Re: Kompanio, w stronę skarbu: Konsekwencje ignorancji
: Śro Wrz 20, 2017 6:34 pm
Korzystając z tego, że elf i krasnolud oddalili się na chwilę, postanowił powęszyć po obozowisku na własną rękę. Widok nie napawał optymizmem, a wręcz odwrotnie - u mniej wytrzymałych wzbudziłby odruchy wymiotne na widok i zapach zapyziałych namiotów. Wszystko wyglądało na naprędce rozłożone, jednak sterty odpadów i mniej trudnych do zidentyfikowania wydzielin kuły w oczy. Kręcąc nosem przechodził od płachty do płachty, kierując się jedynie swoim węchem. Wreszcie natrafił na miejsce nie wzbudzające swoim wyglądem odruchu ucieczki. Szybko przebierając w znalezionych workach i koszach poskutkowało tym, że dobrał się do obecnych tu zapasów- suszone mięso, owoce, krążki sera i kilka bochenków pieczywa. Nie myśląc dużo, pozbierał wszystko do swojego plecaka, przedtem wyrzucając z niego wszystko, co było mu zbędne- łącznie z połową namiotu, jako że drugiej już chyba nigdy nie odzyska.
Kończąc pakowanie, cicho podszedł do wejścia i wyjrzał na zewnątrz. Krasnolud i elf zdawali się być całkowicie pochłonięcie nad czymś co ten z metra cięty trzymał. Zmrużył oczy, nie udało mu się jednak dojrzeć co to było. Rozejrzał się wokoło, po czym zapakował plecak na plecy i cicho niczym mysz wymknął się pod tyłem namiotu, zagłębiając w las. Tamci najwyraźniej byli na tropie czegoś poważnego, a Laven jakoś nie czuł się w nastroju na taką wyprawę. Stąpając cicho lecz pośpiesznie, stopniowo oddalał się od miejsca obozowiska.
Kończąc pakowanie, cicho podszedł do wejścia i wyjrzał na zewnątrz. Krasnolud i elf zdawali się być całkowicie pochłonięcie nad czymś co ten z metra cięty trzymał. Zmrużył oczy, nie udało mu się jednak dojrzeć co to było. Rozejrzał się wokoło, po czym zapakował plecak na plecy i cicho niczym mysz wymknął się pod tyłem namiotu, zagłębiając w las. Tamci najwyraźniej byli na tropie czegoś poważnego, a Laven jakoś nie czuł się w nastroju na taką wyprawę. Stąpając cicho lecz pośpiesznie, stopniowo oddalał się od miejsca obozowiska.