Upadły postanowił, że odpocznie na łonie natury, a nie w mieście, dlatego też wylądował na skraju Mrocznej Puszczy, a dokładniej to na niewielkiej polance, która znajdowała się właśnie tam. Ogólnie to był zadowolony z tego, że udało mu się zgarnąć całe piętnaście złotych gryfów, a nie dziesięć, bo zleceniodawca stwierdził, że aniołowi należy się nieco większa nagroda za to, że, ostatecznie, jako jedyny postanowił wypełnić "misję" do końca. Oczywiście, w Maurii zrobił zakupy, których głównym celem było uzupełnienie prowiantu, jednak zakupił dwa surowe zające, które miał zamiar za chwilę upiec- miał okazję do czegoś takiego, więc postanowił, że ją wykorzysta.
Kamieniami, które nazbierał w pobliżu, ogrodził okrąg, w którym będzie paliło się ognisko. Następnie nazbierał suchych gałęzi, których, w okolicy, było dość dużo, a na koniec, z torby, wyciągnął krzesiwo i hubkę, którą włożył między mniejsze gałęzie, następnie zapalił ją, odczekał chwilę na to, aż ognisko zacznie się palić i przygotował prowizoryczny rożen z kilku gałęzi, które przyniósł wcześniej. Na rożen włożył obydwa zające, a sam usiadł obok ogniska, pod drzewem dokładniej. Miecz i torbę położył obok siebie, a plecami oparł się o drzewo. Co prawda, nie było jeszcze całkowicie ciemno, jednak słońce już prawie zaszło, a księżyc był coraz bardziej widoczny. Pozostało mu poczekać na to, aż mięso upiecze się na rożnie i wytężyć zmysły, aby, w razie czego, usłyszeć, że ktoś nadchodzi, jednak nie spodziewał się tego, bo zapowiadało się na to, że całą noc nie będzie wiało, więc zapach pieczonych zająców nie rozejdzie się w pobliżu i nie zwabi żadnego nieproszonego gościa.
Postanowił, że przekąsi coś w czasie czekania na to, aż mięso upiecze się nad ogniem, więc wyciągnął z torby dwa, mniejsze paski suszonego mięsa i zjadł je, a następnie popił to wodą z bukłaku. W swoim ekwipunku miał też trochę alkoholu, jednak teraz nie miał zamiaru go wypijać. Siedział cicho, a drewno, co jakiś czas, strzelało w ognisku.
Czarna Puszcza ⇒ [Polanka na skraju puszczy] Piekielne spotkanie
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 99
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
"Słowo daję... nawet jednego spokojnego dnia nie da się spędzić... Wpierw tamci piekielni a teraz niebiańskie patałachy..." Naprawdę, dodatkową nagrodą za ubicie diabła parę dni temu, licząc miarą tej "warstwy świata", bo dzień tutaj niezbyt odpowiadał upływowi czasu w Piekle. Dokładnych różnic nie pamiętała, a może i nie znała... były ważniejsze sprawy od takich błahostek. Znęcanie się nad słabszymi istotkami, łamanie szczęk diabłom, namiętne chwile z innymi pokusami... "taka praca" piekielnej o niecodziennych zainteresowaniach. Wracając jednak do "istot złem wszelakim nieskalanymi i nieskończenie dobrymi..." Gdyby tylko miała jak to aż by ziewnęła, bo ci z pozoru dobrzy niebianie wcale lepsi nie byli od nich, piekielnych.
- Bolało? - Spytała ironicznie, przebijając anioła światła na wylot w klatce piersiowej przy użyciu swojego Piekielnego Ostrza. Co najżałośniejsze, "dziabnęła" go od tyłu. Co za wojownik dawał się tak zajść i to w otwartej walce!?! - Mam szczerą nadzieję, że tak - dodała po chwili. Myśl o torturowaniu go była kusząca, ale nie miała narzędzi, a samą magią to niespecjalnie lubowała się w tego typu rozrywkach. Dlatego też mocno pociągnęła ostrzem w prawo, torując sobie drogę przez jego korpus.
- Mam dobry humor, więc dam ci szansę. Spieprzaj mi z oczu albo ukatrupię. Liczę do trzech. - W końcu martwy już niebianin miał kompana, wyczuwalnie słabszego. - Raz... - Tutaj nie czekając długo, rychło próbował odlecieć... próbował.
- Trzy. - Chwilę później ptaszyna runęła bez życia na twardą ziemię. "Chyba odrobinkę za wcześnie..." No cóż, peszek... Ale i tak wiadome było, jak to się skończy. Rayla nie była typową pokusą, więc do zabicia jej należało przysłać kogoś mocniejszego niźli dwóch patałachów... i żeby to chociaż kobiety były...
"Oby tylko było tu gdzieś jakieś jeziorko albo rzeczka..." Mimo wszystko trochę się krwią ubabrała przy okazji zabijania tamtego pierwszego. Dobrze, że nie była w swej macierzystej formie, bo jeszcze i skrzydła zaczerwieniłaby krwią tak marnego pochodzenia.
- Bolało? - Spytała ironicznie, przebijając anioła światła na wylot w klatce piersiowej przy użyciu swojego Piekielnego Ostrza. Co najżałośniejsze, "dziabnęła" go od tyłu. Co za wojownik dawał się tak zajść i to w otwartej walce!?! - Mam szczerą nadzieję, że tak - dodała po chwili. Myśl o torturowaniu go była kusząca, ale nie miała narzędzi, a samą magią to niespecjalnie lubowała się w tego typu rozrywkach. Dlatego też mocno pociągnęła ostrzem w prawo, torując sobie drogę przez jego korpus.
- Mam dobry humor, więc dam ci szansę. Spieprzaj mi z oczu albo ukatrupię. Liczę do trzech. - W końcu martwy już niebianin miał kompana, wyczuwalnie słabszego. - Raz... - Tutaj nie czekając długo, rychło próbował odlecieć... próbował.
- Trzy. - Chwilę później ptaszyna runęła bez życia na twardą ziemię. "Chyba odrobinkę za wcześnie..." No cóż, peszek... Ale i tak wiadome było, jak to się skończy. Rayla nie była typową pokusą, więc do zabicia jej należało przysłać kogoś mocniejszego niźli dwóch patałachów... i żeby to chociaż kobiety były...
"Oby tylko było tu gdzieś jakieś jeziorko albo rzeczka..." Mimo wszystko trochę się krwią ubabrała przy okazji zabijania tamtego pierwszego. Dobrze, że nie była w swej macierzystej formie, bo jeszcze i skrzydła zaczerwieniłaby krwią tak marnego pochodzenia.
- Isis
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 4
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Isis długo wędrowała po nieznanym. Tak nagłe oddalenie się od Piekła, które to zawsze było jej domem, lekko zdezorientowało pokusę. Podczas podróży przybrała swą naturalną, jak na Piekielną przystało, formę. Długie, postrzępione skrzydła okrywały jej ciało tak, by żadne gałęzie nie pozostawiły śladu na jej gładkiej skórze. Z daleka dojrzała smugę światła. Ogień. Po cichutku, ostrożnie stawiając każdy krok zbliżała się do polanki. Z każdym metrem światło przybierało kształt rożna i dało się wyczuć zapach świeżego mięsa. Po chwili Isis ujrzała postać. Wysoką, szczupłą. Najpewniej był to mężczyzna. Stanęła kilka metrów przed ogniem tak, by delikatna poświata padła na jej ciało. Specjalnie stanęła na wprost postaci by go nie wystraszyć ani nie spłoszyć. Uśmiechnęła się delikatnie i usiadła rozkładając skrzydła i ukazując sie w calej swej okazałości. Ostro zakończony ogon tańczył dookoła pokusy, a ogniste tęczówki obserwowały każdy ruch w jej otoczeniu. Była ciekawa świata, który przez tak wiele setek lat był dla niej zakazanym owocem, czymś nieosiągalnym, będącym tuż za bramami jej więzienia. Chłonęła każdy centymetr ziemi i każdą cząstkę powietrza. Dłonie Is uraczone ogromnymi, złotymi pierścieniami spoczęły na mokrej i zimnej trawie. Pozostawała wciąż czujna. Nie czuła strachu, wręcz przeciwnie - miała pragnienie doznania czegoś nowego, innego, związanego z życiem istot na ziemi.
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Dopiero teraz zauważył niewielkie jezioro, które znajdowało się niedaleko polany, na której urządził sobie postój. Ten zbiornik wodny był widoczny z polany, jednak linia krzaków oddzielała jedno miejsce od drugiego, chociaż, wprawny obserwator, mógł dostrzec, jak ktoś siedzi przy jeziorze, uzupełnia przy nim zapas wody lub... kąpie się.
Usłyszał kroki, mimo że ktoś stawiał je bardzo cicho. Odruchowo sięgnął do rękojeści miecza i wysunął go kilka centymetrów z pochwy, aby, w razie czego, szybciej dobyć tejże broni. Spokojnie poczekał na to, aż potencjalny przeciwnik podejdzie bliżej jego ogniska. Gdy zobaczył z kim ma do czynienia, to zabrał dłoń z rękojeści swego miecza, bo wiedział, że pokusy to rasa, która nie za bardzo lubi przemoc, więc, nawet gdyby ta, która siedzi teraz przed nim, rzuciła się na niego, to nie powinien mieć problemów w pokonaniu jej bez użycia broni białej. Rudowłosa wyglądała, jakby nie miała złych zamiarów, jednak Marou nie tracił czujności.
Badawczym spojrzeniem obiegł jej ciało od góry do dołu, patrzył na jej ogon, skrzydła, figurę, piersi, twarz, włosy- na wszystko, co mógł zobaczyć. Była pokusą, więc była piękna, może nawet bardzo piękna- upadły uśmiechnął się w jej stronę. Następnie odsunął się od drzewa, o które się opierał, a po chwili z jego pleców wyrosły skrzydła z kruczoczarnym upierzeniem. Jego skrzydła były większe od skrzydeł pokusy, on to stwierdził dość szybko, a ona również powinna do stwierdzić, o ile porównywałaby swoje skrzydła i jego. Pokusa powinna również domyślić się tego, jakiej rasy przedstawicielem jest Marou. Po chwili jego skrzydła znikły, on wiedział, że "zmieniły się" w tatuaż na jego plecach, jednak piekielna nie mogła tego wiedzieć.
- To... jak masz na imię, piękna? I co cię tu sprowadza? - zapytał z niewielkim uśmiechem na twarzy.
Usłyszał kroki, mimo że ktoś stawiał je bardzo cicho. Odruchowo sięgnął do rękojeści miecza i wysunął go kilka centymetrów z pochwy, aby, w razie czego, szybciej dobyć tejże broni. Spokojnie poczekał na to, aż potencjalny przeciwnik podejdzie bliżej jego ogniska. Gdy zobaczył z kim ma do czynienia, to zabrał dłoń z rękojeści swego miecza, bo wiedział, że pokusy to rasa, która nie za bardzo lubi przemoc, więc, nawet gdyby ta, która siedzi teraz przed nim, rzuciła się na niego, to nie powinien mieć problemów w pokonaniu jej bez użycia broni białej. Rudowłosa wyglądała, jakby nie miała złych zamiarów, jednak Marou nie tracił czujności.
Badawczym spojrzeniem obiegł jej ciało od góry do dołu, patrzył na jej ogon, skrzydła, figurę, piersi, twarz, włosy- na wszystko, co mógł zobaczyć. Była pokusą, więc była piękna, może nawet bardzo piękna- upadły uśmiechnął się w jej stronę. Następnie odsunął się od drzewa, o które się opierał, a po chwili z jego pleców wyrosły skrzydła z kruczoczarnym upierzeniem. Jego skrzydła były większe od skrzydeł pokusy, on to stwierdził dość szybko, a ona również powinna do stwierdzić, o ile porównywałaby swoje skrzydła i jego. Pokusa powinna również domyślić się tego, jakiej rasy przedstawicielem jest Marou. Po chwili jego skrzydła znikły, on wiedział, że "zmieniły się" w tatuaż na jego plecach, jednak piekielna nie mogła tego wiedzieć.
- To... jak masz na imię, piękna? I co cię tu sprowadza? - zapytał z niewielkim uśmiechem na twarzy.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 99
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Po krótkim marszu, Rayla musiała podjąć pewną decyzję. Albo pójdzie i po prostu weźmie kąpiel w jeziorku, które miała w zasięgu wzroku albo zbadanie, do kogo należało mini obozik, a przynajmniej ognisko. Rozwaga nakazywała wpierw dokładniejsze oględziny tamtejszego miejsca, bo po co miała wyskakiwać naga i wściekła z wody by ukatrupić jakiś bandziorów czy innych patałachów... Tylko zmysł magiczny podpowiadał jej co innego, a aury nie świadczyły o takim tragicznym towarzystwie wśród ciepłych płomieni ogniska.
- To będzie ciekawe - mruknęła do siebie, gdy tylko wychwyciła wśród osób tam się znajdujących inną pokusę. Kogo jak kogo, ale w większości to swoje "siostry" lubiła, i to bardzo. Zazwyczaj zawsze dało się z nimi "dogadać", a żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona... No może odrobinkę, ale to w nieco innych aspektach... Ale przyjemność większa! "A ten... diabeł? Nie..." Chwilkę poświęciła na rozszyfrowanie aury drugiej osoby. "Ach tak, upadły." I pomyśleć, że zapomniała o tym, jak rozpoznać akurat tę rasę, mimo, iż parę dni kochała się ze swoją anielicą w ramach świętowania zwycięstwa... W końcu masakra w Piekle i te sprawy...
Mimo to, jej "zasłużona" kąpiel nie była wskazana bo przydałoby się jeszcze odkryć plany tej dwójki. Nigdy nie wiadomo, zwłaszcza z piekielnymi, co im strzeli do głowy. Nieprzewidywalność to chyba ich podstawowa cecha...
Nie przykładała wagi do czegoś takiego jak skradanie się. Pojawiła się w zasięgu ich wzroku od tak, bo trudno by jakoś się zapowiedziała odpowiednio wcześniej. Wpierw rzuciła okiem na pokusę, przy okazji delikatnie oblizując dolną wargę. Już niemal czułą to co mogłaby z nią zrobić. Do tego włosy rudawego koloru, dodające jej uroku... W sumie to upadły też źle się nie prezentował. Wysoki i umięśniony, tylko czy walczyć potrafił? "Przekonamy się."
Zapewne musiało to uroczo wyglądać, nie aż taka niska kobieta, odziana w lekki pancerz. Do tego równie zdobiona i pozłacana maska na twarzy, która kompletnie niwelowała jej piekielną aurę... No i jeszcze jej "mieczyk." Tylko smoczą miniaturkę gdzieś na polowanie wywiało, jak zwykle z resztą. Nawet nie bała się o to, że Izo gdzieś się zapodzieje. Szósty zmysł, ot co!
Mogła się spodziewać, że "zebrani" nie wiedzieli o jej przynależności rasowej. Z resztą, kto spodziewałby się, że jest właśnie pokusą? W końcu one nie walczyły... a Rayla była we krwi nieźle ubabrana.
- Czyżby jakieś potajemne zebranie, Piekielni? - spytała, zerkając to na jedną, to na drugiego.
- To będzie ciekawe - mruknęła do siebie, gdy tylko wychwyciła wśród osób tam się znajdujących inną pokusę. Kogo jak kogo, ale w większości to swoje "siostry" lubiła, i to bardzo. Zazwyczaj zawsze dało się z nimi "dogadać", a żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona... No może odrobinkę, ale to w nieco innych aspektach... Ale przyjemność większa! "A ten... diabeł? Nie..." Chwilkę poświęciła na rozszyfrowanie aury drugiej osoby. "Ach tak, upadły." I pomyśleć, że zapomniała o tym, jak rozpoznać akurat tę rasę, mimo, iż parę dni kochała się ze swoją anielicą w ramach świętowania zwycięstwa... W końcu masakra w Piekle i te sprawy...
Mimo to, jej "zasłużona" kąpiel nie była wskazana bo przydałoby się jeszcze odkryć plany tej dwójki. Nigdy nie wiadomo, zwłaszcza z piekielnymi, co im strzeli do głowy. Nieprzewidywalność to chyba ich podstawowa cecha...
Nie przykładała wagi do czegoś takiego jak skradanie się. Pojawiła się w zasięgu ich wzroku od tak, bo trudno by jakoś się zapowiedziała odpowiednio wcześniej. Wpierw rzuciła okiem na pokusę, przy okazji delikatnie oblizując dolną wargę. Już niemal czułą to co mogłaby z nią zrobić. Do tego włosy rudawego koloru, dodające jej uroku... W sumie to upadły też źle się nie prezentował. Wysoki i umięśniony, tylko czy walczyć potrafił? "Przekonamy się."
Zapewne musiało to uroczo wyglądać, nie aż taka niska kobieta, odziana w lekki pancerz. Do tego równie zdobiona i pozłacana maska na twarzy, która kompletnie niwelowała jej piekielną aurę... No i jeszcze jej "mieczyk." Tylko smoczą miniaturkę gdzieś na polowanie wywiało, jak zwykle z resztą. Nawet nie bała się o to, że Izo gdzieś się zapodzieje. Szósty zmysł, ot co!
Mogła się spodziewać, że "zebrani" nie wiedzieli o jej przynależności rasowej. Z resztą, kto spodziewałby się, że jest właśnie pokusą? W końcu one nie walczyły... a Rayla była we krwi nieźle ubabrana.
- Czyżby jakieś potajemne zebranie, Piekielni? - spytała, zerkając to na jedną, to na drugiego.
- Isis
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 4
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Is podniosła się zwinnie. Tuż obok jej nogi przemknęła Alfa upuszczając u nóg swojej Pani martwego gryzonia. Piekielna klasnęła z radością w dłonie i przerzuciła swoje namiętne spojrzenie na mężczyznę. - Jestem Isis, ulubienica Piekła, władczyni cierpienia i bogini tabu - mruknęła podchodząc do mężczyzny. Jego ciało obudziło w niej coś, czego doznawała tylko w obecności Najwyższego swoich kręgów. Położyła bez skrępowania dłoń na jego klatce piersiowej. Uśmiechnęła się delikatnie. - Sprowadziło mnie tutaj pragnienie doznania czegoś ziemskiego... - szepnęła mu do ucha. Alfa oplotła jej nogę i wspięła się na ramiona. Ustawiła łeb na wprost ust mężczyzny i wydała z siebie dość głośny syk. Is ruchem dłoni nakazała jej ciszę. - A szanowny pan, to kto? - zapytała świdrując go wzrokiem. Puściła mu oczko gdy nagle poczuła na sobie czyiś wzrok...
Jej oczom ukazała się piękna kobieta. Jej idealne kształty, hipnotyzujące ciało... To mogłaby być jej siostrzyczka Pokusa, ale... Przecież my nie lubimy walczyć, mordować. Is kocha tortury, cierpienie, maltretowanie, psychiczne łamanie istot... Ale nie zabijanie. Uczono Isis od małego, że do tego są stworzone demony, nie tak piękne istoty jak ona sama.
Rozłożyła szeroko skrzydła, by wydawać się nieznajomej większą, niż jest w rzeczywistości. Stanęła około metra przed nią i przyjrzała się dokładnie. Po co jej ta zbroja?
- Jestem Pokusą Isis, samozwańczą boginią pożądania i miłości, karmię się strachem mych ofiar - dygnęła przed kobietą zerkając co chwila na mężczyznę.
Jej oczom ukazała się piękna kobieta. Jej idealne kształty, hipnotyzujące ciało... To mogłaby być jej siostrzyczka Pokusa, ale... Przecież my nie lubimy walczyć, mordować. Is kocha tortury, cierpienie, maltretowanie, psychiczne łamanie istot... Ale nie zabijanie. Uczono Isis od małego, że do tego są stworzone demony, nie tak piękne istoty jak ona sama.
Rozłożyła szeroko skrzydła, by wydawać się nieznajomej większą, niż jest w rzeczywistości. Stanęła około metra przed nią i przyjrzała się dokładnie. Po co jej ta zbroja?
- Jestem Pokusą Isis, samozwańczą boginią pożądania i miłości, karmię się strachem mych ofiar - dygnęła przed kobietą zerkając co chwila na mężczyznę.
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
- Pierwszy raz o tobie słyszę - odparł upadły. Powiedział to szczerze i nie kłamał. Wydawało mu się, że nie słyszał o niej dlatego, że w Kręgach Piekielnych był... bardzo dawno temu, chociaż, nawet wtedy mogło mu się coś obić o uszy, a teraz mógł tego nie pamiętać. Pokusa zrobiła bardzo śmiały krok w jego stronę, bo dotknęła jego klatki piersiowej i wyszeptała mu coś na ucho.
- Rozumiem. Chyba... - powiedział do niej. Spojrzał jej wężowi w oczy- w ogóle nie bał się tego zwierzęcia.
- Nie zamierzam skrzywdzić ani ciebie, ani twojej pani - odezwał się po chwili. Widać było, że mówi do węża, jednak nie miał pewności, czy ten go zrozumie.
-A ja jestem Marou, upadły anioł, jak już zdążyłaś zauważyć po kolorze skrzydeł - przedstawił się, a po chwili przeniósł wzrok w miejsce, w które popatrzyła Isis. Ujrzał kolejną kobietę, jednak po niej było widać, że potrafi walczyć, w dodatku na twarzy miała maskę, która skutecznie uniemożliwiała dojrzenie rysów jej twarzy. Ręka upadłego anioła ponownie spoczęła na rękojeści jego broni. W dodatku jej zbroja była pokryta krwią, więc, najprawdopodobniej, niedawno musiała stoczyć jakąś walkę, więc Marou nie zabierał dłoni z rękojeści miecza, który, jeszcze, ukryty był w pochwie.
- Żadne potajemne zebranie - odparł krótko, spoglądając na kobietę w zbroi.
- Ja wybrałem to miejsce na nocny postój i odpoczynek, a Isis sama tu przyszła, najprawdopodobniej przez to, że zauważyła blask ogniska, które rozpaliłem - wytłumaczył po krótce.
- A ciebie co tu sprowadza? - zapytał nieznajomej z maską na twarzy.
Po chwili wstał i rzekł:
- Na imię mi Marou - przedstawił się i ukłonił się lekko. Po chwili usiadł i spojrzał na piekące się nad ogniem zające, a następnie obrócił je na rożnie, aby mięso upiekło się równomiernie. Liczył na to, że nieznajoma w zbroi również wyjawi im swoje imię.
- Rozumiem. Chyba... - powiedział do niej. Spojrzał jej wężowi w oczy- w ogóle nie bał się tego zwierzęcia.
- Nie zamierzam skrzywdzić ani ciebie, ani twojej pani - odezwał się po chwili. Widać było, że mówi do węża, jednak nie miał pewności, czy ten go zrozumie.
-A ja jestem Marou, upadły anioł, jak już zdążyłaś zauważyć po kolorze skrzydeł - przedstawił się, a po chwili przeniósł wzrok w miejsce, w które popatrzyła Isis. Ujrzał kolejną kobietę, jednak po niej było widać, że potrafi walczyć, w dodatku na twarzy miała maskę, która skutecznie uniemożliwiała dojrzenie rysów jej twarzy. Ręka upadłego anioła ponownie spoczęła na rękojeści jego broni. W dodatku jej zbroja była pokryta krwią, więc, najprawdopodobniej, niedawno musiała stoczyć jakąś walkę, więc Marou nie zabierał dłoni z rękojeści miecza, który, jeszcze, ukryty był w pochwie.
- Żadne potajemne zebranie - odparł krótko, spoglądając na kobietę w zbroi.
- Ja wybrałem to miejsce na nocny postój i odpoczynek, a Isis sama tu przyszła, najprawdopodobniej przez to, że zauważyła blask ogniska, które rozpaliłem - wytłumaczył po krótce.
- A ciebie co tu sprowadza? - zapytał nieznajomej z maską na twarzy.
Po chwili wstał i rzekł:
- Na imię mi Marou - przedstawił się i ukłonił się lekko. Po chwili usiadł i spojrzał na piekące się nad ogniem zające, a następnie obrócił je na rożnie, aby mięso upiekło się równomiernie. Liczył na to, że nieznajoma w zbroi również wyjawi im swoje imię.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 99
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Ralya odczepiła dolną część maski, po czym schowała ją tak by nie przeszkadzała. Początkowo całą uwagę skupiła na pokusie i starała się nie wybuchnąć śmiechem. Do statusu bogini pożądania i miłości mogło jej nieco brakować, a sama jej samozwańcza opinia nie uprawniała do dzielenia się tą nowiną. Takie rzeczy należało sprawdzić... a piekielna miała już na nią ochotę, a jej zdanie na ten temat było tutaj rzeczą drugorzędną, każdą złośnicę trzeba poskromić.
- A więc padniesz z głodu - rzuciła, po czym zrobiła krok w jej stronę. Skoro miała karmić się strachem swoich ofiar, to tej nocy pójdzie spać głodna. Ona sama nie bała się jej ani trochę, z resztą upadły również nie wykazywał żadnych widocznych tego oznak. Nawet jeśli chciałaby cokolwiek teraz powiedzieć, jakąś kąśliwą uwagę czy coś innego, to nie byłaby w stanie. Rayla złapała ją w pasie i przyciągnęła do siebie, by po chwili zatkać jej usta swoimi, bądź jak kto woli, całować. Zignorowała też jej zwierzątko, czerwoniutkiego węża. Jeśli ten chciałby ją dziabnąć, to mogła mu tylko życzyć powodzenia. Przez zbroję się nie mógł przegryźć, a trafienie w odsłoniętą część twarzy mogło mu się nie powieść, a efekty tego zapewne mocno by go zabolały. Poza tym... nie robiła nic złego, prawda? - I nie próbuj zgrywać straszniejszej, bo wcale taka nie jesteś - powiedziała z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy. A i przy okazji w czasie ich drobnego pocałunku z lekka ubabrała ją krwią aniołów, które niedawno zabiła. Taki peszek... ale od czego było jeziorko? Odsunęła się też nieco od niej.
- Nic specjalnego - odparła upadłemu. Przybrała też swą macierzystą, piekielną postać, po czym zdjęła i drugą część maski. - Podróżowałam bez większego celu po czym natknęłam się na dwójkę wysłanników niebios. Resztę sobie dopowiedz. - Mówiła całą prawdę, prawdę i tylko prawdę. Od czasu potyczki w Piekle nudziła się dość mocno.
- Rayla - przedstawiła się pokrótce. - Diabeł w pokusiej skórze - mówiąc to spojrzała wymownie na swoją rudowłosą "siostrzyczkę." Skoro ona się wcześniej jakoś zatytułowała, to i ona mogła. Jak mogła poprzeć te słowa? Zapewne krwią, którą miała na sobie...
Jako, iż w dość sporej odległości wyczuła jeszcze paru niebian, to zrezygnowała z zabawienia się z pokusą i rzucając krótkie pożegnanie odleciała w ich stronę.
<ciągu dalszego nie będzie: Rayla>
- A więc padniesz z głodu - rzuciła, po czym zrobiła krok w jej stronę. Skoro miała karmić się strachem swoich ofiar, to tej nocy pójdzie spać głodna. Ona sama nie bała się jej ani trochę, z resztą upadły również nie wykazywał żadnych widocznych tego oznak. Nawet jeśli chciałaby cokolwiek teraz powiedzieć, jakąś kąśliwą uwagę czy coś innego, to nie byłaby w stanie. Rayla złapała ją w pasie i przyciągnęła do siebie, by po chwili zatkać jej usta swoimi, bądź jak kto woli, całować. Zignorowała też jej zwierzątko, czerwoniutkiego węża. Jeśli ten chciałby ją dziabnąć, to mogła mu tylko życzyć powodzenia. Przez zbroję się nie mógł przegryźć, a trafienie w odsłoniętą część twarzy mogło mu się nie powieść, a efekty tego zapewne mocno by go zabolały. Poza tym... nie robiła nic złego, prawda? - I nie próbuj zgrywać straszniejszej, bo wcale taka nie jesteś - powiedziała z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy. A i przy okazji w czasie ich drobnego pocałunku z lekka ubabrała ją krwią aniołów, które niedawno zabiła. Taki peszek... ale od czego było jeziorko? Odsunęła się też nieco od niej.
- Nic specjalnego - odparła upadłemu. Przybrała też swą macierzystą, piekielną postać, po czym zdjęła i drugą część maski. - Podróżowałam bez większego celu po czym natknęłam się na dwójkę wysłanników niebios. Resztę sobie dopowiedz. - Mówiła całą prawdę, prawdę i tylko prawdę. Od czasu potyczki w Piekle nudziła się dość mocno.
- Rayla - przedstawiła się pokrótce. - Diabeł w pokusiej skórze - mówiąc to spojrzała wymownie na swoją rudowłosą "siostrzyczkę." Skoro ona się wcześniej jakoś zatytułowała, to i ona mogła. Jak mogła poprzeć te słowa? Zapewne krwią, którą miała na sobie...
Jako, iż w dość sporej odległości wyczuła jeszcze paru niebian, to zrezygnowała z zabawienia się z pokusą i rzucając krótkie pożegnanie odleciała w ich stronę.
<ciągu dalszego nie będzie: Rayla>
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Siedział przy ognisku i obserwował zachowanie obydwu pokus. Najpierw odeszła Rayla, która nie powiedziała nic na temat tego, gdzie i w jakim celu idzie, a później poszła sobie Isis, która również nie powiedziała nic do Marou, nawet nie pożegnała się z nim. Upadły ponownie został sam przy ognisku. Dobrze, że mięso zdążyło się już upiec. Upadły anioł zdjął je z rusztu i zaczął jeść, a prowizoryczny, drewniany ruszt posłużył mu jako drewno do ognia. W sumie to cieszył się, że noc była bezwietrza, gdyż zapach pieczonego mięska nie przyprowadził tu żadnych stworzeń, z którymi musiałby walczyć i pewnie wygrałby starcie. Marou nie spieszył się z jedzeniem, bo i tak planował zostać tu całą noc i wyruszyć dopiero rankiem. Po chwili zaczął zastanawiać się nad tym, gdzie się uda- postanowił, że rozprostuje skrzydła, wzbije się w górę przy ich pomocy i poleci razem z wiatrem.
Zjadł obydwa zające, później poleżał i poobserwował gwiazdy, a gdy miał już iść spać to zgasił ognisko i dopiero wtedy spróbował zasnąć. Jego syn był czujny, bo spał w lesie, a nie w pokoju w karczmie, jednak i tak nikt ani nic go nie napadło.
Leśne powietrze rankiem było bardzo świeże i orzeźwiające. Marou zrobił kilka wdechów i wydechów, dopiero po tym odkrył swoje skrzydła, wzbił się w górę i poleciał z wiatrem...
Ciąg dalszy: Marou
Zjadł obydwa zające, później poleżał i poobserwował gwiazdy, a gdy miał już iść spać to zgasił ognisko i dopiero wtedy spróbował zasnąć. Jego syn był czujny, bo spał w lesie, a nie w pokoju w karczmie, jednak i tak nikt ani nic go nie napadło.
Leśne powietrze rankiem było bardzo świeże i orzeźwiające. Marou zrobił kilka wdechów i wydechów, dopiero po tym odkrył swoje skrzydła, wzbił się w górę i poleciał z wiatrem...
Ciąg dalszy: Marou
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości