– Podejrzewam, że twoje wędrówki nie są często aż tak interesujące, jak ta. Oczywiście nie licząc tego pięknego, świecącego jeziora, o którym wspominałeś. Jednak zaczynam rozumieć, co potrafi być w tym pasjonującego. A nawet więcej! Jest to również bardzo ekscytujące. Gdybym miał jeszcze funkcjonujące ciało to zagrożenia, z jakimi się tutaj dzisiaj zmierzyliśmy, na pewno sprawiłyby, że czułbym dreszcze z emocji. Nie mogę się doczekać, aż porozmawiam z Alorem na temat tego wszystkiego, co się tu wydarzyło. Pewnie zgani mnie za moje narażanie się, nieprzyzwanie go i kto wie, może nawet będzie o ciebie zazdrosny. – Lich roześmiał się głośno, a gdyby mógł, to uroniłby nawet łzę i starł ją sobie z policzka. Po chwili przestał. Dało się wyczuć, że chciałby głośno westchnąć. Niestety nie był do tego zdolny – Wielka szkoda, że nie masz pojęcia, skąd pochodzi ten kamień. Tak czy inaczej, im więcej tajemnic tym większa radość z rozwiązywania ich. Lub po prostu odkrywania ich w przypadku gdy nie możesz rozgryźć, o co chodzi – rozłożył ręce i wzruszył ramionami.
Zaczął jeszcze raz rozglądać się po wyspie oraz okolicy. W momencie, gdy jego towarzysz w zamyśleniu bacznie obserwował strukturę kamienia i dzielił się na jego temat przemyśleniami, Xelliks zaglądał w każdą szczelinę, pęknięcie i wyżłobienie. Zaczął podnosić drobne skały leżące na ziemi, przyglądał się im i za chwilę odtrącał część na bok. Ezra w międzyczasie skończył wywód na temat pochodzenia ołtarza i raz jeszcze zapytał o przerwę na rysowanie.
– Dobrze się składa, bo również potrzebuję odrobiny czasu dla siebie.
Po tym nieumarły pochwycił coś z ziemi i odszedł na bok, żeby nie blokować widoku ołtarza.
Na ten czas przeszedł on z powrotem przez most, by znaleźć sobie trochę miejsca i zająć się swoimi sprawami. Przysiadł na jednym z większych głazów i przygotował przed sobą kilka rzeczy, z których wszystkie były kamieniami. Dwie zwykłe szare skały i jeden wydrążony, pomarańczowy odłamek ołtarza, który leżał na wysepce. Zaczerpnął trochę energii z otoczenia i przystąpił do pracy. Zwykłe skałki obrobił w dwie identyczne połówki, które razem tworzyły małe kamienne, sześcienne puzderko, które mieściło się w dłoni. Następnie rzucił zaklęcie, które sprawiło, że obydwa kamienie zaczęły się do siebie przyciągać. Trzeba było użyć trochę siły, by je rozdzielić, ale nie na tyle, żeby ktoś miał się trudzić z otworzeniem. Następnie obrobił pomarańczowy fragment, aby lepiej mieścił się w środku jego tworu. Był na tyle ostrożny, że wyżłobiona część nie została naruszona. Finalnym produktem była kamienna kostka, po której niewtajemniczona osoba nie spodziewałaby się, że coś może znajdować się w środku.
Po otrzepaniu z siebie resztek pyłu, który powstał w wyniku kruszenia się kamulców, wstał i z powrotem ruszył w kierunku Ezry, żeby zobaczyć czy ten już skończył swój rysunek.
- Ja również już skończyłem i jestem gotów do dalszej drogi. Więc zbierajmy się stąd i chodźmy zwiedzać głębsze partie jaskini. - Obaj mężczyźni wrócili przez magiczny most – Podejrzewam, że może ci zależeć na tym, by nie naruszać za bardzo napotkanych przez nas krajobrazów, więc pozwól, że przywrócę naturalny porządek rzeczy tego miejsca. - zaraz po tych słowach kamienna kładka po której szli, zawaliła się do wody. Fale rozeszły się po do tej pory niewzruszonej wodzie – Załatwione, wygląda dokładnie tak, jak to zastaliśmy. No może poza maluteńkim wyjątkiem.
Xelliks wyciągnął na swojej dłoni kamienną kostkę i wręczył ją swojemu towarzyszowi. Pokazał przy okazji jak się ją otwiera i co skrywa ona w środku.
- Pamiątka po naszej wspólnej wyprawie. Prawdopodobnie jest to jedna z run. Kto wie? Może kiedyś odkryjesz jej tajemnicę. Dowiesz się do czego służyła. Zadbałem, żeby nie rzucała się nikomu w oczy. Także proszę przyjmij ode mnie ten prezent, nim ruszymy dalej. - Lisz wręczył kostkę w ręce Ezry.
Po upewnieniu się, że są już gotowi i nic nie stoi im na drodze, ruszyli. Szli przez chwilę „lasem” złożonym z kamiennych kolumn, a potem brzegiem jeziora, dopóki nie dotarli do wąskiego korytarza na końcu jaskini. Nie czekając dłużej, zaczęli pokonywać nierówny i trudny teren, szukając kolejnych rzeczy, które byłyby bardziej interesujące niż jakieś nacieki skalne. Chociaż jednego z nich interesowało właśnie to.
Przeciskanie się ciasnym, skalnym przejściem nie należało do najprzyjemniejszych. Ruchy były bardzo ograniczone, a w razie niebezpieczeństwa raczej trudno byłoby się obronić. Na szczęście przesmyk skończył się dosyć szybko, a towarzysze znaleźli się w niewielkiej grocie. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że jest to ślepy zaułek, ale na końcu pomieszczenia znajdowała się płaska ściana. Była dosyć intrygująca, ponieważ ewidentnie odstawała od otoczenia, wyglądała niczym stare zmatowiałe lustro, w którym ledwo już można dostrzec swoje odbicie i było już widać raczej tylko zarys sylwetki. Oczywiście Xelliks nie widział w ciemności i nie był w stanie dojrzeć tych szczegółów, ale Ezra nie omieszkał go poinformować, na co patrzą. Nim zdążyli dłużej się zastanowić i naradzić nad tym, co się znajduje przed nimi, nieumarły poczuł przepływ magicznej energii. A dokładniej jakby wir, jakby coś go przyciągało, wciągało. Nie wiedzieć czemu, może z ciekawości, ale przesłał on trochę swojej magii do środka. W pierwszej chwili miał wrażenie, że nic się nie wydarzyło, ale szybko wyczuł, że otoczenie za nimi się zmieniło.
- Przenieśliśmy się. Nie wiem gdzie, ale rozejrzyj się, nie jesteśmy już w tej samej jaskini.
Szczyty Fellarionu ⇒ [Jaskinia w górach] W ciemności widać prawie wszystko
- Ezra
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 12
- Rejestracja: 3 lat temu
- Rasa: Ragarianin
- Profesje: Badacz , Mędrzec , Wędrowiec
- Kontakt:
Rysunek i notatki zajęły mu większość czasu, w którym przebywali w tym pomieszczeniu. Resztę zajęła rozmowa i rozglądanie się, szukanie czegoś, co można narysować albo chociażby opisać jako interesujący punkt tej konkretnej jaskini. Z drugiej strony, całe to pomieszczenie było właśnie czymś takim. Przez jakiś czas rozdzielili się, obaj zajęli się swoimi sprawami; mieli czas wyłącznie dla siebie – Ezra poświęcił go, a jakże, na rysunek, na którym tym razem pojawił się ktoś jeszcze, Xelliks jako tajemnicza postać siedząca nad brzegiem podziemnego jeziora. Widzenie w ciemności sprawiało, że nie miał problemów z rysowaniem bez źródła światła.
– Ruszajmy – dodał jeszcze. Ostatni raz spojrzał na swoje dzieło, aby upewnić się, że znalazło się tam wszystko, co chciał, aby tam było. Łącznie z notkami, które później, gdy już będzie pisał książkę, rozwinie do pełnych treści. Po zbadaniu ołtarza mogli wrócić na „stały ląd” i to w ten sam sposób, w który przyszli na wysepkę na jeziorze – po moście, który Xelliks później zniszczył, aby na środek zbiornika wodnego znów nie było przejścia. Tak było lepiej, a jeśli ktoś faktycznie będzie chciał zbadać ołtarz, to dostanie się tam swoimi sposobami.
Zaskoczył go gest nieumarłego, to, że chciał wręczyć mu jakiś prezent – pamiątkę po wspólnej przygodzie i podróży – ale przyjął ją. Przez krótki czas przyglądał się kamiennej kostce, szybko zauważył nań runę, która była podobna do tych, które znaleźli na ołtarzu.
– Dziękuję ci. Na pewno spróbuję znaleźć jej znaczenie, a także tych, które tu zobaczyliśmy – odpowiedział szczerze. Chciał to zrobić wyłącznie z ciekawości? Właściwie, nie tylko, bo jeśli uda mu się je rozszyfrować, zanim jeszcze napisze książkę o jaskiniach środkowej Alaranii, to całkiem możliwe, że tłumaczenie również się w niej znajdzie. Oczywiście, jeżeli nie będzie częścią jakiegoś niebezpiecznego rytuału albo czymś, co może stanowić zagrożenie, gdy znajdzie się w nieodpowiednich rękach.
Po tym wszystkim mogli iść dalej, najpierw czekała ich krótka wędrówka między masywnymi filarami. Gdy przechodzili obok jednego z nich, obok jednego z pierwszych właściwie, Ezra pokusił się nawet, aby ostrożnie go dotknąć i sprawić, jaką ma on teksturę. Po tym da się poznać, z jakiego materiału zostały stworzone – zwłaszcza, gdy nie widziało się innych kolorów niż czerń i biel, i ewentualnie odcienie szarości. Były to stalagnaty i składały się z tego, z czego te głównie się składają, choć możliwe też, że ukształtowane zostały przy pomocy magii. W inny sposób nie były tak duże i nie sięgały tak wysoko, jak sięgają.
Następny etap podróży sprawił, że musieli iść jeden za drugim, choć nawet wtedy zdarzało się, że bark jednego lub drugiego ocierał się o ścianę. Na to Ezra też był przygotowany, na ciasne przejścia to jest, bo w końcu takie etapy również znajdowały się w wielu jaskiniach. W końcu zostali niemalże „wypluci” do większego pomieszczenia, niewiele większego co prawda, ale wydawać by się mogło, że będącego jednocześnie ślepym zaułkiem. Jedynie jego koniec – ściana znajdująca się naprzeciw dwójki mężczyzn – wyglądała na coś niekoniecznie naturalnego. Na myśl przychodziło mu bardzo zmatowiałe lustro, o czym zresztą powiedział też towarzyszowi podróży. Ragarianin ostrożnie dotknął tej ściany i choć powierzchnia nadal miała gładkie części, tak większość jej była maleńkimi wypustkami i nierównościami, które musiały powstać z czasem. Jeśli faktycznie nie była to naturalna ściana, a coś stworzonego przez istotę rozumną, to można było powiedzieć, że zaczęło to niszczeć, gdy przestano o to dbać. Już chciał to opisać, może nawet narysować, gdy poczuł jak energia magiczna nagle „odżywa” w lustrze i próbuje go wciągnąć. Walczył tylko przez chwilę, później przyciąganie pokonało go i zabrało ze sobą. Jego i Xelliksa.
– Muszę to zapisać. To… ważna informacja dla osób, które odważą się tu wejść – to były pierwsze słowa, jakie wydobyły się z jego ust, gdy pojawili się w innym miejscu. I, cóż, zrobił to, co powiedział, że zrobi i to zanim jeszcze rozejrzał się wokół, aby sprawić, gdzie w ogóle się znajdują. To była krótka notka, jedynie jedno zdanie. Po którym dodał następne, gdy zobaczył, że za ich plecami znajduje się coś podobnego, co znaleźli w poprzednim pomieszczeniu.
– Tutaj też znajduje się to „lustro”, za naszymi plecami. Myślisz, że gdyby znów zasilić je magią, to przeniosłoby nas z powrotem tam, skąd przybyliśmy? - zapytał towarzysza. Na pewno miał on większą wiedzę magiczną niż on, dlatego w tej kwestii jego opinia była dla niego ważna.
– Mnie wydaje się, że tak, ale i tak uważam, że powinniśmy iść dalej. Zobaczyć, gdzie dotrzemy – odparł i właściwie zaproponował. Jeśli Xelliks nie będzie chciał iść dalej (w co Ezra wątpił), zawsze mógł iść sam. Wiedział, że sam nie odpuści i będzie parł przed siebie, aż nie zbada całej jaskini… nie, wróć, kompleksu jaskiń. W ogóle, jeśli chodziło o samo pomieszczenie, to było podobne do tego, z którego zostali tu przeniesieni – jedynie przejście, które prowadziło dalej, było nieco większe i pozwalało na bardziej komfortową wędrówkę, choć nadal nie na tyle, żeby dwie osoby mogły iść obok siebie.
Rogaty badacz jaskiń ruszył przed siebie, prosto w stronę przejścia. Nie mogło to być przecież lustrzane odbicie miejsca, z którego tu trafili, prawda? Cóż, nieco się tego obawiał, dlatego wypuścił wstrzymywany oddech, gdy po przejściu przez przesmyk trafili do niedużego pomieszczenia, którego wyglądało, jakby kiedyś stanowiło salę, w której przygotowywało się do jakiegoś rytuału. Po jednej i drugiej stronie, pod ścianami, znajdowały się kamienne półki – teraz puste, ale kiedyś mogły być zapełnione różnymi rzeczami – a nad nimi wyblakłe malowidła, z których ciężko było odczytać cokolwiek. Mogły przedstawiać rysunkowy opis rytuału, z którym powiązany był ołtarz.
– Jedno z nich, to najbliżej przejścia, przedstawia chyba samo jezioro i ołtarz – odezwał się Ezra. Wydawało mu się też, że przy ołtarzu namalowane jest coś, co przedstawia osobę, jednak tego już nie był pewien. Ta część tego konkretnego obrazu była niemalże całkowicie wytarta i przez to nierozpoznawalna.
– Ciekawe, ciekawe… - odparł, bardziej do siebie niż do Xelliksa.
– Nie masz nic przeciwko, żebyśmy się tu na chwilę zatrzymali? Chcę zrobić kilka notatek na ten temat i przyjrzeć się temu, co znajduje się na ścianach – to powiedział już do towarzysza, nawet spojrzał w jego stronę.
– Jeśli nie czujesz zainteresowana z tym związanego, zawsze możesz sprawdzić, co znajduje się w kolejnym pomieszczeniu – zaproponował jeszcze.
– Ruszajmy – dodał jeszcze. Ostatni raz spojrzał na swoje dzieło, aby upewnić się, że znalazło się tam wszystko, co chciał, aby tam było. Łącznie z notkami, które później, gdy już będzie pisał książkę, rozwinie do pełnych treści. Po zbadaniu ołtarza mogli wrócić na „stały ląd” i to w ten sam sposób, w który przyszli na wysepkę na jeziorze – po moście, który Xelliks później zniszczył, aby na środek zbiornika wodnego znów nie było przejścia. Tak było lepiej, a jeśli ktoś faktycznie będzie chciał zbadać ołtarz, to dostanie się tam swoimi sposobami.
Zaskoczył go gest nieumarłego, to, że chciał wręczyć mu jakiś prezent – pamiątkę po wspólnej przygodzie i podróży – ale przyjął ją. Przez krótki czas przyglądał się kamiennej kostce, szybko zauważył nań runę, która była podobna do tych, które znaleźli na ołtarzu.
– Dziękuję ci. Na pewno spróbuję znaleźć jej znaczenie, a także tych, które tu zobaczyliśmy – odpowiedział szczerze. Chciał to zrobić wyłącznie z ciekawości? Właściwie, nie tylko, bo jeśli uda mu się je rozszyfrować, zanim jeszcze napisze książkę o jaskiniach środkowej Alaranii, to całkiem możliwe, że tłumaczenie również się w niej znajdzie. Oczywiście, jeżeli nie będzie częścią jakiegoś niebezpiecznego rytuału albo czymś, co może stanowić zagrożenie, gdy znajdzie się w nieodpowiednich rękach.
Po tym wszystkim mogli iść dalej, najpierw czekała ich krótka wędrówka między masywnymi filarami. Gdy przechodzili obok jednego z nich, obok jednego z pierwszych właściwie, Ezra pokusił się nawet, aby ostrożnie go dotknąć i sprawić, jaką ma on teksturę. Po tym da się poznać, z jakiego materiału zostały stworzone – zwłaszcza, gdy nie widziało się innych kolorów niż czerń i biel, i ewentualnie odcienie szarości. Były to stalagnaty i składały się z tego, z czego te głównie się składają, choć możliwe też, że ukształtowane zostały przy pomocy magii. W inny sposób nie były tak duże i nie sięgały tak wysoko, jak sięgają.
Następny etap podróży sprawił, że musieli iść jeden za drugim, choć nawet wtedy zdarzało się, że bark jednego lub drugiego ocierał się o ścianę. Na to Ezra też był przygotowany, na ciasne przejścia to jest, bo w końcu takie etapy również znajdowały się w wielu jaskiniach. W końcu zostali niemalże „wypluci” do większego pomieszczenia, niewiele większego co prawda, ale wydawać by się mogło, że będącego jednocześnie ślepym zaułkiem. Jedynie jego koniec – ściana znajdująca się naprzeciw dwójki mężczyzn – wyglądała na coś niekoniecznie naturalnego. Na myśl przychodziło mu bardzo zmatowiałe lustro, o czym zresztą powiedział też towarzyszowi podróży. Ragarianin ostrożnie dotknął tej ściany i choć powierzchnia nadal miała gładkie części, tak większość jej była maleńkimi wypustkami i nierównościami, które musiały powstać z czasem. Jeśli faktycznie nie była to naturalna ściana, a coś stworzonego przez istotę rozumną, to można było powiedzieć, że zaczęło to niszczeć, gdy przestano o to dbać. Już chciał to opisać, może nawet narysować, gdy poczuł jak energia magiczna nagle „odżywa” w lustrze i próbuje go wciągnąć. Walczył tylko przez chwilę, później przyciąganie pokonało go i zabrało ze sobą. Jego i Xelliksa.
– Muszę to zapisać. To… ważna informacja dla osób, które odważą się tu wejść – to były pierwsze słowa, jakie wydobyły się z jego ust, gdy pojawili się w innym miejscu. I, cóż, zrobił to, co powiedział, że zrobi i to zanim jeszcze rozejrzał się wokół, aby sprawić, gdzie w ogóle się znajdują. To była krótka notka, jedynie jedno zdanie. Po którym dodał następne, gdy zobaczył, że za ich plecami znajduje się coś podobnego, co znaleźli w poprzednim pomieszczeniu.
– Tutaj też znajduje się to „lustro”, za naszymi plecami. Myślisz, że gdyby znów zasilić je magią, to przeniosłoby nas z powrotem tam, skąd przybyliśmy? - zapytał towarzysza. Na pewno miał on większą wiedzę magiczną niż on, dlatego w tej kwestii jego opinia była dla niego ważna.
– Mnie wydaje się, że tak, ale i tak uważam, że powinniśmy iść dalej. Zobaczyć, gdzie dotrzemy – odparł i właściwie zaproponował. Jeśli Xelliks nie będzie chciał iść dalej (w co Ezra wątpił), zawsze mógł iść sam. Wiedział, że sam nie odpuści i będzie parł przed siebie, aż nie zbada całej jaskini… nie, wróć, kompleksu jaskiń. W ogóle, jeśli chodziło o samo pomieszczenie, to było podobne do tego, z którego zostali tu przeniesieni – jedynie przejście, które prowadziło dalej, było nieco większe i pozwalało na bardziej komfortową wędrówkę, choć nadal nie na tyle, żeby dwie osoby mogły iść obok siebie.
Rogaty badacz jaskiń ruszył przed siebie, prosto w stronę przejścia. Nie mogło to być przecież lustrzane odbicie miejsca, z którego tu trafili, prawda? Cóż, nieco się tego obawiał, dlatego wypuścił wstrzymywany oddech, gdy po przejściu przez przesmyk trafili do niedużego pomieszczenia, którego wyglądało, jakby kiedyś stanowiło salę, w której przygotowywało się do jakiegoś rytuału. Po jednej i drugiej stronie, pod ścianami, znajdowały się kamienne półki – teraz puste, ale kiedyś mogły być zapełnione różnymi rzeczami – a nad nimi wyblakłe malowidła, z których ciężko było odczytać cokolwiek. Mogły przedstawiać rysunkowy opis rytuału, z którym powiązany był ołtarz.
– Jedno z nich, to najbliżej przejścia, przedstawia chyba samo jezioro i ołtarz – odezwał się Ezra. Wydawało mu się też, że przy ołtarzu namalowane jest coś, co przedstawia osobę, jednak tego już nie był pewien. Ta część tego konkretnego obrazu była niemalże całkowicie wytarta i przez to nierozpoznawalna.
– Ciekawe, ciekawe… - odparł, bardziej do siebie niż do Xelliksa.
– Nie masz nic przeciwko, żebyśmy się tu na chwilę zatrzymali? Chcę zrobić kilka notatek na ten temat i przyjrzeć się temu, co znajduje się na ścianach – to powiedział już do towarzysza, nawet spojrzał w jego stronę.
– Jeśli nie czujesz zainteresowana z tym związanego, zawsze możesz sprawdzić, co znajduje się w kolejnym pomieszczeniu – zaproponował jeszcze.
- Xelliks
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Lich
- Profesje: Alchemik , Mag , Badacz
- Kontakt:
- Zapisz, zapisz. Wszystko, co spisujesz, to nie tylko cenne informacje i wskazówki dla przyszłych eksploratorów, którzy zainteresowani twoją książką postanowiliby tu zajrzeć, ale również i dla nas. Może i na bieżąco odkrywamy tajemnice związane z tym miejscem, ale jakby o tym pomyśleć, to pokonaliśmy już spory odcinek drogi pod ziemią, od kiedy weszliśmy do tej jaskini, i napotkaliśmy wiele rzeczy. Będą to cenne wskazówki przy ewentualnym powrocie lub dalszej eksploracji - skomentował lich, badając magią otoczenie, w którym się znajdowali. Zapytany o ekspertyzę dotyczącą „portalu” odpowiedział: - Niestety wydaje mi się, że albo Lustro jest jednym z tych, które przepuszczają światło w jedną stronę, a w tym przypadku światło to my, albo przynajmniej na dany moment utknęliśmy po tej stronie, ponieważ magiczna siła, którą czułem przy pierwszym podejściu, już ku mnie nie woła. Oczywiście wolałbym stawiać na to drugie, czyli że jest to tylko momentalne, ale nie możemy nic wykluczać. Tak czy siak masz rację, na ten moment ruszajmy dalej.
Mimo iż nazywali magiczny teleport Lustrem, to na pewno druga strona nie okazała się lustrzanym odbiciem miejsca, z którego przyszli. Nie było tu wielkich jezior, ogromnych jaskiń, świecących grzybów, pająków ani żadnych robali. „Niestety serkretów też tu nie ma. No cóż, trzeba szukać dalej.”
- Jeśli są tu jakieś obrazy, to na niewiele ci się tu przydam bez pary widzących w ciemności oczu. Na pewno brzmi to intrygująco i już po konstrukcji tego miejsca oraz tym, co widzisz, mogę snuć pewne hipotezy, ale na razie wolałbym się jeszcze rozejrzeć, żeby część z nich wykluczyć, a niektóre może potwierdzić. - Xelliks postawił kilka kroków naprzód. - Czuję, że na końcu tego pomieszczenia jest otwór i chyba jakiś tunel.
Nieumarły dopiero teraz zwrócił uwagę na jedną bardzo interesującą rzecz. Zwrócił się twarzą z powrotem w stronę Ezry i zaczął wskazywać dłonią od miejsca, z którego przyszli do przejścia na końcu sali.
- Ciekawe, że struktura tego miejsca przestaje być typowo jaskiniowa od miejsca, z którego przyszliśmy. Zauważ, że im bardziej zaczynamy oddalać się od Lustra, tym bardziej zaczyna nabierać prostych, symetrycznych oraz regularnych kształtów. Ewidentnie ktoś przyłożył do tego rękę. Możliwe, że to przejście nie prowadzi już nawet do kolejnej groty. Nie mówię oczywiście, że nie jesteśmy pod ziemią, ale może zaczynają się tu jakieś lochy lub piwnice. - Na chwilę zapanowała głucha cisza. - Skoro i tak będziesz zajęty, to pozwolę sobie spróbować zwiedzić przejście i odkryć, co jest po drugiej stronie. Jeśli tylko coś przykuje moją uwagę, to od razu cię zawołam. Natomiast jeśli ty coś odkryjesz, to również nie omieszkaj zawołać mnie. - Po tych słowach lisz ruszył przed siebie.
Korytarz, do którego wszedł, nie był niczym specjalnym. Zdawało się, że całość zbudowana jest z jakiegoś gładkiego kamienia. Jedynie był ciekawą odmianą dla jego starych kości przez to, że posiadał zupełnie płaskie podłoże w porównaniu do skalnych tuneli. Niestety oprócz zmiany podłoża był on potwornie nudny. Już po pierwszych kilku krokach, gdy oddalił się od Ezry, poczuł się, jakby wpadł w nieskończoną otchłań, nie potrafił już nic wyczuć ani przed sobą, ani za sobą. Szedł i szedł, a kroki głucho odbijały się wśród prostych ścian. Zdawało się, że upłynęła już spora ilość czasu, od kiedy zaczął swoją wędrówkę. Zmartwiony pozostawieniem Ezry samego na tak długo doliczając w to powrót, zdecydował się na razie zawrócić. „Wrócimy tu obaj, w końcu i tak to jedyne przejście z tego pomieszczenia.” Ku jego zdziwieniu, kiedy tylko zawrócił i pokonał kilka sążni, znowu znalazł się w tym samym pokoju wraz z ragarianinem. Ten natomiast, gdy to zauważył, spytał, czy Xelliks chciał coś jeszcze powiedzieć, nim ruszy sprawdzić, co znajduje się dalej.
- Tak. Jest coś jeszcze, co chciałbym powiedzieć. Z twojego pytania wynika, że nie było mnie lada moment. Natomiast ja w swoim odczuciu zdążyłem błądzić po korytarzu przez naprawdę długi czas. Pokonałem sporo drogi, lecz w momencie, w którym zawróciłem, znalazłem się z powrotem tutaj. Sądzę, że tunel jest zaczarowany, a my obaj jesteśmy tutaj aktualnie uwięzieni. Dlatego pozwól też, że przejdę do moich teorii dotyczących tego pomieszczenia i powiedz mi czy na malunkach znajdują się inne miejsca oprócz jeziora, lub czy widzisz coś związanego z przejściem, z którego wróciłem. W ten czy inny sposób na pewno znajdziemy jakieś przejście.
Mimo iż nazywali magiczny teleport Lustrem, to na pewno druga strona nie okazała się lustrzanym odbiciem miejsca, z którego przyszli. Nie było tu wielkich jezior, ogromnych jaskiń, świecących grzybów, pająków ani żadnych robali. „Niestety serkretów też tu nie ma. No cóż, trzeba szukać dalej.”
- Jeśli są tu jakieś obrazy, to na niewiele ci się tu przydam bez pary widzących w ciemności oczu. Na pewno brzmi to intrygująco i już po konstrukcji tego miejsca oraz tym, co widzisz, mogę snuć pewne hipotezy, ale na razie wolałbym się jeszcze rozejrzeć, żeby część z nich wykluczyć, a niektóre może potwierdzić. - Xelliks postawił kilka kroków naprzód. - Czuję, że na końcu tego pomieszczenia jest otwór i chyba jakiś tunel.
Nieumarły dopiero teraz zwrócił uwagę na jedną bardzo interesującą rzecz. Zwrócił się twarzą z powrotem w stronę Ezry i zaczął wskazywać dłonią od miejsca, z którego przyszli do przejścia na końcu sali.
- Ciekawe, że struktura tego miejsca przestaje być typowo jaskiniowa od miejsca, z którego przyszliśmy. Zauważ, że im bardziej zaczynamy oddalać się od Lustra, tym bardziej zaczyna nabierać prostych, symetrycznych oraz regularnych kształtów. Ewidentnie ktoś przyłożył do tego rękę. Możliwe, że to przejście nie prowadzi już nawet do kolejnej groty. Nie mówię oczywiście, że nie jesteśmy pod ziemią, ale może zaczynają się tu jakieś lochy lub piwnice. - Na chwilę zapanowała głucha cisza. - Skoro i tak będziesz zajęty, to pozwolę sobie spróbować zwiedzić przejście i odkryć, co jest po drugiej stronie. Jeśli tylko coś przykuje moją uwagę, to od razu cię zawołam. Natomiast jeśli ty coś odkryjesz, to również nie omieszkaj zawołać mnie. - Po tych słowach lisz ruszył przed siebie.
Korytarz, do którego wszedł, nie był niczym specjalnym. Zdawało się, że całość zbudowana jest z jakiegoś gładkiego kamienia. Jedynie był ciekawą odmianą dla jego starych kości przez to, że posiadał zupełnie płaskie podłoże w porównaniu do skalnych tuneli. Niestety oprócz zmiany podłoża był on potwornie nudny. Już po pierwszych kilku krokach, gdy oddalił się od Ezry, poczuł się, jakby wpadł w nieskończoną otchłań, nie potrafił już nic wyczuć ani przed sobą, ani za sobą. Szedł i szedł, a kroki głucho odbijały się wśród prostych ścian. Zdawało się, że upłynęła już spora ilość czasu, od kiedy zaczął swoją wędrówkę. Zmartwiony pozostawieniem Ezry samego na tak długo doliczając w to powrót, zdecydował się na razie zawrócić. „Wrócimy tu obaj, w końcu i tak to jedyne przejście z tego pomieszczenia.” Ku jego zdziwieniu, kiedy tylko zawrócił i pokonał kilka sążni, znowu znalazł się w tym samym pokoju wraz z ragarianinem. Ten natomiast, gdy to zauważył, spytał, czy Xelliks chciał coś jeszcze powiedzieć, nim ruszy sprawdzić, co znajduje się dalej.
- Tak. Jest coś jeszcze, co chciałbym powiedzieć. Z twojego pytania wynika, że nie było mnie lada moment. Natomiast ja w swoim odczuciu zdążyłem błądzić po korytarzu przez naprawdę długi czas. Pokonałem sporo drogi, lecz w momencie, w którym zawróciłem, znalazłem się z powrotem tutaj. Sądzę, że tunel jest zaczarowany, a my obaj jesteśmy tutaj aktualnie uwięzieni. Dlatego pozwól też, że przejdę do moich teorii dotyczących tego pomieszczenia i powiedz mi czy na malunkach znajdują się inne miejsca oprócz jeziora, lub czy widzisz coś związanego z przejściem, z którego wróciłem. W ten czy inny sposób na pewno znajdziemy jakieś przejście.
- Ezra
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 12
- Rejestracja: 3 lat temu
- Rasa: Ragarianin
- Profesje: Badacz , Mędrzec , Wędrowiec
- Kontakt:
To, czym dzielił się z nim Xelliks również zapisywał, jeśli sam już wcześniej o tym nie pomyślał. To były notatki, nie coś, co od razu stanie się książką. One wymagały ponownego przeczytania, usunięcia z nich tego, co może wydać się niepotrzebne, redakcji tego wszystkiego i tak dalej. Umieszczenie obrazków w książce również się tu znajdowało, niektóre najpewniej zajmą część lub całą stronę, gdy inne znajdą się tuż obok tekstu, jak urozmaicenie lub to, czego akurat dotyczą zapisane na tej stronie zdania.
– Mogę spróbować ci je opisać. Przynajmniej te ich części, które są nadal widoczne – zaproponował po chwili. Przy okazji mógł też notować, co widzi – był w stanie mówić i jednocześnie pisać, dlatego uznał, że tym razem również mu się to uda.
– Kolejne malowidło zdaje się przedstawiać budynek w oddali, jakąś kaplicę lub klasztor… Może sam Klasztor Mrocznych Sekretów? Przyjrzę się temu bardziej, ale na to potrzebuję więcej czasu – odparł. Później padła już propozycja, aby nieumarły poszedł się rozejrzeć, gdy on sam będzie wtedy przebywał w tym miejscu; będzie kontynuował swe badania i może dzięki temu dowiedzą się czegoś więcej o tym pomieszczeniu. Ezra miał przeczucie, że był on czymś więcej niż tylko korytarzem z malowidłami, który ukryty był za magicznym przejściem.
Właściwie, to nie był pewien, ile czasu minęło. Gdy tylko lich opuścił korytarz, on od razu zabrał się za badania. A kiedy ten wrócił, zdawało mu się, że minęła jedynie chwila, w końcu nawet nie zdążył lepiej przyjrzeć się kolejnemu malowidłu, które zresztą było w jeszcze gorszym stanie.
– Zapomniałeś o czymś? Chciałbyś powiedzieć coś jeszcze? – zapytał go. Nie było to złośliwe pytanie lub podobne do tego, ragarianinem kierowała zwyczajna ciekawość. Poczuł ją jeszcze mocniej w miarę, gdy słuchał słów towarzysza.
– Intrygujące – powiedział tylko.
– Nie jestem pewien, czy coś takiego było zamierzonym działaniem tych, którzy odpowiadają za konstrukcję tego wszystkiego, czy może stało się coś, co mogło wypaczyć ich magię zabezpieczającą to miejsce. I w konsekwencji korytarz, w który wszedłeś stał się miejscem, w którym czas działał na niekorzyść osoby nim podróżującej. Z drugiej strony, może to być pułapka pozostawiona przez te osoby i istnieje jakiś sposób, jak poruszać się korytarzem bez padnięcia ofiarą tych zawirowań czasowych – te myśli przyszły do niego, jakby same, po prostu pojawiły się, gdy zaczął myśleć o tym, czym podzielił się z nim Xelliks. Miał co do tego wątpliwości, to było coś oczywistego, dlatego spojrzał też na towarzysza i się nie odzywał. Był ciekaw, co on sam o tym sądzi i, czy uważa, że jest to w ogóle możliwe. Jeśli tak, to musiały znajdować się tu jakieś wskazówki związane z tym, jak przebyć ten odcinek.
– Co do malowideł, to drugie prawdopodobnie przedstawia sam Klasztor Mrocznych Sekretów. Im dłużej mu się przyglądam, tym większą mam ku temu pewność – oświadczył w końcu. Teraz był tego właściwie pewien, dało się to usłyszeć w jego głosie, a przemawiał za tym więcej niż jeden argument. Raz, że klasztor znajdował się na terenie, na którym ta jaskinia. Dwa, że budowla ta wyglądała właśnie jak tego typu budynek. I, trzy, wydawało mu się, że przejścia te mogą przenosić jedynie w miejsca znajdujące się w sieci jaskiń, w których teraz znajdowali się oni.
– Trzecie malowidło… Hmm… Nie mam pewności, bo zauważyłem, że stają się one coraz mniej rozpoznawalne, ale wygląda jak najeżona zębami paszcza jakiegoś stwora, choć równie dobrze może to być pomieszczenie, do którego wejście otoczone jest skałami, które to właśnie tworzą taki obraz – kontynuował. Tym razem w jego głosie dało się wyczuć niepewność związaną z tym, że stan rysunków nie pozwala na ich dokładniejszą interpretację i musi dopowiadać sobie niektóre rzeczy, aby powstała z tego całość.
– Czwarte… Wygląda, jakby prowadziło gdzieś, gdzie można spotkać dużo roślinności. Ale to stwierdzam po tym, że wyblakły materiał, który został użyty do oznaczenia tego, formuje coś, co można nazwać liśćmi – słowa te zakończył cichym westchnięciem. Naprawdę chciałby móc stwierdzić coś więcej, jednak nie mógł. Musiałby mieć możliwość cofnięcia się w czasie, i to najpewniej daleko w tył, żeby zobaczyć te rysunku w lepszym stanie.
– Nie wiem, co z ostatnim. Wiem, że tam jest… a raczej był, ale jest tak zniszczony przez czas, że nie da się go odczytać. Przynajmniej wiem, że ja nie dam rady tego zrobić – odparł na koniec. Mogło to być wyjście, ale jednocześnie taka sama szansa była na to, że byłoby to coś mniej lub bardziej niebezpiecznego.
– Obrazy nie są przypadkowe. Jak myślisz, z tego miejsca da się przenieść w inne części jaskini? Jeżeli tak, to ciekawi mnie, w jaki sposób to zrobić. Byłoby to jakieś wyjście z sytuacji, inne niż próba wydostania się przez tamten korytarz – powiedział jeszcze, a skinieniem głowy, odruchowo raczej, wskazał miejsce, w które wcześniej poszedł sam Xelliks. To, w którym czas płynął dość niespodziewanie.
– Jeżeli ta teoria jest prawdziwa, to te półki pod malowidłami mogły zawierać coś, co pozwala przenieść się w poszczególne miejsca. Pytanie, czy da się to osiągnąć w inny sposób… - po słowach tych, zaczął rozmyślać. Przy okazji, znów rozglądał się też pod ścianą, choć tym razem skupiał się na półkach i ich najbliższej okolicy, może wszystko to nie przepadło zniszczone przez czas, może na podłodze – pod warstwą pyłu – kryje się coś, co im pomoże. Z drugiej strony, może uda się też znaleźć coś, co podpowie im, jak poruszać się tamtym korytarzem. Ezra sam nadal zainteresowany był tym, co mogliby znaleźć za nim i, czy faktycznie była to pułapka obronna, którą zostawiły żyjące tu kiedyś istoty.
– Mogę spróbować ci je opisać. Przynajmniej te ich części, które są nadal widoczne – zaproponował po chwili. Przy okazji mógł też notować, co widzi – był w stanie mówić i jednocześnie pisać, dlatego uznał, że tym razem również mu się to uda.
– Kolejne malowidło zdaje się przedstawiać budynek w oddali, jakąś kaplicę lub klasztor… Może sam Klasztor Mrocznych Sekretów? Przyjrzę się temu bardziej, ale na to potrzebuję więcej czasu – odparł. Później padła już propozycja, aby nieumarły poszedł się rozejrzeć, gdy on sam będzie wtedy przebywał w tym miejscu; będzie kontynuował swe badania i może dzięki temu dowiedzą się czegoś więcej o tym pomieszczeniu. Ezra miał przeczucie, że był on czymś więcej niż tylko korytarzem z malowidłami, który ukryty był za magicznym przejściem.
Właściwie, to nie był pewien, ile czasu minęło. Gdy tylko lich opuścił korytarz, on od razu zabrał się za badania. A kiedy ten wrócił, zdawało mu się, że minęła jedynie chwila, w końcu nawet nie zdążył lepiej przyjrzeć się kolejnemu malowidłu, które zresztą było w jeszcze gorszym stanie.
– Zapomniałeś o czymś? Chciałbyś powiedzieć coś jeszcze? – zapytał go. Nie było to złośliwe pytanie lub podobne do tego, ragarianinem kierowała zwyczajna ciekawość. Poczuł ją jeszcze mocniej w miarę, gdy słuchał słów towarzysza.
– Intrygujące – powiedział tylko.
– Nie jestem pewien, czy coś takiego było zamierzonym działaniem tych, którzy odpowiadają za konstrukcję tego wszystkiego, czy może stało się coś, co mogło wypaczyć ich magię zabezpieczającą to miejsce. I w konsekwencji korytarz, w który wszedłeś stał się miejscem, w którym czas działał na niekorzyść osoby nim podróżującej. Z drugiej strony, może to być pułapka pozostawiona przez te osoby i istnieje jakiś sposób, jak poruszać się korytarzem bez padnięcia ofiarą tych zawirowań czasowych – te myśli przyszły do niego, jakby same, po prostu pojawiły się, gdy zaczął myśleć o tym, czym podzielił się z nim Xelliks. Miał co do tego wątpliwości, to było coś oczywistego, dlatego spojrzał też na towarzysza i się nie odzywał. Był ciekaw, co on sam o tym sądzi i, czy uważa, że jest to w ogóle możliwe. Jeśli tak, to musiały znajdować się tu jakieś wskazówki związane z tym, jak przebyć ten odcinek.
– Co do malowideł, to drugie prawdopodobnie przedstawia sam Klasztor Mrocznych Sekretów. Im dłużej mu się przyglądam, tym większą mam ku temu pewność – oświadczył w końcu. Teraz był tego właściwie pewien, dało się to usłyszeć w jego głosie, a przemawiał za tym więcej niż jeden argument. Raz, że klasztor znajdował się na terenie, na którym ta jaskinia. Dwa, że budowla ta wyglądała właśnie jak tego typu budynek. I, trzy, wydawało mu się, że przejścia te mogą przenosić jedynie w miejsca znajdujące się w sieci jaskiń, w których teraz znajdowali się oni.
– Trzecie malowidło… Hmm… Nie mam pewności, bo zauważyłem, że stają się one coraz mniej rozpoznawalne, ale wygląda jak najeżona zębami paszcza jakiegoś stwora, choć równie dobrze może to być pomieszczenie, do którego wejście otoczone jest skałami, które to właśnie tworzą taki obraz – kontynuował. Tym razem w jego głosie dało się wyczuć niepewność związaną z tym, że stan rysunków nie pozwala na ich dokładniejszą interpretację i musi dopowiadać sobie niektóre rzeczy, aby powstała z tego całość.
– Czwarte… Wygląda, jakby prowadziło gdzieś, gdzie można spotkać dużo roślinności. Ale to stwierdzam po tym, że wyblakły materiał, który został użyty do oznaczenia tego, formuje coś, co można nazwać liśćmi – słowa te zakończył cichym westchnięciem. Naprawdę chciałby móc stwierdzić coś więcej, jednak nie mógł. Musiałby mieć możliwość cofnięcia się w czasie, i to najpewniej daleko w tył, żeby zobaczyć te rysunku w lepszym stanie.
– Nie wiem, co z ostatnim. Wiem, że tam jest… a raczej był, ale jest tak zniszczony przez czas, że nie da się go odczytać. Przynajmniej wiem, że ja nie dam rady tego zrobić – odparł na koniec. Mogło to być wyjście, ale jednocześnie taka sama szansa była na to, że byłoby to coś mniej lub bardziej niebezpiecznego.
– Obrazy nie są przypadkowe. Jak myślisz, z tego miejsca da się przenieść w inne części jaskini? Jeżeli tak, to ciekawi mnie, w jaki sposób to zrobić. Byłoby to jakieś wyjście z sytuacji, inne niż próba wydostania się przez tamten korytarz – powiedział jeszcze, a skinieniem głowy, odruchowo raczej, wskazał miejsce, w które wcześniej poszedł sam Xelliks. To, w którym czas płynął dość niespodziewanie.
– Jeżeli ta teoria jest prawdziwa, to te półki pod malowidłami mogły zawierać coś, co pozwala przenieść się w poszczególne miejsca. Pytanie, czy da się to osiągnąć w inny sposób… - po słowach tych, zaczął rozmyślać. Przy okazji, znów rozglądał się też pod ścianą, choć tym razem skupiał się na półkach i ich najbliższej okolicy, może wszystko to nie przepadło zniszczone przez czas, może na podłodze – pod warstwą pyłu – kryje się coś, co im pomoże. Z drugiej strony, może uda się też znaleźć coś, co podpowie im, jak poruszać się tamtym korytarzem. Ezra sam nadal zainteresowany był tym, co mogliby znaleźć za nim i, czy faktycznie była to pułapka obronna, którą zostawiły żyjące tu kiedyś istoty.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości