Czarna Puszcza ⇒ [Głęboko w puszczy] Polowanie
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Myrna rozglądała się ciekawie po wnętrzu baszty. Czuła się tutaj nieco dziwnie, lecz przynajmniej mieli schronienie przed nieumarłymi. I było ciepło, sucho, zupełnie co innego niż bagienne powietrze. Zmarszczyła lekko nos, widząc resztki gobelinów. Musiało to niegdyś być miejsce pełne dumy, przepychu... Teraz to jedynie ruina dająca schronienie uciekinierom.
Przysiadła na skraju jednej z podniszczonych ław, próbując rozmasować swoje mięśnie. Nogi piekły ją od tego długiego i wyczerpującego biegu. Twarz dziewczyny wykrzywił kolejny grymas - tym razem bólu. Miała wrażenie, że jej skóra płonie żywym ogniem. Zamknęła oczy, gładząc dłonią mięśnie nóg.
Przez jej głowę przemknęła myśl: "Gdzie jest ten panterołak?". Nie chciało jej się jednak otwierać oczu i sprawdzać.
Przysiadła na skraju jednej z podniszczonych ław, próbując rozmasować swoje mięśnie. Nogi piekły ją od tego długiego i wyczerpującego biegu. Twarz dziewczyny wykrzywił kolejny grymas - tym razem bólu. Miała wrażenie, że jej skóra płonie żywym ogniem. Zamknęła oczy, gładząc dłonią mięśnie nóg.
Przez jej głowę przemknęła myśl: "Gdzie jest ten panterołak?". Nie chciało jej się jednak otwierać oczu i sprawdzać.
Ostatnio edytowane przez Myrna 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Kovac
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
Pantera wspięła się po schodach na górne piętro, mech wykładający schody grubym dywanem sprawiał, że usłyszenie go graniczyło z cudem, a nawet nie starał się iść cicho. Jedyne co słyszał to szurnięcia ogona o szorstki kamień ściany. Minął stos obrośniętych kości, nadal odzianych w resztki paradnej zbroi, złocenia nadal przebijały się przez miejsca, gdzie mszaki nie mogły zapuścić swoich chwytnych korzeni. Z czcią trącił nosem czaszkę pod zardzewiałym kapturem z kolczugi i skierował się do wyjścia na dach, przykucnął i odbił się mocarnymi łapami na dach, lądując brzuchem przy ziemi i rozglądając się szybko. O dziwo, dach wciąż był dobrze zachowany, blachy, wykonane prawdopodobnie z jakiegoś nierdzewiejącego metalu dalej trzymał się na słabym rusztowaniu, drewno mimo zabezpieczenia powoli poddawało się już zębom czasu. Wyczołgał się przez dziurę na krótki występ z kamienia i spojrzał na boki, drzewa już dawno otuliły wieżę szczelnym szalem listowia, chwycił zębami z gałęzi upolowane kilka dni temu ptactwo i wsunął się z powrotem, zeskakując żwawo po stopniach, by na koniec skoczyć z kilku metrów bezpośrednio przed łowczynie, lądując z hukiem i plaśnięciem, trochę mu się łapy rozjechały.
- Głodna? - przekręcił łeb, puszczając zdobycz na ziemię, tuż obok jej nóg.
Usiadł wpatrując się w nią, przez jego łeb przeszedł dziwny ciąg myśli, okręcił się bokiem i spojrzał na nią kątem oka.
- Głodna? - przekręcił łeb, puszczając zdobycz na ziemię, tuż obok jej nóg.
Usiadł wpatrując się w nią, przez jego łeb przeszedł dziwny ciąg myśli, okręcił się bokiem i spojrzał na nią kątem oka.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Jak zwykle, odpowiedź na niezadane na głos pytanie pojawiła się sama. Panterołak wylądował przed nią, po czym przysiadł tuż obok jej nóg, wyczuła to. Otworzyła oczy, słysząc w głowie jego głos.
- Trochę - przyznała nieco speszona, zabierając dłoń z nogi i się prostując. Mięśnie w dalszym ciągu piekły. Dziewczyna sięgnęła do sakwy przy pasie, zastanawiając się, czy ma w niej jakiś środek na ten paskudny ból. Jednak sakwa była pusta. Westchnęła. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo dokuczał jej głód - w żołądku zaburczało. A jednak trzeba będzie wytrzymać ten ból - przemknęło kobiecie przez myśl. Nie miała zresztą wyboru. Zerknęła na panterołaka. - Jak właściwie masz na imię?
- Trochę - przyznała nieco speszona, zabierając dłoń z nogi i się prostując. Mięśnie w dalszym ciągu piekły. Dziewczyna sięgnęła do sakwy przy pasie, zastanawiając się, czy ma w niej jakiś środek na ten paskudny ból. Jednak sakwa była pusta. Westchnęła. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo dokuczał jej głód - w żołądku zaburczało. A jednak trzeba będzie wytrzymać ten ból - przemknęło kobiecie przez myśl. Nie miała zresztą wyboru. Zerknęła na panterołaka. - Jak właściwie masz na imię?
- Kovac
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
Pokręcił łbem i cofnął się nieco bardziej w cień.
- Kovac. W sumie tyle się na mnie mówiło, od zawsze. Znaczy... Nie, od zawsze, jednak. - mruknął uruchamiając pamięć.
Ktoś kiedyś powiedział, że zdradzanie wszystkiego o swoim imieniu, prawdziwym oraz tym nadanym pozwala mieć wpływ na tą osobę. Nie wierzył w to zbytnio, ale w takim miejscu jak to, no działy się po prostu dziwne rzeczy.
Podniósł zdobycz i ułożył ją przed nią.
- Pod podłogą jest piwnica, dziwnym trafem jest tam sucho, podejrzewam, że jest zabezpieczona jakimś zaklęciem gospodarczym, widziałem tam drewno, będziesz mogła swobodnie rozpalić ogień, bo jak mniemam. Zleżałego surowego mięsa nie możesz jeść, wy ludzie jesteście tacy... Delikatni. - stwierdził to pozornie złośliwie.
Przeciągnął się a potem padł jak sztywny na bok, okręcając się brzuchem do góry i przeciągając wszystkie łapy po kolei.
- Kovac. W sumie tyle się na mnie mówiło, od zawsze. Znaczy... Nie, od zawsze, jednak. - mruknął uruchamiając pamięć.
Ktoś kiedyś powiedział, że zdradzanie wszystkiego o swoim imieniu, prawdziwym oraz tym nadanym pozwala mieć wpływ na tą osobę. Nie wierzył w to zbytnio, ale w takim miejscu jak to, no działy się po prostu dziwne rzeczy.
Podniósł zdobycz i ułożył ją przed nią.
- Pod podłogą jest piwnica, dziwnym trafem jest tam sucho, podejrzewam, że jest zabezpieczona jakimś zaklęciem gospodarczym, widziałem tam drewno, będziesz mogła swobodnie rozpalić ogień, bo jak mniemam. Zleżałego surowego mięsa nie możesz jeść, wy ludzie jesteście tacy... Delikatni. - stwierdził to pozornie złośliwie.
Przeciągnął się a potem padł jak sztywny na bok, okręcając się brzuchem do góry i przeciągając wszystkie łapy po kolei.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Kovac? Ładne imię. - Obdarzyła go kolejnym spojrzeniem. - Delikatni, taaa - prychnęła Myrna w odpowiedzi. Chciała wstać z ławy, ale bolące nogi znów dały o sobie znać. Co z tego, że była bardzo szybka, jak potem okupowała to cierpieniem? Zacisnęła jednak zęby, nie zamierzając wyjść na słabeusza, i ruszyła w stronę wejścia do piwnicy, chwyciwszy uprzednio przyniesione przez Kovaca mięso. Ku swojemu zaskoczeniu szła normalnie, nie utykała nawet specjalnie.
Dopiero znalazłszy się poziom niżej, odetchnęła z pewną ulgą. Rozpaliła jakoś niewielki ogień i posiedziała przy nim dłuższy czas, grzejąc się i doglądając mięsa. Panterołak miał rację - surowe zjadłaby tylko w ostateczności.
Wreszcie mięso upiekło się na tyle, by stać się dla niej jadalne. Kobieta zasypała piaskiem dogasający ogień i wróciła na górę do swojego towarzysza.
Usiadła z powrotem na ławie, obserwując przez chwilę Kovaca.
- Właściwie to... powinnam ci podziękować za ratunek - stwierdziła w końcu, odwracając wzrok i zabierając się za pałaszowanie obiadu.
Dopiero znalazłszy się poziom niżej, odetchnęła z pewną ulgą. Rozpaliła jakoś niewielki ogień i posiedziała przy nim dłuższy czas, grzejąc się i doglądając mięsa. Panterołak miał rację - surowe zjadłaby tylko w ostateczności.
Wreszcie mięso upiekło się na tyle, by stać się dla niej jadalne. Kobieta zasypała piaskiem dogasający ogień i wróciła na górę do swojego towarzysza.
Usiadła z powrotem na ławie, obserwując przez chwilę Kovaca.
- Właściwie to... powinnam ci podziękować za ratunek - stwierdziła w końcu, odwracając wzrok i zabierając się za pałaszowanie obiadu.
- Kovac
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Nie ma za co. - zaczął przyglądać się swoim pazurom, nie dał po sobie poznać, ale zrobiło mu się niezręcznie. Zwykle unikał kontaktów i w takiej sytuacji po prostu poczuł się nieco nie na miejscu. Spojrzał na nią i ziewnął potężnie. Sam też, mimo wychowania się w dziczy po takim stresie też odczuwał zmęczenie. Sam w sumie nie był aż tak głodny, załapał się na ciepłe mięso jelenia nim tłuszcza rozszarpała go na dobre.
- A co do imienia... Takie już jest, mnie się podoba. Odkąd je mam. - wzrusza barkami, czując, że zbiera mu się na kichnięcie.
Kichnął głośno, aż odrobina piasku wzniosła się w powietrze.
Zmierzył łowczynię wzrokiem, zmęczenie mocno dawało się jej we znaki.
- Powiedz coś o sobie. - zagadnął chcąc podtrzymywać rozmowę. Nie czuł się pewne.
- A co do imienia... Takie już jest, mnie się podoba. Odkąd je mam. - wzrusza barkami, czując, że zbiera mu się na kichnięcie.
Kichnął głośno, aż odrobina piasku wzniosła się w powietrze.
Zmierzył łowczynię wzrokiem, zmęczenie mocno dawało się jej we znaki.
- Powiedz coś o sobie. - zagadnął chcąc podtrzymywać rozmowę. Nie czuł się pewne.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Co mam powiedzieć? - Wzruszyła ramionami, przerywając na chwilę posiłek. - Nie wiem, co chciałbyś wiedzieć. - Zamilkła na chwilę, po czym zaczęła mówić. - Urodziłam się w niewielkiej wiosce na wybrzeżu, lecz miłości do wody nie ma we mnie w ogóle - stwierdziła gorzko. - Właściwie prawie całe moje życie spędziłam w lesie. Moja matka mnie nienawidziła. Nie wiem nawet, dlaczego. Zawsze wolała mojego brata, jej oczko w głowie, zwłaszcza że nasz ojciec zaginął na morzu. Nie wiem, co jeszcze chciałbyś wiedzieć...
Wróciła na chwilę do mięsa, odgryzając jego spory kawałek.
- A ty nie jesteś głodny? - spojrzała na niego pytająco.
Wróciła na chwilę do mięsa, odgryzając jego spory kawałek.
- A ty nie jesteś głodny? - spojrzała na niego pytająco.
- Kovac
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Co? Nie. - machnął łapą, zamyślając się znowu.- Współczuje. Każdy rodzi się dziwny na swój sposób. Potem dzieją się złe rzeczy... No a potem... Dalej się dzieją, ale w końcu coś musi się poprawić. Chyba, że nie, to zawsze może być gorzej. - przekręcił się na brzuch i wstał, przeciągając mocno grzbiet. - Ogólnie mi jedzenia na razie wystarczy, jak zgłodnieje to zwyczajnie pójdę zapolować. Mało zwierzyny, ale za to też nie widziały drapieżnika podobnego do mnie. Mam kilka sztuczek w zanadrzu. - uśmiechnął się pewnym siebie wyszczerzem, prezentując jej podwójne metalowe kły.
Prawda była taka, że oszukiwał nieco, maskując się zaklęciami, a potem ostrożnie zachodząc ofiarę, nie dając jej najmniejszych szans na jakąkolwiek ucieczkę. Było to skuteczne, ale średnio imało się arkan sztuki polowania i tropienia zwierzyny. Cóż... Inteligentna strona jego natury wzbraniała się przed takimi sztuczkami, z drugiej strony. Przy pełnym żołądku jakoś nie marudziła.
Prawda była taka, że oszukiwał nieco, maskując się zaklęciami, a potem ostrożnie zachodząc ofiarę, nie dając jej najmniejszych szans na jakąkolwiek ucieczkę. Było to skuteczne, ale średnio imało się arkan sztuki polowania i tropienia zwierzyny. Cóż... Inteligentna strona jego natury wzbraniała się przed takimi sztuczkami, z drugiej strony. Przy pełnym żołądku jakoś nie marudziła.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- To dobrze, przynajmniej głód ci nie grozi. - Kobieta pozwoliła sobie na nieśmiały uśmiech i wróciła do pałaszowania kolacji. Przez chwilę panowała cisza, którą Myrna postanowiła w końcu przerwać. - A ty? Opowiedz mi coś o sobie, proszę.
Spojrzała na niego wyczekująco, przyłapując się na tym, że jej noga nerwowo podryguje. Spróbowała to opanować. Skończyła jeść całe mięso - zostały jedynie kosteczki, które rzuciła na ziemię, nie wiedząc za bardzo, co innego mogłaby z nimi zrobić. Odgarnęła czarny kosmyk za ucho, czekając, aż panterołak coś powie.
Spojrzała na niego wyczekująco, przyłapując się na tym, że jej noga nerwowo podryguje. Spróbowała to opanować. Skończyła jeść całe mięso - zostały jedynie kosteczki, które rzuciła na ziemię, nie wiedząc za bardzo, co innego mogłaby z nimi zrobić. Odgarnęła czarny kosmyk za ucho, czekając, aż panterołak coś powie.
- Kovac
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
Westchnął cicho.
- Nie wiem, nie lubię o sobie mówić. Nigdy nie potrafiłem się w ten sposób spowiadać. - wzruszył ramionami, spoglądając na nią niezręcznie. Łapą zmiótł kości tak, by potoczyły się z mokrym grzechotem za łuk, na zewnątrz. Westchnął i rozejrzał się, starając maksymalnie opóźnić moment, w którym będzie musiał odpowiedzieć na kilka pytań. - Dużo też nie ma, długa, nudna historia w której i tak okazuje się, że koniec końców, zawsze. Zawsze zostaje się samemu ze swoimi problemami i z tym, co nam przynosi życie. Sam po prostu... - kiwnął głową.
Wstał i zrobił kółko, wychodząc na zewnątrz, by rozejrzeć się, że niby sprawdza czy jest bezpiecznie, nie umiał rozmawiać a w dodatku jak już miał okazję, to nie wiedział co mówić, a rozmawianie o sobie było ostatnią rzeczą którą chciał... przerabiać.
- Nie wiem, nie lubię o sobie mówić. Nigdy nie potrafiłem się w ten sposób spowiadać. - wzruszył ramionami, spoglądając na nią niezręcznie. Łapą zmiótł kości tak, by potoczyły się z mokrym grzechotem za łuk, na zewnątrz. Westchnął i rozejrzał się, starając maksymalnie opóźnić moment, w którym będzie musiał odpowiedzieć na kilka pytań. - Dużo też nie ma, długa, nudna historia w której i tak okazuje się, że koniec końców, zawsze. Zawsze zostaje się samemu ze swoimi problemami i z tym, co nam przynosi życie. Sam po prostu... - kiwnął głową.
Wstał i zrobił kółko, wychodząc na zewnątrz, by rozejrzeć się, że niby sprawdza czy jest bezpiecznie, nie umiał rozmawiać a w dodatku jak już miał okazję, to nie wiedział co mówić, a rozmawianie o sobie było ostatnią rzeczą którą chciał... przerabiać.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Żadna historia życia nie może być nudna - stwierdziła, przyglądając mu się z uwagą. Nie wierzyła, że jest faktycznie tak nieciekawa, jak mówił. W końcu miała po raz pierwszy do czynienia z przedstawicielem panterołaków, naturalnym więc było, że chciała się dowiedzieć jak najwięcej o tej rasie. - Z tym wnioskiem zaś się nie zgodzę... W każdej sytuacji można znaleźć przyjaźń, osoby, które z chęcią wyciągną pomocną dłoń i wesprą, choćby samo życie nie chciało tego zrobić... Proszę, opowiedz mi twoją historię. Obiecuję, że zatrzymam ją dla siebie, nie przekażę dalej, choćby próbowali to ze mnie wyciągnąć torturami. - Zaśmiała się, ale ten śmiech szybko się rozwiał i był dziwnie cichy.
- Kovac
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Życia... - westchnął i przeciągnął się lekko, nie za bardzo potrafił o sobie opowiadać. - Wiesz, jakby to tutaj ująć... - podrapał się po karku, było to typowo ludzki odruch i było to widać. - Wiesz... Z tego co wiem, większość panterołaków jest... Ludźmi. W większości, przynajmniej... No ja tego nie mam, mam umysł człowieka zamknięty szczelnie w kocim ciele, dużo lepszym niż normalne, trzeba to przyznać. Od urodzenia było... Inaczej, nie wyobrazisz sobie tego, kiedy nie masz niczego z czym to porównać. - wstał i zaczął robić niewielkie kółka. - Po prostu widzisz wszystko w innym świetle, masz zwierzęce instynkty, ale też ludzi system myślenia. - zaczął skrobać na brudnym podłożu kilka symboli. - A potem spotykasz osobę która jest w stanie ci cokolwiek z tego wytłumaczyć, tak, że zrozumiesz. Że jesteś inny od innych.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- To musiało być dla ciebie trudne... - Spojrzała na niego z nieśmiałym błyskiem w oku. - Ale ważne, że masz poczucie własnej wartości. Przecież każdy jest na swój sposób wyjątkowy... Czyli ktoś ci pomógł. Miałeś rodzeństwo? Rodzinę? - spytała cicho. - Ja nie. - Odłożyła obgryzione kosteczki na ziemię i zamknęła oczy. Czarne włosy przysłoniły jej twarz, dając dziwne poczucie... prywatności? bezpieczeństwa? Uśmiechnęła się lekko, odprężając się znacznie. Noga wciąż ją bolała, jednak mniej, niż wcześniej. Chociaż coś.
- Arayo
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 550
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Wojownik , Łowca , Artysta
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Tak jak wcześniej pomyślała, elfka ruszyła w swoją dalszą wyprawę, przy okazji starając się jakoś odnaleźć sposób by dotrzeć do Ethela. Umówiona wcześniej z pewnym znajomym stajennym, odzyskała swojego konia, ponieważ zdawało się, że wszystkie komplikacje są już za nią. Togo wyjątkowo radośnie przywitał swoją panią, a ta z początku trochę rozdrażniona, w końcu dała się udobruchać i już wkrótce galopowała przed siebie w poszukiwaniu potrzebnych informacji.
Mroczna puszcza wcale nie zachęcała do odwiedzin, a mimo to Arayo postanowiła wjechać w głąb lasu uznając, że tutaj podróż wbrew pozorom powinna być bezpieczniejsza. Od czasu zniknięcia Ethela nie działo się nic nadzwyczajnego, co trochę denerwowało dziewczynę, bo liczyła, że jednak ktoś ze świata piekielnych będzie chciał ją dorwać. Najwidoczniej nie była aż tak ważna w całej ej sprawie, skoro nikt nie zawracał sobie nią głowy.
Puszcza była wyjątkowo gęsta, dlatego Ar musiała uważnie wybierać ścieżki, którymi chciała podążać. Togo o dziwo był bardzo zadowolony z wycieczki, zapewne to wina długiej rozłąki z elfką i braku jakichkolwiek dłuższych wypraw.
- I znowu w drodze, Togo. – elfka prychnęła z uśmiechem, przypominając sobie co się stało kiedy ostatnim razem urządziła sobie wyprawę. Wtedy jeszcze był demon… A teraz? Kto by pomyślał, że będzie chciała jego powrotu, ale w nieco innej formie… Ogier zarżał i potrząsnął łbem, zupełnie jakby wyczuwał, że Arayo tym razem naprawdę jest zupełnie sama. Ale to wkrótce miało się zmienić…
Pomimo popołudnia, wewnątrz puszczy panował nieprzyjemny półmrok. Arayo poczuła się trochę nieswojo i odwróciła się za siebie, choć właściwie nie wiedziała dlaczego. Togo również zdawał się być nieco bardziej niespokojny, ale przecież byli sami… Zmysły Ar nie wyłapały niczego nadzwyczajnego, więc tym bardziej nie było powodów do zmartwień. Ale jednak… Dziwny niepokój narastał z każdą przejechaną minutą.
- Siarka… - powiedziała cicho, kiedy zatrzymała się nagle, czując tę charakterystyczną woń. Dziewczyna rozejrzała się uważnie, poszukując źródła tego zapachu, którym na pewno był jakiś zabłąkany piekielny. Ruszyła powoli przed siebie, zachowując szczególną ostrożność, myśląc nad tym, czy aby na pewno jest tutaj bezpieczna i czy faktycznie nie odgrywa żadnej ważnej roli jeśli chodzi o niebiańsko - piekielny spór.
Elficki słuch Ar wyłapał głuchy tętent kopyt dobiegający zza jej pleców. Obejrzała się ostrożnie, a wzrok po chwili spoczął na nietypowym… rogatym jeźdźcy. Wśród drzew obok ścieżki przemykała niewielka świta Diabła, ale Ar nie była pewna, czy dobrze widzi.
- Zabiję kiedyś tego anioła, o ile tamci mnie nie wyprzedzili … - westchnęła bezradnie, niezadowolona z obrotu sytuacji, a Togo odpowiedział nerwowym prychnięciem. Teraz wcale nie cieszyła się z faktu, że jest zupełnie sama, dlatego od razu ruszyła przed siebie galopem, chcąc zniknąć z pola widzenia niechcianego wędrowca.
Niewiele czasu minęło kiedy wokół siebie dostrzegła cienie postaci, które przemykały wśród drzew, tylko po to by w końcu dorwać elfkę i zrobić z nią to, czego nie udało się zrobić przy ostatnim spotkaniu. Arayo przyspieszyła mocno doskonale zdając sobie sprawę z tego, że tamci mają nad nią sporą przewagę.
***
Niemalże cwałem wpadła na niewielką polanę, na której stał jakiś budynek. Dziewczyna pociągnęła za wodze i zwolniła trochę, odwracając się przy tym za siebie by sprawdzić, czy pościg nadal depcze jej po piętach. O dziwo w koło było wyjątkowo cicho i znikł nieprzyjemny zapach siarki. Zaskoczona tym jak łatwo Piekielni odpuścili sobie dalszą gonitwę, prychnęła z uśmiechem.
- I jak Togo? Miło było? – zaśmiała się cicho i ruszyła powoli przed siebie, by kontynuować swoją spokojną podróż. Te plany szybko zostały przerwane, gdy na polanie zjawił się Diabeł, którego wcześniej widziała na ścieżce.
- Niech zna swoje miejsce! – powiedział z iście diabelskim uśmiechem, rozkazując swoim podwładnym, by nie dali spokoju Ar.
Elfka bez wahania popędziła konia, chcąc uciec przed piekielnymi łowcami. Togo przemknął szybko obok budynku, który zobaczyła wcześniej Arayo i po chwili zniknął wśród drzew. Diabeł przyglądał się temu, ale nie ruszył za dziewczyną. Posłał za nią tylko paru potępieńców, by tamci skutecznie przegonili ją jak najdalej od miejsca, w którym mogła znaleźć informacje dotyczące tego, gdzie jest teraz Anioł.
Dziewczyna nie zwalniała ani na chwile, zręcznie galopując przez gęstą puszczę. Wkrótce las przerzedził się, co oznaczało, że już za moment wyjedzie na otwartą przestrzeń, a pościg da sobie spokój. A przynajmniej taką miała nadzieję…
Arayo zwolniła dopiero wtedy, kiedy drzewa przestały otaczać ją z każdej strony. Jej zmysły nie wychwyciły nikogo kto by ją ścigał, a to oznaczało, że rozkaz miał na calu przepędzenie jej z tamtego miejsca. Ale czemu? Nie miała pojęcia. Elfka zwinnie zeskoczyła z grzbietu konia i podprowadziła zwierzę do brzegu rzeki, która płynęła niedaleko przed nią. Koń potrzebował odrobiny odpoczynku, a pewne było to, że dziewczyna nie miała zamiaru zostawać tutaj na dłużej. Przechadzając się nerwowo przy brzegu, zastanawiała się co to wszystko miało znaczyć i czy to już koniec. Faktem było to, że musi odnaleźć Anioła.
Mroczna puszcza wcale nie zachęcała do odwiedzin, a mimo to Arayo postanowiła wjechać w głąb lasu uznając, że tutaj podróż wbrew pozorom powinna być bezpieczniejsza. Od czasu zniknięcia Ethela nie działo się nic nadzwyczajnego, co trochę denerwowało dziewczynę, bo liczyła, że jednak ktoś ze świata piekielnych będzie chciał ją dorwać. Najwidoczniej nie była aż tak ważna w całej ej sprawie, skoro nikt nie zawracał sobie nią głowy.
Puszcza była wyjątkowo gęsta, dlatego Ar musiała uważnie wybierać ścieżki, którymi chciała podążać. Togo o dziwo był bardzo zadowolony z wycieczki, zapewne to wina długiej rozłąki z elfką i braku jakichkolwiek dłuższych wypraw.
- I znowu w drodze, Togo. – elfka prychnęła z uśmiechem, przypominając sobie co się stało kiedy ostatnim razem urządziła sobie wyprawę. Wtedy jeszcze był demon… A teraz? Kto by pomyślał, że będzie chciała jego powrotu, ale w nieco innej formie… Ogier zarżał i potrząsnął łbem, zupełnie jakby wyczuwał, że Arayo tym razem naprawdę jest zupełnie sama. Ale to wkrótce miało się zmienić…
Pomimo popołudnia, wewnątrz puszczy panował nieprzyjemny półmrok. Arayo poczuła się trochę nieswojo i odwróciła się za siebie, choć właściwie nie wiedziała dlaczego. Togo również zdawał się być nieco bardziej niespokojny, ale przecież byli sami… Zmysły Ar nie wyłapały niczego nadzwyczajnego, więc tym bardziej nie było powodów do zmartwień. Ale jednak… Dziwny niepokój narastał z każdą przejechaną minutą.
- Siarka… - powiedziała cicho, kiedy zatrzymała się nagle, czując tę charakterystyczną woń. Dziewczyna rozejrzała się uważnie, poszukując źródła tego zapachu, którym na pewno był jakiś zabłąkany piekielny. Ruszyła powoli przed siebie, zachowując szczególną ostrożność, myśląc nad tym, czy aby na pewno jest tutaj bezpieczna i czy faktycznie nie odgrywa żadnej ważnej roli jeśli chodzi o niebiańsko - piekielny spór.
Elficki słuch Ar wyłapał głuchy tętent kopyt dobiegający zza jej pleców. Obejrzała się ostrożnie, a wzrok po chwili spoczął na nietypowym… rogatym jeźdźcy. Wśród drzew obok ścieżki przemykała niewielka świta Diabła, ale Ar nie była pewna, czy dobrze widzi.
- Zabiję kiedyś tego anioła, o ile tamci mnie nie wyprzedzili … - westchnęła bezradnie, niezadowolona z obrotu sytuacji, a Togo odpowiedział nerwowym prychnięciem. Teraz wcale nie cieszyła się z faktu, że jest zupełnie sama, dlatego od razu ruszyła przed siebie galopem, chcąc zniknąć z pola widzenia niechcianego wędrowca.
Niewiele czasu minęło kiedy wokół siebie dostrzegła cienie postaci, które przemykały wśród drzew, tylko po to by w końcu dorwać elfkę i zrobić z nią to, czego nie udało się zrobić przy ostatnim spotkaniu. Arayo przyspieszyła mocno doskonale zdając sobie sprawę z tego, że tamci mają nad nią sporą przewagę.
Niemalże cwałem wpadła na niewielką polanę, na której stał jakiś budynek. Dziewczyna pociągnęła za wodze i zwolniła trochę, odwracając się przy tym za siebie by sprawdzić, czy pościg nadal depcze jej po piętach. O dziwo w koło było wyjątkowo cicho i znikł nieprzyjemny zapach siarki. Zaskoczona tym jak łatwo Piekielni odpuścili sobie dalszą gonitwę, prychnęła z uśmiechem.
- I jak Togo? Miło było? – zaśmiała się cicho i ruszyła powoli przed siebie, by kontynuować swoją spokojną podróż. Te plany szybko zostały przerwane, gdy na polanie zjawił się Diabeł, którego wcześniej widziała na ścieżce.
- Niech zna swoje miejsce! – powiedział z iście diabelskim uśmiechem, rozkazując swoim podwładnym, by nie dali spokoju Ar.
Elfka bez wahania popędziła konia, chcąc uciec przed piekielnymi łowcami. Togo przemknął szybko obok budynku, który zobaczyła wcześniej Arayo i po chwili zniknął wśród drzew. Diabeł przyglądał się temu, ale nie ruszył za dziewczyną. Posłał za nią tylko paru potępieńców, by tamci skutecznie przegonili ją jak najdalej od miejsca, w którym mogła znaleźć informacje dotyczące tego, gdzie jest teraz Anioł.
Dziewczyna nie zwalniała ani na chwile, zręcznie galopując przez gęstą puszczę. Wkrótce las przerzedził się, co oznaczało, że już za moment wyjedzie na otwartą przestrzeń, a pościg da sobie spokój. A przynajmniej taką miała nadzieję…
Arayo zwolniła dopiero wtedy, kiedy drzewa przestały otaczać ją z każdej strony. Jej zmysły nie wychwyciły nikogo kto by ją ścigał, a to oznaczało, że rozkaz miał na calu przepędzenie jej z tamtego miejsca. Ale czemu? Nie miała pojęcia. Elfka zwinnie zeskoczyła z grzbietu konia i podprowadziła zwierzę do brzegu rzeki, która płynęła niedaleko przed nią. Koń potrzebował odrobiny odpoczynku, a pewne było to, że dziewczyna nie miała zamiaru zostawać tutaj na dłużej. Przechadzając się nerwowo przy brzegu, zastanawiała się co to wszystko miało znaczyć i czy to już koniec. Faktem było to, że musi odnaleźć Anioła.
- Kovac
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Rodzinę, to tak jakbyś się urodziła człowiekiem w stadzie psów. Rodziny jako takiej nie posiadasz, po prostu nie czujesz z nią więzi, bo takiej nie ma. I już. - wzruszył barkami, starając się przybrać w miarę neutralny wyraz pyska. - Więc tak jakby można stwierdzić, że rodziny nie posiadałem. Nie cierpię z tego powodu, po prostu takie jest życie. Pewne elementy do siebie zwyczajnie nie pasują.
Zamarł nagle, strzyżąc uchem, po chwili drgań, miał dziwne wrażenie, że czuł regularnie pulsowanie w uszach, skierował łeb w stronę wylotu korytarza i zmarszczył brwi, łomotanie bardzo szybko zostało określone przez jego instynkt jako koń, po sile uderzeń albo ciężki, albo wyjątkowo miał jeźdźca, w tych okolicach nieczęsto ktoś używał konia, po prostu las zbyt często sprawiał wrażenie, że z dnia na dzień zmienia położenia, a gdzie jednego dnia był prześwit, następnego dnia potrafiły pojawiać się chaszcze. Nigdy tego nie rozumiał. Podniósł się czując jak łomot kopyt o ziemię zaczął blednąć, miał także dziwne wrażenie, że koń nie posiadał jednej podkowy, któreś uderzenie z kolei było bardziej głuche. W końcu dźwięk przemieścił się za wieżę, gdzie praktycznie czuł go tylko dzięki konstrukcji swoich uszu.
Musiał przyznać, że zdziwiło go to, wszyscy zwykle decydowali się zostać w ruinach, albo co najmniej je sprawdzić. Zerknął na kobietę i skinął na wyjście.
- Jeździec. - poruszył zamaszyście ogonem i wolno zaczął człapać w kierunku z którego dobiegało światło.
Zamarł nagle, strzyżąc uchem, po chwili drgań, miał dziwne wrażenie, że czuł regularnie pulsowanie w uszach, skierował łeb w stronę wylotu korytarza i zmarszczył brwi, łomotanie bardzo szybko zostało określone przez jego instynkt jako koń, po sile uderzeń albo ciężki, albo wyjątkowo miał jeźdźca, w tych okolicach nieczęsto ktoś używał konia, po prostu las zbyt często sprawiał wrażenie, że z dnia na dzień zmienia położenia, a gdzie jednego dnia był prześwit, następnego dnia potrafiły pojawiać się chaszcze. Nigdy tego nie rozumiał. Podniósł się czując jak łomot kopyt o ziemię zaczął blednąć, miał także dziwne wrażenie, że koń nie posiadał jednej podkowy, któreś uderzenie z kolei było bardziej głuche. W końcu dźwięk przemieścił się za wieżę, gdzie praktycznie czuł go tylko dzięki konstrukcji swoich uszu.
Musiał przyznać, że zdziwiło go to, wszyscy zwykle decydowali się zostać w ruinach, albo co najmniej je sprawdzić. Zerknął na kobietę i skinął na wyjście.
- Jeździec. - poruszył zamaszyście ogonem i wolno zaczął człapać w kierunku z którego dobiegało światło.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Jeździeć? - spytała zaskoczona. Puszcza była naprawdę gęsta, zdaniem Myrny ZA gęsta, żeby poruszać się w niej wierzchem. Zdradliwe chaszcze przeszkadzały nawet przy chodzeniu na piechotę, a co dopiero konno... Nigdy nie rozumiała takiej logiki. Wzruszyła ramionami, kończąc porcję mięsa i rzucając obgryzioną kość na ziemię. - Zamierzać sprawdzić, kto to jest i dokąd zmierza? - Uniosła brwi w zamyśleniu, przyglądając się smukłej sylwetce pantery. - Chyba czas się stąd ruszyć.
Miała nadzieję, że kostka nie będzie już ją bolała i będzie mogła pobiec w razie zasadzki. Nie chciała spędzić wieczności w tej wieży. Nie należała do osób tchórzliwych i chowających się po kątach przed niebezpieczeństwem.
Miała nadzieję, że kostka nie będzie już ją bolała i będzie mogła pobiec w razie zasadzki. Nie chciała spędzić wieczności w tej wieży. Nie należała do osób tchórzliwych i chowających się po kątach przed niebezpieczeństwem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości