Czarna PuszczaPrzygoda

Nocne zwierzęta, pumy, nietoperze, wilkołaki, niedźwiedzie. Pułapki, mroczne jaskinie, burze, wycie wilków, istoty przerażające i potwory... to tylko przedsmak tego co spotka Cię w Czarnej Puszczy, krainie znajdującej się na północny zachód od Doliny Umarłych, świecie, którego nigdy nie pozna przeciętne stworzenie.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Hyiaxinthe uważnie słuchała kolejnych to odpowiedzi, których nie przerywała swym głosem, gdyż chciała usłyszeć i zapamiętać wszystko. Wpierw skupiona była na słowach Samiela, którego też bacznie obserwowała. Szczególną uwagę zwracała na nietoperza, który powrócił do czarodziejki. Była ciekawska, co uczyni to niesamowite, uskrzydlone stworzonko, które było dla niej przepełnione słodkością i cudownością.

“Chciałabym przytulić tego nieteratopiża!”

        Słyszała także przelotne myśli przemienionego, które także wydawały się interesujące. Były one nieco zniekształcone, co oznaczało, iż mężczyzna nie wymawiał ich w swej głowie, co nieco utrudniało ich odczytanie. Z tego też powodu, dziewczynka musiała pomyśleć nad nimi, by w ogóle zrozumieć ich sens. Dlatego też jej usta nie otworzyły się, by wydać z siebie kolejne pytania, bo myślenie wymagało od niej znacznej ilości uwagi.

        Nie oznaczało to jednak, iż nie słuchała i nie obserwowała. Kiwała głową, pokazując przemawiającemu Samielowi, a później także i Lunie, iż słucha ich cały czas. Gdy dosłyszała myśl czarodziejki odnośnie niej, uśmiechnęła się szeroko, patrząc na uskrzydloną w międzyczasie. Byłą szczęśliwa także ze względu na to, iż samą swoją obecnością potrafi wywołać uśmiech u pradawnej.

        Gdy tylko Luna uniosła się w powietrze na swych skrzydłach i przemówiła dwoma słowami, Hyiaxinthe wybuchła, zarówno metaforycznie, jak i dosłownie, szczęściem. Jej twarz doznała nieopisanej euforii, a płomienie wokół niej momentalnie wzburzyły się i rozrosły, jednak nie zraniły na szczęście nikogo. Nie myśląc ani przez sekundę nad konsekwencjami, dziewczynka ruszyła wzdłuż szlaku wyznaczonego przez klucz, nie przemieniła się jednak w feniksa, a ruszyła na swych ludzkich nogach. Najwyraźniej zapomniała o tym, że miała lecieć wraz z Luną.

        W wyniku tego, Samiel, Dziob oraz Luna mogli ujrzeć jak mała przemieszcza się przez las, głównie za sprawą tego, iż pozostawiała po sobie wypalone ślady odcisków stóp. Widać było, iż dziewczynka uważa, by nie dotknąć niczego innego - starała się nie uszkodzić lasu ani co gorsza, nie wywołać pożaru, dlatego też nawet swe kroki stawiała tam, gdzie trawa była rzadsza. Po kierunku, w jakim szła, widać było, iż promień świetlny utworzony przez klucz prowadzi na południe, w stronę, gdzie na horyzoncie widać było Góry Druidów.

        Ledwie Samiel i Luna ruszyli, by dogonić nieskończony pokład szczęścia i energii o imieniu Hyiaxinthe, a wilki, które przedtem znajdowały się w dosyć bezpiecznej odległości, biegły teraz bezpośrednio na nich. Było ich około trzydzieści, Wszystkie dosyć spore i wygłodniałe, najwyraźniej chciały zasmakować mięsa kogokolwiek i czegokolwiek,co ich ślepia widziały. To raczej nie zapowiadało szybkiej przeprawy do miejsca, gdzie prowadził klucz. Amminextiuibilis, chcąc zapobiec walce, wydał z siebie potężny odgłos, najgłośniejszy, jaki tylko mógł, lecz nie odstraszyło to watahy.

        I jakby tego było mało, po kilku chwilach w powietrzu rozbrzmiał coraz głośniejszy śmiech Hyiaxinthe, która najwyraźniej wracała do nich. Gdy tylko się ukazała okazało się, iż goni ją grupa ludzi, wyznawców Najwyższego Pana, sądząc po bogato zdobionych w krzyże zbrojach. Najwyraźniej uznali dziewczynkę otoczoną płomieniami za pomiot piekielny, o czym świadczyły słowa jednego z nich.

- Złapać ścierwo piekielne! Nie może uciec!

        Dziewczynka zdawała się nie brać do serca tych słów, a nawet brać to za jakąś zabawę, gdyż w jej śmiech był po prostu szczery i nieskalany strachem. Gdy tylko dobiegła do Luny i Samiela, z rozbrajającym uśmiechem przemówiła do nich.

- Znalazłam nowych przyjaciół! Pobawicie się razem ze mną z nimi?

        W tym momencie, od południa szli na nich raczej agresywni zbrojni, z modlitwami na ustach i mieczami w rękach. Od północy zaś wilki, dla których Samiel, Luna oraz Dziob byli ciekawszym celem niż płonąca dziewczyna lub też grupa ludzi zakutych w stalowe pancerze.
Ostatnio edytowane przez Hyiaxinthe 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 447
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

        - Chodźmy. Może być ciekawie - odparł, a chwilę po tym, jak to powiedział, płomiennowłosa wyrwała się do przodu i niemalże od razu narzuciła w miarę szybkie tempo, w którym się przemieszczali. Niestety nie zaszli daleko, bo gdy Samiel i Luna dogonili Hyiaxinthe, to okazało się, że dziewczyna natknęła się na grupę ludzi, którzy za swoją misję wzięli sobie pozbywanie się wszystkich osób, które wydają im się "pomiotami piekielnymi". Z drugiej strony grupkę dopadło stado wilków, które uniemożliwiło im ucieczkę.
Samiel spojrzał na Lunę.
        - Jesteś czarodziejką prawda? Nawet jakby nie, to pewnie znasz jakąś szkołę lub szkoły magii. W miarę swoich możliwości możesz zająć się wilkami, a ja zajmę się wyznawcami Najwyższego - powiedział do czarodziejki, a po chwili dobył swoich sztyletów. Podejrzewał, że grupa fanatyków walczy o wiele gorzej niż osoba, która ma na karku 350 lat i będzie walczyć bronią, którą posługuje się, od kiedy pamięta, w dodatku sztylety, którymi będzie walczył demon, nie są zwykłe, bo przecież są to, jedyne w swoim rodzaju, artefakty. Ich prawdziwą moc potrafi wyzwolić tylko on, gdyż teraz są one w jego posiadaniu.

Demon ruszył w stronę przeciwników, a w trakcie tego uwolnił moc Kłów, czyli podpalił ich ostrza tylko tym, iż pomyślał o tym, aby je podpalić. Wiedział, że efekt ten utrzyma się tylko przez kilka minut, jednak to powinno w zupełności wystarczyć na to, aby pozbyć się grupy fanatyków. Samiel wiedział, że sztylety wzmocnione magicznym ogniem nie napotkają żadnego oporu, gdy demon będzie musiał przebijać nimi zbroje przeciwników.
Pierwszy, który ruszył w stronę przemienionego, nie dostał nawet szansy na atak, gdyż Samiel szybko do niego doskoczył, obrócił się wokół własnej osi, wykonując przy tym coś w rodzaju uniku, i podciął gardło mężczyźnie. "Jednego mniej, jeszcze czterech" - pomyślał srebrnowłosy, a w międzyczasie doskoczyło do niego dwóch kolejnych, którzy nie zamierzali popełniać błędów swojego nieżyjącego brata i zasłonili się tarczami. Przemieniony naparł na tarczę jednego z fanatyków, jednak zrobił to tylko po to, aby odbić się od niej i wpaść na drugiego przeciwnika, którego obalił na ziemię siłą, którą uderzył w jego tarczę. Demon nie czekał na nic i wbił sztylet w głowę leżącego przeciwnika, ostrze przeszło przez hełm i pozbawiło życia kolejnego z wyznawców Najwyższego. Drugi nie czekał na to, aż zabójca wstanie i naparł tarczą na demona, a także odepchnął go nią, czego konsekwencją było to, że teraz to Samiel leżał na ziemi. Zbrojny postanowił to wykorzystać i ciął mieczem w dół, jednak Samielowi udało się przeturlać w bok i uniknąć cięcia, które mogłoby go zabić, a nawet gdyby tego nie zrobiło, to mogłoby poważnie zranić. Przemieniony odbił się plecami od podłoża i podparł rękoma, a następnie wstał. Ciął przeciwnika, jednak ten zasłonił się tarczą, którą ostrze Piekielnego Kła przecięło w pół, a przy okazji ucięło połowę przedramienia tarczownika. Srebrnowłosy wykorzystał panikę zbrojnego i zabił go.

Dwóch, którzy pozostali przy życiu patrzyli na to wszystko z przerażeniem. Najwidoczniej byli najmłodsi zarówno wiekiem, jak i doświadczeniem. Po chwili, jeden z nich opamiętał się i wyciągnął kuszę, na którą, drżącymi rękoma, zaczął zakładać bełt.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Czarodziejka widząc, jak szybko i chętnie płomienna dziewczynka wyruszyła, uśmiechnęła się i lecąc na swych skrzydłach, dogoniła ją. Obserwowała przemienioną, jak potrafi być ostrożna i jak przemyślane są jej kroki. Nie powinna więc spalić puszczy, na całe szczęście. To miejsce było dla Luny domem. Znała je jak własną kieszeń. Natomiast wilki nie zamierzały przejść obojętnie, miały ochotę na posiłek, dlatego też zbliżały się do całej trójki. Jakby tego było mało, jeszcze jacyś ludzie najwyraźniej nie mieli ochoty tolerować istot znacząco różnych od nich. Hyiaxinthe stwierdziła, że to nowi przyjaciele, biedna nie wiedziała, co mówi.

- Tak jestem czarodziejką, postaram się zająć tą wygłodniałą watahą – powiedziała to dość spokojnie.

Używając dziedziny magii, którą najlepiej jej się władało, czyli pustki, zmyliła wilki, tworząc iluzję ich całej trójki biegnącej w przeciwnym kierunku, a siebie, Samiela i Hyiaxinthe ukryła przed zwierzętami za fałszywym, magicznym obrazem dalszej części puszczy. Podziałało, mieszkańcy lasu odbiegli.

- BESTIA NOCY! – krzyknęli ludzie, którzy zostali, widząc czary dziewczyny.

-Eh, pięknie – pomyślała czarodziejka, przewracając oczami i wykrzywiając usta w grymasie irytacji.
Na szczęście nim się na nią rzucili, przemieniony powybijał niemal wszystkich. Przy życiu zostało dwóch, jeden chciał strzelić z kuszy. Pradawna pochyliła lekko głowę i, używając rogu, rzuciła czar, który złamał kuszę w kilku miejscach.

- Co robimy z tą dwójką? – spytała głównie demona, wiedziała, że Hyiaxinthe chciałaby ich przytulić. Właśnie mógłby to być dobry sposób na zabójstwo, ale czy jest ono konieczne?

Lune martwiła jeszcze jedna sprawa, jeden z tych głupich ludzi musiał krzyknąć na całe gardło „bestia nocy”, teraz dziewczyna mogła się spodziewać cetnaru pytań od Hyi, ale też jakiś niewygodnych od Samiela.

- A może nie zwrócili na to uwagi? Może będę mogła pozostawić to w sekrecie? – pomyślała, zapominając iż przemieniona posiada zdolność czytania w myślach.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Wilki uciekły, zmylone iluzją Luny, która bez większego trudu zdołała przekonać ich zwierzęce mózgi, iż nie ma tu czego szukać. Samiel zaś rzucił się w wir walki, ostatecznie pozostawiając ledwie dwóch ludzi przy życiu, którzy w swym obecnym stanie nie stanowili większego zagrożenia. Jeden próbował dobyć kuszę, lecz ta została obrócona w stertę drzazg za sprawą magii czarodziejki.

        W tym momencie ten, który utracił swoją broń, wydał z siebie krzyk paniki, po czym obrócił się i próbował uciec wgłąb lasu. Jednak ledwie ruszył z miejsca, a Hyiaxinthe ruszyła za nim

- Dokąd idziesz? Zabawa jeszcze się nie skończyła!

        Dziewczynce bez trudu przyszło dogonienie człowieka, który obejrzał się za siebie w momencie, gdy przemieniona skoczyła na niego z zamiarem zatrzymania uciekiniera, który przecież uczestniczył w “zabawie”. Wyznawca najwyższego padł na brzuch, a jego ubranie natychmiast zapłonęło ogniem. Skóra zaczęła się zwęglać od dotyku dziewczynki, a on sam spalał się żywcem.

- Aaaa! - Ból nie pozwalał mu ruszyć się z miejsca lub choćby odsunąć od siebie tą, którą otaczały błękitne płomienie. Gdy łzy zalewały jego twarz, wykrzyknął w ostatnich chwilach swojego życia do swojego towarzysza. - Uciekaj! To monstra, zabiją cię!

        Przyjaciel broni jedynie spojrzał w jego stronę. Widać było, iż strach sparaliżował go, a oczy oplątane zostały przez szaleństwo, jakiego doznać może jedynie ktoś, kto wie, iż jedynie krok dzieli go od śmierci. Hyiaxinthe tymczasem zaczęła głaskać po głowie tego, który doznawał agonii. W ten sposób szybko zakończyła jego cierpienia, gdyż temperatura uszkodziła mózg w kilka chwil. W międzyczasie przemówiła, uśmiechając się wesoło.

- Przepraszam, wyleciało mi z głowy, że inni nie lubią ciepła tak jak ja. Jak zaśniesz, to przeproś pana nocnego motylka w moim imieniu za to , że przy nim też zapomniałam.

        Dziob widział zarówno to, jak i wszelkie poprzednie zdarzenia. Spodziewał się, że będą chociaż próbować dyplomatycznych rozwiązań, ale najwyraźniej krwawa rzeź była pierwszą rzeczą, jaka przyszła Samielowi do głowy. Pokiwał głową z dezaprobaty, po czym spojrzał karcąco na swą wychowankę. Nie musiał nawet myśleć, by ta zrozumiała o co mu chodzi.

- Tak wujku, wiem. Jedno ze zobowiązań przysięgi, nie naruszać równowagi. Nie zapomniałam, obiecałam w końcu - Spojrzała na swego opiekuna, po czym zaśmiała się - Bez obaw, będę się bardziej starać od teraz.

        Amminextiuibilis w milczeniu, choć w głębi serca był szczęśliwy, iż chociaż to potrafi zapamiętać, spojrzał szybko na ostatniego człowieka. Nie chciał, by ten podzielił los całej reszty, a wiedział, iż Samiel nie da mu raczej sporych szans na ucieczkę. Dlatego też szybko wprawił swe skrzydła w ruch, by po kilku chwilach znaleźć się między przemienionym a przerażonym człowiekiem. Patrzył na Samiela wymownie, mając nadzieje, że ten odpuści. Człowiek jednak zdawał się nie rozumieć tego. Gdy feniks stał odwrócony tyłem, wyciągnął miecz, po czym uniósł go w górę tak szybko , jak potrafił. Chciał zgładzić to , co towarzyszyło oprawcy jego przyjaciół.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 447
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Zdziwiło go to, że Dziób wylądował między nim a ostatnim z żyjących przeciwników. Feniks najwidoczniej nie chciał pozwolić na to, aby wszyscy wyznawcy Najwyższego zginęli w tej potyczce. Dobrze, że Samiel nie stał naprzeciw ptaka, bo pewnie wtedy nie zauważyłby tego, że wojownik przymierza się do cięcia. Próbuje zabić stworzenie w zamian za gest życzliwości, który uczyniło w jego stronę. Dziób nie mógł tego zauważyć, jednak przemienionemu udało się to zrobić. Oczywiście, nie wiedział, czy ostrze przeciwnika zaszkodzi feniksowi, jedna nie należało ryzykować i lekceważyć go, dlatego demon postanowił działać, i to szybko.
Co prawda, sztylety miał cały czas w gotowości, jednak zgasił ich płomień, a przez to nie wyczerpał ich całej mocy, czego konsekwencją będzie to, że szybciej się ona zregeneruje.

Samiel przeturlał się pod ognistym skrzydłem ptaka i nawet musnął ciałem o płomienne pióra stworzenia, jednak nic mu się nie stało. Zrobił to tak szybko i sprawnie, że Dziób nie mógł go zatrzymać. Następnie ostrzem jednego ze swoich sztyletów zablokował miecz przeciwnika i odbił go w górę, a po chwili przeszedł za plecy przeciwnika i wbił Piekielny Kieł pod pachę przeciwnika i przejechał nim, po skosie, w górę klatki piersiowej zbrojnego. Spowodował rozległą i głęboką ranę, która krwawiła bardzo obficie, więc mężczyzna nie żył już krótką chwilę po tym, jak przemieniony wyciągnął sztylet z brzegu rany. Odrzucił martwe ciało gdzieś na bok, a następnie wytarł zakrwawione ostrze w kawałek koszuli martwego przeciwnika, który wystawał spod jego zbroi. Po chwili wstał i schował sztylety do pochw, a następnie spojrzał w stronę Dzioba.
        - Nie wiem, czy to ostrze zrobiłoby ci jakąkolwiek krzywdę, czy nie, jednak wolałem działać... Nie ma za co - powiedział, zanim feniks zdążył odezwać się w jego myślach lub zareagować w inny sposób na to, co zrobił demon.
Podejrzewał, że Dziób był na tyle mądry, że domyślił się tego, iż Samiel jest odporny na działanie wysokich temperatur, o ile w ogóle spostrzegł to, że musnął jego ogniste pióra w trakcie tego, gdy zrobił przewrót pod jego skrzydłem, jednak zawsze mógł pytać, jeżeli nie miał pewności. Samiel podejrzewał, że Luna i Hyiaxinthe tego nie zauważyły, chociaż mógł się mylić...
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Walka zmierzała ku końcowi, Lune to cieszyło, wreszcie będą mogli w spokoju ruszyć tam gdzie wskazywał magiczny klucz. Iluzja podziała na wilki bezproblemowo. Teraz jednak czarodziejka widziała jak ognista dziewczynka właśnie dokonała dość brutalnego morderstwa i nawet nie wyglądała na świadomą jak straszną rzecz zrobiła. Błękitno włosa skrzywiła się bo to przywołało do niej kilka, wprawdzie zamglonych, wspomnień z tego jak straszne rzeczy się przez nią działy każdej nocy. Feniks spojrzał na swą podopieczną karcącym wzrokiem. To co powiedziała Hyiaxinthe zaciekawiło czarodziejkę.

- O jakiej przysiędze mówisz, Hyia? – spytała.

Samiel zajmował się walką ale feniks nie chciał by wszyscy musieli umrzeć, chciał oszczędzić ostatnia osobę, bardzo miły gest. Jednak owy mężczyzna nie zrozumiał i chciał się pozbyć przerażającej i obcej dla niego kreatury. Samiel bez wahania rzucił się pomóc, co prawda musnęło go skrzydło ale nic mu nie było. Luna domyśliła się że jest odporny na ogień. Zamyśliła się nad tym dlaczego wcześniej nie powiedział, ognistowłosa by się ucieszyła.

- Dobrze że Amminextiuibilisow nic się nie stało – pomyślała.

Światło, którym klucz określał drogę w jakieś tajemnicze miejsce rozbłysło mocniej. To że pojawili się wcześniej ludzie nie było przypadkiem. W oddali widać było maleńką osadę. W samym środku lasu. Niestety robiło się jasno. Osobie prowadzącej nocny tryb życia takiej jak Luna zachciało się spać. Ziewnęłam cichutko starając się tego nie okazywać.

Szli w stronę gdzie mieszkali ludzie, czarodziejka planowała je ominąć jednakże klucz wyraźnie wskazywał drogę przez to miejsce z jakiegoś powodu. Było to kilka prostych domków na środku było przygotowane spore miejsce na ognisko. Mieszkańcy sprawiali wrażenie zabieganych. Całej trójki nietypowych bohaterów nie było widać dzięki rosnącym tu krzakom więc mogli bezpiecznie się nadal przyglądać.
Do wioski właśnie przybył jakiś pijany starzec z długą i siwą brodą. Śpiewał on na całe gardło jakąś bezsensowną piosenkę, do tego fałszował. Zdenerwowało to innego pijaczynę który po prostu przywalił mu w twarz i obaj padli na ziemie. Z innej strony kilku mężczyzn kręciło się po placu i coś szykowali, możliwe że przygotowywali się do jakiegoś święta. Przygotowywano jak najlepiej miejsce na ognisko, ustawiano kawałki drewna jak małe krzesełka. Wszystko normalnie, nic szczególnego a jednak przez tylne drzwi domu najbliższego czarodziejce i przemienionym wychyliła się jakaś osoba, zakapturzona. Trzymała pewną rzecz w zawiniątku, ciężko stwierdzić jaką. Rozejrzała się czy aby na pewno nikt jej nie widzi po czym schowała owe coś do swojej niewielkiej torby. Powoli i ostrożnie wyszła, a gdy była nieco dalej ruszyła biegiem w gęstwinę drzew.

- Jak myślicie, co ona kombinuję? Może to sprawdzimy? – zapytała zaintrygowana Luna.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Feniks, z początku zawiedzony postawą martwego już wyznawcy, a także rozgniewany tym, co zrobił Samiel, wysłuchał słowa przemienionego. Zamyślił się, po czym wykonał coś, co zapewne miało być docelowo pokłonem, wykonanym w stronę Samiela. Zaraz po tym ledwie kilka kroków od Samiela buchnęły błękitne płomienie, który były wynikiem teleportacji Hyiaxinthe w to miejsce.

- Wujek każe przekazać, że jest wdzięczny, iż mimo wszystko, chciałeś go chronić. Twierdzi, iż to tylko...em….co? Ah, dobra. Iż to tylko udowadnia, jaki jesteś szlachetny. A i ciekawi go, jakim cudem nie poparzyłeś się. I jeszcze prosi, byś powiedział mu właśnie, czemu nic ci ciepło nie zrobiło.

        Ledwo skończyła mówić, a przejęła ją bezgraniczna euforia, bez absolutnie żadnego powodu. Zaczęła biegać, skakać i śmiać się, bo tak akurat chciała. W pewnym momencie jednak przestała, bo przypomniała sobie o tym, że usłyszała przedtem dosyć ciekawe słowa, jak i myśli Luny.

- Przysięga Opiekuna! Pilnować równowagi świata i pomagać innym, z czego pierwsze jest...no…ważniejsze, o! Staram się przy tym, wiesz?

        Po tych słowach ponownie zaczęła skakać, tym razem wokół Luny, jednak w bezpiecznej odległości, na całe szczęście.

- Wujkowi nigdy nic nie jest. Gdy coś się stanie, to on robi się taki naaaaaprawdę ciepły. I iskierki wokół niego latają i w ogóle takie wszzzzzz i trzzzaaaski słychać i jest fajnie! A potem z tego no, kurzu, on się pojawia z powrotem.

        Dziob aż zaśmiał się, po ptasiemu oczywiście, słysząc jak jego wychowanka tłumaczy cykl odradzania się feniksów nie znającej tego czarodziejce. Zaraz po tym, cała grupa ruszyła wzdłuż ścieżki wyznaczanej przez “kluczową magię”, jak to dziewczynka określiła to zjawisko. Gwiazdy powoli traciły swój blask, wraz z księżycem, który kierował się na spoczynek za horyzontem. A to oznaczało, iż nadchodzi dzień.

        Hyiaxinthe szła, uważając, by stawać tam, gdzie były kamienie lub gdzie nie rosła trawa, by nie wywołać ognia po drodze. W międzyczasie podpatrzyła, jak Luna ziewa. Ona też czuła jak powoli powraca zmęczenie, które wcześniej ugasiła, tuląc płonące drewno. Chcąc papugować Lunę, gdyż myślała ona, iż to będzie zabawnie, udawała, że ziewa, wyolbrzymiając tą czynność nieco za bardzo, przez co wyglądało to, jakby chciała zjeść powietrze przed nią znajdujące się.

        Ledwie ujrzeli zarys miasta, przed którym byli skryci dzięki roślinności, krzewom konkretnie, a Dziob wzniósł się w powietrze. Poszybował w górę tak wysoko , jak tylko mógł na swoich skrzydłach. Z ziemi wyglądał niczym czerwona gwiazda, za sprawą swych płonących skrzydeł. Dziewczynka patrząc w górę, przemówiła,

- Wujek będzie...jak to on powiedział...stał obok czatników? Coś takiego. Nie wiem. Co to znaczy? Wiecie może? Kim są czatnicy? Oni są na niebie? Jacy oni są?

        Gdy tak mówiła, Luna wzrokiem przeszła po wszystkim, co miała przed sobą, zwracając uwagę pozostałej dwójki na tajemniczego jegomościa. Był to jednak błąd, gdyż Hyiaxinthe zareagowała dosyć...żywiołowo. Wybiegła z krzaków, jednocześnie zapalając je swym dotykiem, po czym pobiegła w stronę, gdzie uciekła tajemnicza osoba. Oczywiście biegła dosyć głośno, gdyż wyraziła swą radość poprzez radosny, dziecięcy, bliżej nie określony dźwięk. W ten sposób zwróciła uwagę co najmniej całego miasta na siebie, jak i na płonące krzaki, za którymi chowali się Samiel i Luna. Niektórzy, widząc dziewczynkę pokrytą niebieskimi płomieniami ruszyli po widły, noże, widelce, wiadra - ogólnie cokolwiek, co może pomóc w zaatakowaniu tego niebezpiecznie wyglądającego tworu natury, jakim była przemieniona. cała reszta uciekła z krzykiem, zemdlała lub też przyrzekła, iż więcej już pić nie będzie.

        Hyiaxinthe nie czekając na nic, próbowała dogonić tajemniczą osobę, co było jednak trudne, gdyż znów zaczęła uważać, by nic nie spalić, bo przysięga ją obowiązywała.

- Heeeeej, kim ty jesteś? Dokąd biegniesz? To jakaś zabawa? Chce dołączyć, jeśli to zabawa!
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 447
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Demon parsknął śmiechem, gdy usłyszał, że Dziób uważa go za osobę szlachetną. Dość szybko opanował się i, chcąc wytłumaczyć swoją reakcję, powiedział:
        - Przepraszam za taką reakcję, jednak szlachetność to jedna z ostatnich cech, które można mi przypisać. Nie chciałem puszczać tego zbrojnego wolno, więc nawet gdyby cię nie zaatakował, to prawdopodobnie i tak zabiłbym go. - Samiel powiedział to opanowanym tonem głosu, w którym dość ciężko było wyczuć jakiekolwiek emocje. Podejrzewał, że jego towarzysze snuli już domysły odnośnie do tego, jaką konkretną profesją najemniczą para się przemieniony, a można było je snuć po tym, jak ktoś widział sposób, w jaki walczy Samiel, jego ruchy podczas walki i to, że zabija przeciwników bez wahania się, czy na pewno chce to zrobić, czy wystarczyłoby tylko to, że porządnie by ich zranił.
        - Nic mi się nie stało, bo jestem odporny na wysokie temperatury. Mam wrażenie, że jest to coś w rodzaju aury, która działa także na moje ubrania i sprawia, że one także posiadają taką odporność - odpowiedział na kolejne pytanie. Hyiaxinthe pewnie spodoba się to, że ktoś jest odporny na wysokie temperatury i nie spali się po tym, jak go dotknie, o ile w ogóle usłyszała to, co przed chwilą powiedział przemieniony.
Po niedługim czasie ruszyli w stronę, którą wskazywało światło wydobywające się z klucza.

Dotarli do jakiejś wioski, w której trwała jakaś zabawa lub coś podobnego, bo zdecydowana większość mieszkańców albo piła, albo spała, co było skutkiem nadmiernego spożycia alkoholu.
        - Może stał na czatach? Najprościej mówiąc, będzie pilnował twojego i naszego bezpieczeństwa z góry. Z góry, dlatego że ma większe pole widzenia i w razie niebezpieczeństwa zauważy je szybciej i powiadomi nas - wytłumaczył demon. Starał się to zrobić tak, żeby Hyia zrozumiała, o co chodzi.
Przez chwilę siedzieli w krzakach i obserwowali tajemniczą kobietę. Samiel już miał mówić, że może lepiej byłoby, gdyby poszli śladem słupa światła, które wskazywało drogę, gdy przemieniona wyskoczyła z krzaków, podpaliła je i pobiegła za tajemniczą kobietą. Samiel westchnął tylko i nic nie powiedział. Po prostu wyszedł z krzaków, nie przejmując się tym, że zajęły się one ogniem - w końcu był na niego odporny.
        - Wygląda na to, że nie mamy wyboru i będziemy musieli to sprawdzić - powiedział do Luny.
        - Mógłbym spróbować pobiec za nią i zatrzymać ją, jednak krzyknęła w stronę tej postaci, więc to byłby daremny trud, bo pewnie już i tak została zauważona - dodał po chwili. W tym momencie spojrzał na grupę wieśniaków, którzy szli w ich stronę i byli uzbrojeni w, między innymi, widły i noże. Widać było, że mężczyźni ci nie są trzeźwi, jednak jeszcze dawali radę ustać na nogach. Byli pijani, więc będą bardziej podatni na sugestie.
        - Podążaj za płonącą dziewczyną i spróbuj jej przypilnować, a ja zajmę się grupą wieśniaków. Będę musiał ich zabić, jeżeli argumenty słowne nie podziałają - odparł Samiel. Słowa skierowane były do Luny, a demon miał nadzieję, że czarodziejka posłucha go.

Przemieniony w spokoju poczekał na to, aż grupa mężczyzn dotrze w miejsce, w którym stoi. Dłonie zabójcy spoczywały już na rękojeściach jego sztyletów, w razie, gdyby musiał walczyć.
        - Zanim przystąpicie do pochopnego działania, wysłuchajcie mnie - odezwał się do nich po tym, jak dotarli w pobliże płonącego krzewu.
        - Dziewczyna, którą ujrzeliście wcześniej, nie jest tak groźna, jak może się wydawać - po prostu czasami nie potrafi panować nad płomieniami, które ją otaczają i zdarza jej się coś, przez przypadek zapalić. Nie znaczy to, że od razu macie chwytać za widły czy inną broń i próbować ją zabić... Podejrzewam, że i tak nie dalibyście rady, gdyż dodatkowo strzeże jej potężny feniks, magiczny ptak zrodzony z ognia, i zaatakowałby was bez wahania, gdyby zobaczył, że próbujecie zabić jego podopieczną - wytłumaczył wieśniakom. Starał się mówić tak, żeby go zrozumieli, a zarazem jego ton głosu był stanowczy i sprawiał wrażenie, że słowa demona są prawdziwe. Jeżeli to nie podziała, to Smocze Oko powinno załatwić sprawę, w końcu byli to tylko wieśniacy, w dodatku nietrzeźwi, więc powinni przestraszyć się smoczego spojrzenia.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Gdy Luna otrzymała odpowiedź, iż ta dziewczynka ma pilnować równowagi świata i pomagać innym, wytrzeszczyła oczy. Przecież ona posiada dość chaotyczną naturę, nie rozumie, jak straszną rzeczą jest śmierć. To było dla czarodziejki dość szokujące. Następnie dziewczynka zaczęła skakać bez powodu i to jak zwykle radośnie. Niebieskowłosa westchnęła tylko i uśmiechnęła się do niej. I jeszcze ten dziecinny sposób tłumaczenia, co się dzieje z feniksami, jak coś się im stanie. Szli jakiś czas. Luna widząc, że młoda parodiuje jej ziewanie, spojrzała na nią groźnie choć ze śmiechem w oczach.

Tajemnicza osóbka, gdy usłyszała wołanie Hyii, stanęła jak wryta, a gdy spostrzegła, skąd dochodzi głos, rzuciła się do ucieczki. Gdyby tylko to, ale niestety inni mieszkańcy też zauważyli przemienioną i chcieli najwyraźniej pozbyć się nietypowych istot. Słysząc słowa Samiela, Luna pomyślała chwilę.

- Pozwól mi się zająć ludźmi i pobiegnij po Hyie, jeśli nie wysłuchają twoich słów.

Niestety prości ludzie nie chcieli przyjąć do wiadomości wyjaśnień obcych im istot. Ruszyli z widłami, pochodniami i wszystkim, co ostre i może zabić, na demona i czarodziejkę a potem mieli zamiar znaleźć jeszcze płomienną dziewczynkę. Do tych prostych wieśniaków nic nie chciało dotrzeć.

- Łatwiej ci będzie złapać Hyiaxinthe, jeśli będzie trzeba, ponieważ jesteś odporny na wysokie temperatury – powiedziała nieco zdenerwowana czarodziejka, patrząc na to, iż niebo staje się szare, co znaczy, iż słońce powoli wschodzi.

Tymczasem tajemnicza osóbka biegła w głąb puszczy, uciekając przed przemienioną.

- ZOSTAW MNIE, DIABELSKI POMIOCIE! – krzyknęła piskliwym głosem, nadal trzymając niewielki pakunek. Biegła najszybciej, jak tylko mogła. Skutkowało to tym, że co chwile drasnęły lub uderzyły ją gałęzie. Odwróciła się, chcąc spojrzeć, jak daleko jest ognisty potwór i nie zauważyła wystającego korzenia. Potknęła się i złamała nogę, i to bardzo paskudnie, jej pakunek spadł nieco dalej. Wyjąc z bólu, czołgała się, by go złapać.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        W czasie, gdy Dziob szybował po niebie, czekając na ewentualne zajście, w którym reszta będzie potrzebowała jego pomocy oraz kiedy Luna i Samiel stali na przeciwko podchmielonego, uzbrojonego tłumu, Hyiaxinthe udało się dogonić kobietę. Choć to nie zasługa przemienionej, gdyż kobieta po prostu połamała sobie nogę podczas biegu.

- Pomiot, co to pomiot tak właściwie? Ludzie często to mówią, a ja nie wiem co to znaczy! Czuje się wtedy taka nic nie wiedząca, bo nie wiem, co to znaczy. To miłe powiedzenie? Czy nie miłe? I czemu diabelski? Że niby diabelsko zabawny? Powiedz, o co chodzi?

        W obecnej sytuacji, Hyiaxinthe mogła wyglądać dosyć przerażająco. W czasie, gdy kobieta niemal płakała z bólu na wskutek swych obrażeń, dziewczynka uśmiechała się tak jak zawsze, patrząc na to beztrosko, jakby to była kolejna zabawa. Gdy mała zauważyła, że ranna chce za wszelką cenę chwycić pakunek, zaczęła ponownie zadawać pytania, jak gdyby nigdy nic.

- Co tam masz? Jedzenie? A może coś ważniejszego? O, o, ciastka? A może ubrania? ładne te ubrania? Odpowiesz? Czemu ty wydajesz takie “AGHHAAA!” dźwięki? Co to znaczy? Poooowiesz? No coś ty taka spięta?

        Hyiaxinthe przez dłuższy czas nie mogła zrozumieć, czemu kobieta zachowuje się tak, a nie inaczej. Kiedy jednak zauważyła, iż jej czołgająca się “przyjaciółka” stara się nie ruszać swoją prawą nogą, po kilkunastu sekundach skojarzyła fakty.

- Aaa, ciebie boli! Głuptaska ze mnie!

        Zaśmiała się donośnie, jakby to był jedynie żart, którego nie zrozumiała wcześniej. Teraz, gdy wiedziała, że jest ona w jakiś sposób ranna, postanowiła pomóc. Wpierw, chwyciła pierwszy lepszy patyk, jaki znalazła, a ten niemal natychmiast zajął się ogniem. Podeszła najbliżej jak mogła, bez dodatkowego okaleczania kobiety, po czym próbowała się skupić. Z wielkim wysiłkiem oraz dopiero po minucie, ale udało jej się - płomienie, które pochłaniały patyk, zmieniły kolor na łagodny zielony, a same języki ognia uspokoiły się.

- Udało się! Super! Tylko...Co ja miałam z tym zrobić?

        Rozglądnęła się, a jej uwagę przykuły ponownie jęki cierpiącej kobiety

- Oh, racja, wybacz! - Zachichotała, po czym ułożyła patyk, który był objęty przez zielony ogień, na obolałej nodze kobiety. Płomienie przesiąknięte magią życia zaczęły koić ból oraz powoli ustawiać kości we właściwym ułożeniu, by następnie zrosnąć je prawidłowo. - Nie dziękuj, dobrze?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 447
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Niestety, wieśniacy nie posłuchali go. Samiel już chciał przystąpić do tego, aby odpowiednio się nimi zająć, gdy Luna zaproponowała, że ona się nimi zajmie, a jego poprosiła o to, żeby pobiegł za przemienioną i złapał ją.
        - Dobrze - odparł i odwrócił się w stronę, w którą pobiegła Hyia.
Po chwili sam tam pobiegł. Biegał bardzo szybko, a jakiekolwiek przeszkody omijał sprawnie, więc dogonienie Hyiaxinthe i kobiety, za którą pobiegła, nie było dla niego problemem, zwłaszcza że ta druga leżała na ziemi, a zawiniątko, które niosła ze sobą leżała parę kroków dalej- musiała się wywrócić. Wyglądało na to, że przemieniona czarodziejka chce jej w jakiś sposób pomóc, a przynajmniej tak wydawało się Samielowi, gdy zobaczył ją pochylającą się nad nogą nieznajomej, która prawdopodobnie była złamana, z kawałkiem gałęzi palącym się zielonym płomieniem.

Demon podszedł powoli do obydwu dziewczyn, jednak jego kroki były słyszalne, bo nie skradał się- po prostu szedł nieco wolnej niż zwykle. Najpierw spojrzał na tajemnicze zawiniątko, jednak i tak nie udało mu się rozpoznać tego, co może ukrywać się w środku. Dopiero teraz kucnął obok Hyiaxinthe i kobiety, której pomaga czarodziejka. Spojrzał na leżącą na ziemi.
        - Spokojnie. Ona nie chce zrobić ci krzywdy - powiedział to w miarę spokojnym tonem głosu. Miał nadzieję, że nieznajoma nie będzie taka, jak tamta grupa wieśniaków i posłucha go, a także uwierzy w jego słowa.
Poczekał na reakcję kobiety, a także na to, czy odezwie się do niego, czy nie. Następnie wstał, podszedł do zawiniątka, które wcześniej musiała wypuścić z rąk tajemnicza kobieta, podniósł je i ponownie podszedł do niej. Po chwili wręczył jej upuszczony pakunek.
        - Co tu się stało i co jest w tym zawiniątku? - zapytał po chwili. Pierwsza część pytania była skierowana zarówno do Hyiaxinthe, jak i do nieznajomej, natomiast druga część była ewidentnie pytaniem do tej drugiej.
Dobrze, że nie musiał w żaden sposób powstrzymać Hyii przed czymś, bo nie wiedział, jakby zareagowała, gdyby zobaczyła, że Samiel naprawdę jest odporny na jej "ognistą aurę", chociaż z drugiej strony był ciekaw jej reakcji na tą informację.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Dziewczyna wyła z bólu, złamana noga to nic fajnego. Dodatkowo była śmiertelnie przerażona płomienną osóbkę i nawet nie dałaby rady odpowiedzieć na pytania co znaczy pomiot ani co ma w zawiniątku. Na domiar złego Hyia uśmiechała się cały czas, dziewczyna już myślała że tak będzie wyglądać jej koniec. Gdy przemieniona podniosła patyk, który od razu zajął się ogniem, płomienie po chwili stały się o dziwo zielone.

- NIE SPALAJ MNIE! BŁAGAM! – darła się w niebogłosy ranna zamykając oczy gdy płonący badyl był tuż przy jej nodze. Niespodziewanie zamiast poczuć okrutny gorąc, to uśmierzyło ból i nawet uleczyło.

- Pomogłaś mi… - stwierdziła zdziwiona – dziękuję.

Dopiero w tym momencie zauważyła iż jest tu jeszcze ktoś, mężczyzna wyglądający w miare normalnie. Słysząc pytanie o zawiniątko dziewczyna natychmiast je chwyciła i spojrzała z oburzeniem na Samiela.

- A kim wy jesteście? I co tu robicie?

Zanim ktokolwiek odpowiedział ze strony wioski dobiegł szaleńczy śmiech a także krzyki agonii połączone z błaganiem o litość.
W tym samym czasie Luna spojrzała na miejscowych po czym gdy przemieniony odszedł wystarczająco daleko, czarodziejka mogła działać.

- Nie chcecie nas wysłuchać? Zapłacicie – po tych słowach jej skrzydła stały się ciemno jak noc, natomiast oczy pokryły się całkowicie czernią w których biały był jedynie kształt księżyca w nowiu.

W tej chwili zaczęła się rzeź. Czarodziejka nie chciała tego, nie kazałaby Samielowi iść za przemienioną ale klątwa cały czas była aktywna. Nie potrzebowała broni, zabijała śmiejąc się szaleńczo gołymi rękoma, czasem używając magii zła. Przy jej drobnej pomocy łamała kości, powoli niszczyła ciała nadal żyjących ludzi. Jeden miał miecz, natychmiast go zabrała. Teraz miała dodatkowo broń. Śmiejąc się dziurawiła kilku ludzi naraz próbując pobić rekord ilości zabitych za jednym ciosem. Już nikt nie chciał walczyć, mieszkańcy pragnęli uciekać, nie spodobało się to Księżniczce Nocy, stworzyła więc iluzję, wielkiej klatki. Podziałało, nabrali się na to. Mając dość nadziewania ucięła kilka głów, krew lała się strumieniami. Gdy zostało naprawdę niewielu przy życiu czarodziejka wyłapała ich i związała. Miała ogromną ochotę zabawić się w tortury. Pierwszego mężczyznę delikatnymi cięciami pozbawiała to kolejnych warstw skóry, trzymał się dość długo ale zmarł z wykrwawienia. Teraz była kobieta, strasznie się darła więc jej czaszka w najróżniejszych miejscach została poprzebijana mieczem, który okazał się niezwykle ostry. Czarodziejka nadal będąca pod wpływem klątwy.

- Witaj młody, masz szczęście!

Chłopak był sparaliżowany ze strachu że nawet nie śmiał spytać dlaczegoż to został nazwany szczęściarzem.
- Twoja śmierć nastąpi najszybciej, fajnie nie? – zaśmiała się szaleńczo i zaczęła ciąć jego ciało swoją bronią wzdłuż żeber co można by uznać za ćwiartowanie. Słowa pradawnej się spełniły, odszedł z tego świata najszybciej w porównaniu do poprzednich ofiar.

- I ostatni… - westchnęła Luna.

Postanowiła się z nim nieco pobawić, na początek odcięła mu język, mężczyzna zdenerwował czarodziejkę swoim opanowaniem. Więc w bardzo agresywny sposób odcięła mu uszy. Jęknął ale zbyt cicho. Teraz wpadł jej do głowy wyjątkowo brutalny pomysł. Skradziony wcześniej miecz powędrował w kierunku krocza mężczyzny, wystarczyło parę chwil i został on pozbawiony męskości. Teraz krzyk zadowolił Lune i mogła go dobić.

Wzeszło słońce. Czarodziejka odzyskała świadomość i ruszyła do reszty biegiem, nie chciała patrzeć co narobiła. Gdy dotarła do Hyii i Samiela jej oczy były normalne tylko skrzydła nadal ciemniejsze niż zwykle. Suknia oblana szkarłatną cieczą oraz ta przerażona mina zdradzała że pradawna jest przerażona swoim czynem. Po jej policzkach spłynęły łzy.

- Przepraszam… - powiedziała i padła na ziemie nieprzytomna.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Hyiaxinthe była wniebowzięta, nie do końca jednak wiadomo było, czemu. Być może to przez to, iż udało jej się pomóc komuś i nawet otrzymała w nagrodę podziękowania za to. Albo to też wynikało z faktu, iż dołączył do niej Samiel, dzięki czemu mógł usłyszeć z jej ust jak to okazała się pomocna.

- Co się stało? Ja pomogłam! Po, mo, głam! Jestem pomocna i to jest supeeeeeeeer! - Z każdym słowem widać było, jak jej entuzjazm osiąga coraz to wyższe poziomy, których większość śmiertelników nie miała okazji widzieć. Była niczym, dosłownie, rozszalały z radości płomyk. - No bo ona biegla, to ja też pobiegłam. I to tak szybko! Niczym ptak! Albo nietopierożan, czy jak mu tam. No i tak biegnę. I ona też. No i biegniemy. A gdy tak biegniemy, to ona co chwilę “Aaaaaa” czy coś takiego, a ja “hahaha!” No bo śmiałam się, bo lubie się śmiać! Bo wtedy jest takie przyjemne uczucie w brzuszku. No to ja się śmieje, ona krzyczy i co chwilę tak macha głową, chyba chciała patrzeć na mnie. Ale po co patrzyła na mnie, gdy biegła, to było niebezpieczne. No i tak biegła i odwracała się i haczyła o wszystko po drodze a ja na spokojnie. No i tak biegniemy, dalej dalej i dalej, gdy nagle BUM! I łubudu! I w ogóle trzask, prask i plask o ziemię, bo ona upadła. I znów krzyczy. Nie wiem czemu tak głośno to robiła, przecież stałam tuż obok. Myślała, że nie słyszę za dobrze? W ogóle jakaś taka dziwna ona, bo wrzeszczała, płakała chyba nawet i czołgała się. To wyglądało dla mnie jak zabawa, ale nie byłam pewna, więc zaczęłam ją pytać o to, co robi i w ogóle o wszystko, bo nie wiedziałam co się dzieje. Rozumiesz, prawda? Zaciekawiło mnie też to coś. Właśnie, zobacz, co jest w środku, bo jestem ciekawa. Zobaczysz? Będę mogła dotknąć? A dostanę to, co jest w środku, jeżeli będzie cieplutkie? Ah, racja, miałam mówić co się działo. No to ja tak pytam i pytam, gdy w końcu patrzę na jej nóżkę, a to to takie niby zgięte tam, gdzie zgiętka nie ma, czyli coś jest nie tak. No to myślę, myślę i wymyśliłam, że coś jej się stało! No to biorę patyk. I próbuję cieplutki, miły ogień zrobić, ten ten co teraz widzisz. No i udało mi się, więc położyłam go na miejscu, gdzie chyba ją boli. Tak oto pomogłam!

        Przemieniona aż zdyszała się po tak długim monologu, skierowanym w stronę Samiela. Chciała mówić więcej, ale najpierw musiała dać swym płucom odpocząć, choć gdyby mogła, to by mówiła nawet z chrypką, ale kilka dni temu wujek mówił jej, iż tak nie wolno, bo to niezdrowe. Nagle, usłyszeli krzyk, który ewidentnie nie brzmiał miło. Po nim nastąpiła cała fala krzyków. Dziewczynka wiedziała, iż to oznacza, że potrzebują pomocy w wiosce. Chciała biec, lecz ledwie postawiła krok przed siebie, a padła na kolana, na całe szczęście na suchą ziemię, na której nie rosło nic łatwopalnego. Widać było teraz, jak bardzo młoda opiekunka jest wyczerpana - jej oddech słyszeli pewnie na drugim końcu Alaranii, a ona sama nie miała już ochoty nawet skakać.

        Po chwili w powietrzu nad nimi rozległ się donośny odgłos Dzioba, który w ten sposób oznajmił im, iż kieruje się w stronę wioski, zobaczyć co się dzieje. Wiedział jednak, że Samiel nie zrozumie, więc swymi myślami kazał Hyiaxinthe przekazać tą wieść. Przez to zapomniała, iż kobieta spytała się ją o to, kim jest.

- Samielu, wujcio mówi, że mamy zostać. I masz mnie pilnować! - Ostatnie zdanie szczególnie ucieszyło małą, gdyż oznaczało to, iż będzie mogła z nim pogadać. - To...Opowiedz mi coś, na przykład...o, o, mam! Skąd się biorą dzieci?

        Po kilku, może kilkunastu minutach, słońce wróciło na nieboskłon, otulając swymi promieniami wszystko , co tylko mogło. Był bardzo wczesny ranek, ale przynajmniej było w miarę jasno. Podbiegła do nich Luna, w stanie, jakby przed chwilą brała kąpiel w jeziorze, w którym zamiast wody jest krew. Ledwo się odezwała, a Dziob wylądował z hukiem między nią, a resztą, po drodze niszcząc kilka drzew. Nie był zadowolony. Był w istnej furii i widać było, że nie oszczędzi szponów oraz dzioba na czarodziejce.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 447
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Demon wysłuchał monologu przemienionej, który był także odpowiedzią na jego pytanie. Hiya mówiła dość chaotycznie, jednak nie niezrozumiale, a Samiel w głowie układał sobie i skracał to wszystko tak, żeby mieć obraz wydarzeń, które zaszły.
        - Podejrzewam, że jest to coś ważnego dla osoby, której pomogłaś i pewnie nie odda nam tego ot tak, żebyśmy zobaczyli, co tam jest. Nie wiem, czy będziesz mogła tego dotknąć, bo może okazać się, że twój dotyk tylko zaszkodzi temu, co jest w tym zawiniątku - odpowiedział, gdy dziewczyna skończyła opowiadać o tym, jak pomogła nieznajomej z jej złamaną nogą.
Przemieniony przeniósł wzrok na kobietę, licząc, że ta przyjęła do wiadomości to, że płomiennowłosa nie jest taka zła i straszna, na jaką może wyglądać za pierwszym razem, i nie uciekła w trakcie, gdy Hyiaxinthe opowiadała, a wzrok demona przeniesiony był na opowiadającą.
        - Jak widzisz, zżera ją ciekawość i bardzo chciałaby dowiedzieć się, co jest w środku zawiniątka. Sam w sumie też jestem tego ciekaw, więc może sama nam o tym powiesz? - zaproponował. Postarał się o to, aby jego głos miał w miarę miły ton. Podejrzewał, że pozwoli jej odejść, bez względu na to, co będzie tajemniczym zawiniątkiem, bo nie widział potrzeby przetrzymywania jej tu, a poza tym mieli dotrzeć do końca słupa światła, które rzucił magiczny klucz.

"Skąd się biorą dzieci?", że też musiała zadać mu właśnie takie pytanie... Było wiele lepszych pytań od tego, które zadała, jednak ona musiała zadać właśnie to. Samiel myślał, że Dziób już wcześniej usłyszał tego typu pytanie z ust przemienionej, jednak albo zignorował je, albo nie znał odpowiedzi- teraz to pytanie "przeszło" na demona, który będzie miał "przyjemność" wytłumaczenia tego wszystkiego tak, żeby zrozumiała go młoda dziewczyna.
        - Na początek warto wspomnieć, że posiadanie dziecka wiąże się z dużą odpowiedzialnością, zmianą trybu życia i tak dalej. Dodam też to, że nie wszystkie rasy mogą się ze sobą łączyć tak, żeby mieć dziecko, bo teraz mielibyśmy, na przykład, elfie smoki, wampirze smoki, ludzi z cechami wampira, którzy nie są wampirami i tak dalej. Jeżeli obydwie osoby kochają się, są, najlepiej, tej samej rasy i naprawdę chcą mieć dziecko. Wtedy udają się, dość często, do swojej sypialni i próbują stworzyć dziecko. Mężczyzna daje kobiecie nasiono, które później, przez jakiś czas, rośnie w jej brzuchu, a gdy nadejdzie odpowiedni czas, dziecko próbuje wyjść z brzucha swojej matki z czym, czasami, trzeba mu pomóc - odpowiedział. Dobrze, że jego usta zakrywała chusta, dzięki temu Hiya nie widziała wyrazu twarzy Samiela, gdy o tym opowiadał. Już chyba wiedział, jak czuł się rodzic, gdy dziecko zapyta go o to, skąd biorą się dzieci...

Zdziwił go stan Luny, gdy podbiegła do nich po jakiś kilkunastu minutach- wyglądała jakby zażyła kąpieli w krwi lub była sprawczynią rzezi, która pochłonęła sporo ofiar- demon znał odpowiedzieć, bo wystarczyło mu to, że połączył sobie fakty. Wiedział już, w jaki sposób czarodziejka zajęła się wieśniakami po tym, jak ci nie chcieli posłuchać tego, co powiedział, a Luna zaproponowała, że zajmie się nimi. W sumie to nie zdziwiło go, to gdy zobaczył, że Dziób wylądował między nimi a Luną, bo prawdopodobnie feniks podejrzewał, że czarodziejka może stanowić jakieś niebezpieczeństwo dla jego podopiecznej.
        - Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Tak się składa, że Luna wygląda tak dlatego, że rozprawiła się z wieśniakami, którze pewnie i tak przyszliby tu i próbowali nas zabić, gdybyśmy nie zareagowali wcześniej. Chociaż... nie podejrzewałem, że będzie tak, aż tak krwawo. Teraz trochę żałuję, że mnie tam nie było - odparł po chwili. Pozostało czekać na rozwój wydarzeń.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Dziewczyna z zawiniątkiem zamyśliła się chwilę czy powinna pokazać im co też takiego posiada. Powoli odwinęła to co tam było. Piękny złoty wisiorek w kształcie słońca.

- To jest dla mnie cenne, chroni przed złem w pewien sposób…ale… - zamyśliła się chwilę jak ubrać słowa w zdanie.
-Znalazłam to w miejscu gdzie leżała martwa kobieta, rodzice nie chcieli bym to zwróciła ale ja czułam się winna - posmutniała.

Gdy tylko zauważyła przybyłą Lunę całą we krwi aż krzyknęła z przerażenia. Jednak strach ją sparaliżował i nie mogła uciec. Czarodziejka powoli podniosła się z ziemi i ujrzała wnerwionego Dzioba.

- Co się stało? – spytała zmęczonym głosem, jej wzrok powędrował na plamy krwi.
- Nie… nie… To nie tak! Ja nie chciałam! – krzyczała zapłakana – to klątwa!

Była na siebie wściekła, na dodatek nie wiedziała za bardzo jak wielu zabiła, wspomnienia pokryły się mgłą. Spytała Samiela czy może się zająć wieśniakami, to już wtedy musiało działać, gdyby panowała nad sobą nie zrobiła by tego. Spojrzała na swoje skrzydła, powoli odzyskiwały jaśniejszy kolor. To był dobry znak.

- Wyjaśnię to wszystko! Nie chce was skrzywdzić! Naprawdę… przepraszam.

Miała spuszczoną głowę a wyrzuty sumienia były nieznośne, coś jednak odwróciło jej uwagę od tego. To co miała w zawiniątku dziewczyna. To coś znajomego Lunie.

- Sendia – wypowiedziała imię swej zmarłej w niewyjaśnionych okolicznościach siostry, cały czas patrząc na medalik.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Od czasu, gdy Samiel opowiedział, w dosyć uproszczony sposób, skąd się biorą dzieci, Hyiaxinthe siedziała cichutko niczym mysz pod miotłą. To była jedna z rzadszych chwil, gdy można było u niej zaobserwować stan, nazywany myśleniem w ciszy i skupieniu. Po jej wzroku, wbitym niby w coś, a jednocześnie nic zarazem bez trudu można było wywnioskować, iż rozmyśla nad tym, co Samiel powiedział. Gdyby nie to , że była niczym niebieska pochodnia, z trudem dałoby się zauważyć jej obecność.

        Amminextiuibilis tymczasem wręcz przeciwnie - dawał się we znaki na wszystkie możliwe sposoby. Jego ptasie okrzyki furii były pewnie słyszalne przez wszystko i wszystkich w okolicy. Widać było, iż kwestią czasu jest jego atak na czarodziejkę. A przynajmniej tak było do czasu, gdy odezwał się Samiel.

“Czyli zabij albo zostań zabitym, tak? Czyli znowu muszę znieść fakt, że świat przesiąka złem, brutalnością i koniecznością przemocy?”

        Feniks zamilkł, a także przestał szykować się do ataku bądź też obrony. Samiel, choć mówił w sposób inny od rozumowania Dzioba, mówił tak, że przemówił do jego rozsądku. Słowa luny także wydawały się być prawdziwe, a nie złudnym fałszem. Jego wzrok był wbity w stronę czarodziejki, gdy zaczął swym szponem bazgrolić po ziemi, tak aby wszyscy mogli odczytać treść pisanych przez niego słów.

- “Załóżmy, że faktycznie, tak jak mówi Luna, jest to wina swego rodzaju klątwy. Luno, pytam się ciebie więc, czemu nie powiedziałaś nam o tym wcześniej? Sekrety, które szkodą innym, warto wyjawić towarzyszom podróży. Gdyby nie to , że słowa Samiela jakoś do mnie dotarły, skończyłabyś jako ofiara mojego gniewu. Powiedz mi też, czy już panujesz nad sobą, nad tym złym czarem, który dzierżysz, czy też mam uważać na ciebie i na to , co robisz?”

        Gdy skończył, czekając na odpowiedź, spojrzał na przemienionego, wzrokiem, który zdawał się mówić “Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny, mimo wszystko”. Feniks po chwili przekręcił głowę na bok, zastanawiając się nad czymś. W rzeczywistości jednak, chciał on coś sprawdzić.

“Teraz akurat jest okazja. Hyiaxinthe, przytulisz Samiela? Chce mu podziękować za to , że przypomniał mi o tym, by nie dawać się ponieść emocjom.”

        Na reakcję dziewczynki nie trzeba było czekać. Myśl jej wujka była dla niej tylko kolejnym powodem do tego, by wybuchnąć szczęściem. W mgnieniu oka wyrwała się z zamyślenia i rzuciła się na mężczyzne, ściskając go i tuląc swymi rączkami i nogami.

- Saaaamiel, wujek Dziob każe przekazać podziękowania!

        Tymczasem feniks ponownie zaczął rozważać nad Luną, a konkretnie nad tym, co powiedziała, gdy ujrzała tajemniczy, słoneczny medalik. Ponownie zaczął pisać po ziemi, chcąc się czegoś dowiedzieć odnośnie całej tej sytuacji.

- “Luna, jest coś, o czym moglibyśmy się dowiedzieć od ciebie? Wygląda na to , że wiesz więcej niż nam mówisz odnośnie tego medalika, bo powiedziałaś, jak dotąd, absolutnie nic”
Zablokowany

Wróć do „Czarna Puszcza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości