Jezioro Sitrina ⇒ [Jezioro] Spotkanie.
-
- Senna Zjawa
- Posty: 253
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
[Jezioro] Spotkanie.
Wszystko nagle się zmieniło. Całe otoczenie zostało zamazane, głosy jakby ucichły, wiatr przestał lekko muskać jej twarz... Zniknęła. Po prostu nagle zniknęła... Nie potrafiła nawet skupić się na tym co właściwie się dzieje, dlaczego ktoś zabrał ją z tamtego miasta, gdzie chciała pomóc ludziom, nawet Piekielnemu i tamtemu Naturianinowi. Dlaczego ktoś zepsuł cały plan, kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik? Dlaczego?
Carey nie miała pojęcia co się dzieje. Nagle wszystko straciło sens, by zaraz potem zyskać go na nowo. To co ją pochłonęło, nie było niczym innym jak tylko drogą przed oblicze Pana. Blond-włosa Anielica przemierzała Plany Niebiańskie tak jak to robiła zawsze, kiedy wracała do swojego domu. Srebrzyste spojrzenie wodziło radośnie po okolicy, która była tak bliska jej sercu, a w nim... Nie było strachu. Nie tym razem, była pewna, że zadawanie się z Piekielnymi nie odbierze jej tego kim jest, coś mówiło jej, że Pan zna jej duszę i wie co w niej tkwi i doskonale zdaje sobie sprawę, ze nie jest to złe. Była sama, zupełnie sama, ale nie czuła samotności. W tym miejscu przepełniało ją szczęście, bo była tam gdzie zawsze być powinna.
I wtedy zabrzmiało jej imię...
Promienie słońca otulały miejsce, w którym wszystko zdawało się być takie spokojne. Tafla jeziora mieniła się złotym kolorem, a na jej wierzchu zdawało się, że nie było najmniejszej zmarszczki spowodowanej chociażby lekkim wietrzykiem. Ptaki wesoło śpiewały swoje melodie, a inne zwierzęta zajmowały się swoim codziennym życiem.
Carey poczuła ciepło na twarzy, kiedy promienie słońca dotarły do miejsca, w którym leżała. Kobieta powoli otworzyła oczy, lekko mrużąc je, a potem podnosząc rękę, by osłonić je przed światłem. Rozejrzała się powoli, a potem usiadła i westchnęła cicho.
Powoli docierało do niej to, co stało się całkiem niedawno. Była na Planach, rozmawiała z Panem, który wyraził swoje obawy, ale nie ukarał jej za nic. Wierzył w nią i wiedział, że Carey nie zajdzie ze ścieżki, którą obrała. Dlatego też zesłał ją właśnie w to miejsce, gdzie nikogo nie było, gdzie mogłaby kontynuować swoją misję.
Anielica spojrzała w niebo, które dziś było wyjątkowo piękne, bez ani jednej chmurki, a to zapowiadało piękny dzień.
Po niedługim czasie kobieta wstała i podeszła do jeziora, które było wyjątkowo piękne. Jedno z trzech wielkich jezior, które nadawały szczególny urok okolicom. Uśmiechnęła się i przykucnęła tuż nad brzegiem i delikatnie zanurzyła dłoń w przyjemnie chłodnej wodzie. Anielica spojrzała na swoje odbicie, które teraz nie miało w sobie nic z niebiańskości. Jasne oczy nie były srebrzyste, a jasno brązowe, nie było skrzydeł, a włosy nie skrzyły się srebrzystym blaskiem, pomimo swojego odcienia. Carey miała na sobie jasną sukienkę z czerwonym gorsetem, który wcale nie był taki niewygodny jak mogło się zdawać.
Careylissa podniosła się i rozejrzała po tym pięknym miejscu, delektując się chwilą spokoju. Niedługo znowu miała wyruszyć w świat, ale miała jeszcze chwilę dla siebie. Kobieta usiadła więc na jednym z większych kamieni, znajdujących się przy brzegu, wyciągnęła notatnik i pióro, po czym zaczęła spisywać to co przytrafiło jej się przez ostatni czas. Nie omieszkała wspomnieć o Piekielnych, których spotkała na swojej drodze, a niektórzy z nich mieli ogromny wpływ na nią. Miała zamiar napisać parę słów o swoich przygodach i poznanych istotach. Kto wie? Może znowu wróci do pisania pamiętnika?
Carey nie miała pojęcia co się dzieje. Nagle wszystko straciło sens, by zaraz potem zyskać go na nowo. To co ją pochłonęło, nie było niczym innym jak tylko drogą przed oblicze Pana. Blond-włosa Anielica przemierzała Plany Niebiańskie tak jak to robiła zawsze, kiedy wracała do swojego domu. Srebrzyste spojrzenie wodziło radośnie po okolicy, która była tak bliska jej sercu, a w nim... Nie było strachu. Nie tym razem, była pewna, że zadawanie się z Piekielnymi nie odbierze jej tego kim jest, coś mówiło jej, że Pan zna jej duszę i wie co w niej tkwi i doskonale zdaje sobie sprawę, ze nie jest to złe. Była sama, zupełnie sama, ale nie czuła samotności. W tym miejscu przepełniało ją szczęście, bo była tam gdzie zawsze być powinna.
I wtedy zabrzmiało jej imię...
Promienie słońca otulały miejsce, w którym wszystko zdawało się być takie spokojne. Tafla jeziora mieniła się złotym kolorem, a na jej wierzchu zdawało się, że nie było najmniejszej zmarszczki spowodowanej chociażby lekkim wietrzykiem. Ptaki wesoło śpiewały swoje melodie, a inne zwierzęta zajmowały się swoim codziennym życiem.
Carey poczuła ciepło na twarzy, kiedy promienie słońca dotarły do miejsca, w którym leżała. Kobieta powoli otworzyła oczy, lekko mrużąc je, a potem podnosząc rękę, by osłonić je przed światłem. Rozejrzała się powoli, a potem usiadła i westchnęła cicho.
Powoli docierało do niej to, co stało się całkiem niedawno. Była na Planach, rozmawiała z Panem, który wyraził swoje obawy, ale nie ukarał jej za nic. Wierzył w nią i wiedział, że Carey nie zajdzie ze ścieżki, którą obrała. Dlatego też zesłał ją właśnie w to miejsce, gdzie nikogo nie było, gdzie mogłaby kontynuować swoją misję.
Anielica spojrzała w niebo, które dziś było wyjątkowo piękne, bez ani jednej chmurki, a to zapowiadało piękny dzień.
Po niedługim czasie kobieta wstała i podeszła do jeziora, które było wyjątkowo piękne. Jedno z trzech wielkich jezior, które nadawały szczególny urok okolicom. Uśmiechnęła się i przykucnęła tuż nad brzegiem i delikatnie zanurzyła dłoń w przyjemnie chłodnej wodzie. Anielica spojrzała na swoje odbicie, które teraz nie miało w sobie nic z niebiańskości. Jasne oczy nie były srebrzyste, a jasno brązowe, nie było skrzydeł, a włosy nie skrzyły się srebrzystym blaskiem, pomimo swojego odcienia. Carey miała na sobie jasną sukienkę z czerwonym gorsetem, który wcale nie był taki niewygodny jak mogło się zdawać.
Careylissa podniosła się i rozejrzała po tym pięknym miejscu, delektując się chwilą spokoju. Niedługo znowu miała wyruszyć w świat, ale miała jeszcze chwilę dla siebie. Kobieta usiadła więc na jednym z większych kamieni, znajdujących się przy brzegu, wyciągnęła notatnik i pióro, po czym zaczęła spisywać to co przytrafiło jej się przez ostatni czas. Nie omieszkała wspomnieć o Piekielnych, których spotkała na swojej drodze, a niektórzy z nich mieli ogromny wpływ na nią. Miała zamiar napisać parę słów o swoich przygodach i poznanych istotach. Kto wie? Może znowu wróci do pisania pamiętnika?
- Darasmir
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 130
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Jakieś dwie trzecie stai od jeziora, wysoko na niebie Darasmir unosił się wysoko na niebie, na prądach wznoszących podchodzących od nagrzanej ziemi. Minęła najgorętsza pora dnia, lecz było jeszcze bardzo daleko od wieczoru, więc dla smoka nie przyszedł jeszcze czas na polowanie. Jednak to że nie był zmuszony do jedzenia nie znaczyło że nie czuje pragnienia. Kierowany potrzebą wyruszył z obozowiska które założył sobie jego piekielny towarzysz. Smok w końcu dostrzegł z wysokości zarys jeziora i zaczął obniżać lot. Nagle jednak, zahamował gwałtownie w powietrzu i zaczął powoli przebierać skrzydłami unosząc się miejscu. Wytężył wzrok i skupił się na punkcie który dostrzegł. Tak. Przy brzegu jeziora ktoś definitywnie jest. Zaskoczony smok przez moment unosił się w powietrzu analizując sytuację. Od dziesięcioleci nie miał kontaktu z żadną rozumną osobą poza Derashirem. W końcu zdecydował się bliżej zbadać tą sprawę zanim napije się wody z jeziora. Tak więc samiec zanurkował pod dość stromym kątem i większość wysokości przebył lecąc zaledwie sążeń ponad ziemią, tak by nie być za bardzo widocznym. W końcu około jednej trzeciej stai wylądował i ostatni odcinek pokonał po ziemi. Trzymał się nisko podchodząc swój cel, tak by nie zostać dostrzeżonym. Po krótkim czasie znalazł się jakieś dziesięć sznurów od anielicy. Darasmir rzecz jasne nie wiedział z kim ma do czynienia i pochopnie ocenił ją i uznał że jest to zwykła, nudna istota jakich wiele. Nie widząc w niej zagrożenia podniósł się, a wyglądało to tak jakby wyrósł spod ziemi. Podszedł spokojnym krokiem do jeziora w odległości sznura od Careylissy. Liczył że zwykły człowiek ucieknie w popłochu na widok trzymetrowej, ciemnej bestii o ostrych szponach, długich kłach, zabójczym grotem na ogonie i kolcach an grzbiecie. Jednak będąc ostrożnym, samiec wciąż obserwował kątem oka istotę będąc ciekawym jej reakcji. W końcu zanurzył swój pysk w wodzie i pociągnał kilka długich łyków by zgasić pragnienie
-
- Senna Zjawa
- Posty: 253
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Anielica delektowała się spokojnym dniem, spokojem, ciszą i przyjemnymi dźwiękami przyrody, pisząc przy okazji kolejne strony w swoim pamiętniku. Oj sporo miała opisywania, ale mimo niektórych, dość nieciekawych sytuacji miała całkiem zadowoloną minę, jakby każde wspomnienie było warte uwagi, zapisania i kontemplowania.
Carey tak bardzo wciągnęła się w pisanie, że właściwie straciła łączność z rzeczywistością i otaczającym ją światem. Nie zwracała uwagi na żadne sygnały, bodźce dochodzące z zewnątrz i właściwie stałą się idealnym obiektem do zaatakowania. Aktualnie była zupełnie bezbronna i zanim zareagowałaby na jakieś niebezpieczeństwo, dawno leżałaby nad brzegiem w zakrwawionej sukience.
Właśnie przez to jak bardzo straciła swoją czujność i zapomniała o zachowaniu minimalnej ostrożności, nie zauważyła, że ktoś zbliża się do jeziora. Zupełnie pochłonięta aktualną czynnością, nie poczuła nawet niczego dziwnego, żadnego ruchu, żadnej aury, nic... A przynajmniej jeszcze.
Kolejne zdanie zakończone kropką, kolejna duża litera, ale słowo nie zostało dokończone. Carey poczuła coś dziwnego, tak nagle jakby coś po prostu w nią wstąpiło i zacisnęło mocno palce na jej żołądku. Odetchnęła głęboko, chcąc pozbyć się czegoś nieprzyjemnego, wróciła do pisania, ale po chwili znowu poczuła nieprzyjemne mdłości. Coś wyraźnie było nie tak. Anielica zupełnie nie zwracała uwagi na to, co dzieje się wkoło... I to był jej błąd.
- Na boga! - rzuciła i spadła ze skały, chcąc zwyczajnie uciec przed tym, co zobaczyła. Smok?! Tutaj?! Roztarła sobie stłuczony łokieć i sięgnęła po pióro i notes, by schować je i opuścić to miejsce.
Zaskoczona patrzyła na stworzenie, urzeczona poniekąd jego wyglądem. Smoki nie były częstym widokiem, więc Carey zwyczajnie wpatrywała się w niego. Odgarnęła długi kosmyk włosów z ucho i klęcząc przy skale, patrzyła na Pradawną Istotę, która piła teraz wodę z jeziora.
W pewnym momencie Carey poczuła tak ogromne mdłości, że jej ciało zgięło się w pól, a ona prawie zemdlała. Kiedy było po wszystkim, dyszała zaskoczona tym co się z nią dzieje. Zamknęła oczy i postanowiła wykorzystać odrobinę magii by pozbyć się dziwnego zatrucia. Rana na jej łokciu zniknęła razem z uleczeniem siebie. Anielica podniosła spojrzenie i powoli odsunęła się od skały, wzdychając cicho. Spojrzała na Smoka i powoli podeszła do jeziora by napić się odrobiny wody.
Carey tak bardzo wciągnęła się w pisanie, że właściwie straciła łączność z rzeczywistością i otaczającym ją światem. Nie zwracała uwagi na żadne sygnały, bodźce dochodzące z zewnątrz i właściwie stałą się idealnym obiektem do zaatakowania. Aktualnie była zupełnie bezbronna i zanim zareagowałaby na jakieś niebezpieczeństwo, dawno leżałaby nad brzegiem w zakrwawionej sukience.
Właśnie przez to jak bardzo straciła swoją czujność i zapomniała o zachowaniu minimalnej ostrożności, nie zauważyła, że ktoś zbliża się do jeziora. Zupełnie pochłonięta aktualną czynnością, nie poczuła nawet niczego dziwnego, żadnego ruchu, żadnej aury, nic... A przynajmniej jeszcze.
Kolejne zdanie zakończone kropką, kolejna duża litera, ale słowo nie zostało dokończone. Carey poczuła coś dziwnego, tak nagle jakby coś po prostu w nią wstąpiło i zacisnęło mocno palce na jej żołądku. Odetchnęła głęboko, chcąc pozbyć się czegoś nieprzyjemnego, wróciła do pisania, ale po chwili znowu poczuła nieprzyjemne mdłości. Coś wyraźnie było nie tak. Anielica zupełnie nie zwracała uwagi na to, co dzieje się wkoło... I to był jej błąd.
- Na boga! - rzuciła i spadła ze skały, chcąc zwyczajnie uciec przed tym, co zobaczyła. Smok?! Tutaj?! Roztarła sobie stłuczony łokieć i sięgnęła po pióro i notes, by schować je i opuścić to miejsce.
Zaskoczona patrzyła na stworzenie, urzeczona poniekąd jego wyglądem. Smoki nie były częstym widokiem, więc Carey zwyczajnie wpatrywała się w niego. Odgarnęła długi kosmyk włosów z ucho i klęcząc przy skale, patrzyła na Pradawną Istotę, która piła teraz wodę z jeziora.
W pewnym momencie Carey poczuła tak ogromne mdłości, że jej ciało zgięło się w pól, a ona prawie zemdlała. Kiedy było po wszystkim, dyszała zaskoczona tym co się z nią dzieje. Zamknęła oczy i postanowiła wykorzystać odrobinę magii by pozbyć się dziwnego zatrucia. Rana na jej łokciu zniknęła razem z uleczeniem siebie. Anielica podniosła spojrzenie i powoli odsunęła się od skały, wzdychając cicho. Spojrzała na Smoka i powoli podeszła do jeziora by napić się odrobiny wody.
- Darasmir
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 130
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Nawet pijąc, smok obserwował człowieka. Patrzył jak ten spada do wody i poczuł zapach krwi, która wypłynęła z jej rany. Uniósł łeb i spojrzał się bezpośrednio na anielicę w ludzkiej formie. Darasmir oblizał swe wargi, nie mogąc odsunąć uczucia które towarzyszyło mu zawsze gdy wyczuł strach i posokę. Po chwili jednak się ogarnął, gdyż przypomniał sobie że patrzy się na rozumną istotę, a nie jakąś sarnę czy królika. W tej decyzji pomogło mu oglądanie jej mdłości. Mimo że był przyzwyczajony do widoku bebechów wypatroszonych zwierząt, do konwulsje wciąż sprawiały że odechciewało mu się jeść. Mógł jeszcze zabić dla czystej przyjemności, lecz nie zamierzał tego robić. Jednak nie spodobało mu się że nie wywarł aż tak dużego wrażenia jak się spodziewał. Smoki to bardzo dumne z siebie stworzenia, które mają duże ego. Do tego był łowcą. Skoro nie zamierzał zabijać to czemu trochę się nie pobawić? Tak więc Darasmir stanął w miejscu wlepiając spojrzenie intensywnie zielonych ślepi w oczy człowieka. Następnie smok mruknął coś pod nosem w smoczym języku i tupnął w ziemię przednią, lewą łapą. Wtedy też Carey mogła poczuć że powietrze wokół niej staje się zauważalnie zimniejsze. To smok używał swojej magii z kręgu żywiołów, kontrolującej ciepło. Do tego samiec rozłożył lekko skrzydła i warknął gardłowo. Mógłby jeszcze użyć nekromancji lub magii chaosu. Jednak na tej pierwszej nie znał się za dobrze, a druga mogła wywołać efekt inny od zamierzonego, w zależności od jej kaprysu. W takiej pozycji zrobił kilka kroków naprzód w stronę słabej, w jego opinii, istoty. Jeszcze nie był w pełni przerażający, lecz w jego opinii nie było większej potrzeby by zbytnio się wysilać. W międzyczasie dostrzegł że człowiek nosi na sobie całkiem wytworny strój, a także miała przy sobie przyrządy do pisania. To nie pasowało do pospólstwa zamieszkującego wsie lub miasta. Z resztą w pobliżu nie widział żadnej osady. To go zastanowiło. Zaczął więc zachowywać nieco większą ostrożność. Jednak urażona duma nie pozwoliła mu przerwać przedstawienia. Ciekaw efektu zaczął się zbliżać wolnymi krokami czekając aż Carey zerwie się do ucieczki.
-
- Senna Zjawa
- Posty: 253
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Anielica przywykła do tego, że istoty reagują na nią przyjaźnie. Jej aura nie była przerażająca i wiele żywych stworzeń wyczuwało bijące od niej dobro i harmonię. Dlatego najczęściej nie przejmowała się jakimiś atakami, bo przeważnie takie nie miały miejsca, wszystko właśnie przez to, że była Aniołem. Tym razem sprawy miały się nieco inaczej. Smok najwyraźniej wcale nie był zadowolony z tego, ze Carey nie bała się go. Kobieta napiła się wody i przemyła delikatnie swoją twarz. Potem podniosła się i otrzepała duł sukienki, który nieco się pobrudził, potem odgarnęła długie włosy, a jej jasne spojrzenie powędrowało do Pradawnej Istoty, która zadawało się, zamierzała ja solidnie przestraszyć.
Careylissa poczuła chłód... Nieprzyjemny chłód, który przenikał całe jej ciało, a może to była kwestia jej psychiki? Spojrzała na Stworzenie, które nastroszyło się i warknęło na nią niemiło. Blond-włosa kobieta cofnęła się nieco, zupełnie zbita z tropu i mocno zaskoczona taką postawą.
- Spokojnie... Nie zamierzam cię skrzywdzić. - podniosła dłoń, wymawiając przy tym te słowa, swoim ciepłym, spokojnym tonem. Smok wykonał kolejne kroki w jej stronę, wcale nie zamierzając sobie odpuścić, a przynajmniej Carey takie odniosła wrażenie.
- Chciałam tylko napić się wody.. tak jak ty... - dodała po chwili, patrząc na Stworzenie i nie próbując jakoś dotrzeć do niego. Zastanawiała się czemu ktoś jest do niej nastawiony aż tak negatywnie. Zazwyczaj było inaczej, chyba, że istota okazywała się piekielnym, ale to też nie zawsze... Do tego, który z piekielnych mógłby przybrać postać Smoka? Carey postanowiła jednak zachować szczególną ostrożność, upewniła się nawet gdzie znajduje się jej broszka, bo po ostatniej pseudo walce mogła o niej zapomnieć.
- Nie chcę cię skrzywdzić. - powtórzyła tym swoim miłym dla ucha tonem.
Careylissa poczuła chłód... Nieprzyjemny chłód, który przenikał całe jej ciało, a może to była kwestia jej psychiki? Spojrzała na Stworzenie, które nastroszyło się i warknęło na nią niemiło. Blond-włosa kobieta cofnęła się nieco, zupełnie zbita z tropu i mocno zaskoczona taką postawą.
- Spokojnie... Nie zamierzam cię skrzywdzić. - podniosła dłoń, wymawiając przy tym te słowa, swoim ciepłym, spokojnym tonem. Smok wykonał kolejne kroki w jej stronę, wcale nie zamierzając sobie odpuścić, a przynajmniej Carey takie odniosła wrażenie.
- Chciałam tylko napić się wody.. tak jak ty... - dodała po chwili, patrząc na Stworzenie i nie próbując jakoś dotrzeć do niego. Zastanawiała się czemu ktoś jest do niej nastawiony aż tak negatywnie. Zazwyczaj było inaczej, chyba, że istota okazywała się piekielnym, ale to też nie zawsze... Do tego, który z piekielnych mógłby przybrać postać Smoka? Carey postanowiła jednak zachować szczególną ostrożność, upewniła się nawet gdzie znajduje się jej broszka, bo po ostatniej pseudo walce mogła o niej zapomnieć.
- Nie chcę cię skrzywdzić. - powtórzyła tym swoim miłym dla ucha tonem.
- Darasmir
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 130
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Słowa człowieka wywarły na ciemno umaszczonej bestii skutek. Smok zatrzymał się, a na jego pysku wykwitł uśmiech. Po chwili samiec zaśmiał się krótko z przypominało raczej rumor lawiny złożonej z wielkich głazów. Po chwili uspokoił się i spojrzał się ponownie prosto w oczy człowieka i usunął efekty swej magii z jej otoczenia. Poczuł się usatysfakcjonowany reakcją Istoty stojącej przed nim. Stał tak przez chwilę. Jego reakcja wyraźnie świadczyła o znajomości ludzkiej mowy. Wcześniej użył smoczej. Teraz jednak wypowiedział słowa w języku którego anioł nie mógł się spodziewać z jego pyska.
-Nie chce mnie skrzywdzić -mruknął w... czarnej mowie. Języku używanego w samym piekle. Używał jej przez ostatnie lata na przemian ze smoczą, jednak tej drugiej używał tylko przy zaklęciach lub okazyjnych tłumaczeniach znaczeń słów w niej zawartych. Nie dziwne więc, że odruchowo jej użył. Po chwili jednak przeszedł do mowy ludzkiej.
-Skrzywdzić? Wierz mi, o to się nie boję -rzekł spokojnym głosem i usiadł na ziemi składając z powrotem skrzydła i owijając ogon wokół siebie. Po chwili znów się odezwał:
-Oczywiście że chciałaś się napić. Po to są jeziora. Przy nich i przy rzekach powstają ludzkie miasta i wsie. By ludzie mogli z nich pić. Zastanawia mnie jedno. W pobliżu nie ma żadnych miast ani wsi, a ty jesteś człowiekiem. Co ktoś taki jak Ty robi w takim miejscu jak to?
Jak widać samiec odpuścił sobie straszenie. Teraz siedział się wyciszył, sięgając swoim magicznym zmysłem wokół siebie. Po chwili wyczuł aurę Carey. Nie była jakaś silna. Zwykła aura. To co go zainteresowało to jej barwa i dźwięk. Były bardzo przyjemne. Tak niepodobne do jego własnej, pełnej smoczej woni, kakofonii śmierci i trzasku płomieni, a do tego gorzkiej. Aura stojącej przed nim istoty miała w sobie magię życia. Do tego ten zapach lili... Smok nie wiedział co oznacza. Zapomniał... Poczekał moment po czym jego łapa wykonała szybki, niezauważalny gest, samiec mrunął znów pod nosem w smoczej mowie, a potem uderzył kończyną czyniącą gest w ziemię przyciskając do niej łapę na dłuższą chwilę. Po krótkim czasie po prawej stronie samca zaczął wychodzić szkielet. Nie był wielki. Należał do niewielkiej istoty kopytnej, sięgającej człowiekowi nieco powyżej pasa. Ożywione kości z lekkim trudem wstały, a po chwili zyskały sprawność na tyle by podejść do smoka. Wydawały się w miarę stabilnym tworem mogącym swobodnie się poruszać. Chodząca sterta kości podeszła do smoka siadając po jego prawicy
-Podoba się? -zagadnął oczekując reakcji tajemniczej postaci na nekromancję. W duchu smok cieszył się że czar się udał. Nekromancję zaczął studiować kilka lat temu, nie skupiając się na niej za bardzo. Bardziej interesowała magia chaosu i przede wszystkim łowy.
-Nie chce mnie skrzywdzić -mruknął w... czarnej mowie. Języku używanego w samym piekle. Używał jej przez ostatnie lata na przemian ze smoczą, jednak tej drugiej używał tylko przy zaklęciach lub okazyjnych tłumaczeniach znaczeń słów w niej zawartych. Nie dziwne więc, że odruchowo jej użył. Po chwili jednak przeszedł do mowy ludzkiej.
-Skrzywdzić? Wierz mi, o to się nie boję -rzekł spokojnym głosem i usiadł na ziemi składając z powrotem skrzydła i owijając ogon wokół siebie. Po chwili znów się odezwał:
-Oczywiście że chciałaś się napić. Po to są jeziora. Przy nich i przy rzekach powstają ludzkie miasta i wsie. By ludzie mogli z nich pić. Zastanawia mnie jedno. W pobliżu nie ma żadnych miast ani wsi, a ty jesteś człowiekiem. Co ktoś taki jak Ty robi w takim miejscu jak to?
Jak widać samiec odpuścił sobie straszenie. Teraz siedział się wyciszył, sięgając swoim magicznym zmysłem wokół siebie. Po chwili wyczuł aurę Carey. Nie była jakaś silna. Zwykła aura. To co go zainteresowało to jej barwa i dźwięk. Były bardzo przyjemne. Tak niepodobne do jego własnej, pełnej smoczej woni, kakofonii śmierci i trzasku płomieni, a do tego gorzkiej. Aura stojącej przed nim istoty miała w sobie magię życia. Do tego ten zapach lili... Smok nie wiedział co oznacza. Zapomniał... Poczekał moment po czym jego łapa wykonała szybki, niezauważalny gest, samiec mrunął znów pod nosem w smoczej mowie, a potem uderzył kończyną czyniącą gest w ziemię przyciskając do niej łapę na dłuższą chwilę. Po krótkim czasie po prawej stronie samca zaczął wychodzić szkielet. Nie był wielki. Należał do niewielkiej istoty kopytnej, sięgającej człowiekowi nieco powyżej pasa. Ożywione kości z lekkim trudem wstały, a po chwili zyskały sprawność na tyle by podejść do smoka. Wydawały się w miarę stabilnym tworem mogącym swobodnie się poruszać. Chodząca sterta kości podeszła do smoka siadając po jego prawicy
-Podoba się? -zagadnął oczekując reakcji tajemniczej postaci na nekromancję. W duchu smok cieszył się że czar się udał. Nekromancję zaczął studiować kilka lat temu, nie skupiając się na niej za bardzo. Bardziej interesowała magia chaosu i przede wszystkim łowy.
-
- Senna Zjawa
- Posty: 253
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Anielica patrzyła uważnie na Smoka i każdy jego ruch, ale przy tym pozostawała przyjaźnie nastawiona i nikt nie pomyślałby, że ktoś taki mógłby zaatakować. Carey uśmiechnęła się nieco, kiedy Stworzenie odpuściło i zadawało się, że zaniechało tego ,co miał zrobić. Niestety to co bardziej napawało ją lękiem to słowa, które wypływały z jego pyska. Nie były to słowa wypowiadane w języku, który był naturalny dla każdego alariańskiego stworzenia, no... Prawie każdego. Czarną mowę rozpoznałaby wszędzie, zbyt często miała z nią do czynienia, by ot tak pozostawić to w spokoju i nie przejmować się tym. Może to faktycznie demon, piekielny, lub inne złe stworzenie, które po prostu czyhało na niczego nieświadomą istotę, która zapuściłaby się samotnie w te tereny. Zupełnie tak jak ona...
Carey nieco zmrużyła oczy, ale nie było w tym geście niczego, co mogłoby świadczyć o jakiejś niechęci czy złości. Takie sytuacje często się zdarzały, wielu uczonych posiadało zdolności mówienia w przeróżnych językach, nawet w takich jak Czarna Mowa. Anielica westchnęła cicho i ostrożnie rozejrzała się, myśląc nad czymś, o czym Smok pojęcia mieć nie mógł. Poczuła, że chłód, który tak nieprzyjemnie otaczał jej ciało zwyczajnie znikł. Więc była to sprawka tego oto osobnika, który teraz spokojnie przysiadł całkiem niedaleko niej.
- Jestem tutaj zupełnie przypadkiem. - powiedziała szczerze, nie miała zamiaru kłamać, bo nie leżało to w jej naturze, ale musiała też zachować ostrożność, by jeszcze bardziej nie narazić się na niebezpieczeństwo.
- Jak widzisz, nie mam zamiaru popadać w jakikolwiek konflikt. - dodała po chwili i nieco się rozluźniła, ale ostrożność wciąż była nieco bardziej wyostrzona. Carey zaczęła czytać powoli aurę postaci, nie była zadowolona z efektów tego przedsięwzięcia, ale nie mogła nic na to poradzić. Nie zawsze warto oceniać kogoś jedynie po pozorach i po tym, co dla takiej istoty przeznaczył Pan.
Po chwili Smok wykonał jakiś nieokreślony ruch i zupełnie jakby spod ziemi wyrósł.... szkielet? Carey zrobiła wielkie oczy i nieco zadrżała. Bardzo nie lubiła takich magicznych sztuczek, zawsze napawały ją dziwnym lękiem, który przepełniał jej serce. Skupisko kości nabrało kształtu i podeszło do Pradawnego... Anielica spojrzała swoimi brązowymi oczami na Stworzenie.
- Przyznam szczerze, że wolę żywe istoty, ale Twoje zdolności są naprawdę imponujące. - przyznała szczerze, ale nie wykonała żadnego ruchu. Nie miała zamiaru uciekać, ale jeżeli zajdzie potrzeba, chciała bronić tego miejsca i innych istot, gdyby Smok postanowił wykorzystać to co potrafi przeciwko innym.
- Co sprowadza Cię Smoku w to jakże spokojne miejsce? - zapytała niewinnie.
- W tych okolicach nie często można spotkać tak potężne istoty jak Ty.- dodała po chwili, równie spokojnym tonem.
Carey nieco zmrużyła oczy, ale nie było w tym geście niczego, co mogłoby świadczyć o jakiejś niechęci czy złości. Takie sytuacje często się zdarzały, wielu uczonych posiadało zdolności mówienia w przeróżnych językach, nawet w takich jak Czarna Mowa. Anielica westchnęła cicho i ostrożnie rozejrzała się, myśląc nad czymś, o czym Smok pojęcia mieć nie mógł. Poczuła, że chłód, który tak nieprzyjemnie otaczał jej ciało zwyczajnie znikł. Więc była to sprawka tego oto osobnika, który teraz spokojnie przysiadł całkiem niedaleko niej.
- Jestem tutaj zupełnie przypadkiem. - powiedziała szczerze, nie miała zamiaru kłamać, bo nie leżało to w jej naturze, ale musiała też zachować ostrożność, by jeszcze bardziej nie narazić się na niebezpieczeństwo.
- Jak widzisz, nie mam zamiaru popadać w jakikolwiek konflikt. - dodała po chwili i nieco się rozluźniła, ale ostrożność wciąż była nieco bardziej wyostrzona. Carey zaczęła czytać powoli aurę postaci, nie była zadowolona z efektów tego przedsięwzięcia, ale nie mogła nic na to poradzić. Nie zawsze warto oceniać kogoś jedynie po pozorach i po tym, co dla takiej istoty przeznaczył Pan.
Po chwili Smok wykonał jakiś nieokreślony ruch i zupełnie jakby spod ziemi wyrósł.... szkielet? Carey zrobiła wielkie oczy i nieco zadrżała. Bardzo nie lubiła takich magicznych sztuczek, zawsze napawały ją dziwnym lękiem, który przepełniał jej serce. Skupisko kości nabrało kształtu i podeszło do Pradawnego... Anielica spojrzała swoimi brązowymi oczami na Stworzenie.
- Przyznam szczerze, że wolę żywe istoty, ale Twoje zdolności są naprawdę imponujące. - przyznała szczerze, ale nie wykonała żadnego ruchu. Nie miała zamiaru uciekać, ale jeżeli zajdzie potrzeba, chciała bronić tego miejsca i innych istot, gdyby Smok postanowił wykorzystać to co potrafi przeciwko innym.
- Co sprowadza Cię Smoku w to jakże spokojne miejsce? - zapytała niewinnie.
- W tych okolicach nie często można spotkać tak potężne istoty jak Ty.- dodała po chwili, równie spokojnym tonem.
- Darasmir
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 130
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Samiec spojrzał się z otworzył nieco szerzej oczy gdy człowiek z kolei je zmrużył. Czyżby rozpoznała czarną mowę? A może po prostu nie podobało jej się, że mówi o niej w języku którego nie zna? Ciekawe... Po chwili zareagował na słowa Carey.
-Przypadkowo? Trudno się znaleźć przez przypadek smoki od ludzkich siedzib, gdy się jest jednym z nich, co? -rzekł lekko rozbawiony. Już był niemal pewien że nie ma do czynienia z kimś zwykłym. Po chwili kontynuował:
-Ja też nie szukam zwady. Tylko się bawiłem! -powiedział z chytrym uśmiechem na pysku. Potem zobaczył jak ta reaguje na jego nieco żałosną magię. Słysząc jej słowa, początkowo nastawiony obojętnie, a nawet z lekka pogardą młody smok zaczął darzyć coraz większą sympatią napotkaną istotę, choć jednocześnie coraz bardziej go intrygowała. Od swego nauczyciela od dziesiątków lat nie usłyszał że jest potężny. Przy nim czuł się słabym, bo choć samiec posiadał pewne moce i zdolności których nie miał jego mistrz, to tamten był od niego o wiele starszy i potężniejszy.
-Dzięki -rzekł krótko, a potem skrzywił się i spojrzał się na szkielet który zaczął się rozpadać. Coś szło nie tak i zaklęcie nie chciało się utrzymywać. Po chwili został już tylko kościsty korpus z łapami, który też się rozpadł
Chędożony... -mruknął pod nosem, jednak stłumione przekleństwo dotarło z pewnością do jego rozmówczyni. Teraz cała otoczka "pana potężnego" się rozpłynęła. Posiadał jeszcze kilka sztuczek ale nie będzie przecież się popisywał dla paru pochwał. Chwilę potem przeanalizował słowa człowieka. Tak. Rozmawiała spokojnie ze smokiem, nie bała się chodzących trupów, więc wniosek był bardzo prosty: nie była zwykłą osobą, a co najmniej silnym magiem
-Co mnie sprowadza? -zagadnął odpowiadając pytaniem na pytanie po krótkim milczeniu- Przybyłem się napić. Każdy musi to robić, a w pobliżu nie ma żadnej innych, dobrych źródeł wody
Nie zamierzał zdradzać obcym, tajemniczym istotom czemu jest akurat w tej okolicy, a nie gdzie indziej, gdzie jest więcej zwierzyny i schronień. Teraz przyszła kolej na jego inicjatywę w rozmowie.
-Uprawiasz magię życia, prawda? Nigdy się nią interesowałem... Jest... nudna -rzekł niby niewinnym głosem prowokując partnerkę w rozmowie do ujawnienia czegoś o sobie, po czym rzucił z szerokim wyszczerzem:
- Wiesz co jest ciekawe? Brak sensu!
Po tych słowach złapał w łapę kość piszczelową zniszczonego szkieletu i wypowiedział do niego kolejne słowa w smoczym narzeczu. Wtedy kość uniosła się na dwa kroki w powietrze i sama z siebie się spaliła... chwila! Nie spaliła się, tylko ogień ją zamroził! Ciekawostka... Smok był teraz naprawdę zadowolony. Magia chaosu go posłuchała! Co prawda nie o to mu chodziło, ale miał na celu zrobienie czegoś interesującego. Jak widać ta częściej się podporządkowuje gdy przychodzi czas na coś ciekawego, pozbawionego elementów nudnych ćwiczeń magicznych, które trzeba wykonywać by władać magią. A ten typ magii sam wybiera skutek o ile postanowi się posłuchać rzucającego. Tymczasem zamrożona kość, pokryta warstwą lodu grubą na pół palca spadła na ziemię.
-Przypadkowo? Trudno się znaleźć przez przypadek smoki od ludzkich siedzib, gdy się jest jednym z nich, co? -rzekł lekko rozbawiony. Już był niemal pewien że nie ma do czynienia z kimś zwykłym. Po chwili kontynuował:
-Ja też nie szukam zwady. Tylko się bawiłem! -powiedział z chytrym uśmiechem na pysku. Potem zobaczył jak ta reaguje na jego nieco żałosną magię. Słysząc jej słowa, początkowo nastawiony obojętnie, a nawet z lekka pogardą młody smok zaczął darzyć coraz większą sympatią napotkaną istotę, choć jednocześnie coraz bardziej go intrygowała. Od swego nauczyciela od dziesiątków lat nie usłyszał że jest potężny. Przy nim czuł się słabym, bo choć samiec posiadał pewne moce i zdolności których nie miał jego mistrz, to tamten był od niego o wiele starszy i potężniejszy.
-Dzięki -rzekł krótko, a potem skrzywił się i spojrzał się na szkielet który zaczął się rozpadać. Coś szło nie tak i zaklęcie nie chciało się utrzymywać. Po chwili został już tylko kościsty korpus z łapami, który też się rozpadł
Chędożony... -mruknął pod nosem, jednak stłumione przekleństwo dotarło z pewnością do jego rozmówczyni. Teraz cała otoczka "pana potężnego" się rozpłynęła. Posiadał jeszcze kilka sztuczek ale nie będzie przecież się popisywał dla paru pochwał. Chwilę potem przeanalizował słowa człowieka. Tak. Rozmawiała spokojnie ze smokiem, nie bała się chodzących trupów, więc wniosek był bardzo prosty: nie była zwykłą osobą, a co najmniej silnym magiem
-Co mnie sprowadza? -zagadnął odpowiadając pytaniem na pytanie po krótkim milczeniu- Przybyłem się napić. Każdy musi to robić, a w pobliżu nie ma żadnej innych, dobrych źródeł wody
Nie zamierzał zdradzać obcym, tajemniczym istotom czemu jest akurat w tej okolicy, a nie gdzie indziej, gdzie jest więcej zwierzyny i schronień. Teraz przyszła kolej na jego inicjatywę w rozmowie.
-Uprawiasz magię życia, prawda? Nigdy się nią interesowałem... Jest... nudna -rzekł niby niewinnym głosem prowokując partnerkę w rozmowie do ujawnienia czegoś o sobie, po czym rzucił z szerokim wyszczerzem:
- Wiesz co jest ciekawe? Brak sensu!
Po tych słowach złapał w łapę kość piszczelową zniszczonego szkieletu i wypowiedział do niego kolejne słowa w smoczym narzeczu. Wtedy kość uniosła się na dwa kroki w powietrze i sama z siebie się spaliła... chwila! Nie spaliła się, tylko ogień ją zamroził! Ciekawostka... Smok był teraz naprawdę zadowolony. Magia chaosu go posłuchała! Co prawda nie o to mu chodziło, ale miał na celu zrobienie czegoś interesującego. Jak widać ta częściej się podporządkowuje gdy przychodzi czas na coś ciekawego, pozbawionego elementów nudnych ćwiczeń magicznych, które trzeba wykonywać by władać magią. A ten typ magii sam wybiera skutek o ile postanowi się posłuchać rzucającego. Tymczasem zamrożona kość, pokryta warstwą lodu grubą na pół palca spadła na ziemię.
-
- Senna Zjawa
- Posty: 253
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Carey uśmiechnęła się przyjacielsko, ale wciąż obawiała się tej magii, którą dysponował Smok. Mimo wszystko podeszła powoli do niego, nie chcąc wzbudzać w nim niepotrzebnych odruchów obronnych. Wciąż utrzymywała z nim jako taki kontakt wzrokowy, by widział, że nie zamierza go skrzywdzić, a jedynie jest ciekawa tego wszystkiego. Nie codziennie można spotkać Smoka, aczkolwiek ten do wielkich nie należał, ale potęgą i potencjałem naprawdę dysponował.
- Więc jak sam rozumiesz, każdy musi odpoczywać. Jestem Careylissa. - powiedziała miło i zatrzymała się parę kroków od niego. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś miało pójść nie tak.
- Och, więc to była zabawa? - zapytała autentycznie zdziwiona, bo przywykła do nieco innych zabaw, bez wykorzystywania dla żartu tak potężnej dziedziny magii. Ale zaraz po po takich myślach, dostrzegła, że coś dzieje się ze szkieletem, spojrzała zaskoczona na twór, a potem na jego właściciela, a po chwili szkielet zamienił się w całkiem zgrabną kupkę kości. Carey powstrzymała parskniecie śmiechem, które wcale nie miało być jakoś obraźliwe. To co się stało jedynie utwierdziło ją w tym, że poziom magii nie jest aż tak wysoki jak mogła się spodziewać.
- Och.. - zareagowała na przekleństwo Smoka, zaraz potem roześmiała się wesoło, ale bardzo miło.
- Ćwiczenia bardzo pomagają, - dodała z uśmiechem i spojrzała sympatycznie na Pradawnego.
Anielica wysłuchała potem słów Stworzenia i zamyśliła się nieco. Wszak wokół były jeszcze dwa jeziora, ale najwyraźniej akurat trafił na to, więc to jeszcze nie było aż tak podejrzliwe.
- Tak, to chyba najładniejsze jezioro jakie widziałam. - spojrzała na złotą taflę wody, a potem znowu na Smoka.
- Skąd wiesz o tej magii? - zrobiła wielkie oczy, patrząc na niego zaskoczona. Potem przewróciła lekko oczami i pokręciła głową, a blond włosy lekko zafalowały.
- Jesteś smokiem.. - stwierdziła jakby to było odpowiedzią na każde pytanie.
- Wszystko ma jakiś sens, a każda dziedzina ma w sobie coś wartego uwagi. - wyraziła miło swoją opinię, a potem znowu podziwiała to co tym razem kombinował Smok.
- Ładnie, ale dobrze jest tak bawić się magią? - zapytała zupełnie niewinnie, patrząc na to, czego dokonał Pradawny. Carey nie przywykła do zabaw magicznymi sztuczkami, chociaż najwyraźniej jemu sprawiało to radość.
- Co to za dziedzina? - zapytała cicho.
- Więc jak sam rozumiesz, każdy musi odpoczywać. Jestem Careylissa. - powiedziała miło i zatrzymała się parę kroków od niego. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś miało pójść nie tak.
- Och, więc to była zabawa? - zapytała autentycznie zdziwiona, bo przywykła do nieco innych zabaw, bez wykorzystywania dla żartu tak potężnej dziedziny magii. Ale zaraz po po takich myślach, dostrzegła, że coś dzieje się ze szkieletem, spojrzała zaskoczona na twór, a potem na jego właściciela, a po chwili szkielet zamienił się w całkiem zgrabną kupkę kości. Carey powstrzymała parskniecie śmiechem, które wcale nie miało być jakoś obraźliwe. To co się stało jedynie utwierdziło ją w tym, że poziom magii nie jest aż tak wysoki jak mogła się spodziewać.
- Och.. - zareagowała na przekleństwo Smoka, zaraz potem roześmiała się wesoło, ale bardzo miło.
- Ćwiczenia bardzo pomagają, - dodała z uśmiechem i spojrzała sympatycznie na Pradawnego.
Anielica wysłuchała potem słów Stworzenia i zamyśliła się nieco. Wszak wokół były jeszcze dwa jeziora, ale najwyraźniej akurat trafił na to, więc to jeszcze nie było aż tak podejrzliwe.
- Tak, to chyba najładniejsze jezioro jakie widziałam. - spojrzała na złotą taflę wody, a potem znowu na Smoka.
- Skąd wiesz o tej magii? - zrobiła wielkie oczy, patrząc na niego zaskoczona. Potem przewróciła lekko oczami i pokręciła głową, a blond włosy lekko zafalowały.
- Jesteś smokiem.. - stwierdziła jakby to było odpowiedzią na każde pytanie.
- Wszystko ma jakiś sens, a każda dziedzina ma w sobie coś wartego uwagi. - wyraziła miło swoją opinię, a potem znowu podziwiała to co tym razem kombinował Smok.
- Ładnie, ale dobrze jest tak bawić się magią? - zapytała zupełnie niewinnie, patrząc na to, czego dokonał Pradawny. Carey nie przywykła do zabaw magicznymi sztuczkami, chociaż najwyraźniej jemu sprawiało to radość.
- Co to za dziedzina? - zapytała cicho.
- Darasmir
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 130
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Dla młodego smoka, który nigdy nie był właściwie wychowany, każda zabawa była dobra, nieważne co się w niej robiło. Widząc jak kobieta się zbliża, w uczucia smoka wdarła się niepewność. Na szczęście Istota zatrzymała się na kilka kroków przed nim. Co prawda przy jego rozmiarach wolałby żeby było to więcej, lecz nie spodziewał się po kimś tak miłym żadnej agresji. Chyba że to wszystko było podstępem... Nie.. ona miała zbyt dobrą aurę. Smok poruszył się jednak nieco zaniepokojony, a jego wisior na szyi cicho zadzwonił o twarde łuski. Po chwili jednak się uspokoił. Słysząc jej śmiech położył trochę uszy po sobie, zawstydzony własnym partactwem. Dobrze że nie zostało dostrzeżone przez mistrza. To byłaby kompromitacja w jego oczach.
-Wolę inne zajęcia niż nekromancja. Znam najprostsze podstawy. -wyznał szczerze, po czym także postanowił się przedstawić, skoro kobieta już to zrobiła:
- Na imię mi Darasmir
Jedną ze wskazówek że i smok coś ukrywa był fakt nie znajomości okolicy. Nigdy tu jeszcze nie był podczas swoich wędrówek. chciał odpowiedzieć na zadane pytanie, lecz Carey już sobie na nie odpowiedziała. I dobrze, bo jeszcze trochę i powiedziałby za dużo. Z kolei gdy usłyszał ostatnie słowa, które padły z jej ust uśmiechnął się z tajemniczym uśmieszkiem
-To magia chaosu. Można nią osiągnąć praktycznie wszystko, co nie nie miałoby normalnie prawa się dziać. A zabawa magią jest bardzo ciekawa! Można tyle zrobić, choć zwykle nią się nie bawię. Zwykle poluję -odparł, po czym cicho sapnął pod nosem. Rzucał proste i łatwe zaklęcia, lecz lekko go to zmęczyło. Wciąż miał jednak duuuży zapas energii- Jednak ta magia... jest dość trudna w użyciu...
Tak. Magia chaosu zdawała się mieć kaprysy i w zależności od celu jest stosowania przynosiła skutki bardziej lub mniej zbliżone do zamierzonych. Częściej jednak mniej.
-Wolę inne zajęcia niż nekromancja. Znam najprostsze podstawy. -wyznał szczerze, po czym także postanowił się przedstawić, skoro kobieta już to zrobiła:
- Na imię mi Darasmir
Jedną ze wskazówek że i smok coś ukrywa był fakt nie znajomości okolicy. Nigdy tu jeszcze nie był podczas swoich wędrówek. chciał odpowiedzieć na zadane pytanie, lecz Carey już sobie na nie odpowiedziała. I dobrze, bo jeszcze trochę i powiedziałby za dużo. Z kolei gdy usłyszał ostatnie słowa, które padły z jej ust uśmiechnął się z tajemniczym uśmieszkiem
-To magia chaosu. Można nią osiągnąć praktycznie wszystko, co nie nie miałoby normalnie prawa się dziać. A zabawa magią jest bardzo ciekawa! Można tyle zrobić, choć zwykle nią się nie bawię. Zwykle poluję -odparł, po czym cicho sapnął pod nosem. Rzucał proste i łatwe zaklęcia, lecz lekko go to zmęczyło. Wciąż miał jednak duuuży zapas energii- Jednak ta magia... jest dość trudna w użyciu...
Tak. Magia chaosu zdawała się mieć kaprysy i w zależności od celu jest stosowania przynosiła skutki bardziej lub mniej zbliżone do zamierzonych. Częściej jednak mniej.
-
- Senna Zjawa
- Posty: 253
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Kobieta uśmiechnęła się znowu, zupełnie rozluźniając się, bo uznała, że Smok jest młodym osobnikiem i nie do końca potrafi posługiwać się magią. A kiedy skulił się nieco przez jej śmiech, Carey podeszła bliżej.
- Nie chciałam sprawić Ci przykrości. - powiedziała z troską w głosie.
- To było niezwykle urocze i mój śmiech nie miał na celu wyśmiania Twoich umiejętności. - dodała nieco przepraszającym tonem.
- Miło mi Cię poznać Darasmirze, spotkałam w swoim życiu tylko jednego smoka, Ty jesteś drugim, którego udało mi się poznać. - powiedziała zadowolona i zerknęła na niego.
Anielica zamyśliła się znowu, nie spodziewała się tego, że tak szlachetna istota, pradawna rasa, może dysponować czymś takim, jak magia chaosu, która przecież... Wcale nie była tak dobra jakby mogło się zdawać, a gdyby władała nią osoba, która chciałaby zrobić z niej zły użytek?
- Nigdy nie miałam okazji widzieć tej magii w pełnej krasie. Właściwie nie wiem czy chciałabym widzieć, nie do końca czuję się komfortowo gdy ta dziedzina jest w pobliżu mnie. - powiedziała spokojnie, ale z niewesołą miną, zupełnie jakby mówiła do siebie, ale zaraz rozpogodziła się i spojrzała na Pradawnego.
- Magia życia również jest ciekawa. Można wiele nią zdziałać! - oznajmiła przyjacielskim tonem.
- Czytałam trochę o Twojej magii, naprawdę to tak bardzo męczy? - zapytała niepewnie, nie chcąc wyjść na zbyt wścibską.
- Nie chciałam sprawić Ci przykrości. - powiedziała z troską w głosie.
- To było niezwykle urocze i mój śmiech nie miał na celu wyśmiania Twoich umiejętności. - dodała nieco przepraszającym tonem.
- Miło mi Cię poznać Darasmirze, spotkałam w swoim życiu tylko jednego smoka, Ty jesteś drugim, którego udało mi się poznać. - powiedziała zadowolona i zerknęła na niego.
Anielica zamyśliła się znowu, nie spodziewała się tego, że tak szlachetna istota, pradawna rasa, może dysponować czymś takim, jak magia chaosu, która przecież... Wcale nie była tak dobra jakby mogło się zdawać, a gdyby władała nią osoba, która chciałaby zrobić z niej zły użytek?
- Nigdy nie miałam okazji widzieć tej magii w pełnej krasie. Właściwie nie wiem czy chciałabym widzieć, nie do końca czuję się komfortowo gdy ta dziedzina jest w pobliżu mnie. - powiedziała spokojnie, ale z niewesołą miną, zupełnie jakby mówiła do siebie, ale zaraz rozpogodziła się i spojrzała na Pradawnego.
- Magia życia również jest ciekawa. Można wiele nią zdziałać! - oznajmiła przyjacielskim tonem.
- Czytałam trochę o Twojej magii, naprawdę to tak bardzo męczy? - zapytała niepewnie, nie chcąc wyjść na zbyt wścibską.
- Derashi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 101
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Łowca Dusz
- Profesje:
- Kontakt:
Polować, no własnie, Derasmir miał coś upolować i przynieść, a nie było już go tyle czasu, ze Derashi zaczął się po prostu irytować i nie zamierzał dłużej czekać na swojego kompana. Jak będzie chciał, to go znajdzie. Tymczasem diabeł nie dbając o wciąż płonące ognisko i konsekwencje pozostawienia go w takiej formie, podniósł się spod drzewa i podszedł do czarnego ogiera. Omen zarżał wesoło, zadowolony z kontynuacji podróży. Łowca uśmiechnął się pod nosem, by złapać lejce i jednym, zwinnym ruchem znaleźć się w siodle. Mieli przed sobą jeszcze kilka dni podróży i zanim dotrą do kolejnego miasta, gdzie Piekielny miał zamiar zgarnąć kolejne dusze, musiał to i owo nauczyć tego niesfornego smoka, jak na przykład punktualności. Niby mądry smok, a taki nierozważny...Derashi ściągnął wodze i ruszył galopem przed siebie. Zamierzał dokładnie w tym samym kierunku, gdzie leciał jeszcze jakąś godzinę temu smok, a nóż, spotka go po drodze i będzie mógł dać srogą reprymendę za ślamazarność. Po dość długiej podróży Derashi wyczuł w powietrzu znajome drgania magii, nie mógł ich pomylić z żadną inną, a poza tym w tej okolicy nie było w zasadzie nikogo innego, kto potrafiłby czarować. Łowca zmieniając więc kurs, ruszył dokładnie tam, gdzie przebywał smok.
Co do zaś towarzystwa nad jeziorem. Smok z racji lepszego słuchu mógł zarejestrować znajomy tętent kopyt Omena, karego rumaka jego towarzysza i nauczyciela. Nieco później również i te odgłosy dotarły do anielicy. Nie rozpoznałaby, że to akurat ON, ale, kto wie?
Tak czy inaczej Piekielny zbliżał się raczej powoli, jak na jego zwyczajową prędkość poruszania. Gdy znalazł się na tyle blisko, by spomiędzy zarośli dostrzec znajomą sylwetkę ciemnego smoka westchnął. A ten sobie urządza pogawędkę ze zdobyczy? Z początku diabeł nie rozpoznał rozmówczyni Derasmira i po prostu stwierdził, że smok wabi zwierzynę, by mięso nie przesiąknęło adrenaliną wytwarzaną podczas ucieczki. Takie mięso zawsze było lepsze. Gdy znalazł się już kilka metrów od parki zeskoczył z konia i nie zwracając najmniejszej uwagi na dziewkę wywrócił oczami i pstryknięciem palców wytworzył okrąg płomieni.
-Usmażona, czy ugotowana? I radze ci się pospieszyć z jedzeniem.
Rzucił beznamiętnym tonem w kierunku smoka, a kiedy oczy Derasmira napotkały oczy Derashiego lazur jego towarzysza zamienił się w rubinową czerwień rzucające mordercze wręcz spojrzenie.
-Jeszcze jedno spóźnienie, a obiecuję, że doświadczysz efektów swojej ukochanej magii na własnych łuskach.
Tyle w tym temacie. Oczy piekielnego powróciły do normalności, jeszcze nigdy smok nie był świadkiem pełnej przemiany Derashiego, jednak same ślepia wystarczyły, by stwierdzić, że raczej nie chce mieć do czynienia ze złym Łowcą. Sam diabeł nie dbał o to, że ludzka istota była świadkiem tak brutalnej magii i tak zaraz zostanie zapewne pożarta. W tym momencie diabeł zwrócił swoją uwagę na kobietę i zamarł. Jednak po jego twarzy, ani posturze nie było tego widać. Chwile tak trwał patrząc się dokładnie w oczy Careylissy, by po chwili ponownie pstryknąć palcami i uwolnić ją z ognistego kręgu.
-Ależ zdobycz znalazł...
Mruknął w mowie piekielnej, po czym podszedł ostatnie kroki dzielące go od dwójki. Jego twarz jak zwykle była beznamiętna i wyrażała jedynie to, co diabeł chciał pokazać, a w tym momencie nie było tam nic, jego oblicze wydawało się być puste.
-A jednak spotykamy się ponownie.
Rzucił z zawadiackim uśmiechem, po czym jednym, zwinnym ruchem znalazł się tuż za anielicą, zniżył nieco twarz, by zatopić twarz w jej włosach. Tak, to zdecydowanie była ona, jego węch nigdy nie kłamał. Delikatnie musnął wargami jej szyje, a w jego oczach pojawiła się groźna iskierka. Wyczuł też to, co zasiał w niej kilka lat wcześniej, pakt z diabłem rozwiązać może tylko on sam, albo jego śmierć. A ona zaprzedała część siebie. Jednak zachowanie Piekielnego było dość dziwne i osobliwe i nawet Derasmir mógł być nieco skołowany nagłą zmianą nastawienia swojego towarzysza. Omen zaś, parskając i domagając się uwagi zmierzył niebieskimi ślepiami anielice i zaorał kopytem o ziemie. Tak, ten koń do tej pory nie przepadał za tą istotą.
Co do zaś towarzystwa nad jeziorem. Smok z racji lepszego słuchu mógł zarejestrować znajomy tętent kopyt Omena, karego rumaka jego towarzysza i nauczyciela. Nieco później również i te odgłosy dotarły do anielicy. Nie rozpoznałaby, że to akurat ON, ale, kto wie?
Tak czy inaczej Piekielny zbliżał się raczej powoli, jak na jego zwyczajową prędkość poruszania. Gdy znalazł się na tyle blisko, by spomiędzy zarośli dostrzec znajomą sylwetkę ciemnego smoka westchnął. A ten sobie urządza pogawędkę ze zdobyczy? Z początku diabeł nie rozpoznał rozmówczyni Derasmira i po prostu stwierdził, że smok wabi zwierzynę, by mięso nie przesiąknęło adrenaliną wytwarzaną podczas ucieczki. Takie mięso zawsze było lepsze. Gdy znalazł się już kilka metrów od parki zeskoczył z konia i nie zwracając najmniejszej uwagi na dziewkę wywrócił oczami i pstryknięciem palców wytworzył okrąg płomieni.
-Usmażona, czy ugotowana? I radze ci się pospieszyć z jedzeniem.
Rzucił beznamiętnym tonem w kierunku smoka, a kiedy oczy Derasmira napotkały oczy Derashiego lazur jego towarzysza zamienił się w rubinową czerwień rzucające mordercze wręcz spojrzenie.
-Jeszcze jedno spóźnienie, a obiecuję, że doświadczysz efektów swojej ukochanej magii na własnych łuskach.
Tyle w tym temacie. Oczy piekielnego powróciły do normalności, jeszcze nigdy smok nie był świadkiem pełnej przemiany Derashiego, jednak same ślepia wystarczyły, by stwierdzić, że raczej nie chce mieć do czynienia ze złym Łowcą. Sam diabeł nie dbał o to, że ludzka istota była świadkiem tak brutalnej magii i tak zaraz zostanie zapewne pożarta. W tym momencie diabeł zwrócił swoją uwagę na kobietę i zamarł. Jednak po jego twarzy, ani posturze nie było tego widać. Chwile tak trwał patrząc się dokładnie w oczy Careylissy, by po chwili ponownie pstryknąć palcami i uwolnić ją z ognistego kręgu.
-Ależ zdobycz znalazł...
Mruknął w mowie piekielnej, po czym podszedł ostatnie kroki dzielące go od dwójki. Jego twarz jak zwykle była beznamiętna i wyrażała jedynie to, co diabeł chciał pokazać, a w tym momencie nie było tam nic, jego oblicze wydawało się być puste.
-A jednak spotykamy się ponownie.
Rzucił z zawadiackim uśmiechem, po czym jednym, zwinnym ruchem znalazł się tuż za anielicą, zniżył nieco twarz, by zatopić twarz w jej włosach. Tak, to zdecydowanie była ona, jego węch nigdy nie kłamał. Delikatnie musnął wargami jej szyje, a w jego oczach pojawiła się groźna iskierka. Wyczuł też to, co zasiał w niej kilka lat wcześniej, pakt z diabłem rozwiązać może tylko on sam, albo jego śmierć. A ona zaprzedała część siebie. Jednak zachowanie Piekielnego było dość dziwne i osobliwe i nawet Derasmir mógł być nieco skołowany nagłą zmianą nastawienia swojego towarzysza. Omen zaś, parskając i domagając się uwagi zmierzył niebieskimi ślepiami anielice i zaorał kopytem o ziemie. Tak, ten koń do tej pory nie przepadał za tą istotą.
- Darasmir
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 130
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Samiec mruknął zaskoczony na słowa kobiety
Inne smoki, tak? -rzekł zaskoczony zapamiętując że będzie musiał z nią o tym więcej porozmawiać. Do tej pory nie zdarzyło mu się spotkać innego przedstawiciela swojego gatunku,a jego mistrz nie był zbyt skory do takich poszukiwań on miał raczej wąskie zainteresowania obejmujące łapanie dusz i pozostawianie po sobie śmierci. Smok także zostawiał po sobie truchła, jednakże były to ciała zwierząt, a nie istot rozumnych z odebraną duszą. Słysząc pytanie na temat magii, wahał się przez chwilę
-To nie takie pros... -rzekł i nagle przerwał. Spojrzał się w kierunku z którego usłyszał tętent kopyt. To mógłby być każdy gdyby nie byli takim pustkowiu. W pobliżu była ta dwójka przy jeziorze i... Derashi... A skoro on się pofatygował do niego, to znaczy że nie jest w dobrym humorze. Smok zachowywał milczenie, co nie było zbyt grzeczne, wbijając wzrok w miejsce gdzie spodziewał się zobaczyć konia z jeźdźcem. Nie zwiódł się i po chwili jego mistrz zsiadł z Omena po chwili dając Darasmirowi ochrzan. Słysząc groźbę smok parsknął w duchu. Ale tylko w duchu. Na głos się nie ośmielił widząc błyski w oczach towarzysza.
-Zwykły ogień się mnie nie ima, magii chaosu nie znasz, a tutaj nie przywrócisz do życia nic na tyle potężnego, by mnie uszkodziło -mruknął pod nosem w smoczej mowie by zachować swoje przechwałki dla siebie. Jednak zaraz bardziej się skupił by ruchami głową i mimiką przekazać że owa dziewka nie powinna być ignorowana. Widząc jego reakcję ucieszył się że już nie jest obiektem jego uwagi. Zaraz jednak patrzył się mocno skonfundowany na scenę rozgrywającą się przed nim. Nigdy jeszcze nie widział swego mistrza... całującego panny po szyi? Bo chyba właśnie to robił. Nigdy nie bywał z nim w miastach, bo to by oznaczało panikę, krzyki oraz strzały z balist i głazy z katapult, które co prawda go nie raniły, lecz czasem pozostawiały bolesne siniaki, a Derashiemu obecność trzymetrowego smoka uniemożliwiałaby polowanie na dusze.
-Eee... Widzę że całkiem dobrze się czujesz... mistrzu? Widzę że się znacie...? -ni to stwierdził fakt, ni to zapytał. Był po prostu zdziwiony i to bardzo. Zwykle gdy obserwował jak mistrz spotyka kogoś, ta osoba padała bez życia tak szybko że Darasmir nie miał czasu zadać jej pytania i w końcu porozmawiać z kimś innym niż mroczny diabeł. Ale pewnie i tak by nie porozmawiał. Jest smokiem i wszyscy boją się go jak ognia. Głupie stereotypy! Jeżeli ktoś by z kimś miło porozmawiał i byłby ciekawym partnerem do dyskusji, to Darasmir by z pewnością go nie pożarł!
Inne smoki, tak? -rzekł zaskoczony zapamiętując że będzie musiał z nią o tym więcej porozmawiać. Do tej pory nie zdarzyło mu się spotkać innego przedstawiciela swojego gatunku,a jego mistrz nie był zbyt skory do takich poszukiwań on miał raczej wąskie zainteresowania obejmujące łapanie dusz i pozostawianie po sobie śmierci. Smok także zostawiał po sobie truchła, jednakże były to ciała zwierząt, a nie istot rozumnych z odebraną duszą. Słysząc pytanie na temat magii, wahał się przez chwilę
-To nie takie pros... -rzekł i nagle przerwał. Spojrzał się w kierunku z którego usłyszał tętent kopyt. To mógłby być każdy gdyby nie byli takim pustkowiu. W pobliżu była ta dwójka przy jeziorze i... Derashi... A skoro on się pofatygował do niego, to znaczy że nie jest w dobrym humorze. Smok zachowywał milczenie, co nie było zbyt grzeczne, wbijając wzrok w miejsce gdzie spodziewał się zobaczyć konia z jeźdźcem. Nie zwiódł się i po chwili jego mistrz zsiadł z Omena po chwili dając Darasmirowi ochrzan. Słysząc groźbę smok parsknął w duchu. Ale tylko w duchu. Na głos się nie ośmielił widząc błyski w oczach towarzysza.
-Zwykły ogień się mnie nie ima, magii chaosu nie znasz, a tutaj nie przywrócisz do życia nic na tyle potężnego, by mnie uszkodziło -mruknął pod nosem w smoczej mowie by zachować swoje przechwałki dla siebie. Jednak zaraz bardziej się skupił by ruchami głową i mimiką przekazać że owa dziewka nie powinna być ignorowana. Widząc jego reakcję ucieszył się że już nie jest obiektem jego uwagi. Zaraz jednak patrzył się mocno skonfundowany na scenę rozgrywającą się przed nim. Nigdy jeszcze nie widział swego mistrza... całującego panny po szyi? Bo chyba właśnie to robił. Nigdy nie bywał z nim w miastach, bo to by oznaczało panikę, krzyki oraz strzały z balist i głazy z katapult, które co prawda go nie raniły, lecz czasem pozostawiały bolesne siniaki, a Derashiemu obecność trzymetrowego smoka uniemożliwiałaby polowanie na dusze.
-Eee... Widzę że całkiem dobrze się czujesz... mistrzu? Widzę że się znacie...? -ni to stwierdził fakt, ni to zapytał. Był po prostu zdziwiony i to bardzo. Zwykle gdy obserwował jak mistrz spotyka kogoś, ta osoba padała bez życia tak szybko że Darasmir nie miał czasu zadać jej pytania i w końcu porozmawiać z kimś innym niż mroczny diabeł. Ale pewnie i tak by nie porozmawiał. Jest smokiem i wszyscy boją się go jak ognia. Głupie stereotypy! Jeżeli ktoś by z kimś miło porozmawiał i byłby ciekawym partnerem do dyskusji, to Darasmir by z pewnością go nie pożarł!
-
- Senna Zjawa
- Posty: 253
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Smok wydawał się Carey całkiem sympatyczną postacią, właściwie przestałą obawiać się czegokolwiek ze strony tego jakże niezwykłego stworzenia. Anielica przyglądała się mu uważnie, zastanawiając się ile może mieć lat, bo skoro to był jeszcze młody smok, jego późniejsza potęga może być naprawdę imponująca.
- Z przyjemnością opowiem Ci o tamtym smoku,jeśli tylko zechcesz. - odezwała się wesoło,widząc reakcję Stworzenia, kiedy wspomniała o innej istocie takiej jak on. Pradawny chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jakby przerwał w połowie zdania, a kobieta nie do końca wiedziała dlaczego, ale gdyby wcześniej zorientowała się co jest grane....
Póki co stała i patrzyła trochę zdziwiona na Smoka, a potem zerknęła w kierunku, w którym patrzył.
- Smoku? - odezwała się cicho, kiedy jej brązowe oczy powróciły do niego. Wzruszyła lekko ramionami i postanowiła nie przerywać mu, bo może zwyczajnie się zamyślił, ale potem okazało się skąd ta cisza ...
Careylissa spojrzała w stronę, z której dobiegał tętent kopyt i wkrótce oczom dwójki ukazał się jeździec na czarnym rumaku. Im bliżej znajdował się nowy gość tego miejsca, Skrzydlata nie mogła uwierzyć własnym oczom. Popatrzyła na Smoka, który najwyraźniej znał tego Piekielnego... Ale .. Jak?
Carey nie patrzyła w stronę Derashiego, stała zupełnie osłupiała i patrzyła w jedno miejsce, a w jej myślach pojawiały się przeróżne obrazy z tego co działo się dawano, dawno temu. Jakim cudem znowu trafiła na tę istotę? Czyżby Pan znowu wystawiał ją na próbę? Kiedy była na Planach, miał co do niej wątpliwości, ale nie ukarał jej... Tylko dlaczego teraz spotyka właśnie Derashiego...
Z osłupienia wyrwał ją płomień, który pojawił się wokół niej. Podniosła gwałtownie spojrzenie, a słowa padające pomiędzy Piekielnym, a Smokiem zupełnie do niej nie docierały, rozbrzmiewały gdzieś daleko od niej i nawet nie miała zamiaru skupiać się na ich znaczeniu. Ba... nawet nie zareagowała na ten krąg płomieni, stała zupełnie niewzruszona, a przynajmniej tak to wyglądało. Tak naprawdę Carey była w tak ogromnym szoku, że nie była w stanie wykonać czegokolwiek. Nie wiedziała co ma robić, właściwie nie pomyślała, by wykonać jakikolwiek ruch.
Anielica spojrzała w oczy Derashiego, który patrzył teraz na nią. Kobieta lekko rozchyliła usta, czując jak jej oddech nieco przyspieszył... Płomienie wokół niej zniknęły,a z ust Piekielnego wyrwały się słowa w Czarnej Mowie, ale niestety tego Carey nie zrozumiała. Wciąż stała z lekko otwartymi ustami i wpatrywała się w niego. Pech, przeznaczenie, żart Pana? Cokolwiek sprowadziło Derashiego na jej drogę, wystawiło Skrzydlatą na niesamowicie ciężką próbę.
Łowca podszedł do niej, zapewne tak samo zaskoczony tym spotkaniem jak ona.
- Nie sądziłam, że do tego dojdzie. - w końcu wypowiedziała jakieś słowa, a ton jej głosu wcale nie był taki pewny siebie. Derashi znalazł się za nią i poczuła, że zatopił twarz w jej włosach, a potem musnął ustami jej szyję, co przyspieszyło bicie jej serca i wywołało delikatne drżenie jej ciała. Dlaczego tak strasznie na nią działała jego obecności... Ona? Anielica? Była tak słaba w porównaniu do niego... Tymi gestami pozbawił ją wszelkiej obrony.
Z lekkiego otępienia wyrwało ją rżenie Omena, który nieco się niecierpliwił. Patrzył na Anielicę i ta zrozumiała dlaczego - nie należała do obiektów uwielbienia tego stworzenia.
Careylissa odsunęła się od Piekielnego, odzyskując odrobinę świadomości.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytała jakby z pretensją? Ale w jej oczach było coś więcej, coś znacznie głębszego.
Anielica spojrzała na Smoka, który zwracał się do Derashiego z niezwykłym szacunkiem.
- Pytanie skąd Ty znasz tego Piekielnego... - zrobiła zaskoczoną minę.
- Nic z tego nie rozumiem... - popatrzyła znowu na Łowcę, a zapominając o lekkim hamowaniu skutków działania aury Pradawnego, poczuła nagłe mdłości, a dodając do tego aurę osoby, która z racji pochodzenia powinna być naturalnym wrogiem Niebianki, Skrzydlata prawie zemdlała od nadmiaru nieprzyjemnych bodźców. Resztką sił odeszła od nich i usiadła nad brzegiem jeziora, łapiąc oddech i pozbywając się nieprzyjemnych mdłości.
- Nie wierzę, po prostu nie wierzę... - spojrzała w niebo, jakby zaraz miał tam pojawić się Pan, który radośnie śmieje się z tego w co znowu wpakował swoją oddaną Anielice. A w tym wszystkim najgorsze było dla niej to, że Derashi wcale nie był jej obojętny.
- Z przyjemnością opowiem Ci o tamtym smoku,jeśli tylko zechcesz. - odezwała się wesoło,widząc reakcję Stworzenia, kiedy wspomniała o innej istocie takiej jak on. Pradawny chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jakby przerwał w połowie zdania, a kobieta nie do końca wiedziała dlaczego, ale gdyby wcześniej zorientowała się co jest grane....
Póki co stała i patrzyła trochę zdziwiona na Smoka, a potem zerknęła w kierunku, w którym patrzył.
- Smoku? - odezwała się cicho, kiedy jej brązowe oczy powróciły do niego. Wzruszyła lekko ramionami i postanowiła nie przerywać mu, bo może zwyczajnie się zamyślił, ale potem okazało się skąd ta cisza ...
Careylissa spojrzała w stronę, z której dobiegał tętent kopyt i wkrótce oczom dwójki ukazał się jeździec na czarnym rumaku. Im bliżej znajdował się nowy gość tego miejsca, Skrzydlata nie mogła uwierzyć własnym oczom. Popatrzyła na Smoka, który najwyraźniej znał tego Piekielnego... Ale .. Jak?
Carey nie patrzyła w stronę Derashiego, stała zupełnie osłupiała i patrzyła w jedno miejsce, a w jej myślach pojawiały się przeróżne obrazy z tego co działo się dawano, dawno temu. Jakim cudem znowu trafiła na tę istotę? Czyżby Pan znowu wystawiał ją na próbę? Kiedy była na Planach, miał co do niej wątpliwości, ale nie ukarał jej... Tylko dlaczego teraz spotyka właśnie Derashiego...
Z osłupienia wyrwał ją płomień, który pojawił się wokół niej. Podniosła gwałtownie spojrzenie, a słowa padające pomiędzy Piekielnym, a Smokiem zupełnie do niej nie docierały, rozbrzmiewały gdzieś daleko od niej i nawet nie miała zamiaru skupiać się na ich znaczeniu. Ba... nawet nie zareagowała na ten krąg płomieni, stała zupełnie niewzruszona, a przynajmniej tak to wyglądało. Tak naprawdę Carey była w tak ogromnym szoku, że nie była w stanie wykonać czegokolwiek. Nie wiedziała co ma robić, właściwie nie pomyślała, by wykonać jakikolwiek ruch.
Anielica spojrzała w oczy Derashiego, który patrzył teraz na nią. Kobieta lekko rozchyliła usta, czując jak jej oddech nieco przyspieszył... Płomienie wokół niej zniknęły,a z ust Piekielnego wyrwały się słowa w Czarnej Mowie, ale niestety tego Carey nie zrozumiała. Wciąż stała z lekko otwartymi ustami i wpatrywała się w niego. Pech, przeznaczenie, żart Pana? Cokolwiek sprowadziło Derashiego na jej drogę, wystawiło Skrzydlatą na niesamowicie ciężką próbę.
Łowca podszedł do niej, zapewne tak samo zaskoczony tym spotkaniem jak ona.
- Nie sądziłam, że do tego dojdzie. - w końcu wypowiedziała jakieś słowa, a ton jej głosu wcale nie był taki pewny siebie. Derashi znalazł się za nią i poczuła, że zatopił twarz w jej włosach, a potem musnął ustami jej szyję, co przyspieszyło bicie jej serca i wywołało delikatne drżenie jej ciała. Dlaczego tak strasznie na nią działała jego obecności... Ona? Anielica? Była tak słaba w porównaniu do niego... Tymi gestami pozbawił ją wszelkiej obrony.
Z lekkiego otępienia wyrwało ją rżenie Omena, który nieco się niecierpliwił. Patrzył na Anielicę i ta zrozumiała dlaczego - nie należała do obiektów uwielbienia tego stworzenia.
Careylissa odsunęła się od Piekielnego, odzyskując odrobinę świadomości.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytała jakby z pretensją? Ale w jej oczach było coś więcej, coś znacznie głębszego.
Anielica spojrzała na Smoka, który zwracał się do Derashiego z niezwykłym szacunkiem.
- Pytanie skąd Ty znasz tego Piekielnego... - zrobiła zaskoczoną minę.
- Nic z tego nie rozumiem... - popatrzyła znowu na Łowcę, a zapominając o lekkim hamowaniu skutków działania aury Pradawnego, poczuła nagłe mdłości, a dodając do tego aurę osoby, która z racji pochodzenia powinna być naturalnym wrogiem Niebianki, Skrzydlata prawie zemdlała od nadmiaru nieprzyjemnych bodźców. Resztką sił odeszła od nich i usiadła nad brzegiem jeziora, łapiąc oddech i pozbywając się nieprzyjemnych mdłości.
- Nie wierzę, po prostu nie wierzę... - spojrzała w niebo, jakby zaraz miał tam pojawić się Pan, który radośnie śmieje się z tego w co znowu wpakował swoją oddaną Anielice. A w tym wszystkim najgorsze było dla niej to, że Derashi wcale nie był jej obojętny.
- Derashi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 101
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Łowca Dusz
- Profesje:
- Kontakt:
Z zadowoleniem i satysfakcją w oczach wyczuwał każdą reakcję Carey, słodkiej Cary, a spojrzenie jego kompana - bezcenne. Faktycznie jeszcze nigdy ten młodzik nie wyruszył z nim na jego łowy i nie wiedział, co to prawdziwe polowanie, polowanie na istoty rozumne. Jednakże Derasmir nigdy nie kwapił się do tego, by po prostu przyjąć bardziej humanoidalną postać, ale nie miał do niego o to pretensji. On sam też czasem dusił się w początku w ludzkiej formie, jednak szybko przywykł do ludzkiego wyglądu, zachowań i czerpał z tego wiele korzyści w swojej pracy, chyba jeszcze nigdy Pan na niego nie narzekał, a kilka lat temu dowiedział się od swojego dobrego, chyba jedynego przyjaciela w Niższej Arkadii, że jego pracodawca z lubością obserwował kuszenie aniołów. Jeszcze nigdy w historii Łowcy nie zdołali zawiązać paktu ze skrzydlatymi, nawet podstępem, a jemu...jemu to się udało i to nie z jedną, jak widać pomioty Boga również grzeszyły i mimo ich destrukcji pakt z diabłami zawsze wychodził im na dobre w takiej sytuacji, gdyż pozbawione łaski, zostawały pochłonięte przez Piekło, gdzie jego Pan mógł zadecydować o dalszym losie potępieńców. W zeszłym roku wiedział, że jedna z jego ofiar trafiła do Niższej Arkadii i Lucyfer miłościwie dał nowe życie temu zbłąkanemu istnieniu. No i jak tu nie być zadowolonym z tego, co się robi? Zaraz potem podniósł głowę, zachowując własne przemyślenia dla siebie. Nie zatrzymywał anielicy, gdy się odsunęła. Omen zaś parsknął raz jeszcze i odszedł na bok, nie zamierzając przebywać bliżej tej dobrej istoty, niżli jest to konieczne. Zaś Derashi podniósł wzrok na Derasmira i posłał mu krzywy uśmiech.
-Jak widać i ty już poznałeś naszą wspólną znajomą, anielicę.
Oznajmił, po czym łaskawie odpowiedział na pytanie Carey.
-A widzisz, wraz z moim nowym podopiecznym ruszam w kierunku pewnego miasta, nie muszę mówić po co?
Zapytał retorycznie, bo i anielica wiedziała dokładnie kim jest Derashi i co robi. Widząc bladą twarz Carey zmarszczył nieco brwi. A więc takie skutki są piekielnej cząstki w anielskim bycie? Cóż, diabeł nie miał sumienia, nie posiadał też empatii, tak więc niestety nie mógł nawet współczuć temu, jak zapewne źle się czuje jego duszyczka. Och, no ale prosze Was! Był przecież w ludzkiej postaci, jego aura aż tak silna w tej formie nie była, a może była? A może jednak? No cóż, na to wpływu niestety nie miał. Odprowadził wzrokiem Carey, a z jego ust nie schodził szelmowski uśmiech.
-Jak widać i ty już poznałeś naszą wspólną znajomą, anielicę.
Oznajmił, po czym łaskawie odpowiedział na pytanie Carey.
-A widzisz, wraz z moim nowym podopiecznym ruszam w kierunku pewnego miasta, nie muszę mówić po co?
Zapytał retorycznie, bo i anielica wiedziała dokładnie kim jest Derashi i co robi. Widząc bladą twarz Carey zmarszczył nieco brwi. A więc takie skutki są piekielnej cząstki w anielskim bycie? Cóż, diabeł nie miał sumienia, nie posiadał też empatii, tak więc niestety nie mógł nawet współczuć temu, jak zapewne źle się czuje jego duszyczka. Och, no ale prosze Was! Był przecież w ludzkiej postaci, jego aura aż tak silna w tej formie nie była, a może była? A może jednak? No cóż, na to wpływu niestety nie miał. Odprowadził wzrokiem Carey, a z jego ust nie schodził szelmowski uśmiech.
- Darasmir
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 130
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Darasmir patrzył z rosnącym zaskoczeniem na rozgrywającą się scenę. Coś tu było zupełnie nie halo. Z zamyślenia wyrwało go dopiero pytanie Carey
-Cóż. Można powiedzieć że pewnego dnia przyszedł i zaoferował mi poszerzenie horyzontów, poza las w którym mieszkałem -rzekł patrząc się na dwójkę małych istot. Dla tego smoka wszystkie istoty które do tej pory napotkał były małe. W końcu ma trzy metry wzrostu, ciągle rośnie i nie napotkał żadnego przedstawiciela swojego gatunku. Gdy Derashi w końcu mu wyjaśnił, choć trochę, kim jest ta istota z którą smok rozmawiał przez ostatnie minuty, ten otworzył szeroko ślepia. No, tego się zupełnie nie spodziewał. Na jego pysku wykwitł uśmiech, a jego serce nieco przyśpieszyło
-To jest Anioł? -zapytał zaskoczony i obniżył łeb by lepiej jej się przyjrzeć. Wciąż nie widział charakterystycznych tęczówek ani skrzydeł
-Zupełnie na niego nie wygląda -stwierdził i przeniósł wzrok na swojego mistrza. Wiedział jakie relacje panują pomiędzy Aniołami i Diabłami, do których należał Derashi. Jego mistrz powinien przystąpić do walki z tą Istotą, więc jego zachowanie jeszcze bardziej sprawiało że samiec nic już nie rozumiał.
-To... Walczymy z nią? Mam ją... zabić? -zapytał Darasmir. Nie wiedział co ma w tej sytuacji zrobić. Po chwili jednak zobaczył że anielicę mdli. Jego mistrz nie wydzielał zapachu, więc to znaczyło że...
- Ej! Ja nie śmierdzę! -rzucił oburzony i dla pewności pociągnął nosem. Wyczuł tylko swój smoczy zapach, na który mistrz nigdy nie narzekał. Co prawda mogło mu źle pachnieć z pyska, lecz z tej odległości anioł nie mógł tego wyczuć. Z resztą podczas wcześniejszej rozmowy, nie zareagowała podobne, chyba że na samym początku.
-Cóż. Można powiedzieć że pewnego dnia przyszedł i zaoferował mi poszerzenie horyzontów, poza las w którym mieszkałem -rzekł patrząc się na dwójkę małych istot. Dla tego smoka wszystkie istoty które do tej pory napotkał były małe. W końcu ma trzy metry wzrostu, ciągle rośnie i nie napotkał żadnego przedstawiciela swojego gatunku. Gdy Derashi w końcu mu wyjaśnił, choć trochę, kim jest ta istota z którą smok rozmawiał przez ostatnie minuty, ten otworzył szeroko ślepia. No, tego się zupełnie nie spodziewał. Na jego pysku wykwitł uśmiech, a jego serce nieco przyśpieszyło
-To jest Anioł? -zapytał zaskoczony i obniżył łeb by lepiej jej się przyjrzeć. Wciąż nie widział charakterystycznych tęczówek ani skrzydeł
-Zupełnie na niego nie wygląda -stwierdził i przeniósł wzrok na swojego mistrza. Wiedział jakie relacje panują pomiędzy Aniołami i Diabłami, do których należał Derashi. Jego mistrz powinien przystąpić do walki z tą Istotą, więc jego zachowanie jeszcze bardziej sprawiało że samiec nic już nie rozumiał.
-To... Walczymy z nią? Mam ją... zabić? -zapytał Darasmir. Nie wiedział co ma w tej sytuacji zrobić. Po chwili jednak zobaczył że anielicę mdli. Jego mistrz nie wydzielał zapachu, więc to znaczyło że...
- Ej! Ja nie śmierdzę! -rzucił oburzony i dla pewności pociągnął nosem. Wyczuł tylko swój smoczy zapach, na który mistrz nigdy nie narzekał. Co prawda mogło mu źle pachnieć z pyska, lecz z tej odległości anioł nie mógł tego wyczuć. Z resztą podczas wcześniejszej rozmowy, nie zareagowała podobne, chyba że na samym początku.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości