Szepczący LasLeśne knieje

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Leśne knieje

Post autor: Barius »

Malika brnęła przez dość wysokie chaszcze parskając wyraźnie niazadowolona. Barius za wszelką cenę nie chciał chadzać teraz traktami, nie kiedy miał jeszcze mieszek pełny złota brzęczącego cicho przy pasie. Mało to zbirów kręciło się po leśnych ostępach? Niby te lasy uważane były za spokojne, przepełnione harmonijnym rytmem pędzącym egzystencję roślin i zwierząt ku nieuchronnej śmierci, by kolejne pokolenia gatunków mogły narodzić się na ich powalonych ciałach. Bajka, istna bajka, ale mężczyzna w takowe nie wierzył. Za dużo czasu spędzał wśród najgorszych szumowin, jakie ten świat musiał nosić by zdawać sobie sprawę, że nawet tutaj nikt nie jest bezpieczny. Choć wysokie drzewa, krzewy i mnoga roślinność mogły dawać ułudę skrywającego przed wzrokiem rabusiów azylu, on wiedział swoje. Paranoja czy ostrożność?

-No dalej. – poklepał klacz po grzbiecie chcąc, by ta uparta zwierzyna przyśpieszyła kroku. Nie mam zamiaru wędrować tym lasem w nieskończoność, ruchy stara szkapo, albo każę jakiemuś rzeźnikowi zrobić z ciebie kabanosy! – warknął, kiedy koń wahał się z ktorej strony obejść zawalony konar, rżąc na słowa osiłka. Mężczyzna przeciągnął dłonią po swojej twarzy. Tak wiem. Niestety jestem zdany na twój silny grzbiet i nie mam zamiaru targać wszystkiego na plecach, ale zachowaj się raz jak rozumna kobieta, przecież jak dojdziemy na jakąś polanę to też odpoczniesz. Musisz być wiecznie taka uparta? Nic cię życie nie nauczyło? – sapnął wyraźnie zrezygnowany wolokąc się przez roślinną szatę. Jeszcze pewnie prowadzisz mnie taką drogą, bylebym zebrał jak najwięcej kleszczy… - burknął spoglądając przed siebie, zupełnie jakby spodziewał się zobaczyć pośrodku listowia ekskluzywną oberżę, gdzie wygodnie złoży do snu swoje kości.
Awatar użytkownika
Hoshi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hoshi »

Asper ciągle był na przodzie. Bawił się w berka z robakami. Kobieta zaś obserwowała otoczenie. Dni wolne wytrącały ją z równowagi życia. Nie wiedziała co ma zrobić. Błąkała się po nie znanych terenach.
-Asper, koteczku- zawołała.
Nie usłyszała ani miauknięcia. Znikł. Nie czuła lęku widziała że sobie poradzi, ale nie widziała gdzie ma iść. Usiadła pod jakimś drzewem. Asper znalazł sobie inne zajęcie. Atak na konia. Mały kotek zaatakował szkapę. Nie chciał nikomu przeszkodzić po prostu miał ochotę na zabawę. Wbił swoje małe pazurki w tułów konia i szybko odskoczył. Gdy zobaczył mężczyznę zrobił duże uroczę oczka w jego stronę na znak że jest głodny...
Po chwili Hoshi usłyszała swojego kota. Podeszła do nie znajomego. Skrzywiła twarz, wtedy też zobaczyła swojego rysia.
-Asper! -krzyknęła w stronę chowańca.
Popatrzyła się na Aspra a potem na nieznajomego.
-Wybacz Panie. Nie potrafię usprawiedliwić tego kota. Powinnam go pilnować- odezwała się do mężczyzny i lekko ukłoniła.
Wtedy się odwróciła i poszła przed siebie karcąc wzrokiem rysia.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Ni z tego ni z owego, z gęstwiny wypadł… ryś i rzucił się w kierunku jego wierzchowca. Malika stanęła dęba i tylko to pozwoliło kotu zranić jej brzuch. Gdyby nie jej głupie zachowanie, zapewne kopnąłby zwierzaka skutecznie zniechęcając go przed kolejną próbą zasadzki. Barius zaraz chwycił za rękojeść miecza rozglądajac się dookoła. W międzyczasie zdażył jeszcze warknąć oschle do szkapy. - Cierp ciało jak chciało, od bitki jestem tutaj ja, ty masz tylko nosić graty. Głupia baba! – syknął ściskając mocniej pięty o boki klaczy, jakby chciał ją dodatkowo skarcić za takie brykanie. Wojownik zmarszczył nos węsząc w powietrzu za zapachem ewentualnych napastników. Kto bowiem powiedział, że ryś to ostatni niezapowiedziany gość?

W istocie nie było inaczej a zaraz za kotem z krzaków wypadła – o wszelkie licha świata – jego właścicielka! Wysłuchał jej, ale wciąż nie chował miecza. Być może mało to honorowo trzymać miecz w obecności niewiasty, z drugiej strony Barius ani nie był honorowym mężem, ani nieznajoma nie była niewiastą. I nie chodziło tu o zawartość tego co skrywała pod suknem, ale o to co nosiła na nim. Jaka panienka chodzi bowiem po lesie w wojskowym rynsztunku? Średnio chciał wysłuchiwać jej przeprosin, niemniej wystarczyły one, by mógł zacząć uruchamiać trybiki w swoim zazwyczaj zalanym w trupa mózgu, a pił w takich ilościach, które zwykłego męża posłałyby na drugi świat.

Przede wszystkim nie chciała sprawiać kłopotów, bądź takie wrażenie chciała wywołać. Po drugie utytułowała jeźdźca per „pan”, co wskazywać mogło, na dwie zupełnie różniące się rzeczy. Albo była wysoko urodzona, lub chociażby przebywała wśród takowych osób, bo siliła się na jakiś ukłony i formy grzecznościowe. Odmiennie jednakowoż musiała być głupia lub pochodzić z niższych klas, gdyż specjalnie wysoko urodzona dama nie zazwała by pierwszego lepszego mężczyzny tytułując go panem, nie skinęłaby nawet na niego głową, a już na pewno nie podróżowałaby sama… z rysiem. Kolejno, żadna arystokratka nie zamieniłaby z własnej woli wygodnej sukni na ciężki pancerz, i znów paradoksalnie – żadna uboga nie mogłaby sobie pozwolić na taką zbroję. Kobieta zagadka. Takie lubił najbardziej, bo bywały najbardziej temperamentne i stawiały największy opór. A to niegodziwiec…


- Czym ty go karmisz dziewczyno? Ryś… na konia? Może w ogóle go nie karmisz co? Barius fuknął spoglądajac z konia na dziewczynę. Może nie jeden zwróciłby uwagę na walory jej figury, zaczął zachwycać się kształtnym tym i owym, myśląc, że same leśne boginię zdołał chwycić za kostki. Być może nie jeden… ale nie Barius. Mężczyzna łypnął przede wszystkim na jej pancerz. O, a jaki piekny to był pancerz…. Pancerz wyglądający na drogi, w dodatku dopasowany do owych kształtów, które można było komplementować bez końca, zapewne do momentu, kiedy jęki zachwytu skończą się wraz z żywotem ukróconym niespodziewanym ciosem zdradzieckiego sztyletu. Dziewczyna miała zbroję, ale była używana, parę wgłębień tam i ówdzie, ślady krwi nie mówiły nic więcej jak to, że nosząca go osoba nie raz dostała w kość, a mimo wszystko chodziła dalej po tym świecie. Ostatecznie można było przyjąć, że nieznajoma po prostu ukradła ten ekwipunek, ale nawet jeśli – sprzedałaby go, bowiem korzystać i nosić taki rodzaj rozbudowanej „biżuterii” też trzeba było umieć a przede wszystkim chcieć i widzieć płynące z tego zalety. Prędko można było dojść więc do jednego wniosku – jak wydawało się Bariusowi – właściwego. Mianowicie była wojowniczką, a z takimi… zawsze jest wesoło. Tak, teraz na obliczu niedogolonego do końca mężczyzny wykwitł zawadiacki uśmieszek.

- Wybaczam, wybaczam – sparodiował gest ręki wysoko urodzonego potrząsasjąc jednocześnie łańcuchem okręconym dookoła grubego jak sprężysty konar ramienia. Czy dźwięk przytroczonego do końca ogniw krótkiego miecza dzierlatka odbierze jako ostrzeżenie, groźbę czy miłe dla ucha dzwonki było mu obojętne. Był pewnym siebie bucem i było mu z tym dobrze. - Masz rację, powinnaś go lepiej pilnować, ale myślę, że znalazłbym usprawiedliwienie jego czynów wyrażone w złocie. Uśmiechnął się perfidnie. - Twój kiciuś zadrapał mi konia, kto wie jakie choroby mogą się z tego wywiązać, a cenię sobie tą szkapę… i cenię dość drogo. Jak ufam, szacowna dama odziana w tak ładne i drogie bransoletki nie będzie chyba szczędzić wędrowcy skromnej rekompensaty, mylę się? – widać, że udawanie kogoś wyżej urodzonego sprawia mu nie lada frajdę, a mówiąc o bransoletkach miał na myśli jej finezyjny pancerz. Każde jego słowo nie ociekało jednak trującym jadem a kpiną. Dopóki dziewczyna potrafiła odróżnić prośbę od groźby zapewne ich spotkanie skończy się… no właśnie, czym skończy się to spotkanie? Los był wciąż nieznany, a Barius strudzony podróżą, z chęcią zakosztowałby rozrywki. Mimo wszystko sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie, żeby nie rzec nieustraszonego. Nonszalancja z jakim siedział na koniu i gestykulował świadczyć mogła tylko o tym, że nie spodziewał się żadnego zagrożenia, ale konia z rzędem, temu, kto poszedłby w zakład, że zaatakowany będzie bezbronny i nieprzygotowany. Kiedy dziewczyna odwróciła się tyłem mruknął głośno, co nie powinno ujśc jej uwadze, a potem spiął konia tak by ruszył jej śladem. Dzieliło ich jakieś 10 metrów, ale Bariusowi to nie przeszkadzało - miał donośny głos – Nie pogniewałbym się także, gdyby zacna waćpanna przygotowała jakąś strawę. – igrał z nią i to igrał w sposób bezczelny, ale przecież chyba o to mu chodziło, by wyprowadzić ją z równowagi. Co kto lubi. Jedni lubią pić na umór, są tacy, którzy wolą dobrze zjeść, inni preferują obijanie mord, dźganie żelastwem, albo ostre chędożenie. Problem z Bariusem był taki, że on lubił wszystko z tej listy, a ideałem byłoby, gdyby czynności nie były oddalone od siebie zbytnio w czasie. Dżentelmen na miarę okoliczności. Szorstki, nieprzyjemny, pierwotny i dziki jak ostępy jakimi teraz podróżowali. - Nie znam też twojego imienia… o pani – prawie wybuchnął śmiechem. Jak na razie bawił się idealnie… ale jedna dłoń już trzymała krawędź metalowej sieci, druga zaś wciąż opierała się o rękojeść miecza.
Awatar użytkownika
Hoshi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hoshi »

Próbowała ignorować jego ''zaloty''. Jak dziecko które obraża dziewczynkę bo mu się podoba. Potrafiła dużo znieść. Nawet to że wyciągnął przy niej miecz. Tym samym jej tak jakby grożąc. Nie zlękła się. Zrobiło to na nią wrażenie typowego nastolatka. Jednak ten tak nie wyglądał. Różniło go wiele od wszystkich. Przynajmniej z wyglądu. Łańcuch na szyi! Co to, domowy zwierzak? Może miał własną Panią? Wyobraziła sobie przez ułamek sekundy scenę typowo erotyczną. Niegrzeczny zwierzak i niebezpieczna Pani. Gdzieś w duchu może i to ją rozśmieszyło. Jednak nie było znaku, nawet maleńkiego, by zobaczyć jej uśmiech. To graniczyło z cudem, ona i coś na wzór pół księżyca na twarzy(prawdziwego)...
Po chwili usłyszała jego słowa.
-,,Czym ty go karmisz dziewczyno? Ryś… na konia? Może w ogóle go nie karmisz co?''
Co to miało znaczyć? Spojrzała wtedy na rysia. Popatrzyła na mężczyznę i znów nie wiadomo czemu pojawił się jej obraz. Ona jako pani a nieznajomy na łańcuchu wyglądający jak ryś. Aż potrząsnęła głową lekko żeby wyrzucić z głowy ten absurd. To graniczyło z idiotyzmem i bezsensowonością. Tłumaczyła sobie to brakiem zajęcia. Pracy za którą jakby tęskniła. Zamiast niej spotkała takiego, kogoś...

-,, Wybaczam, wybaczam ''– sparodiował gest ręki wysoko urodzonego potrząsając jednocześnie łańcuchem okręconym dookoła ramienia.
Co to niby miało znaczyć? Był strasznie dziwną istotą. Przekręciła głowę w prawo na znak dziwnego gestu. Nie czuła zagrożenia z jego strony więc żelazo jakie miał na swoim ramieniu zignorowała. Ignorancja była zawsze najlepsza na takie typy osób.
Chciała iść już dalej gdy ten jak ostatni dupek, kazał się zrekompensować za zadrapanie.
-Co do cholery?!-powiedziała sobie.
Nie widziała z pod jakiego kamienia wylazł ten robak,ale chętnie by mu pokazała gdzie jego miejsce. Nie należała jednak do osób narwanych. Po prostu odwróciła się i poszła w swoją stronę, ale gdy ten powiedział:
– ''Nie pogniewałbym się także, gdyby zacna waćpanna przygotowała jakąś strawę.''
Musiała mu na to odpowiedzieć. Gwałtownie stanęła. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się z gracją. Wyglądała kusząco odchylając swoje włosy i przejeżdżając po ciele prawą dłonią. Popatrzyła nie niego jak się zbliżał w jej stronę gdy odległość była dość dobra...
- To może jeszcze przygotuję łoże w którym będę czekać na Pana?-odpowiedziała kuszącym głosem, ze wzrokiem typowej kokietki.
Nie wytrzymała po prostu poczuła że musi powiedzieć chodź jeden sarkazm. Znów popatrzyła się na niego tym razem poważnym wzrokiem.
- Ten kiciuś jest zdrowy. Ten kiciuś jest mój. Ten kiciuś nie zrobił nic twojej...szkapie.... Dlatego ani on, ani ja nie będziemy się za nic rekompensować. Drogi Panie -bo tak kultura wymaga bym Cię nazywała... Igrasz z ogniem, z bardzo gorącym ogniem....
Dodała po chwili. Po czym popatrzyła się na niego z góry na dół.
-Nie musisz znać mojego imienia do walki, chcesz się zmierzyć kto ma dłuższy miecz?-powiedziała z sarkastycznym uśmiechem ledwo widocznym na jej twarzy.
Znała takich jak on. Lubili walczyć, sprawiło im to tyle przyjemności co sex. Z nim pewnie było podobnie. Jednak on się z nią tylko droczył. Nie musiała być nie miła, mogła to po prostu zignorować. Brak pracy. To ją zmusiło do odzywki. Brak zajęcia... Teraz mogło się to skończyć rozlewem krwi zamiast spokojnym odejściem w swoje strony....
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Ależ mu się trafiło. Jak on uwielbiał te chwile kiedy miał rację – wpadł na temperamentną wojowniczkę! Co za szczęście, los uśmiechał się do Bariusa, a on odpowiadał mu tym samym.

- Nie trzeba, trawa jest dla mnie wystarczająco miękka – odparł wyraźnie rozbawiony, na złośliwości panny. Na twarzy mężczyzny rozciągał się ten awanturniczy, szelmowski uśmieszek godny zdobywcy świata. Doprawdy, spotkać tak irytującego typa w samym środku lasu to gorzej jak przegrać z plagą. To jak przejechała dłonią po swoim ciele tylko jeszcze bardziej go rozochociło… i nie chodziło tu o rosnące seksualne podniecenie. Miała krewki charakterek i była pewna swego, ciekawym było sprawdzić tą pewność w praktyce. Rubasznie oblizał usta posyłając jej w powietrzu całusa. Dzięki bóstwom, nie był jeszcze stary i obleśny, a dla niektórych panien mógłby wydawać się nawet przystojnym. Tak czy inaczej na sam jego widok dziewczę nie powinno wymiotować w krzaki ani płakać, choć średnią to było zasługą Bariusa, a raczej „podziękowania” powinno się słać pod adres jego świętej pamięci rodziców. Nawet biorąc pod uwagę okoliczności - mimo wszystko warto było zastanowić się nad podziękowaniem – ostatecznie miał pełne uzębienie, tłuszcz nie obwisał na jego ciele, nos nie przypominał pogiętego pogrzebacza o pijacko rozsadzonych naczynkach biegnących pod skórą jak mrowie węży, wzrost miał całkiem słuszny, bystre spojrzenie, a i rysy twarzy – ciut dzikie, ale symetryczne sprawiały, że wśród stereotypowych leśnych rabusiów mógł uchodzić wręcz za ich księcia. Mniejsza o nim.

- To urocze, że dzięki takim ładnym ustom kultura wita nawet w takie opuszczone przez cywilizację i bogów miejsce jak to – odpowiedział chcąc chyba przyczepić się do tego, że jest tutaj sama, w środku lasu, a jej położenie i pozory dobrego wychowania pomogą jej tyle samo ile pawie pióro, jeśli zechce podnieść na nią rękę. Tak. Nie był dżentelmenem. Nie był wzorem cnót. Lał panny jeśli zasłużyły, a te wyjątkowo wredne, jak podła k%$#@ Malika, co to nie chciała zapłacić haraczu- zamieniał u czarowników w konie – istny szczyt pragmatyzmu.

- Wydaje mi się jednak, że skaleczył mojego konia za co należy mi się zadośćuczynienie. Jeśli panienka nie ma złota, a ręczy słowem, którego nie śmiałbym teraz podważać, że kiciuś jest zdrowy - nie widzę przeciwskazań by nie zjeść tak dorodnego okazu, dawno nie jadłem rysia – odrzekł i brzmiał całkowicie poważnie. - Nie strasz nie strasz, bo się ze… zamilkł i cholera wie co takiego zakazanego typa skłoniło do powstrzymania jęzora za zębami. - Nie obiecuj złotko, bo jeszcze zechcę się ogrzać – odparł mrużąc oczy. Widział jak zmierzyła go wzrokiem, wziął to za prawdziwy komplement, było nie było, znalazła bowiem jakiś sobie tylko znany powód by obdarzyć go spojrzeniem.

- Ho ho ho – zaśmiał się tubalnie kładąc dłoń na brzuchu. - Czy mi się wydaje, czy waćpanna właśnie proponuje mi pojedynek? Lubisz na ostro? –spytał wyraźnie nie tracąc humoru i dodał – Ja również. Jego zęby zalśniły nawet w tak ciemnej gęstwinie, a jego twarz przybrała na mgnienie oka wręcz zwierzęco dziki grymas, jakby już teraz pożarł ją wzrokiem. Schodząc z konia, odwrócił się do niej specjalnie plecami, ażeby w razie czego mogła pochwalić się długością owego miecza dobyć kuszy, czy co tam miała na podorędziu i dał jej sekundę na atak z zaskoczenia, poklepał Malikę po pysku, a potem odwrócił się ku niej i podszedł jeszcze kilka kroków łamiąc głośno gałązki pod ciężarem swego ciała. - Gdybym chciał walki, już byś leżała – zaczął tytułem wstępu od wcale nie przesadzonej jego zdaniem opinii. - To nie ja zacząłem, ale skoro już proponujesz, a damom nie zwykłem odmawiać – kontynuował nie wychodząc z tego sarkastycznego tonu. ... to myślę, że warto wprowadzić element nagrody, skoro bowiem nazywasz się babą z jajami, będę traktował cię z wymaganym przez ciebie szacunkiem godnym męża. Zaraz – czy on właśnie obraził ją za bycie kobietą i dał do zrozumienia, że nie ma z nim szans? Jawnie kpił z jej pomysłu, ale by wbić szpilkę jeszcze głębiej zaproponował, że w walce nie da jej żadnych forów. Sama chciała mierzyć się długością oręża, biedna dziewczyna. - Myślę, że nasze spotkanie może zakończyć się na dwa sposoby. Podszedł do niej bardzo blisko, niewzruszony ewentualnym dobyciem broni, groźbami i wszelką inną mającą go zastraszyć techniką. Stał nie dalej jak metr od niej, a biorać pod uwagę jego wielki wzrost, i tak metr jawił się odległością nie mniejszą od dłoni. - Możemy zachować trochę energii na później, zjemy coś i poznamy się bliżej, masz ładną buźkę i swoje potrzeby – a to cwaniak, właśnie zaproponował jej swoje towarzystwo – kto wie, może pomogę ci też w tym lub owym w ramach rekompensaty… Złota nie proponował, choć żeńska tłuszcza łakoma była na materialne dobra nie słabiej od harpii, żadna nie chciała być porównywana do kurtyzany – co Bariusa nieco dziwiło, gdyż do kurew i ich pracy potrafił odnosić się z szacunkiem. Reszta gardziła nimi i wytykała palcami, ale on dobrze wiedział, że każda dziewka niezależnie od pochodzenia ma swoją cenę, jedynym pytaniem było – jak wielką. Prostytutki miały odwagę zedrzeć z siebie ten całun kłamstwa i obłudy pokazujac naturę taką jaka była – szczerą do samej nagości.

- Albo jeśli wolisz – wyciągniesz miecz, ja wybadam co z ciebie za materiał szermierza, może podpowiem to czy tamto, ale skończymy na tym, że wyjawisz, lub wykrzyczysz mi swoje imię, zeżrę ze smakiem twego rysia, a jeśli zaprezentujesz godny pożałowania poziom fechtunku, wezmę sobie twój pancerz jako wynagrodzenie strat moralnych i wstydu pojedynkowania się z miernotą. Trzeba było przyznać, co jak co, ale Barius potrafił przedstawić sprawę jasno.

- Nie zrozum mnie źle, widziałem to i owo na tym świecie, jeśli lubisz ciężar męskiej ręki i szorstkie traktowanie, nie trzeba pretekstu, możesz mi powiedzieć i obiecuję nie zawieść twoich oczekiwań… No chyba, że naprawdę nie chcesz pokazać mi tego i owego, wtedy nie będziesz musiała udawać, że jest ci przyjemnie. – No i proszę bardzo, ma swojego "droczącego" się nieznajomego. Mogła dalej grać miłą, bądź zachować się obojętnie, ale to nie zmieni niczego w jej położeniu. Miała perspektywę legnięcia na mchu i paproci z samcem po dobroci, bądź wzięcie siłą. W alternatywie była jeszcze strata zwierzaka i pancerza. Wykupienie się złotem nie wyglądało przy tym wszystkim tak strasznie, ale jak już chciała pochwalić się swoją ognistą naturą… co zrobić. Akcja rodzi reakcję. Zresztą, to było aż tak bezczelne i nie do przyjęcia? Wyglądał aż tak podle i zniechęcająco? Ona była sama, on był sam, wątpił by panienka wolała płeć piękną, a nie wyglądała też na taką co wolała pieszczoty rysia. Towarzysz z Bariusa był kiepski, ale mógł w tej tragikomicznej sytuacji zagwarantować chociaż bezpieczeństwo. Nie był lalkopodobnym dworzaninem z miękkiej gliny, kolorowo ubranym fircykiem nie mogącym zapewnić kobiecie niczego więcej poza dostatnim życiem… Eh, no tak, zapomniał, że chyba właśnie o to dostatnie życie chodziło kobietom. Tak czy inaczej jeśli w promieniu kilku kilometrów od tego miejsca znalazłby się większy samiec alfa od Bariusa wliczając w to nawet niedźwiedzie – mógłby pójść w zakład, że po odnalezieniu takiego egzemplarza połknie cały swój ekwipunek, na deser zostawiająć Malikę. To co interesowało teraz barbarzyńcę to sposób, w jaki nieznajoma wybrnie z tej sytuacji. Jest bowiem tylko było większe bogactwo od krewkiej wojowniczki przy złocie – krewka wojowniczka, przy złocie, ale przede wszystkim mądra. To jaką mądrością się pochwali, zależało już tylko od niej i Barius nie miał na to żadnego wpływu. Proszę bardzo, a to spryciarz, seks, złoto, strawa i test psychologiczny w jednym. Jeśli ktoś wziąłby go przypadkiem za tępego imbecyla i mierzył zawartość jego głowy miarą jego wizerunku, zawiódłby się bardziej srogo niż kiedykolwiek mógł przypuszczać.
Awatar użytkownika
Hoshi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hoshi »

Mężczyzna był pewien swego. Wszystko co wypływało z jego ust było kpiną. On sam mógł się tak nazywać. Wielki Pan Kpina. To bez znaczenia. Miała dość jego sarkazmu. Chciała jak najszybciej pozbyć się tak pewnego siebie... No właśnie, skoro był tak mocny w gębie to logika mówi że jest słaby fizycznie. Jakkolwiek to brzmi. Jednakże.... Niestety nie wyglądał na takiego. Wydaję się że jest silny. Ona nie miała czasu na to by się bić, ale też wątpiła że ją pokona... Na wszystkie jego pytania odpowiadała szeptem, ledwo słysząc dla kogoś z tłumu lub w myślach...
**
,,- To urocze, że dzięki takim ładnym ustom kultura wita nawet w takie opuszczone przez cywilizację i bogów miejsce jak to-mówił''
-Przez takich gburów jednak nie zostało opuszczone to miejsce,a szkoda...-odpowiedziała ''pod nosem'' do siebie.
...
,,- Wydaje mi się jednak, że skaleczył mojego konia za co należy mi się zadośćuczynienie. Jeśli panienka nie ma złota, a ręczy słowem, którego nie śmiałbym teraz podważać, że kiciuś jest zdrowy - nie widzę przeciw wskazań by nie zjeść tak dorodnego okazu, dawno nie jadłem rysia''
-Tknij go a pożałujesz[cenzura]...Ty bezwartościowa istoto....Obyś zdechł i zjadły cie sępy- w tym przypadku myślała o tym, nie wypowiadając się na jego zachowanie. Tylko sztuczny uśmiech mógł zdradzić jej myśli, ale zaledwie był widoczny przez dwie sekundy.
...
,, - Czy mi się wydaje, czy waćpanna właśnie proponuje mi pojedynek? Lubisz na ostro?''
-Na ostro z dodatkiem niebezpieczeństwa i z szczyptą grozy...-także mruknęła pod nosem z niezmienną twarzą.
...
,,- To nie ja zacząłem, ale skoro już proponujesz, a damom nie zwykłem odmawiać''
-zaczyna się...Dżentelmen się[cenzura] znalazł....-pomyślała.
,,- to myślę, że warto wprowadzić element nagrody, skoro bowiem nazywasz się babą z jajami, będę traktował cię z wymaganym przez ciebie szacunkiem godnym męża''
-To chyba miało mnie obrazić, ciekawe czy mam udawać skruszoną? a może mam się rozpłakać?... godnym męża... To mąż ma jaja? Po proszę na wynos takiego...-myślała w pod świadomości.
...
-,,Myślę, że nasze spotkanie może zakończyć się na dwa sposoby.''
-No nareszcie jakieś konkrety-myślała.
,, - Możemy zachować trochę energii na później, zjemy coś i poznamy się bliżej, masz ładną buźkę i swoje potrzeby''
-Dobra, nie jest źle chyba bierze mnie z Panią to towarzystwa.- rozmyślała.
Po chwili dodał:
-,, – kto wie, może pomogę ci też w tym lub owym w ramach rekompensaty''
-Rozumiem że sex za sex? Dobra podaję się jest dziwny...-zrobiła głupią minę myśląc o tym.
Na prawie samym końcu było najlepsze:
- Albo jeśli wolisz – wyciągniesz miecz, ja wybadam co z ciebie za materiał szermierza, może podpowiem to czy tamto, ale skończymy na tym, że wyjawisz, lub wykrzyczysz mi swoje imię, zeżrę ze smakiem twego rysia, a jeśli zaprezentujesz godny pożałowania poziom fechtunku, wezmę sobie twój pancerz jako wynagrodzenie strat moralnych i wstydu pojedynkowania się z miernotą''
-Za kogo on się uważa?! Hahaha, Dobry Boże jeżeli istniejesz, to jeśli to widzisz to czemu nie grzmisz. Znalazł się od siedmiu boleści rycerz w czarnej zbroi.- pomyślała z miną zaskoczoną pewnego siebie gbura.
...
,, Nie zrozum mnie źle, widziałem to i owo na tym świecie, jeśli lubisz ciężar męskiej ręki i szorstkie traktowanie, nie trzeba pretekstu, możesz mi powiedzieć i obiecuję nie zawieść twoich oczekiwań… No chyba, że naprawdę nie chcesz pokazać mi tego i owego, wtedy nie będziesz musiała udawać, że jest ci przyjemnnie''
-Z jakiej budy on się urwał<nawiązanie do łańcucha> Nie, to nie na moje nerwy...-odpowiedziała sama sobie po cichu.

**
Ten niesamowity dialog sprawił że musiała ziewnąć.
-Przepraszam-powiedziała gdy ten skończył swoje wypowiedzi.
Po chwili dodała:
-Jest jeszcze trzecie wyjście,każdy pójdzie w swoją stronę. Nie mam czasu na zabawę. Obrażasz mnie,krytykujesz, mówisz jaki to ty nie jesteś. Miało mnie to przestraszyć? ... Przykro mi ale nie zrobiłeś na mnie wrażenia... Skoro jesteś taki silny, to czemu nie zaatakujesz teraz i nie pokonasz mnie? Nie wiesz kim jestem a ja nie wiem kim ty... Po co więc walka? Każdej propozycji wysłuchujesz? Każdy kto jest silny ją lubi, ale to nie znaczy że chce się bić z każdym...
Mężczyźni...Jeżeli nie chodzi im o walkę lub sex to chodzi o kasę. Sięgnęła pod swoją zbroję. Wyciągnęła sakwę z monetami. Nie była dość ciężka ale wystarczyła na porządne buty. Pieniędzy miała pod dostatkiem. Najemnik ma sporo złota, a jej ostatnio żyło się bardzo dobrze. Rzuciła, więc w jego stronę woreczek z zwartością.
-Masz, o to Ci chodziło? Powinieneś być z siebie dumny....
Ta istota była dość specyficzna, nie za bardzo chciała przebywać w jej towarzystwie. Jednak nie ocenia się książki po okładce. Może w środku nie jest taki zły? Kogo ona okłamywała ....
-Może jednak, źle Cię oceniłam? Jeśli tak, to podaj mi moją sakwę i ładnie przeproś. Wtedy zastanowię się nad kawałkiem drugiego wyjścia z tej sytuacji. To chyba dobry układ.-odpowiedziała patrząc z powagą na jego twarz.
Zapewne ją teraz wyśmieje, weźmie worek i pójdzie swoją ścieżką lub ją zaatakuję. Była pewna jednego nie odda jej monet a już na pewno nie przeprosi. Był na to za dumny. Jednak każdemu trzeba dać szansę.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Jej cięte uwagi, wypowiadane szeptem jakoś go specjalnie nie ruszały, bawiły go z prostego powodu – dała się wciągnąć w tą gierkę. W dodatku nie miała odwagi by powiedzieć na głos co leżało jej na sercu i mogła tłumaczyć sobie jak chciała fakt, że zwyczajnie tchórzyła. Nie dziwił się jej jednak, mało było takich, którzy głośno wypowiadali się na jego temat, jeszcze mniej takich, którzy po tym nadal byli w jednym kawałku. Dlaczego jej nie zaatakował? Bo nie lubił, przechodzić od tak - do momentu złapania króliczka. Chodziło przecież o to, żeby go gonić. Spocony, zmęczony i ze strachem w oczach smakował lepiej. Wysłuchal z uwagą jej trzeciego wariantu otwierajac szerzej oczy, kiedy pod jego stopami zabrzęczał woreczek ze złotem.

Powinien być z siebie dumny? - Jestem nieustannie – odparł prosto kucając po sakiewkę ważąc ją w dłoni. Jednak to co powiedziała po chwili sprawiło, że prawie upuścił ją z powrotem na ściółkę. Ale agentka… Uśmiechnął się. Ty chyba lubisz takie gierki co? – pomyślał spoglądając na błękitnooką. Czyli bawimy się w „najpierw dam ci woreczek złota, a potem ty mi oddasz i będę cała twoja?" Jeśli lubisz... Wojowniczka grająca leśną kurtyzanę – no proszę co za fantazja. Wiele rzeczy Barius widział na własne oczy i o wielu słyszał, ale takie potrzeby nawet jego nieco zaskoczyły. Kto by się spodziewał. Uśmiechnął się więc pokazując swoje zęby puszczając jej oczko, by podczas chwili namysłu popatrzeć sobie raczej na czubki własnych butów. Znów podniósł wzrok na dziewczynę przyglądając się jej lekko z ukosa. Cmoknął na Malikę, a klacz posłusznie podreptała do jego boku. Barius sięgnął po skórzaną torbę z siecią przewieszając ją sobie przez ramię. Trzymał ją w ten sposób, że trzy palce mimo wszystko kurczowo zaciśnięte były na ogniwach „Mastodonta”, dwa pozostałe trzymały dużą sakwę.

Podszedł do dziewczyny i z uśmiechem oddał jej woreczek, licząc, że to jakiś element wyrafinowanej gry. Oh przepraszam, madame – zaintonował prawie śpiewnie kłoniąc się nieomal wpas. Proszę bardzo – teatr pod gołym niebem, kto by się spodziewał. Zerknął raz jeszcze na dziewczynę przyglądająć się gdzie posiada przytroczone uzbrojenie, a gdzie może też trzymać ukryte. Po prędkiej analizie czujnego oka wiedział już to co chciał wiedzieć. Gwizdnął na konia, by ten dotrzymał tempa ich krokom i nie oddalał się za bardzo. Malika, już dawno nauczyła się, że nie warto uciekać od Bariusa, ponieważ ten łatwo ją dogoni i skarci, dlatego też nie musiał trzymać nerwowo jej uzdy.

-Masz gdzieś nieopodal swoje obozowisko?

Zapytał błękitnooką bowiem nie dostrzegł przy niej ciężkiego, podróżnego ekwipunku. Nie chciał wnioskować z tego wiele więcej. Ufał, że nie ma nieopodal większej kompanii, to bowiem oznaczałoby kłopoty. Po pierwsze, grzbiet konia też ma ograniczoną długość, więcej jak dwie osoby będzie ciężko przewieźć. Po drugie, nawet jeśli – będą się wiercić a podróż do skupu niewolników będzie istną udręką. Co gorsza – trzeba będzie ich jakoś nakarmić – to już kwestia trzecia. Problemy się mnożyły, najwyżej zakułby ich w łańcuchy i kazał maszerować za sobą tak długo, dopóki nie zaczną padać, by nie tracić czasu i pożywienia. Przy okazji zaoszczędziłby handlarzom trudu sortowania – od razu dostaliby sprawdzony w trudach towar, a co za tym idzie, mógłby wytargować za nich wyższą cenę. Czy gdzieś w tych rozważaniach pojawiła się nutka niepewności czy strachu przed zasadzką? O ile nie mierzył się z całą grupą zaprawionych w boju zakapiorów był spokojny. Znał swoje umiejętności i wiedział czego może oczekiwać po swoim ciele. Nie był pieprzonym żołnierzem, najemnikiem, czy cichym zabójcą. Był chędożonym gladiatorem i to na tyle dobrym by przeżyć na tyle długo by móc wykupić sobie wolność. Ilu jeszcze zawodowych wojowników na śmierć i życie, trenowanych do jednego celu od wstania słońca, do jego zachodu mogło pochwalić się podobnym doświadczeniem? To właśnie sprawiało, że Barius nie przejmował się walką, a odkąd płynęła w nim hienołacza krew – przestał martwić się nawet jeszcze bardziej.

- Można wiedzieć, co w ogóle robisz sama w takiej dziczy? Bez sprzętu, wierzchowca… i tak dalej. Dokąd w ogóle zmierzasz? – wypytywał ot z czystej ciekawości.

- Nie jesteś chyba magiem, albo smokiem? – dopytał na sam koniec.

Sprawą oddanego złota się nie przejmował - na razie nie miał ku temu powodu, a już teraz wiedział przynajmniej, że dziewczyna złoto posiada - a to najważniejsze.
Awatar użytkownika
Hoshi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hoshi »

Zaskoczona była jego reakcją. Gdy oddał jej woreczek otworzyła szerzej oczy. Widać było jej zaskoczenie. Chyba nie taki diabeł straszny jak go malują. Oczywiście dodał te swoje głupie i dziecinne udawane maniery, które mógł sobie darować. Kiedy on dotrzymał jej kroku, wtedy pomyślała przez kilka sekund o tym co go skłoniło do oddania rzeczy.
-''sex? pewnie liczył na coś, więcej''-myślała.
Po chwili wróciła do rzeczywistości.
-Obóz? Mój dom jest daleko stąd.
Nie miała nikogo, może kilku sprzymierzeńców z misji. Pomyślała wtedy że nie ma nikogo komu mogła by zaufać. Wtedy też z dystansem podeszła do nieznajomego. W końcu po co pytał się o obóz. Planował ją zabić czy jak? Jak typowy zabójca. Sprawdź gdzie mieszka, poznaj i zabij. Zaczynało być to coraz bardziej chore. Nieznajomy mógł mieć różne zamiary,chodź po jego zachowaniu przestała nawet myśleć że jest jakimś zabójcą. Chociaż.... Ile świrów na tym świecie. Zaczęło ją ciekawić nawet jak ten miał na imię...
Po chwili usłyszała od niego pytanie.
-O mój sprzęt nie musisz się martwić. Co do wierzchowca, kto powiedział że go nie mam. Przecież go widziałeś, to ten który zaatakował Ci konia.... Nie pozorny kot.-odpowiedziała.
Nie miała ochoty mu wspominać o pracy. Po co mu wiedzieć o tym. Chciała jakoś ominąć ten temat, więc jak zwykle skłamała. Przecież było to więcej niż pewne że za nie długo rozstaną się i nie będą o sobie pamiętać.
-Jestem podróżnikiem. Dość nie typowym. Szukam... przygód. Za swój cel wędrówki wybrałam prostą drogę i tak oto tu jestem-dodała po chwili.
To było mało prawdo podobne że uwierzy, jednak niczym nie ryzykowała. Po chwili pomyślała że już tak jakby znalazła ''przygodę'' jeżeli będzie z nim spacerować.
-Czy to ważne kim jestem? Na pewno nie smokiem jak ma ci to w czymś pomóc.-odpowiedziała na jego następne pytanie.
Nie zdradzaj za dużo, będzie miał na Ciebie haczyk....
- Co z tobą wędrowcze? Co tutaj robisz zwierzaku? a przede wszystkim jak się nazywacie? Ty i twój wierzchowiec- zapytała.
Dalej idąc ścieżką prowadzącą donikąd -chwilowo.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Ujeżdżasz kota… to ty to powiedziałaś, nie ja – zaznaczył wyraźnie i co tu wiele mówić – uśmiał się szczerze. Nie obchodziło go, czy ryś fajtłapa zmienia się w bojowego kota, ale wcale by go to nie zdziwiło.

- I co nie nudzi ci się takie wędrowanie… samej z kotem, o przepraszam, z wiernym wierzchowcem Ryszardem? – zażartował spoglądając na nią cały czas równając z nią krok, uroczy spacer.

- Oczywiście, że ma znaczenie. Od tego kim jesteś zależy to ile trzeba cię cenić. Masz ładną buźkę, całkiem ciekawy kolor włosów – wyliczał, a potem chwycił łapskiem jej pośladka, przez pancerz czy też nie – nie miało to większego znaczenia, bo i co, odwróci się i da mu w pysk? Pomoże jej to w czymś? Jakby jeszcze nie zauważyła pewnej kwestii – już od jakiegoś czasu umknęło jej chyba, że jest na łasce pyskatego draba i zrobi z nią to co będzie chciał, chyba, że dziewczę zna jakieś magiczne sztuczki, które uchronią ją przed finałem tej posępnej baśni.

-Tyłek musisz mieć zdrowy i jędrny by dźwigać to żelastwo i się nie połamać. Jesteś silna, pyskata, ale z drugiej strony całkiem uległa i nie sprawiasz problemów. Idealny materiał dla kogoś, kto zechciałby mieć taki okaz w swojej kolekcji. – skomentował nie siląc się na dłuższe wyjaśnienia.

- Pomoże, smoki zostawiam w spokoju - nie ta kategoria wagowa, magów nie lubię, ale nie gardzę – odrzekł zupełnie szczerze nawet nie kryjąc się z zamiarami. Ta otwartość mogła być przekleństwem, albo błogosławieństwem w zależności od tego, co dana persona wolała usłyszeć. Jeśli wolała wiedzieć na czym stoi i przygotować się mentalnie na swój los – Barius był jak znalazł, nic bowiem chyba nie przysparzało tyle siwych włosów co niepewność.

- Masz ciekawe… podejście do zwierząt – odparł wyraźnie robiąc aluzje co do ujeżdżania kotów - Ale nie takie cuda widywałem, a może to i nawet dobrze – zastanowił się na głos i cholera go wiedziała, co też chodziło mu po głowie. - To tylko koń i robi to co należy do konia, po co ci jego imię? – był wyraźnie zaskoczony. Czy jego interesowało jak zwie swojego pupila, a być może swój przyszły obiad? Smakować od tego lepiej nie będzie.

- Ja jestem „Ten, który chodzi po lasach … i szuka gdzie wetknąć ku…" - rozweselił się na myśl o tym prymitywnym żarcie, który mógł rozbawić jedynie zdegenerowane moczymordy i element marginesu społecznego, a i u tych chodziło o wyjątkowo tępych i nie wiele rozumujących kryminalistów. Nie dokończył, a po prawdzie nawet to co powiedział mijało się z prawdą, bowiem nie był bawidamkiem i kasanową uzależnionym tak od objęć niewiast, jak i przyjemnego ciepła skrywanego między nogami, a zabijaką, który dla korzyści majątkowych był w stanie zrobić nieomal wszystko.

- Dajmy spokój z tymi ceremoniałami, co ty taka niedostępna? Wolisz Ryszarda? – zapytał i chwycił ją za ramię korzystajac z swojej wielkiej siły, nieomal wykręcając ją w miejscu twarzą do siebie jak śrubę.

- Nie jestem księciem z bajki, ale Ty też nie wyglądasz na elfią księżniczkę, więc może dopóki nie rozdzieli nas los i interesy przestaniemy z tym chłodem? – zaproponował spoglądając w jej oczy. - Aż takie masz o sobie mniemanie? Jestem od ciebie gorszy, bo zamiast bukietu kwiatów i kosza pełnego malin mówię wprost co mi leży na sercu? W jednej chwili poczuł nawet, że chyba nie ma ochoty na amory, bo jeśli miał dla jednej mokrej dziupli nieomal silić się na jakieś pertraktacje i rozmowy połączone z negocjacjami i przekonywaniem, to chyba prościej było faktycznie odwiedzić jakiś miastowy zamtuz, gdzie nawet brzydkie, ale i chętne panny potrafiły sprawić, że poczuł się kimś cenionym, nawet jeśli przed oczami widziały tylko złote krążki.

- Założę się, że nie widziałaś faceta od miesięcy, a żaden nie spełnia twoich wygórowanych oczekiwań… albo po prostu boisz się, że zostaniesz sama z bachorem. Albo nigdy nikogo nie miałaś, co oznacza, że albo masz gdzieś kiedy ktoś cię zgwałci, albo masz jaja większe ode mnie wychodząc sama w świat. – trudno powiedzieć czy właśnie ją poniżał czy komplementował.

- Zresztą co mnie to obchodzi. Podsumowując jesteś daleko od domu, sama i nie jesteś smokiem. Cmoknął ale raczej tak jakby coś utkwiło mu między zębami, po ruchach kanciastej szczęki widać było, że chyba stara się wychwycić gębowego intruza językiem. Po chwili mu się to udało, splunął siarczyście z prędkością wystrzelonej strzały gdzieś w pobliski krzaczek.

-Dajesz złoto, siebie, kota, czy mam wziąć sobie sam co uważam za słuszne? – zakończył wywód, bo gadanie o pogodzie było ponad jego mniemanie romantyczności. Ta dla niego zginęła wieki temu i nie miał ochoty nawet o tym sobie przypominać.
Awatar użytkownika
Hoshi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hoshi »

Nie miała możliwości odpowiedzenia na dialog który prowadził jakby sam sobą. Chciała coś powiedzieć, raz może dwa, ale ten jej nie dawał. Gdy klepnął ją za tyłek wywróciła oczami, pomyślała że jak skończy swój fascynujący wywód powie mu to i owo.... Po chwili chwycił ją za ramię i odwrócił. Popatrzyła się na niego jak na kompletnego idiotę, który nie wie co od niej chcę. Postanowiła teraz ona zdominować i zanudzić go swoją wypowiedzią. Jednak ten nie dał jej nawet otworzyć na chwilę ust. Na początku gdy tak patrzyli na siebie nie rozumiała go.
**
,,- Nie jestem księciem z bajki, ale Ty też nie wyglądasz na elfią księżniczkę, więc może dopóki nie rozdzieli nas los i interesy przestaniemy z tym chłodem?- zapytał.
-dopóki nie rozdzielił nas los-powtórzyła w myślach,dalej z głupią miną.
'',,Aż takie masz o sobie mniemanie? Jestem od ciebie gorszy, bo zamiast bukietu kwiatów i kosza pełnego malin mówię wprost co mi leży na sercu?-zapytał po chwili
- Nie, nie jesteś-mruknęła pod nosem.
Po chwili usłyszała kolejne dwie wypowiedzi w jej stronę, powtórzyła je sobie dokładnie w myślach. Może przez to że ją chyba zabolały gdzieś głęboko w lodowatym sercu.
- ,,Założę się, że nie widziałaś faceta od miesięcy, a żaden nie spełnia twoich wygórowanych oczekiwań… albo po prostu boisz się, że zostaniesz sama z bachorem. Albo nigdy nikogo nie miałaś, co oznacza, że albo masz gdzieś kiedy ktoś cię zgwałci, albo masz jaja większe ode mnie wychodząc sama w świat.''
,,-Dajesz złoto, siebie, kota, czy mam wziąć sobie sam co uważam za słuszne?''
**
-Nie mam jaj, jestem kobietą.-powiedziała z poważną miną.
Po chwili uzbierała sobie jego wypowiedź. Wzdychnęła.
-Jesteś szczery aż to bólu,takie osoby powinny być najbardziej cenione. Jednak ludzie są bardzo wrażliwi na szczerość. Wyrażanie swojej opinii dla nich nie zawsze jest dobre. Nie wyzbywaj się tej cechy, mów co masz na myśli kiedy chcesz.
Chciała mu się odwdzięczyć szczerością:
-Jesteś gburem, oschłym zimnym kimś kto nie ma taktu...-rzekła przeszywając go wzrokiem.
Po chwili dodała wiedząc że nie po to czekała na swoją wypowiedź by tylko to rzec.
- Nie rusza Cię opinia kogoś takiego jak ja. Ty sam najlepiej wiesz kim jesteś.... Aby odpowiedzieć na nurtujące Cię pytanie, nikt mnie nie wykorzystał. To ja wykorzystuję tych słabych...-odpowiedziała mu.
Przypomniała sobie jednak o ostatnim pytaniu.
-Możesz walczyć o co ze chcesz, ale nic nie jest za darmo. Za złoto musisz zapłacić krwią. Za mojego przyjaciela życiem, a co do mnie... Nawet się nie staraj.... Po za tym chyba obraziłeś mojego zmarłego narzeczonego, nie był ideałem a jednak mnie zadowalał ...-powiedziała po raz ostatni oschłym głosem.
Potem go pocałowała, gryząc mu dolną wargę na koniec. Można to nazwać było ''ostrym pocałunkiem'' na pożegnanie. Wtedy dumnie się odwróciła i zawołała Aspra gwizdnięciem. Stawiając krok do przodu, znów chciała opuścić interesującą osobę. Chociaż w głębi, chciała się z nim jeszcze podroczyć.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Chcącą mierzyć długości miecza… - to twoje słowa – przypomniał jej po raz wtóry, bo podtekst był aż nadto zauważalny. To co powiedziała później aż nim wstrząsnęła. Cóż to były za praktyki? Gdzie ona się tego dowiedziała i jaki szarlatan powiedział jej by tak robić. Zastanawiał się też, czy ona tak z serca, czy ktoś jej za to płacił, a może to ona płaciła komuś, by posiąść te „tajniki” manipulacji psychiką. Dziewczę drogie, w łeb ty się puknij, co to za dyrdymały!? – krzyczały jego myśli, ale oniemiałe usta nie mogły wydusić z siebie ani jednego słowa. Kiedy jednak dowiedział się już, jak to ona wykorzystuje słabych poczuł coś w boku. Chyba kolka. Nie było siły i gdyby nawet zależało od tego jego życie – zginąłby, bo zaśmiał się iście hienim chichotem nie mogąc się pozbierać. Dopiero kiedy wspomniała o narzeczonym, jego twarz spoważniała i wyprostował się wbijając w nią swoje spojrzenie. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Ni z tego ni z owego pocałowała go i to mocno, aż poczuł gorąc w dolnej wardze. Nie zdążył nawet odwzajemnić pocałunku, kiedy ta zostawiając go oniemiałego odchodziła w dal. Tym go naprawdę zaskoczyła, sięgnął dużą dłonią do ust pocierając nieco opuchniętą wargę rozsmarowując ją pośpiesznie długimi palcami. Przez jeszcze chwilę stał tak jak słup soli spoglądając na jej sylwetkę i dochodząc do jednej tylko konkluzji – spłaciła swój wątpliwy „dług” po wyimaginowanych krzywdach popełnionych przez jej sierściucha.

- Hmm – westchnął na głos zastanawiając się co to wszystko miało znaczyć, i poczuł dziwne ukłucie w okolicach serca. Nie żadną miłość czy zauroczenie, gdyby ktoś był ciekaw. Smutek, zwykły smutek jaki powodują powracające wspomnienia. Kto wie czy patrzac na Bariusa nie było wiele prawdy w stwierdzeniu, że osoba robiąca z siebie potwora pozbywa się bólu bycia człowiekiem? Zagryzł zęby i spojrzał raz jeszcze na dziewczyną, to na Malikę by ruszyć za panną w pancerzu.

- Ten las może być niebezpieczny, będę cię eskortował do jego skraju... i tak nie mam nic lepszego do roboty– tyle powiedział dość głośno i więcej tematów nie poruszał, zamknął się grzecznie i skupił na wypatrywaniu ewentualnych zagrożeń. Nie był skruszony i nie przeszedł żadnego duchowego katharsis, nie oczekiwał żadnej dodatkowej zapłaty, a wydawało się, że wojowniczka też podąża w podobnym co on kierunku więc pomyślał, że chociaż tyle może zrobić i dla niej i dla siebie. Dać jej spokój, a i samemu pocieszyć się chociaż przez jakiś czas towarzystwem innym niż tylko swej Maliki, drepczącej obok draba klekocząc cicho uwieszonym do niej ekwipunkiem.
Awatar użytkownika
Hoshi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hoshi »

Gdy doszli do skraju lasu opuściła dziwnego nieznajomego. Pocałowała go jeszcze raz tak samo mocno.
-Myślę że na tym kończy się nasze spotkanie, może kiedyś jeszcze się spotkamy... Jednak następnym razem nie będę taka miła, uważaj na siebie-uśmiechnęła się dość szczerze.
Potem zawołała Aspra. Wzięła głęboki oddech spojrzała na niego jeszcze raz i odeszła... Nie miała tu czego szukać...


Ciąg dalszy: Hoshi
Ostatnio edytowane przez Hoshi 10 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Droga mijała spokojnie, co nawet go ucieszyło, wędrowali jeszcze jakiś czas a chwila gdy las dobiegł końca nadeszła dla niego dość niespodziewanie. Nie mniej jak drugi pocałunek, którego o dziwo wcale nie wymuszał. Tym razem jednak przycisnął ją mocniej do siebie silnym ruchem ramienia, wręcz agresywnym i odpowiedział tym samym, wysuwając dodatkowo swój potrójnie zakolczykowany jęzor... a gdy sprawy wydawały się przybierać różowych kolorów odsunął się bezczelnie, zupełnie jakby zrobił to jej na złość, uśmiechajac się ze swoją szelmowską manierą. Zapamiętał jej charakterystyczny zapach i smak ust uśmiechając się sam do siebie i tylko on wiedział co też się za tym kryło. Tym razem postanowił odpuścić, ale nie byłby sobą, gdyby czegoś jej nie odpowiedział.

- Ja również nie zamierzam cię oszczędzać. Szczęścia na trasie, złota w kieszeni – pozdrowił ją mocno pragmatycznym pożegnaniem, wsiadł na Malikę i ruszył gdzieś hen przed siebie gnając jak wicher. Coś podpowiadało mu, że jeszcze kiedyś się spotkają.

Ciąg dalszy: Barius
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość