Czarna Puszcza ⇒ [Puszcza]Zimno, ciemno i do domu daleko.
- Alrand
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 7
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Wampir, wcześniej człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
[Puszcza]Zimno, ciemno i do domu daleko.
Alrand pędził na swym nieznającym zmęczenia rumaku w poszukiwaniu śladów po pierwszych nekromantach, aż zaczął zbliżać się świt. Na szczęście udało mu się znaleźć świetną kryjówkę przed tym paskudnym światłem dziennym, długą jaskinie. Przy wejściu była dość szeroka komora, która zwężała się aż pozostawał tylko drobny tunel, tak mały, że, ledwo da się w, nim czołgać. Wampir nawet nie próbował się przeciskać, w spokoju przeczekał dzień, gdy w końcu ujrzał upragnione czerwone światło zachodzącego słońca. Opuścił jaskinię i, wtedy usłyszał okropny wrzask wydobywający się z tunelu. przeczołgał się przez szczeline i zobaczył czarodzieja, który przed chwilą popełnił śmiertelny błąd podczas rytuału przemiany w lisza. Mag rozsypał się w pył, a Alrand przeszukał miejsce rytuału obejrzał wszystko i zdziwił się, gdyż wszystko było wykonane perfekcyjnie, jedyna możliwość to było rozproszenie uwagi czarnoksiężnika, tylko, gdyby to była jego wina to niedoszły lisz umarł, by wcześniej, zwierze, by nie podeszło do źródła tak nienaturalnej energii. Tylko inna inteligentna istota mogła zakłócić rytuał. Baron wyszedł drugim przejściem i przy użyciu magi wezwał swego wierzchowca, dosiadł go i wyruszył, by znaleźć winowajce, który zgodnie z prawem Maurii podlega najokrutniejszym karom.
Eila przykucnęła niedaleko wilgotnej od rosy paproci bacznie obserwując tajemniczego czarodzieja, który narysowawszy coś na miękkiej ziemi począł zataczać kręgi w powietrzu. Dziewczyna poznała, iż był to jakiś rytuał magiczny, jednakże nie potrafiła określić co ów czarodziej chciał dzięki niemu osiągnąć. Bardzo uważnie śledziła jego nietypowe ruchy, jak jego dłoń poruszała się zwinnie to w górę, to w dół, a sam on, skupiony, mamrotał pod nosem zaklęcie. Zafascynowana chciała podejść nieco bliżej, zwinnie prześlizgnęła się spod jednej paproci pod drugą, nieco większą, o szerszych listkach. Jej włosy pociągnęły się za nią, niczym długa, biała w obliczu nocy, wstęga. Na ich gładkie fale padały wyzierające z pomiędzy łysych drzew promienie księżycowego światła, tworząc wokół nich bladą poświatę.
Eila zasłoniła się paprotką i oparła o korę grubej, wyłysiałej olchy. Jej fascynacja czarodziejem brała się w dużej mierze z tego, iż w owych lasach nieczęsto widać obce twarze. Zwłaszcza ludzi i magów. Widywała w tych stronach istoty piekielne, wszelakiego rodzaju naturian, czy chociażby różnorakie stwory i monstra, których oko ludzkie nie ma prawa dostrzec. Zaś czarodziej był pewną odmianą, nie mówiąc o tym, iż mógł wiedzieć ile godzin, czy dni dzieli ją od dalszych, w jej myśleniu, egzotycznych rejonów, może nawet od cywilizacji. Wciąż nienasycona swym widokiem, spoglądając nań poprzez siatkę zielonkawych listków, odchyliła je lekko. Jednak zrobiła to zbyt prędko i chyba nieco zbyt mocno, mag musiał ją zauważyć. Momentalnie krzyknął, a jego przeraźliwy wrzask niczym strzała przeszył powietrze. Eila podskoczyła w miejscu przerażona. Czarodziej rozsypał się w pył. Zszokowana, nimfa podeszła ostrożnie do leżącej na ziemi kupki, niedowierzając, iż przed chwilą była to żywa istota. Wtem poczuła czyjąś obecność gdzieś nieopodal. Zesztywniała, a przez jej kręgosłup przeszły chłodne ciarki.
Eila zasłoniła się paprotką i oparła o korę grubej, wyłysiałej olchy. Jej fascynacja czarodziejem brała się w dużej mierze z tego, iż w owych lasach nieczęsto widać obce twarze. Zwłaszcza ludzi i magów. Widywała w tych stronach istoty piekielne, wszelakiego rodzaju naturian, czy chociażby różnorakie stwory i monstra, których oko ludzkie nie ma prawa dostrzec. Zaś czarodziej był pewną odmianą, nie mówiąc o tym, iż mógł wiedzieć ile godzin, czy dni dzieli ją od dalszych, w jej myśleniu, egzotycznych rejonów, może nawet od cywilizacji. Wciąż nienasycona swym widokiem, spoglądając nań poprzez siatkę zielonkawych listków, odchyliła je lekko. Jednak zrobiła to zbyt prędko i chyba nieco zbyt mocno, mag musiał ją zauważyć. Momentalnie krzyknął, a jego przeraźliwy wrzask niczym strzała przeszył powietrze. Eila podskoczyła w miejscu przerażona. Czarodziej rozsypał się w pył. Zszokowana, nimfa podeszła ostrożnie do leżącej na ziemi kupki, niedowierzając, iż przed chwilą była to żywa istota. Wtem poczuła czyjąś obecność gdzieś nieopodal. Zesztywniała, a przez jej kręgosłup przeszły chłodne ciarki.
Ostatnio edytowane przez Eila 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Alrand
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 7
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Wampir, wcześniej człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Wampir rozpoczął poszukiwanie od głośnego zawołania:
-Wrogu Mauryjskich prawd, wiec że za twą zbrodnie zostaniesz ukarany z należytym okrucieństwem. Miasto Śmierci doskonale wie gdy któryś z jego sług spotyka krzywda, a ja dopełnie sprawiedliwości.
Po tym wystąpieniu podszedł do kupki prochu, usypał ją w kopiec odczytał ze swojej księgi inkantacje i przyłożył ucho do szczątków nekromanty. Niestety dusza wyparowała z ciała nie pozostawiając odpowiedzi na pytanie o mordercę. Zakopał pył, dosiadł rumaka, i wjechał na szczyt pagórka, w którym była ukryta grota. Nie zobaczył jednak nic szczególnego, jedynym widocznym ruchem było falowanie drzew i krzaków. Zjechał z górki i pojechał mijając bardzo dobrze ukrytą nimfe, po około 15 metrach zatrzymał się, obrucił i spojżał w strone krzaku w którym kryła się Eila, myślał że usłyszał oddech.
-Wrogu Mauryjskich prawd, wiec że za twą zbrodnie zostaniesz ukarany z należytym okrucieństwem. Miasto Śmierci doskonale wie gdy któryś z jego sług spotyka krzywda, a ja dopełnie sprawiedliwości.
Po tym wystąpieniu podszedł do kupki prochu, usypał ją w kopiec odczytał ze swojej księgi inkantacje i przyłożył ucho do szczątków nekromanty. Niestety dusza wyparowała z ciała nie pozostawiając odpowiedzi na pytanie o mordercę. Zakopał pył, dosiadł rumaka, i wjechał na szczyt pagórka, w którym była ukryta grota. Nie zobaczył jednak nic szczególnego, jedynym widocznym ruchem było falowanie drzew i krzaków. Zjechał z górki i pojechał mijając bardzo dobrze ukrytą nimfe, po około 15 metrach zatrzymał się, obrucił i spojżał w strone krzaku w którym kryła się Eila, myślał że usłyszał oddech.
Eila słyszała słowa przybysza, jednakże nie do końca pojmowała jego zamiary. Zdawała sobie sprawę z tego, iż najpewniej chodzi w tym wszystkim o nią, a właściwie o nagłą śmierć tamtego czarodzieja, której, według tajemniczego przybysza, to właśnie ona była winna. Nimfa, która bez przyczyny w życiu pięknym nie tknęłaby żywej duszy. Przez umysł błyskawicznie przemknęła jej myśl, iż obcy jest niespełna zmysłów. Albo był niespełna zmysłów, albo był zwyczajnie tępy lub żądny krwi. Po tych lasach kręciło się również i wielu takich. W każdym razie wolała pozostać ostrożna. Powróciła więc do swojej pozornie bezpiecznej kryjówki, kamuflując się na tle bladożółtych liści dzikiego krzewu. Usłyszała, jak tajemniczy przybysz zbliża się powoli w jej kierunku. Zesztywniała, skupiając swój wyostrzony wzrok na bladozielonej gęstwinie. W końcu była w stanie go dostrzec. Musiała szczerze przyznać, iż nigdy nie widziała kogoś podobnego. W jej przekonaniu wyglądał bardzo dziwnie, mogłaby rzec, iż prezentował się... bogato, w ludzkim tego słowa znaczeniu. Eila nie do końca potrafiła zrozumieć samego pojęcia bogactwa. Wszelkie dobra materialne były dla niej czymś naprawdę nieistotnym. Właściwie, dopóki nie weszła w posiadanie księgi zawierającej opis człowieczego świata, podobne pojęcie nie istniało w jej słowniku. A przybysz wręcz ociekał ludzkim bogactwem i to w bardzo nieprzyjemny sposób. Jego istota napawała Eilę niepokojem, i chociaż na ogół było odważna i ciekawska, tym razem do jej wnętrza wkradła się niepewność. W nie lada skupieniu obserwowała jak przybysz sunie w jej kierunku, kopyta jego konia stąpały twardo po ziemi, nie wydając przy tym prawie żadnego dźwięku. Nagle przybysz zatrzymał się, a Eila mogłaby przysiąc, iż spojrzał prosto na nią.
- Morgaine
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 13
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Morgaine szła przed siebie krokiem niezwykle pewnym jak na kogoś, kto się zgubił. Skąpstwo nie pozwoliło jej na wynajęcie przewodnika po puszczy i uznała, że jeśli będzie trzymać się traktu, z pewnością nie zboczy z właściwej drogi. Oczywiście, kiedy weszła głębiej w las, a ścieżka niespodziewanie się skończyła, wszelkie jej założenia okazały się błędne. Ale nie dawała tego po sobie poznać, wiedząc, jak zareagowałby Will.
— Po prostu to przyznaj — i tak powtarzał do znudzenia. — Nie masz bladego pojęcia, gdzie jesteśmy.
Prychnęła na to z wyższością.
— Oczywiście, że mam. Tylko tobie niepotrzebna jest ta wiedza.
Przewrócił oczami, ale już nic nie powiedział.
Morgaine zagryzła wargę zastanawiając się, dokąd dalej iść. Póki co zmiana kierunku ograniczała się jedynie do omijania wzgórz i pagórków, ewentualnie gonienia za wyimaginowaną drogą. Ale intuicja podpowiadała jej, że długo tak nie da rady. Nagle, spontanicznie, skręciła o równe dziewięćdziesiąt stopni w lewo, przez co podążający za nią Will wpadł na drzewo. To znaczy, wpadłby, gdyby miał materialne ciało. W tym wypadku po prostu przez nie przepłynął.
— Hej! — krzyknął z wyrzutem, ale czarodziejka go zignorowała.
Zdążyła przejść ledwo pięćdziesiąt stóp, kiedy zza pagórka wyłonił się jakiś jeździec. Postanowiła poprosić go o wskazanie właściwego kierunku, lecz nagle się zatrzymała. Wampir. Nieumarły. Cholera.
— Po prostu to przyznaj — i tak powtarzał do znudzenia. — Nie masz bladego pojęcia, gdzie jesteśmy.
Prychnęła na to z wyższością.
— Oczywiście, że mam. Tylko tobie niepotrzebna jest ta wiedza.
Przewrócił oczami, ale już nic nie powiedział.
Morgaine zagryzła wargę zastanawiając się, dokąd dalej iść. Póki co zmiana kierunku ograniczała się jedynie do omijania wzgórz i pagórków, ewentualnie gonienia za wyimaginowaną drogą. Ale intuicja podpowiadała jej, że długo tak nie da rady. Nagle, spontanicznie, skręciła o równe dziewięćdziesiąt stopni w lewo, przez co podążający za nią Will wpadł na drzewo. To znaczy, wpadłby, gdyby miał materialne ciało. W tym wypadku po prostu przez nie przepłynął.
— Hej! — krzyknął z wyrzutem, ale czarodziejka go zignorowała.
Zdążyła przejść ledwo pięćdziesiąt stóp, kiedy zza pagórka wyłonił się jakiś jeździec. Postanowiła poprosić go o wskazanie właściwego kierunku, lecz nagle się zatrzymała. Wampir. Nieumarły. Cholera.
- Alrand
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 7
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Wampir, wcześniej człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Wampir z satysfakcją wypływającą z przestraszonej twarzy podróżniczki, podjechał do niej, wyciągnął swoją szable i zatrzymał swego nieumarłego konia na krok przed Morgainą. Rzucił okiem na ślady i coś mu się nie zgadzało, mimo że nie był łowcą to dostrzegł na błocie, że ślady prowadzą w stronę jaskini, a nie wychodzą z niej. Baron jednak jako polityk, nie był, by sobą, gdyby nie spróbował jej wykorzystać
-Wspaniale, witam naszą zabójczynie nekromantów, jednak nie umiesz się nawet porządnie schować. A może chcesz, oczywiście za drobną opłatą, udowodnić swą niewinność w oczach Maurii i pomożesz mi znaleźć inną osobę która poniosła by za ciebie kare.
Po tych słowach sięgnął po swoją buteleczkę z krwią, wypił część jej zawartości i ponownie zaczął mówi.
-Wiem, że to nie ty, ale ktoś musi zapłacić. Pomożesz mi znaleźć morderce, albo to ciebie opróżnię z krwi.
Dopił resztę krwi, schował ostrze i wyciągnął otwartą dłoń w stronę czarodziejki
W tym momencie słońce zaszło za horyzontem i nastała ciemna noc.
-Wspaniale, witam naszą zabójczynie nekromantów, jednak nie umiesz się nawet porządnie schować. A może chcesz, oczywiście za drobną opłatą, udowodnić swą niewinność w oczach Maurii i pomożesz mi znaleźć inną osobę która poniosła by za ciebie kare.
Po tych słowach sięgnął po swoją buteleczkę z krwią, wypił część jej zawartości i ponownie zaczął mówi.
-Wiem, że to nie ty, ale ktoś musi zapłacić. Pomożesz mi znaleźć morderce, albo to ciebie opróżnię z krwi.
Dopił resztę krwi, schował ostrze i wyciągnął otwartą dłoń w stronę czarodziejki
W tym momencie słońce zaszło za horyzontem i nastała ciemna noc.
Eila odetchnęła z ulgą, kiedy ujrzała jak jeździec cofa swojego wierzchowca. Jednakże ciężko jej było uwierzyć w jego słowa, rzucone bezczelnie w stronę czarodziejki. Tajemniczy nieumarły sądził, iż zabiła tamtego maga, co do tego nie było najmniejszych wątpliwości. Naturianka wiedziała doskonale, że błąd czarodzieja wynikał niemalże wyłącznie z jego nieuwagi. To nie musiała być ona. Mogło to być chociażby zwierzę, cokolwiek innego, co na ułamek sekundy odwróciłoby jego czujność. Na pewno nie musiała za nic płacić, co dopiero czarodziejka, do której zwrócił się wampir. Nimfa przez paprociowe listki ujrzała, jak nieumarły wyciąga dłoń w stronę nowo przybyłej. Nie miała bladego pojęcia, czy czarodziejka jest skłonna przystać na przedstawione przez nieumarłego warunki. Nawet ze swej kryjówki, oddalonej od tamtej dwójki o co najmniej kilka metrów, potrafiła wyczuć, iż czarodziejka jest osobą inteligentną, raczej swoją bystrością przewyższającą poziom intelektu piętrzącego się przed nią wampira. Nikt mądry, o trzeźwym umyśle nie nie kierowałby się słowami nieumarłego, są to bowiem kłamliwe i obłudne istoty, o czym sama przed laty miała szansę się przekonać. Również nikt rozsądny nie spółkowałby z takowym osobnikiem. Przynajmniej miała taką nadzieję.
- Morgaine
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 13
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Początkowo na twarzy wiedźmy malowało się zaskoczenie, które natychmiast po słowach wampira zmieniło się w lodowatą złość. Przez wiele lat opanowała do perfekcji rzucanie pogardliwych spojrzeń (mogła to zawdzięczyć pewnemu niereformowalnemu duchowi) i teraz też zaszczyciła jednym bezczelnego nieumarłego. Gdyby spotkała na swej drodze zwykłego człowieka czy innego czarodzieja, najpewniej udawałaby niewinną idiotkę. Jednak to był wampir, a do wampirów żywiła na tyle głęboką awersję, by darować sobie gierki.
— Zabójczynię nekromantów? Ktoś tu chyba pił nieświeżą krew. To by wyjaśniało gadanie takich głupot — prychnęła jak kotka.
Na wzmiankę o "drobnej opłacie" jedynie roześmiała się lekceważąco.
— Za drobną opłatą mogę wybaczyć zachodzenie mi drogi. Swojej niewinności nie mam zamiaru nikomu udowadniać — mówiąc to założyła ręce na piersi i uniosła wysoko brew.
Usłyszała zza swych pleców chichot Williama.
— Tej swojej niewinności, którą straciłaś wieki temu? — Nie mógł się powstrzymać.
Zignorowała go, nadal bacznie obserwując (spod wysoko uniesionej brwi) wampira. Coś jej się cofnęło w żołądku, kiedy napił się z buteleczki. Na szczęście nic wcześniej nie jadła. Na tę myśl zaburczało jej cicho w brzuchu.
— Sam sobie szukaj mordercy, buraku. Patrzcie go, jeszcze grozić mi będzie! Manier cię mamusia nie nauczyła? Do kobiet to z kwiatkiem, a nie kłami i mieczami!
Z tymi słowy ruszyła przed siebie, omijając jeźdźca szerokim łukiem.
— Morgaine, ktoś tutaj jeszcze jest — powiedział pewnie Will. Wskazał palcem miejsce, w którym chowała się nimfa. — O tam.
Czarodziejka spojrzała dyskretnie w tamtą stronę, jednak dalej szła przed siebie.
— Zabójczynię nekromantów? Ktoś tu chyba pił nieświeżą krew. To by wyjaśniało gadanie takich głupot — prychnęła jak kotka.
Na wzmiankę o "drobnej opłacie" jedynie roześmiała się lekceważąco.
— Za drobną opłatą mogę wybaczyć zachodzenie mi drogi. Swojej niewinności nie mam zamiaru nikomu udowadniać — mówiąc to założyła ręce na piersi i uniosła wysoko brew.
Usłyszała zza swych pleców chichot Williama.
— Tej swojej niewinności, którą straciłaś wieki temu? — Nie mógł się powstrzymać.
Zignorowała go, nadal bacznie obserwując (spod wysoko uniesionej brwi) wampira. Coś jej się cofnęło w żołądku, kiedy napił się z buteleczki. Na szczęście nic wcześniej nie jadła. Na tę myśl zaburczało jej cicho w brzuchu.
— Sam sobie szukaj mordercy, buraku. Patrzcie go, jeszcze grozić mi będzie! Manier cię mamusia nie nauczyła? Do kobiet to z kwiatkiem, a nie kłami i mieczami!
Z tymi słowy ruszyła przed siebie, omijając jeźdźca szerokim łukiem.
— Morgaine, ktoś tutaj jeszcze jest — powiedział pewnie Will. Wskazał palcem miejsce, w którym chowała się nimfa. — O tam.
Czarodziejka spojrzała dyskretnie w tamtą stronę, jednak dalej szła przed siebie.
- Alrand
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 7
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Wampir, wcześniej człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Alrand na nie szczęście wiedźmy, a właściwie jej duchowego towarzysza, zauważył Williama, i bez namysłu rozpoczął rytuał zniewolenia ducha, zaczął okrążać na koniu ducha rysując na ziemi krąg czubkiem szabli krąg. Widmo zostało zamknięte w niewidzialnej bańce.
-I jak tam bez przyjaciela?
Zsiadł z konia wyciągnął butelkę i sztylet w pokrowcu, położył na ziemi.
-Do pełna, potem znajdź mordercę, a ja rozważę twoje roszczenia w sprawie ducha, a jak uciekniesz to najwyżej go wypuszcze po drobnej przebudowie charakteru.
Na twarzy nekromanty zagościł szyderczy uśmiech.
-I jak tam bez przyjaciela?
Zsiadł z konia wyciągnął butelkę i sztylet w pokrowcu, położył na ziemi.
-Do pełna, potem znajdź mordercę, a ja rozważę twoje roszczenia w sprawie ducha, a jak uciekniesz to najwyżej go wypuszcze po drobnej przebudowie charakteru.
Na twarzy nekromanty zagościł szyderczy uśmiech.
Eila nie do końca byłą pewna, co ma zrobić. W przeciwieństwie do tego, co wywoływał w niej widok nieumarłego nie czuła awersji do czarownicy, jednakże choćby bardzo tego chciała nie mogła jej pomóc. Nie była istotą silną, a i również żadna przydatna w tym momencie sztuczka magiczna nie przychodziła jej do głowy. Może i udałoby jej się w jakiś sposób omamić nieumarłego, lecz wzbudzał w niej przerażenie. Najzwyczajniej bała się do niego zbliżyć. Ponadto nie wiedziała, czy na stworzenie jego pokroju podziała jej czar i urok. Nie wiedziała jakie zaklęcia miał w zanadrzu i do czego sprowadzały się jego moce, wolała więc zachować rozsądek i jak na razie nie wychodzić z kryjówki. Z drugiej strony, nieumarły mógł nie wiedzieć, że brała udział w incydencie z tajemniczym czarodziejem, ale to nie gwarantowało jej bezpieczeństwa. Rozważywszy wszelkie opcje tą najrozsądniejszą wydała jej się ucieczka, więc z bólem serca pozostawiła Bogu winną czarownicę na pastwę nieumarłego i wycofała się z kryjówki. To czego w tym momencie obawiała się najbardziej, to sprzężone moce wampira i czarownicy. Wobec tego miała głęboką nadzieję, iż kobiecie jakimś sposobem uda się odpędzić od siebie natrętne wampirzysko. Jeżeli by jednak zawiodła, Eila wolała się upewnić, że znajduje się z dala od nich. Przeczołgała się pod grubym konarem wysuszonej olszy i wpełzła w kolejne kłębowisko krzaków, powoli oddalając się od jeźdźca i czarownicy.
- Kelisha
- Szukający Snów
- Posty: 178
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Kontakt:
Humor Kelishy można było swobodnie opisać jako nieszczególny. Po opuszczeniu Lasu Driad natrafiła na niewielką karawanę, gdzie miała szansę się zatrudnić. Gdyby nie usłyszała, że nie chcą mieć z nią nic wspólnego. Po krótkiej rozmowie z ochraniającymi ją najemnikami, dowiedziała się, że przyczyny powinna szukać w Maurii. Trzeba było dowiedzieć się, co takiego, lub kto taki, sprawiło, że opinia o Łapie spadła do tego stopnia.
Ruszyła więc w stronę miasta wampirów. I nie była z tego powodu zachwycona. Ani trochę.
Gdy była już jakieś trzy dni jazdy konnej od swojego celu, zaczęła podróżować nocą, a za dnia odpoczywać. Co prawda w ten sposób miała większe szanse trafić na krwiopijców, czy inne nocne stworzenia na trakcie, zwłaszcza w Mrocznej Puszczy, ale zdecydowanie wolała przeprowadzać takie spotkania, gdy była na nogach, niż podczas spokojnego snu. Właściwie panterołaczka lubiła podróżować po zmroku. Było spokojniej, ciszej. Drogi były prawie puste. Ona sama zaś świetnie widziała w ciemnościach, mimo tego inne zmysły i tak stawały się bardziej wyczulone. Jedyną wadą były tak właściwie jej oczy. Nocą błyszczały jak ślepia dzikiego zwierzęcia, zdradzając od razu, że nie była człowiekiem. Oczywiście o ile podnosiła wzrok, albo zsuwała kaptur. Dlatego też patrzyła w ziemię, gdy szła, przysłaniając kocie źrenice powiekami. Czasem tylko zerkała na boki, by sprawdzić jakiś szelest.
Przez to też nie zobaczyła na czas towarzystwa na środku traktu. Za to jej wyczulony węch wychwycił woń drapieżnika znacznie bardziej groźnego, niż ona sama. Wampira. Kelisha zatrzymała się nagle jak sparaliżowana i rozejrzała się po okolicy, z jedną nogą lekko uniesioną, by zrobić krok. Wreszcie spojrzała przed siebie i dostrzegła dwoje ludzi jakieś piętnaście, dwadzieścia kroków od niej. Gdyby wiedziała, że krwiopijca szukał ofiary, którą mógłby oskarżyć o czyjąś śmierć, zgarbiłaby się tylko bardziej i wyminęła ich, jakby nigdy nikogo nie zobaczyła. Zamiast tego odetchnęła kilka razy przez nos, węsząc.
Nie, nie pomyliła się. Czuła wampira. Od jakiegoś czasu unikała przedstawicieli tej rasy, wiec bez większego zastanowienia potarła dłonią szeroką obrożę ze srebrnymi ćwiekami, której nadal nie sprzedała. Po prawdzie w ludzkiej postaci zwisała bezsensownie z szyi, skryta pod zawiązaną wysoko koszulą, ale za to na wyrośniętą panterę pasowała idealnie. Druga dłoń Łapy odruchowo sprawdziła, czy gon był ukryty na swoim miejscu. Był. Mogła więc z czystym sumieniem obrócić się na pięcie i zacząć wracać po swoich śladach. Większą część sił woli skupiła na tym, aby nie puścić się biegiem, ograniczyła się więc do szybkiego marszu, chociaż niewiele dzieliło ją od pędzenia przed siebie, jakby goniło ją stado demonów. W końcu do miasta mogła dostać się też innymi drogami, a znała ich dostatecznie wiele.
Byle tylko nikt nie uznał jej zachowania za niewłaściwe i nie próbował jej zaczepiać!
Ruszyła więc w stronę miasta wampirów. I nie była z tego powodu zachwycona. Ani trochę.
Gdy była już jakieś trzy dni jazdy konnej od swojego celu, zaczęła podróżować nocą, a za dnia odpoczywać. Co prawda w ten sposób miała większe szanse trafić na krwiopijców, czy inne nocne stworzenia na trakcie, zwłaszcza w Mrocznej Puszczy, ale zdecydowanie wolała przeprowadzać takie spotkania, gdy była na nogach, niż podczas spokojnego snu. Właściwie panterołaczka lubiła podróżować po zmroku. Było spokojniej, ciszej. Drogi były prawie puste. Ona sama zaś świetnie widziała w ciemnościach, mimo tego inne zmysły i tak stawały się bardziej wyczulone. Jedyną wadą były tak właściwie jej oczy. Nocą błyszczały jak ślepia dzikiego zwierzęcia, zdradzając od razu, że nie była człowiekiem. Oczywiście o ile podnosiła wzrok, albo zsuwała kaptur. Dlatego też patrzyła w ziemię, gdy szła, przysłaniając kocie źrenice powiekami. Czasem tylko zerkała na boki, by sprawdzić jakiś szelest.
Przez to też nie zobaczyła na czas towarzystwa na środku traktu. Za to jej wyczulony węch wychwycił woń drapieżnika znacznie bardziej groźnego, niż ona sama. Wampira. Kelisha zatrzymała się nagle jak sparaliżowana i rozejrzała się po okolicy, z jedną nogą lekko uniesioną, by zrobić krok. Wreszcie spojrzała przed siebie i dostrzegła dwoje ludzi jakieś piętnaście, dwadzieścia kroków od niej. Gdyby wiedziała, że krwiopijca szukał ofiary, którą mógłby oskarżyć o czyjąś śmierć, zgarbiłaby się tylko bardziej i wyminęła ich, jakby nigdy nikogo nie zobaczyła. Zamiast tego odetchnęła kilka razy przez nos, węsząc.
Nie, nie pomyliła się. Czuła wampira. Od jakiegoś czasu unikała przedstawicieli tej rasy, wiec bez większego zastanowienia potarła dłonią szeroką obrożę ze srebrnymi ćwiekami, której nadal nie sprzedała. Po prawdzie w ludzkiej postaci zwisała bezsensownie z szyi, skryta pod zawiązaną wysoko koszulą, ale za to na wyrośniętą panterę pasowała idealnie. Druga dłoń Łapy odruchowo sprawdziła, czy gon był ukryty na swoim miejscu. Był. Mogła więc z czystym sumieniem obrócić się na pięcie i zacząć wracać po swoich śladach. Większą część sił woli skupiła na tym, aby nie puścić się biegiem, ograniczyła się więc do szybkiego marszu, chociaż niewiele dzieliło ją od pędzenia przed siebie, jakby goniło ją stado demonów. W końcu do miasta mogła dostać się też innymi drogami, a znała ich dostatecznie wiele.
Byle tylko nikt nie uznał jej zachowania za niewłaściwe i nie próbował jej zaczepiać!
- Morgaine
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 13
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Czarodziejka szła przed siebie, dopóki Will nie odezwał się cicho, jakby upominająco.
— Ekhem, Morgaine?
Spojrzała na niego z irytacją, by zauważyć strumienie magii układające się w bańkę wokół ducha. Wokół JEJ ducha. Wtedy też odezwał się wampir. Wiedźma, dostrzegając jego szyderczy uśmieszek, uniosła jeszcze wyżej brew i popatrzyła na nieumarłego jak na karalucha wymagającego jak najszybszej dekapitacji. Prychnęła pogardliwie.
— Ty bezczelny idioto. Czego chcesz do pełna? Wody? Spirytusu? Krwi? Jeśli to ostatnie, sam sobie kogoś opróżniaj, masz już praktykę. Poza tym, błagam, przerobienie charakteru ducha? Próbuj, droga wolna! Jedynie uwolnię się od uciążliwego kłopotu!
— Hej! — zaprotestował z oburzeniem wspominany kłopot.
Morgaine zbliżyła się do bańki, dokładnie się jej przyglądając.
— Zresztą, wiadomość z ostatniej chwili, charakteru ducha nie możesz sobie przerobić. Zniewolenie, jak najbardziej, egzorcyzm również, ale...
— Morgaine, nie podsuwaj mu więcej pomysłów! — jęknął rozpaczliwie William.
Czarodziejka spojrzała na niego wilkiem, po czym wróciła do swego wywodu.
— ... ALE, przebudować mu charakteru nie możesz. No, chyba że jesteś tysiącletnim czarodziejem studiującym dogłębnie przez całe życie magię astralną. Możesz co najwyżej stworzyć iluzję tej zmiany, poprzez zniewolenie właśnie. Tylko że, cóż, tutaj zachodzi znowu nasz konflikt interesów.
Zbierając w sobie magiczne siły, kopnęła w bańkę, a ta rozprysnęła się na milion migoczących fragmencików. Wiedźma natychmiast otoczyła ducha protekcją, aby pieprzniętemu wampirowi nie wpadł do głowy kolejny genialny pomysł.
Wtedy właśnie na drodze pojawiła się dziewczyna o skrytej pod kapturem twarzy.
— O, teraz sobie kogoś innego podręcz, ja jestem zarobioną kobietą!
Niezauważalnym niemalże ruchem dłoni otoczyła się niewidzialną tarczą ochronną. Wolała nie zostawiać niczego przypadkowi. Tym razem ruszając w swoją stronę naprawdę się oddaliła, przez nikogo już niezatrzymywana.
— Ekhem, Morgaine?
Spojrzała na niego z irytacją, by zauważyć strumienie magii układające się w bańkę wokół ducha. Wokół JEJ ducha. Wtedy też odezwał się wampir. Wiedźma, dostrzegając jego szyderczy uśmieszek, uniosła jeszcze wyżej brew i popatrzyła na nieumarłego jak na karalucha wymagającego jak najszybszej dekapitacji. Prychnęła pogardliwie.
— Ty bezczelny idioto. Czego chcesz do pełna? Wody? Spirytusu? Krwi? Jeśli to ostatnie, sam sobie kogoś opróżniaj, masz już praktykę. Poza tym, błagam, przerobienie charakteru ducha? Próbuj, droga wolna! Jedynie uwolnię się od uciążliwego kłopotu!
— Hej! — zaprotestował z oburzeniem wspominany kłopot.
Morgaine zbliżyła się do bańki, dokładnie się jej przyglądając.
— Zresztą, wiadomość z ostatniej chwili, charakteru ducha nie możesz sobie przerobić. Zniewolenie, jak najbardziej, egzorcyzm również, ale...
— Morgaine, nie podsuwaj mu więcej pomysłów! — jęknął rozpaczliwie William.
Czarodziejka spojrzała na niego wilkiem, po czym wróciła do swego wywodu.
— ... ALE, przebudować mu charakteru nie możesz. No, chyba że jesteś tysiącletnim czarodziejem studiującym dogłębnie przez całe życie magię astralną. Możesz co najwyżej stworzyć iluzję tej zmiany, poprzez zniewolenie właśnie. Tylko że, cóż, tutaj zachodzi znowu nasz konflikt interesów.
Zbierając w sobie magiczne siły, kopnęła w bańkę, a ta rozprysnęła się na milion migoczących fragmencików. Wiedźma natychmiast otoczyła ducha protekcją, aby pieprzniętemu wampirowi nie wpadł do głowy kolejny genialny pomysł.
Wtedy właśnie na drodze pojawiła się dziewczyna o skrytej pod kapturem twarzy.
— O, teraz sobie kogoś innego podręcz, ja jestem zarobioną kobietą!
Niezauważalnym niemalże ruchem dłoni otoczyła się niewidzialną tarczą ochronną. Wolała nie zostawiać niczego przypadkowi. Tym razem ruszając w swoją stronę naprawdę się oddaliła, przez nikogo już niezatrzymywana.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości