Opuszczone Królestwo[Stare Zamczysko] Schronienie...

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

[Stare Zamczysko] Schronienie...

Post autor: Niara »

Trzy wierzchowce nieugięcie brnęły przez równinę. Błoto tryskające spod ich kopyt wciąż na nowo plamiło płaszcze trojga jeźdźców. Siekący deszcz ograniczył pole widzenia do minimum. Wiatr zacinający w oczy z każdą chwilą był silniejszy, mroźniejszy... Nie ubłaganie chłostał bezbronne twarze całej trójki. Ciężkie od deszczu i błota ubrania oblepiły ich ciała. Brnęli na przód, w pobliżu nie było nawet skrawka lasu, wioski czy jaskini, niczego, gdzie mogliby się schronić. Przed nimi rozciągał się ocean przesiąkniętych deszczem traw. Lodowate krople uderzały, z co raz to większą siłą w ramiona trójki podróżników.

Wiatr i deszcz siekły prosto w twarz anielicy. Nie wiedziała, czy to łzy spływają jej po policzkach czy to tylko krople, nieubłaganego deszczu. Ręce, od nieustannego trzymania lejc zdrętwiały jej tak, że ledwo je czuła. Luna była wykończona, żeby utrzymać ją w ryzach kobieta zmuszona była z całych sił ściągać wodze, nie mogła pozwolić sobie na odpoczynek, skórzany rzemień, co raz bardziej ranił jej delikatne dłonie. Już dawno zorientowała się, że krew przesiąkła przez skórzany pasek. Deszcz nie przestawał padać, wielkie krople zmieniły się teraz w siekące mroźne promienie. Pochmurne niebo zaczęło przybierać, co raz ciemniejsze odcienie szarości, zwiastując nadejście nocy. Nie pamiętała od ilu godzin już jechali. Nie pamiętała nawet, kiedy zaczęło padać. Luna znów szarpnęła, dziewczyna ściągnęła wodze, po raz kolejny boleśnie raniąc dłonie. Po jej lewej stronie kątem oka widziała dwóch pozostałych jeźdźców. Dwa ciemne płaszcze migały w podskokach chlustając wsiąkniętym deszczem. Miała ochotę odwrócić się w ich stronę, odnaleźć wzrokiem Meridiona. Ale teraz liczyło się panowanie nad koniem, jego mogła ujarzmić, w przeciwieństwie do okrutnej pogody.

Zmęczenie, co raz bardziej dawało się we znaki. Cierpły plecy i kolana, nieustanny koński galop wymagał siły, jakiej zaczynało już brakować. Siły opadały z każdą minutą, aż w pewnym momencie zmęczenie osiągnęło poziom zenitalny… Taki, w którym przestaje czuć się cokolwiek, mija ból i strach, liczy się tylko przetrwanie. Nie miała wyboru, spięła konia i pognała dalej, zupełnie nie myśląc o tym, co będzie. Chmury w oddali przybrały granatowy odcień. Galopowali wprost na nie. Mgła padającego deszczu zdawał się przerzedzać. Ciemna chmura rozszerzyła się na boki, niczym smok rozpościerający skrzydła. Co raz bliżej i bliżej ciemnej, rozszerzającej się plamy… przybierającej, co raz ciemniejsze barwy. Świat zmniejszył się, a jego granicę wyznaczały teraz brzegi ciemnoszarej plamy.

Oczy Niary zaczęły dostrzegać coś więcej niźli tylko cień na niebie, to było coś więcej. Plama rozszerzyła się w górę dając wrażanie unoszącej się nad murami wieży, zalanej strugami deszczu. Nie to nie wieża, to coś większego. Byli blisko, plama przekształciła się w kamienie, kamienie w mury, a wąska wieża w ruiny starego zamczyska. Deszcz jakby zelżał, a może to tylko anielica odniosła takie wrażanie, bo przecież wiatr wiał tak samo mocno. Przestali galopować, półżywe konie parskały i wyrywały się chcąc odpocząć. Przejechali wzdłuż muru, aż dotarli do kamiennej zamkowej bramy. Kobieta pierwsza wjechała na mokry, zniszczony dziedziniec. O dziwo był on mniej zniszczony niż można by się spodziewać. Porozrzucane deski, kamienie wyrwane z murów, zdewastowana stara studnia… Zamek w głębi dziedzińca okazał się prawie nienaruszony, nawet witraż w wieży wydawał się być cały. Dziedziniec otaczała szeroka otwarta kolumnada. Niara wjechała pod dach przecisnąwszy się przez dwie stojące blisko siebie kolumny.
Królowa Niara
Królowe na trony!

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."


“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

Meridion zwinnie zeskoczył na ziemię z grzbietu swojego wierzchowca i wylądował na zgiętych nogach. Wędrowiec rozejrzał się dokładnie po okolicy, nasłuchując jednocześnie, a bębnienie deszczu o stary dach i półmrok nie ułatwiały tego zadania. W dodatku nie mógł polegać na swoich podstawowych zmysłach tak bardzo, jak przeciętni śmiertelnicy. W świecie magii również panował spokój i cisza. Jedynie trzy aury błyszczały łagodnie w jego świadomości i nawet przy jego wyostrzonych zmysłach można byłoby je przeoczyć. Jak narazie zaklęcia maskujące które na siebie nałożyli tuż po wyruszeniu sprawowały się dobrze. "Oby tak pozostało do końca tej wyprawy" - pomyślał Demon.

Zadowolony z oceny sytuacji Meridion podniósł się wreszcie i dopiero teraz zwrócił uwagę na dwójkę swoich towarzyszy. Podróżowanie z nimi początkowo było dla niego uciążliwe, jako, iż przez ostatnie wieki wędrował raczej sam, jednakże z czasem stworzyli wspólnie dobrze działający zespół. Wędrowiec spojrzał z troską na zmęczoną Niarę, która rozmawiała właśnie z Luną i próbowała ulżyć jej zmęczeniu, choć sama ledwo trzymała się na nogach. "Niezwykła kobieta" - zawyrokował z westchnięciem Wędrowiec, po czym przeniósł wzrok na Arathaina. Początkowo, podchodził do niego dość nieufnie, jednak z każdym dniem ta nieufność malała, aż w końcu znikła.

Meridion westchnął ponownie, po czym zabrał się do rozsiodływania swojego czarnego, smukłego konia, którego nabył jeszcze w Valadonie. Wypatrzywszy wystający z ściany żelazny kikut, nadżarty przez czas, który kiedyś mógł służyć za miejsce na pochodnię, uwiązał do niego rumaka, po czym zbliżył się do swoich towarzyszy. Ściągnął z głowy kaptur i uśmiechnął się do nich lekko, choć w jego oczach widoczne było zmęczenie, które tak wyraźnie malowało się na twarzach towarzyszy. Meridion rozchylił usta i odezwał się cichym głosem, który z trudem przebijał się przez odgłosy szalejącej na zewnątrz nawałnicy.

- Wygląda na to, że zostaniemy tu nim pogoda się nie poprawi, a znając te tereny może to nastąpić nieprędko. W takim razie trzeba się będzie tu trochę rozglądnąć i upewnić się, czy nic nam tu nie grozi, ale to dopiero jak odpoczniemy. Ponieważ w przeciwieństwie do was nie potrzebuję snu, to będę czuwał na warcie i nie, nie trudźcie się z przekonywaniem mnie - powiedział po raz kolejny, odkąd przekroczyli smoczą przełęcz.
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Czarownik przybył przed czasem i oczekiwał reszty przy punkcie zbiórki. Poprzedniego dnia, udał się na targ i zakupił przedmioty, które wydawały mu się potrzebne podczas wyprawy. Wieczorem opuścił miasto, by nazbierać kilku ziół. Następnie przyrządził kilka mikstur, w tym parę leczniczych. Przygotował racje żywnościowe i rozdzielił je tak, by starczyły na wiele dni. Na koniec wynajął pokój i ze skrzywioną miną przyglądał się sakiewce, w której pozostało tylko kilka monet. Zażył kąpieli i zasnął. Teraz stał oparty o mur, wyczekując Niary i Meridiona. Bryza, wypoczęta po całym dniu i nocy wylegiwania się w stajni, już nie mogła doczekać się podróży. W końcu, gdy wszyscy się zebrali, ruszyli razem, bez zbędnych pogaduszek...

Podczas drogi nieziemsko padało. Arathain od dawien dawna nie widział takich opadów. Zmęczył się, w przeciwieństwie do klaczy, która wyglądała, jakby właśnie przeszła na dietę marchewkową. Niara chyba najgorzej zniosła podróż, a Luna wyglądała na kompletnie wyczerpaną. Wszyscy zamaskowali swoje aury, mag zrobił to odruchowo. "Czyżby w tych okolicach kryło się tak wiele potworów i bestii?" - zapytał sam siebie. W końcu, cała trójka dotarła na dziedziniec zamku. Meridion zaoferował się i stwierdził, że może stać na warcie. Nie chciał, by ktokolwiek go przekonywał, toteż Arathain nawet nie próbował. Magowi zrobiło się żal Niary, która ledwo trzymała się na nogach. Podszedł do niej z przysmakiem koni w ręku i zaproponował:

- Wyglądasz, jakbyś zaraz miała zemdleć. Wiem, że nie lubisz moich specyfików, dlatego też zrozumiem, jeśli odmówisz, ale myślę, że zapytać nie zaszkodzi: Może chciałabyś wypić coś na wzmocnienie? - posłał przyjacielskie spojrzenie w jej kierunku - Nie martw się, marchew miałem podarować Lunie, ale sądzę, że lepiej ją uspokoisz, niż ja moim warzywem - dopowiedział po chwili. Odwrócił się na sekundę i spojrzał na Meridiona, który oparty o kamienną ścianę wyglądał gdzieś daleko...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Niara nadal siedziała na grzbiecie swego konia, nie mogła się ruszyć. Położyła się na grzywie klaczy, nie była w stanie sama z niej zejść, nie chciała jednak prosić towarzyszy o pomoc. Chciała po prostu odpocząć. Jej zakrwawione dłonie nadal były zaciśnięte na lejcach. Leżąc na grzbiecie swej ukochanej Luny myślała tylko o tym żeby odpocząć, ale zmęczona klacz wydawała się być ważniejsza.

- Ciii... Już dobrze... Już dobrze...- posłała myśl przyjaciółce.
- Przepraszam... nie...dłu...go... dam Ci...od...począć... - słowa były co raz słabsze, ledwo dosłyszalne nawet w języku zwierząt. Anielica oparła głowę o końską grzywę. Wtem gdzieś w oddali usłyszała głos starego czarodzieja, niewyraźny... matowy. Jej oczy nadal były otwarte, starała się słuchać tego co mówi, ale nie rozumiała ani słowa. Obraz twarzy czarodzieja zamazywał się, znikał... Dudnienie deszczu było co raz słabsze, lodowaty wiatr zamienił się w lekki ciepły powiew. Ciężkie, niczym ołów powieki zamknęły się. Zemdlała. Zmęczenie, ból, zimo, strach. Wszystko znikło.

Miała szczęście, jej bezwładne ciało nie zsunęło się na ziemię. Oparcie większą czescią ciała o grzbiet Luny uratowało ją przed upadkiem. Dłonie zaciśnięte na wodzach rozluźniły uścisk i osunęły się wzdłuż grzbietu konia, robiąc na sierści Luny krwawe plamy. Długie, jasne włosy spłynęły w dół, jak strumienie padającego deszczu, zasłaniając bladą, jak kreda twarz. Małe, niebieskie iskierki zaczęły migać za plecami kobiety. Rozszerzająca się, jasna łuna migoczących iskier zmieniła się nagle w białe pióra formując anielskie skrzydła. Magia je maskująca znikła, dziewczyna była nieprzytomna, nie mogła dłużej ich ukrywać.
Królowa Niara
Królowe na trony!

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."


“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Czarownik nie usłyszał odpowiedzi. Zdezorientowany czarodziej zapytał ponownie:

- Wszystko w porządku? - jego uwagę przykuła chwiejna postawa Niary. Wciąż milczała. Mag wyczuł, że magia Anielicy jest coraz słabsza. W tym czasie deszcz ustawał i zrobiło się nieco cieplej. Powiał przyjemny, ciepły powiew, który orzeźwił umysł maga. Nagle kobieta pochyliła się do przodu. Arathain zauważył ślady krwi. Na natychmiast zareagował:

- Meridion, mamy problem! - zawołał donośnym głosem, całkowicie zapominając o przestrodze. Zaraz potem, magik zauważył iskierki. Świecące iskry przerodziły się w łunę, a potem zaczęły formować się w... skrzydła?
"Skrzydła!? Tak! Nie! Aura! Zaraz się tu zbiegną..." - Arathain zaczął gorączkowo myśleć. Rozejrzał się dookoła. Przytrzymywał Niarę, żeby nie spadła z grzbietu konia. Marchewka wypadła mu z dłoni. Chwycił swój kostur, w obawie przed monstrami...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Grzmot przetoczył się po niebie a błyskawica rozświetliła na krótką chwile okolicę ukazując kontury krajobrazu. Wiatr gwałtownie zmienił kierunek szarpiąc ubraniami i grzywami wierzchowców. W powietrzu na wprost zaczął narastać błękitny bąbel czystej energii magicznej by po chwili zniknąć bezgłośnie. W miejscu zjawiska pojawiła się kobieta stała spokojnie jakby zagłębiona w swoich myślach. Deszcz w dziwny sposób omijał jej ciało i skąpe odzienie. Na głowie z pod falujących włosów wyglądał świecąc słabo diadem. Po uniesionej w górę dłoni pełgały ładunki o niebieskim kolorze wydając ciche syki.

- Paskudna pogoda - stwierdziła melodyjnym jakby stworzonym do śpiewu głosem.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

Meridion odwrócił się natychmiast słysząc naglące wołanie Arathaina. Jednocześnie kątem oka dostrzegł magiczne wyładowanie, gdzieś na zewnątrz. Nie dobrze - pomyślał, a gdy zbliżył się do Niary i zobaczył w jakim jest stanie dodał ponuro Bardzo niedobrze.

Wędrowiec w namyśle zmarszczył brwi, po czym sięgnął pod swój obszerny, magiczny płaszcz i wyciągną spod niego... grube futro o miękkiej, czarnej sierści, które zdarł z pokonanego na północy, ogromnego wilka i ułożył je na ziemi. Następnie delikatnie zdjął nieprzytomną Niarę z Luny. Jego mięśnie naprężyły się, lecz z łatwością poradziły sobie z utrzymaniem lekkiej jak piórko anielicy. Demon ostrożnie umieścił ją na miękkim posłaniu. Po czym zawiniętą w futro wziął na ręce i zaczął iść kolumnadą w stronę ogromnych drzwi prowadzących do zamku.

- Nie martw się, zaopiekuję się Nią. Nic jej nie będzie. - powiedział przez ramię, uspokajająca do Luny, trochę głupio się przy tym czując. Wiedział, iż Anielica czasem z Nią rozmawia, chociaż On sam nigdy wcześniej tego nie robił. Nie wiedział nawet czy klacz go zrozumiała. Dotarł do drzwi. Obie ręce miała zajęte trzymaniem dziewczyny, dlatego napierając ramieniem starał się je otworzyć. Udało się. Znaleźli się w ogromnej dość ciemnej komnacie, jedynie szarość wieczoru wpływała niewyraźnie przez wysokie okna. Po chwili dołączył do nich Arathain. Demon obejrzał się przez ramię, po czym zabrał się do oględzin kobiety.

Długa jazda w trudnych warunkach zebrała żniwo. Dziewczyna wyglądała na wycieńczoną i była blada niczym śnieg na szczytach Felarionu. Zdecydowanie potrzebowała odpoczynku i to już pół dnia temu. Meridion spojrzał na jej zakrwawione dłonie. Nie miała rękawiczek. Meridion zgromił ją wzrokiem, dopiero po chwili przypominając sobie, że jest nieprzytomna. Będzie bolało, ale o ile nie wda się w nie infekcja to wyzdrowieje. - stwierdził w myślach, po czym sięgnął po raz kolejny pod Widmowy Płaszcz, wyciągając z jego bezdennych czeluścni zakorkowaną flaszę, wykonaną z matowego szkła. Zębami wyciągnął korek i jedną ręką podtrzymując dłonie dziewczyny, a drugą trzymając flaszę, polał rany przeźroczystym płynem w niej się znajdującym. Dziewczyna zmarszczyła czoło z bólu, lecz się nie obudziła. Krew spłynęła na ziemię, znacząc szkarłatny szlak.

Wędrowiec odstawił butelkę i sprawnie zabandażował dłonie zwojem białego materiału wyciągniętego ze swej magicznej skrytki. Następnie sięgnął po kolejną buteleczkę - tym razem znacznie mniejszą i napoił połową jej zawartości dziewczynę. To pomoże Ci się zregenerować - rzekł do dziewczyny w myślach. Kiedyś mu powiedziała, że potrafi odbierać takie przekazy, choć wątpił by robiła to w tym stanie.

Dopiero teraz spojrzał na błyszczące skrzydła anielicy. Zamknął na chwilę oczy i sprawdził aurę Niary. Z każdą sekundą jej emanacja rosła, a zaklęcie ją ukrywające słabło. Meridion skupił się i bardzo ostrożnie wlał w nie część swojej mocy. Zagryzając zęby otworzył oczy i w obawie spojrzał na dziewczynę. Aura znów stała się zaledwie małą iskierką, a poza tym nic się nie stało. Demon westchnął "Tym razem się udało. Ale jak długo jeszcze będzie sprzyjać mi szczęście. Wciąż nie panuję nad tymi przeklętymi mocami."

Wędrowiec spojrzał w stronę wyjścia.

- Na zewnątrz coś się dzieje, sprawdź to, proszę. - rzucił trzymającemu kurczowo laskę, czarodzieja - Ja zajmę się Nią. - dodał z troską w głosie, chodź starał się wyglądać na niewzruszonego.

Miał nadzieję, że te magiczne wyładowania, nie wróżyły niczego złego. Sięgnął pod płaszcz i wyciągną "Łowcę Dusz". Broń zadrżała w jego dłoniach gotowa do użycia, a Demon skrzywił się. Teraz musiał ukrywać również i jej aurę. Ale jeśli będzie musiał jej użyć, to nie będzie miało znaczenia. Zresztą, to co działo się na zewnątrz i tak było jak światło latarni morskiej dla wszystkich otaczających ich bestii.

Na zewnątrz zajaśniała błyskawica. Potężny grzmot dotarł do nich w kilka chwil potem. Zapowiadała się paskudna noc.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Świat się zmienił. Zmniejszył. Jakby istniała jedynie ciemność otaczająca ciało. Gdzieś daleko było słychać głos, szary, matowy... I parskanie konia. Dudnienie, wiatr. Tylko odgłosy, ale wokół panowała jedynie przerażająca ciemność. Nagle zrobiło się jakby cieplej, przyjemniej, ale czerń wokół zbliżyła się niebezpiecznie. Nie wiedziała czego chce. Strach. Czarna zasłona otuliła całe jej ciało. Gdzieś daleko mignęła zielona iskra, przerażająca czerń zamieniła się w ciepło i troskę. Zawinięta w przyjemną ciemność... Ale nadal nie mogła się poruszyć. Umysł nie kontrolował ciała. I co dalej? ...

Gdzieś daleko w kamiennej bramie stał mężczyzna. Przerażający, wysoki mężczyzna. Nie widziała go dobrze. Tylko kontury ciała i zielone, świecące oczy. Dzieliło ich kilka metrów, ale ona czuła jakby był tuż przy niej. Stał i patrzył, wiedziała, że patrzy na nią. Chciała się cofnąć. Odwróciła głowę... ale za nią była jedynie przepaść i pustka. Zlękniona rzuciła się do ucieczki... Ale on już tam był. Teraz na prawdę stał tuż przed nią. Jego oczy zalśniły zielenią. Widziała jego twarz. Ostre rysy, wystające kości policzkowe i kwadratowy nos. Długa kruczoczarna grzywka zakrywała jego czoło i opadała na skronie. Ale ona wiedziała, że pod nimi kryją się blizny. Chwycił ją w ramiona. Zaczęła się szarpać i krzyczeć. W pobliżu nie było jednak nikogo kto mógłby jej pomoc. Przerażający krzyk wydobywał się z jej gardła. Strach. Chwycił ją za nadgarstki, czuła przeszywający ją ból, jakby łamano jej kości. Szarpała się, kopała, gryzła. Ale potwór nadal ją trzymał. Z całej siły, jedną ręka chwycił ją za ramię, a drugą uderzył w twarz. Jego ciężka jak z ołowiu dłoń rozcięła skórę na jej policzku. Poczuła jak łzy razem z krwią spływają jej po twarzy. Spojrzała na swojego oprawce. Jego oczy zrobiły się pomarańczowe od gniewu, pałały nienawiścią i złością. Mogła patrzeć jedynie na nie. Jaśniały, z pomarańczu zaczęły przechodzić w białe, jaskrawe światło. Co raz większe i większe. Rozbłysły, wielka kula światła pochłonęła jej ciało...

- Nieeee!!! - krzyknęła budząc się z okrutnego koszmaru.
Królowa Niara
Królowe na trony!

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."


“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Rozglądała się po okolicy spora uwagę poświęcając ruinom. To co ją otaczało nie było ani trochę przytulne. Krajobraz szczerzył mroczne kły cieni i odpychał chłodem. Było jeszcze coś czego nie dostrzegała ale je wyczulony umysł odbierał to jako niepokój. Zatrzymała dłuższe spojrzenie na ruinach i już miała się udać w ich kierunku...

- Nieeee!!! - kobiecy krzyk uderzył w nią niczym fala przyboju. Gwałtownie się skurczyła mimowolnie jakby próbując uniknąć tego krzyku który odbił się echem po okolicy. Jej zmysły napięły się do granic wytrzymałości a myśli ruszyły do przodu niczym galopujące konie.

"Ktoś potrzebuje pomocy. chyba nie jest jeszcze za późno."

Szybko, aczkolwiek dokładnie, wyszeptała kilka słów zaklęcia jej umysł połączył sie natychmiast z wszechobecna magią która przeniknęła podłożę i sunąc wokoło dziewczyny niczym zataczające kręgi dzikie ptaki, budziła z uśpienia kamienie, gałęzie i piasek. Słup skoncentrowanej energii podniósł wirujące elementy w górę i osadził je wszystkie przed Armintel, cała ta bezładna masa zaczęła nabierać kształtu olbrzymiego ohydnego kadłuba stojącego na ośmiu długich, cienkich lecz silnych i szybkich nogach. Umysł Armintel natychmiast wtargnął do quasi umysłu istoty powołanej magią. Wola czarodziejki zmusiła do posłuszeństwa stworzenie które zapamiętawszy polecenia i głos którego miała szukać była gotowa do działania. Kolejna błyskawica rozświetliła okolicę oraz ciało magicznego pająka który sprawnie poruszał się na swoich ośmiu kosmatych odnóżach. Armintel ruszyła za bestią skupiona i czujna koncentrowała się na tym co podpowiadała jej magia o okolicy. Doszedł ją grzmot tym razem okres pomiędzy błyskiem i dźwiękiem był krótszy.

- Gorzej niż paskudna - powiedziała sama do siebie cicho.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Nie trzeba było długo czekać na reakcję Kruczowłosego. Natychmiast podszedł do Niary i zajął się nią, zaczynając od ogólnych oględzin. Widać było po jego minie, że nie jest dobrze, choć czarownik sam zdołał już to zauważyć. Przepływ strumieni magii został naruszony, Arathain wyczuł to bardzo szybko. Chwilę później, do trójki podróżujących dołączył ktoś czwarty, niedaleko. Mag zmartwił się - takie korzystanie z magii w tym miejscu, może być niebezpieczne. "A jeśli ta osoba nie jest nastawiona przyjaźnie?" - Arathain pytał sam siebie, lecz nie mógł jednoznacznie odpowiedzieć na tę zagadkę. W tym czasie, Wędrowiec wyjął z płaszcza... futro? "Co? Jak...? Przecież..." - setki myśli fruwały beztrosko w umyśle starca, zawracając mu głowę. Chwilę później, Niara była już opatulona ciepłym, wilczym futerkiem. Zaraz potem podniósł ją i udał się w kierunku zniszczonego zamku, informując Lunę, że nie musi się bać o swoją panią. Czarodzieja, który ruszył za nimi też to uspokoiło. Dał znak Bryzie, żeby udała się za nim. Klacz po chwili wykonała polecenie, przeżuwając resztki pożywienia.

Dotarli do drzwi. Meridion otworzył je i wszyscy weszli do środka. Zaraz potem, przydreptał zagubiony koń Wędrowca, jakby przestraszony tym, że jego pana nie ma w pobliżu. Wewnątrz było dosyć ciemno, ale zebrali się już wszyscy. Nikt o niczym nie zapomniał, choć czarownik przez chwilę martwił się o swój kostur i już chciał go szukać, gdy nagle zorientował się, że kurczowo ściska go w dłoni... W każdym bądź razie, mężczyzna o kruczych włosach nie próżnował i ponownie przyjrzał się Niarze. Gdy sięgnął po coś do płaszcza, czarownik zaczął czuć się, jak w jakimś cyrku i zakpił sobie w myślach z Cienia, wspominając coś o słoniach... Arathain nie usłyszał jednak werbli, a dostrzegł Meridiona opatrującego rany Anielicy. Pozostała jeszcze kwestia anielskich skrzydeł. Czarownik już miał się wtrącić, ale nie zdążył - Meridion już się nimi zajął. "Tę dwójkę musi coś łączyć!" - czarownik wysnuwał wnioski, które niezbyt odbiegały od rzeczywistości. W końcu okazało się, że on też się na coś przyda. Wędrowiec poprosił go o to, żeby sprawdził, co się dzieje na zewnątrz. Czarownik rozluźnił się, od razu zrobiło mu się jakby lżej na duszy, gdy to usłyszał.

- Polegaj na mnie, lecz jeśli mogę Cię o coś prosić: Bacz na wierzchowce. Z pewnością są przerażone. - odpowiedział. Na dopowiedziane przez Cienia słowa, przepełnione skrywaną troską tylko zaśmiał się pod nosem. Wyszedł. Pogoda pogarszała się, a miało być tak miło... Z oddali dało się słyszeć grzechotanie. Coś dużego poruszało się w kierunku zamku. Mag bez wahania udał się w tamtym kierunku. Było fatalnie. Wiatr smagał włosami magika, błyskawice rozdzierały niebo co chwila, a kolejna fala deszczu miała za chwilę spaść. Arathain przeszedł już kilkadziesiąt kroków, a od dużej istoty dzieliła go odległość dosłownie paru metrów. Wyjrzał zza kolumny, ujrzał ogromnego pająka stworzonego najprawdopodobniej za pomocą magii. Arathain wahał się nad użyciem magii, ale bardziej troszczył się o życie swoje i dwójki innych podróżników, więc żwawo wyskoczył z ukrycia i uniósł ręce do góry. Zaczął inkantować zaklęcie poruszając jednocześnie lewą dłonią. Wokół zrobiło się niezmiernie chłodno. Czarodziej skupiał magiczną moc w ręce. Na koniec, zbliżył ją do kostura, a magiczny klejnot wchłonął ją i błysnął. Magik skierował laskę w kierunku pająka, który lada moment miał rzucić się do gardła czarownikowi biorąc go za potencjalnego przeciwnika. Białe, oślepiające światło... Ogromna kula mroźnej energii leciała na spotkanie z pająkiem. Stworzenie szykowało się do ataku, ale zaklęcie mu w tym przeszkodziło. Uformowana energia zderzyła się z nim, zamrażając jego odnóża i część tułowia. Bestia wierzgała się, lecz nie mogła wyrwać się z uścisku. Czarownik przygotowywał się do kolejnego zaklęcia, gdy spostrzegł ją... Przepiękna kobieta, ubrana w skromne szaty. Na nic nie zdała się żelazna wola maga, od kobiety biło piękno we wszystkich kierunkach. Osłupienie nie trwało jednak zbyt długo. Arathain zorientował się, że przestał mrugać. Potrząsnął głową i wrócił do rzeczywistości. Poczuł się nadzwyczajnie niezręcznie, nie wiedział co powiedzieć, milczał. W oddali zaś dało się słyszeć zawodzenie, głuche jęki i szemranie...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Pająk wymierzonymi dokładnymi ruchami odnóży szybko i zwinnie zbliżał się do ruin, każdy krok wydawał lekkie skrzypienie chitynowego pancerza który był na tyle twardy ze bestia nie musiała się obawiać specjalnie fizycznych ataków. Armintel przeskakując zwinnie rozrzucony wszechobecny gruz i jakieś bliżej niezidentyfikowane przedmioty, podążała za swoim sługą. W pewnym momencie gdy pająk zbliżył się do kolumn przed wejściem do pozostałości dumnej kiedyś budowli, jej umysł wyczuł zbierającą się moc magiczną. Zanim zdążyła zareagować poczuła ból którego doświadczył jej twór, światło które na moment spowiło bestię oślepiło ja na moment, a przez jej ciało przebiegł strach który był udziałem pająka, wyraźnie dotarł do niej jego ból w kończynach i tułowiu. Wrażenie było tak doskonałe ze dziewczyna się zachwiała lecz momentalnie odzyskała równowagę. Obraz wrócił tak samo gwałtownie do jej oczu tak jak zniknął pod działaniem oślepiającego światła... .

W strugach deszczu stał mężczyzna, od razu zorientowała się ze to właśnie on był sprawcą bólu jej pająka. Natychmiast zerwała połączenie mentalne z quasi umysłem bestii a ta błysnąwszy błękitnym światłem rozsypała się wokoło na elementy które ja stworzyły. Niepewna zamiarów mężczyzny szybko przywołała energię która rządziła mocami prawa i zamknęła wokoło siebie kokon ochronny który miał uchronić ja przed zaklęciem które koncentrowało się wokół postaci przed nią. I nastąpiło to o czym mówili jej nauczyciele ... . Potworny ból zwrotnego nieopanowanego zaklęcia. Zbyt gwałtownie chciała .... .

... ból głowy ustępował powoli chłodzony zimnymi kroplami deszczu który wciskał na powrót świadomość w jej obolały umysł. Powoli otworzyła oczy przed którymi miała czerwoną mgłę leniwie ustępującą czerni nocy. W tej czerni pojawiła się jasna plama.

Czarodziej pochylił się nad dziewczyną która przed chwila użyła zaklęcia którego istoty nie bardzo rozumiał ale zorientował się ze moc jaka została użyta to stworzenia go była bardzo duża, jeszcze teraz w uszach dzwoniła mu pustka stworzona przez usunięcie energii magicznej wokoło czarodziejki. Właśnie otwierała oczy, poruszyła bezgłośnie ustami. Po czym jej świadomość odeszła gdzieś w najgłębsze zakamarki jaźni. Klejnot w diademie zapłonął gwałtownie błękitnym światłem i równie szybko zgasł.

Jej wzrok z czerwieni wyłowił twarz nieznajomego mężczyzny. Przeraziła się bardzo uświadamiając sobie ze jest bezbronna jak małe dziecko a to co za chwile nastąpi jeszcze bardziej pogorszy jej sytuację. Bała się śmierci. Jej ojciec mówił ze tylko głupcy się nie boją. Mężczyzna pochylił się nad nią, dostrzegła pełgająca magię wokoło jego dłoni i oczyma wyobraźni zobaczyła jak jej ciało płonie od magicznego ognia... .
-Nie zabijaj... -
Chciała powiedzieć lecz fala gorąca spowodowana gwałtownym powrotem potencjału magicznego do ciała wyrwała jej umysł z realnego świata ... . Głowa Armintel opadła powoli na bok odsłaniając jej prawie idealny profil.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Pająk został zamrożony. Nic nie mógł już wskórać, nawet drgnąć, choć bardzo się starał. Niebo pociemniało, atmosfera na chwilę się rozluźniła. Zaczął padać ulewny deszcz. W tym czasie niewiasta zaczęła się dziwnie zachowywać. Coś najwyraźniej łączyło ją z tą bestią. Gdy pająk otrzymał obrażenia, ona zdawała się również je odczuwać. Dostrzegła czarownika i najwyraźniej nie rozumiejąc jego zamiarów, postanowiła rzucić zaklęcie. Potwór roztrzaskał się na kawałki, pozostawiając po sobie tumany kurzu i pyłu. Arathain niepoprawnie zinterpretował rzucane zaklęcie - sądził, że tym razem to on zostanie zaatakowany. Zebrał magiczną moc i był gotów do rzucenia zaklęcia, aż tu nagle... kobieta upadła na ziemię, a magiczny twór, który miał być kokonem zniknął. Wzbudziło to mieszane uczucia u magika. Uspokoił swoje zmysły, postanowił racjonalnie myśleć. "No dalej, nie daj się podejść, to na pewno sztuczka..." - próbował przekonać sam siebie, aczkolwiek bezskutecznie. Przestał kumulować energię w dłoni i podszedł kilka kroków w kierunku Armintel. Gdy już przy niej stał, spojrzał na nią. Tym razem zachował trzeźwość umysłu i choć czarodziejka była naprawdę urokliwą istotą, jej piękno na nic się teraz nie zdało. Jednakże, Arathain nie wiedział, co ma robić. Nie wyglądała na osobę, która mogłaby być wysłana przez zakon. Ostatecznie, czarodziej postanowił dać jej kredyt zaufania...

Niewiasta otworzyła oczy i chyba chciała coś powiedzieć, ale tylko poruszyła ustami nie wydając choćby pisknięcia. Na głowie miała diadem, w środku którego klejnot błysnął na sekundę. Mężczyzna znów zaczął kumulować energię w dłoni, tak na wszelki wypadek. Przykucnął przy niej. Musiał sprawiać wrażenie nie wiadomo kogo, bo Armintel zemdlała, tracąc kontakt z rzeczywistością.

- Teee, złotko, nie mdlej mi tu teraz! - powiedział do niej, choć był świadom tego, że nie odpowie. Jedynym sposobem, by przekonać ją, że nie ma złych zamiarów, było przedarcie się do jej umysłu. Arathain położył dłoń na jej czole, zamknął oczy i oczyścił umysł. Gwałtownie wdarł się do świadomości Armintel i zaczął szeptać:

- Jestem Arathain, czarodziej. Proszę, zbudź się! Nie chcę tkwić tu w deszczu, i nie mogę również zostawić Cię na pastwę losu. Nie skrzywdzę Ciebie, wierz mi. A teraz powoli, powoli otwórz oczy... - słowa magika, jak pajęcza nić oplotły umysł kobiety i wciąż nawoływały do jednego. Mag oczekiwał reakcji, podczas gdy szemranie z minuty na minutę stawało się wyraźniejsze...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Otwarcie oczu wymagało ogromnego wysiłku woli, poza tym paskudnie bolało. Sklepienie które nad nią się znajdowało straszyło wizerunkami smoków i innych pradawnych istot. Gdzieś kapała woda, teraz poczuła jak bardzo ma spieczone wargi. Powoli usiadła przezwyciężając ból i niemoc ciała, dostrzegła po środku komnaty kamienna misę. Gdzieś z góry spadła ciemna kropla uderzając w powierzchnię cieczy. Dźwięk wywołał lekki ból w skroniach, podczołgała się do naczynia i pochyliła spragnione usta nad nim. Do nozdrzy dotarł dziwny zapach...

- Krew!

Jej krzyk odbił się echem po komnacie i powrócił do niej zwielokrotniony. Ciecz w naczyniu zafalowała a sama misa wirować w tajemniczy sposób przed jej oczami. Gdzieś w umyśle głęboko w podświadomości słyszała jakieś słowa a obraz w coraz bardziej szalonym wirze zaczynał się zamazywać.

-....thin. - usłyszała jakby poza zaświatów lub innego równie odpychającego miejsca. - ...czu...szczu...szsz...

Skupiła swoją wolę na dźwiękach jeszcze mocniej i wtedy gdzieś na granicy zrozumienia dotarły do niej czyjeś słowa.
- Nie skrzywdzę Ciebie. Wierz mi. - Wzięła głęboki oddech aby zacząć kontrolować wciąż wymykający się jej umysł. Głos stawał się coraz mocniejszy. - A teraz powoli otwórz oczy. - To na czym leżała gwałtownie otworzyło się pod nią a ona sama wpadła w otchłań.

Deszcz spływał jej po policzku chłodząc obolałą głowę. Zaczynała czuć moc która powracała niczym wodospad do jej ciała. Otworzyła oczy, zabolało. Światło skupione wokoło czyjejś dłoni przeszkadzało, skupiła całą swoją wolę aby przywrócić normalne zdolności wzroku. Gdzieś nad swoja twarzą ujrzała twarz czarodzieja a na czole wyczuwała jego dłoń. Arathain był skupiony i już się domyśliła kto przemawiał do jej umysły.

- Czy mógłbyś dać mi chwilę. Już wracam do siebie, tylko pomóż mi wstać - powiedziała, a Mag słysząc jej słowa otworzył oczy i napotkał spojrzenie czarodziejki która zająknęła się na moment a jej twarz przebiegło dziwne światło. - Bardzo cie proszę. - Dodała trochę ciszej odwracając spojrzenie do Arathain'a.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

Meridion ściskał mocno broń wpatrując się spod przymrużonych oczu w stronę wyjścia, gdy Niara drgnęła. Mężczyzna przeniósł na Nią wzrok, marszcząc przy tym brwi. Dziewczyna znów drgnęła, a jej usta rozchyliły się jakby chciała coś powiedzieć... albo krzyknąć. Wędrowiec rzucił wzrokiem w stronę drzwi, ale Arathaina jeszcze nie było. Deszcz głośno bębnił na dziedzińcu, konie parskały, a od czasu do czasu słychać było grzmot odległego pioruna. Zagryzłszy wargę, schował Łowcę Dusz, spowrotem pod płaszcz i objął obydwoma dłońmi wciąż nieprzytomną dziewczynę, której skóra zrobiła się niemalże biała. Dopiero teraz poczuł, że drży. "Co Ci jest? - zapytał ją w myślach, lecz ta oczywiście nie mogła mu odpowiedzieć - Tylko proszę, nie umieraj mi tu. - Dodał i chwycił ją mocniej. Niara zaczęła mu się wyrywać i szarpać, jakby chciała uciec. Śnią się jej koszmary - zawyrokował po chwili.

- Jestem tu. To ja Meridion. Nie bój się - szeptał do niej cicho, uspokajającym głosem, jednocześnie głaszcząc ją delikatnie po głowie. Lecz to nie pomagało. Anielica wciąż drżała na całym ciele, a w końcu targnęła się do przodu z krzykiem na ustach. Wędrowiec przytrzymał Ją rękami.

Wielkie z przerażenia oczy Niary spoglądały na niego. Kobieta dyszała szybko, a jej czoło wilgotne było od potu. Oczy dziewczyny skurczyły się po chwili, a oddech uspokoił, gdy rozpoznała trzymającą ją w rękach osobę. Anielica uczepiła się Meridiona i zaniosła szlochem, a on głaszcząc ją po jej długich włosach, szeptał do niej uspokajające słowa. Wreszcie -po długiej chwili - doszła do siebie, a koszmar odszedł w zapomnienie.

Meridion delikatnie ułożył ją spowrotem na futrze. Następnie wyjął spod płaszcza naftową lampkę, wykonaną z brązu, ze szklaną przesłoną mającą chronić płomień przed warunkami pogodowymi. Lampka miała wygodny do niesienia uchwyt, Demon postawił ją jednak na ziemi obok Anielicy i po kilku próbach rozpalił ją krzesiwem. Biały płomień lampy zamigotał, po czym się ustabilizował, rzucając światło na starą, kamienną ścianę, pod którą leżała dziewczyna. Reszta pomieszczenia nadal tonęła w ciemnościach. Wędrowiec zwrócił się do Niary:
- Arathain poszedł sprawdzić co dzieje się na zewnątrz, ale nie wraca już od jakiegoś czasu. Lepiej wyjrzę przez drzwi... nie martw się, nigdzie nie pójdę - dodał szybko, widząc jak oczy dziewczyny znów się powiększają.

Demon wyprostował się i ponownie dobył Łowcę Dusz, którą chwycił w lewą dłoń, w prawej zaś zalśnił wykonany z barachitu długi miecz, nazwany Upiornym Mieczem. Bladoniebieska, trupia poświata biła z jego zielonkawego ostrza. Niara musiała przyznać, iż tak uzbrojony, wyglądał niezwykle groźnie. Meridion stanął w uchylonych drzwiach wyglądając na zewnątrz. Wiatr targnął jego płaszczem. Zmrużonym oczami przeczesał okolicę, jednak lejące się z nieba strugi wody uniemożliwiały mu dostrzeżenie czegokolwiek. Nie chcąc, zostawiać Niary samej, mógł tylko czekać.

"Pośpiesz się. To nie jest zabawne." - zbeształ w myślach czarodzieja, mocniej ściskając rękojeść miecza. Po niebie przetoczyła się błyskawica.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Koszmar w końcu ustał. Szloch przestał targać ciałem dziewczyny. Nie było wściekłych pomarańczowych oczu, bólu rozciętego policzka, przeraźliwego i paraliżującego strachu... Kołysana w czyichś, ciepłych, przyjaznych ramionach powoli uświadamiała sobie, co jest snem, a co jawą. Gdzieś w oddali huczał wiatr. To, co pozostało po koszmarze to jedynie uścisk gdzieś w głębi duszy, że to kiedyś stało się na prawdę. Ale czy stało się na prawdę? Nie wiedziała. Tamte wspomnienia już tak dawno nie przychodziły. A nawet, jeśli, to zawsze po przebudzeniu była sama, tonąca w złowrogiej ciemności. Teraz było inaczej. Otaczało ją przyjemne ciepło czyjegoś ciała. Rzeczywistość była, co raz bliżej. Niski, męski głos przemawiał do niej uspokajająco. Meridion?... zapytała samą siebie. Jej szare, nadal wielkie z przerażenia oczy spojrzały na twarz mężczyzny trzymającego ją w ramionach. Meridion. Powtórzyła jakby do końca uświadamiając sobie kim jest mężczyzna. Demon delikatnie odsunął ja od siebie i ułożył na miękkim futrze. Mrok rozświetliła naftowa lampka, którą zapalił. Anielica leżała dochodząc do siebie, jej śnieżnobiałe skrzydła wystające spod pleców kontrastowały na tle czarnego futra. Meridion wyjaśnił jej gdzie jest Arathain, widziała jedynie jak odchodzi w kierunku wyjścia.

Dopiero teraz na prawdę mogła myśleć. Zaczęła przypominać sobie ich podróż. Deszcz i wiatr. Spojrzał na swoje dłonie. Rany były opatrzone. Powróciła całkowita świadomość. Poczuła, że jej skrzydła są widoczne. Aura... Przeraziła się. Myśli płynęły szybko i logicznie. Usiadła na posłaniu. Lekki zawrót głowy nie odebrał jej jednak trzeźwości umysłu. Ran na dłoniach nie mogła w takim miejscu uleczyć magicznie, przynajmniej na razie. Lekarstwa i zioła zostały w jukach., a Luna z pewnością nie rozsiodłana została na dziedzińcu. Nie mogła tam teraz iść, to wiedziała na pewno. Musiała działać szybko. Była zbyt słaba na ukrycie skrzydeł, mogła jednak użyć zaklęcia, które ukryję ich aurę. Czar maskujący, który na siebie narzucili powrócił wraz ze świadomością, jednak nad mocą skrzydeł mogła zapanować tylko ona. Świat ponownie zawirował. Zamrugała oczami, jakby budząc się ze snu. Skupiła wolę i gromadząc w umyślę resztę sił użyła zaklęcia Ardhan nan dharum. Zabrzmiało w jej umyśle. Biel skrzydeł jakby przygasła. Zaklęcie nie było silne, ale anielica wiedziała, że wystarczy na, tyle aby ona mogła odzyskać siły, później będzie mogła zamaskować je… naturalnie.

Stała się senna. Zaklęcie zabrało jej resztę sił. Ułożyła się na posłaniu, ciężkie powieki zamknęły się, nasłuchiwała kroków powracającego, Meridiona. Ten jednak nie wracał. Sen przyszedł szybko, niezwykle szybko…
Królowa Niara
Królowe na trony!

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."


“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Wsparła się na ramieniu Czarodzieja i podniosła z wysiłkiem, próbując samodzielnie stanąć na własnych nogach. Porzucone zaklęcie pozwoliło deszczowi i powietrzu dotykać jej ciała. Nasiąknięta materiał oklejał ja prawie jak własna skora a wiatr który zrywał się gwałtownie powodował ze trzęsła się z chłodu.
"Ktoś tu krzyczał" Przypomniała sobie wydarzenia z przed momentu kiedy straciła panowanie nad magią. Twarz czarodzieja była twarzą tego który unieruchomił jej pająka... . Zadrżała ponownie dokonując odkrycia. Rozejrzała się nerwowo wokoło.
- Ktoś krzyczał. ktoś potrzebuje pomocy. Ja naprawdę nie chciałam nic złego. -
Arathain uśmiechnął się i wskazał kierunek ręką.
- Chodźmy tam. Tu może się stać za chwilę bardzo niebezpiecznie. -
Zamknął swoja dłoń na dłoni czarodziejki i lekko ale zdecydowanie pociągnął ja za sobą. Kolejna błyskawica zagrzmiała już bardzo blisko. Gdzieś w pobliżu zapłonęło trafione, samotne drzewo i okolica utonęła w upiornym blasku syczących na deszczu płomieni.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości