Danae[Danae i okolice] Tulpomanta

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

- To magia pustki - oświadczyła Sava.
- To ona tak działa, jej aura. Tylko to jest wytłumaczeniem. Nie jestem specjalistką, ale tego nie da się nie zauważyć. To mogła być jedna potężna osoba, lub więcej o słabszych zdolnościach. Nie wiem, nie jestem w stanie tego określić dokładnie, aż tak wyczulona nie jestem - powiedziała, kiedy cisza ustała i wszystko wróciło do normy. Głosy przechodniów znów otaczały ich zewsząd. Krzykacze z bazaru zachwalali swój towar, gdzieś w oddali było słychać prychnie i stukot kopyt konia. Turkot kół wozów uderzających o bruk, a nawet gdzieś w oddali biły dzwony. Dźwięki mieszały się ze sobą tworząc symfonię nie do opisania jednym słowem. Ten, który był tutaj przed chwilą musiał odejść, bo to co go otaczało odeszło razem z nim. To wszystko było bardzo podejrzane.
- Myślokształt? - spytała elfka.
- Nie wierzę. Kto chciałby się zabić w ten sposób? Moim zdaniem to podejrzane. Ale nie tylko to... - spojrzała niepewnie na swoją rozmówczynię.
- Skąd to wszystko wiesz? I dlaczego dzielisz się takimi informacjami? Mówiłaś, że jesteś ze straży, więc jak nazywa się twój oddział? - Savie nagle załączył się jakiś instynkt. Nie to, że była nieufna w ogóle, ale w takiej sytuacji chciała znać szczegóły. Zwłaszcza jeśli miała zaprowadzić dziewczynę do matki.
- Benjamin ma rację. Jaki jest cel tego wszystkiego? Po co zabija? Po co tworzy iluzoryczne przedmioty? Jak na razie nic się tu nie zgadza. A przynajmniej śmierć urzędnika i tworzenie "znikających" rzeczy. Co to ma ze sobą wspólnego?
- Dobre pytanie - spojrzała na Benjamina - kim właściwie był ten urzędnik - powtórzyła po chłopaku.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

- Rozumiem wasz niepokój - odrzekła Aesha - Właśnie przed chwilą miałam wrażenie, że ktoś tutaj jest i mnie obserwuje, ale już wszystko wróciło do normy - strażniczka rozejrzała się jeszcze nieco po okolicy by się upewnić czy rzeczywiście wszystko w porządku. Gwar powrócił, a mieszkańcy miasta zachowywali się tak jakby nic się nie wydarzyło.
- Należę do rodu Padyaen, jesteśmy ludźmi, choć nie brakuje w naszym drzewie genealogicznym też elfów i półelfów. Mieliśmy nawet błogosławionych. W każdym bądź razie nie ważne. Mój ojciec pełni funkcje ambasadora ludzi w tym społeczeństwie - nagle strażniczka przypomniała sobie o Serei, miała nadzieję, że szybko wróci.
- Mój oddział nie ma jakiejś konkretnej nazwy. Należą do niego osoby zatrudnione przez ojca, pomagają naszej rodzinie. Staramy się pilnować porządku w mieście. Ja sama właściwie jeszcze się uczę - Aesha zastanawiała się jak wiele może powiedzieć przypadkowo poznanym osobom, jednak postanowiła zaryzykować.
- Ten urzędnik nie był nikim szczególnie ważnym. Jednak miał problemy z natarczywymi magami, którzy chcieli w mieście postawić jakąś gildię zrzeszającą tych najbardziej uzdolnionych. Nie dostali pozwolenia na budowę. O tulpach dowiedział się jeden ze strażników, który rozmawiał z tym urzędnikiem. Mag, który tak nalegał na stworzenie gildii mówił, że to sprawa najwyższej wagi i że nauczył się tworzyć tulpy. Z tego co zrozumieliśmy tulpa to iluzja, która imituje żywą osobę, taki trochę wymyślony przyjaciel.
Awatar użytkownika
Benjamin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benjamin »

Benjamin przez chwilę skupił się na otoczeniu, które powoli zaczynało być coraz głośniejsze. Elizabeth wychyliła głowę przez ramię smokołaka, ten zaś wyczuł, że kotka przestała się trząść. Pozwolił jej wejść z powrotem na barki.
- Mimo, iż aura była tak silna, niewiele osób poczuło jej obecność... - powiedział bardziej do siebie. Mogło to mieć związek z tym, że część osób znajdujących się na bazarze, nie parała się magią, a to, że praktycznie wszystko było tutaj magicznie naładowane podwyższało ich tolerancję na pomniejsze anomalie. Czarnowłosy złapał się za kosmyk swoich włosów tak jak to miał w zwyczaju robić gdy myślał. Tymczasem gdy on zachodził w głowę, aby rozwiązać zagadkę Sava zwróciła uwagę na dość drugoplanowy, ale jednocześnie ważny aspekt. Chłopak nie uczestniczył w rozmowie od początku, także nie miał pojęcia o tym, że Aesha była strażnikiem. Jednak gdy usłyszał, że jej ojciec "zatrudnia" osoby do pomocy Benjamin szybko przerwał swój tok myślowy i z oczami świecącymi się niczym jutrzenka zapytał:
-A ile płaci? - Elizabeth pacnęła go w głowę i pouczyła.
- Nie możesz tak po prostu pytać się innych ile im płacą w robocie - szorstki ton rozbrzmiał w czułych uszach chłopaka, który odpowiedział jej równie szorstko.
- Jakoś muszę zdobyć pracę, chyba, że chcesz głodować, nikt cię nie będzie zmuszał do przeżycia - założył ręce i udał obrażonego. W rzeczywistości wpychałby jej ten suchy chleb do gardła gdyby musiał, Elizabeth była jego jedyną przyjaciółką, żadne z nich nie było zbyt dobre w nawiązywaniu znajomości. Benjamin nie dogadywał się ze swoją "rodziną", a Elizabeth takowej nie posiadała. Właściwie to kotka była dla chłopaka bardziej jak jego siostra, niż jego siostry. Obie były raczej przeciętnie inteligentne, szybko jednak się uczyły praktyki, podczas gdy Ben miłował się w teorii. Z początku były od niego lepsze w magii, ale z czasem Benji przegonił je i w tej dziedzinie. Starsza z nich zawsze była zazdrosna o to, że jej "nie do końca" braciszek jest od niej w czymś lepszy. Nie widział jej ani z nią nie rozmawiał od czasu kiedy wyjechał w podróż. Do porządku przywołały go kolejne słowa Aeshy.
- To nie może być, aż takie proste. Błagam niech to nie będzie aż takie nudne - powiedział lekko zawiedziony.
- Zabójstwo urzędnika z zemsty na to, że nie pozwolił im zbudować gildii, to zbyt dziecinne i od razu wskazuje na tego maga... ale pozostaje jeszcze kwestia pieniędzy, które zniknęły. Co jeśli to ktoś mądrzejszy, a morderstwo urzędnika to tylko próba odciągnięcia uwagi od większego problemu? - powiedział spokojnym już głosem do kobiet.
- Myślę, że powinniśmy to omówić w nieco... cichszym miejscu - ktoś spokojnie mógł ich podsłuchiwać na środku drogi na targu, co do tego chłopak nie miał wątpliwości.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

- Moim zdaniem to wszystko jest dziwne - skwitowała elfka.
- Dlaczego nie pozwolono im założyć gildii? Jaki był tego powód? - spytała. Cała ta sytuacja wydała jej się abstrakcyjna. Zabójstwo urzędnika, założenie gildii, znikające przedmioty.
- To nie ma sensu - mruknęła - to naprawdę nie ma sensu. Jeżeli ktoś chciał założyć gildię, to chciał też działać legalnie. Tymczasem to co się dzieje jest zdecydowanie poza prawem. Iluzoryczne monety, przedmioty? No i śmierć tego urzędnika. To się nie składa. Zupełnie się nie składa. Jeśli ktoś robi takie rzeczy, to chce działać w podziemiu, a nie zakładać gildię magów. To się ze sobą kłóci - cała ta sytuacja była bardzo podejrzana. W teorii Sava powinna teraz bardziej zaufać Aeshy, a było odwrotnie. Miała wrażenie, że dziewczyna plącze się w zeznaniach. Po raz pierwszy słyszała, żeby jakaś prywatna osoba miała w mieście swoich strażników, a wydawało jej się, że dobrze znała Danae.
- Czyli jesteś prywatną strażniczką porządku? - zapytała z kwaśną miną.
- I mamy ci wierzyć? Nigdy nie słyszałam o czymś takim. Więc, też działacie poza prawem? Skoro nie macie nazwy i działacie na własną rękę, to wydaje się to bardziej podejrzane niż historia ze znikającymi monetami.
Benjamin też wyglądał na nieprzekonanego do całej tej sytuacji. Ale w jednym miał rację trzeba było to omówić gdzieś indziej.
- Niedaleko jest karczma, zaprowadzę nas - zaproponowała, a gdy się zgodzili ruszyła przodem. W rękach nadal miała kwiaty i koszyk z zakupami.
- Przejdziemy koło mojego domu i zostawię to - oświadczyła. Przecięli kilka ulic mijając przechodniów i szybko znaleźli się pod domem Savy. Nie chciała ich zapraszać do środka. W końcu to był jej azyl. Odłożyła rzeczy przelotnie widząc się z ojcem i wyszła do nowo poznanych "przyjaciół". Ruszyli wąską uliczką w stronę karczmy. Chwilę później stali już pod jej drzwiami. Nad nimi wisiał szyld z napisem "Ognista klacz". Weszli do środka. Panował tu zadziwiający spokój. Gości było niewielu, w końcu był ranek. Kilka stolików było zajęte zapewne przez gości gospody. Sava wybrała długi stół stojący w kącie sali. Usiadła na długie ławie pod ścianą i zaczekała aż jej towarzysze zrobią to samo.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

Aesha nie wiedziała. Nie miała pojęcia jak się zabrać do tej sprawy i była całkowicie nieprzygotowana. W dodatku nie było z nią Serei, która poleciała za chłopakiem i nadal nie wracała.
- Jeśli chcesz wiedzieć ile płaci mój ojciec, to musisz z nim porozmawiać. Dużo zależy od tego ile od niego wytargujesz i jak mu się zaprezentujesz. Bo wiesz, poza tym, że jest ambasadorem, to jest też człowiekiem interesu - strażniczka wierzyła, że Benjamin byłby dobry w tej pracy, ale nie mogła mu niczego zagwarantować.
- Tak, nie mamy nazwy i jesteśmy prywatną organizacją. Nie działamy poza prawem. Wydaje mi się, że w papierach mamy wszystko w porządku, ale nie znam się na tym - odpowiedziała Aesha Savie. Nie podobało jej się to, że elfka jest taka podejrzliwa co do niej i organizacji jej ojca. Strażniczka zawsze starała się pomagać wszystkim w ich problemach. Czy to byłoby możliwe, że jej ojciec robiłby jakieś lewe interesy, a cała jej działalność byłaby niezgodna z prawem? Inni strażnicy zajmowali się różnymi delikatnymi rzeczami balansującymi na granicy prawa, ale musieli działać pod przykrywką. Czasami śledzili różne osoby, które wydawały się podejrzane. Sama Aesha też nie mogła wiedzieć wszystkiego. Ojciec powtarzał jej zawsze, że to co jej powierza jest bezpieczne i będzie takie tak długo jak długo ona nie będzie wiedzieć więcej niż musi. Niektórzy przestępcy bywali naprawdę groźni, potrafili czytać w myślach, modyfikować wspomnienia, porywać, czy skrytobójczo zabijać. Wiedziała o tym i dlatego jej ojciec był dla niej taki tajemniczy. Nie chciałby, żeby stała jej się krzywda.
- Wierzę w prawo, dobro, porządek i praworządność. Wierzę też w wolność i w skuteczność prywatnych organizacji. Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem naiwnie idealistyczna i że jedynie pokój może zapewnić silna władza. Jednak pokładanie wszelkich nadziei w rządzących jest równie naiwne. Myślę, że najlepiej jest gdy zarówno ci co sprawują urząd jak i prywatne organizacje wspólnie zajmują się porządkiem w mieście - miała nadzieję, że przekona elfkę do swoich racji.
- Co do gildii, to nie powiedziałam wszystkiego. Ten mag, który chciał ją założyć nie wydawał się myśleć racjonalnie. Miał w planach stworzenie całej sieci gildii magów, a raczej arcymagów. Był czarodziejem, ale nie interesowała go rasa tych, którzy mieliby wstęp do tej jego gildii. Chciał zgromadzić arcymistrzów magii, przynajmniej po jednym z każdej dziedziny. Ja nie wiem, czy w Alaranii istnieje choć jeden. Taka inwestycja nie miałaby sensu. W każdym bądź razie nie wydawał się być poczytalny. Mówił też coś o przebudzeniu Prasmoka, że poza Prasmokiem nie ma nic i że tylko zrozumienie niczego może nas ocalić. Twierdził też, że wszyscy jesteśmy tulpami Prasmoka i sekret przetrwania tkwi w poznaniu wszystkich dziedzin magii. Chciał otwierać portale do Otchłanii, Niebios, Piekieł i wielu innych miejsc. Wiem, że nie powinno się obrażać Pradawnych, ale on albo był chory, albo z jakiejś sekty.
Awatar użytkownika
Benjamin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benjamin »

Nie trzeba było być geniuszem, aby zauważyć, że elfka nie jest zbytnio przekonana do kobiety, która podawała się za członkinię organizacji, która utrzymywała porządek w Danae. Nie trzeba było nim również być, aby zauważyć, że kobieta jest jedynie płotką, w tej całej organizacji. Bycie córeczką szefa wcale nie oznacza, że wiesz wszystko o tym interesie. Benjamin zdawał sobie sprawę, wiedział również, że skoro to ona dostała tą sprawę, nie powinna ona być jakoś specjalnie niebezpieczna. Dlatego też, smokołak doszedł do wniosku, że jest to idealne zadanie do zabicia czasu, jak i do dowiedzenia się czegoś o mieście.
- Mogli nie spełniać wymogów - odpowiedział Savie. Jej wnioski już dawno zostały przeanalizowane przez czarnowłosego, coś zdecydowanie się tam nie zgadzało. Być może sprawa gildii i monet była jedną i tą samą, a być może nie miały żadnego związku ze sobą. To właśnie zainteresowało Bena. Automatycznie zaczął iść za dziewczynami, słuchając jednym uchem o czym rozmawiały. Próbował połączyć jedno z drugim, lecz miał za mało wskazówek. Gdy już doszli do karczmy, usiadł przy stoliku nawet nie rozglądając się po niej. Nasłuchiwał tylko o czym mówią ludzie znajdujący się tam. Nikt nie wydawał się podejrzany.
- Samo myślenie, że można w pełni osiągnąć pokój jest naiwne. Pomyśl sobie, czy trwa tutaj wojna? Nie wydaje mi się, a mimo to ten urzędnik został zamordowany. Tam gdzie jest dobro zawsze będzie i zło, dlatego dopóki żyjemy w społeczeństwie zawsze będą spory, ponieważ ile jest na tym świecie istot tyle jest opinii. - powiedział machając jej palcem przed twarzą. Elizabeth parsknęła i usiadła na stole karczmy. Miała wielką ochotę coś w tej chwili zjeść i napić się mleka, wiedziała jednak, że obejdzie się smakiem, bo niedawno jadła śniadanie. Historia o magu, którą kontynuowała kobieta zwróciła uwagę chłopaka.
- Ten mag nie musi być ani chory, ani należeć do jakiejś sekty. Po pierwsze sekty zwykle nie działają legalnie, tak samo ludzie szaleni. Uważają, że prawo ich ogranicza, oraz że "robią to dla dobra całego świata", mag prawdopodobnie jest uczonym, geniuszem. W końcu od geniuszu do szaleństwa nie jest daleko - powiedział uśmiechając się arogancko w stronę kobiety.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

Sava nie wiedziała, czy dobrze robi przebywając z tą dwójką, a zwłaszcza z dziewczyną. Organizacje działające prywatnie zdawały się jej niezbyt legalne, a Sava nie należała do takich, którzy przekraczali granicę prawa. Poza tym ona nie mieszała się raczej w takie sprawy. Byłą tancerką, gimnastyczką, dziewczyną z dobrego domu. Nigdy wcześniej nie była zamieszana w żadne podejrzane sytuacje. Sama nie wiedziała co jeszcze robi z tymi ludźmi. Z jednej strony chciała zwiać jak najdalej, z drugiej coś kazało jej zostać i nie miała pojęcia co to. Westchnęła głośno spoglądając na towarzyszy. W tym momencie do ich stolika podeszła młoda służka.
- Dzień dobry - przywitała się grzecznie. Była młodą elfką o jasnych włosach i żywych zielonych oczach.
- Ja dziękuję, ale może wy coś chcecie? - spojrzała po zebranych. Gdy odpowiedzieli służka podziękowała i odeszła do ich stolika.

- Nie uważacie, że wszystko to się ze sobą nie klei? - odezwała się elfka.
- Arcymistrz magii, zabójstwo i znikanie przedmiotów? - myślała głośno.
- Uznajmy, że ten cały mag istnieje, że naprawdę chce stworzyć gildię arcymistrzów ze wszystkich dziedzin, dlaczego chciałby robić to legalnie? Przecież to oczywiste, że żadne państwo nie zgodzi się na coś takiego jawnie. Inna sprawa jeśli miałby to służyć jego potędze. Skupienie mistrzów mogłoby dać ogromną przewagę militarną. I nie mam wątpliwości, że po świecie z pewnością chodzą arcymistrzowie z każdej dziedziny. Jednak myślę, że w tej chwili przez panujący pokój nikt nie chce ryzykować utraty sojuszy. Poza tym nie trzeba tworzyć gildii by gromadzić wiernych. Jeśli naprawdę jest arcymistrzem to równie dobrze mógłby zorganizować podziemie. Nic mi się tu nie składa. Po świecie chodzi wielu szaleńców, czy też geniuszy, których wiedza i umiejętności graniczą z szaleństwem. Stworzenie organizacji po to by przebudzić Prasmoka jest dla mnie nielogiczne. Żaden rząd się na to nie zgodzi. Żaden. I po co ten cały mag miałby zabijać urzędnika? To samo tyczy się znikania monet? - Sava wydawała się nieprzejednana. Zupełnie nie rozumiała co jedno ma wspólnego z drugiem.
- Wiecie... myślę, że powinniśmy udać się z tym do kogoś kto wie więcej od nas. Nie mówię tutaj o zwykłych strażnikach, którzy patrolują miasto, ale o kimś na wyższym szczeblu. Nie powinniśmy sami się tym zajmować. To może być niebezpieczne.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

- Może tylko na początku chciał działać legalnie, a gdy okazało się, że jego pomysł nie przeszedł, to postanowił się zemścić? - Aesha sama już nie wiedziała co o tym myśleć, ale dobrze, że mogła urządzić "burzę mózgów" wspólnie z innymi. Każdy nowy pomysł był na wagę złota w obecnej sytuacji.
- Geniusze bywają niebezpieczni - odpowiedziała Benjaminowi - Nigdy nie wiesz co siedzi w głowie komuś takiemu. Mógłby chcieć zniszczyć świat, lub go chronić, ale pewnie miał na celu stworzyć stowarzyszenie, które wspólnie rządziłoby Alaranią. Nie wiemy czy to już się nie stało, może rządzą z ukrycia. Ta sprawa jest bardzo tajemnicza i jedyne co możemy robić to snuć domysły - strażniczka zamilkła na chwilę jakby próbowała sobie coś przypomnieć.
- Tamten strażnik mówił coś o tym, że ten czarodziej miał obsesję na punkcie Prasmoka. Chciał go zrozumieć i jakoś okiełznać jego moc. Wierzył, że Prasmok się w końcu przebudzi i że trzeba być na to gotowym. Studiował Magię Nicości ponieważ poza Prasmokiem nie ma nic, a on chciał pojąć "nic". Uważał, że to go uniezależni od otaczającej nas rzeczywistości i umożliwi przetrwanie nawet wtedy gdy wszystko zniknie - Aesha spojrzała na elfkę - Jeśli znasz kogoś kto może wiedzieć coś więcej, to proszę zaprowadź mnie do tej osoby.
- Znikające monety to może być jakiś trop, czarodziej może finansuje jakieś przedsięwzięcie wykorzystując w tym celu stworzone przez siebie iluzje pieniędzy, ale to tylko mój domysł - dodała.
Awatar użytkownika
Benjamin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benjamin »

Sava była dla Benjamina swego rodzaju zagadką, która go zainteresowała. Nie wiedział jednak dlaczego, była to może jedynie jego ciekawość, coś jak gdy w przerwie pomiędzy pracą lubił usiąść gdzieś i zgadywać dokąd idą inni, oraz z jakim zamiarem, a może było to nieco głębsze uczucie i elfka zainteresowała go swoją osobą. Ona oraz Aesha były jednymi z pierwszych osób jakie spotkał w tym mieście, jednak charakter Aeshy nie był raczej zbyt skomplikowany. Rozszyfrował go w ciągu pierwszych dziesięciu minut podczas zwyczajnej analizy jej osoby. Gdy tak zastanawiał się nad własną ciekawością koło stolika pojawiła się służka, która swoją urodą olśniła pewnie niejednego trzeźwego i nieco już wstawionego jegomościa. Elizabeth popatrzyła się na Bena maślanymi oczami i zamrugała dwa razy próbując go zmiękczyć. Benjamin jednak nieugięty tylko uśmiechnął się do służki i powiedział:
- Dla nas nic słoneczko - gdy ta już odeszła od stolika Elizabeth zdzieliła chłopaka ogonem po twarzy i usiadła obrażona, ten jednak wytarmosił jej czubek głowy nie przejmując się humorem kotki.
- Udanie się z tym do kogoś wyżej rangą nie jest wcale złym pomysłem. Zapewne daliby nam więcej wskazówek, odwiedzenie samego maga też brzmi nie najgorzej, a wtargnięcie do podziemia brzmi już w ogóle jak świetna zabawa - powiedział podpierając głowę na ręce. Stwierdzenie Aeshy o tym, że geniusze są niebezpieczni nieco rozbawiło chłopaka, nie mógł się jednak z nią nie zgodzić, sam miał nieraz destrukcyjne myśli na temat całego świata i wiedział, że gdyby się postarał to pewnie by to zrobił. Zabrałby cegiełkę tu, cegiełkę tam, a wraz z tym zawaliłaby się gospodarka, albo inna równie ważna dziedzina społeczna.
- Aesha ma rację Ben, nigdy nie wiem o czym myślisz - odezwała się kotka pół żartem. Benjamin zaśmiał się na jej słowa.
- O czym ty mówisz, przecież ja jestem niegroźny - powiedział wycierając łzy ze śmiechu. Gdy już się opanował, przypomniała mu się jedna z historii, która mama czytała mu do snu. Była ona o bohaterze, rycerzu, który uratował cały świat przez niebezpiecznym potworem. Momenty, w których mama czytała mu książki były dla niego czymś w rodzaju otuchy, mógł się spokojnie położyć i pomarzyć o idealnym życiu jakie chciałby mieć.
- Musimy podjąć jakąś decyzję, bo inaczej śledztwo nie ruszy dalej. Niezależnie gdzie pójdziemy, będziemy musieli iść razem, a w szczególności jeśli chodzi o podziemie, żadna z was nie przetrwa tam sama - powiedział patrząc leniwym wzrokiem na elfkę, która obsługiwała teraz mężczyznę w płaszczu, który siedział w ciemnym kącie karczmy. Z tej odległości nie mógł dostrzec jego twarzy, wiedział jednak, że jeśli ktoś chciałby się dostać tam gdzie światło nie sięga musiałby iść albo do barmana, albo do tego właśnie człowieka. Pytanie tylko kto będzie tańszy.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

Sava miała wrażenie, że nie powinno jej tu być. Powinna siedzieć w domu, być grzeczna i nie wychylać się. Tymczasem właśnie plątała się w jakąś grubszą atmosferę. Niestety im dłużej trwała ta rozmowa tym mniej elfka wiedziała. Miała wrażenie, że Aesha mówi absolutnie od rzeczy. To wszystko nie miało sensu. Przecież jedno z drugim nie mogło się łączyć. Wszystkie te składowe wydawały się być zupełnie do siebie niepasujące. Sava nie chciała zabierać swoich nowych przyjaciół do domu, ale miała wrażenie, że wszystko do tego dąży. W karczmie czułą się nieswojo. Rozglądała się dookoła i czuła się tak jakby każdy chciał ich podsłuchać. Chciała coś powiedzieć, ale nagle drzwi do gospody otwarły się, a do środka weszła olśniewająco piękna elfka. Wyglądała młodo, ale była zdecydowanie starsza od Savy. I była uderzająco do niej podobna. Jasna cera, jasne włosy, te same rysy twarzy. Miała na sobie piękną, jasnozieloną suknię z koronkowymi rękawami. Dekolt zdobiły srebrne hafty, dół sukienki haftowany był koralikami. W pasie miała ozdobną szarfę w kremowym odcieniu.

Elfka od razu ją rozpoznała. Patrzyła jednak w jej stronę zaskoczona. Nie sądziła, że matka ją tu znajdzie. Jasnowłosa elfka natychmiast odnalazła wzrokiem córkę. Podeszłą szybkim krokiem do stolika.
- Sava... - powiedziała zaskakująco delikatnie - proszę, chodźmy do domu - rzekła miękko.
- Mamo... Nie. Nie mogę. My... Teraz... Tutaj... - elfka nie wiedziała co powiedzieć.
- Proszę, nie siedź tu. To niebezpieczne miejsce.
- Od kiedy? - wtrąciła się w słowo swojej matce.
- Od niedawna. Chodźmy do domu. Weź swoich przyjaciół i chodźmy - poprosiła. Mówiła delikatnie, jej głos był lekki i przyjazny, ale jednocześnie nieznający sprzeciwu.
- Proszę cię, chodźmy do domu. Tam porozmawiamy.
Sava spojrzała na Aeshę i Benjamina, a potem na matkę.
- To moja mama - wyjaśniła widząc ich pytający wzrok. Nie pytała już o zdanie swoich towarzyszy tylko wstała powoli od stołu.
- Może moja mama ma rację. Chodźmy do nas. Skoro mówi, że tu jest niebezpiecznie to ja jej wierzę.
- Wszystko wam wyjaśnię, ale musimy stąd iść - ponagliła elfka. Aesha i Benjamin wstali powoli od stołu. Sava ruszyła wraz z matka do drzwi, jej nowi przyjaciele byli za nimi. Wyszli z karczmy i ruszyli w stronę domu Savy. Elfka nie miała pojęcia o co chodzi jej matce, co tak bardzo niebezpiecznego było w karczmie i jak w ogóle ją znalazła. Kiedy wchodziła do domu zostawić rzeczy, matki tam nie było, ale nie pytała ojca gdzie jest. Powiedziała mężczyźnie pokrótce gdzie i z kim idzie. Ojciec oczywiście jej pozwolił, z resztą on był dosyć specyficznym człowiekiem. Oczywiście troszczył się o córkę, ale dawał jej dużo swobody. Matka miała podobne podejście. Najczęściej zajmowała się pracą, ale kochała córkę. Jednak by szukać jej po mieście musiała mieć ku temu specjalne powody.

Minęli kilka ulic i dostali się do malowniczej dzielnicy, w której mieszkała Sava. Na środku znajdował się placyk z kamienną studnią obrośniętą bluszczem i kwiatami. Wokół stały domy o jasnych ścianach, w przydomowych ogródkach rosły kolorowe kwiaty i pachnące zioła. Obok domostw rosły młode, ale już dość wysokie brzozy i lipy. Było tutaj pięknie. Placyk wysypano białymi kamyczkami. Od razu było jasne, że nie jest to dzielnica biedoty.

Matka Savy szła przodem. W końcu cała czwórka stanęła przed dużymi, jasnymi drzwiami. Sori otworzyła je i zaprosiła wszystkich do środka. Znaleźli się w dużym korytarzu. Na prawo znajdowało się wejście do ogromnej kuchni. Starsza elfka od razu skierowała tam swoje kroki. Na środku pomieszczenia stał wielki, drewniany stół przykryty białym, haftowanym w kolorowe kwiatki obrusem. Wokół stało sześć krzeseł z jasnego drewna. W rogu pokoju znajdowało się duże palenisko, ścianę na przeciw wejścia zdobiły rzeźbione, białe szafki z przeszklonymi drzwiczkami. Po prawej stronie stała duża komoda, a na jej blacie wazon z białymi eustomami, które kupiła Sava.

- Wejdźcie, proszę - zachęciła Sori. Mimo całego zamieszania, jakie zrobiła w w karczmie, teraz wydawała się zaskakująco opanowana. Może po prostu była na swoim terenie i dlatego zachowywała się inaczej. Tu czuła się bezpiecznie.
- Jestem Sori - przedstawiła się - przepraszam, że nie powiedziałam tego wcześniej - wytłumaczyła się.
- Jesteście głodni? - spytała, ale nie czekała na odpowiedź i zaczęła krzątać się po kuchni.
- Mamo? - Sava patrzyła na matkę zaskoczona.
- Już, zaraz, zaraz wszystko wyjaśnię, ale najpierw... Najpierw się rozgośćcie. Twoi przyjaciele na pewno są głodni - Sori zachowywała się delikatnie mówiąc dziwnie, ale wyglądało na to, że nie powie im od razu o co chodzi. Sava usiadła na jednym z krzeseł i ruchem dłoni zachęciła Bena i Aeshę by zrobili to samo.
- Ta karczma to ostatnio nie najlepsze miejsce - zaczęła matka elfki, wyciągając białe talerze i kładąc po jednym przy każdym gościu. Potem otworzyła górną szafkę i wyjęła z niej białe, malowane w różowe różyczki filiżanki.
- W mieście nie jest ostatnio bezpiecznie. Dowiedziałam się dzisiaj. Wolę żebyś nie spędzała teraz czasu w karczmach - powiedziała do córki. Między czasie postawiła na stolę tacę z serem i wędliną, położyła także wielki bochenek, chrupiącego chleba i miskę ze słodkimi bułeczkami. Nie zapomniała o nikim, pamiętała nawet o kotce, której nalała mleka do miseczki i postawiła je na podłodze niedaleko komody. Wstawiła także metalowy czajnik nad palenisko, by zagotować wodę na herbatę.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

- Witaj, mam na imię Aesha - odpowiedziała strażniczka mamie Savy. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu podziwiając dom elfki. Widywała domy elfów z zewnątrz, ale nigdy nie była w żadnym z nich. Dzieciństwo spędziła raczej w towarzystwie ludzi i osób z rodziny. Nie miała zbyt wielu elfich przyjaciół mimo tego, że mieszkała w Danae. Bardzo zdziwiło ją zachowanie Sori, ale przynajmniej może dowiedzieć się czegoś więcej. Od jakiegoś czasu Aesha utknęła w martwym punkcie w sprawie swojego śledztwa, a teraz nadarzyła się okazja, że może uda się coś ustalić.
- Przepraszam, ale czy nie widziała pani może małej jak palec wróżki? - spytała przypominając sobie o Serei, która już dawno temu poleciała za chłopakiem-złodziejaszkiem. Aesha martwiła się, że Serei mogło coś się stać, albo że po prostu ich zgubiła. Choć najpewniej nie mogąc znaleźć strażniczki wróźka udała się do jej domu. Mama Savy wydawała się doświadczoną i obytą z magią osobą, a przynajmniej takie wrażenie odniosła Aesha. Tym bardziej zaintrygowało ją dziwne zachowanie Sori, która tak bardzo nalegała na opuszczenie karczmy. Dobrze, że był z nimi Benjamin, wydawał się zaradny i silny. W razie jakiegoś niebezpieczeństwa na pewno stanowiłby nieocenioną pomoc.
Awatar użytkownika
Benjamin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benjamin »

Można powiedzieć, że Benjamin się trochę zawiesił. Nawet nie zauważył kiedy przestał słuchać rozmowy, ani momentu, w którym mężczyzna w płaszczu wstał od stołu i wyszedł z karczmy. Z letargu wyrwała go elfka, która nagle wparowała do karczmy. Wymienił z Elizabeth zdziwione spojrzenia podczas gdy elfki prowadziły rozmowę. nie wtrącał się w nią jednak, byłby to zbyteczne. Grzecznie wstał, a Elizabeth zajęła swoje miejsce na jego ramieniu. Z rękami w kieszeni, szedł w ciszy rozglądając się tylko w prawo i lewo, aby zapamiętać drogę. Zaś może się przydać. Gdy dotarli na miejsce, Benjamin zobaczył bardzo ładny, duży dom. Budynek wielkością przypominał ten ojca, jednak na każdym jego centymetrze można było wyczuć, że był całkiem inny. Gdy się na niego patrzyło było czuć delikatność i uczucie płynące z każdej rzeczy martwej jaka tam stała. Płynęło od tego ciepło jakiego Benjamin dawno nie czuł. Uśmiechnął się smutno pod nosem gdy weszli do środka. Nie czuł się w tym domu jak w obcym, było tak jakby sam wrócił do domu, swojego domu. Elizabeth zeszła z jego ramion i zaczęła obwąchiwać każdy najmniejszy kąt domu. W tym czasie Sori się przedstawiła.
- Jestem Benjamin - ukłonił się lekko w stronę elfki po czym z również jego żołądek zapragnął się przedstawić robiąc bardzo głośne "Brrrrrraaah" tak jakby chciał się upewnić, że wszyscy usłyszą. Chłopak zawstydzony podrapał się po tyle głowy i uśmiechnął niezręcznie. Elfka odwzajemniła uśmiech i chwilę później na stole zobaczył istną ucztę o jakiej marzył od kilkunastu już lat. Szybko rzucił się na jedzenie, po czym przypomniał sobie gdzie jest. Nie była to karczma w jakich zwykle jadał, a dom, bogaty dom, co oznaczało, że jego mieszkańcy posiadali maniery. Dlatego też czarnowłosy poprawił się na siedzeniu i zaczął jeść z gracją jaką nauczyli go w domu. Elizabeth jednak nie podzielała jego zachowania i chlipała biały płyn jakby zależało od tego jej życie.
- Wie może pani dlaczego nie jest bezpiecznie? Coś się stało? - zapytał po tym gdy przełknął jedzenie.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

- Nie jest bezpiecznie z powodu czarodzieja - odpowiedziała Sori - Nie powinniście przebywać w karczmie dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona - elfka wzięła dzbanek z paleniska widząc, że woda już się zagotowała i zaparzyła gościom herbaty.
- Właśnie mam zamiar to zbadać - odrzekła Aesha - jeśli coś pani wie na temat tego czarodzieja, to bardzo proszę o informacje.
- Wiem, że jest niebezpieczny i stanowczo zbyt potężny by moja córka miała się narażać na jakieś problemy z nim związane, jeśli chcecie się tym zajmować, to pozwólcie przynajmniej by Sava nie musiała się w to mieszać - matka spojrzała na córkę z troską.
- Zostałam wysłana w celu zbadania tej sprawy, chciałabym poznać szczegóły i przepraszam, ale nie odpowiedziała pani na moje wcześniejsze pytanie dotyczące wróżki.
- Nie widziałam dzisiaj żadnej wróżki, czasami się na jakąś natknę, ale nie kojarzę takiej wielkości palca, przykro mi. Co do tej sprawy, to wątpię by to był dobry pomysł powierzać to ludzkiej, niemagicznej kobiecie, bez urazy. Właściwie to nawet smokołak może mieć problem ze sprawcą zamieszania w Danae. Jak już mówiłam ten czarodziej jest zbyt potężny dla Savy i obawiam się, że dla was także - spojrzała na Benjamina i ponownie na Aeshę.
- Ale czy wie pani coś szczególnego, podobno w mieście pojawiają się iluzje, znikają rzeczy, a nawet ludzie...
- Tak, to chciałam wam powiedzieć, a poza tym pojawia się uczucie całkowitej ciszy. To magia Pustki, bardzo niebezpieczna dziedzina, która jest w stanie tworzyć nieistniejące byty i usuwać te rzeczywiste. Dlatego lepiej by nikt z was się w to nie mieszał - skwitowała.
Aesha zdała sobie sprawę, że musi odnaleźć swoją towarzyszkę i nie ma czasu na dalsze przesiadywanie u Sori.
- Przepraszam, ale muszę już iść. Dziękuję bardzo za poczęstunek i informacje. Muszę odnaleźć przyjaciółkę i upewnić się, że nic się jej nie stało - pożegnała się z domownikami i wyszła. Benjamin i Sava zostali u Sori, jednak sama Aesha nie mogła dłużej tam siedzieć, za bardzo niepokoiła się o Sereę.
Awatar użytkownika
Romir
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Ludzie (Alarianin)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Romir »

Sayna i Romir teleportowali się stąd.

- Co to było? Zaklęcie teleportu? I gdzie znów wylądowałem? - Romir zaczął zadawać sobie pytania, po tym jak biała ściana znikła, a jego oczom ukazał się widok zupełnie inny niż ten z okolic Elddar.
Dosyć szybko zorientował się, że zamiast stać na nogach, leży na wyłożonej kamieniami drodze, a niebo zdawało się być inne niż przed chwilą.
Coś sprawiało, że ciężej mu się oddycha. Zdezorientowany podniósł tułów i zauważył, że jakaś drobna postać ma opartą głowę na jego piersi. Okazało się, że była to czarodziejka, uratowana z rąk kultu szerzącego postrach wśród mieszkańców Elddar.
- Najwidoczniej to Ciebie chwyciłem za rękę, gdy świetlista ściana mnie pochłaniała.
Hej, Sayna, pora wstawać, to nie czas i miejsce na leżakowanie. Ludzie się patrzą. - Wokół nich zaczęła zbierać się spora grupka przechodniów. Romir czym prędzej staną na równe nogi trzymając w objęciach dziewczynę, która dopiero zaczęła się wybudzać.
Nagle jeden z gapiów zaczął krzyczeć. Chłopak nerwowo próbował wybadać powód histerii. Spojrzał na swoją torbę, z której zaczęło coś wypełzać.
- Pyrko, jak się tam znalazłeś? Nie mów, że dobierałeś się do naszych zapasów, ty nienażarty smoku. Mam nadzieję, że osprzętu do ważenia mikstur nie potłukłeś. - Romir skarcił swojego chowańca.
- Smok!? - ktoś z zebranych nerwowo zakrzyczał. W tym momencie tłum wpadł w panikę i rzucił się do ucieczki, wołając na pomoc straż.
- Dlaczego ty mała pokrako zawsze musisz budzić takie przerażenie? Teraz mamy przez ciebie kłopoty – użalanie chłopaka przerwały czyjeś jęki. Za nim, na wpół leżącej pozycji znajdowała się młoda, jasnowłosa kobieta, ubrana w szaty wykonane z wysokiej jakości materiałów. Pod jej szyją pobłyskiwał zdobiony emblemat, służącym jako klamra spinającą płaszcz.
- Hmm… czyli to jednak nie mech między brukiem zapewniał taką miękkość, tylko
ta szlachcianka. - dociekał.
- Przepraszam, że na Panią wpadłem. Mam nadzieję, że nic Ci nie jest. - przyklęknął i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, aby pomóc jej wstać.
- Jeszcze raz, Pani wybaczy. Mam na imię Romir i wraz z tamtą damą zostaliśmy tu przeniesieni przez aktywacje zaklęcia z jakiegoś zwoju, zdobytego od mrocznego szam... - nim zdążył dokończyć zdanie, młoda szlachcianka wymierzyła mu siarczysty policzek, nie zważając na to, że obok niego znajduje się mały smok, a w swej dłoni dzierżył solidnie wykonany kostur zakończony metalowym szpikulcem.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

Aesha zareagowała instynktownie, nie spodziewała się, że przygniecie ją jakiś chłopak, a po ostatniej kradzieży nie miała cierpliwości do osób naruszających jej strefę intymną.
- Nie wiem kim jesteś i dlaczego teleportujesz się w losowym miejscu, ale to nie jest odpowiedzialne z twojej strony. Naprawdę nie obchodzą mnie wymówki jakiegoś młodocianego maga chcącego się najwyraźniej popisać zaklęciem teleportacji przed swoją dziewczyną - wycedziła zdenerwowana zbierając się na nogi i spoglądając na Romira trzymającego za rękę skąpo odzianą towarzyszkę. Dla Aeshy Sayna mogła się wręcz wydawać jakąś egzotyczną prostytutką, a Romir poszukiwaczem przygód co najpierw działa, a potem myśli. Wrażenie to spotęgowała obecność niewielkiego smoka. Najwyraźniej młodzieniec kolekcjonował rzadkie stworzenia i lubił eksperymentować. Przynajmniej takie odniosła wrażenie. Jednak natychmiast się opanowała, gdy zrozumiała, że to może być jakaś osoba związana z jej sprawą.
- Dziękuję, że przynajmniej pomagasz mi wstać, ale to że pokazujesz dobre wychowanie niewiele dla mnie znaczy. Równie dobrze możesz być zawadiaką podrywaczem, a ja w tej chwili nie mam czasu na tego typu numery. I proszę, schowaj tego smoka, ludzie się boją - dodała.
Aesha zastanawiała się, czy spytać dziwnego przybysza o sprawę, którą się zajmuje. Ostatecznie i tak nie miała żadnego pomysłu, a chłopak wydawał się przynajmniej ciekawy świata i zajmował się magią.
- Mam nadzieję, że jesteś jedną z tych osób co wałęsają się po świecie bez żadnego celu i gdy natrafiają na problemy przypadkowych osób, to nie mając nic większego do roboty chętnie pomagają licząc na przygody i skarby. Bo jeśli nie, to wybacz, ale spieszę się i nie mam czasu z tobą rozmawiać. Przepraszam, że przeszłam od razu na ty, ale wciąż jestem w lekkim szoku po tym co się właśnie wydarzyło.
Awatar użytkownika
Romir
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Ludzie (Alarianin)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Romir »

Chłopak stał jak wryty. Nie spodziewał się tak odważnej wypowiedzi ze strony szlachcianki.
- Nie...nie jestem jakimś podrywaczem.- lekko się jąkając, próbował zaprzeczyć rzucanym w jego stronę oskarżeniom. - I nie popisywałem się przed moją dziew... - Na jego twarzy pojawił się rumieniec na samą myśl, że dziewczyna, którą nadal miał w ramionach, miałaby być jego partnerką. Odruchowo wypuścił czarodziejkę z objęć, która mogła już ustać na nogach bez jego pomocy.
Zauważył w oddali, że spora grupa strażników, która najprawdopodobniej została zaalarmowana przez świadków zdarzenia, idzie w ich stronę. Chcąc uniknąć konfrontacji, pomyślał o ucieczce. Jednak szybko z niej zrezygnował. Ucieczka tylko by ich utwardziła w przekonaniu, że ma coś do ukrycia.
- Wbrew wszelkim przekonaniom, jestem tylko adeptem nauk medycznych. Natomiast szaty, które na sobie noszę, to szaty pielgrzyma, a nie maga, jak to by się mogło wydawać. Wraz z grupą innych pielgrzymów zmierzaliśmy do Lydia, ale nasz okręt zatoną, a morze wyrzuciło mnie w okolicach Gór Starych. Potem dotarłem do Elddar, gdzie jakiś kult porywał mieszkańców na ofiary. Zresztą, szkoda strzępić języka. Nie będę tym Pani zanudzał. Koniec końców, jakimś sposobem uaktywniłem magiczny zwój, który teleportował
nas w to miejsce. - wyjaśnił najkrócej jak się da.
Oddział zbrojnych był już niedaleko. Romir'owi nie uśmiechało się z nimi użerać. Nerwowo próbował znaleźć sposób na wybrnięcie z tej sytuacji.
- Pyrko. - wyszeptał. - Właź do torby, możesz zjeść co chcesz.
Na te słowa, mały smok z radością zanurzył się we wnętrzu dużej torby. Zaraz po tym Romir zapiął rzemyki i wrzucił ją w ciemną uliczkę.
- Jasny gwint. A co jeśli mają nasze rysopisy? - w jego głowie zaczęły pojawiać się wszelkie możliwości. Ukrycie smoka nie mogło wystarczyć.
Nagle chłopaka oświeciło. Dał znak czarodziejce, żeby również się ukryła w miejscu, gdzie uprzednio rzucił torbę. Pozostawała tylko kwestia pechowej damy.
- Pani mi wybaczy. Po wszystkim wszystko wyjaśnię i zrobię cokolwiek Pani zapragnie. - Po tych słowach niespodziewanie wepchnął ją w ciemny zaułek, zatkał usta dłonią, przycisnął do muru i zbliżył twarz do jej twarzy.
Chwilę później obok miejsca, w którym stali przebiegło kilku strażników. Jeden z nich zatrzymał się na przeciwko nich i dociekliwym spojrzeniem próbował przeanalizować zaistniałą sytuację.
- Możemy liczyć na chwilę prywatności? - Romir rzucił tonem głosu, który nie zdradziłby jego zdenerwowania i desperacji.
Tamten tylko pokiwał głową i dołączył do reszty oddziału. Chłopak odetchnął z ulgą. Sam nie dowierzał temu, co właśnie zrobił.
Ze zdenerwowania cały się trząsł. Pierwszy raz w życiu kogoś obezwładnił i skłamał przedstawicielowi władzy.
- Dobrze, udało się. Uwolnię Cię, tylko proszę, nie krzycz. Jak obiecałem, wszystko wyjaśnię. - drżącym głosem próbował uspokoić dziewczynę przypartą do muru. Następnie odsunął dłoń od jej ust i oswobodził z uścisku, jednocześnie cały czas zachowując czujność, aby w razie konieczności szybko zareagować.
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość