- Chcesz mi powiedzieć, że przez cały czas, kiedy mnie nie było nikt nie zajął się granicami? Czy ty sobie ze mnie dworujesz? - Tarald wyraźnie stał się poirytowany, co zupełnie do niego nie pasowało.
- Wiele jestem w stanie zrozumieć, nawet to, że moja siostra opuściła marchię, ale nie to, że na granicach nie ma posterunków.
- Magnus! - warknął.
- Siadaj! - nie dał mu wyjść.
- Po pierwsze, skoro listy nie docierały należało wysłać posłańca, jeśli nie, to dygnitarzy. Skoro moja siostra odsyłała wszystko z kwitkiem, należało odszukać mnie. I nie mówi mi proszę, że nie dało się ze mną spotkać, bo jestem pewien, że się dało. Nie wymawiaj się proszę, że było inaczej. Liriels można było obejść. Służysz zbyt wiele lat by mi wmawiać, że nie masz kurierów i "przyjaciół" wśród służby, którzy chętnie przekażą wiadomości.
- Dlaczego granice nie są strzeżone? Dlaczego nie ma na nich posterunków wojskowych. Gdzie są zwiadowcy? I nie mówi mi, że w mieście. Marchia to nie tylko jedno miasto, może i mnie nie było, ale nie jestem głupi. A co z Thalią? Nie wierzę, by pozwoliła by na jej granicznych terytoriach grasowały dzikie bandy. Podobnie Siv'Lead. Może i nie znam własnej marchii, ale znam swoich sąsiadów. Więcej byłem za granicą niż tu, przyznaję. Opuściłem swój kraj. Tak. Ale przecież nie stał tu sam jak palec.
- Żadnej hanzy. Dwóch zwiadowców, kurier i dwóch wojowników. Niech nie jadą głównymi szlakami. Weź takich, którzy znają inne ścieżki, mądrych i sprytnych. To oficjalne wiadomości z prośbą o pomoc. Nie będą przekazywane pokątnie. Być może tak zagrożone granice to tylko propaganda. Lieriels, Eohaid i całe Astron Oris nie chcą wyjść poza granice jednego kraju. Zamykamy się na sąsiadów, na nowości, na magię, na wszystko co może nam służyć. Czas to zmienić.
Aquentis-Tothion ⇒ [Aquentis-Tothion] Zaopiekuj się mną
- Tarald
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 106
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Arystokrata , Żołnierz
- Kontakt:
- Yngwirdia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 76
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Szlachcic
- Kontakt:
Magnus stał wyprostowany nie odzywając się już. Nie chciał irytować swojego Pana, ale nie miał nic wartościowego do powiedzenia. Rozumiał jego złość, przynajmniej częściowo.
- Ale były listy zwrotne, rzadko, sporadycznie bym rzekł pani. Ale były, więc nikt nie uznał za stosowne słać posłańców. Odpowiedzi były raczej lakoniczne... - wyrzekł w końcu - ja mogę pokazać listy panie!
Zarzekł się i wbił w Taralda uważny wzrok.
- Ostatni z rozkazów mówił o przeniesieniu wojsk z granic do centrum. Pozwoliłem sobie nie wykonać go do końca. Posterunki są, ale załoga częściowo opustoszała - tym razem zza pazuchy wyjął złożony dokument i wysunął powoli dłoń w stronę Taralda. Istotnie chodź przełamana, zdawała się być prawdziwa. Treść listu faktycznie mówiła o tym aby z powodów niepokojących wieści i napięć wewnętrznych przenieść ludzi z posterunków do środkowej części marchii. Pismo i podpis zgadzały się, był to jej siostry, ale słowa zupełnie nie pasujące do jej stylu.
- Dwóch zwiadowców, kurier i dwóch wojowników - powtórzył w tym czasie Magnus - dobrze Panie. Ale chyba nie chcesz pertraktować z sąsiadami w imieniu całego Lirien? Jest wiele spraw którymi nie zajmuje się stolica, chociażby Pogranicze... tak to dopiero burdel... - wojownik rozgadał się, ale tylko na chwilę. Zamknął usta pod wzrokiem swojego pana i znieruchomiał.
Kiedy Tarald uważniej się przyjrzał zauważył, że sposób zakręcania niektórych liter nie jest taki jak czyniła jego siostra. Kiedy przyjrzał się znów pieczęci wydawała się identyczna z tą którą miał na pierścieniu rodowym.
- Ale były listy zwrotne, rzadko, sporadycznie bym rzekł pani. Ale były, więc nikt nie uznał za stosowne słać posłańców. Odpowiedzi były raczej lakoniczne... - wyrzekł w końcu - ja mogę pokazać listy panie!
Zarzekł się i wbił w Taralda uważny wzrok.
- Ostatni z rozkazów mówił o przeniesieniu wojsk z granic do centrum. Pozwoliłem sobie nie wykonać go do końca. Posterunki są, ale załoga częściowo opustoszała - tym razem zza pazuchy wyjął złożony dokument i wysunął powoli dłoń w stronę Taralda. Istotnie chodź przełamana, zdawała się być prawdziwa. Treść listu faktycznie mówiła o tym aby z powodów niepokojących wieści i napięć wewnętrznych przenieść ludzi z posterunków do środkowej części marchii. Pismo i podpis zgadzały się, był to jej siostry, ale słowa zupełnie nie pasujące do jej stylu.
- Dwóch zwiadowców, kurier i dwóch wojowników - powtórzył w tym czasie Magnus - dobrze Panie. Ale chyba nie chcesz pertraktować z sąsiadami w imieniu całego Lirien? Jest wiele spraw którymi nie zajmuje się stolica, chociażby Pogranicze... tak to dopiero burdel... - wojownik rozgadał się, ale tylko na chwilę. Zamknął usta pod wzrokiem swojego pana i znieruchomiał.
Kiedy Tarald uważniej się przyjrzał zauważył, że sposób zakręcania niektórych liter nie jest taki jak czyniła jego siostra. Kiedy przyjrzał się znów pieczęci wydawała się identyczna z tą którą miał na pierścieniu rodowym.
- Tarald
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 106
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Arystokrata , Żołnierz
- Kontakt:
- Idź już - mruknął Tarald. Nic tutaj do siebie nie pasowało. Ani to co mówił Magnus, ani to co graf zobaczył w liście. Trzeba będzie to wszystko rozwiązać. Jakoś. Jeszcze nie wiedział jak. Nie chciało mu się tłumaczyć wojownikowi, że o pomoc napisze w swoim własnym imieniu, nie w imieniu Lirien. Nie on był arcyksięciem i nie miał prawa pisać w jego imieniu. Był jednak grafem sąsiedniej marchii i jako taki mógł prosić o wsparcie.
Kiedy wszystko się uspokoiło wstał i wrócił na górę do swojej żony. Yngwi leżała tak jak wcześniej na łóżku. Tylko, że teraz wyraźnie przysypiała. Położył się obok i przygarnął ją do siebie. Dobrze było mieć blisko kogoś, komu mógł zaufać. Była taka mała i niepozorna, ale jej ciepło dawało mu otuchę. Westchnął ciężko i przytulił ją mocniej.
- Przez kilka dni będziemy tu nocować - oznajmił.
- Chciałabym cię zabrać do stolicy, ale panuje epidemia. Rozmawiałem z jednym z wojowników i póki co przygotuje dla nas Perłowy Dwór na wschodzie. Zamieszkamy tam. Nie mogę cię narażać na żadną chorobę. I przepraszam, że tak długo mnie nie było.
Kiedy wszystko się uspokoiło wstał i wrócił na górę do swojej żony. Yngwi leżała tak jak wcześniej na łóżku. Tylko, że teraz wyraźnie przysypiała. Położył się obok i przygarnął ją do siebie. Dobrze było mieć blisko kogoś, komu mógł zaufać. Była taka mała i niepozorna, ale jej ciepło dawało mu otuchę. Westchnął ciężko i przytulił ją mocniej.
- Przez kilka dni będziemy tu nocować - oznajmił.
- Chciałabym cię zabrać do stolicy, ale panuje epidemia. Rozmawiałem z jednym z wojowników i póki co przygotuje dla nas Perłowy Dwór na wschodzie. Zamieszkamy tam. Nie mogę cię narażać na żadną chorobę. I przepraszam, że tak długo mnie nie było.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości