Strona 2 z 2

Re: Kompanio, w stronę skarbu: Konsekwencje ignorancji

: Śro Wrz 20, 2017 6:34 pm
autor: Laven
        Korzystając z tego, że elf i krasnolud oddalili się na chwilę, postanowił powęszyć po obozowisku na własną rękę. Widok nie napawał optymizmem, a wręcz odwrotnie - u mniej wytrzymałych wzbudziłby odruchy wymiotne na widok i zapach zapyziałych namiotów. Wszystko wyglądało na naprędce rozłożone, jednak sterty odpadów i mniej trudnych do zidentyfikowania wydzielin kuły w oczy. Kręcąc nosem przechodził od płachty do płachty, kierując się jedynie swoim węchem. Wreszcie natrafił na miejsce nie wzbudzające swoim wyglądem odruchu ucieczki. Szybko przebierając w znalezionych workach i koszach poskutkowało tym, że dobrał się do obecnych tu zapasów- suszone mięso, owoce, krążki sera i kilka bochenków pieczywa. Nie myśląc dużo, pozbierał wszystko do swojego plecaka, przedtem wyrzucając z niego wszystko, co było mu zbędne- łącznie z połową namiotu, jako że drugiej już chyba nigdy nie odzyska.
        Kończąc pakowanie, cicho podszedł do wejścia i wyjrzał na zewnątrz. Krasnolud i elf zdawali się być całkowicie pochłonięcie nad czymś co ten z metra cięty trzymał. Zmrużył oczy, nie udało mu się jednak dojrzeć co to było. Rozejrzał się wokoło, po czym zapakował plecak na plecy i cicho niczym mysz wymknął się pod tyłem namiotu, zagłębiając w las. Tamci najwyraźniej byli na tropie czegoś poważnego, a Laven jakoś nie czuł się w nastroju na taką wyprawę. Stąpając cicho lecz pośpiesznie, stopniowo oddalał się od miejsca obozowiska.

Re: Kompanio, w stronę skarbu: Konsekwencje ignorancji

: Pią Wrz 22, 2017 2:51 pm
autor: Yorgen
- Ano sam bym tego lepiej nie ujął - sapnął rudobrody. - Mówiłeś coś o tej lisołaczce i jej przydupasie...mogli z nimi współpracować? I najważniejsze w tej chwili, co robimy z...gdzie ten łapserdak się podział?!
Yorgen rozglądał się na boki, szukając wzrokiem Lavena, ale ten jakby wsiąkł.
- Śliczniutki! - zero odpowiedzi. - Szanowny panie Laven! Zwiał. I dobrze, nie potrzeba nam więcej takich...
Poprawił topór na plechach, podciągnął wyżej pas i splunął na ziemię.
- No, to co z tym fantem robimy? Osobiście proponuję szybciutki dostać się do Gór Druidów, albo tamta dwójka, albo jeszcze kto inny, zgarnie nam skarb sprzed nosa, ale...ty tu dowodzisz.

Re: Kompanio, w stronę skarbu: Konsekwencje ignorancji

: Nie Wrz 24, 2017 5:18 pm
autor: Verden
        - Nie. - Odparł elf Yorgenowi. - Wątpię, żeby z nimi współpracowali. Nie mają na tyle pomyślunku, żeby na coś takiego wpaść. Prawdę mówiąc, gdybym wiedział, to puściłbym tych bandytów przodem, żeby oczyścili przedpole. A teraz... No cóż, trochę zmarnowaliśmy okazję.
        Verden dopowiedziałby pewnie jeszcze coś, ale gdy tylko krasnolud zdał sobie sprawę, że Lavena gdzieś wcięło, elf natychmiast przestał mówić, zerwał się, zdejmując łuk z pleców i zaczął się nerwowo rozglądać. Lecz mimo swojego elfickiego wzroku nic nie dojrzał, chłopak zmył się i poleciał siną w dal. Bez śladu, bez żadnego szelestu.
        - Szlag. - Syknął elf. - Myślisz, że wiedział? Zresztą, cholera, nieważne. Załatwimy go najwyżej po drodze. Ruszamy. - I zaiste ruszyli, jak wcześniej, w kierunku Gór Druidów, zostawiając za sobą zniszczone obozowisko. Verden wyciągnął stamtąd jedynie karteczkę z położeniem skarbu, którą podczas marszu spalił w palcach, aby nie dopuścić przypadkowo kolejnej, niepożądanej osoby do morderczego wyścigu. Szybko, z determinacją stawiał kroki, idąc po, przynajmniej dla niego, pewną wygraną.

Ciąg dalszy: Verden i Yorgen