Re: [Posiadłość Anadora Firewinga] Pożar
: Sob Lis 06, 2010 12:23 pm
Jego pieszczoty znów zaczęły ja odurzać, ale starała się nie dać im ponieść. Mimo, że zsunął z niej sukienkę, przytrzymywała ją przy sobie zasłaniając swoja nagość skromnie, gdy wychodził.
- Do zobaczenia... - odpowiedziała tylko dość cicho.
Zachodziła w głowę co miał na myśli mówiąc o "wygodnym" i "nie rzucającym się w oczy" stroju. Nie miała właściwie wygodniejszej sukni w swojej garderobie. Zatem musiało chodzić o strój męski, lub roboczy. Tylko, że takiego nie posiadała. Po dłuższym wahaniu przebrała się w strój do jazdy konnej. Wysokie buty na niewielkim, kwadratowym obcasie. Lniane spodnie, przylegające do ud, bluzka z długim rękawem i wełniana kurtka, zapinana na klamerki. Włosy związała w warkocz i upięła go w ciasny koczek z tyłu, a potem osadziła na nim myśliwski kapelusz. Nie nakładała makijażu i nie skropiła się perfumami. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i westchnęła.
"Mam nadzieję, że nie będę się rzucała w oczy"
Zeszła na dół i obudziła najpierw całą służbę. Gdy ci zaczęli się krzątać, złożyła wizytę bratu. Poleciła mu nie budzić ojca do popołudnia, tłumacząc to koniecznością wypoczynku po wczorajszym ciężkim dniu. Tak naprawdę w całym domu tylko Lord Firewing mógłby być na tyle podejrzliwy, by wnikać w przyczynę, dla której służba zaczęła pracę dopiero w południe.
Przekazała Conraddowi, że jedzie do miasta porozmawiać na dworze w sprawie pomocy dla sadu i winnicy. Wyprowadziła ze stajni swojego bułanego dwulatka, którego kazała wcześniej osiodłać. Dawno nie siedziała w siodle, więc poczuła się z początku trochę niepewnie, ale po chwili już popędziła konia nawet do galopu.
- Do zobaczenia... - odpowiedziała tylko dość cicho.
Zachodziła w głowę co miał na myśli mówiąc o "wygodnym" i "nie rzucającym się w oczy" stroju. Nie miała właściwie wygodniejszej sukni w swojej garderobie. Zatem musiało chodzić o strój męski, lub roboczy. Tylko, że takiego nie posiadała. Po dłuższym wahaniu przebrała się w strój do jazdy konnej. Wysokie buty na niewielkim, kwadratowym obcasie. Lniane spodnie, przylegające do ud, bluzka z długim rękawem i wełniana kurtka, zapinana na klamerki. Włosy związała w warkocz i upięła go w ciasny koczek z tyłu, a potem osadziła na nim myśliwski kapelusz. Nie nakładała makijażu i nie skropiła się perfumami. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i westchnęła.
"Mam nadzieję, że nie będę się rzucała w oczy"
Zeszła na dół i obudziła najpierw całą służbę. Gdy ci zaczęli się krzątać, złożyła wizytę bratu. Poleciła mu nie budzić ojca do popołudnia, tłumacząc to koniecznością wypoczynku po wczorajszym ciężkim dniu. Tak naprawdę w całym domu tylko Lord Firewing mógłby być na tyle podejrzliwy, by wnikać w przyczynę, dla której służba zaczęła pracę dopiero w południe.
Przekazała Conraddowi, że jedzie do miasta porozmawiać na dworze w sprawie pomocy dla sadu i winnicy. Wyprowadziła ze stajni swojego bułanego dwulatka, którego kazała wcześniej osiodłać. Dawno nie siedziała w siodle, więc poczuła się z początku trochę niepewnie, ale po chwili już popędziła konia nawet do galopu.