Leonia ⇒ [Port] Ocean
[Port] Ocean
Wcześniejszy wątek
W końcu dostrzegła w oddali zarysy miasta. Poczuła nagłą ulgę. Koniec ze spaniem na ziemi, jedzeniem ciągle tego samego posiłku. Może i samotność przestanie doskwierać. Może uda się jej zacząć od nowa? Potrzęsła białą główką.
-Wolałabym jednak nie zaczynać od nowa...- Mruknęła cicho i pognała konia. Chciała jak najszybciej zobaczyć ten długo oczekiwany ocean. Kiedy przekroczyła bramu miasta skierowała się do najbliższej stajni. Tam zostawiła konia i zapłaciła za jego opiekę. Długo błądziła po okolicy. Dziwiła się, tu powietrze miało inny zapach. Ciężki, słony, jakby zmieszany z wodą, ale nie taką jaką spotykała nad strumieniami czy jeziorami. W końcu gdy dotarła nad port zamarła w bezruchu. Błękitne pola. Marszczące się, pieniące, falujące. Przyjemny, kojący szum. Wszystkie odcienie błękitu, skrzące się w tafli słońce. Pola ciągnące się po horyzont, przecinany statkami w oddali. Widok odebrał jej mowę, nie mogła oderwać wzroku. Ciało odmówiło posłuszeństwa. Stała by tak pewnie resztę dnia gdyby nie usłyszała ochrypniętego głosu jakiegoś marynarza, który potrzebował przejść. Dziewczyna odruchowo odskoczyła spoglądając na niego rozkojarzona. Podeszła do niewielkiego murku, oddzielającego drogi miasta od przystani. Usiadła na nim kładą przewieszoną przez ramię torbę obok. Czuła niezwykły spokój gdy na to patrzyła. Dźwięki, zapachy, barwy, wszystko stanowiło harmonijną całość. Pierwszy raz widziała ocean i już wiedziała, że nigdy w życiu nie zapomni tego obrazu. Jej ogon falował w rytm wody.
W końcu dostrzegła w oddali zarysy miasta. Poczuła nagłą ulgę. Koniec ze spaniem na ziemi, jedzeniem ciągle tego samego posiłku. Może i samotność przestanie doskwierać. Może uda się jej zacząć od nowa? Potrzęsła białą główką.
-Wolałabym jednak nie zaczynać od nowa...- Mruknęła cicho i pognała konia. Chciała jak najszybciej zobaczyć ten długo oczekiwany ocean. Kiedy przekroczyła bramu miasta skierowała się do najbliższej stajni. Tam zostawiła konia i zapłaciła za jego opiekę. Długo błądziła po okolicy. Dziwiła się, tu powietrze miało inny zapach. Ciężki, słony, jakby zmieszany z wodą, ale nie taką jaką spotykała nad strumieniami czy jeziorami. W końcu gdy dotarła nad port zamarła w bezruchu. Błękitne pola. Marszczące się, pieniące, falujące. Przyjemny, kojący szum. Wszystkie odcienie błękitu, skrzące się w tafli słońce. Pola ciągnące się po horyzont, przecinany statkami w oddali. Widok odebrał jej mowę, nie mogła oderwać wzroku. Ciało odmówiło posłuszeństwa. Stała by tak pewnie resztę dnia gdyby nie usłyszała ochrypniętego głosu jakiegoś marynarza, który potrzebował przejść. Dziewczyna odruchowo odskoczyła spoglądając na niego rozkojarzona. Podeszła do niewielkiego murku, oddzielającego drogi miasta od przystani. Usiadła na nim kładą przewieszoną przez ramię torbę obok. Czuła niezwykły spokój gdy na to patrzyła. Dźwięki, zapachy, barwy, wszystko stanowiło harmonijną całość. Pierwszy raz widziała ocean i już wiedziała, że nigdy w życiu nie zapomni tego obrazu. Jej ogon falował w rytm wody.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Podróż przez równiny nie należała do najciekawszych, chociaż Garta nawet to ucieszyło. Ponownie wpadł w monotonnie podróży bez celu, robiąc wszystko automatycznie i bez zapału. Nie miał nawet ochoty wchodzić do pobliskich wiosek czy miasteczek. Po prostu szedł przed siebie, nie zważając na nic poza krajobrazem. Czaami zatrzymał się na więcej niż dzień w co piękniejszym miejscu, zanim udał się w dalszą wędrówkę. Mijał małe laski, strumyki, czasami jakieś ruiny. Aż w końcu przed jego oczami zarysowały się kontury dużego miasta. Stał chwilę wpatrując się w tamtą stronę, aby w końcu odbić nieco na południe i ominąć zabudowania.
Kiedy dotarł nad brzeg oceanu, zatrzymał się na plaży tam gdzie stał i nie ruszał się stamtąd aż do następnego dnia. Orzeźwiające powietrze, hipnotyzujący szum wody i szarpiący płaszcz wiatr były niezwykle uspokajającym doświadczeniem. Czuł się swobodnie, był rozluźniony. Zachwycał go ten widok i to miejsce. Dotąd uważał wielkie niebieskie plamy na mapach za wymysł kartografów, a teraz widział to na własne oczy.
Położył się na piasku, wsuwając dłonie pod głowę i leżał tak kolejny dzień.
W końcu jednak świadomość i poczucie czasu wróciły. Ocknął się jakby ze snu i z oczyszczonym umysłem ruszył na północ, wzdłuż oceanu. Zamierzał iść tędy dopóki zdoła, chociaż przez ciężar zbroi całkiem mocno zapadał się w piasek i nie było to wygodne. Całą drogę oddychał głęboko i cieszył oczy panującym na płażach spokojem.
Po niedługim czasie dotarł do miasta. Tutaj plaża się kończyła i zamieniała w kamienne uliczki portu. Nie podobało mu się to, ale nie miał innej drogi. Naciągnął kaptur mocniej na twarz, sprawdził czy miecz dobrze leży w pochwie i ruszył między ludzi, idąc po woli i starając się nie przeszkadzać im w codziennej pracy w porcie.
Kiedy dotarł nad brzeg oceanu, zatrzymał się na plaży tam gdzie stał i nie ruszał się stamtąd aż do następnego dnia. Orzeźwiające powietrze, hipnotyzujący szum wody i szarpiący płaszcz wiatr były niezwykle uspokajającym doświadczeniem. Czuł się swobodnie, był rozluźniony. Zachwycał go ten widok i to miejsce. Dotąd uważał wielkie niebieskie plamy na mapach za wymysł kartografów, a teraz widział to na własne oczy.
Położył się na piasku, wsuwając dłonie pod głowę i leżał tak kolejny dzień.
W końcu jednak świadomość i poczucie czasu wróciły. Ocknął się jakby ze snu i z oczyszczonym umysłem ruszył na północ, wzdłuż oceanu. Zamierzał iść tędy dopóki zdoła, chociaż przez ciężar zbroi całkiem mocno zapadał się w piasek i nie było to wygodne. Całą drogę oddychał głęboko i cieszył oczy panującym na płażach spokojem.
Po niedługim czasie dotarł do miasta. Tutaj plaża się kończyła i zamieniała w kamienne uliczki portu. Nie podobało mu się to, ale nie miał innej drogi. Naciągnął kaptur mocniej na twarz, sprawdził czy miecz dobrze leży w pochwie i ruszył między ludzi, idąc po woli i starając się nie przeszkadzać im w codziennej pracy w porcie.
W końcu ocknęła się z dziwnego zamyślenia. Płynące fale naprawdę wprowadziły ją w stan uśpienia. Przeciągnęła się mocno i zeskoczyła z murku na deski portowe. Spacerowała nimi chwilę, ale problem tkwił w tym, że mało kto zwracał na nią uwagę przez co była często szturchana i popychana. W końcu musiało dojść do jakiegoś nieszczęścia. Lisica pchnięta przez jakiś wózek z rybami poleciała ciałem na mężczyznę przed sobą. Pech chciał, że akurat wciągał na dźwig jakiś ładunek, prawdopodobnie by przenieść go na statek. Linka puściła i wielka skrzynia zmierzała w kierunku pracujących marynarzy. Ktoś zaczął krzyczeć, ale w gwarze miasta nikt nie zwrócił na to uwagi. Jenya nie myślała co robi. Instynktownie przyłożyła dłonie do ziemi. Lodowa półka wystrzeliła w górę powstrzymując tragedię jaka mogłaby dojść do skutku. Wszyscy zamilkli w dziwnym bezruchu. Jakby zatrzymał się czas. Po chwili rozniósł się wiwat i oklaski. Dziewczyna spąsowiała na twarzy i skuliła gdy otaczające ją osoby jej dziękowały. Bliższe podeszły bo zobaczyć co się dzieje, dalsze jedynie się przyglądały szepcząc coś między sobą. Jenya kiwnęła nieśmiało głowę i starała się jak najszybciej wymknąć z tego widowiska.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Z początku zignorował krzyki. Wydawało mu się naturalne, że przy pracy w porcie co chwilę ktoś krzyczy, przekazuje jakieś instrukcje i tym podobne. Jednak kiedy wszyscy zwrócili wzrok w tą samą stronę sam się zatrzymał. Wzrokiem powiódł za ładunkiem zatrzymującym się na lodowej półce. Zmrużył oczy, nie przejmując się ludźmi którzy biegli i skupiali się w ciasnym kole radośnie wiwatując. Gartowi zdawało się, że między ich ramionami dostrzegł coś znajomego.
Rozejrzał się po okolicy. Pozostawione same sobie wozy zatarasowały oba główne wejścia do portu. Stali przy nich tylko najbiedniejsi parobkowie, czekając na powrót swoich pracodawców. Wolna pozostałą tylko wąska uliczka wiodąca w głąb miasta. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz po zbiegowisku, po czym odszedł kawałek.
Oparł się plecami o mur tuż przy wejściu w ową uliczkę, krzyżując ręce na piersi i przyglądając się z wolna rozstępującej się grupce ludzi spod cienia kaptura. W pewnym stopniu zaciekawiło go cóż za osoba wywołała takie zamieszanie i chociaż nie wiedział czemu, czuł że najlepiej będzie jeśli chwilę tu zaczeka. W końcu nigdzie mu się nie spieszyło.
Rozejrzał się po okolicy. Pozostawione same sobie wozy zatarasowały oba główne wejścia do portu. Stali przy nich tylko najbiedniejsi parobkowie, czekając na powrót swoich pracodawców. Wolna pozostałą tylko wąska uliczka wiodąca w głąb miasta. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz po zbiegowisku, po czym odszedł kawałek.
Oparł się plecami o mur tuż przy wejściu w ową uliczkę, krzyżując ręce na piersi i przyglądając się z wolna rozstępującej się grupce ludzi spod cienia kaptura. W pewnym stopniu zaciekawiło go cóż za osoba wywołała takie zamieszanie i chociaż nie wiedział czemu, czuł że najlepiej będzie jeśli chwilę tu zaczeka. W końcu nigdzie mu się nie spieszyło.
Zamieszanie było nieznośne więc dziewczyna ukłoniła się i zaczęła biec do najbliższego wyjścia. Niestety, główne drogi były zatarasowane przez wozy kupieckie. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem. Jedyna nadzieja leżała w wąskiej uliczce między budynkami. Pognała więc w owym kierunku wymijając zwinnie marynarzy i kupców. I zdarzyło się coś dziwnego. Kiedy wbiegała miedzy budowle dostrzegła zakapturzoną postać. Wydała się tak bardzo podobna. Nie było jednak widać jego twarzy. Lisica minęła go, ale zrobiła jeszcze parę kroków i zatrzymała się obracając. Gdzieś już widziała tę sylwetkę. Coś nie dawało jej spokoju. Musiała to sprawdzić. Szła powoli do miejsca gdzie stał zakapturzony nieznajomy. Nawet jeśli to był ktoś całkiem obcy musiała być pewna. Przecież tyle czasu go poszukiwała.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy Jenya przebiegała obok obserwował ją kątem oka. Rozpoznał ją od razu, chociaż nie odezwał się ani słowem. Nie był do końca pewien czy powinien się ujawniać, a przez głowę przemknęła mu myśl, żeby jak najszybciej stąd odejść. Była wolna, czyli jego plan się powiódł. Pewnie nie był już jej potrzebny. W każdym razie Garta niepokoiła jeszcze jedna rzecz. Nie zdążył podjąć ostatecznej decyzji, bo dziewczyn sama się zatrzymała i skierowała kroki w jego kierunku.
Nie poruszał się, dopóki nie znalazła się całkiem blisko. Twarzy nie chował aż tak skrzętnie, więc z bliższej odległości spokojnie można już było dostrzec kilka jej szczegółów. Poczekał aż dziewczyna będzie dość blisko.
- Jak uciekłaś z zamku? - zapytał spokojnie i cicho. Jego głos nie zmienił się, był wciąż taki sam. A powitanie uznał za zbędne, jako że to było o wiele ważniejsze.
Nie poruszał się, dopóki nie znalazła się całkiem blisko. Twarzy nie chował aż tak skrzętnie, więc z bliższej odległości spokojnie można już było dostrzec kilka jej szczegółów. Poczekał aż dziewczyna będzie dość blisko.
- Jak uciekłaś z zamku? - zapytał spokojnie i cicho. Jego głos nie zmienił się, był wciąż taki sam. A powitanie uznał za zbędne, jako że to było o wiele ważniejsze.
Z każdym krokiem jej oczy rozszerzały się a wargi rozchylały w niemym zdziwieniu. Teraz stała naprzeciw niego. Głos Szarego przypieczętował wszystko. To był na pewno on. A więc ocean nie kłamał.
-Szary...- Szepnęła ochryple a z jej oczu momentalnie popłynęły łzy niczym kryształowe koraliki. Nie rozumiała pytania jakie jej zadał. Nawet nie myślała by na nie odpowiedzieć. Po prostu rzuciła mu się na szyję i wpiła wargami w jego usta. Zacisnęła powieki jak i palce na jego ubraniu. Tak bardzo się bała. Bała, że już nigdy go nie zobaczy. Drżała na całym ciele. Dopiero teraz zrozumiała jak naprawdę tęskniła i jak bardzo był jej potrzebny. A teraz? Teraz nie liczyło się nić. Żyje, jest tu przy niej. Znów są razem.
-Szary...- Szepnęła ochryple a z jej oczu momentalnie popłynęły łzy niczym kryształowe koraliki. Nie rozumiała pytania jakie jej zadał. Nawet nie myślała by na nie odpowiedzieć. Po prostu rzuciła mu się na szyję i wpiła wargami w jego usta. Zacisnęła powieki jak i palce na jego ubraniu. Tak bardzo się bała. Bała, że już nigdy go nie zobaczy. Drżała na całym ciele. Dopiero teraz zrozumiała jak naprawdę tęskniła i jak bardzo był jej potrzebny. A teraz? Teraz nie liczyło się nić. Żyje, jest tu przy niej. Znów są razem.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Przewidywał jak zareaguje na jego widok. Miał nadzieję że rozpoczęcie rozmowy od pytania nieco zbije ją z tropu i powstrzyma. Jak się okazało, wcale tak nie było. A już na pewno nie spodziewał się poczuć na swojej skórze jej delikatnych ust. Skamieniał na kilka chwil, kompletnie zdezorientowany. Nie oddał pocałunku, chociaż można to było zrzucić na poczet zaskoczenia, może i niekoniecznie.
Kiedy tylko zaczął z powrotem trzeźwo myśleć, położył dłonie na jej ramionach i naparł delikatnie ale stanowczo od góry tak, żeby musiała odsunąć się od jego twarzy, ale niekoniecznie od niego samego. Wyprostował sie i odchrząknął, patrząc przed siebie ponad jej głową. Cały ten czas ręce miał sztywno opuszczone wzdłuż ciała.
- Jenya... Pytałem jak uciekłaś z zamku. I kiedy?
Kiedy tylko zaczął z powrotem trzeźwo myśleć, położył dłonie na jej ramionach i naparł delikatnie ale stanowczo od góry tak, żeby musiała odsunąć się od jego twarzy, ale niekoniecznie od niego samego. Wyprostował sie i odchrząknął, patrząc przed siebie ponad jej głową. Cały ten czas ręce miał sztywno opuszczone wzdłuż ciała.
- Jenya... Pytałem jak uciekłaś z zamku. I kiedy?
Dziewczyna oderwała od niego swoje usta. Tak jak zwykle stał niewzruszony. Kamień jak i zaklęcia przypomniały jej również niemiłe zajścia. Uśmiechnęła się smutno jednak nie trwało to długo. Jej rubinowe oczy nie przestały wypuszczać łez.
-Nie wiem dokładnie ile czasu wędruję. Może tydzień, może dłużej. Uciekłam jak tylko wróciła mi pamięć... mój koń jest w stajni przy bramie wjazdowej.- Zacisnęła bardziej palce na jego płaszczu by zatuszować choć trochę drżenie na jej ciele.
-Cieszę się, że nic ci nie jest. Martwiłam się...- Dodała szeptem spuszczając wzrok. Powinna go puścić, w końcu dać mu spokój. Nie potrafiła jednak przestać go obejmować. Jakby bała się, że znów straci mężczyznę jak rozluźni dłonie. Tym razem nie wiedziała czy potrafiłaby to znieść.
-Nie wiem dokładnie ile czasu wędruję. Może tydzień, może dłużej. Uciekłam jak tylko wróciła mi pamięć... mój koń jest w stajni przy bramie wjazdowej.- Zacisnęła bardziej palce na jego płaszczu by zatuszować choć trochę drżenie na jej ciele.
-Cieszę się, że nic ci nie jest. Martwiłam się...- Dodała szeptem spuszczając wzrok. Powinna go puścić, w końcu dać mu spokój. Nie potrafiła jednak przestać go obejmować. Jakby bała się, że znów straci mężczyznę jak rozluźni dłonie. Tym razem nie wiedziała czy potrafiłaby to znieść.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Westchnął w duchu widząc, że Jenya jest teraz zbyt roztargniona, żeby cokolwiek mu opowiedzieć. Uniósł dłoń i lekko przejechał kciukiem po jej policzkach, ocierając łzy. Nie odpychał jej od siebie, o ile nie przeszkadzało mu to w poruszaniu się.
- Chodźmy w spokojniejsze miejsce. - rzekł cicho i nachylił się po swoją torbę, którą wcześniej położył pod murem. Rozejrzał się krótko po okolicy. Zastanawiało go, czy czarodzieje będą śledzić dziewczynę, chociaż to było raczej pewne. Bardziej obchodziło go to jak daleko są. I w ilu.
Skinął głową Jenyi i wolnym krokiem skierował się do bocznego wyjścia z portu prowadzącego wprost na plażę nad oceanem. Tam lisica powinna szybko wytrzeźwieć z tego zaskoczenia.
- Chodźmy w spokojniejsze miejsce. - rzekł cicho i nachylił się po swoją torbę, którą wcześniej położył pod murem. Rozejrzał się krótko po okolicy. Zastanawiało go, czy czarodzieje będą śledzić dziewczynę, chociaż to było raczej pewne. Bardziej obchodziło go to jak daleko są. I w ilu.
Skinął głową Jenyi i wolnym krokiem skierował się do bocznego wyjścia z portu prowadzącego wprost na plażę nad oceanem. Tam lisica powinna szybko wytrzeźwieć z tego zaskoczenia.
Dziewczyna kiwnęła głową i puściła Szarego. Poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła razem z nim w kierunku plaży. Kiedy byli już sami usiadła na piasku znów wpatrując się w niebieską toń oceanu. Westchnęła głęboko. Nie tak sobie to wszystko wyobrażała. A może właśnie tak miało być? Może za bardzo się okłamywała? A może trzeba było mu dać święty spokój?
-Jak sobie radziłeś przez ten czas... nie widzieliśmy się rok. Pewnie sporo sobie odpocząłeś.- Dziewczyna podkuliła pod siebie kolana i oparła na nich brodę. Już nie płakała, ale jej oczy nie błyszczały tak radością jak kiedyś. Cała lisica wydoroślała, zdawała się teraz mniej roztrzepana i hałaśliwa. Włosy sięgały jej za łopatki, urosła parę centymetrów i jeszcze bardziej wyszczuplała. Wyciągnęła z woreczka na szyi kamyk, który otrzymała od Szarego i przyglądała mu się ze spokojem.
-Jak sobie radziłeś przez ten czas... nie widzieliśmy się rok. Pewnie sporo sobie odpocząłeś.- Dziewczyna podkuliła pod siebie kolana i oparła na nich brodę. Już nie płakała, ale jej oczy nie błyszczały tak radością jak kiedyś. Cała lisica wydoroślała, zdawała się teraz mniej roztrzepana i hałaśliwa. Włosy sięgały jej za łopatki, urosła parę centymetrów i jeszcze bardziej wyszczuplała. Wyciągnęła z woreczka na szyi kamyk, który otrzymała od Szarego i przyglądała mu się ze spokojem.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Rok? - uniósł brwi w szczerym zdziwieniu. Kaptur opadł mu na plecy z winy wiejącego od oceanu wiatru, porywając w taniec jego włosy. Nie chciało mu się z tym męczyć, więc nie zakładał go z powrotem. W każdym razie nie liczył dni, tygodni ani miesięcy. Nawet nie zauważył kiedy ten czas minął. Wzruszył ramionami.
- Nie licze czasu. Szwędałem się po okolicach, pomagałem różnym osobom. Nic nowego.
Tylko raz zerknął na Jenyę kiedy siadali na plaży. Dostrzegł wyraz jej twarzy i oczu. W dodatku to jak go powitała... Westchnął w duchu. Powinien był dać jej żyć, a nie teraz kusić nadzieją. Ale postanowił zostawić to na bardziej odpowiednią chwilę.
Jednocześnie jego twarz nie zdradzała o czym myśli. Była spokojna, niewzruszona. Ogólnie sam Gart praktycznie wcale się nie zmienił.
- Odpowiesz mi w końcu na pytanie jak uciekłaś z tamtego zamku?
- Nie licze czasu. Szwędałem się po okolicach, pomagałem różnym osobom. Nic nowego.
Tylko raz zerknął na Jenyę kiedy siadali na plaży. Dostrzegł wyraz jej twarzy i oczu. W dodatku to jak go powitała... Westchnął w duchu. Powinien był dać jej żyć, a nie teraz kusić nadzieją. Ale postanowił zostawić to na bardziej odpowiednią chwilę.
Jednocześnie jego twarz nie zdradzała o czym myśli. Była spokojna, niewzruszona. Ogólnie sam Gart praktycznie wcale się nie zmienił.
- Odpowiesz mi w końcu na pytanie jak uciekłaś z tamtego zamku?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i schowała kamyczek z powrotem do woreczka. Mewy zleciały się niedaleko nich przekrzykując się i ciekawsko zaglądając w ich kierunku.
-Mhm, czyli dobrze ci się żyło. Co do ucieczki. Wykorzystałam moment, że wszyscy zbierali się na obiad. Ukradłam jednego konia ze stajni i uciekłam. Od razu za murami zamku zboczyłam z głównego traktu a potem się już jakoś błąkałam. Nie widziałam by ktokolwiek mnie gonił lub śledził. Z resztą, co to za różnica. Uciekłam i tyle... szukałam cię.- Odpowiedziała spokojnie drgając uszami w rytm fal. Położyła się na płasko na piasku. Ciężkie i masywne chmury zbierały się nad oceanem. Silniejszy wiatr wzburzał fale. Szykowała się ulewa. Lisica jednak nie zamierzała się stąd ruszać. Czuła dziwny spokój pomieszany z uczuciem pustki. Chyba ostatecznie wszystko stało się dla niej obojętne. Przecież mężczyzna nigdy nie odwzajemni jej uczuć.
-Szary... jakim uczuciem wypełnić pustkę po miłości? Gniewem? Nienawiścią?- Zapytała wprost. Wiedziała, że zrozumie o czym mówi. Chciała tego, nie kryła się. Tym razem nie było jej głupio czy wstyd.
-Mhm, czyli dobrze ci się żyło. Co do ucieczki. Wykorzystałam moment, że wszyscy zbierali się na obiad. Ukradłam jednego konia ze stajni i uciekłam. Od razu za murami zamku zboczyłam z głównego traktu a potem się już jakoś błąkałam. Nie widziałam by ktokolwiek mnie gonił lub śledził. Z resztą, co to za różnica. Uciekłam i tyle... szukałam cię.- Odpowiedziała spokojnie drgając uszami w rytm fal. Położyła się na płasko na piasku. Ciężkie i masywne chmury zbierały się nad oceanem. Silniejszy wiatr wzburzał fale. Szykowała się ulewa. Lisica jednak nie zamierzała się stąd ruszać. Czuła dziwny spokój pomieszany z uczuciem pustki. Chyba ostatecznie wszystko stało się dla niej obojętne. Przecież mężczyzna nigdy nie odwzajemni jej uczuć.
-Szary... jakim uczuciem wypełnić pustkę po miłości? Gniewem? Nienawiścią?- Zapytała wprost. Wiedziała, że zrozumie o czym mówi. Chciała tego, nie kryła się. Tym razem nie było jej głupio czy wstyd.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Długo milczał po jej pytaniu. Pozwolił oceanowi i mewom przywłaszczyć sobie tymczasowo cały świat dźwięków wokół nich. Mimo że już od dawna o tym wiedział, słowa Jenyi w pewnym sensie odebrały mu głos. Nie wiedział do końca co powiedzieć. W końcu przeniósł na nią wzrok i wpatrywał się kilka chwil w jej puste oczy. Czuł się winny, że sprawił jej tyle żalu. Że nie umiał temu zapobec. I jego wzrok nie był teraz niewzruszony - wyrażał pewien smutek. Odwrócił spojrzenie na ocean zanim odpowiedział.
- Najlepiej miłością do odpowiedniej osoby, która na to zasługuje...
- Najlepiej miłością do odpowiedniej osoby, która na to zasługuje...
Dziewczyna westchnęła.
-Nie działa, ta osoba naprawdę nic do mnie nie czuje... czyli jednak mnie okłamali tam w zamku. Czarodziejka, która się mną opiekowała powtarzała mi "Nie martw się, na pewno spełni się to o czym marzysz". A mistrz mówił, że będąc wytrwałym w nadziei i wierze możemy osiągnąć niemożliwe. Kłamali, choćbym góry przenosiła i ludzi do życia przywracała moje uczucia nigdy nie znajda odwzajemnienia.- Odpowiedziała spokojnie. Powoli z nieba sączyły się małe kropelki deszczu przeradzające się w ulewę. Ani razu nie spojrzała na niego. Jej rubinowe oczy patrzyły się pusto przed siebie. Wszystkie mewy prócz jednej odleciały. Widocznie była bardziej ciekawa dwójki niż tego, że zmoknie.
-Nie działa, ta osoba naprawdę nic do mnie nie czuje... czyli jednak mnie okłamali tam w zamku. Czarodziejka, która się mną opiekowała powtarzała mi "Nie martw się, na pewno spełni się to o czym marzysz". A mistrz mówił, że będąc wytrwałym w nadziei i wierze możemy osiągnąć niemożliwe. Kłamali, choćbym góry przenosiła i ludzi do życia przywracała moje uczucia nigdy nie znajda odwzajemnienia.- Odpowiedziała spokojnie. Powoli z nieba sączyły się małe kropelki deszczu przeradzające się w ulewę. Ani razu nie spojrzała na niego. Jej rubinowe oczy patrzyły się pusto przed siebie. Wszystkie mewy prócz jednej odleciały. Widocznie była bardziej ciekawa dwójki niż tego, że zmoknie.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Nie mówiłem o tej osobie, ale o innej. - westchnął cicho i spojrzał przez dłuższą chwilę na chmury. Deszcz spływał z nich już wąskimi strumyczkami.
- Mówiłaś, że twoim marzeniem jest znaleźć nową rodzinę. - zamilkł na dłuższą chwilę - Brata już masz. Resztę też znajdziesz. Wszystko zależy od ciebie i tego co zrobisz. - jego głos również był spokojny.
- Mówiłaś, że twoim marzeniem jest znaleźć nową rodzinę. - zamilkł na dłuższą chwilę - Brata już masz. Resztę też znajdziesz. Wszystko zależy od ciebie i tego co zrobisz. - jego głos również był spokojny.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości