Aquentis-Tothion[Aquentis-Tothion] Zaopiekuj się mną

Aguentis miało swoją nazwę od srebrno-białych wspaniałych wież jakie nigdzie indziej nie stawiano. I błękitnu morza który był częstym motywem ozdobnym, albo morskich zwierząt w błękitnym kolorze czy srebnrnym ( delfiny skaczące nad falami, czy statki na morzu albo mewy - czyli symbol szczęścia.
Awatar użytkownika
Tarald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Arystokrata , Żołnierz
Kontakt:

[Aquentis-Tothion] Zaopiekuj się mną

Post autor: Tarald »

Droga była długa i wyczerpująca. Po tym jak Tarald dowiedział się, że jego żona jest w ciąży sprowadził karetę. Nie mogła przecież jechać konno. Nie mógł na to pozwolić. Poza tym nie zawsze było się gdzie zatrzymać na noc. On mógł spać na trawie, ale ona nie. Choć upierała się, że warunki podróży nie są jej straszne. Jednak Tarald miał w sobie ogromne poczucie obowiązku wobec Yngwi. Wiedział jedno, nie będzie spała z rycerzami na ziemi. Miała spać w karecie, tam było ciepło, miękko i wygodnie. Tłumaczył, że to dla dobra jej i dziecka. Upartość Yngwirdii czasem jednak była nieprzejednana. Wtedy Tarald zostawał z nią w karecie, aż nie zasnęła. Mimo ciąży i całego strachu o dziecko ciągle była twardo stąpającą po ziemi kobietą.

Podczas podróży pogoda zmieniała się powoli na co raz cieplejszą. Kiedy dojeżdżali do stolicy marchii stało się gorąco i upalnie. Było późne popołudnie, kiedy zajechali do miasteczka. Mieli dzień drogi do miasta. Tarald zarządził, że zatrzymają się tutaj na noc. Nie chciał jechać po ciemku. Następnego dnia wstaną wypoczęci i wieczorem wkroczą dumnie do stolicy. Tarald władał marchią, jego imię było tu znane. Gdy wkroczyli do największej karczmy rozlokowano ich w najlepszych pokojach. Oczywiście ten najbardziej wygodny i okazały należał się jemu i jego żonie. Tarald wprowadził zmęczoną Yngwi do izby. Na środku stało duże łóżka, a na nim leżało okrycie zrobione ze skór owiec. Miękkie, białe poduszki miały wyhaftowaną nań lawendę. Był też stół, krzesła, dwa wygodne fotele i kilka innych mebli. Na lewo od łoża natomiast znajdowało się duże okno z widokiem na miasteczko.
Awatar użytkownika
Yngwirdia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Yngwirdia »

Yngwirdia nie zwykła narzekać na cokolwiek, życie nauczyło ją twardości i przekuło ból codzienności w milczenie. Miało to swoje konsekwencję, trudno było z niej wyciągnąć co myśli czy jak się czuje. Zwykle nie stawiała woli męża nad swoje, to on decydował o każdym jej dniu i myśli, tym razem jednak próbowała postąpić inaczej. W podróży najgorsze były długie dni ,w trakcie których przemieszczali się z miejsca na miejsce. Początkowo padało co wprawiało Yngwirdie w jeszcze gorszy humor, siedziała przy oknie karety bez emocji przyglądając się mijanym widokom. Nawet szczeniaki, podarunek od męża, które kręciły się jej pod nogami nie poprawiały niczego. Potem krajobraz zaczął powoli się zmieniać, intensywny deszcz zwolnił stając się mżawką, zaś obok traktu zaczęły pojawiać się krzewy i coraz ładniejsze kwiaty okrywały zielone równiny. Często na gałęziach mijanych drzew odzywały się ptaki, których głos Yngwi nie był znany. Początkowo były to jedyne momenty, kiedy unosiła głowę i wypatrywała nieznanych sobie skrzydlatych istot.
Co do obozowania, przywykła do życia wśród wojowników, część dworu jej brata właśnie z nich się składała. Ba większa część, jeśli nie liczyć służek, które bywało że dogadzały kniaziowi w najróżniejszy sposób. Stąd też towarzystwo zbrojnych, wydawało jej się dość normalne.

Przepych i piękno karczmy w oczach Yngwirdi zupełnie ją onieśmieliło. Czuła się tu mocno obca, spojrzenia mieszkańców zawstydzały ją, niektóre wręcz budziły niepokój. Szła jednak wyprostowana i dumna u boku męża, nie dając nic po sobie poznać. Duma Anarlothów była swoistą legendą w innych marchiach. Nie było więc mowy by uskarżała się lub okazywała strach. Jej ród zwykł stawiać się wszelkim przeciwnością, gotowy do walki. Dopiero w izbie do której wprowadził ją jej mąż, odetchnęła pozbywają się wyuczonej postawy. Jej ramiona opadły, odetchnęła głęboko, przesunęła dłonią po ciekawie kształtowanym drewnie krzesła, by w końcu jej wzrok omiótł całe pomieszczenie. Przez tą długą chwilę nie odezwała się ani słowem. Nieśpiesznie podeszła do okna by spojrzeć na miasteczko skąpane w popołudniowym słońcu. Wydawało jej się jakby wyrwane z opowieści jej matki, eksplodujące dźwiękami, kolorami i tętniące życiem. Odczuwała straszną duchotę, grube wielowarstwowe suknie, które wywiozła z dworu, okazały się mało przydatne na wschodzie, ale były jej posagiem, jej osobistymi dobrami. Większość z nich sama haftowała, znała dotyk grubego lnu, jego splot i pamiętała noce, które spędziła nad arcydziełami swojego życia. Z tego powodu z ogromną chęcią zdjęła płaszcz będący wierzchnią warstwą sukni w kolorze czerni.
- Bardzo ładna lawenda - odezwała się do Taralda wskazując na poduszki. \uniosła wzrok spoglądając na niego, chociaż nadal stała jak posąg nie wiedząc co zrobić. Splotła dłonie na wysokości brzucha jak zwykle czekając na kolejne wydarzenia.
Awatar użytkownika
Tarald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Arystokrata , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Tarald »

Yngwi była smutną osóbką, a Taraldowi ciężko było wyciągnąć ją ze skorupy. On sam nie należał do rozrywkowych, ale dla tej kobiety mógł się zmienić. Chciał się zmienić. Wiedział, że ona sama z siebie się nie otworzy. Nie chciał jej narzucać swojej woli, ale w kwestii obozowania - musiał. Jak miał pozwolić, by żona, nosząca w sobie jego dziecko spała na dworze? Pod chmurką? Z bandą wojowników? Och nie, nie mógł na to pozwolić. Przez cały ten czas nie bardzo mieli dla siebie chwilę sam na sam. Nareszcie żadne z nich nie musiało się trzymać swoich ról. Teraz mogli być mężem i żoną.

Tarald zabrał płaszcz jasnowłosej i włożył do kufra stojącego w komnacie.
- Musi być ci gorąco - stwierdził stając przed nią. On sam miał na sobie białą koszulę i tunikę, a i tak było mu dość ciepło.
- Wiem, że na zachodzie marzłaś, ale tu już więcej nie będziesz, obiecuję. Chwycił ją pod brodę by spojrzała mu w oczy.
- Nie bój się moja ukochana, tutaj wszystko się zmieni, nikt nie zrobi ci krzywdy, będziesz miała wszystko co tylko zechcesz. Jeszcze jeden dzień i będziemy już w domu. Naszym domu. Moim, twoim i jego - dotknął delikatnie jej brzucha.
- Nasz dom rodzinny, gdzie będziesz szczęśliwa, na zawsze - uśmiechnął się. Chciał zrobić dla niej wszystko. Jeśli to nie była miłość, to co innego?
- Zdradzę ci coś moja droga. Wiem, że większość mężczyzn liczy na dziedzica, na syna, ale ja wolałbym córkę - to była chyba dobra wiadomość, ale Tarald wiedział, że Yngwi bardzo boi się o ciążę.
- Ale jeśli coś złego się stanie, będę przy tobie, przyrzekam, w każdej chwili, bez względu na okoliczności.

Nagle jego słowa przerwało pukanie do drzwi. Tar odwrócił się i krzyknął "proszę". Drzwi uchyliły się, a za nimi stał chudy, blond włosy wojownik.
- Panie, przyniosłem to o co prosiłeś- w rękach miał pakunek przewiązany sznurkiem. Tarald skinął głową. Rycerz płożył pakunek na komodzie przy drzwiach. Gdy te się zamknęły mężczyzna podszedł do paczki, wziął ją do rąk i wrócił do żony.
- To dla ciebie. Myślę, że to najwyższa pora. Twoje suknie są piękne, ale tutaj jest zbyt gorąco, boję się, że któregoś razu się przegrzejesz.
Awatar użytkownika
Yngwirdia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Yngwirdia »

- Jest mi ciepło, ale nie jest źle. - odpowiedziała spokojnie, unosząc na niego wzrok. Dziwnie się czuła słysząc słowo " dom". Opuściła swój dom, gniazdo Anarlothów już bardzo dawno temu.
- Zapewne masz rację mężu - odezwała się po chwili - chociaż jeszcze nie umiem się z tą myślą pogodzić. Tu jest tak odmiennie od miejsc w, których mieszkałam.
Jej twarz rozjaśnił na chwilę uśmiech, nawet szczery, wprost z serca. Chwyciła go za dłoń delikatnie i jeszcze bardziej zadarła głowę.
- Ale to mój obowiązek, oczekuje to twój i mój ród. Twój syn będzie gwarancją, że Belaqua będą rządzić - nie do końca rozumiała co kieruje nim, że wspomniał o córce.
- Owszem córkę można wydać, ale to syn przejmie po mieczu wszystko co posiadasz.
- Chciałabym cię jednak zapytać się o to jakie masz dla mnie zadania? - zadała to pytanie niepewnie dopiero po chwili. Jako żona znała swoje podstawowe zasady, musiała stać u boku męża, wspierać go, być reprezentacyjna, urodzić syna. Chciała jednak zadowolić najlepiej jak umiała Taralda
- Jakie oczekiwanie ma twoja rodzina względem mnie. Chciałabym być...
Pukanie do drzwi przerwało jej słowa, puściła mężczyznę uwalniając go z uścisku dłoni. Stała obserwując co zrobi i co nastąpi. Podaną paczkę jednak otworzyła by spojrzeć na suknie ukrytą w środku.
- Jest piękna... ale... nie wiem czy wypada. Jest taka jasna, żywa i... - sama nie wiedziała co powiedzieć- materiał różowej sukni lśnił pięknie, była przyjemna w dotyku i kusząco miękka.
Awatar użytkownika
Tarald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Arystokrata , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Tarald »

- Nie obchodzi mnie czego oczekują nasze rody. Zmusili nas do małżeństwa, nie pytali o zdanie, zadecydowali za nas. Nie wiedziałaś jaki jestem, ani ja nie wiedziałem jaka jesteś ty. Postawiono nas przed faktem dokonanym. Dziś jestem najszczęśliwszy, że mam cię u boku, ale już nigdy, nikt nie będzie decydował za nas. Nie masz żadnego obowiązku urodzić syna, ani córki. Cokolwiek się urodzi będę szczęśliwy. Pomyśl o tym tak: Stres w tym błogosławionym stanie nie wpłynie dobrze na ciebie ani na dziecko. To ma być czas radości, nie nerwów. Pomogę ci urządzić pokój dla naszego potomka, pokażę marchię. Nie roszczę wobec ciebie żadnych obowiązków. Chcę żebyś była szczęśliwa i spokojna. Wiem, że to się nie stanie z dnia na dzień, ale będę z całych sił starał się być przy tobie i może kiedyś ośmielisz się czuć to co chcesz. Jesteś niezależna, nie musisz pytać mnie o zdanie we wszystkim, nie musisz mi się tłumaczyć. Jesteśmy razem, ale jednocześnie jesteś wolna.

Kiedy rozpakowała prezent, Taraldowi wydawało się, że chyba się spodobał. Słabo znał się na sukniach, ale chciał żeby była wygodna, przewiewna i by dawała trochę swobody. Nie miał żadnych obiekcji w stosunku do jej strojów, ale znajdowali się w zupełnie innym klimacie, w dodatku nadchodziło lato. Ciężkie suknie sprawiłby w końcu, że pod wpływem upału Yngwi mogłaby zemdleć. Ta, którą miała przed sobą miała odsłonięte ramiona i koronkowe rękawy, powinna być idealna.
- Może chciałabyś przymierzyć?
Awatar użytkownika
Yngwirdia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Yngwirdia »

- Ale jak tak... - nie pojmowała jego postawy. Przecież właśnie na tym polegało ich życie, opierało się o obowiązki, które trzeba było spełnić. Patrzyła na niego, słuchała i nie rozumiała.
- Mój brat wybrał ciebie, bo uznała że jesteś najlepszym z kandydatów - powiedziała powoli - wierze w jego osąd i rozsądek którym się kieruje. W ten sposób okazuje mi dobroć i dba o mnie.
Gdzieś w głębi serca czuła ze chyba jednak powinno być inaczej, ale tak okazywało się przecież miłość w rodzinie. Starsi bracia dbali o jej przyszłość i prestiż rodu. Stała więc teraz nie rozumiejąc słów męża, przecież zawsze słuchało się członków rodu, szczególnie ci starsi wiedzieli lepiej.
- Jesteś mężczyzną możesz tak powiedzieć, nie przejmować się innymi - zdecydowała się w końcu powiedzieć Yngwirdia - ja będę zawsze przy Tobie, bo moje miejsce jest u boku męża.
- Chcę ją przymierzyć - dodała - gdybyś zawołał tylko służące pomogą mi.
W przebieraniu się zawsze pomagali służący taka była tradycja.
Awatar użytkownika
Tarald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Arystokrata , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Tarald »

- Yngwi... - westchnął ciężko.
- Ile razy twój brat wydawał cię za mąż? Ile? Za każdym razem to była troska? Naprawdę nie widział, że dzieje ci się krzywda? Można się ubrać tak by nie było widać, można ukrywać, ale ty zawsze jesteś smutna, czy smutek oznacza szczęście? Nie wydaje mi się. Kiedyś muszę ci to powiedzieć, choć nigdy nie będzie na to dobrej pory. Twój brat to bydle, które myśli tylko o sobie, swoim prestiżu, swoich wojnach, swojej nodze. Szanuje tylko siebie, wierzy, że jest najmądrzejszy. Myśli, że jest ważniejszy niż arcyksiążę. Przepraszam, że to mówię, wybacz mi. Ale taka jest prawda. Ellestill nie myśli o tobie jak o człowieku, tylko jak o przedmiocie, który musi gdzieś oddać. Tak bardzo mi przykro, że tak jest. Kocham swoją siostrę nad życie, ale ona też nie myślała o mnie, całe życie trzymała mnie przy sobie tylko po to bym był jej ochroną. Aż w końcu sama zdecydowała o moim życiu. Bez słowa, bez pytania - odsunął się od żony i usiadł na łóżku. Westchnął po raz kolejny i na moment schował twarz w dłoniach. Było mu bardzo przykro, że musiał to wszystko powiedzieć. Wiedział, że właśnie ranił żonę, ale jak inaczej miał jej to wytłumaczyć. Ponownie wstał i podszedł do Yngwirdii. Objął ją i przytulił delikatnie.
- Jeśli nadal chcesz przymierzyć suknię, ja mogę ci pomóc.
Awatar użytkownika
Yngwirdia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Yngwirdia »

Yngwirdia poczuła jak wstrzymuje oddech. Jak słowa jej męża uderzają w nią, w to co myślała o rodzinie, o bracie, rodzie Anarloth. I nagle jej wzrok schłodził się, na jej twarzy pojawił się nie ładny grymas. Coś w niej pękło, nim cokolwiek pomyślała jej łagodność zniknęła, obudził się za to wojownik. Krew najbardziej okrutnego wojownika, rzeźnika z Północy jak zwano jej ojca - Lavro, odezwała się. Po raz pierwszy uderzyła kogokolwiek w policzek.
- Nie waż się obrażać ród Anarloth w mojej obecności! - rzekła chłodno, dumnie i groźnie. Stała przed nim teraz wojowniczka, pewna siebie kobieta gotowa do konfrontacji z nim. Trwało to jednak sekundę nagle jej postać załamała się, skuliła się w sobie, jak przerażone zwierzę. Kiedy usiadł n łóżku dopadła do niego i ucałowała w dłoń z sygnetem rodowym.
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam Panie - mówiła znów łagodnym, poddańczym głosem. Drżała dlatego dopiero po chwili odważyła się unieść wzrok na niego. Wstała kiedy tylko i on to uczynił.
- Oczywiście, chcę przymierzyć - powiedziała cichutko obserwując go uważnie.
-
Awatar użytkownika
Tarald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Arystokrata , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Tarald »

Nie spodziewał się tego, ale kiedyś i tak na jaw musiało wyjść co myśli. Taka była smutna prawda. Nie szanowali ich. Ona była ze szlachetnego rodu, on był grafem marchii, a ich własna rodzina traktowała ich jak ludzi gorszej kategorii. Tak dalej nie mogło być. Musieli zacząć żyć na własny na rachunek, bez rodzeństwa. Wtedy, nagle jego żona się zmieniła. Z uległej dziewczynki stała się twardą, silną kobietą. Ten policzek sprawił, że zupełnie go oszołomiło, lecz bardziej nie dowierzał w to co stało się później. Żona klęczała przed nim i całowała go w dłonie. Poczuł, że pęka mu serce. Tak bardzo była przyzwyczajona do uległości, na pewno bała się, że Tarald ją uderzy, albo zrobi coś gorszego. Przełknął ślinę i upadł na kolana. Chwycił jej dłonie w swoje. Nie zmuszał jej by podniosła na niego swój wzrok.
- Nie jestem twoim Panem - rzekł najłagodniej jak umiał.
- Nie jesteś niczyją własnością. Moją również. Jesteś moją żoną, ja twoim mężem, jesteśmy sobie równi. Równi. Rozumiesz? Nigdy, przenigdy nie musisz przede mną klękać, ani całować mojego sygnetu. Nie musisz przymierzać sukni, ani robić nic czego nie chcesz. Do niczego cię nie zmuszę, nigdy nie uderzę, nawet jeśli ty to zrobisz, ja cie nie dotknę. Wiesz dlaczego? - podniósł dłoń by tym razem chwycić ją pod brodę, chciał by teraz spojrzała mu w oczy.
- Bo cię kocham.
Awatar użytkownika
Yngwirdia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Yngwirdia »

Yngwirdia patrzyła na niego i nie umiała nic rzec. Jej głos ugrzązł jej w gardle, załamał się i uwięził w krtani. Jak mogła uczynić coś takiego mężowi, a on pozostał wobec niej tak łagodny.
- Przepraszam cię, za to co zrobiłam - rzekła cichym, ledwo słyszalnym głosem. Przysunęła się do niego by usłyszał jej kolejne słowa.
- Mój brat popełnił w życiu wiele błędów, nie jest Bogiem więc jest ułomny jak my wszyscy. Można mu wiele zarzucić, to prawda. Za całkiem sporą część jego błędów on sam musiał zapłacić, za część zapłaciły też inne - dodała ze smutkiem - ale to mój brat. Nie wiedział o moich mężach, o tym jacy są... bo nie wypada żebym była wybredna i narzekała na swój los. Mój ojciec rzekł mi kiedyś, że " mam być dumą swojego rodu, jego najcenniejszym rubinem" i naprawdę staram się być. Proszę nie obrażaj mojego rodu więcej.
Dotknęła dłonią jego policzka, przesuwając palcami po nieco ciemniejszych śladach. Mimo że ona użyła wiele siły, ślady na twarzy mężczyzny były ledwo widoczne.
- Naprawdę przepraszam - zadrżała - to się nigdy nie powtórzy. Nie wiem czy umiem być sobą, albo raczej wydaje mi się że teraz nią jestem. Nie mniej szanuję cię Talardzie, dziękuję za Twoją łaskawość i dobroć jaką mi okazujesz.
Kiedy rzekł ostatnie zdanie, uśmiechnęła się delikatnie, ledwo zauważalnie. Jakby pierwszy promień ciepłego słońca przebił się przez gęste chmury.
- Nikt mi tego nigdy nie powiedział.... Myślę że z czasem będę umiała odwzajemnić Twoje uczucie.
Yngwirdia powiedziała smutną prawdę, nie chcąc kłamać Taraldowi w twarz. Był przede wszystkim jej mężem, ale także szlachcicem, zasługiwał więc na prawdę. Nawet tą okrutną.
Awatar użytkownika
Tarald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Arystokrata , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Tarald »

Nie zmienił zdania na temat Ellestila, ale nie było sensu w to brnąć. Mówiła mu, że nie jest bogiem, ale dla siebie samego zapewne był. Za jego samolubne decyzje zapłaciła jego siostra i to nawiązką. Wiedział, że nigdy mu nie wybaczy, nie wierzył, że jej brat był aż tak ślepy, że nie widział w jej oczach cierpienia i bólu. On wiedział swoje, a Yngwirdia swoje. Najwyraźniej tak musiało być, przynajmniej na razie.

- Nie będę obrażał twojej rodziny - powiedział. Cóż innego miał rzec? Nie chciał jej urazić, jeśli to co powiedział tak bardzo ją zraniło, nigdy więcej tego nie zrobi. Nie oczekiwał, że kobieta odwzajemnia jego uczucia. Nie oczekiwał, że mu odpowie. Przecież nie o to chodziło. On mówił prawdę. Po co miał kłamać? Wracał do swojej marchii nie po ty by rządzić, lecz po to by znaleźć się z dala od złych wpływów ich rodzin i by móc pokazać Yngwirdii inny świat. Pokazać też siebie. Udowodnić, że jest łagodnym olbrzymem, za jakiego go miano. Nie był impulsywny, rzadko działała w emocjach. Na co dzień był spokojny i opanowany. Chwilę temu za bardzo go poniosło, ale na myśl ile złego stało się w życiu jego żonie poczuł, że musi coś powiedzieć. To był błąd. Więcej go nie popełni. Wiedział to na pewno.
- Już dobrze - dotknął jej dłoni, która spoczywała na jego policzku.
- Już dobrze - powtórzył. Wstał powoli i podniósł Yngwirdię z podłogi. Pogładził ją po jasnych włosach czule i delikatnie. To nic, że go uderzyła, była zła i miała do tego prawo. On zaś za punkt honoru postawił sobie udowodnić jej, że nikt jej już nie skrzywdzi. Znowu dotknął jej brzucha, cały czas miał w głowie, że kobieta nosi pod sercem jego dziecko.

- Zawołam służbę, żeby cię przebrała - zrezygnował z wcześniejszego pomysłu i tak było zbyt wiele emocji - pocałował ją w czoło i wyszedł z pokoju. Kilka chwil później zjawiły się służki. Pomogły zdjąć z Yngwirdii ciężką suknię, zmieniły bieliznę i założyły nowe odzienie. Było lekkie, zwiewne, łagodnie opływało ciało, nie uciskało w żadnym miejscu. Suknia była lekko dopasowana, ale na tyle luźna, by Yngwi mogła przytyć w ciąży. Cechowało ją także to, że była dość odważna w porównaniu do jej poprzedniego odzienia.

Gdy służki wyszły, wrócił Tarald. Od progu uśmiechnął się łagodnie. Chciał zażegnać konflikt między nimi.
- Wyglądasz pięknie - powiedział.
Awatar użytkownika
Yngwirdia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Yngwirdia »

Yngwirdia pozwoliła przebrać się służącym, najlepiej wiedziały jak zakładać odzienie. Zresztą była do tego zwyczajnie przyzwyczajona. Przeszła się kilka kroków po pomieszczeniu w nowej sukni. Była lekka, dość swobodna i zaskakująco wygodna. No cóż, najwyraźniej musiała zmienić garderobę przynajmniej na lato. Była przekonana, że zimowy wiatr i chłód pozwolą wrócić do grubszych materiałów. Nie pragnęła więcej rozmawiać, ani tym bardziej kłócić się w kwestii jej brata i rodziny. To był zły temat zdecydowanie prowadzący nie na tę tory ich wspólnej historii.
Kiedy wszedł jej mąż splotła dłonie jak miała w zwyczaju ale tym razem przywołała na twarz uśmiech.
- Dziękuję, Taraldzie - jej głos był ciepły i miękki. Nie łatwo jej to przychodziło, nie mniej naprawdę się starała.
- Powiedz mi mój drogi - stanie było dość męczące, a więc usiadła znów na brzegu łóżka - co w zasadzie leży w Twoich obowiązkach? Chciałabym cię jakoś wesprzeć, mogę się czymś zająć, umiem władać kilkoma językami, znam prawo ojców. Wiem, że to pewnie nie wiele przy Twoich talentach, ale naprawdę z chęcią wesprę cię w zarządzaniu ziemiami.
- Po za tym nie wspominałeś o Twoich kuzynach, wujku, nigdy nie mówisz o matce czy ojcu. Może - przesunęła się na łożu delikatnie dotykając skór owczych i dając znać mężczyźnie by usiadł obok - zechcesz mi o nich opowiedzieć. Z chęcią ich poznam, albo chociaż zaprosimy na wieczerze, polowanie czy jakie tu macie tradycyjne rozrywki.
Starała się być spokojna, opanowana i łagodna. Większa część strachu już odeszła, chociaż wiedziała że czai się gdzieś w zakamarkach jej umysłu.
Awatar użytkownika
Tarald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Arystokrata , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Tarald »

Tarald usiadł obok żony. Miał wrażenie, że atmosfera wokół nadal jest gęsta i teraz oboje próbują jakoś to naprawić. Było ciężko. Tar żałował swojego wybuchu, ale co się stało to się nie odstanie. Musieli przejść nad tym do porządku dziennego.

- Nie mam rodziców - odpowiedział na pytanie - ojciec zginął w wielkim pożarze, w którym ucierpiała też Liriels, ale mało kto o tym wie. Moja matka zabiła się wkrótce potem. Z rozpaczy po śmierci ojca. Zostałem tylko ja i siostra. Rodziny prawie nie znam. Utrzymywaliśmy tylko kontakt listowny. Przez większość życia mieszkałem w Astron-Oris. Marchią rządziła moja siostra, ja zajmowałem się tylko administracją z daleka. Czekają mnie na pewno rządy sędziego, spory o ziemię, walki na granicach marchii i inne konflikty do rozwiązania. Wiem, że chcę przywrócić prestiż temu miejscu, pokazać, że wrócił godny swojej pozycji graf, a nie tylko podwładny siostry. Na początek chce zorganizować bal. Zaprosić dygnitarzy, ambasadorów, krewnych, osobistości. Możesz mi pomóc. Trzeba napisać wiele listów. Chciałabym też odwiedzić kilka osób, przedstawić cię, i osobiście zaprosić na bal. Myślałem o odwiedzinach na śniadanie, lub na podwieczorek. To wszystko też wiąże się z powiadomieniami, liścikami. Nie wszyscy ambasadorowie władają biegle lirieńskim, więc tu na pewno przyda się twoja pomoc.

- I ktoś musi zarządzać całym balem, od dekoracji, po listę najważniejszych gości i rozlokowanie w sypialniach. Tylko nie myśl proszę, że daje ci zadanie prostsze od innych. Wręcz przeciwnie. Wszystko musi być dopasowane czasowo, każdy musi znać swoje miejsce, czuć się swobodnie. To ogrom pracy. Służba, kwiaty, miejsca, orkiestra, tańce, miejsce dla karet, potrawy. Jest tego ogrom. Jeśli to za dużo, powiedz.
Awatar użytkownika
Yngwirdia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Yngwirdia »

- Ojej... - Yngwirdia chwilę milczała zastanawiając się co odpowiedzieć. Jej ród był liczny, silny, posiadał wielu krewnych.
- To bardzo przykre - rzekła w końcu by przerwać ciszę jaka nastąpiła - może warto odnowić więzi rodzinne?
Spojrzała na męża uważnie, nadal była smutna ale zdecydowanie intensywnie myślała.
- Jeśli nie mieszkają daleko warto ich odwiedzić. Z chęcią ich poznam. Nasz ród chodź miał wiele gałęzi, trzymaliśmy się z bliskimi. Niestety to często oznaczało, ograniczone kontakty z osobami, które nie przypadały do gustu... większej części rodziny.
Zwilżyła wargi " większej części rodziny" było delikatną wersją prawdy.
- Prawdę powiedziawszy jest co najmniej jedna osoba z którą nie mamy kontaktu od wielu lat. Chodź z racji faktu, że była częścią rodziny należy się jej szacunek. A została... żal mi jej. Nie chciałabym więc abyś ty był daleko od tych, którzy są twoimi krewnymi.
Położyła delikatnie swoją dłoń na jego, gładząc jego znacznie większą rękę. Miała raczej szorstkie, spracowane dłonie.
- Oczywiście że ci pomogę przy balu, chociaż mniej znam się na dekorowaniu. Ale zapewne masz na dworze damę, która jest znawcą szat i gustów mieszkańców marchii. Masz namiestnika? Kogoś kto wesprze cię również w kwestiach prawnych i sądach. Jeśli nie, powinieneś o kimś takim pomyśleć, albo chociaż o grododzierżcy stolicznym. Uważam jednak, że wystawna uczta to najlepszy czas by uczcić Twój powrót do ojczyzny, poddani na pewno docenią ten gest.
Awatar użytkownika
Tarald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Arystokrata , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Tarald »

- To bal na twoją cześć, nie moją - rzekł szczerze.
- Bal na cześć mojej żony - dodał.
- Oczywiście, mam namiestnika, ale wiele obowiązków spadnie także na mnie. Poradzę sobie, mam wielu ludzi wokół siebie. A moja rodzina, cóż... Nie wiem jaka jest, listy to nie to samo, co kontakt twarzą w twarz. Mam nadzieję, że uda nam się większą część odwiedzić, lub chociaż spotkać na balu. Będę z tobą szczery, obecnie to ty jesteś osobą z mojej rodziny, którą znam najlepiej, a przecież nie wiem dużo.
- Powiedz mi proszę, jak się czujesz? - zapytał.
- Bo chciałbym pójść do tutejszego medyka - nie wyjaśnił dlaczego. Miał nadzieję, że będzie mógł jej to wytłumaczyć, ale na razie zamierzał tylko delikatnie ją podpytać. Były tematy, które wymagały taktu i dyskrecji.
Awatar użytkownika
Yngwirdia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Yngwirdia »

- Na moją? - zmarszczyła brwi nie mniej tylko na chwilę - dziękuję. To bardzo miłe. Nie spodziewałam się, bo ty ty wracasz do domu.
- Zatem poznamy ich. Zaprosimy i obydwoje dowiemy się o nich więcej. Naprawdę spróbuję byś poznał mnie lepiej, chociaż to nie będzie proste. Rzadko z kim rozmawiam, szczególnie o sobie.
- Czuję się już lepiej, trochę boli mnie brzuch.. ale to nerwów. Zezłościłam się i za chwilę będzie lepiej - zapewniła - miewam tak często. Nic mi nie jest, nie musisz iść do medyka. Chyba że.. czy coś ci jest Taraldzie? Skupiliśmy się tak bardzo na mnie, że zapomniałam że i ty możesz czuć się źle. Jeśli coś ci dolega, pragnęłabym o tym wiedzieć!- ostatnie zdanie powiedziała dość żywo.
- Jest jeszcze jedna sprawa.. jesteś człowiekiem honoru więc proszę bądź ze mną szczery. Czy gdyby coś poszło nie tak - dotknęła dłonią swój brzuch - nie odeślesz mnie? Jestem pewna że mogę dać ci potomka, czasami jednak potrzeba na to czasu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Aquentis-Tothion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości