Czarna Puszcza ⇒ [Przed Puszczą] Bestie, strzeżcie się!
- Juno
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek z domieszką wampirzej k
- Profesje:
- Kontakt:
[Przed Puszczą] Bestie, strzeżcie się!
Czekała niecierpliwie. Dwóch ich miało przybyć, nie więcej, nie mniej. Kim więc byli jej towarzysze? Czy będą dzielnie towarzyszyć, czy uciekną z płaczem, gdy tylko trolla pierwszego zobaczą?
Myślała zawzięcie, czekając przy okazji. Każdy szelest krzaków był dla niej nadzieją: już są!
Jednak nie, toż to jeszcze nie oni. Juno westchnęła cicho, zaczynała się już niepokoić, czy dotrą, czy żyją jeszcze. Sama zapuszczać się w głąb puszczy nie chciała, więc towarzyszy do pomocy zabrała.
Trzeba tylko czekać, ciągle i nieustannie czekać.
Myślała zawzięcie, czekając przy okazji. Każdy szelest krzaków był dla niej nadzieją: już są!
Jednak nie, toż to jeszcze nie oni. Juno westchnęła cicho, zaczynała się już niepokoić, czy dotrą, czy żyją jeszcze. Sama zapuszczać się w głąb puszczy nie chciała, więc towarzyszy do pomocy zabrała.
Trzeba tylko czekać, ciągle i nieustannie czekać.
W co on się wpakował, na Prasmoka? W co?! Ubije sokoły przy najbliższej okazji... Nie, oczywiście, że tego nie zrobi. Za bardzo je kocha. Ale nigdy więcej nie zgodzi się pomagać jakiejś przypadkowej dziewczynie. Co on sobie myślał? Że z jej pomocą odnajdzie jakąś grupkę nekromantów? Idiota! Co on z tego będzie mieć, niby? I jeszcze się zmyła nie czekając, aż do niej dołączy. Niech to szlag... W co on się wpakował?! Nigdy więcej...
Teraz przedzierał się przez jakieś przeklęte krzaki, za wzrok mając tylko szybujące w górze sokoły, które łaskawie co jakiś czas zlatywały na dół, by go poprowadzić. Z pobliskich bagien powoli zaczynała jeszcze napływać mgła, chwilowo na szczęście niewielka, więc nie zaprzątał sobie głowy jej rozwianiem. W pewnym momencie usłyszał łopot skrzydeł i już po chwili poczuł ciężar sokoła na ramieniu. Aias postanowił po raz kolejny przekazać mu informacje. Elf przystanął wiec na chwilę.
- Jesteś blisko.
- Mówicie mi to po raz kolejny...
- Phy! Teraz akurat jesteś naprawdę blisko. Ona czeka na ciebie ledwie kilkanaście kroków dalej. Idź na południe.
- To znaczy gdzie? W tej okolicy słońce nie dość, że nigdy nie świeci, to jeszcze jest mgła. Nie zauważyłeś? - W jego głosie brzmiała ironia.
- Zauważyłem. Dobra, tępaku. Idź w twoje lewo trochę bardziej, a trafisz.
- Dzięki...
- Spotkamy się na miejscu. - Po tych słowach ptak wystartował, by po chwili zniknąć elfowi z oczu. Adrastos nie zwlekając ruszył przed siebie, skręcając jednak trochę w lewo, wedle instrukcji Aiasa.
Po kilku minutach dotarł na wyznaczone miejsce. Zatrzymał się, gdy tylko dostrzegł kobietę, a ona jego. Zdawała się niecierpliwić, ale na jego widok chyba trochę jej ulżyło. Założył ręce na piersi, milcząc. Czekał, co dalej. Tak jak się umówił z sokołami, one również dotarły na miejsce zaraz po nim, lądując mu na obu ramionach. Trzy pary oczu wpatrywały się teraz w ich "przewodniczkę".
Teraz przedzierał się przez jakieś przeklęte krzaki, za wzrok mając tylko szybujące w górze sokoły, które łaskawie co jakiś czas zlatywały na dół, by go poprowadzić. Z pobliskich bagien powoli zaczynała jeszcze napływać mgła, chwilowo na szczęście niewielka, więc nie zaprzątał sobie głowy jej rozwianiem. W pewnym momencie usłyszał łopot skrzydeł i już po chwili poczuł ciężar sokoła na ramieniu. Aias postanowił po raz kolejny przekazać mu informacje. Elf przystanął wiec na chwilę.
- Jesteś blisko.
- Mówicie mi to po raz kolejny...
- Phy! Teraz akurat jesteś naprawdę blisko. Ona czeka na ciebie ledwie kilkanaście kroków dalej. Idź na południe.
- To znaczy gdzie? W tej okolicy słońce nie dość, że nigdy nie świeci, to jeszcze jest mgła. Nie zauważyłeś? - W jego głosie brzmiała ironia.
- Zauważyłem. Dobra, tępaku. Idź w twoje lewo trochę bardziej, a trafisz.
- Dzięki...
- Spotkamy się na miejscu. - Po tych słowach ptak wystartował, by po chwili zniknąć elfowi z oczu. Adrastos nie zwlekając ruszył przed siebie, skręcając jednak trochę w lewo, wedle instrukcji Aiasa.
Po kilku minutach dotarł na wyznaczone miejsce. Zatrzymał się, gdy tylko dostrzegł kobietę, a ona jego. Zdawała się niecierpliwić, ale na jego widok chyba trochę jej ulżyło. Założył ręce na piersi, milcząc. Czekał, co dalej. Tak jak się umówił z sokołami, one również dotarły na miejsce zaraz po nim, lądując mu na obu ramionach. Trzy pary oczu wpatrywały się teraz w ich "przewodniczkę".
- Juno
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek z domieszką wampirzej k
- Profesje:
- Kontakt:
Wiedziała, że nie jest zbyt zadowolony. Pannicy pomagać, też się znalazł... facecik od siedmiu boleści. Dobra, ulżyło jej. Przynajmniej miała pewność, że nie będzie zdana tylko na siebie. Tylko... z łaską idzie, z łaską więc niech będzie. Zastanawiała się, co teraz: odezwać się, czy jednak milczeć. Po chwili zdecydowała się na to drugie. Dopiero, gdy będą w komplecie, wyjawi im to i owo. Raczej...
Tilgor dużo myślał o swojej decyzji pomocy owej kobiecie. W końcu, na ile znał się na ludziach? Bardzo niewielu ich spotkał na swojej drodze, a z jeszcze mniejszą liczbą rozmawiał. No, ale bądź co bądź, zgodził się - może zbyt pochopnie - na towarzyszenie młódce o bladej cerze. A danego słowa nie wolno cofać, jak mawiała matka.
Z początku błądził po lesie, póki nie wyszedł na niewielką polanę z jeziorkiem pośrodku. Tam zapytał o drogę jelenia, który właśnie zaspokajał pragnienie, a do ucieczki nie był zbyt skory.
- Zbliżasz się - rzekł jeleń, wskazując porożem na północ. - Niedawno szedł tędy jakiś elf, uważaj na siebie.
- Dzięki ci i niechaj los ci sprzyja - pożegnał się tryton już niemal ceremonialną formułką.
Właściwie, to wszystko co robił było oparte na formułkach. Na intuicyjne, nieskrępowane zachowania pozwalał sobie tylko w samotności.
Przeczesał palcami swoje czarne włosy, poprawił pas. Palcem przejechał po drzewcu trójzębu wiszącego ukośnie na jego plecach. Szybkim ruchem otworzył plecak, z którego wyjął żelazny hełm - ot, dla bezpieczeństwa. Spojrzał jeszcze szybko na słońce. "Rutynową kąpiel" wykonał może piętnaście minut temu, w rzece przeszywającej mu drogę na wskroś. Miał więc jeszcze dużo czasu przed następną. Gdy skończył rachubę, w przyspieszonym tempie ruszył na północ. Nieustającym biegiem zgrabnie omijał wystające konary, głazy czy inne przeszkody, przez co gdy trafił wreszcie na miejsce spotkania, był już nieco zdyszany. Zastał już całą ekipę, gotową - jak sądził - do podróży. Wyprostował się, po czym melodyjnym głosem (choć trochę sztucznie) rzekł:
- Niechaj los ma was w swej opiece, towarzysze! Cieszę się, że jesteśmy tu razem i że cali i zdrowi dotarliśmy na miejsce. Witaj, jaśnie oświecony Adrastosie - ukłonił się powoli, nie będąc pewnym, czy podanie ręki byłoby odpowiednim gestem. - I ciebie, co urokiem zachwycasz, Juno - ponownie się ukłonił, zachowując pomysł o popularnym pocałunku w dłoń za murem bezpiecznych formułek. Później już tylko patrzył to na elfa, to na czło... wa... ech, kobietę wzrokiem "podzielcie się ze mną swoim planem".
Z początku błądził po lesie, póki nie wyszedł na niewielką polanę z jeziorkiem pośrodku. Tam zapytał o drogę jelenia, który właśnie zaspokajał pragnienie, a do ucieczki nie był zbyt skory.
- Zbliżasz się - rzekł jeleń, wskazując porożem na północ. - Niedawno szedł tędy jakiś elf, uważaj na siebie.
- Dzięki ci i niechaj los ci sprzyja - pożegnał się tryton już niemal ceremonialną formułką.
Właściwie, to wszystko co robił było oparte na formułkach. Na intuicyjne, nieskrępowane zachowania pozwalał sobie tylko w samotności.
Przeczesał palcami swoje czarne włosy, poprawił pas. Palcem przejechał po drzewcu trójzębu wiszącego ukośnie na jego plecach. Szybkim ruchem otworzył plecak, z którego wyjął żelazny hełm - ot, dla bezpieczeństwa. Spojrzał jeszcze szybko na słońce. "Rutynową kąpiel" wykonał może piętnaście minut temu, w rzece przeszywającej mu drogę na wskroś. Miał więc jeszcze dużo czasu przed następną. Gdy skończył rachubę, w przyspieszonym tempie ruszył na północ. Nieustającym biegiem zgrabnie omijał wystające konary, głazy czy inne przeszkody, przez co gdy trafił wreszcie na miejsce spotkania, był już nieco zdyszany. Zastał już całą ekipę, gotową - jak sądził - do podróży. Wyprostował się, po czym melodyjnym głosem (choć trochę sztucznie) rzekł:
- Niechaj los ma was w swej opiece, towarzysze! Cieszę się, że jesteśmy tu razem i że cali i zdrowi dotarliśmy na miejsce. Witaj, jaśnie oświecony Adrastosie - ukłonił się powoli, nie będąc pewnym, czy podanie ręki byłoby odpowiednim gestem. - I ciebie, co urokiem zachwycasz, Juno - ponownie się ukłonił, zachowując pomysł o popularnym pocałunku w dłoń za murem bezpiecznych formułek. Później już tylko patrzył to na elfa, to na czło... wa... ech, kobietę wzrokiem "podzielcie się ze mną swoim planem".
- Juno
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek z domieszką wampirzej k
- Profesje:
- Kontakt:
Juno skinęła mu lekko głową na przywitanie. Nadal miała obojętny wyraz twarzy. I z równie obojętnym tonem przemówiła:
-A więc, jesteśmy w komplecie. Wybornie- ponownie skinęła głową.-Mam nadzieję, że czytaliście DOKŁADNIE ogłoszenie, nim zdecydowaliście się na udział w wyprawie- nie czekając na odpowiedź kontynuowała-Jeśli tak też się stało, powinniście wiedzieć, dlaczego tu jesteście. Będziemy polować na legendarne potwory, które kiedykolwiek widział świat. Lub też i nie widział- spojrzała po nich przelotnie.-Myślę więc, że macie zarys tego, co będziemy robić w tej oto Mrocznej Puszczy. Jeśli chcecie się wycofać, zróbcie to teraz. Gdy przekroczymy granice, nie będzie już odwrotu- uśmiechnęła się, jednak ten uśmieszek nie należał do najprzyjemniejszych.
Zastanawiała się czy stchórzą, czy też wytrwają do końca. Patrzyła więc: to na jednego, to na drugiego, oczekując ich potwierdzenia na dalszy udział, lub ucieczki z płaczem do mamusi.
-A więc, jesteśmy w komplecie. Wybornie- ponownie skinęła głową.-Mam nadzieję, że czytaliście DOKŁADNIE ogłoszenie, nim zdecydowaliście się na udział w wyprawie- nie czekając na odpowiedź kontynuowała-Jeśli tak też się stało, powinniście wiedzieć, dlaczego tu jesteście. Będziemy polować na legendarne potwory, które kiedykolwiek widział świat. Lub też i nie widział- spojrzała po nich przelotnie.-Myślę więc, że macie zarys tego, co będziemy robić w tej oto Mrocznej Puszczy. Jeśli chcecie się wycofać, zróbcie to teraz. Gdy przekroczymy granice, nie będzie już odwrotu- uśmiechnęła się, jednak ten uśmieszek nie należał do najprzyjemniejszych.
Zastanawiała się czy stchórzą, czy też wytrwają do końca. Patrzyła więc: to na jednego, to na drugiego, oczekując ich potwierdzenia na dalszy udział, lub ucieczki z płaczem do mamusi.
Efl uniósł oczy ku niebu słysząc powitanie Tilgora. Na łuskę Prasmoka, trafił mu się jakiś szlachcic, który postanowić znaleźć sobie rozrywkę w postaci polowania na potwory? Czy też amator, który ma nadzieje na zdobycie sławy dzięki tej wyprawie? Ciekawe czy ta dwójka potrafi się przynajmniej posługiwać bronią, czy też w starciu z pierwszą lepszą bestią zostanie im ona wytrącona? Cóż... To się jeszcze okaże...
- My się nie wycofamy tak łatwo, jak się spodziewasz. - Miał na myśli zarówno siebie jak i Aiasa, oraz Ravi.
- My się nie wycofamy tak łatwo, jak się spodziewasz. - Miał na myśli zarówno siebie jak i Aiasa, oraz Ravi.
Tilgor przyklęknął, opierając się jedną ręką o ziemię. Jeden z kłów trójzębu, oparł się o podłoże, zmieniając ułożenie broni na plecach. Włosy spod hełmu zafalowały w rytm podmuchu wiatru, podobnie jak jego ubranie. Słysząc słowa owej kobiety, zmarszczył brwi. Spojrzał na nią.
- Proszę nie drwić ze mnie, panno Juno - rzekł z lekkim wyrzutem zauważalnym w jego głosie. - Ani ja, ani - jak tuszę - owy elf nie uciekniemy, o to może być Pani spokojna.
Po tych słowach, spojrzał na niebo. Jakże zadziwiał go ten ogromny ocean, gdzieniegdzie poprzecinany białą pianą wywołaną falami. Jego ogrom, jak i niepojętna siła utrzymująca go nad ich głowami, dodawała weny. A gdzieś tam, na dnie owego oceanu, leży ogromny skarb. Skarb bogów, którego blask jest tak ogromny, że oświetla nim ludzi na powierzchni. Ciekawe, czy i tam żyją trytoni...
- Panno Juno - rzucił pospiesznie Tilgor, przypominając sobie, jak niewiele o sobie powiedział - Adrastosie. Jest pewna sprawa, którą powinienem wam wyjaśnić, jako, że jesteśmy od teraz towarzyszami podróży. Jestem trytonem, to jest istotą morską. Moje naturalne środowisko znajduje się w wodzie, dlatego nie mogę pozostać w obecnej formie cały czas. Co dwanaście godzin muszę powrócić do wody, w przeciwnym razie, no, zdechnę, raczej umrę. Muszę tam przebyć dokładnie pół godziny, by zregenerować siły, a zamoczony musi być przynajmniej ogon. Wiem, to może komplikować sprawę... niemniej jednak obiecuję, że nadrobię wszystko w boju!
Dobrze wiedział, jakiej reakcji się spodziewać, mimo tego z niepewnością spoglądał to na Juno, to na Adrastosa. Wiedział też, z czym wiąże się jego... przypadłość? Będą musieli częściej się zatrzymywać, szukać wody itp. No cóż, ale on sam na to nic nie poradzi. W razie czego miał jeszcze plan B.
- Proszę nie drwić ze mnie, panno Juno - rzekł z lekkim wyrzutem zauważalnym w jego głosie. - Ani ja, ani - jak tuszę - owy elf nie uciekniemy, o to może być Pani spokojna.
Po tych słowach, spojrzał na niebo. Jakże zadziwiał go ten ogromny ocean, gdzieniegdzie poprzecinany białą pianą wywołaną falami. Jego ogrom, jak i niepojętna siła utrzymująca go nad ich głowami, dodawała weny. A gdzieś tam, na dnie owego oceanu, leży ogromny skarb. Skarb bogów, którego blask jest tak ogromny, że oświetla nim ludzi na powierzchni. Ciekawe, czy i tam żyją trytoni...
- Panno Juno - rzucił pospiesznie Tilgor, przypominając sobie, jak niewiele o sobie powiedział - Adrastosie. Jest pewna sprawa, którą powinienem wam wyjaśnić, jako, że jesteśmy od teraz towarzyszami podróży. Jestem trytonem, to jest istotą morską. Moje naturalne środowisko znajduje się w wodzie, dlatego nie mogę pozostać w obecnej formie cały czas. Co dwanaście godzin muszę powrócić do wody, w przeciwnym razie, no, zdechnę, raczej umrę. Muszę tam przebyć dokładnie pół godziny, by zregenerować siły, a zamoczony musi być przynajmniej ogon. Wiem, to może komplikować sprawę... niemniej jednak obiecuję, że nadrobię wszystko w boju!
Dobrze wiedział, jakiej reakcji się spodziewać, mimo tego z niepewnością spoglądał to na Juno, to na Adrastosa. Wiedział też, z czym wiąże się jego... przypadłość? Będą musieli częściej się zatrzymywać, szukać wody itp. No cóż, ale on sam na to nic nie poradzi. W razie czego miał jeszcze plan B.
- Juno
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek z domieszką wampirzej k
- Profesje:
- Kontakt:
Juno westchnęła cicho. Nie chodziło jej o tego trytona, a o to całe ,,Panno". Szlachcianką przecież nie była, ani nic z tych rzeczy. Była jedynie wybuchową mieszanką człowieka z wampirem. Pokręciła więc głową.
-Wolę się upewnić- odparła krótko.
Zza pazuchy wyciągnęła mapę. Zaczęła coś mruczeć pod nosem (prawdopodobnie dość nieprzyzwoite przekleństwa). Po dłuższym czasie spojrzała na towarzyszy.
-Jak dla mnie to nie stanowi żadnego problemu. Pod warunkiem, że nad rzeczką i ja będę mogła się zregenerować- obnażyła kły, uśmiechając się przy tym drapieżnie.- Nawiasem mówiąc, proszę zwracać się do mnie na ,,ty". Nie jestem szlachcianką, tylko mieszanką wybuchową. Chociaż, co poniektórzy mówią, że kanalią społeczną- wzruszyła obojętnie ramionami. Ponownie spojrzała na trytona.-Mam nadzieję, że w tej kwestii się rozumiemy?- zapytała.
-Wolę się upewnić- odparła krótko.
Zza pazuchy wyciągnęła mapę. Zaczęła coś mruczeć pod nosem (prawdopodobnie dość nieprzyzwoite przekleństwa). Po dłuższym czasie spojrzała na towarzyszy.
-Jak dla mnie to nie stanowi żadnego problemu. Pod warunkiem, że nad rzeczką i ja będę mogła się zregenerować- obnażyła kły, uśmiechając się przy tym drapieżnie.- Nawiasem mówiąc, proszę zwracać się do mnie na ,,ty". Nie jestem szlachcianką, tylko mieszanką wybuchową. Chociaż, co poniektórzy mówią, że kanalią społeczną- wzruszyła obojętnie ramionami. Ponownie spojrzała na trytona.-Mam nadzieję, że w tej kwestii się rozumiemy?- zapytała.
Tilgor tylko zamruczał coś pod nosem, choć przypominało to bardziej nienaturalne charknięcie wielu głosów na raz. Z zaciekawieniem obejrzał kły Juno. Wysłuchał jej, po czym - nie od razu - odpowiedział:
- Mieszanką wybuchową? No nieważne. Skoro paaaaaJUNO tak sobie życzy, będę się doń zwracać po imieniu, jeśli o to chodziło. A co do twego "posiłku", to mam tylko nadzieję, że to nie będę ja. - rzucił szybki uśmiech.
Teraz przeniósł wzrok na elfa. Miał przynajmniej nadzieję, że to elf, bo poza wystającymi uszami mało z jego ciała było widać. To tylko jeszcze bardziej zaintrygowało trytona. Nie był również w stanie dostrzec jego twarzy, więc nie mógł odczytać, co myśli o tychże utrudnieniach. Bez słowa podniósł się z ziemi, poprawiając broń na plecach.
- No to co? - spytał raźniejszym głosem, jakby znalazł malutką dziurę w murze formułek, przez którą wypowiedział słowa - Długo będziemy tu tak mitrężyć? Szkoda czasu, zwłaszcza dla mnie. Juno, jesteś naszym przewodnikiem, prowadź.
- Mieszanką wybuchową? No nieważne. Skoro paaaaaJUNO tak sobie życzy, będę się doń zwracać po imieniu, jeśli o to chodziło. A co do twego "posiłku", to mam tylko nadzieję, że to nie będę ja. - rzucił szybki uśmiech.
Teraz przeniósł wzrok na elfa. Miał przynajmniej nadzieję, że to elf, bo poza wystającymi uszami mało z jego ciała było widać. To tylko jeszcze bardziej zaintrygowało trytona. Nie był również w stanie dostrzec jego twarzy, więc nie mógł odczytać, co myśli o tychże utrudnieniach. Bez słowa podniósł się z ziemi, poprawiając broń na plecach.
- No to co? - spytał raźniejszym głosem, jakby znalazł malutką dziurę w murze formułek, przez którą wypowiedział słowa - Długo będziemy tu tak mitrężyć? Szkoda czasu, zwłaszcza dla mnie. Juno, jesteś naszym przewodnikiem, prowadź.
- Juno
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek z domieszką wampirzej k
- Profesje:
- Kontakt:
-A więc...- rozwinęła mapę.-Jesteśmy gdzieś... tu- wskazała ich przybliżone miejsce położenia.- Bestie na które będziemy polować, znajdują się w tej okolicy- tym razem jej palec wylądował gdzieś na środku Mglistych Bagien. Spojrzała po towarzyszach.- Z tego, co widzę panom się spieszy, więc bez zbędnych wstępów, ruszamy- po tych słowach, zwinęła mapę i spojrzała w stronę puszczy.- Jeśli wam to nie robi różnicy, będziemy przemieszczać się obrzeżami. Odpowiada?- ponownie spojrzała po nich, przelotnie.
Elf skinął głową, milcząco zgadzając się na takie rozwiązanie. Mimo to w jego głowie budziły się kolejne złe przeczucia. Ich przewodniczka pokazywała niezwykle szeroki zakres poszukiwań na mapie. Nie dość tego, ich towarzysz okazał się trytonem, który potrzebuje zatrzymywać się co dwanaście godzin, żeby się zmoczyć... Cudownie! Znając życie, to jeszcze będzie on miał tą swoją "potrzebę", akurat w czasie walki z jedną z bestii. Ale co zrobić? słowa dotrzyma, tak czy inaczej.
Sokoły rozłożyły skrzydła i z cichym łopotem zniknęły w przestworzach. Od teraz będą co jakiś czas wracać, do elfa i informować go o sytuacji w ich otoczeniu. Co on by bez nich zrobił? Ich czujność nie raz uratowała mu życie, może i tym razem tak będzie...
Sokoły rozłożyły skrzydła i z cichym łopotem zniknęły w przestworzach. Od teraz będą co jakiś czas wracać, do elfa i informować go o sytuacji w ich otoczeniu. Co on by bez nich zrobił? Ich czujność nie raz uratowała mu życie, może i tym razem tak będzie...
Tilgor obejrzał mapę, ze szczególnością zwracając uwagę na rozłożenie co większych zbiorników wodnych. Zauważył też, jak daleko muszą się zapuścić, by dotrzeć do wyznaczonego miejsca. Sama podróż potrwa minimalnie dzień. - zauważył - Ta puszcza jest ogromna, na pewno nie jeden stwór znalazł tu swój dom. Trzeba będzie mieć się na baczności... stale.
- Tak - odrzekł w reakcji na pytanie tonem, w którym dało się wyczuć kapkę znużenia - Odpowiada, ruszajmy więc, czas goni.
W trakcie mówienia sięgnął już do uprzęży, odpinając klamrę celem wydobycia trójzębu. Całość trwała dosłownie moment, do tego Tilgor użył wyłącznie jednej ręki. System był bowiem dość wygodny. Przetarł jeszcze pospiesznie czoło i był już gotowy do drogi.
- Tak - odrzekł w reakcji na pytanie tonem, w którym dało się wyczuć kapkę znużenia - Odpowiada, ruszajmy więc, czas goni.
W trakcie mówienia sięgnął już do uprzęży, odpinając klamrę celem wydobycia trójzębu. Całość trwała dosłownie moment, do tego Tilgor użył wyłącznie jednej ręki. System był bowiem dość wygodny. Przetarł jeszcze pospiesznie czoło i był już gotowy do drogi.
- Juno
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek z domieszką wampirzej k
- Profesje:
- Kontakt:
-No...- Juno niemalże natychmiast wyciągnęła pozłacany miecz, z dziwnymi znakami na klindze.
Okręciła nim, mapę upchnęła do kieszeni i ruszyła przodem. Uważnie rozglądała się dookoła, upewniając się, że może bezpiecznie iść. Miała dziwne przeczucie, że są obserwowani. Towarzysze, zauważyli jak mocniej ścisnęła rączkę miecza, przygryzając nieco wargi.
Okręciła nim, mapę upchnęła do kieszeni i ruszyła przodem. Uważnie rozglądała się dookoła, upewniając się, że może bezpiecznie iść. Miała dziwne przeczucie, że są obserwowani. Towarzysze, zauważyli jak mocniej ścisnęła rączkę miecza, przygryzając nieco wargi.
Skoro wszyscy jego towarzysze wyciągnęli broń, Adrastos postanowił nie odstawać i również sięgnął po łuk. uważnie rozglądał się po okolicy, od czasu do czasu zerkając na niebo, w poszukiwaniu sokołów. Te jednak nie zamierzały chwilowo wracać. Może z nudów udały się na polowanie? Elf w myślach życzył im szczęścia.
Co ciekawe ich towarzyszka zdawała się denerwować już teraz, a nawet nie dotarli, do kresu ich wyprawy. Adrastos zastanawiał się, czy sama nie ucieknie gdy dojdzie do prawdziwego starcia? Nie, takie myśli go tylko rozpraszały. Wrócił więc do przyglądania się każdemu cieniowi, który mógłby oznaczać skryte zwierze, gotowe ich zaatakować. Sytuację pogarszała wciąż podnosząca się mgła...
Co ciekawe ich towarzyszka zdawała się denerwować już teraz, a nawet nie dotarli, do kresu ich wyprawy. Adrastos zastanawiał się, czy sama nie ucieknie gdy dojdzie do prawdziwego starcia? Nie, takie myśli go tylko rozpraszały. Wrócił więc do przyglądania się każdemu cieniowi, który mógłby oznaczać skryte zwierze, gotowe ich zaatakować. Sytuację pogarszała wciąż podnosząca się mgła...
- Juno
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek z domieszką wampirzej k
- Profesje:
- Kontakt:
Juno miała coraz gorsze przeczucia. Raz czy dwa, wydawało jej się, że słyszała jakiś szelest, łamanie gałęzi. Zaklęła w myślach, co się dzieje? Zwęziła oczy w szparki, wpatrując się w krzak przed nimi. Niespodziewanie usłyszeli donośne warknięcie.
Miałam rację, coś tu faktycznie jest-pomyślała, wcale nie ucieszona swoją racją.
Podniosła miecz, lewa ręka zsunęła się do kieszeni spodni. Wyczuła shurikeny, nie było źle. Znaczy, chyba nie było.
Miałam rację, coś tu faktycznie jest-pomyślała, wcale nie ucieszona swoją racją.
Podniosła miecz, lewa ręka zsunęła się do kieszeni spodni. Wyczuła shurikeny, nie było źle. Znaczy, chyba nie było.
Tilgor w reakcji na warknięcie odruchowo wystawił przed siebie swój trójząb. Kątem oka spojrzał na towarzyszy, po czym bez dłuższego namysłu odważnie wysunął się na pierwszą linię. Uznał bowiem, że zasięg jego broni daje mu przewagę nad tym, co się kryje w krzakach, czymkolwiek by to nie było. Mierząc kłami wideł ku leszczynie, oczekiwał jakiejkolwiek reakcji poza cichym, niesłyszalnym niemal mrukiem.
Spokojnie - Nie szukamy z tobą zwady.
Pozwól nam przejść, a nic ci się nie stanie.
Zanucił niezwykle melodyjnie tryton w języku, który znali tutaj tylko on i Adrastos. Śpiewając, nie spuszczał oczu z kryjówki stworzenia. Czekał, nie bardzo pewien co właściwie zrobić - zabić czy iść dalej?
Spokojnie - Nie szukamy z tobą zwady.
Pozwól nam przejść, a nic ci się nie stanie.
Zanucił niezwykle melodyjnie tryton w języku, który znali tutaj tylko on i Adrastos. Śpiewając, nie spuszczał oczu z kryjówki stworzenia. Czekał, nie bardzo pewien co właściwie zrobić - zabić czy iść dalej?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości