Czarna Puszcza ⇒ [W głębi puszczy] Na tropie
- Hajime
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 61
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Pradawny - Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
[W głębi puszczy] Na tropie
Pościg w jaki wyruszyli Hajime i Mizuko trwał już od 2 dni i 1 nocy, w czasie których dotarli w głębiny Mrocznej Puszczy. Czarodzieja nie zdziwiło miejsce, ku jakiemu „uleciało” „COŚ”. Ślad pozostawiony przez zapieczętowaną przed dziesięcioleciami istotę z każdym dniem podróży stawał się coraz wyraźniejszy i prowadził w stronę Mauri, która wydawała się przyciągać stwora. Nie było to dla jasnowłosego dziwne, jednak coraz mocniejszy trop i towarzysząca mu złowroga magiczna aura coraz bardziej martwiła czarodzieja.
Stale nie wiedział z czym ma do czynienia, chociaż coraz bardziej obawiał się, że natknęli się na „bezkształtnego”. Była to wizja tak niepokojąca, że jasnowłosy starał się ją odsuwać jak najdalej od siebie, ale w głębi duszy czuł, że jest to jedynie złudne oddalenie nieuniknionego. Wszystkie znaki jakie odnaleźli na swojej drodze sugerowały, że to właśnie „bezkształtny” jest celem ich poszukiwań. Nie była to wizja zachęcająca, ten konkretny typ demona był nie tylko niezwykle silny, ale podobnie jak Upiory przejawiał spore skłonności do opętywania mieszkańców innych światów. Jednakże, w odróżnieniu od Upiorów „bezkształtni” zawsze pozostawiali w istocie jaką nawiedzili swoją cząstkę, cząstkę zwaną skażeniem. Co więcej, podobnie jak niektórzy nieumarli żywili się energią żyjących, a ślady ich żerowania pozostawiały trudne od naprawienia pozostałości pełne mrocznej mocy, z której składały się demony (oczywiście pod warunkiem, że nie wyciągnęły ze swojego celu wszystkich sił). Jednak to ani potencjalna siła, ani straszliwe zwyczaje żerowania demona nie były tym, co tak naprawdę wzbudzało lęk w czarodzieju. Lęk ten wzbudzał sposób, w jaki „bezkształtni” powstawali – bowiem nie były to typowe demony, tylko przemienione i spaczone mrokiem dusze tych, którzy się demonami zajmowali. Hajime był już niemal pewien, że to, co było zapieczętowane na Mglistych Bagnach było tym, co pozostało z niegdysiejszego czarnoksiężnika. Bardzo możliwe, że to on sam ostatkami wolnej woli zapieczętował samego siebie by odseparować się od świata.
Do tej pory Hajime jedynie słyszał i czytał o tych strasznych stworzeniach, jednak nigdy dotąd nie udało mu się żadnego zobaczyć. Aż do teraz. Bo teraz wszystko wskazywało na to, że czarodziej dostał dowód potwierdzający jego własne przekonania – że magia demoniczna i wszelkie działania z niepewnymi mocami nie powinny być praktykowane…
-Znów to samo… - rzekł ze zmęczeniem w głosie Hajime przyglądając się kolejnemu skażonemu mroczną mocą drzewu. Było ono straszne, wybujałe, nienaturalnie rozgałęzione i przesiąknięte mroczną aurą. Z początku starał się liczyć zaatakowane przez „bezkształtnego” rośliny, jednak w końcu przestał to robić, bowiem ich liczba stale rosła, same one układały się w wyraźny ślad, a demon powoli zaczynał atakować i zwierzęta. Z bólem mag obserwował ranne istoty, a w jego sercu wzrastał gniew. Hajime był niemal pewien, że demon świadom pościgu postanowił pozostawić kilka "pamiątek" po swojej działalności nie tylko by opóźnić przybycie prześladowców, ale również po to, by zasiać strach w ich sercach.
- Mizuko, pomóż mi – zwrócił się do dziewczyny, po czym podszedł do skażonego drzewa. Coraz trudniej przychodziło mu „naprawianie” tego, co „popsuł” demon jednak kiedy okazało się, że maie radzi sobie z magią harmonii lepiej od niego samego, wspólnymi siłami udawało im się uzdrawiać istoty, jednak Hajime nie miał wątpliwości, że dziewczyna musiała zauważać, że sprawia im to coraz większe trudności. Powód tego był aż nazbyt oczywisty – „bezkształtny” rósł w siłę, co więcej wyraźnie zwolnił w swojej ucieczce, a to mogło oznaczać, że już niedługo poczuje się na tyle silny, by stanąć przeciwko ścigającej go parze…
Stale nie wiedział z czym ma do czynienia, chociaż coraz bardziej obawiał się, że natknęli się na „bezkształtnego”. Była to wizja tak niepokojąca, że jasnowłosy starał się ją odsuwać jak najdalej od siebie, ale w głębi duszy czuł, że jest to jedynie złudne oddalenie nieuniknionego. Wszystkie znaki jakie odnaleźli na swojej drodze sugerowały, że to właśnie „bezkształtny” jest celem ich poszukiwań. Nie była to wizja zachęcająca, ten konkretny typ demona był nie tylko niezwykle silny, ale podobnie jak Upiory przejawiał spore skłonności do opętywania mieszkańców innych światów. Jednakże, w odróżnieniu od Upiorów „bezkształtni” zawsze pozostawiali w istocie jaką nawiedzili swoją cząstkę, cząstkę zwaną skażeniem. Co więcej, podobnie jak niektórzy nieumarli żywili się energią żyjących, a ślady ich żerowania pozostawiały trudne od naprawienia pozostałości pełne mrocznej mocy, z której składały się demony (oczywiście pod warunkiem, że nie wyciągnęły ze swojego celu wszystkich sił). Jednak to ani potencjalna siła, ani straszliwe zwyczaje żerowania demona nie były tym, co tak naprawdę wzbudzało lęk w czarodzieju. Lęk ten wzbudzał sposób, w jaki „bezkształtni” powstawali – bowiem nie były to typowe demony, tylko przemienione i spaczone mrokiem dusze tych, którzy się demonami zajmowali. Hajime był już niemal pewien, że to, co było zapieczętowane na Mglistych Bagnach było tym, co pozostało z niegdysiejszego czarnoksiężnika. Bardzo możliwe, że to on sam ostatkami wolnej woli zapieczętował samego siebie by odseparować się od świata.
Do tej pory Hajime jedynie słyszał i czytał o tych strasznych stworzeniach, jednak nigdy dotąd nie udało mu się żadnego zobaczyć. Aż do teraz. Bo teraz wszystko wskazywało na to, że czarodziej dostał dowód potwierdzający jego własne przekonania – że magia demoniczna i wszelkie działania z niepewnymi mocami nie powinny być praktykowane…
-Znów to samo… - rzekł ze zmęczeniem w głosie Hajime przyglądając się kolejnemu skażonemu mroczną mocą drzewu. Było ono straszne, wybujałe, nienaturalnie rozgałęzione i przesiąknięte mroczną aurą. Z początku starał się liczyć zaatakowane przez „bezkształtnego” rośliny, jednak w końcu przestał to robić, bowiem ich liczba stale rosła, same one układały się w wyraźny ślad, a demon powoli zaczynał atakować i zwierzęta. Z bólem mag obserwował ranne istoty, a w jego sercu wzrastał gniew. Hajime był niemal pewien, że demon świadom pościgu postanowił pozostawić kilka "pamiątek" po swojej działalności nie tylko by opóźnić przybycie prześladowców, ale również po to, by zasiać strach w ich sercach.
- Mizuko, pomóż mi – zwrócił się do dziewczyny, po czym podszedł do skażonego drzewa. Coraz trudniej przychodziło mu „naprawianie” tego, co „popsuł” demon jednak kiedy okazało się, że maie radzi sobie z magią harmonii lepiej od niego samego, wspólnymi siłami udawało im się uzdrawiać istoty, jednak Hajime nie miał wątpliwości, że dziewczyna musiała zauważać, że sprawia im to coraz większe trudności. Powód tego był aż nazbyt oczywisty – „bezkształtny” rósł w siłę, co więcej wyraźnie zwolnił w swojej ucieczce, a to mogło oznaczać, że już niedługo poczuje się na tyle silny, by stanąć przeciwko ścigającej go parze…
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Maie Kropli
- Profesje:
- Kontakt:
Maie zdecydowała się na to by iść za nim, w końcu tak powiedziała. Nie żeby poczuwała się do jakiś wielkiego ratowania świata czy nawet tej okolicy, ale to tak jakoś wypadało. Skoro już mu powiedziała, że za nim pójdzie, nawet jeśli nie obiecywał jej bezpieczeństwa to będzie za nim szła. I rzeczywiście ostatnie godziny spędziła podążając za nim tą ścieżką wyznaczaną przez szlak nienaturalnie zmienionych istot. Pomagała mu za każdym razem, gdy napotykali na takie dziwactwo i tym razem też podeszła do Hajime.
Przyłożyła ręce do drzewa i przymknęła oczy wyobrażając sobie, że to drzewo jak wyglądałoby gdyby nie było takie nienaturalnie wybujałe. –Chciałabym byś było takie jak powinno- wyszeptała niemal bezgłośnie. A drzewo powoli wracało do tego jak drzewo powinno wyglądać, działo się to niczym na zwolnionym filmie.
-Hmm czarodzieju? – maie popatrzyła na niego niepewnie – Nie żebym się na tym znała…- zaczęła powoli i z wahaniem – Nie żebym podważała Twoje kompetencje, ale czy to na pewno dobry pomysł zajmować się tymi wszystkimi zmienionymi istotami – wyrzuciła w końcu. Było to coraz trudniejsze, czasochłonne i nie ukrywajmy męczące. –No bo widzisz. Im bardziej to – szukała adekwatnego określenia – to COŚ, rośnie w siłę tym trudniej sobie z tym no radzić, i my słabniemy…- tak jakby to coś chciało żeby oni stracili całą siłę na sprzątanie po jego ucztowaniu, a kiedy zdecyduje się ich wziąć na widelec, (o ile potrzebował sztućców) to nawet nie będzie miał ich na przystawkę będą tak wyzuci z jakiejkolwiek siły, nie tylko magicznej, ale ogólnie. Jak już zaczęła to pasowało skończyć – Jesteś zmęczony, słabniemy coraz bardziej… Odpocznijmy, zjedz coś…- przymknęła oczy oczekując na to co zrobi mężczyzna, nie bardzo wiedząc jakiej reakcji się spodziewać. Do tej pory białowłosy gnał niestrudzenie do przodu, ale był tylko istotą cielesną. Z potrzebami, które dyktowało ciało. Maie mimo, że nie potrzebowała ani jeść ani pic ani spać czuła znużenie i zmęczenie. Powodem był cały czas wykorzystywana magii i energia której nie miała czasu należycie regenerować. Nie przywykła do tak intensywnego użytkowania magii na przestrzeni krótkiego czasu. –Napijmy się chociaż herbatki- poprosiła w końcu. To był drugi dzień odkąd ruszyli z tamtych bagien po pokazie „światełek” i ten dzień miał się powoli ku końcowi, a chodzenie po zmroku.. nie zawsze jest najlepszym pomysłem.
Przyłożyła ręce do drzewa i przymknęła oczy wyobrażając sobie, że to drzewo jak wyglądałoby gdyby nie było takie nienaturalnie wybujałe. –Chciałabym byś było takie jak powinno- wyszeptała niemal bezgłośnie. A drzewo powoli wracało do tego jak drzewo powinno wyglądać, działo się to niczym na zwolnionym filmie.
-Hmm czarodzieju? – maie popatrzyła na niego niepewnie – Nie żebym się na tym znała…- zaczęła powoli i z wahaniem – Nie żebym podważała Twoje kompetencje, ale czy to na pewno dobry pomysł zajmować się tymi wszystkimi zmienionymi istotami – wyrzuciła w końcu. Było to coraz trudniejsze, czasochłonne i nie ukrywajmy męczące. –No bo widzisz. Im bardziej to – szukała adekwatnego określenia – to COŚ, rośnie w siłę tym trudniej sobie z tym no radzić, i my słabniemy…- tak jakby to coś chciało żeby oni stracili całą siłę na sprzątanie po jego ucztowaniu, a kiedy zdecyduje się ich wziąć na widelec, (o ile potrzebował sztućców) to nawet nie będzie miał ich na przystawkę będą tak wyzuci z jakiejkolwiek siły, nie tylko magicznej, ale ogólnie. Jak już zaczęła to pasowało skończyć – Jesteś zmęczony, słabniemy coraz bardziej… Odpocznijmy, zjedz coś…- przymknęła oczy oczekując na to co zrobi mężczyzna, nie bardzo wiedząc jakiej reakcji się spodziewać. Do tej pory białowłosy gnał niestrudzenie do przodu, ale był tylko istotą cielesną. Z potrzebami, które dyktowało ciało. Maie mimo, że nie potrzebowała ani jeść ani pic ani spać czuła znużenie i zmęczenie. Powodem był cały czas wykorzystywana magii i energia której nie miała czasu należycie regenerować. Nie przywykła do tak intensywnego użytkowania magii na przestrzeni krótkiego czasu. –Napijmy się chociaż herbatki- poprosiła w końcu. To był drugi dzień odkąd ruszyli z tamtych bagien po pokazie „światełek” i ten dzień miał się powoli ku końcowi, a chodzenie po zmroku.. nie zawsze jest najlepszym pomysłem.
- Hajime
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 61
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Pradawny - Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy skażona roślina na powrót stała się drzewem, czarodziej odczuł wewnątrz ulgę. Po części dlatego, że znów udało im się odnieść sukces, ale również dlatego, że demon nie zostawił im żadnej niespodzianki w postaci ukrytego zaklęcia. Hajime nie był do końca pewien, czy to co ścigają jest istotą świadomą i sam do końca nie był pewien, czy wolałby by było, lub też przeciwnie – wiedział jednak tyle, że obie te możliwości były na równi paskudne i jasnowłosy nie chciał o tym teraz myśleć.
Dużo godniejsze uwagi były natomiast słowa naturianki. Może rzeczywiście nie była w kwestiach ścigania demonów ekspertem, ale co do jednego miała niepodważalną racje – oboje słabli i to szybko. Nie by czarodziej nie zdawał sobie z tego sprawy, przeciwnie wiedział o tym aż nazbyt dobrze. Dlaczego zatem zdecydował się przeznaczać tyle energii magicznej na zajmowanie się zaatakowanym przez eterycznego prześladowcę drzewami? Bynajmniej nie było to podyktowane jakąś rozbudowaną biofilią, bo chociaż Hajime uważał Alaranię za miejsce piękne i się z tym nie krył, to jednak nie marnowałby mocy magicznej w sytuacji czekającego go starcia z demonem.
Powodem, dla którego podjął się tej niezwykle niebezpiecznej gry było to, że już kiedyś widział do czego są zdolne spaczone mroczną magią istoty i chociaż spotkał je tylko raz i to prawie dwa wieki temu, to jednak doskonale pamiętał obraz śmierci i bólu, i odczucie wszechogarniającego przerażenia. Obraz górskiej wioski niszczonej przez wychodzące z ciemności karykatury leśnych stworzeń na zawsze zapisał się w jego pamięci, chociaż bardzo chciał tego nie pamiętać. Możliwe, że tp wspomnienie, chociaż odległe, mogło wpłynąć na jego ocenę sytuacji, ale czy aż tak?
- To, dobry pomysł, chwilą przerwy nam się przyda. – odpowiedział do Mizuko zdejmując plecak i siadając koło niego. Wątpliwość odnośnie oceny sytuacji, którą poniekąd wytknęła mu dziewczyna zaniepokoiła starszego czarodzieja. Czyżby bał się aż tak bardzo, by stracić ocenę sytuacji. Czarodziej odruchowo pogładził się po brodzie i namyślił, analizując sytuację. I z jakiejkolwiek strony by nie spojrzał na to wszystko, to tylko jeden wniosek mu się nasuwał – bardziej obawiał się swoich wewnętrznych demonów, niż tego, z którym chciał się zmierzyć. Zrozumiawszy to, szybko przebadał swoje zapasy energii magicznej i bez euforii odkrył, że zostało mu jej mniej więcej nieco ponad połowa – nie była to motywująca prawda. „Stary głupiec” – przebiegło mu przez myśl. Tylko to podsumowanie nasuwało mu się właściwe dla tej sytuacji, po czym spojrzał na Mizuko. Przeczucia znów go nie zawiodły. Możliwe, że naturianka właśnie uratowała mu życie. Tak, przerwa może się okazać zbawienna.
- Hmm, a czy i ja mogę liczyć na nieco herbaty? – zapytał w końcu dla podtrzymania rozmowy i odsunięcia od siebie nieprzyjemnych wizji, bowiem jak wiadomo, nie ma się co martwić na zapas, oraz herbatka jest dobra na wszystko.
Dużo godniejsze uwagi były natomiast słowa naturianki. Może rzeczywiście nie była w kwestiach ścigania demonów ekspertem, ale co do jednego miała niepodważalną racje – oboje słabli i to szybko. Nie by czarodziej nie zdawał sobie z tego sprawy, przeciwnie wiedział o tym aż nazbyt dobrze. Dlaczego zatem zdecydował się przeznaczać tyle energii magicznej na zajmowanie się zaatakowanym przez eterycznego prześladowcę drzewami? Bynajmniej nie było to podyktowane jakąś rozbudowaną biofilią, bo chociaż Hajime uważał Alaranię za miejsce piękne i się z tym nie krył, to jednak nie marnowałby mocy magicznej w sytuacji czekającego go starcia z demonem.
Powodem, dla którego podjął się tej niezwykle niebezpiecznej gry było to, że już kiedyś widział do czego są zdolne spaczone mroczną magią istoty i chociaż spotkał je tylko raz i to prawie dwa wieki temu, to jednak doskonale pamiętał obraz śmierci i bólu, i odczucie wszechogarniającego przerażenia. Obraz górskiej wioski niszczonej przez wychodzące z ciemności karykatury leśnych stworzeń na zawsze zapisał się w jego pamięci, chociaż bardzo chciał tego nie pamiętać. Możliwe, że tp wspomnienie, chociaż odległe, mogło wpłynąć na jego ocenę sytuacji, ale czy aż tak?
- To, dobry pomysł, chwilą przerwy nam się przyda. – odpowiedział do Mizuko zdejmując plecak i siadając koło niego. Wątpliwość odnośnie oceny sytuacji, którą poniekąd wytknęła mu dziewczyna zaniepokoiła starszego czarodzieja. Czyżby bał się aż tak bardzo, by stracić ocenę sytuacji. Czarodziej odruchowo pogładził się po brodzie i namyślił, analizując sytuację. I z jakiejkolwiek strony by nie spojrzał na to wszystko, to tylko jeden wniosek mu się nasuwał – bardziej obawiał się swoich wewnętrznych demonów, niż tego, z którym chciał się zmierzyć. Zrozumiawszy to, szybko przebadał swoje zapasy energii magicznej i bez euforii odkrył, że zostało mu jej mniej więcej nieco ponad połowa – nie była to motywująca prawda. „Stary głupiec” – przebiegło mu przez myśl. Tylko to podsumowanie nasuwało mu się właściwe dla tej sytuacji, po czym spojrzał na Mizuko. Przeczucia znów go nie zawiodły. Możliwe, że naturianka właśnie uratowała mu życie. Tak, przerwa może się okazać zbawienna.
- Hmm, a czy i ja mogę liczyć na nieco herbaty? – zapytał w końcu dla podtrzymania rozmowy i odsunięcia od siebie nieprzyjemnych wizji, bowiem jak wiadomo, nie ma się co martwić na zapas, oraz herbatka jest dobra na wszystko.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Maie Kropli
- Profesje:
- Kontakt:
Z ulgą niepewnie otworzyła jedno oko gdy jej sugestie zostały przyjęte spokojnie, kiedy otworzyła drugie nie zauważyła by czarodziej był zły. Usiadła naprzeciwko niego. Na razie było ciepło, ale kto tam wie? Mech był nieco wyschnięty, ale wygodnie się na nim siedziało. Zagadnęła do swojej podręcznej torby w poszukiwaniu swojej czareczki z herbatą. Wyciągnęła ją, przetarła i spojrzała nieco krytycznie na efekty swojej pracy. Uznawszy, że tak jest w porządku uśmiechnęła się i ujęła czarkę w obie dłonie. –Piękna czareczko, napełnij się proszę herbatą. – wyszeptała wpatrując się w jej bialutkie wnętrze. I rzeczywiście zarówno ona jak i Hajime mogli zobaczyć jak na samym dnie pojawia się bursztynowy płyn i powoli wypełnia naczynie.
Mizuko spojrzała to na herbatę to na białowłosego po czym zdecydowała. Podała mu czareczkę –Tak, proszę napij się.- podała mu naczynie. Mężczyzna wyglądał na zaniepokojony i niespokojny, nie wyglądał najlepiej. A herbatka jest dobra na wszystko, zdecydowała, że może jeszcze troszkę poczekać na swoją herbatkę na razie zajmie się czym innym. To „co inne” okazało się ciasteczkiem również wyciągniętym z jej torby. Było smaczne, wgryzła się w nie z zadowoleniem i niemal czuła jak wracają jej siły. Nie to by ciasteczko było magiczne, ale było smaczne i siedziała sobie w miarę wygodnie.
-To co teraz?- zapytała po chwili ciszy którą dała czarodziejowi na spokojne napicie się herbatki. Noc nadciągała nieuchronnie a wtedy łatwo się zgubić albo przeoczyć coś ważnego.
Mizuko spojrzała to na herbatę to na białowłosego po czym zdecydowała. Podała mu czareczkę –Tak, proszę napij się.- podała mu naczynie. Mężczyzna wyglądał na zaniepokojony i niespokojny, nie wyglądał najlepiej. A herbatka jest dobra na wszystko, zdecydowała, że może jeszcze troszkę poczekać na swoją herbatkę na razie zajmie się czym innym. To „co inne” okazało się ciasteczkiem również wyciągniętym z jej torby. Było smaczne, wgryzła się w nie z zadowoleniem i niemal czuła jak wracają jej siły. Nie to by ciasteczko było magiczne, ale było smaczne i siedziała sobie w miarę wygodnie.
-To co teraz?- zapytała po chwili ciszy którą dała czarodziejowi na spokojne napicie się herbatki. Noc nadciągała nieuchronnie a wtedy łatwo się zgubić albo przeoczyć coś ważnego.
- Hajime
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 61
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Pradawny - Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Hajime z wyraźnym zainteresowaniem obserwował, jak w niewielkiej czareczce w magiczny sposób pojawia się herbata, ciekawiło go głownie to, czy jest równie dobra jak taka przygotowana naturalnymi metodami. Co prawda czarodziej czuł magię wokoło swojej towarzyszki i podejrzewał, że może mieć ona przy sobie jakiś zaklęty przedmiot, ale musiał przyznać, że takiego się nie spodziewał. Co więcej czareczka przywoływała mu pewne miłe wspomnienia, bowiem nie była to pierwsza porcelana zdolna do samonapełniania się herbatą jaką jasnowłosy widział w życiu.
- Dziękuje ci bardzo. - odpowiedział z lekkim ukłonem odbierając od niej czareczkę prawą ręką, po czym przysunął ją do swojej twarzy i wziął głęboki wdech pozwalając by woń świeżo zaparzonej herbaty rozeszła się po jego nosie. Czarodziej z zadowoleniem stwierdził, że magiczny wywar pachnie na prawdę zachęcająco, woń była głęboka, typowa dla herbaty czarnej, pytanie tylko czy również odnajdzie w niej typowy "ziemny" smak? Cóż, była tylko jedne metoda by to sprawdzić. Jasnowłosy przystawił sobie naczynie do ust po czym niespiesznie upił jeden łyk i chwilę rozkoszując się smakiem pozwolił by napój wraz z ciepłem przyjemnie rozszedł się po jego wnętrzu.
- Bardzo dobra herbata, na prawdę. - rzekł do naturianki oddając jej pustą czarkę. Tak, napar był prawie idealny, ale nie mógł się równać z tym, który przyrządzała jego towarzyszka Vivien, która to również posiadała takie naczynia, w zasadzie bardzo podobne. Owe podobieństwo było na tyle duże, że Hajime obiecał sobie, że jeśli uda im się wyjść z tej przygody cało, to na pewno ją o to zapyta, na razie jednak sam musiał odpowiedzieć na pytanie zadanie jemu.
W zasadzie, nie mieli zbyt dużej liczby możliwych opcji. Zmierzch zbliżał się nieuchronnie, chociaż w mrocznej puszczy oznaczało to tylko tyle, że będzie nieznacznie ciemniej niż jest obecnie, jednak Hajime nie zamierzał kontynuować pościgu po jego zapadnięciu. Pomijając fakt, że po zmroku mogliby znaleźć znacznie więcej niż by chcieli, to intuicja podpowiadała magowi, że ich cel przyjdzie do nich tej nocy.
I wszystko zaczynało wskazywać na to, że i w tej kwestii jasnowłosy się nie pomylił, bowiem jego zmysłu podpowiedziały mu wyraźne pojawienie się znajomej mrocznej magii, odległej, ale ostrożnie zbliżającej się w ich stronę, jednak tym razem nie ukrywającej się. Czarodziej był gotów założyć, że „bezkształtny” uznał, że już może stanąć do walki z prześladowcami, jednak przed samą konfrontacja pochłonie energie jeszcze kilku stworzeń, chociaż nie ukrywajmy najlepszym dla niego źródłem pożywienia był sam pradawny, oraz zrodzona z czystej energii naturianka. Co więcej Hajime nie miał wątpliwości co do tego, że i Mizuko wyczuwała obecność demona, który bądź co bądź był dla niej naturalnym wrogiem. Pytanie zatem, dlaczego mimo to postanowiła podążać za czarodziejem tak długo? Czyżby aż tak była ciekawa świata i ufała w to, że mag zdoła ją obronić? Myśl ta, z początku dość nierealna wydawała się oddawać najpewniej rzeczywistość i świadomość tego odkrycia poraziła jasnowłosego niczym piorun. Hajime zapomniał, że chociaż ostrzegł ją o zagrożeniu, to jednak był za nią odpowiedzialny – wszak to on był tutaj „mądrym czarodziejem”, a ona „tylko” małą maie kropli która chciała zobaczyć szeroki świat. Dlaczego zatem to on zużył już tyle energii pozwalając, by dawne lęki zmąciły mu ocenę sytuacji? Cóż, nie było teraz czasu by to rozstrzygać, bowiem dużo ważniejsze było dopilnować, by przetrwali tę noc, a na pewno by przetrwała ją ona. To był jego cel, nie pozwolić by istota która w niego uwierzyła ucierpiała przez jego słabości, nie tym razem.
Cisza jaka trwała od pytania maie, a w czasie której czarodziej zrozumiał sytuację, zaczęła się domagać przerwania i Hajime postanowił to żądanie spełnić.
- Teraz poczekamy aż ten demon do nas przyjdzie. Przygotuj się.
- Dziękuje ci bardzo. - odpowiedział z lekkim ukłonem odbierając od niej czareczkę prawą ręką, po czym przysunął ją do swojej twarzy i wziął głęboki wdech pozwalając by woń świeżo zaparzonej herbaty rozeszła się po jego nosie. Czarodziej z zadowoleniem stwierdził, że magiczny wywar pachnie na prawdę zachęcająco, woń była głęboka, typowa dla herbaty czarnej, pytanie tylko czy również odnajdzie w niej typowy "ziemny" smak? Cóż, była tylko jedne metoda by to sprawdzić. Jasnowłosy przystawił sobie naczynie do ust po czym niespiesznie upił jeden łyk i chwilę rozkoszując się smakiem pozwolił by napój wraz z ciepłem przyjemnie rozszedł się po jego wnętrzu.
- Bardzo dobra herbata, na prawdę. - rzekł do naturianki oddając jej pustą czarkę. Tak, napar był prawie idealny, ale nie mógł się równać z tym, który przyrządzała jego towarzyszka Vivien, która to również posiadała takie naczynia, w zasadzie bardzo podobne. Owe podobieństwo było na tyle duże, że Hajime obiecał sobie, że jeśli uda im się wyjść z tej przygody cało, to na pewno ją o to zapyta, na razie jednak sam musiał odpowiedzieć na pytanie zadanie jemu.
W zasadzie, nie mieli zbyt dużej liczby możliwych opcji. Zmierzch zbliżał się nieuchronnie, chociaż w mrocznej puszczy oznaczało to tylko tyle, że będzie nieznacznie ciemniej niż jest obecnie, jednak Hajime nie zamierzał kontynuować pościgu po jego zapadnięciu. Pomijając fakt, że po zmroku mogliby znaleźć znacznie więcej niż by chcieli, to intuicja podpowiadała magowi, że ich cel przyjdzie do nich tej nocy.
I wszystko zaczynało wskazywać na to, że i w tej kwestii jasnowłosy się nie pomylił, bowiem jego zmysłu podpowiedziały mu wyraźne pojawienie się znajomej mrocznej magii, odległej, ale ostrożnie zbliżającej się w ich stronę, jednak tym razem nie ukrywającej się. Czarodziej był gotów założyć, że „bezkształtny” uznał, że już może stanąć do walki z prześladowcami, jednak przed samą konfrontacja pochłonie energie jeszcze kilku stworzeń, chociaż nie ukrywajmy najlepszym dla niego źródłem pożywienia był sam pradawny, oraz zrodzona z czystej energii naturianka. Co więcej Hajime nie miał wątpliwości co do tego, że i Mizuko wyczuwała obecność demona, który bądź co bądź był dla niej naturalnym wrogiem. Pytanie zatem, dlaczego mimo to postanowiła podążać za czarodziejem tak długo? Czyżby aż tak była ciekawa świata i ufała w to, że mag zdoła ją obronić? Myśl ta, z początku dość nierealna wydawała się oddawać najpewniej rzeczywistość i świadomość tego odkrycia poraziła jasnowłosego niczym piorun. Hajime zapomniał, że chociaż ostrzegł ją o zagrożeniu, to jednak był za nią odpowiedzialny – wszak to on był tutaj „mądrym czarodziejem”, a ona „tylko” małą maie kropli która chciała zobaczyć szeroki świat. Dlaczego zatem to on zużył już tyle energii pozwalając, by dawne lęki zmąciły mu ocenę sytuacji? Cóż, nie było teraz czasu by to rozstrzygać, bowiem dużo ważniejsze było dopilnować, by przetrwali tę noc, a na pewno by przetrwała ją ona. To był jego cel, nie pozwolić by istota która w niego uwierzyła ucierpiała przez jego słabości, nie tym razem.
Cisza jaka trwała od pytania maie, a w czasie której czarodziej zrozumiał sytuację, zaczęła się domagać przerwania i Hajime postanowił to żądanie spełnić.
- Teraz poczekamy aż ten demon do nas przyjdzie. Przygotuj się.
- Chantelle
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 11
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Chantelle podążała spokojnie starą puszczą, jednak dusza podchodziła jej do gardła. Wokół było mrocznie i ciemno. Dziewczyna nigdy nie bała się ciemności, lecz ten las budził w niej nieprzyjemne uczucia. Przed wyruszeniem długo zastanawiała się, którą cześć Alarani zwiedzi jako pierwszą. Postanowiła wybrać się do tego nieprzyjaznego zakątka za namową Nathaniela. Twierdził, że na początku zwiedzi najgorsze, a potem będzie coraz lepiej. Mimo, ze czuła lęk przed tą krainą była podniecona. Miała możliwość odwiedzenia Doliny Umarłych i zgłębienia swojej wiedzy magicznej na temat dusz. Miała nadzieję, że nie wszystkie okażą się na skroś złe i udzielą choć kilku przydatnych informacji. Spojrzała na torbę. Fretka schowała się i nie miała ochoty dotrzymać towarzystwa czarodziejce. Skierowała swój wzrok ponownie na ścieżkę. W oddali zobaczyła dwie barwne plamy. Zatrzymała się. To musiały być postacie. Dziewczyna nie spodziewała się spotkać nikogo na drodze. Zaczęła rozmyślać kto mógłby chcieć przebywać w tym nieprzyjemnym lesie. Pomyślała, ze pewnie to zjawy lub upiory. Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła dalej. Przy odrobinie szczęścia uda jej się je poznać. W miarę przybliżania się kształty i kolory wyostrzały się. Pod drzewem, które emanowało energią życiową. Po drodze spotykała już takie zjawiska. Staruszek siedział z młodą dziewczyną o ładnych rysach i... pili herbatę? To nie pasowało do duchów. Duchy przecież nie jedzą ani nie piją. Ich twarze nie wyglądały na złe. Przeciwne, twarz dziewczyny emanowała radością życia. Może to jakaś iluzja? Początki szaleństwa? Czarodziejka mocno zacisnęła powieki i ponownie je otworzyła. Obraz nie zniknął. Postacie nadal siedziały i odpoczywały. Skryła się za drzewem i obserwowała nieznajomych. Wykonała zręczny obrót dłonią przywołując magię wiatru. Sprawiła, że jej kroki były niesłyszalne; lewitowała nisko nad ziemią. Nikt przed dokładnym zwróceniu na to uwagi nie mógł tego stwierdzić. Podeszła bliżej chcąc poznać ich aury. Obie były potężne i ciężko było czarodziejce oddzielić je. Bardzo długo nie ćwiczyła tej umiejętności. Przed Chantelle siedzieli mag i naturianka. Nie byli skłonni do zła. To przekonało ją do przywitania się. Zbliżyła się i przywitała ich z uśmiechem na ustach.
- Dlaczego taka miła para urządza sobie biwak w tak ponurym miejscu? - zapytała.
- Dlaczego taka miła para urządza sobie biwak w tak ponurym miejscu? - zapytała.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Maie Kropli
- Profesje:
- Kontakt:
Przygotować na spotkanie z demonem? Myślała, że robią to cały czas odkąd tylko wyszli. Najwidoczniej teraz miała być przygotowana „bardziej”. Kiwnęła mu w odpowiedzi głową pochłaniając resztkę ciastka i omal się nie udławiła czując jakiś impuls magii w pobliżu. Niby miała być gotowa ”bardziej”, ale sądziła, ze przynajmniej uda się jej napić spokojnie herbatki. Przeniosła pytające spojrzenie na czarodzieja. Owszem był impuls użycia magii ale nie była ona negatywna i pojawił się gdzieś z kierunku z jakiego przyszli a podobno tamto COŚ było na razie przed nimi. Czekała na to co się wydarzy mając w pamięci instrukcje jakie już jej wydał na wszelki wypadek. Patrzyła na czarodzieja co on postanowi.
Kiedy usłyszała głos odwróciła się i ujrzała kobietę, nie słyszała jak ta podchodzi.
Para? - Ja tylko jestem z nim… znaczy idę i teraz pije herbatkę- Powiedziała maie asekuracyjnie. Tak na wszelki. Nie będzie udawała, ze nie zna czarodzieja, bo to byłoby kłamstwo, aczkolwiek wolała sprostować nieścisłość nim będą z tego kłopoty. A nuż dziewczyna była jakąś znajomą czarodzieja albo co gorsza znajomą dobrej znajomej czarodzieja. Mizuko musiała przyznać, że kobieta wygląda dość nietypowo. Głownie chodziło o jej strój. Była to suknia i to całkiem ładna, w stonowanych kolorach niezbyt rzucających się w oczy w tej dość mrocznej okolicy w zmierzchaniu, ale nadal była to suknia. Mizuko starała się jak najmniej dać po sobie pokazać, ze zaskoczyło ją to odzienie. Musiało to być dość niewygodne poruszać się w czymś takim, gałęzie, konary, korzenie, bluszcze, jeżyny, i inne czepliwo-kolczaste pnącza i cała masa innych.
- A czemu taka piękna pani podróżuje samotnie? - zapytała nim zdołała się ugryźć w język, o ile podróżowała samotnie i nie ma kolegi z kuszą za pobliskim drzewem. Chociaż sądząc po jej aurze nie potrzebowała uzbrojonej po zęby obstawy skoro była czarodziejką i to nie „sortu odrzuty i reklamacje”
Kiedy usłyszała głos odwróciła się i ujrzała kobietę, nie słyszała jak ta podchodzi.
Para? - Ja tylko jestem z nim… znaczy idę i teraz pije herbatkę- Powiedziała maie asekuracyjnie. Tak na wszelki. Nie będzie udawała, ze nie zna czarodzieja, bo to byłoby kłamstwo, aczkolwiek wolała sprostować nieścisłość nim będą z tego kłopoty. A nuż dziewczyna była jakąś znajomą czarodzieja albo co gorsza znajomą dobrej znajomej czarodzieja. Mizuko musiała przyznać, że kobieta wygląda dość nietypowo. Głownie chodziło o jej strój. Była to suknia i to całkiem ładna, w stonowanych kolorach niezbyt rzucających się w oczy w tej dość mrocznej okolicy w zmierzchaniu, ale nadal była to suknia. Mizuko starała się jak najmniej dać po sobie pokazać, ze zaskoczyło ją to odzienie. Musiało to być dość niewygodne poruszać się w czymś takim, gałęzie, konary, korzenie, bluszcze, jeżyny, i inne czepliwo-kolczaste pnącza i cała masa innych.
- A czemu taka piękna pani podróżuje samotnie? - zapytała nim zdołała się ugryźć w język, o ile podróżowała samotnie i nie ma kolegi z kuszą za pobliskim drzewem. Chociaż sądząc po jej aurze nie potrzebowała uzbrojonej po zęby obstawy skoro była czarodziejką i to nie „sortu odrzuty i reklamacje”
- Hajime
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 61
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Pradawny - Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Podobnie jak naturianka, czarodziej również był gotowy i czujny, jego siódmy zmysł uważnie przeczesywał okolice i użycie magii wiatru nie uszło jego uwadze. Jasnowłosy odruchowo zacisnął dłonie na swojej podporze, mocno zdziwiony, że pojawiła się tak blisko, czyżby dał się zaskoczyć? Nie, nadal wyczuwał mroczną aurę dobiegającą z drugiej strony, jednak ta zatrzymała się i o ile jego umysł nie padł ofiarą jakiejś perfidnej sztuczki, to kolejne źródło energii było zupełnie nowe…
Potwierdzeniem owych domysłów okazała się kobieca postać w długiej sukni, która wyłoniła się zza drzew, chociaż wcale nie musiał to być dobry omen. Pierwszą reakcją jasnowłosego było uniesienie lewej brwi w geście zdziwienia. Jeśli kogoś się tutaj nie spodziewał, to na pewno niewiasty odzianej w suknie, unoszącej się nad ziemia, chociaż taki opis podsuwał mu na myśl kilka niematerialnych istot.
Co prawda, Hajime nigdy nie został znawcą duchów, ale jego bogata wiedza dotycząca ludowych wierzeń i opowieści podsunęła mu myśl, że może to być biała dama, albo co było bardziej prawdopodobne raflezja. Jakby nie było, żadna z tych wizji nie była dla jasnowłosego zachęcająco, bowiem z tego co pamiętał obie zjawy łączyły się z umieraniem, nie by nie był świadomy powagi sytuacji, ale chyba aż tak tragiczna, to ona nie była?
Kluczem do rozwiązania zagadki tajemniczej postaci okazała się być wcześniej wyraźna magia wiatru, oraz to, że dziewczyna wydawała się wyglądać raczej niegroźnie, chociaż czarodziej pozostawał sceptyczny do momentu, aż uważniej się przybyłej przyjrzał. Miał na to czas kiedy Mizuko odpowiedziała na jej pytanie. Tak, co prawda nasz bohater dawno nie widział żadnego przedstawiciela swojej rasy, to jednak nigdy nie miał problemu z rozpoznaniem pobratymców, byli dość charakterystyczni, oczywiście pod warunkiem, że się wiedziało, czego się ma szukać.
Kiedy naturianka zadała własne pytanie, bardzo zaplusowała u jasnowłosego. Sam był bardzo ciekawy co samotna czarodziejka robi w mrocznej puszczy, zwłaszcza w takim stroju. Co prawda, maie nie powiedziała tego na głos, to jednak mężczyzna podzielał jej przemyślenia odnośnie potencjalnej eskorty podróżniczki. Chociaż nikogo więcej nie wyczuwał, ani co było bardziej pewną w jego przypadku przesłanką nie słyszał, to jednak tej dziewczynie udało się do nich podejść bezszelestnie, a z tego co pamiętał, liczne elfy również umiały się bezszelestnie przemieszczać po lesie niczym sowy. Wizja potencjalnego otrzymania grotu w głowę, lub inną część ciała była dosyć motywująca do tego, by postanowić nawiązać z nieznajomą znajomość, zwłaszcza że Mizuko wyręczyła go pytając o wszystko co czarodziej sam chciałby wiedzieć.
- Tak jak zauważyła moja towarzyszka podróży, obecnie pijemy sobie herbatę, z tej oto czarki którą dzielimy. – zaczął starając się, by jego głos był pogodny, ale wizja rychłego spotkania z demonem nie była ku temu sprzyjająca, tak więc nie było się co bawić w konwenanse i czarodziej kontynuował. – Jestem Hajime Shin Saiken i muszę cię pani ostrzec, że w tym kierunku zmierza potężny nadnaturalny byt, o bardzo nieprzyjaznym nastawieniu. To miejsce nie jest bezpieczne, lepiej stąd odejdź. – niezależnie od tego, jak głupio mogły brzmieć pierwsze słowa tego zdania, to jednak ostatnie jasnowłosy wypowiedział z wielką powagę i wyraźną siłą w głosie. To nie były żarty i jasnowłosy postanowił możliwie najspokojniej, ale jednocześnie jednoznacznie i dobitnie przedstawić czarodziejce sytuację, chociaż podejrzewał, że jego rozmówczyni już w tej chwili poczuła złowrogą aurę. Aurę, która znów poczęła się do nich zbliżać…
Potwierdzeniem owych domysłów okazała się kobieca postać w długiej sukni, która wyłoniła się zza drzew, chociaż wcale nie musiał to być dobry omen. Pierwszą reakcją jasnowłosego było uniesienie lewej brwi w geście zdziwienia. Jeśli kogoś się tutaj nie spodziewał, to na pewno niewiasty odzianej w suknie, unoszącej się nad ziemia, chociaż taki opis podsuwał mu na myśl kilka niematerialnych istot.
Co prawda, Hajime nigdy nie został znawcą duchów, ale jego bogata wiedza dotycząca ludowych wierzeń i opowieści podsunęła mu myśl, że może to być biała dama, albo co było bardziej prawdopodobne raflezja. Jakby nie było, żadna z tych wizji nie była dla jasnowłosego zachęcająco, bowiem z tego co pamiętał obie zjawy łączyły się z umieraniem, nie by nie był świadomy powagi sytuacji, ale chyba aż tak tragiczna, to ona nie była?
Kluczem do rozwiązania zagadki tajemniczej postaci okazała się być wcześniej wyraźna magia wiatru, oraz to, że dziewczyna wydawała się wyglądać raczej niegroźnie, chociaż czarodziej pozostawał sceptyczny do momentu, aż uważniej się przybyłej przyjrzał. Miał na to czas kiedy Mizuko odpowiedziała na jej pytanie. Tak, co prawda nasz bohater dawno nie widział żadnego przedstawiciela swojej rasy, to jednak nigdy nie miał problemu z rozpoznaniem pobratymców, byli dość charakterystyczni, oczywiście pod warunkiem, że się wiedziało, czego się ma szukać.
Kiedy naturianka zadała własne pytanie, bardzo zaplusowała u jasnowłosego. Sam był bardzo ciekawy co samotna czarodziejka robi w mrocznej puszczy, zwłaszcza w takim stroju. Co prawda, maie nie powiedziała tego na głos, to jednak mężczyzna podzielał jej przemyślenia odnośnie potencjalnej eskorty podróżniczki. Chociaż nikogo więcej nie wyczuwał, ani co było bardziej pewną w jego przypadku przesłanką nie słyszał, to jednak tej dziewczynie udało się do nich podejść bezszelestnie, a z tego co pamiętał, liczne elfy również umiały się bezszelestnie przemieszczać po lesie niczym sowy. Wizja potencjalnego otrzymania grotu w głowę, lub inną część ciała była dosyć motywująca do tego, by postanowić nawiązać z nieznajomą znajomość, zwłaszcza że Mizuko wyręczyła go pytając o wszystko co czarodziej sam chciałby wiedzieć.
- Tak jak zauważyła moja towarzyszka podróży, obecnie pijemy sobie herbatę, z tej oto czarki którą dzielimy. – zaczął starając się, by jego głos był pogodny, ale wizja rychłego spotkania z demonem nie była ku temu sprzyjająca, tak więc nie było się co bawić w konwenanse i czarodziej kontynuował. – Jestem Hajime Shin Saiken i muszę cię pani ostrzec, że w tym kierunku zmierza potężny nadnaturalny byt, o bardzo nieprzyjaznym nastawieniu. To miejsce nie jest bezpieczne, lepiej stąd odejdź. – niezależnie od tego, jak głupio mogły brzmieć pierwsze słowa tego zdania, to jednak ostatnie jasnowłosy wypowiedział z wielką powagę i wyraźną siłą w głosie. To nie były żarty i jasnowłosy postanowił możliwie najspokojniej, ale jednocześnie jednoznacznie i dobitnie przedstawić czarodziejce sytuację, chociaż podejrzewał, że jego rozmówczyni już w tej chwili poczuła złowrogą aurę. Aurę, która znów poczęła się do nich zbliżać…
- Chantelle
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 11
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Chantelle nie zdziwiło pytanie naturianki. Wiele osób się dziwiło, czemu podróżuje sama. Męczyło ją przekonanie, że kobieta nie potrafi sobie poradzić w życiu. Były przecież mądre i wytrwałe. Dzięki swoim wrodzonym umiejętnościom mogły przecież osiągać więcej niż niejeden mężczyzna. Dziwiła się, czemu jeszcze nie zapanowały nad nimi. Czarodziejka posłała przyjazny uśmiech dziewczynie.
- Nie jestem do końca sama. Bardzo przyjazna fretka dotrzymuje mi towarzystwa. Jednak nie narzekam na brak mężczyzny u boku. Jestem niezależna i samowystarczalna - odpowiedziała.
Potem skierowała wzrok na czarodzieja. Wyglądał jak standardowy mag gdyby nie ten miecz obok. Czyżby aż tak nie ufał swoim magicznym zdolnościom? Mimo to wyglądał na doświadczonego i budził w Chantelle szacunek. Zburzył jednak go gdy wypowiedział swoje ostrzeżenie.
- Miło mi cię poznać Hajime Shin Saikenie. Jestem Chantelle Antoniete de Garlande z rodu Vellitran i nie skorzystam z twojego ostrzeżenia. Nie jestem bezbronną kobietą. Potrafię sobie poradzić - odparła nieco dosadnie. W tej samej chwili zmysł magiczny czarodziejki wychwycił potężną aurę zbliżającą się w ich kierunku. Dziewczyna nieco się zlękła. Nigdy nie czuła takiej mocy bijącej z stworzenia. Jej nauczyciel też chyba poczuł tą aurę ponieważ pyszczek zwierzęcia wychylił się z torby.
- Co to jest za stworzenie? - zapytała nie dając zdradzić w głosie ani nutki lęki czy strachu. Patrząc na minę czarodzieja wiedziała, że też to poczuł.
- Nie jestem do końca sama. Bardzo przyjazna fretka dotrzymuje mi towarzystwa. Jednak nie narzekam na brak mężczyzny u boku. Jestem niezależna i samowystarczalna - odpowiedziała.
Potem skierowała wzrok na czarodzieja. Wyglądał jak standardowy mag gdyby nie ten miecz obok. Czyżby aż tak nie ufał swoim magicznym zdolnościom? Mimo to wyglądał na doświadczonego i budził w Chantelle szacunek. Zburzył jednak go gdy wypowiedział swoje ostrzeżenie.
- Miło mi cię poznać Hajime Shin Saikenie. Jestem Chantelle Antoniete de Garlande z rodu Vellitran i nie skorzystam z twojego ostrzeżenia. Nie jestem bezbronną kobietą. Potrafię sobie poradzić - odparła nieco dosadnie. W tej samej chwili zmysł magiczny czarodziejki wychwycił potężną aurę zbliżającą się w ich kierunku. Dziewczyna nieco się zlękła. Nigdy nie czuła takiej mocy bijącej z stworzenia. Jej nauczyciel też chyba poczuł tą aurę ponieważ pyszczek zwierzęcia wychylił się z torby.
- Co to jest za stworzenie? - zapytała nie dając zdradzić w głosie ani nutki lęki czy strachu. Patrząc na minę czarodzieja wiedziała, że też to poczuł.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Maie Kropli
- Profesje:
- Kontakt:
Mizuko ponownie poprosiła swoja czareczkę o napełnienie się, kiedy tylko ta wróciła do rąk swojej właścicielki. Ku jej niejakiej uldze mogła jeszcze zdążyć się napić herbaty zanim to się stanie. Wszak mogła to być ostatnia herbata w jej istnieniu.
Maie słuchając odpowiedzi czarodziejki wpatrywała się w nią z niezrozumieniem. O ile pierwsze stwierdzenie o towarzystwie fretki było jasne i zrozumiałe- no, bo czemu fretka miałaby myć niemiła?, każdym razie to jakieś towarzystwo, to nie bardzo umiała powiązać dalsza część wypowiedzi z podróżowaniem samotnie. Znaczy podróżowała samotnie, a więc bez mężczyzny u boku i nie narzekała na to, ale równie dobrze mogłaby podróżować z koleżanką/siostrą/matką/babką/przełożoną/zleceniodawczynią i wtedy już nie byłaby sama. Dlaczego więc od razu założyła, że powinna podróżować z mężczyzną? Może zasugerowała się zwrotem „piękna pani”? No, ale niby jak miała się do niej zwrócić dziewczyna jeśli czarodziejka się nie przedstawiła, no chyba nie „ej Ty, co tu robisz?”
No tak, czarodziejka była niezależna i samowystarczalna… maie już otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zamknęła je powstrzymawszy się od wypowiedzi, która zapewne nie byłaby zbyt mądra. Zwłaszcza, że Chantelle przeniosła już uwagę na białowłosego. Mizuko uznała, że to niegrzeczne z jej strony, iż tak otwarcie odrzuca jego ostrzeżenie. Bo było ono jak najbardziej na miejscu zwykle ostrzeżenia są po to, by chociaż brać je pod uwagę. Zwykle są przydatne, zwłaszcza jeśli dotyczą złych istot zmierzających w Twoją stronę, trzeba być przynajmniej gotowym i czujnym.
-Nie chcę się wtrącać, ale nikt tu nie sugerował, ze jesteś słabą kobietą… płeć tu nie ma zupełnie nic do rzeczy… tylko po prostu…- urwała również wyczuwając zbliżającą się Aure.
-No, dobre pytanie co to jest… nie wiemy- powiedziała rozbrajająco prosto. – Ale Hajime ma jakieś przypuszczenia- dodała pocieszająco.
Maie słuchając odpowiedzi czarodziejki wpatrywała się w nią z niezrozumieniem. O ile pierwsze stwierdzenie o towarzystwie fretki było jasne i zrozumiałe- no, bo czemu fretka miałaby myć niemiła?, każdym razie to jakieś towarzystwo, to nie bardzo umiała powiązać dalsza część wypowiedzi z podróżowaniem samotnie. Znaczy podróżowała samotnie, a więc bez mężczyzny u boku i nie narzekała na to, ale równie dobrze mogłaby podróżować z koleżanką/siostrą/matką/babką/przełożoną/zleceniodawczynią i wtedy już nie byłaby sama. Dlaczego więc od razu założyła, że powinna podróżować z mężczyzną? Może zasugerowała się zwrotem „piękna pani”? No, ale niby jak miała się do niej zwrócić dziewczyna jeśli czarodziejka się nie przedstawiła, no chyba nie „ej Ty, co tu robisz?”
No tak, czarodziejka była niezależna i samowystarczalna… maie już otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zamknęła je powstrzymawszy się od wypowiedzi, która zapewne nie byłaby zbyt mądra. Zwłaszcza, że Chantelle przeniosła już uwagę na białowłosego. Mizuko uznała, że to niegrzeczne z jej strony, iż tak otwarcie odrzuca jego ostrzeżenie. Bo było ono jak najbardziej na miejscu zwykle ostrzeżenia są po to, by chociaż brać je pod uwagę. Zwykle są przydatne, zwłaszcza jeśli dotyczą złych istot zmierzających w Twoją stronę, trzeba być przynajmniej gotowym i czujnym.
-Nie chcę się wtrącać, ale nikt tu nie sugerował, ze jesteś słabą kobietą… płeć tu nie ma zupełnie nic do rzeczy… tylko po prostu…- urwała również wyczuwając zbliżającą się Aure.
-No, dobre pytanie co to jest… nie wiemy- powiedziała rozbrajająco prosto. – Ale Hajime ma jakieś przypuszczenia- dodała pocieszająco.
- Hajime
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 61
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Pradawny - Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy dziewczyna się przedstawiła niebieskooki nie miał już wątpliwości co do tego, że ma do czynienia z czarodziejką. Tak, w młodości słyszał o dość głośnej tragedii rodu Vellitran, chociaż nie zgłębiał jej na tyle głęboko by wiedzieć co się dokładnie stało z tą stroną sporu która przegrała walkę o władzę. Z resztą, to wszystko wydarzyło się tak dawno, że teraz z perspektywy minionych wieków wydawało się być małym epizodem, zwłaszcza że naszego bohatera bezpośrednio i tak to nie dotyczyło, a sam nie zgłębiał tych wydarzeń jakoś szczególnie.
Dalsza część wypowiedzi pradawnej wzbudziła w jasnowłosej podobne przemyślenia, jak w Mizuko. Hajime nigdy nie twierdził, że kobiety są w czymś gorsze, otwarcie nawet przyznawał rację słowom Vivien, która będąc magiczką dużo silniejszą niż on, niejednokrotnie podkreślała że „światem rządza mężczyźni, mężczyznami kobiety, a kobietami dzieci”.
- Twoja wola…- tylko tyle odpowiedział z wyraźnym zrezygnowaniem swej rozmówczyni i umilkł pozwalając na wypowiedzenie się naturiance, samemu natomiast wsłuchał się w zbliżającą się aurę, stając się na chwilę na swój sposób nieobecny. Nie podobało mu się to, co podpowiadały mu zmysły, bowiem teraz czuł ją wyraźnie i chociaż nigdy nie zgłębiał sztuki czytania aur to co do jednego miał pewność - to nie był demon. W ciągu swojego długiego życia Hajime spotkał wiele demonów, bardziej jak i mniej przyjaznych, ale to coś było zupełnie inne. Emanowało czymś, co nasz bohater nazwałby złem. Czyżby zatem miał do czynienia z piekielnym? Nie wiedział.
Czarodziej czuł coraz większy lęk i nie był to lęk przed nieznanym, czy też przed spotkaniem czegoś groźnego, on po prostu czuł czysty strach. Jednak Hajime nie zamierzał ulec strachowi, już kiedyś nauczył się z nim walczyć, poza tym z niewiadomego powodu obecność maie dodawała mu odwagi – był za nią odpowiedzialny, prawda? Tak wiec należało zebrać się w sobie.
Jasnowłosy zacisnął palce na swej wiernej lasce i podniósł się z ziemi, lewą ręką odruchowo gładząc rękojeść miecza. Nie by był to jakiś magiczny oręż, po prostu tej gest zawsze dodawał mu trochę siły i uświadamiała w tym, że wciąż żyje.
- Zaraz się dowiemy. – przemówił do swoich nowych towarzyszek, po czym jego słowa okazały się być prorocze…
Cała czwórka bohaterów poczuła przeszywający i wszechogarniający chłód, a nad nimi zamknął się cień przez który nie przebijało się ani czerwone światło zachodzącego słońca, ani zajmujących jego miejsce księżyca i gwiazd. Cień ten przypominał chmurę, chmurę wypełnioną mroczną i złą energią. Poświata porażająco potężnej srebrnej aury jaką mogły dostrzec obie damy była rubinowa, zapach towarzyszący barwie miał w sobie pewne naleciałości siarki, jednak w głównej mierze wypełniała ją woń niemożliwa do jednoznacznego zakwalifikowania. Dodatkowo z ogromnej masy bodźców jakie towarzyszyły aurze wyraźnie dało się usłyszeć szczęk metalu oraz trzaski ognia oraz co przede wszystkim wypełniało aurę - ogromne uczucie zagrożenia.
Hajime miał wrażenie, że nogi same mu się uginają i chcą sprowadzić jego ciało na ziemię. Wszechogarniający strach niemalże sparaliżował pradawnego, który powoli począł tracić pewność, czy jeszcze trzyma swoją podporę. Siłą woli zacisnął na niej palce, aż te poczęły sinieć. Nadal między nimi była, jego wierna dębowa laska – symbol jego magicznego pochodzenia, oraz pamiątka towarzyszki jego rozlicznych przygód. „Zbierz się w sobie… Czarodzieju!” – wrzasnął do siebie w duchu, po czym zmarszczył brwi i czując wzrost sił przywołał swą magię.
- Nie bójcie się! – zawołał, tak do towarzyszek jak i samego siebie, czarodziej przełamując strach i celując w górę swoja laską, na szczycie której zabłysło silne światło, które przełamało mrok. – Pokaż się! – rozkazał z siłą zmotywowany swym małym sukcesem mag, po czym cień jakby spełniając jego żądanie ustąpił i począł formować jednolitą masę.
Masa ta początkowo przybrała postać idealnej czarnej kuli pochłaniającej wszelkie światło, by po chwili wydłużyła się w dół, opadając niczym długa mroczna szata której materiał rozlał się po ziemi. Następnie z całości oddzieliły się dwie struktury przypominające ukryte pod płaszczem ręce, a ostatecznie ze środka wyłoniła się skryta pod kapturem głowa. Nasi bohaterowie nie byli w stanie dostrzec czegokolwiek pod kapturem, ale transformacja wciąż trwała. Po chwili w stronę istoty poczęły lecieć wydostające się spod ziemi cząstki metalu, które wnikając pod ciemną szatę utworzyły pierw pięciopalczaste rękawice, które niespiesznie wysunęły się spod rękawów, a następnie skrywającą twarz metalową maskę, która miała na sobie jedynie dwa otwory na oczy i odsłaniała ciemne usta.
Jasnowłosy pierwszy raz w życiu widział coś takiego. Istota, która przed nim stała, nie była podobna do niczego co znał, a moc jaką emanował była znacznie większa od tej którą czuł za pierwszym razem. Czarodziej nie miał pojęcia co czynić, jednak wiedział, że musi zachować czujność i możliwie najjaśniejszy umysł, dlatego nie pozwolił swojemu wzrokowi zanadto skupić się na przemianie istoty.
Przez chwile panowała cisza podczas której „bezkształtny” wydawał się z zaciekawieniem obserwować zgromadzonych. Niespiesznie obracając głową przenosił przeszywające spojrzenie od Hajime, przez Mizuko po Chantell, po czym wrócił do naturianki, która poczuła na sobie wyraźną fascynację „cienia”.
W końcu „demon” przerwał milczenie. Jego głos był niski i chociaż szeptał mówił donośnie w języku, który samym swoim brzmieniem wzbudzał lęk – czarną mową. Hajime uświadomiwszy sobie pierwsze słowa „demona” wycelował w niego pokrytą runami podporę i ponownie przywołał swą magię, tym razem tworząc w umyśle obraz siebie i swoich towarzyszek. Chciał, by obraz ten był jak najdokładniejszy, bez żadnej skazy, niezmieniony tak wewnętrznie jak i zewnętrznie – tak by chronić ich przed zmianami jakie niewątpliwie miało na nich ściągnąć złowrogie zaklęcie tkane przez „cienia”.
Na chwilę powietrze stało ciężkie i przepełnione magią, po czym „bezkształtny” obrócił głowę w stronę czarodzieja i powoli podniósł w jego stronę dłoń. Kolejne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, okolice przeszył potężny huk i czarodziej poleciał kilka metrów do tyłu, gdzie z ogromną siłą uderzył w drzewo. Usta jasnowłosego wykrzywiły się w grymasie bólu, kiedy poczuł, że ma pęknięte ze dwa żebra, po czym jego dłoń wypuściła dębową laskę a on sam bezwładnie wisiał przygwożdżony do kory niewyobrażalną siłą…
Dalsza część wypowiedzi pradawnej wzbudziła w jasnowłosej podobne przemyślenia, jak w Mizuko. Hajime nigdy nie twierdził, że kobiety są w czymś gorsze, otwarcie nawet przyznawał rację słowom Vivien, która będąc magiczką dużo silniejszą niż on, niejednokrotnie podkreślała że „światem rządza mężczyźni, mężczyznami kobiety, a kobietami dzieci”.
- Twoja wola…- tylko tyle odpowiedział z wyraźnym zrezygnowaniem swej rozmówczyni i umilkł pozwalając na wypowiedzenie się naturiance, samemu natomiast wsłuchał się w zbliżającą się aurę, stając się na chwilę na swój sposób nieobecny. Nie podobało mu się to, co podpowiadały mu zmysły, bowiem teraz czuł ją wyraźnie i chociaż nigdy nie zgłębiał sztuki czytania aur to co do jednego miał pewność - to nie był demon. W ciągu swojego długiego życia Hajime spotkał wiele demonów, bardziej jak i mniej przyjaznych, ale to coś było zupełnie inne. Emanowało czymś, co nasz bohater nazwałby złem. Czyżby zatem miał do czynienia z piekielnym? Nie wiedział.
Czarodziej czuł coraz większy lęk i nie był to lęk przed nieznanym, czy też przed spotkaniem czegoś groźnego, on po prostu czuł czysty strach. Jednak Hajime nie zamierzał ulec strachowi, już kiedyś nauczył się z nim walczyć, poza tym z niewiadomego powodu obecność maie dodawała mu odwagi – był za nią odpowiedzialny, prawda? Tak wiec należało zebrać się w sobie.
Jasnowłosy zacisnął palce na swej wiernej lasce i podniósł się z ziemi, lewą ręką odruchowo gładząc rękojeść miecza. Nie by był to jakiś magiczny oręż, po prostu tej gest zawsze dodawał mu trochę siły i uświadamiała w tym, że wciąż żyje.
- Zaraz się dowiemy. – przemówił do swoich nowych towarzyszek, po czym jego słowa okazały się być prorocze…
Cała czwórka bohaterów poczuła przeszywający i wszechogarniający chłód, a nad nimi zamknął się cień przez który nie przebijało się ani czerwone światło zachodzącego słońca, ani zajmujących jego miejsce księżyca i gwiazd. Cień ten przypominał chmurę, chmurę wypełnioną mroczną i złą energią. Poświata porażająco potężnej srebrnej aury jaką mogły dostrzec obie damy była rubinowa, zapach towarzyszący barwie miał w sobie pewne naleciałości siarki, jednak w głównej mierze wypełniała ją woń niemożliwa do jednoznacznego zakwalifikowania. Dodatkowo z ogromnej masy bodźców jakie towarzyszyły aurze wyraźnie dało się usłyszeć szczęk metalu oraz trzaski ognia oraz co przede wszystkim wypełniało aurę - ogromne uczucie zagrożenia.
Hajime miał wrażenie, że nogi same mu się uginają i chcą sprowadzić jego ciało na ziemię. Wszechogarniający strach niemalże sparaliżował pradawnego, który powoli począł tracić pewność, czy jeszcze trzyma swoją podporę. Siłą woli zacisnął na niej palce, aż te poczęły sinieć. Nadal między nimi była, jego wierna dębowa laska – symbol jego magicznego pochodzenia, oraz pamiątka towarzyszki jego rozlicznych przygód. „Zbierz się w sobie… Czarodzieju!” – wrzasnął do siebie w duchu, po czym zmarszczył brwi i czując wzrost sił przywołał swą magię.
- Nie bójcie się! – zawołał, tak do towarzyszek jak i samego siebie, czarodziej przełamując strach i celując w górę swoja laską, na szczycie której zabłysło silne światło, które przełamało mrok. – Pokaż się! – rozkazał z siłą zmotywowany swym małym sukcesem mag, po czym cień jakby spełniając jego żądanie ustąpił i począł formować jednolitą masę.
Masa ta początkowo przybrała postać idealnej czarnej kuli pochłaniającej wszelkie światło, by po chwili wydłużyła się w dół, opadając niczym długa mroczna szata której materiał rozlał się po ziemi. Następnie z całości oddzieliły się dwie struktury przypominające ukryte pod płaszczem ręce, a ostatecznie ze środka wyłoniła się skryta pod kapturem głowa. Nasi bohaterowie nie byli w stanie dostrzec czegokolwiek pod kapturem, ale transformacja wciąż trwała. Po chwili w stronę istoty poczęły lecieć wydostające się spod ziemi cząstki metalu, które wnikając pod ciemną szatę utworzyły pierw pięciopalczaste rękawice, które niespiesznie wysunęły się spod rękawów, a następnie skrywającą twarz metalową maskę, która miała na sobie jedynie dwa otwory na oczy i odsłaniała ciemne usta.
Jasnowłosy pierwszy raz w życiu widział coś takiego. Istota, która przed nim stała, nie była podobna do niczego co znał, a moc jaką emanował była znacznie większa od tej którą czuł za pierwszym razem. Czarodziej nie miał pojęcia co czynić, jednak wiedział, że musi zachować czujność i możliwie najjaśniejszy umysł, dlatego nie pozwolił swojemu wzrokowi zanadto skupić się na przemianie istoty.
Przez chwile panowała cisza podczas której „bezkształtny” wydawał się z zaciekawieniem obserwować zgromadzonych. Niespiesznie obracając głową przenosił przeszywające spojrzenie od Hajime, przez Mizuko po Chantell, po czym wrócił do naturianki, która poczuła na sobie wyraźną fascynację „cienia”.
W końcu „demon” przerwał milczenie. Jego głos był niski i chociaż szeptał mówił donośnie w języku, który samym swoim brzmieniem wzbudzał lęk – czarną mową. Hajime uświadomiwszy sobie pierwsze słowa „demona” wycelował w niego pokrytą runami podporę i ponownie przywołał swą magię, tym razem tworząc w umyśle obraz siebie i swoich towarzyszek. Chciał, by obraz ten był jak najdokładniejszy, bez żadnej skazy, niezmieniony tak wewnętrznie jak i zewnętrznie – tak by chronić ich przed zmianami jakie niewątpliwie miało na nich ściągnąć złowrogie zaklęcie tkane przez „cienia”.
Na chwilę powietrze stało ciężkie i przepełnione magią, po czym „bezkształtny” obrócił głowę w stronę czarodzieja i powoli podniósł w jego stronę dłoń. Kolejne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, okolice przeszył potężny huk i czarodziej poleciał kilka metrów do tyłu, gdzie z ogromną siłą uderzył w drzewo. Usta jasnowłosego wykrzywiły się w grymasie bólu, kiedy poczuł, że ma pęknięte ze dwa żebra, po czym jego dłoń wypuściła dębową laskę a on sam bezwładnie wisiał przygwożdżony do kory niewyobrażalną siłą…
- Chantelle
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 11
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Dziewczyna słuchała uważnie. Po drodze spotykała się zawsze z uprzedzeniami. Nikt nie wierzył, że uda jej się spełnić marzenie. Cieszyła się jednak, że naturianka nie ma takich uprzedzeń. Zwróciła uwagę na nadchodzące zło. Czując potęgę nieznajomego żałowała, że tak łatwo odrzuciła propozycję maga. No, ale nie mogła przecież ich zostawić tutaj samych. Ucieczka to byłoby najgorsze tchórzostwo. Potęga wokół nas gęstniała. Powietrze było ciężkie i męczące. Przytłaczała złą energią. Wokół nagle zrobiło się tak zimno, że Chantelle przeszły dreszcze. Nienawidziła zimna. Przestrzeń nad nimi zrobiła się ciemna. Nic niej nie dało się dotrzeć. Strach spływający z niej uniemożliwiał wykonanie czarodziejce jakiegokolwiek ruchu. Stała osłupiała i czekała na rozwój akcji. Potem rozbrzmiał donośny głos Hajime. Nie słychać było w jego głosie strachu. Dziewczyna pozazdrościła magowi takiej silnej woli. Jak on mógł wytrzymać, gdy ją tak paraliżowała aura nieznajomego. Musiał albo dobrze się maskować albo być niezwykle dobrym czarodziejem. Światło sączące z laski Hajime początkowo oślepiło ją lecz potem dodało otuchy. Krzepiący był ten blask wśród kompletnej ciemności. Poczuła się spokojniejsza. Z mrocznej chmury zaczął się tworzyć stwór. Mgła nadała mu ciemną szatę. Potem cząstki metalu rozorały ziemię tworząc zbroję. Maska i kaptur uniemożliwiały spojrzenie. Mimo tego jednak postać budziła przerażenie. Nie wiedziała kim był ten stwór. Czuła srebrny blask aury więc na pewny był magiem. Co do dalszego zidentyfikowania nie było to możliwe. Był demonem? Piekielnym? Nieumarłym? Pradawnym sprzymierzonym z ciemnością? Tego nie wiedziała, lecz czuła jego zło. Spojrzał na maga. Usłyszała Czarną Mowę. Nie uczyła się tego okropnego języka, lecz wiedziała jak on brzmiał. Ogarnął ją blady strach. Stwór tworzył zaklęcie. Chciała ostrzec Hajime, lecz nadal paraliżował ją strach. Mogła jedyni odwrócić głowę w stronę czarodzieja. Skupiła wzrok na jego lasce. Blask choć wątły wzbudził w niej nadzieję. To jeszcze nie koniec. Wzięła głęboki oddech. Nie była przecież bezbronnym dzieckiem. Mogła walczyć i zamierzała to zrobić. Uderzenie mocy przywróciło jej jasność myślenia. Hajime trafił na drzewo. Zaczęła myśleć nad obroną przed przeciwnikiem. Jej moc niezbyt nadawała się do defensywy. Rozgrzanie metalu podmuchami gorąca niezbyt się nadawała, gdyż przeciwnik pewnie mógł przeżyć bez cielesnej powłoki. Spróbowała wykorzystać magię Ducha. Przyłożyła ręce do skroni i koncentrując się na przeciwniku próbowała odesłać go tam skąd przyszedł. Budzenie w nim poczucia winy nie dało by efektów. Emanował czystym złem. Było to jednak ryzykowne gdyż łączyła ich teraz niewidzialna więź duszy. Przeciwnik jednak szybko zauważył ją i wykorzystał przeciwko czarodziejce. Poraził ją bólem, który by nie do zniesienia. Tysiące szpilek wbijało jej się teraz w umysł przysłaniając jasne myślenie.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Maie Kropli
- Profesje:
- Kontakt:
Wszystko działo się bardzo szybko, odkąd tylko schowała swoją czareczkę do torby. Nagle zrobiło się ciemno, znaczy jeszcze bardziej ciemno niż dotychczas, albo inaczej ciemno niż przed chwilą nawet jeśli po oczach biło srebro z rubinową poświatą i wcale nie było to dodające otuchy rozświetlenie mroku, a wręcz przeciwnie. Choć Aury Hajime i Chantelle też były srebrne i silne to były w pewien sposób ciepłe - nawet jeśli wiedziała, że nie ma takiego określenia dla aury, to dla niej takie były nawet jeśli ta mężczyzny miała ciemną poświatę obsydianu czy ta ametystowa od czarodziejki to czuła, że są znacznie bezpieczniejsze niż ta. I ten smród siarki i czegoś czego nie umiała zidentyfikować, ale przyprawiało o mdłości i chyba dobrze, że zjadła to ciasteczko, bo jakby co będzie miała czym zwymiotować. Przymknęła oczy starając się jakoś to zwalczyć i uporządkować. To nie tak, że cały czas czujesz aury, to znaczy cały czas czujesz, ale musisz się nauczyć to filtrować i ignorować, by nie oszaleć.
I jeszcze ta kakofonia dźwięków i szczęk metalu pogłębiała to wszystko a na domiar złego przez ten trzask płomieni miała wrażenie, że las się pali. Bo z tego wszystkiego, aż się jej gorąco zrobiło.
– Ogień – nawet nieświadomie powiedziała –Demoniczna magia – wyszeptała i dopiero krzyk czarodzieja dodał jej sił, by otworzyć oczy i uświadomić sobie, że las nie płonie, chociaż prywatnie to wolałaby pożar zamiast tego czegoś co wpatrywało się w nią łakomie jak ona to miała w zwyczaju wpatrywać się w ciastko z kremem, które na domiar smakowitości i pożądania miało na samej górze wisienkę z syropu.
Czarodziej krzyczał, by się nie bały tak? Czy maie się bała?
Otóż nie, maie się nie bała.
Maie była przerażona.
I nie miało to nic wspólnego z jej stanem cywilnym.
I jeszcze Coś, coś co tam warczał syczał czy cokolwiek tam robił, by wydać te dźwięki w tym dziwnym języku, którego nie rozumiała i wolała nie wiedzieć co mówił, bo na pewno nie było to zaproszenie na wspólną herbatkę chyba, że w charakterze deseru, ani nic miłego.
Na pewno nie było to nic miłego, skoro tak niemiło potraktował czarodzieja, maie poczuła ucisk w sercu, zrobiło się jej go szkoda to musiało naprawdę boleć. Nie lubiła bólu - ani kiedy ją bolało ani kiedy bolało innych. Tak jak bolało też czarodziejkę mimo, że było ciemno to widziała że ją boli. Nie chciała, by ją też bolało, by ich bolało.
Najprościej było wszystkiemu zaprzeczyć, to się po prostu nie działo.
-Ty nie istniejesz, to się nie dzieje-
-Ty nie istniejesz, to się nie dzieje-
-Ty nie istniejesz, to się nie dzieje-
-Ty nie istniejesz, to się nie dzieje-
Powtarzała na głos przezywając etap negacji wobec zaistniałej sytuacji wierząc to w całą swoją mocą. ”Etap szoku” przeszła bardzo szybko, bo jak tu nie być w kompletnym szoku widząc coś takiego, no nie? Takie rzeczy nie zdarzają się często, nawet tutaj w Aralanii.
Stwór na takie deklaracje zatrzymał się i nie spuszczał z niej jednak wzroku. Jak to nie istnieje? Zawahał się i poczuł się mniej pewnie odpuszczając w jakimś stopniu presję na czarodziejach.
Jak to nie istnieje? No może… skoro musiał sobie zrobić pancerz, to może rzeczywiście nie istnieje? Jak to nie istnieje? No oczywiście, że istnieje! Bo gdyby nie istniał to nie chciałby ich pochłonąć.
Wymamrotał znowu coś w tym swoim paskudnym języku, co zapewne w wolnym tłumaczeniu brzmiało mniej więcej tak „oczywiście, że istnieje głupia dziewucho i zaraz to poczujesz…” bądź co bądź jakiś poziom wypowiedzi potrafił utrzymać, nawet jeśli czarna mowa nie posiadała zbyt rozbudowanych epitetów, poza tymi określającymi stopień i wymyślność bólu jaki zamierzał im zadać.
Tak więc Mizuko mogła spokojnie przejść do kolejnego etapu jakim był „etap targowania się”
Nabrała powietrza, by się uspokoić i by głos nie trząsł się jej tak bardzo Czy jak Cię poproszę i oddam Ci ciasteczka to nas zostawisz? walnęła pierwszym pytaniem jakie jej przyszło do głowy starając się szybko znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Miała nadzieję, że pozostała dwójka będzie stanie coś wymyślić.
I jeszcze ta kakofonia dźwięków i szczęk metalu pogłębiała to wszystko a na domiar złego przez ten trzask płomieni miała wrażenie, że las się pali. Bo z tego wszystkiego, aż się jej gorąco zrobiło.
– Ogień – nawet nieświadomie powiedziała –Demoniczna magia – wyszeptała i dopiero krzyk czarodzieja dodał jej sił, by otworzyć oczy i uświadomić sobie, że las nie płonie, chociaż prywatnie to wolałaby pożar zamiast tego czegoś co wpatrywało się w nią łakomie jak ona to miała w zwyczaju wpatrywać się w ciastko z kremem, które na domiar smakowitości i pożądania miało na samej górze wisienkę z syropu.
Czarodziej krzyczał, by się nie bały tak? Czy maie się bała?
Otóż nie, maie się nie bała.
Maie była przerażona.
I nie miało to nic wspólnego z jej stanem cywilnym.
I jeszcze Coś, coś co tam warczał syczał czy cokolwiek tam robił, by wydać te dźwięki w tym dziwnym języku, którego nie rozumiała i wolała nie wiedzieć co mówił, bo na pewno nie było to zaproszenie na wspólną herbatkę chyba, że w charakterze deseru, ani nic miłego.
Na pewno nie było to nic miłego, skoro tak niemiło potraktował czarodzieja, maie poczuła ucisk w sercu, zrobiło się jej go szkoda to musiało naprawdę boleć. Nie lubiła bólu - ani kiedy ją bolało ani kiedy bolało innych. Tak jak bolało też czarodziejkę mimo, że było ciemno to widziała że ją boli. Nie chciała, by ją też bolało, by ich bolało.
Najprościej było wszystkiemu zaprzeczyć, to się po prostu nie działo.
-Ty nie istniejesz, to się nie dzieje-
-Ty nie istniejesz, to się nie dzieje-
-Ty nie istniejesz, to się nie dzieje-
-Ty nie istniejesz, to się nie dzieje-
Powtarzała na głos przezywając etap negacji wobec zaistniałej sytuacji wierząc to w całą swoją mocą. ”Etap szoku” przeszła bardzo szybko, bo jak tu nie być w kompletnym szoku widząc coś takiego, no nie? Takie rzeczy nie zdarzają się często, nawet tutaj w Aralanii.
Stwór na takie deklaracje zatrzymał się i nie spuszczał z niej jednak wzroku. Jak to nie istnieje? Zawahał się i poczuł się mniej pewnie odpuszczając w jakimś stopniu presję na czarodziejach.
Jak to nie istnieje? No może… skoro musiał sobie zrobić pancerz, to może rzeczywiście nie istnieje? Jak to nie istnieje? No oczywiście, że istnieje! Bo gdyby nie istniał to nie chciałby ich pochłonąć.
Wymamrotał znowu coś w tym swoim paskudnym języku, co zapewne w wolnym tłumaczeniu brzmiało mniej więcej tak „oczywiście, że istnieje głupia dziewucho i zaraz to poczujesz…” bądź co bądź jakiś poziom wypowiedzi potrafił utrzymać, nawet jeśli czarna mowa nie posiadała zbyt rozbudowanych epitetów, poza tymi określającymi stopień i wymyślność bólu jaki zamierzał im zadać.
Tak więc Mizuko mogła spokojnie przejść do kolejnego etapu jakim był „etap targowania się”
Nabrała powietrza, by się uspokoić i by głos nie trząsł się jej tak bardzo Czy jak Cię poproszę i oddam Ci ciasteczka to nas zostawisz? walnęła pierwszym pytaniem jakie jej przyszło do głowy starając się szybko znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Miała nadzieję, że pozostała dwójka będzie stanie coś wymyślić.
- Hajime
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 61
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Pradawny - Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Wisząc na korze niczym przybita do drzewa budka dla ptaków, Hajime gorączkowo starał się znaleźć jakieś wyjście z sytuacji, która z każda sekundą wyglądała coraz gorzej. W całym swoim długim życiu czarodziej nie spotkał się z tak silnym przeciwnikiem, a na pewno wiele księżyców minęło od momentu kiedy ostatni raz ktoś go unieruchomił z taką łatwością. Jasnowłosy mógł jedynie bezsilnie obserwować, jak stwór odpiera atak czarodziejki i zadaje jej ból równie łatwo, jak cisnął nim o drzewo. Co więcej, wszystko wskazywało na to, że utrzymywanie obu zaklęć krępujących pradawnych wydawało się nie być dla mrocznej istoty najmniejszym problemem, a pulsujący ból pękniętych żeber bynajmniej nie był pomocny.
Sytuacja wydawała się być beznadziejną, a w głowie pradawnego panowała pustka, chociaż usilnie starał się dopasować to co widzą jego oczy do tego, co podpowiadała mu wiedza. Czarodziej wiedział, że ma do czynienia z przybyszem z otchłani, to nie ulegało wątpliwości, jednak niewątpliwie nie był to demon. Aura jaką emanował była zbyt mroczna, zbyt przejmująco zła i nawet jeśli nasz bohater nigdy nie nauczył się czytania aur, to jego szósty zmysł bezbłędnie podpowiadał mu, że to coś demonem nie jest. Czarna mowa wskazywała mieszkańca piekła i to by nawet dobrze pasowała do zła jakim przybysz emanował, jednak co piekielny robiłby w otchłani? Tego nasz bohater nie wiedział. Co więcej, swobodą z jaką istota władała magią była niesamowita, wędrowny mag znał tylko kilku mieszkańców Alaranii, którzy mogliby się poszczycić podobnym kunsztem.
Zupełnym kontrastem dla tej potęgi był fakt, że ta istota została zapieczętowana przez ludzkiego czarnoksiężnika, który najpewniej wyrwał ją z objęć otchłani. Czyżby zatem ten ktoś nie mógł o własnych siłach opuścić wymiaru demonów, a jeśli tak, to w jaki sposób tam trafił?
Z każdą kolejną myślą czarodziej z coraz większą frustracją dochodził do wniosku, że nie wie z czym się spotkali i że zabierając ze sobą Mizuko skazał ją na śmierć. Myśl ta wraz z poczuciem bezsilności były straszne i pradawny był na siebie wściekłym, bowiem to, że sam zginie z ręki potwora nie było dla niego straszne. No, nie by Shin Saiken nie bał się śmierci, czuł przed nią lęk jak każda istota i nigdy jej na siłę nie szukał, jednak rozumiał, że jest ona naturalnym elementem każdego życia. Mógłby jedynie żałować tego, że nie zdoła nikogo powiadomić o tym, że zła i potężna istota panoszy się po Alaranii. Jednak co innego zginąć samemu, a co innego nieświadomie skazać na śmierć istotę, której jedyną winą było to, że znalazła się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze i przez własną ufność poszła za niewłaściwym wędrowcem, który w nawet najgorszych snach nie przeczuwał, że sprawy nabiorą takiego obrotu. Przecież ludzki demonolog nie mógł przywołać niczego, z czym pradawny czarodziej by sobie nie poradził, prawda? To przeczyła naturze świata i zdrowemu rozsądkowi, ale jednak się działo. I było prawdą.
Jedynym, co obecnie pozostawało czarodziejowi to obserwować z gniewem, jak przybysz z innego wymiaru kieruje się w stronę naturianki, by na brzmienie jej słów zatrzymać się na chwilę. Czarodziej widział przerażenie w oczach dziewczyny i czuł gniew bezsilności. Nie mógł nic zrobić. Jego magia była za słaba i chociaż próbował, nie zdołała przełamać zaklęcia które go więziło, jednakże pod wpływem wyzwolonej przez Mizuko magii, istota sama złagodziła presję, najpewniej nieświadomie.
W pierwszej chwili było to dla jasnowłosego zaskakujące, jednak chociaż wiedział, że jest teraz w stanie się uwolnić, nie chciał tego robić by nie ściągać na siebie niepotrzebnie uwagi emisariusza zła i nie zmarnować okazji. Hajime wiedział, że po uwolnieniu się, będzie miał tylko kilka chwil na przeprowadzenie magicznego kontrataku. Pozostając zatem niejako w cieniu, czarodziej przyglądał się kolejnym scenom dramatu, w którym główne role odgrywali nieznany obcy i naturianka. Ów „demon”, czy cokolwiek innego to było, wydawał się być z niewiadomych przyczyn zafascynowany córką żywiołu wody, jednak zagadka szybko została rozwiązana, gdy stwór ponownie przemówił w języku piekła. Na dźwięk jego słów Hajime szeroko otworzył oczy i nawet jeśli nie znał znaczenia wszystkich to jednak to zrozumiał zupełnie go zaskoczyło. Jeśli do tej pory był przekonany, że nie wie nic, to dopiero teraz zrozumiał że nic nie wiedział, ani o tym z kim ma do czynienia, ani też jaką istotę spotkał na mglistych bagnach, przecież Mizuko wydawała się nie być „zwyczajną” naturianką jedną z wielu jakie w życiu widział czarodziej. Jednakże, jeśli „demon” w swych plugawych słowach zawarł prawdę (i nie mamy tu na myśli to, że nie kłamał, lecz to, że jego twierdzenie i fascynacja prawdziwymi były), to czarodziej nie mógł mu pozwolić tknąć dziewczyny. Nieważne jaką cenę będę musiał zapłacić nie może mu na to pozwolić!
Hajime zwęził powieki i począł powoli skupiać swa magię, jednocześnie obserwując jak mroczna istota wyciąga w stronę Mizuko dłoń, a naturianka bezwładnie unosi się w powietrze i zaczyna się do niego zbliżać.
- Nie pozwolę! – krzyknął jasnowłosy przerywając wiążące go zaklęcie i opadł na ziemie chwytając swą laskę. Silna wola oraz motywacja wywołana ostatnimi słowami „demona” sprawiły, że jasnowłosy nie poczuł nawet bólu swoich żeber przy lądowaniu. W kolejnych kilku sekundach, kiedy to „demon” przeniósł na niego swą uwagę, Hajime wymierzył w niego swą podporę i sięgając po moc wiatru cisnął go na ziemie potężnym ciśnieniem.
„Demon” nie pozostał mu dłużny i odpowiedział potężnym impulsem magii, również sprowadzając swojego przeciwnika na ziemię, a nacisk jaki wywarł na czarodzieja był ogromny. Na twarzy jasnowłosego ponownie pojawił się grymas bólu, a z ust wydobył się krzyk, jednak czarodziej nie zamierzał oddawać pola. Na jego czole pojawiły się krople potu, a z nosa poczęła się powoli sączyć krew, kiedy siłą woli przytrzymywał rywala w magicznym uścisku, samemu starając się przetrwać napór jego mocy, jednak z każdą kolejną sekundą czarodziejskich zapasów czuł, że nie wygra tego starcia.
Ogrom świadomości i mocy potwora z jakim się mierzył nie był czymś, co on był w stanie pokonać, wiedział to i z tego też powodu postanowił nie zostawiać sobie sił na tzw. potem. W pewnej chwili niebieskooki poczuł przenikliwy ból w podbrzuszu wywołany jakimś paskudnym zaklęciem nieprzyjaciela. Pradawny splunął krwią, a jego powietrzna presje osłabła, z czego momentalnie skorzystał „demon” podnosząc się nieznacznie. Jednak Hajime nie zamierzał się jeszcze poddawać. On zrozumiał. Pan Shin Saiken zrozumiał to co wiedział w momencie, kiedy przycisnął „demona” do ziemi. To starcie będzie go kosztować życie, jednakże skoro to ma być ostatnia rzecz jaką zrobi, to…
Jasnowłosy zebrał całą siłę swej woli i całą magiczną moc by ponownie przycisnąć nieprzyjaciela do ziemi. I udało mu się. „Demon” ponownie runął na ziemie, ciskając w jego stronę obelgi w mrocznej mowie, oraz wzmacniając własne magiczne więzy. Co więcej, przeprowadził mentalny atak na umysł czarodzieja, który resztkami sił bronił swojego się przed utratą władzy nad swoim ciałem.
- Mizuko...uciekaj – wypowiedział z trudem słowa, kątem oka spoglądając na naturiankę. Ona musiała uciekać i to jak najdalej. Hajime czuł niemal rozpacz nie mogąc powiedzieć Chantelle dlaczego tak ważnym jest by naturianka nie wpadła w łapy „demona”. Jedyne, co jasnowłosy mógł zrobić, to posłać czarodziejce błagalne spojrzenie wyrażające prośbę o pomoc i mieć nadzieję, że ta je prawidłowo odczyta i pomoże dziewczynie uciec. Chociaż nasz bohater nie miał złudzeń, to że Mizuko ucieknie „demonowi” było mało prawdopodobne i na pewno będzie wymagało od czarodziejki poświęcenia życia, pytanie tylko, czy ta jest na to gotowa?
Sytuacja wydawała się być beznadziejną, a w głowie pradawnego panowała pustka, chociaż usilnie starał się dopasować to co widzą jego oczy do tego, co podpowiadała mu wiedza. Czarodziej wiedział, że ma do czynienia z przybyszem z otchłani, to nie ulegało wątpliwości, jednak niewątpliwie nie był to demon. Aura jaką emanował była zbyt mroczna, zbyt przejmująco zła i nawet jeśli nasz bohater nigdy nie nauczył się czytania aur, to jego szósty zmysł bezbłędnie podpowiadał mu, że to coś demonem nie jest. Czarna mowa wskazywała mieszkańca piekła i to by nawet dobrze pasowała do zła jakim przybysz emanował, jednak co piekielny robiłby w otchłani? Tego nasz bohater nie wiedział. Co więcej, swobodą z jaką istota władała magią była niesamowita, wędrowny mag znał tylko kilku mieszkańców Alaranii, którzy mogliby się poszczycić podobnym kunsztem.
Zupełnym kontrastem dla tej potęgi był fakt, że ta istota została zapieczętowana przez ludzkiego czarnoksiężnika, który najpewniej wyrwał ją z objęć otchłani. Czyżby zatem ten ktoś nie mógł o własnych siłach opuścić wymiaru demonów, a jeśli tak, to w jaki sposób tam trafił?
Z każdą kolejną myślą czarodziej z coraz większą frustracją dochodził do wniosku, że nie wie z czym się spotkali i że zabierając ze sobą Mizuko skazał ją na śmierć. Myśl ta wraz z poczuciem bezsilności były straszne i pradawny był na siebie wściekłym, bowiem to, że sam zginie z ręki potwora nie było dla niego straszne. No, nie by Shin Saiken nie bał się śmierci, czuł przed nią lęk jak każda istota i nigdy jej na siłę nie szukał, jednak rozumiał, że jest ona naturalnym elementem każdego życia. Mógłby jedynie żałować tego, że nie zdoła nikogo powiadomić o tym, że zła i potężna istota panoszy się po Alaranii. Jednak co innego zginąć samemu, a co innego nieświadomie skazać na śmierć istotę, której jedyną winą było to, że znalazła się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze i przez własną ufność poszła za niewłaściwym wędrowcem, który w nawet najgorszych snach nie przeczuwał, że sprawy nabiorą takiego obrotu. Przecież ludzki demonolog nie mógł przywołać niczego, z czym pradawny czarodziej by sobie nie poradził, prawda? To przeczyła naturze świata i zdrowemu rozsądkowi, ale jednak się działo. I było prawdą.
Jedynym, co obecnie pozostawało czarodziejowi to obserwować z gniewem, jak przybysz z innego wymiaru kieruje się w stronę naturianki, by na brzmienie jej słów zatrzymać się na chwilę. Czarodziej widział przerażenie w oczach dziewczyny i czuł gniew bezsilności. Nie mógł nic zrobić. Jego magia była za słaba i chociaż próbował, nie zdołała przełamać zaklęcia które go więziło, jednakże pod wpływem wyzwolonej przez Mizuko magii, istota sama złagodziła presję, najpewniej nieświadomie.
W pierwszej chwili było to dla jasnowłosego zaskakujące, jednak chociaż wiedział, że jest teraz w stanie się uwolnić, nie chciał tego robić by nie ściągać na siebie niepotrzebnie uwagi emisariusza zła i nie zmarnować okazji. Hajime wiedział, że po uwolnieniu się, będzie miał tylko kilka chwil na przeprowadzenie magicznego kontrataku. Pozostając zatem niejako w cieniu, czarodziej przyglądał się kolejnym scenom dramatu, w którym główne role odgrywali nieznany obcy i naturianka. Ów „demon”, czy cokolwiek innego to było, wydawał się być z niewiadomych przyczyn zafascynowany córką żywiołu wody, jednak zagadka szybko została rozwiązana, gdy stwór ponownie przemówił w języku piekła. Na dźwięk jego słów Hajime szeroko otworzył oczy i nawet jeśli nie znał znaczenia wszystkich to jednak to zrozumiał zupełnie go zaskoczyło. Jeśli do tej pory był przekonany, że nie wie nic, to dopiero teraz zrozumiał że nic nie wiedział, ani o tym z kim ma do czynienia, ani też jaką istotę spotkał na mglistych bagnach, przecież Mizuko wydawała się nie być „zwyczajną” naturianką jedną z wielu jakie w życiu widział czarodziej. Jednakże, jeśli „demon” w swych plugawych słowach zawarł prawdę (i nie mamy tu na myśli to, że nie kłamał, lecz to, że jego twierdzenie i fascynacja prawdziwymi były), to czarodziej nie mógł mu pozwolić tknąć dziewczyny. Nieważne jaką cenę będę musiał zapłacić nie może mu na to pozwolić!
Hajime zwęził powieki i począł powoli skupiać swa magię, jednocześnie obserwując jak mroczna istota wyciąga w stronę Mizuko dłoń, a naturianka bezwładnie unosi się w powietrze i zaczyna się do niego zbliżać.
- Nie pozwolę! – krzyknął jasnowłosy przerywając wiążące go zaklęcie i opadł na ziemie chwytając swą laskę. Silna wola oraz motywacja wywołana ostatnimi słowami „demona” sprawiły, że jasnowłosy nie poczuł nawet bólu swoich żeber przy lądowaniu. W kolejnych kilku sekundach, kiedy to „demon” przeniósł na niego swą uwagę, Hajime wymierzył w niego swą podporę i sięgając po moc wiatru cisnął go na ziemie potężnym ciśnieniem.
„Demon” nie pozostał mu dłużny i odpowiedział potężnym impulsem magii, również sprowadzając swojego przeciwnika na ziemię, a nacisk jaki wywarł na czarodzieja był ogromny. Na twarzy jasnowłosego ponownie pojawił się grymas bólu, a z ust wydobył się krzyk, jednak czarodziej nie zamierzał oddawać pola. Na jego czole pojawiły się krople potu, a z nosa poczęła się powoli sączyć krew, kiedy siłą woli przytrzymywał rywala w magicznym uścisku, samemu starając się przetrwać napór jego mocy, jednak z każdą kolejną sekundą czarodziejskich zapasów czuł, że nie wygra tego starcia.
Ogrom świadomości i mocy potwora z jakim się mierzył nie był czymś, co on był w stanie pokonać, wiedział to i z tego też powodu postanowił nie zostawiać sobie sił na tzw. potem. W pewnej chwili niebieskooki poczuł przenikliwy ból w podbrzuszu wywołany jakimś paskudnym zaklęciem nieprzyjaciela. Pradawny splunął krwią, a jego powietrzna presje osłabła, z czego momentalnie skorzystał „demon” podnosząc się nieznacznie. Jednak Hajime nie zamierzał się jeszcze poddawać. On zrozumiał. Pan Shin Saiken zrozumiał to co wiedział w momencie, kiedy przycisnął „demona” do ziemi. To starcie będzie go kosztować życie, jednakże skoro to ma być ostatnia rzecz jaką zrobi, to…
Jasnowłosy zebrał całą siłę swej woli i całą magiczną moc by ponownie przycisnąć nieprzyjaciela do ziemi. I udało mu się. „Demon” ponownie runął na ziemie, ciskając w jego stronę obelgi w mrocznej mowie, oraz wzmacniając własne magiczne więzy. Co więcej, przeprowadził mentalny atak na umysł czarodzieja, który resztkami sił bronił swojego się przed utratą władzy nad swoim ciałem.
- Mizuko...uciekaj – wypowiedział z trudem słowa, kątem oka spoglądając na naturiankę. Ona musiała uciekać i to jak najdalej. Hajime czuł niemal rozpacz nie mogąc powiedzieć Chantelle dlaczego tak ważnym jest by naturianka nie wpadła w łapy „demona”. Jedyne, co jasnowłosy mógł zrobić, to posłać czarodziejce błagalne spojrzenie wyrażające prośbę o pomoc i mieć nadzieję, że ta je prawidłowo odczyta i pomoże dziewczynie uciec. Chociaż nasz bohater nie miał złudzeń, to że Mizuko ucieknie „demonowi” było mało prawdopodobne i na pewno będzie wymagało od czarodziejki poświęcenia życia, pytanie tylko, czy ta jest na to gotowa?
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Maie Kropli
- Profesje:
- Kontakt:
Mizuko nie pozostało nic innego jak przejść do etapu ostatniego czyli „pogodzenia się z sytuacją” zwłaszcza wszystkie kroczki do tyłu jakie udało się jej zrobić w całym tym czasie zostały w jednej chwili zniweczone przez obezwładniającą siłę tego czegoś. Po prostu uniósł ja nad ziemię i przyciągał do siebie. Tylko, że… no jakoś jak na istotę, która nigdy nie żyła jakoś nie bardzo chciała pogodzić się ze stratą istnienia. Bo w końcu maie nigdy nie umierają, nie może umrzeć coś co nigdy się nie narodziło.
Maie w którymś punkcie czasu i przestrzeni pojawiają się jako zmaterializowana cząstka magii o jakiejś tam swojej świadomości istnienia i zamknięcia się w jakimś „ja” jakkolwiek by nie manifestowało się na początku. Kształtują siebie odkrywając co lubią, czego nie lubią i jaka cząstkę magii dostały i czy naucza się nią posługiwać. Maie jako istoty energetyczne nie potrzebowały tego wszystkiego przez co mądre księgi definiowały życie. Nie urodziły się, nie dorastały, nie rozwijały się, mogły w przyjąć taką formę jak chciały i kiedy chciały, a przecież rozwój definiuje się przez zmianę a zmiana umysłu, duszy pociąga za sobą w końcu zmianę ciała. Dlatego spotykało się maie na poziomie intelektualnym dwunastolatki, emocjonalnym sześciolatki a w ciele seksownej dwudziestki, ewentualnie kota, albo innej istoty niekoniecznie płci żeńskiej. No i tu zaczyna się kolejny problem, z natury maie nie posiadały płci, bo nie była im potrzeba do tak trywialnych spraw jak rozmnażanie. To reszta świata wymagała jej definicji do jakiejś klasyfikacji nawet językowej. Nie oddychała, nie potrzebowała jeść ani spać a jednak…
A jednak protestowała przeciw unicestwieniu całą swoja świadomością, nawet jeśli nie miała jak uwolnić się chociaż szamotała się usilnie.
I dzięki pomocy czarodzieja udało się jej wyrwać, nie potrzebowała dodatkowej zachęty by rzucić się do ucieczki, w jego głosie było coś co ją dodatkowo motywowało do działania i czuła, że to ważne by udało się jej uciec i nie chodziło o to, że był za nią odpowiedzialny, to było cos jeszcze...
Czuła się winna, czuła się okropnie, że ich zostawia…. Chociaż nie, nie czuła się winna, bo za bardzo się bała i była zniechęcona na początku a kiedy pojawiła się iskierka nadziei spowodowała myślenie dość jednokierunkowe i bardzo charakterystyczne dla żywych istot - uciekać i przetrwać i nie było zupełnie miejsca na nic innego. Czułaby się winna lub też poczuje się taka jeśli znajdzie czas na coś więcej niż strach. Chociaż wiedziała, że nie ma szans i tak rozpaczliwie rzucała się do ucieczki. By przynajmniej spróbować i nie zginąć bezczynnie.
Biegła przed siebie jak najszybciej umiała przed siebie bez określonego celu byle jaknajdalej stąd.
Maie w którymś punkcie czasu i przestrzeni pojawiają się jako zmaterializowana cząstka magii o jakiejś tam swojej świadomości istnienia i zamknięcia się w jakimś „ja” jakkolwiek by nie manifestowało się na początku. Kształtują siebie odkrywając co lubią, czego nie lubią i jaka cząstkę magii dostały i czy naucza się nią posługiwać. Maie jako istoty energetyczne nie potrzebowały tego wszystkiego przez co mądre księgi definiowały życie. Nie urodziły się, nie dorastały, nie rozwijały się, mogły w przyjąć taką formę jak chciały i kiedy chciały, a przecież rozwój definiuje się przez zmianę a zmiana umysłu, duszy pociąga za sobą w końcu zmianę ciała. Dlatego spotykało się maie na poziomie intelektualnym dwunastolatki, emocjonalnym sześciolatki a w ciele seksownej dwudziestki, ewentualnie kota, albo innej istoty niekoniecznie płci żeńskiej. No i tu zaczyna się kolejny problem, z natury maie nie posiadały płci, bo nie była im potrzeba do tak trywialnych spraw jak rozmnażanie. To reszta świata wymagała jej definicji do jakiejś klasyfikacji nawet językowej. Nie oddychała, nie potrzebowała jeść ani spać a jednak…
A jednak protestowała przeciw unicestwieniu całą swoja świadomością, nawet jeśli nie miała jak uwolnić się chociaż szamotała się usilnie.
I dzięki pomocy czarodzieja udało się jej wyrwać, nie potrzebowała dodatkowej zachęty by rzucić się do ucieczki, w jego głosie było coś co ją dodatkowo motywowało do działania i czuła, że to ważne by udało się jej uciec i nie chodziło o to, że był za nią odpowiedzialny, to było cos jeszcze...
Czuła się winna, czuła się okropnie, że ich zostawia…. Chociaż nie, nie czuła się winna, bo za bardzo się bała i była zniechęcona na początku a kiedy pojawiła się iskierka nadziei spowodowała myślenie dość jednokierunkowe i bardzo charakterystyczne dla żywych istot - uciekać i przetrwać i nie było zupełnie miejsca na nic innego. Czułaby się winna lub też poczuje się taka jeśli znajdzie czas na coś więcej niż strach. Chociaż wiedziała, że nie ma szans i tak rozpaczliwie rzucała się do ucieczki. By przynajmniej spróbować i nie zginąć bezczynnie.
Biegła przed siebie jak najszybciej umiała przed siebie bez określonego celu byle jaknajdalej stąd.
- Chantelle
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 11
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Ból nie pozwalał Chantelle na jakiekolwiek działanie. Czuła jak w każdy centymetr ciała wbijały się szpilki, a potem rozgrzewały się do czerwoności. Upadła na kolana przykładając dłonie do głowy i mocno zacisnęła powieki. Nie chciała patrzeć na tego okropnego stwora. Dała się podejść. Jak mogła liczyć, że ktoś taki jak on może nie wyczuwać więzi. Poczuła, że czarownik odwraca od niej wzrok. Jego uwaga została odwrócona, a moc z jaką się przykładał do zaklęcia nieco osłabła. Nie przestał jednak nadal sprawiać jej cierpienie, ale myśli czarodziejki przez chwilę doszły do głosu. Z wielkim wysiłkiem uwolniła moc zgromadzoną w pierścieniu. Powoli wyparła wroga z swojego umysłu pozostawiając go jednak nie na granicach jej świadomości. Moc pierścienia skurczyła się znacznie. Ból sprawiał jej już tylko pieczenie. Skoncentrowała swoją uwagę na przeciwniku. Odwróciła się od dziewczyny z którą najwyraźniej chyba rozmawiał. Czarodziej rzucił się na przeciwnika. Moc jego nie mogła się równać z mocą bestii. Ciśnienie miażdżyło jego ciało z niewyobrażalną siła. Splunął krwią. Poczuła się słabo. Nie mogła jednak pozwolić sobie teraz na chwilę słabości. Zabrała się w sobie i podbiegła do czarodzieja. Słabym głosem kazał naturiance uciekać. Na mnie natomiast błagalnym wzrokiem. Nie prosił jednak o życie. W głębi jego oczu dostrzegła prośbę o życie dla dziewczyny. Nie potrafiła jednak wymyślić czegoś, co ocaliłoby dziewczynę. Kątem oka zauważyłam, że zbiera się ona do ucieczki. Zostawiła nas. Mimo, że nie mogła wiele zdziałać w walce jej obecność pokrzepiała na duchu. Dlaczego uciekła. Dziewczyna była zła na nią i zdziwiona czemu czarodziej chciał by żyła. Powrócił do Chantelle pierwszy pomyśl wygnania postaci. Sama jednak nie dałaby rady pomóc w jakikolwiek sposób. Potrzebny był Hajime, ale jego obrażenia były poważne. Dotknęła go i sprawdziła jak bardzo jest ranny. Znów wykorzystała zapas energii magii z pierścienia i uleczyła poważniejsze uszkodzenia ciała. W pierścieniu pozostało połowę mocy. Potem wysłała mu szybką telepatyczną wiadomość. " Potrzebuje twojej pomocy. Jeśli jesteś na siłach zmień skład powietrza wokół niego i podpal roztapiając metal. Ja za pomocą Ducha wygnam go na jakiś czas." Bez materialnej powłoki łatwiej dziewczynie byłoby wygnać stwora. Trochę czasu by zajęło zanim by odzyskałby siły do ponownego ataku. Plan był dobry, jednak wszystko zależało od sił Hajime.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości