Szczyty FellarionuLilia wsród lodu.

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Drugi raz nie dała się zaskoczyć. Mając w pamięci historię z dzikiem, Ilirinleath rozumiała jak działa muzyka grana przez kowala. Magiczna fletnia musiała być niezwykłym artefaktem, którego działaniu nie były wstanie oprzeć się nawet istoty takie jak elfy. Strażniczka zareagowała natychmiast gdy tylko poczuła że powieki zaczynają jej ciążyć. Starała się skupić na czymś innym niż rozbrzmiewająca w jej głowie melodia. Spróbowała śpiewać w myślach aby zagłuszyć dźwięki wydobywające się fletni, jednak ta za nic nie chciała wyjść z jej głowy. Koncentrowanie się na podziwianiu niezwykłości Rapsodii również nie pomogło, na szczęście Ivo przestał grać nim elfka zwaliła się z nóg.
- Mógłbyś choć raz spróbować zanucić coś weselszego. –Odparła elfka, odzyskując fason, od razu ciągnąc chłopaka w stronę placu targowego.
Wnętrze miasta przeszło najśmielsze oczekiwania Ilirinleath. Cudowna mieszanina światła i barw zapierała dech w piersiach. Wieże z białego marmuru oraz przeszkolone budynki, sprawiały iż promienie słoneczne podające na plac, załamywały się pod najróżniejszymi kątami, tworząc swoisty spektakl. Początkowo elfka zmuszona była mrużyć powieki, aby stopniowo przyzwyczaić swoje oczy to podziwiania tego jakże niezwykłego zjawiska, którego głównym aktorem było światło rozproszone na delikatnych kroplach wody, wystrzeliwanych w górę z licznych fontann.
Atmosfera panująca na placu również była wyjątkowa. Mieszkańcy Rapsodii wyglądali na pogodnych, otwartych, serdecznych, beztroskich i szczęśliwych. Zdawało się, że w tym miejscu wszystko jest możliwe. Ilia wpatrywała się w jeden z straganów, na którym handlowano magicznymi talizmanami chroniącymi przed wszelkim złem i nieszczęściem. W innej części Alaranii, właściciel takiego stoiska od razu zostałby wyśmiany i przepędzony, za próbę oszustwa i wyzysku ciężko pracującego ludu, jednak tutaj jego obecność wydawała się zupełnie naturalna.
Strażniczkę nie zmartwił nawet fakt, że większość z oferowanych przez handlarza naszyjników do złudzenia przypominało ten, z którym ona sama przybyła od miasta. Być może tajemnica medalionu wcale nie była tak epicka jakby to się elfce wydawało, sprowadzając się do wydania kilku zaskórniaków. W jednej chwili Ilirinleath rzeczywiście poczuła się jak studentka za którą chciała uchodzić. Nagle zapragnęła dowiedzieć się wszystkiego o tym miejscu. Zobaczyć ile tylko się da, poznać sekrety miasta i tajemnice jego mieszkańców.
Tymczasem Ivo zniknął gdzieś w tłumie miejscowych. Eflka starała się wypatrzyć miejsce gdzie udał się chłopa, gdy niespodziewanie sama została pociągnięta w kierunku jednego z stoisk.
- Ideał. Cudo nad cudami. Właśnie tego mi trzeba. Delikatne acz surowe oblicze. Pewność siebie przez którą przebija nutka zakłopotania, wątpliwości i obawy. – Wykrzykiwał pulchny handlarz, ubrany w wielobarwną, długą do kostek, pasiastą tunikę. – Nieoszlifowany diament. Figura perfekcyjna w każdym calu. Nawet to w jaki sposób marszczysz czoło. Wszystko pasuję.
- Kto ja? – Ilirinleath nie miała pojęcia o co może chodzić dziwacznemu elfowi.
- Byłabyś nieziemska. Dzięki tobie moja nowa kolekcja sprzedawałaby się wręcz fantastycznie. Masz. Proszę. Podpisz tutaj. Zostaniemy wspólnikami.
- Ale ja nie mogę. – Strażniczka czuła że się rumieni, nieprzyzwyczajona do tego by ktokolwiek prawił jej komplementy. Z kłopotliwej sytuacji wybawił ją Ivo, który wpadła na elfkę pochłonięty studiowaniem jakiejś księgi.
Początkowo Ilia podejrzewała że kowal znalazł coś ważnego w kwestii medalionu. Zerknąwszy mu przez ramię przekonała się jednak iż chłopak wpatruje się w własny portret.
- Ładny. – Odpowiedziała. W normalnych warunkach nakrzyczałaby na Ivo, zarzucając mu marnowanie czasu, narcyzm i brak zaangażowania, ale miała świadomość że ona również pozwoliła sobie zapomnieć o misji. – Mają tu wyjątkowo zdolnych artystów.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

-To...nieważne. Co robisz? - Ivo popatrzył podejrzliwie na elfkę. - Planujesz karierę modelki? Pasowała byś.
Dziewczyna wciąż była lekko zarumieniona, co aż za bardzo działało na chłopaka. Zacisnął mocno powieki.
- Myślę, że musimy stąd iść. Za trudno się tu skupić. Proponuję wycieczkę do gospody. To idealne miejsce na przemyślenie planu działania i zebranie najświeższych plotek.
Oboje zdołali się wydostać z labiryntu kolorów i zapachów i znaleźli się na dużo mniej zatłoczonej ulicy.
- Tam jest chyba karczma. "Pijany Czarodziej", hmm ciekawa nazwa. Chodźmy - i pociągnął za sobą elfkę.
Wkroczyli do obszernej izby, wypełnionej istotami wszelkiej maści. Nawet jeden centaur się znalazł.
- Karczmarzu, miodu podaj jeśli łaska - krzyknął chłopak od progu, eksponując przy tym sakiewkę z walutą.
- Jak sobie pan życzy. Miód razy dwa - odkrzyknął opasły gospodarz, krzątając się za ladą. Pochwycił dwa spore kufle i nalał do każdego z nich ciemno-złocistego trunku. - Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?
- W zasadzie to tak. Gdybyśmy, w teorii, byli w posiadaniu przedmiotu, magicznego przedmiotu najprawdopodobniej królewskiego pochodzenia, do kogo mielibyśmy się zwrócić? I nie chodzi mi tu o panów z mrocznych uliczek. Bardziej mam rzeczoznawcę na myśli.
- Oczywiście. Wszystko w świetle prawa. Najlepiej odwiedzić "Dom rzeczy dziwnych i magicznych" starego Morela. Jest trochę szurnięty, ale zna się na rzeczy jak mało kto. Tylko...trzeba uważać, bo ma trochę lepkie rączki. Klet...kloptomar...jakoś tak. Mówią, że to choroba i nie robi tego umyślnie.
- Dziękuję panie karczmarzu...jeszcze jedna prośba. Czy mógłbym tu wystąpić? Jestem grajkiem, moneta zawsze się przyda, a widzę że klientela dopisuje.
- Jeśliś dobry, to nie widzę problemu.
- Zaraz wrócę powiedział kowal.
Nie wiedział, że przez całą rozmowę z gospodarzem przyglądała im się grupka elfów, siedzących w kącie. Ivo odszedł od lady, zostawiając Ilię samą. Wyszedł na środek karczmy, odchrząknął i zadmuchał w swój instrument. Tak na prawdę nie potrzebował pieniędzy. Chciał tylko zobaczyć, czy jest jeszcze w stanie grać samemu, czy ta nieznana siła znowu zawładnie jego talentem i uśpi wszystkich tu obecnych. na całe szczęście, dźwięki jakie wydawała fletnia były w pełni przez Ivo zamierzone. Powoli się rozkręcał, pogrywając coraz to weselej, a publika klaskała do rytmu. Oprócz wcześniej wspomnianych elfów. Dwóch z nich przysiadło się do samotnej Ilii.
- Hej maleńka. Co tu robisz z takim chuchrem. Co masz w tej sakiewce? - jeden z nich, wysoki blondyn o błękitnych, wręcz stalowych oczach zaczął dobierać się do dziewczyny, podczas gdy drugi robił to samo z torbą, w której znajdował się medalion.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath była wdzięczna kowalowi za wyciągnięcie jej z opresji. Omotana atmosferą targu, elfka nie miała siły aby protestować, a racjonalne myślenie przychodziło jej coraz trudniej. Barwny wystrój, sielski klimat, a nade wszystko woń różnego rodzaju ziół, aromatów, kadzideł, perfum i egzotycznych przypraw, mieszała jej w głowie. Niewiele brakowało, a strażniczka faktycznie podpisałaby podsuwane jej pod nos dokumenty. Zafascynowana miejscem w jakim się znalazła, dziewczyna powoli zapominała o priorytetach, które przywiodły ją do Rapsodii.
Na szczęście Ivo poprowadził ją w bardziej przyziemne obszary miasta. O okolicznych budynkach ciężko było powiedzieć aby kusiły swoją niezwykłą formą. Domy wprawdzie były zadbane, ale jednocześnie szare, pospolite, i mało atrakcyjne. Nawet karczma niczym isę nie wyróżniała, przypominając jedną z tysiąca podobnych, jakie podróżni mijali na szlaku. Ludzie znajdujący się wewnątrz, również nie wzbudzali zachwytu, a ciekawska z natury elfka, szybko przekonała się iż w tym przypadku lepiej spuścić oczy i zając się sobą. Większość gości wyglądała na zmęczonych, zajętych własnymi sprawami, a przez to ponurych i niezbyt towarzyskich. Rozmowy toczono w małych, zamkniętych gronach, a na obcych spoglądano nieufnie i z dystansem.
Strażniczka szybko doszła do wniosku iż jedyną osobą która budziła jej zainteresowanie, był ten z którym tu przyszła. Dziwiła się pośpiechowi w jakim zaczął działać Ivo. Drogę do gospody praktycznie pokonali biegnąc, a gdy tylko znaleźli się wewnątrz, młodzieniec natychmiast zaczął rozpytywać miejscowych, szukając czegoś co może rozwikłać tajemnice medalionu. Ilia z niedowierzaniem patrzyła na zapał i energię kowala, jak również na to że gospodarz obiektu wydawał się być zadowolony z możliwości wymiany zadań z swoim młokosem. Co dziwne chłopak wyglądał przy tym zupełnie naturalnie. Ostatnią rzeczą o jaką elfka skłonna była podejrzewać kowala, to fakt, iż będzie on tak otwarty i kontaktowy. Ilirinleath próbowała rozgryźć o co chodzi, ale w chwili w której chłopak zaproponował iż zagra dla tłumu, zupełnie odpadła.
Istniało tylko jedno wytłumaczenie tego zjawiska. Ivo albo był pijany albo zupełnie otumaniony przez zapachy z targowiska. Dodatkowo, z tymi swoimi kręconymi włosami i szelmowskim uśmiechem, wydał się Ilii nad wyraz przystojny. Nic dziwnego ze uchodził za łamacza kobiecych serc, a dla takiego Pietruszki czy Beki pozostawał niedoścignionym wzorem.
Strażniczka nie miała okazji dłużej rozważać powyższego stwierdzania, jako ze niespodziewanie poczuła rękę przesuwającą się po swoim udzie. Zareagowała instynktownie. Jedną dłonią przycisnęła do siebie nadgarstek mężczyzny, a drugą energicznie wygięła w tył trzy palce napastnika. Zalotnik wrzasnął z bólu. Mimo cierpienia nie pozostał dziewczynie dłużny. Potężne szarpnięcie za włosy, pociągnęło dziewczynę do tyłu, tak że ta upadła na podłogę, razem z dobierającym się do niej agresorem.
W tym czasie drugi z złoczyńców nie bawiąc się w ceregielę, odciął pasek od torby Ilirinleath, a mając w swoich rękach spodziewaną zdobycz, rzucił się do ucieczki w stronę drzwi. Wściekła elfka, wykorzystując przewagę zwinności jaka miała nad walczącym z nią mężczyzną, sięgnęła po nóż i nadal klęcząc, cięła napastnika po kostkach. Mężczyzna, który właśnie próbował wstać ,z krzykiem upadł na posadzkę.
- Dziwka! – wrzasnął.
- Złodziej! – Ilia również odpowiedziała krzykiem, chcąc zwrócić uwagę kowala na osobnika wybiegającego z gospody. Raz jeszcze wymierzając lezącemu solidnego kopa, elfka sięgnęła po łuk. Niestety tłum w karczmie był zbyt liczny by oddać pewny strzał. Ila musiała rzucić się w pogoń za złodziejaszkiem.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Z początku Ivo nawet nie dostrzegł szamotaniny, jaka rozpętała się przy ladzie. Dopiero krzyk elfki, a zaraz potem karczmarza zwrócił uwagę chłopaka. Zdołał tylko dostrzec but, znikający za drzwiami nim rzucił się za towarzyszką.
- Przykro mi panowie, ale koncert skończony! - zwinnie prześlizgnął się pomiędzy gawiedzią i wyskoczył na ulicę.
- Gdzie ty.. - szybki rzut oka w stronę targu. - Niech to szlak.
Złodziej wbiegł w labirynt stoisk, gdzie zgubienie pościgu było nader łatwe. Mimo to kowal się nie poddał i ruszył za nim.
- Przepraszam...przepraszam...z drogi do cholery jasnej! - pchnął jakiegoś nieszczęśnika prosto na stragan z różnobarwnymi przyprawami. Powietrze wypełnił ostry zapach. - Zatrzymajcie go! Zatrzymać złodzieja!
Niestety wszyscy słysząc słowo "złodziej" maniakalnie rzucali się do swoich towarów, chroniąc ich przed kryminalistą. Ivo sprawnie wymijał klientelę, wywracając co poniektórych. Dał radę nawet przeskoczyć nad jednym stoiskiem. Biegł ile sił w nogach, ale powoli zaczynało brakować mu tchu.
- Psia mać...uhh...cho..lera... - zacisnął zęby, spiął pośladki i przyspieszył. Nagle zorientował się, że stracił złodzieja z oczu. Przystanął na chwilę, by złapać oddech. Nie dam rady go tu odnaleźć...Może Illi się poszczęściło.... Bogowie jednak byli przychylni młodzianowi, gdyż sam złodziejaszek zgubił się w gąszczu kolorów i nieświadomie zatoczył wielkie koło, aby na końcu wręcz wpaść na chłopaka.
- Uważaj gdzie leziesz...ty!
- Na litość Menei... - elf zerwał się na nogi i kontynuował ucieczkę.
Ivo czuł gniew. Oczywistym był fakt zdenerwowania sytuacją, ale chłopak czuł wręcz potworną nienawiść do elfa i nie potrafił tego wytłumaczyć. W jednej chwili stał się kimś innym. Coś...lub co gorsza ktoś opętało jego ciało i umysł.
- Stój! Powiedziałem...STÓJ! - głos jaki wydostawał się z gardła Ivo był niski i stanowczy. Kowal sięgnął po swój instrument i zadmuchał weń ile pary miał w płucach. Znikąd nadleciały dwa potężne ptaszyska i dosłownie staranowały uciekającego elfa. W tej samej chwili wszystkie siły uszły z Ivo i chłopak padł na kolana. Ostatkiem sił podpełz do leżącego w szoku złodzieja i wydarł mu torbę z objęć.
- Ilia...mam go...
Obraz zaczął mu się rozmywać, aż zupełnie odpłynął.

***

- Obudzić go...tak, teraz! - rozkazał wysoki elf w czarnej szacie. Jego pobratymiec podniósł wypełnione wodą wiadro i chlusnął całą jego zawartością w przywiązanego do krzesła, nieprzytomnego Ivo.
- Argh! Na pomoc... - wycharczał przebudzony.
- Och, widzę że już wstałeś. Jak się spało? Dałeś niezły popis, tam na targu - elf przemawiał spokojnie i profesjonalnie.
- Co? gdzie ja...gdzie ja jestem?
- Twoja obecna lokacja jest teraz twoim najmniejszym zmartwieniem. To czym powinieneś się martwić, to niewielki medalion, który znaleźliśmy w twojej torbie.
- Medalion...medalion...Il...- na szczęście chłopak zachował wystarczającą swiadomości, aby nie wyjawiać imienia swojej towarzyszki. Jeszcze by ją skrzywdzili, zakładając oczywiście, że jeszcze tego nie zrobili.
- Działałeś sam, czy w grupie? - to pytanie znacznie uspokoiło Ivo. "Czyli Ilia jest bezpieczna". - Zadałem ci pytanie!
- Sam...Byłem sam.
- A ten martwy elf, którego znaleźliśmy tuż obok ciebie?
- Złodziej...zabrał mi torbę - czuł w ustach zakrzepłą krew, a cała głowa pulsowała jakby zaraz miała eksplodować.
- Złodziej więc. Złe uczynki do nas powracają, zgodzisz się ze mną...jak cię zwą?
- Alistair...
- Zgodzisz się ze mną Alistairze?
- Złe uczynki? O czym ty do cholery mówisz? Czemu mnie więzicie?
- Nic nie zrobiłeś? Czyli ten amulet, niewątpliwie należący do której ze szlacheckich rodzin, zupełnie przypadkiem trafił do torby ludzkiego śmiecia, ścierwa, robaka jakim jesteś!
- Ja...ja go znalazłem. Daleko stąd. Chciałem go oddać...
- Milcz larwo! Kłamiesz w żywe oczy, a ja...ja potrafię rozpoznać kłamcę. Wystarczy, że na takiego spojrzę. Na was nawet patrzeć nie muszę. Wszyscy ludzie to kłamcy, oszuści, zmarnowana przestrzeń i tlen.
Przyjemniaczek.
- Poza amuletem miałeś przy sobie trochę złota, ziół i drewniany instrument. Jesteś grajkiem? Zielarzem? Grającym zielarzem?
- Jestem uczniem kowala. Gram dla przyjemności.
- Grający kowal wszedł w posiadanie elfickiego symbolu przynależności do szlacheckiego rodu - HA! Wspaniała historia dla barda. Niestety musisz się bardziej postarać chłopcze. Mnie tak łatwo nie przekonasz. Mów prawdę, albo zrobi się nieprzyjemnie.
- Ale...ale to jest prawda...
- Nuandrilrze, zmiażdż mu dłoń.
- Co?! Nie! Proszę! To prawda...
Całkiem duży, jak na elfa, strażnik podszedł do siedzącego Ivo, trzymając w rękach młot. Dwóch kolejnych oswobodziło prawą rękę młodziana i rozłożyło ją płaska na stole.
- Niee! Błagam! Nie!
Elf wziął zamach i ciężka głowica z łoskotem spadła na dłoń chłopaka. Wrzasku jaki wydał z siebie torturowany Ivo nie da się opisać. Chłopak bał się spojrzeć na swoją rękę. Nie wiedział co z niej zostało. Wiedział natomiast, że jeśli jakimś cudem się stąd wydostanie, to nigdy już nie uniesie, o ironio, młota kowalskiego. Łzy spływały mu po policzkach.
- Przestań się mazać, masz jeszcze drugą rękę. Żeby ją zachować z pewnością wyjawisz nam cała prawdę. Zacznijmy zatem od nowa. Kim jesteś? Dla kogo, bądź z kim pracujesz? Skąd masz ten medalion.
Ivo milczał, powstrzymując łkanie.
- Ludzie są dziwni. Boja się bólu, ale sami się o niego proszą. Nuandrilrze, stopa.
- Ivo...mam na imię Ivo. Jestem uczniem kowala. Przyszła do mnie elfka, prosząc o pomoc w naprawie amuletu. Jedyne co o nim wiedzieliśmy, to jego pochodzenie. Dlatego tu jestem, dlatego mam medalion - mamrotał prawie niezrozumiale.
- Ivo, Alistair...nader łatwo się pomylić przy własnym imieniu, będąc po presją. Reszta niestety to wierutne kłamstwa. Ale...już coś osiągnęliśmy. Wiemy, że działasz w duecie. Dlatego tym razem pozwolimy ci wybrać: stopa lewa, czy prawa?
- Błagam...ja...ja mówię prawdę. Nie wiem nic o historii tego amuletu. Ja miałem go tylko naprawić. Chciałem tylko pomóc...
- Bezinteresowny człowiek? Bah! Masz poczucie humoru, to ci trzeba przyznać. Może zamiast miażdżenia stopy wytniemy ci język? Co ty na to? Będziesz mógł chodzić.
- Co mam ci powiedzieć? Że jestem złodziejem i ukradłem ten amulet?
- No! To mamy jakiś konkret! A więc przyznajesz się do kradzieży?
- Nie...ja go nie ukradłem.
- Zmieniasz zeznania jak pary butów i do tego zaczynasz mnie denerwować. Zrobimy tak. Wytniemy ci język i połamiemy kości. Władzom przedstawimy historię o złodzieju i skoku dziesięciolecia i nikt temu nie zaprzeczy. Ty dożyjesz swoich dni w lochu a na ulicach Rapsodii znów zapanuje spokój. Podoba się? Mnie bardzo. Nuandrilrze, czyń swą powinność.
Z każdym kolejnym krokiem egzekutora w Ivo wzrastała nienawiść. Rozpacz i nieszczęście powoli zmieniały się w gniew. Tym razem kowal z ulgą przyjmował je do swego umysłu. Wiedział bowiem co zaraz nastąpi, a przynajmniej miał nadzieję. Nie mylił się.
- Jesteś jedynie pyłkiem. Nic nie wartą namiastką egzystencji w czasoprzestrzeni - oczy Ivo rozbłysły błękitem. Mówił powoli, a jego głos niósł się echem po całej sali.
- Coś ty powiedział?! Ty mały... - elf zatrzymał się w pół kroku. Wytrzeszczył oczy, wargi zaczęły mu sinieć, a na twarzy poczęły wychodzić mu żyły. Dosłownie całe życie uchodziło z jego ciała. Strażnicy patrzyli przerażeni, jak ich dowódca wiotczeje i pada martwy na posadzkę. Porzucili całą broń i taktycznie rzucili się do ucieczki. Ivo, albo raczej duch, który władał obecnie ciałem Ivo, rozerwał więzy i również udał się do wyjścia. Nie zwracał nawet uwagi na zmasakrowaną dłoń, której resztki zostały nawet na stole. Przeszedł tak niespełna kilkadziesiąt metrów, kiedy w końcu opuścił ciało nieszczęśnika. Ten momentalnie runął na zimną posadzkę. Z cienia wyłonił się starzec, ten sam, który pokazał młodzianowi portret ojca.
- Musisz się obudzić Kay Niin Doral. Musisz zebrać siły i ruszyć. Musisz pomóc Ilirinleath.
Słowa jakie wypowiadał starzec i sposób w jaki to robił otulały nieprzytomnego chłopaka, rozbudzając w nim życie na nowo.
- Nie możesz teraz się poddać. Ilirinleath cię potrzebuje. Płonące Jelenie cię potrzebują
- Ilia...Ilia...ILIAA!!
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Gdy Ilia wybiegła z gospody było już za późno. Ivo i ścigany przez niego złodziej, gdzieś zniknęli. Elfka spróbowała odnaleźć chłopaka, rozpytując o niego okolicznych przechodniów. Początkowo udało jej się nawet trafić na jakiś trop, jednak im bardziej oddalała się od karczmy, tym poszukiwania stawały się trudniejsze. Mieszkańcy odpowiadali jej grzecznie, iż nie kojarzą nikogo podobnego do kowala, albo nie pamiętają w którym kierunku młodzieniec mógł pobiec.
Strażniczka spróbowała innego rozwiązania. Wróciła do miejsca gdzie ukradziono jej medalion. Miała nadzieję że od pierwszego z zbirów będzie w stanie wyciągnąć informację, na temat tego, gdzie mógł ukryć się jego wspólnik. Niestety w karczmie nie było śladu po rozegranej tu niedawno bójce. Złodziejaszek zniknął jak kamień w wodzie. Co dziwniejsze sam gospodarz kłamał prosto w oczy, do niczego się nie przyznając.
- To porządny lokal paniusiu. Nikt tu nie skacze sobie do gardła.
- Ale, … ale… jak pan może… - Zniechęcona i obrażona na cały świat, Ilirinleath zdecydowała się opuścić karczmę. Chciała poszukać pomocy u miejscowych władz, ale i ta droga szybko okazała się ślepym zaułkiem.
Para strażników, mężczyzna i kobieta, popatrzyli na dziewczynę z politowaniem.
- Chłopak zniknął ci godzinę temu, a tu już zgłaszasz jego zaginięcie? – zaśmiała się wojowniczka – spokojnie, odnajdzie się. Powinnaś ochłonąć. Wyglądasz na taką, co to z miłości straciła rozum.
- Może powinnaś sprawdzić tutejsze zamtuzy i domy uciech. – Zażartował strażnik.
Zrezygnowana Ilia przez jakiś czas pałętała się bez celu po ulicach Rapsodii. W pewnym momencie ujrzała stragan z napisem mówiącym o tym, iż w środku można poznać swoją przyszłość.
„Czy jestem aż tak zdesperowana by próbować takich metod?” – zastanawiała się elfka.
I wówczas ją olśniło. To w przeszłości powinna szukać wyjaśnienia wielu toczących się tutaj zdarzeń. To, jak szybko miejscowi zorientowali się kim ona jest i jaką wartość ma medalion, nie mogło być dziełem przypadku. Ilirinleath przypomniała sobie słowa Miren, które kapłanka wypowiedziała chcą ostrzec ją przed trudami podróży. Amulet był dla świątyni skarbem, a wielu świętych mężów, szkolono po to, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Owi strażnicy posiadali moc dzięki której zawsze i wszędzie byli w stanie określić położenie w którym znajduje się bezcenny klejnot.
Właśnie dlatego Ilia miała tyle problemów aby wydostać się bezpiecznie z Adrionu, będąc nieustannie ściganą przez wysłanników świątyni. Wówczas jej nie dopali, ale nie oznaczało to wcale iż dali sobie za wygraną. Dzięki swojej mocy, kapłani mogli zorientować się dokąd zmierza strażniczka, a co za tym idzie, przygotować tu na nią zasadzkę. Wszystko to z kolei oznaczało, iż najprawdopodobniej Ivo znalazł się w niebezpieczeństwie, a droga do niego prowadziła przez mury tutejszej świątyni.
Ilirinleath była gotowa zmierzyć się z tym wyzwaniem. Jeśli będzie trzeba przetrząśnie święte miejsce, kamień po kamieniu, byłe tylko odnaleźć chłopaka i swoja własność.
Pewnym krokiem elfka ruszyła w kierunku świątyni. W jej oczach miasto nie wyglądało już na tak wspaniałe, za jakie miała je za pierwszym razem. Zrozumiała że pełno w nim niegodziwców i ludzi o wątpliwej reputacji. Ilia postanowiła być bardziej ostrożna, a jednocześnie cały czas starała się nie wydawać wyroków z góry. Musiała brać również pod uwagę iż miejscowi kapłani, nic nie wiedzą o toczącej się pod ich nosem rywalizacji. Kto wie może nawet zechcą jej pomóc. Dziewczyna wciąż łudziła się że lodowe elfy mogą patrzeć na sprawę zupełnie inaczej niż jej rodacy. Chciała też wierzyć że ich prawdziwy charakter jest inny niż opisywany w księgach.
- Tak, ile razy jeszcze musisz się sparzyć, by przestać być tak ufną? – Sama siebie oskarżała elfka.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Z ostatnim krzykiem Ivo dosłownie wyrwał się z uścisku śmierci. Wdychał powietrze jak ryba wyciągnięta z wody, aż w końcu doszedł do siebie. Przez jego głowę poczęły przewijać się przebłyski minionych wydarzeń: przybycie Illi do wioski, podróż do Rapsodii, pogoń za złodziejem oraz tortury, jakimi go częstowano. Z rozżaleniem podniósł zmiażdżoną dłoń, chcąc zobaczyć co z niej zostało. Wtedy doznał szoku. Jego prawa dłoń, poza paroma zadrapaniami, była nietknięta.
- To sen? Nie...nie to nie mógł być sen. Amulet...zniknął!
Chłopak dźwignął się na nogi. Nie pamiętał, a raczej nie wiedział, gdzie się znajduje. Opierał się o kamienną ścianę długiego korytarza, a sporadycznie rozwieszone pochodnie tylko nieznacznie rozświetlały drogę.
- Skąd przyszedłem...Jak przyszedłem? Psia mać, moja głowa.
Impuls jaki przeszył czaszkę kowala powalił go na kolana. Błagał, żeby ten ból minął. Zaczął gorączkowo pocierać palcami skronie, i ku jego zdziwieniu ból momentalnie ustał. Czary jakieś? Nie było czasu na rozmyślanie o naturze magii, młodzian musiał się wydostać ze swojego więzienia. Ruszył więc ślepo przed siebie, licząc że gdzieś trafi. Obym tylko nie spotkał jakichś strażników. Maszerował niespełna dziesięć minut, choć dla niego była to nieskończoność, aż w końcu trafił do obszernej sali. W całości wykonana z kamienia, była skromnie umeblowana. Pod ścianą znajdował się kamienny podest, a naprzeciw niego dwie ławy, również kamienne. Poza tym nie było żadnych okien, pochodni ani nawet drzwi, a mimo to sala była doskonale oświetlona. Ivo ostrożnie podszedł do podestu. Leżała na nim otwarta księga, napisany dziwnym językiem. Ivo poliglotą nie był, ale przez czas swojej nauki u Bawrena zdążył nauczyć się rozpoznawania kilku pism po charakterystycznych ozdobach bądź fragmentach. Ten język nie należał do elfickich, krasnoludzkich ani nawet smoczych, jednak kiedy tylko pochylił się nad stronicami zdołał rozczytać zapisaną stronicę.
- `[...]Albowiem Pierwszy Nad Pierwszymi odrodzi się, gdy tylko Ostatni Z Ostatnich opuści nasz świat. Nowe pokolenie nastanie wtedy pośród Płonących Jeleni, a On przywróci im świetność i poważanie. Tego dnia obawiać się muszą Bracia Robaka i Pająka, gdyż nowa era Jeleni oznacza schyłek żywotności Bractwa.` Bractwo Robaka i Pająka? Nie brzmi to przyjemnie...i jaki Pierwszy nad Pierwszymi. Płonące Jelenie to jacyś czarodzieje, magowie? - zastanawiał się na głos.
- Bliskoś strzelił chłopcze. To druidzi. Na wymarciu, trzeba dodać. Stary i potężny ród druidów, strażników życia i śmierci, oraz zaprzysiężeni wrogowie Bractwa Robaka i Pająka, równie starego kręgu nekromantów - wampirów, upadłych magów i ludzi chciwych na władzę - znikąd pojawił się wysoki osobnik, odziany w smoliście czarną szatę z wizerunkiem robala, owijającego się wokół pająka. Kaptur narzucony na głowę skrywał twarz w cieniu, ale już sam głos tegoż osobnika wiele zdradzał z jego wyglądu. Mężczyzna był niewątpliwie stary, gdyż jego głos brzmiał chrapliwie i spokojnie.
- Kim jesteś?! Gdzie ja jestem?!
- Doradzam powściągnięcie nerwów, drogi chłopcze. Jesteś sam, pośród murów naszej świątyni, a żyjesz tylko dzięki swojemu uporowi i naszym planom.
- Planom? Jakim planom?
- To nie w twojej kwestii, by wiedzieć. Przynajmniej nie teraz. Musisz udać się ze mną, do Sali Rozmów.
- Nigdzie z tobą nie idę, chyba że do wyjścia.
- Czemu zawsze muszą być nieposłuszni? - osobnik wyciągnął rękę w stronę Ivo, a z jego palców wystrzelił snop iskier. Trafionego chłopaka momentalnie sparaliżowało. Słyszał tylko ciężki stukot metalu uderzającego o kamień, aż ktoś podniósł go z ziemi.
- Zanieście go do Sali Rozmów.
- Tak, mistrzu.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath bardzo szybko przekonała się o słabości swojego planu. Wielokulturowe społeczności, takie jakim z całą pewnością była Rapsodia, charakteryzowały się znacznym zagęszczeniem świątyń na metrze kwadratowych. Było to dość niewytłumaczalne zjawisko. Z jednej strony ludzie, elfy i inne rasy, potrafili znaleźć kompromis i nawiązywać współpracę na wielu płaszczyznach codziennego życia, a jednocześnie każdy uparcie trzymał się swoich wierzeń. Co gorsza, miasto było miejscem w którym jego mieszkańcy dysponowali znaczną ilością wolnego czasu, a co za tym idzie prześcigali się wzajemnie w wymyślaniu coraz to nowszej filozofii, etyki, zasad i jedynie słusznych postaw moralnych. W skutek tego Rapsodia zdawała się kipieć od nadmiaru wszelkiego rodzaju bractw, sekt, ugrupowań czy też wyznawców najdziwniejszych bogów.
- Jakby nie mogli poprzestać na samej architekturze. – Głośno wyraziła swoje oburzenie elfka, gdy tylko uzmysłowiła sobie jak trudne czeka ja zadanie. Próba odnalezienia odpowiednika „Świątyni życia” spaliła w zarodku. Tutaj czczono wszystko. Od kontemplacji i rozumu, po zabawę czy rozpustę. Strażniczka szybko zorientowała się, że przeszukując każdą z licznych świątyń, najprawdopodobniej odnajdzie swojego kowala za kilkanaście lat.
A był to zaledwie wierzchołek góry reprezentującej problemy elfki. Praktyka pokazywała że im więcej zgromadzeń, tym większe prawdopodobieństwo powstania konfliktów, kłótni, bójek i awantur, a co za tym idzie, miasto potrzebowało sprawnie działającego organu bezpieczeństwa. Siatka informatorów w Raposdii była jedną z lepszych na kontynencie. Dzięki temu straż miejska szybko mogła skojarzyć popełnione morderstwo, z osobą wleczonego po ulicy, nieprzytomnego młodego kowala, dziewczyną którą o niego rozpytywała, a także postacią miejscowego szaleńca, który na rynku wykrzykiwał dziwne rzeczy na temat rzekomej dwójki.
Zanim na dobre zaczęła swoje poszukiwania, Ilia trafiła na przesłuchanie, gdzie została zamknięta w pokoju z śledczym. Elf o marsowej twarzy, spoglądał na nią chłodno i pełen rezerwy. Mimo całego oburzenia, strażniczce nie umknął fakt iż mężczyzna wyglądał na wyjątkowo przystojnego. Strażnik wydawał się jaj taki, jak wszystko w tym mieście, na pierwszy rzut oka zachwycające, a przy bliższym poznaniu chłodne i nieprzyjemne.
- Czy wiesz dlaczego mamy takie surowe prawo, księżniczko? – spytał śledczy.
- Nie i nic mnie to nie obchodzi. Mówiłam już że nie wiem nic o żadnych skaczących jeleniach. Oddajcie mi Ivo!
- Płonących. Ale do tego zaraz dojdziemy. A zatem księżniczko, posłuchaj. Miasto jest niczym beczka prochu. Znajdziesz w nim dziesiątki frakcji, gdzie większość z nich patrzy z byka na swoich sąsiadów. Wystarczy byle iskra, a wszystko tu zrobi jedno wielkie bum. Co gorsze owym czynnikiem zapalnym może być cokolwiek. Gdzieś tam uderzy piorun, a natychmiast poderwą się dziwacy głosząc iż o to ujawnił się znak by wkroczyć na wojenną ścieżkę. Albo wiosna przyjdzie zbyt późno, coś uschnie, zupa wykipi, ktoś ważny wdepnie w końskie łajno. Dowolnie. Wybieraj sobie co chcesz. Wszystko tu może prowadzić do rebelii. Najgorsi zaś są prorocy i wcielenia dawnych przodków. Moim zaś zadaniem jest utrzymać to wszystko w kupie i nie dopuścić do rozplenienia się zarazy.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? Nic nie zrobiłam.
- Nieuprawnione wniesienie broni na teren miasta. Atak na strażników. Kradzież, awantury, udział w bójce. Kiedy przybyłaś? Zdaje się księżniczko że miałaś pracowity dzień.
- To mnie okradziono, tępy soplu! – Nie wytrzymała Ilirinleath. – Zamiast rzucać bzdurnymi oskarżeniami, weźcie się do roboty i szukajcie Ivo. On może być w niebezpieczeństwie.
– Spokojnie mówiłem że chcę ci pomóc. Odnajdziemy twojego chłopaka księżniczko.
- Nie jestem żadna księżniczką, a to nie jest mój….
- Chodź. Zacznijmy od tego iż udamy się do gospody i ustalimy pewne fakty. Da nam to pewność kto tutaj kłamie.
- Też mi pomysł. Karczmarz wyparł się wszystkiego. – Burknęła Ilia.
- Widocznie nie wiesz jak u nas należy zadawać pytania. – Tym razem elf uśmiechnął się przebiegle.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Ivo wpatrywał się w kamienny sufit, wysoko wiszący nad nim. Zaklęcie paraliżujące powoli przechodziło i chłopak mógł poczuć ciasne więzy na nadgarstkach i kostkach. Był zupełnie nagi i leżał na czymś, co niebezpiecznie bardzo przypominało ołtarz ofiarny.
- Halo!? Jest tu kto?! - krzyk głośnym echem rozniósł się po sali.
Zaczął się szarpać. Może..puszczą...to na nic. Pozostało mu tylko czekać. Ale czekać na co? Na śmierć z ręki obłąkanego fanatyka? A może zostawili go tu, żeby umarł z głodu? Zaraz zlezą się tutaj najróżniejsze potwory? Jego rozmyślania przerwał cichy głos niewiadomego pochodzenia.
- Ofiara gotowa, Mistrzu.
- Wybornie. Pozbędziemy się Jeleni na zawsze. Zwołaj braci. Czas zacząć mszę.
- Tak, Mistrzu.
To koniec. Nie zobaczę więcej rodziców, Bawrena...Illi. Zawiodłem ją....Nie! To jej wina. Gdyby nie ona, teraz machał bym młotem nad kawałkiem stali...i...i. Do jego oczu napłynęły łzy.
- To on?
- Tak, to jego szukał Mistrz.
- Nie wygląda okazale...czy on płacze?
- Wielki druid...zwykły maminsynek i mazgaj, hahaha!
- Cisza!! Mszę...czas zacząć!
Ivo zdołał obrócić głowę, w stronę z której dochodził głos. Na podwyższeniu stał starzec, z którym jeszcze niedawno rozmawiał. Wokół ołtarza, w półkolu, ustawili się tajemniczy ludzie w brązowych szatach. Powoli bujali się na boki, powtarzając jakąś starodawną mantrę.
- Stoicie przed Pierwszym Nad Pierwszymi! Oto jest naczynie, wciąż nienapełnione! Dostąpcie tego zaszczytu, bracia! Dobądźcie swych ostrzy i przebijcie nimi serce naczynia!
Pierwszy z uczestników mszy sięgnął za pas, i wyciągnął długi, zdobiony sztylet. Zbliżył się do Ivo i powoli przeciągnął ostrzem po klatce chłopaka. Młody kowal syknął z bólu, kiedy krew poczęła spływać mu po boku. Kolejne postacie w szatach powtarzały ruch swojego brata, za każdym razem tnąc pod innym kątem, aż rozcięcia przypomniały odnóża pająka. Następnie sam Mistrz sięgnął po okazały młot, dotychczas spoczywający obok ołtarza. Jeden z braci przytknął do serca Ivo coś, co przypomniało bardzo długi gwóźdź. Wszyscy uczestnicy celebracji objęli go ręką, a Mistrz uniósł młot nad głowę.
- Stać!! - drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a do środka wbiegł mężczyzna. Ten sam, który zaczepił kowala na rynku, oraz objawił mu się w korytarzu.
- Kim jest ten starzec!? jak się tu dostał?! Pojmać go!
Bracia jak jeden mąż rzucili się na przybysza. Wynik tego `starcia` łatwy był do przewidzenia, zwłaszcza że starzec nawet nie stawiał oporu. Brązowe szaty zawlokły go tuż pod ołtarz i rzuciły na kolana.
- Kim jesteś! Odpowiadaj! Nie chcesz mówić? Zabić go.
Sekciarz zbliżył sztylet do gardła klęczącego.
- Wybacz mi. Zawsze cię kochałem...synu - to były ostatnie słowa starca.
- Nie! - Mistrz zrozumiał co zrobił już po fakcie. Cienkie ostrze przejechało po skórze, uśmiercając przybysza. Ze szczeliny, poza krwią, wydobyła się błękitna smuga, która momentalnie wystrzeliła w kierunku ust Ivo. Chłopak poczuł narastającą siłę. Krew w jego żyła poczęła buzować, wzrok wyostrzył się do nadludzkiego poziomu, a w jego głowie rozbrzmiewało głośne `synu`. Raz jeszcze szarpnął rękoma, tym razem z powodzeniem zrywając więzy. To samo poczynił z kostkami. Sekciarze z początku stali w osłupieniu.
- Na co się gapicie?! Powstrzymać go, zanim... - solidny cios w brzuch uciszył na chwilę Mistrza. Kowal podniósł ofiarny młot i zamachnął się na pierwszego przeciwnika. Ciało sekciarza bezwładnie odleciało w bok, uderzone z niewyobrażalną siłą. Podobnie kończyli następni bracia, aż w sali pozostał tylko Ivo i Mistrz.
- Zabij mnie...zrób to, Pierwszy. Bądź jak my, zamorduj mnie z zimną krwią... - mężczyzna napluł w stronę kowala, śmiejąc się z niego.
- Na imię mam...IVO! - ciężka głowica z łoskotem spadła na głowę Mistrza, która rozbryzła się na wszystkie strony czerwoną papką.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Szybko przekonała się, że działalność miejskich strażników opiera się przede wszystkim na sile i strachu. Śledczy Tafir, elf który prowadził Ilirinleath ulicami miasta, wyznawał zasadę, że ludność cywilna, tylko wówczas będzie z nim współpracować, gdy aparatu państwowego będzie obawiała się bardziej niż jakichkolwiek fanatycznych sekt, od których Rapsodia aż kipiała. Była to samonakręcająca się spirala przemocy i wzajemnej nienawiści.
Strażniczka nie chciała uczestniczyć w czymś takim. Do tej pory zawsze uważała iż podstawą w takich wypadkach powinno być zaufanie, a ona nie ufała śledczemu ani trochę. Tafir wielokrotnie powtarzał jakim to Ivo może okazać się zagrożeniem, a także to, że jego rolą jest usuwanie z społeczeństwa niebezpiecznych jednostek. Praktycznie rzecz ujmując, śledczy zmusił ją do współpracy, zadając serię krótkich pytań, które same w sobie podsuwały jedyną możliwą odpowiedź. Czy chcesz uratować swojego chłopaka? Czy naprawdę ci na nim zelży? Czy jesteś w stanie zrobić dla niego wszystko.
Z drugiej strony elfka nie mogła udawać iż nie dostrzega skuteczności działań swojego towarzysza. Gospodarz który wcześniej odmówił elfce przekazania wyjaśnień dotyczących napastników, tym razem opierał się tylko przez moment. Tafir nie dyskutował, od razu szarpnął dłoń karczmarza i szybkim cięciem, pozbawił mężczyznę dwóch palców. Cierpienie natychmiast rozwiązało oportuniście język. Wijąc się w bólu, oberżysta skomlał o litość.
- Błagam, on są zbyt potężni. Jeśli ich wydam, moje życie jest skończone.
- Twój nędzny żywot będzie znaczył jeszcze mniej, jeśli na zaczniesz mówić do rzeczy. Ilia, jeśli dalej zacznie jęczeć o litość, odrąb mu kolejne dwa palce.
- Ale ja nie potrafię? – Natychmiast zaprotestowała Ilirinleath.
- Przeklęte leśne duszki. Kruche jak młode gałązki. Po co składacie obietnice których wiecie iż nie zamierzacie dotrzymać? Chcesz z powrotem swojego chłopaka, czy nie?! W przeciwnym razie marnujesz mój czas. Jego zresztą również. – Tafir wskazał na karczmarza.
Przerażona elfka nawet nie miała siły by po raz kolejny protestować przeciwko nazywaniu Ivo jej chłopakiem. Nie chciała uchodzić za słabą. Poza tym naprawdę zależało jej na kowalu. Zdenerwowana chwyciła nóż i powoli zbliżyła go do dłoni oberżysty, którą trzymał Tafir. Owo wahanie strażniczki, tylko pogłębiło tortury psychiczne jakiej poddawany był gospodarz.
- Czekaj! Powiem wszystko. – Skomlał oberżysta, zalewając się łzami. - Od początku nie chodziło o ciebie tylko o chłopaka. Liczyli że przyjdzie ci z pomocą, a wówczas będą mogli go pojmać.
- Kim są ci on i gdzie ich znajdę? - Spytał Tafir.
- Ten którego raniłaś, wciąż tu jest. Opatrzyliśmy mu ranę, a jego kamraci mieli go dziś zabrać. Trzeci pokój na piętrze.
- Świetnie. Wygląda na to iż sprawa będzie łatwiejsza niż przypuszczałem.
- Czy wiesz co takiego ta sekta chciała Ivo zrobić? – Spytała Ilirinleath, nie mogąc pozbyć się złych przeczuć.
- Nie mam pojęcia. – Natychmiast odpowiedział karczmarz.
- Organizujesz napad w swoim lokalu, a próbujesz nam wcisnąć że gówno wiesz? Masz, czytaj. – Tafir rzucił na blat, niewielką książeczkę zawierającą przepisy prawa. Widząc iż przesłuchiwany oberżysta nie jest w stanie przesuwać kolejnych kartek drżącą ręką, śledczy podsunął kodeks Ilii.
- Czytaj zanim jego krew ubabrze mi podręcznik. Strona sześćdziesiąta. Paragraf pierwszy. Współudział przy napaści na istoty bezbronne i słabsze. Znieważenie kobiet i takie tam. Od razu przejdź to kar.
- Zmusili mnie. Błagam. Mówili coś o rytuale. Naprawdę nie wiem nic więcej.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Chłopak ponownie przemierzał kamienne korytarze, błądząć jak dziecko we mgle. Dopiero teraz do niego docierało co zrobił. Zabiłem...zabiłem ich wszystkich.... Po głowie krążyły mu również myśli związane ze staruszkiem. Czy to na prawdę był jego ojciec? Jeżeli tak, to dlaczego nie ujawnił się wcześniej? I dlaczego poddał się bez walki? Moc. Oddał mi swoją moc...Ale co to za moc? Kim...Czym teraz jestem?. Nie wiedząc jak, Ivo dotarł do sporych drewnianych drzwi. To dziwne, ale nie chciał ich otwierać. Co jeśli za nimi kryje się więcej sekciarzy? Sam nie da im rady, a nie był pewien czy ten duch znowu się w nim obudzi. Mimo obaw mocno pchnął skrzydła, które z głośnym skrzypnięciem rozwarły się do środka. Kowal przekroczył próg i znalazł się w jakiejś świątyni, tym razem "normalnie" wyglądającej. Ściany obwieszone były religijnymi malowidłami, tu i ówdzie porozstawiane były wysokie świeczniki. Na jednym z końców sali znajdował się drewniany ołtarz, a kapłan na nim stojący odprawiał chyba jakąś mszę. Świątynia raczej świeciła pustkami. Nagle Ivo poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
- Jak się tu dostałeś chłopcze? Tu wolno wchodzić tylko najwyższym kapłanom - głos należał do przeciętnie wyglądającego mężczyzny, może około czterdziestu lat.
- Ja...przepraszam, zabłądziłem po prostu. Pójdę już - odpowiedział chłopak, po czym wybiegł na zewnątrz. W końcu udało mu się uciec. Stał teraz na jednej z głównych ulic, całkiem blisko miejsca, w którym rozstał się z Ilią. Od karczmy oddzielał go jedynie kolorowy targ. Ivo pewnie wkroczył pomiędzy stoiska, które ponownie uderzyły go zapachami, barwami i dźwiękami.
- Kaszmir! Najlepszy w Alaranii!
- Barwniki, barwniki! Wszystkie kolory tęczy i nie tylko!
- Kupujcie suszone mięso! Kupujcie świeże mięso! Kupujcie, kupujcie, kupujcie!
Kowal z sukcesem wyrwał się natrętom i pobiegł do gospody.
- Ilia! Gdzie jest moja...gdzie jest dziewczyna, z którą przyszedłem?! - Ivo złapał karczmarza za tunikę i przyciągnął do siebie.
- Na bogów...t-to ty...miałeś nie żyć...znaczy się... - gospodarz aż zbielał ze strachu, a kropelki potu spływały mu z czoła.
- Gdzie. Jest. Ilia!? - chłopak nie potrafił powstrzymać agresji i pchnął oberżystę na półkę z trunkami.
- Są na górze! Na piętrze, trzeci pokój!
Ivo wbiegł na schody, wołając przyjaciółkę. Wpadł do pokoju wskazanego przez karczmarza. W pomieszczeniu znajdowała się Ilia, jeden ze złodziei oraz wysoki elf w towarzystwie dwóch, jak uznał Ivo strażników.
- Ilia? Co się dzieje?
Ostatnio edytowane przez Ivo 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Pomimo przerażenia, Ilirinleath ani przez moment nie zamierzała ukrywać swojego oburzenia związanego z metodami prowadzenia przesłuchań jakie prowadził Tafir. Śledczy zdecydowanie przekroczył granice tego, co można było nazwać tradycyjną inwigilacją, a jego działania bardziej przypominały okrutne, bestialskie i sadystyczne tortury. Najwyraźniej elf znany był wśród społeczności przestępczej z swoich sposobów działania, ponieważ niedoszły złodziej niemal od razu przyznał się do wszystkiego, dokładnie opisując sektę która zapłaciła mu za dostarczenie Ivo. Niestety strażnikowi to nie wystarczyło. Sięgając za swój nóż, Tafir zabrał się za powolną amputacje kończyny, w którą wcześniej mężczyzna został ugodzony przez Ilię.
Przestępca wył z bólu, skomląc o litość i zapewniając że nic więcej nie wie, ale jego oprawca pozostał niewzruszony. W tej grze dawno już przestało chodzić o dojście do prawdy.
- Przestań! Co ty wyprawiasz? Przecież powiedział ci wszystko! – protestowała elfka.
- Tu nie chodzi o tą świnię tylko o każdą kolejną, która będzie chciała zająć jego miejsce. – Chłodno wyjaśnił Tafir. – Jeśli to dla ciebie zbyt wiele Koniczynko, to po prostu wyjdź.
- Postępując w ten sposób niczym nie różnisz się od przestępców z którymi udajesz że walczysz!
- nie jestem tym dobrym. Tylko tym skuteczniejszym. A te całe kwiki są dla naszego gospodarza. Niech menda rozpowie jaki koniec spotka każdego, kto para się grabieżami. Zobaczymy jak szybko znajdą kolejnego ochotnika.
- Nie będę brała w tym udziału. – Oświadczyła Ilirinleath, będąc jednocześnie w pełni świadomą że bez pomocy Tafira, sama nigdy nie odnajdzie Ivo.
- W takim razie wracaj do domu. Być może północ jest dla ciebie zbyt zimnym miejscem, Koniczynko.
Mimo wszystko Ilia nie zamierzała dłużej oglądać tego spektaklu. Obróciła się na pięcie z zamiarem ostentacyjnego opuszczenia pokoju, gdy do środka wpadł poszukiwany przez nią chłopak.
- Ivo? Ale skąd… i co ty tu robisz. Nieważne, wychodzimy. – Strażniczka natychmiast chwyciła towarzysza za rękę i ignorując marsowe spojrzenie Tafira, wyprowadziła chłopaka na zewnątrz.
Pokonując drogę przez schody i główny hol gospody, elfka nie odezwała się ani słowem. Dopiero będąc na ulicy zaatakowała Ivo całym potokiem pretensji.
- Co ty sobie myślisz? Znikasz tak bez śladu. Dlaczego nie mówisz, że nic ci nie jest? Wychodzę z siebie żeby odnaleźć cię w tym przeklętym mieście, chociaż łatwiej byłoby mi trafić na ślady ducha w studni. Byłam wszędzie, targi, świątynie, komisariaty, gospody, a nawet stajnie. Doszło do tego iż zbratałam się z tymi zwyrodnialcami, żeby tylko cię ratować. Cały czas zamartwiam się, że stało ci się coś złego, a tymczasem ty wyglądasz jakbyś właśnie wstał po długiej drzemce. Nienawidzę cię za to! – Z każdym kolejnym oskarżeniem elfka popychała kowala na ścianę przeciwległego budynku. Nigdy nie była biegła w wyrażaniu swoich uczuć, chociaż tylko głuchy nie wyczułby w jej głosie troski. Elfka kipiała z gniewu, a jednocześnie chciała powiedzieć Ivo jak bardzo cieszy się że nic mu nie jest. Z przejęcia nawet nie zapytała czy kowalowi udało się odzyskać skradzione rzeczy. Ostatecznie Ilirinleath zakończyła swój wykład, obejmując ramionami szyję chłopaka i wtulając się w jego szerokie ramiona.
- Mam dość tego miasta. I w ogóle lodowych elfów. Poznałam ich wystarczająco wielu, by nie chcieć mieć nic wspólnego z całą resztą. – Wyszlochała Ilia.
- Chyba zbyt surowo nas oceniasz kwiatuszku. – Wtrącił się do rozmowy handlarz, który wcześniej próbował uczynić z Ilii swoją modelkę.
- Nie jestem żadnym kwiatuszkiem, koniczynką, księżniczką, paniusią, ani niczym innym czym tam próbujecie mnie nazwać. Poza tym mówiłam już panu, że nie zostaniemy wspólnikami, a tym bardziej nic od ciebie nie kupię. – Odburknęła Strażniczka.
- Kupić? Skądże znowu. Miałem zamiar oferować ci tą suknię przez wzgląd na twojego narzeczonego, którego darzę wyjątkowym szacunkiem.
- Mojego kogo? – Ilia natychmiast odsunęła się do kowala, będąc przekonana, że mężczyźnie chodzi właśnie o Ivo. Wypraszała sobie takie insynuację. Nie zaprzeczała że lubi chłopaka, ale związek z człowiekiem, byłby ostatnią rzeczą jaka mogłaby jej przyjść do głowy.
- Mówię o tym który ofiarował ci ten naszyjnik. – Wyjaśnił handlarz widząc zdumienie na twarzy elfki.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Chciał powiedzieć jej wszystko. O porwaniu, torturach, sekcie i duchu. Patrząc jednak na jej twarz, na usta, słuchając jej wyrzutów, nie mógł wydusić z siebie słowa. Zresztą, i tak pewnie by nie uwierzyła. Najważniejsze, że odzyskał amulet i mógł go zwrócić Illi.
- Udało mi się złapać tego złodzieja i...nieważne. Proszę, twoja zguba.
Elfka wciąż miotała w Ivo swym monologiem, aż nie przerwał jej jeden z kupców.
- No proszę, ja znikam na chwilę, a ty już znajdujesz sobie narzeczonego? To musi być prawdziwy szczęściarz - kowal silił się na ironiczny ton. Wzrok towarzyszki rozwiał, na szczęście, jego wątpliwości.
-Nic o tym nie wiesz? Hej, panie sprzedawco, o co chodzi z tym medalionem i zaręczynami?
- To stara tradycja Lodowych Elfów, no...tej bogatej części. Amulet ten męski członek rodu, gotowy do ożenku, podarowywuje swej wybrance, jako symbol miłości, wierności i przyjęcia do świadomości swej zguby, jaką jest ślub - gromko zaśmiał się gruby kupiec. - Jeżeli twoja przyjaciółka posiada tę konkretną biżuterię, to znaczy że wyjdzie za mąż za samego panicza Sarisa! To spadkobierca szanowanego rodu. Zatem życzę panience wszystkiego najlepszego i polecam się na przyszłość.
- Może to nie najgorszy pomysł? Jako żona wspaniałego panicza Sarisa będziesz żyła w dostatku, inni będą cię szanować i...dobra, tylko żartuję - Ivo szybko przerwał, widząc mordercze spojrzenie Illi. - Co teraz robimy? Chcesz zwrócić Sarisowi jego medalion?
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Słuchając bredni jakie powtarzał kowal, Ilia nie mogła się powstrzymać aby nie wymierzyć mu solidnego kuksańca w ramię. Dla strażniczki oczywistym był fakt iż obaj mężczyźni zmówili się aby z niej kpić, a medalion był w tej intrydze ich wspólnikiem.
- Przestań. To szczyt głupoty. Jak możesz dawać wiarę w takie bzdury? – Oburzyła się elfka. - Słuchasz w ogóle jak to brzmi? Co to za narzeczony który nie pamięta jak wygląda jego wybranka, a swoją towarzyszkę życia wybiera tylko na podstawie posiadanej przez nią błyskotki?
Ilirinleath nie miała pojęcia czy kowal faktycznie dał się przekonać słowom nieznajomego, czy po prostu mówił tak przez złośliwość. Zapewnienia o rzekomym żarcie, jakoś nie brzmiały w uszach strażniczki szczególnie przekonywująco. Była gotowa natychmiast przekazać amulet pierwszej napotkanej żebraczce. Dzięki temu przynajmniej mogłaby poprawić los jednej pokrzywdzonej osoby.
-Widziałeś targowisko? Mają tu tysiące podobnych medalionów. Twoim zdaniem to oznacza tyle samo szlachetnych rodów? Widocznie tak musi być, skoro małżeństwo można tu kupić za kilkanaście ruen. – Ironizowała elfka. – Ale to już nie moja sprawa. Zostawię go w jednej z tutejszych fontann. Może komuś się poszczęści.
Ilia wiedziała iż nie może wrócić do domu z amuletem w kieszeni. Skoro nie była w stanie odnaleźć jego prawowitego właściciela, to zdecydowała że powie w świątyni iż medalion zaginął. Stojąc nad taflą wody, przyglądała się swojemu odbiciu. Wyglądała fatalnie. Cała była ubrudzona, a na jej twarzy malowała się porażka. Zrozumiała, że nie powinna była ruszać w ta podróż, a tym bardziej ciągnąc z sobą kowala. Miała właśnie zamiar pozbyć się ciążącego jej amuletu, gdy nagle ją olśniło.
Godzinami wpatrywała się w ów przedmiot nie będąc świadomą, że podziwia go z niewłaściwej strony.
- No nie, niemożliwe. Ivo chodź tu, patrz. – Zwróciła się do chłopaka zachęcając go aby ten spojrzał na odbicie medalionu. Elfka była niemal pewna, że właśnie trafiła na konkretny ślad. – Zaczekaj.
Podbiegając do miejscowej tablicy ogłoszeń, Ilia zabrała stamtąd jedną z ulotek, po czym rozłożyła papier na kamienistym bruku.
- Daj. – Bez ostrzeżenia chwyciła rękę młodzieńca i delikatnie nacinając jeden z jego palców, sprawiła iż kilka kropel krwi kowala pokryło powierzchnie medalionu. – Przepraszam.
Strażniczka wykorzystała prowizoryczną pieczęć by wytłumaczyć Ivo o co jej chodzi.
- Jestem pewna że widziałam tutaj podobny wzór. Na chorągwi i płaszczach niektórych żołnierzy. – Ilirinleath gorączkowo rozglądała się po okolicy. Jak na złość nie dojrzała nikogo kto mógłby potwierdzić jej teorię.
Ponownie spojrzała na odciśnięty przed chwilą symbol, zastanawiając się co może znaczyć namalowany na nim napis. Była przekonana iż jest bardzo blisko znalezienia rozwiązania nurtującej ją zagadki, a mimo to cały czas coś jej uciekało, albo też rozpraszało jej myśli. Coś, jak na przykład treść ogłoszenia, które chwyciła celem demonstracji własnego odkrycia.
- Na zwiędłe liście, mają tu turniej łuczniczy. Dzisiaj. Na północ od miasta. Chodźmy tam. – Poprosiła towarzysza.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

-Turniej łuczniczy? A-ale ja w życiu z łuku nie strzelałem - próbował tłumaczyć się kowal, jednak elfka zupełnie go zignorowała. Chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę bramy.
Kiedy mijali dwóch strażników, których Ivo wcześniej uśpił, ci podejrzliwie zerkali w stronę podróżników. Na szczęście nie próbowali nawet ich zatrzymać. Po kilkunastominutowej wędrówce, a raczej truchcie, w końcu dotarli na miejsce. Na sporej polanie zebrała się już pokaźna grupa widzów oraz uczestników. Teren strzelecki ogrodzony był wysokim, drewnianym płotem, znad którego dało się widzieć szerokie pale, najpewniej służące za tarcze. Para podeszła do namiotu, żeby się zapisać. Siedzący za drewnianą ławą Lodowy Elf łypnął na przybyłych spode łba, ale nic nie powiedział. Podał jedynie pióro i atrament oraz wskazał miejsce podpisu.
- Sprzęt otrzymacie przy wejściu na arenę. Radzę się pospieszyć, ponieważ już zaczynamy. A cywilizowane istoty jak my są punktualne - to ostatnie zdanie wypowiedział z wyraźną pogardą.
- Cywilizowane istoty...całuj mnie w... - intelektualny popis Ivo przerwała Ilia, mocnym szturchańcem w ramię. - Dobra. Już siedzę cicho.
Przebrnęli przez tłum gapiów, aż ci "wypluli" ich przed bramą, prowadzącą wprost na arenę. Drogę zastąpił im rosły strażnik.
- Kto idzie?
- Emm...jesteśmy uczestnikami.
- Heh...niewiarygodne... - ochroniarz odsunął się bok, przepuszczając Ivo z towarzyszką.
Arena wyglądała dość dziwnie, jak na turniej łuczniczy. Nigdzie nie widać było tarcz, jedynie na środku pola powbijane były cztery słupy. Do pary zaraz dołączyły trzy kolejne, złożone z Lodowych Elfów, nie licząc jednego jedynego krasnoluda, który wyglądał jakby go zmuszono do uczestnictwa. Do grupy uczestników podszedł całkiem wysoki, nawet jak na elfa, mężczyzna w długiej, kolorowej szacie, niosąc cztery kufry.
- Strzelec zostanie wybrany drogą losowania. Pierwsza para wystąp.
Przed szereg wysunął się elf o kruczoczarnych włosach, ciągnąc za sobą przestraszonego krasnoluda.
- Na bogów, oszczędźcie! Zrobię wszystko!
- Zawrzyj gębę - skarcił go odziany w szatę sędzia, po czym wyciągnął przed siebie ręce. Czarnowłosy nie zwlekał z wyborem, jakby wiedział, którą rękę wybrać.
- Adorian został strzelcem - ogłosił sędzia.
- Nieee! Na wszystkie świętości! - krasnoludowi ten wybór wyraźnie się nie spodobał.
- To...interesujące... - szepnął do Illli kowal.
- Wy dwoje! Druga para, wystąp!
Ivo oraz Illia podeszli do sędziego, który ponownie wyciągał ręce, kierując je bardziej w stronę kowala. Chłopak, po chwili zastanowienia wybrał lewą dłoń.
Sędzia zerknął na listę uczestników, po czym ogłosił.
- Ilirinleath została strzelcem.
"Rytuał" ten powtórzono jeszcze dwa razy, aż w każdej parze wybrano strzelca.
- Strzelcy pójdą za mną, otrzymacie łuk oraz strzały. Wabikami natomiast zajmie się Lanirth.
- Wabikami? Co? - jeśli wcześniej kowal nie był podejrzliwy, to teraz zaczął być...bardzo.
Do grupy "wabików" podszedł, a jakże, Lodowy Elf, w towarzystwie dwóch barczystych pomocników. Zaprowadzili ich pod słupy i zaczęli doń przywiązywać. Krasnolud wierzgał nogami ile tylko miał siły, ale nic to nie dało. Podobnie sprawa się miała z Ivo. Pozostała dwójka, o dziwo, nie protestowała. Po chwili na arenę wkroczyli uzbrojeni strzelcy.
- Illia, nie podoba mi się to ani trochę!
Za pomocą magii łucznicy zostali obsadzeni na słupach.
- Szanowni widzowie! Jestem zaszczycony, mogąc powitać was na tegorocznym turnieju strzeleckim! Zasady są identyczne jak co roku: każdy strzelec posiada strzały o lotkach innego koloru! Na arenę wpuszczane są kolejne watahy Lodowych Hien! Łucznik, który ustrzeli najwięcej z nich, wygrywa! Niechaj turniej się rozpocznie! Wypuścić hieny!
- Hieny!
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Wprawdzie kilka chwil wcześniej Ilirinleath jasno zadeklarowała że z lodowymi elfami nie chce mieć nic wspólnego, jednak konkurs strzelecki traktowany był przez łuczniczkę na osobnych zasadach. Strażniczka uwielbiała tego typu wydarzenia, a fakt iż okazja zobaczenia w akcji miejscowych mistrzów, niemal sama pchała się jej pod nos, elfka uznała za czytelny sygnał od losu.
- Nie musimy brać w nim udziału. Przecież nie wlokłam się tak daleko po to, aby podziwiać twoje umiejętności strzeleckie. Chciałabym zobaczyć jak radzą sobie tutejsi strzelcy. – Ironicznie podsumowała Ilia, nie wspominając, że liczy na to, iż na turnieju prawdopodobnie spotkają żołnierzy noszących na płaszczach ten sam herb, który był przedstawiony na jej medalionie. Dzięki temu będzie mogła zwrócić amulet prawowitemu właścicielowi.
W Adrionie, z którego pochodziła Ilirinleath, turnieje łucznicze urządzano bardzo rzadko, przez co zawsze były one wielkimi wydarzeniami. Zdaniem strażniczki, najlepszą formą by rzeczywiście przekonać się co potrafi dany łucznik, było samemu stanąć z nim w szranki. Z miejsca dla publiki, ciężko było subiektywnie ocenić, czy dany strzał naprawdę był trudny. Dlatego też Ilia zawsze starała się brać udział w podobnych konkursach i próbować w nich własnych sił. Wprawdzie nie uchodziła za jakąś wybitną łuczniczkę, ale zwykle jej umiejętności pozwalały na to, by dostać się do szerokiego grona finalistów i z bliska podpatrywać technikę późniejszych zwycięzców. Między innymi dlatego elfka czyniła w strzelectwie regularne postępy. Z tego samego powodu chciała zobaczyć jak z łucznictwem radzą sobie lodowe elfy. Niestety szansa na to iż uda im się zapisać na turniej kilka chwil przed jego rozpoczęciem, była praktycznie żadna.
Ku rozczarowaniu Ilii, gdy tylko dotarli na miejsce okazało się, że z względów bezpieczeństwa liczba widzów została ograniczona, a oni nie będą mogli wejść na trybuny dla publiki. Za to okazało się ze wciąż istnieje możliwość zapisania się jako uczestnik.
- To turniej w parach. – Wyjaśnił elf odpowiedzialny za dokumentację zawodów.
- Jak to w parach? Ja swój łuk naciągam bez niczyjej pomocy? - Zadrwiła Ilirinleath, domyślając się iż chodzi o sumowanie punktów zdobytych przez członków drużyny. Problem polegał na tym, że z Ivo nie mieli szansy na zwycięstwo, a co gorsza, jeśli chłopak naprawdę był tak marnym strzelcem jak mówił, to prawdopodobnie startując ośmieszyłby się przed liczną publicznością. Elfka nie chciała narażać towarzysza na tak przykre doznania, oszczędzając mu drwin i złośliwych komentarzy.
Nim jednak zdołała zakomunikować o swojej decyzji, kowal sięgnął po pióro i dobrowolnie podpisał listę dla uczestników. A potem wszystko potoczyło się w ekspresowym tempie. Para przyjezdnych szybko pożałowała tego iż zawczasu nie przeczytali regulaminu zawodów. Nie wiedząc kiedy, Ilia i Ivo zostali rozdzieleni, a elfka wraz z trójka innych uczestników turnieju znalazła się w niewielkim namiocie gdzie znakowano strzały.
- Więzień walczący o życie, przybłęda nieznająca zasad i zakapryszony księżulek. Wygląda na to że w tym sezonie obrona tytułu mistrza przyjdzie mi nader łatwo. – Zaśmiał się ten któremu przypadł czerwony kolor.
- Pewność siebie może cię zgubić Adorianie.
- To żadna pewność siebie. Po prostu nie przejmuje się tym, co stanie się z nędznikiem przy palu, wasza miłość.
- Swoją drogą, wydaje się to ciekawe, iż zawsze masz szczęście w losowaniu. – Odparł elf tytułowany przez Adoriana księciem.
- Jakim palu? – Spróbowała dowiedzieć się Ilia.
- Widzisz, ona rzeczywiście nic nie wie. – Śmiał się aktualny mistrz.
- Często tak pchasz się w nieznane? – Zainteresował się książę. - To nierozsądne i może źle się skończyć.
Ilirinleath szybko otrzymała odpowiedź na nurtujące ja pytanie i niemal natychmiast uznała, że wolałaby pozostać w nieświadomości. Pal na którym ją postawiono, miał ośmiu kroków wysokości i średnicę tak niewielką, iż z trudem można było na nim postawić obie stopy, nie wspominając o przyjęciu prawidłowej pozycji strzeleckiej. Samo zachowanie równowagi wymagało nie lada sztuki, a każde uderzenie w słup, wprawiało jago górny koniec w drgania z łatwością mogące strącić strzelca.
- Gdy będziesz spadać kwiatuszku, postaraj się tak upaść tak aby od razu skręcić kark. – Śmiał się Adorian. – To lepsze niż spotkanie z hienami.
Wprawdzie elfka chwilowo stała na górze, jednak jej sytuacja był niewiele lepsza od Ivo. Na szczęście kowala przywiązano w taki sposób, iż lina krępowała tylko jego ręce, osiągnięte do tyłu. Dzięki temu chłopakowi pozostawiono minimalną możliwość ruchu. Ilia postanowiła wykorzystać fakt że jej partner był w stanie przyklęknąć na przykład po to, by podnieść przedmioty z ziemi. Gdy tylko wypuszczono hieny, Ilirinleath zrzuciła na ziemię nóż, tak że ostrze broni wbiło się tuż obok stopu Ivo.
- Weź go, spróbuj się uwolnić! – Krzyknęła elfka.
- Oszukujemy? – Prychnął czerwony łucznik.
- Nie wtrącaj się, bo następny nóż rzucę w twoja stronę. – Zagroziła strażniczka.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Kiedy na arenę wylało się stado wściekłych drapieżników Ivo był tak przerażony, że nie nie zauważył małego prezentu od towarzyszki. Hieny rozbiegły się na wszystkie strony, próbując dostać się uwiązanych przekąsek. Chłopak rozglądał się nerwowo na boki. Elf po jego prawicy wyglądał na spokojnego, jakby robił takie rzeczy od dawna. Krasnolud z kolei darł się wniebogłosy i szarpał. nastrój udzielił się i młodemu kowalowi, który również począł szamotać się z nadzieją, że liny puszczą i będzie mógł się uwolnić. Nic to niestety nie dało. Całe szczęście łucznicy trzymali na razie hieny w bezpiecznej odległości. Wreszcie Ivo zobaczył ostrze wbite tuż obok jego stopy.
- Jak ja mam tego według ciebie... - krzyknął do elfki, kiedy przerwało mu przeraźliwe wycie krasnoluda. Hiena dopadła swoją ofiarę i teraz rozszarpywała jego brzuch, dobierając się do wnętrzności. To jakby natchnęło chłopaka. Zdjął jednego buta i spróbował wziąć nóż między palce.
- Ha! Mam cię! - krzyknął tryumfalnie. -Co teraz?
Ivo był kowalem, nie atletą. Jakkolwiek by nie próbował, nie sięgnął by stopą do rąk.
- Panie duchu...druidzie kochany...jeśli jakaś pora była by dobra na pobudkę, to właśnie teraz.
Duch jednak siedział cicho i nic nie wskazywało na to, żeby miał znowu opętać ciało młodziana. Był zdany na siebie. No i na Ilię, która dzielnie zdobywała kolejne punkty. Hien było coraz więcej, pojedyncze osobniki dawały radę przedostać się przez deszcz strzał, i jedyne co ratowało przywiązanych to refleks partnerów. Jeden z drapieżników skoczył w stronę kowala, który odruchowo uniósł nogę, w geście obronnym. Jakkolwiek nieprawdopodobne się to wydawało, nóż wbił się hienie w oko, i Ivo jedynie oberwał cielskiem. Zwierz zaczął rzucać się na boki, co tylko potęgowało ból i szał.
- Illia! Illia! na złote kowadło!
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości