Demara[targ i okolice]Raźnym krokiem w przygodę

Warowne miasto położone na granicy Równiny Drivii i Równiny Maurat. Słynące z produkcji bardzo drogich i delikatnych tkanin, takich jak aksamit czy jedwab oraz produkcji wyrafinowanych ozdób. Utrzymujące się głównie z handlu owymi produktami.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Obiad powoli bulgotał na ogniu, gdy Dean kroił i suto smarował masłem chleb. Gdy skończył, usiadł przy palenisku i zaczął oglądać grę pozostałych. Nie miał zbytnio co innego robić, mięso potrzebowało czasu, a za oknem robiło się całkiem ciemno.
        Ezechiel chciał wyczuć chłopaka. Nie rozważał zbyt misternych strategii, dał pole manewru chłopakowi. Sam zaś rozmyślał o potencjalnej potędze tajemniczego przedmiotu. Jednak w końcu pewna myśl zaświtała w głowie starca.
- Dean...
- Hmm? - mrukną pytająco mag popadający w lekkie znudzenie.
- Nie czułeś ostatnio niczego anormalnego?
- No... nie... - urwał Dean, wyczuwając o co chodzi Ezechielowi.
- Właśnie. - Mędrzec jednym ruchem wprowadził zamęt na szachownicy, wstał i zastukał palcami w stół. - Skoro to coś tu było, a tego nie wyczułeś, to rzeczywiście może być niekompletne lub uszkodzone i po prostu nie działać. - Pomilczał chwile i usiadł znów. - Dobrze mówisz chłopcze, musi to być czymś potężnym, skoro tyle siły angażują w poszukiwania.
        Chwilę gra kontynuowana była w milczeniu. Parę coraz zmyślniejszych posunięć i partia nabierała wypieków. Atmosferę wzbogacał coraz mocniejszy aromat polędwiczek w sosie cebulowym. Za oknem zaczął panować nieprzejednany mrok, potęgowany przez gęstniejące chmury.
- Jest jeszcze jedna sprawa - przerwał milczenie kucharz. - Tak teraz myślę... taka oczywista notatka, jej znienawidzony las... jest mądrą dziewczyną. Sądzę, że to złudny trop, który zostawiła celowo. - Wskazał na kartkę, którą zastali w domu. - Co więcej, nie wtajemniczyła mnie w swoje plany, więc nie wiem czy i nas nie postrzega jako potencjalne zagrożenie. Prędzej trzeba jej szukać w ruinach, po których uwielbia się włóczyć.
- Fakt - skwitował starzec, teraz bardziej pochłonięty rozgrywką. Taka reakcja trochę zadziałała na nerwy Deanowi, spodziewał się więcej powagi od swego przyjaciela.
        Gdy minęło trochę czasu, Dean zabrał odrobinę sosu łyżką, spróbował, a następnie zdjął garnek z ognia. Następnie zaczął nakładać gotową już potrawę do misek. Przyniósł talerz z kromkami chleba, oraz porcje na stół. Patrząc, że Ezechiel i chłopak nie mają zamiaru kończyć w tym momencie, jednym szybkim ruchem pochwycił garść przypadkowych figur z szachownicy i schował do kieszeni. Złośliwy uśmieszek Deana spotkał się z posępnym wzrokiem Ezechiela.
- No, panowie. Uznajmy to za remis, a teraz do jedzenia.
Awatar użytkownika
Lane
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pół czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lane »

        Jedzenie skutecznie rozproszyło uwagę Lane'a. Dawno nie miał ciepłego, a w dodatku tak wyśmienicie przygotowanego, posiłku. Przedwczesny koniec partii również powitał z pewną ulgą - może i nie szło mu najgorzej, ale miał wrażenie, że Ezechiel nie przykłada się szczególnie do gry. Zresztą, "nie najgorzej" to wciąż daleko od "dobrze".

        Dean dołączył do nich i tak posiłek zniknął w przeciągu kilku minut. Kiedy skończyli, Lane poczuł nagły przypływ energii. Wstał, zacierając ręce.
        - No, to skoro mamy już jakiś pomysł gdzie Zydra może się podziewać, to może warto to sprawdzić - powiedział. - A więc... ruiny poza miastem, tak?
        Zamilkł na moment, zastanawiając się. W drodze do twierdzy zbłądził na chwilę w lesie, ale nie natknął się na żadne ruiny ani też nie wyczuł żadnej magicznej aktywności - a szedł od północy, obok Trzech Jezior. Skoro więc północ odpadała, trzeba by udać się na południe, a może na zachód... i liczyć na szczęśliwy traf.

        Oczywiście, istniał też inny sposób.
        - To ten... - Lane uśmiechnął się z lekkim zawstydzeniem, spoglądając na dwóch mężczyzn wyczekująco. - Znacie drogę?
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Po skończonym posiłku Dean sprzątnął naczynia i narada zaczęła się na nowo. W międzyczasie, Ezechiel milczącym wyciągnięciem ręki zażądał zwrotu figur, a gdy je otrzymał, sprzątnął szybko grę.
- Tak jak sobie dłużej pomyśleć... - zaczął Dean. - To pewnie zatrzymała się na noc w samotnej baszcie. Zna to miejsce i pewnie uznaje za bezpieczne.
- Masz na myśli tę na zachód stąd?
- Tak, tak, tak. Właśnie tę.
- No to cóż... zostaje nam wyruszyć. - Starzec, wstał i kierował się już do drzwi.
- Ależ zaczekajcie. - Ezechiel się odwrócił i spojrzał na Deana pytająco. - Wiemy, że nasi "przyjaciele" umieją tropić magię, tak? No właśnie. Poznali wasze aury i sądzę, że chętnie to wykorzystają. I dlatego... - kontynuował, wychodząc do swojego pokoju w poszukiwaniu dawnej księgi zaklęć. Mimo że cały czas mówił, do pokoju docierał tylko niezrozumiały szum. Po paru chwilach wrócił. - ...więc jeśli się nie pomylę, będziecie mieć przewagę - podsumował dumny z siebie Dean.
- Czyli chcesz... - dyplomatycznie zaczął starzec.
- Zniekształcić wasze aury - stwierdził z uśmiechem rzucając księgę na stół.
        Dłuższy moment stary mag wertował strony swego kompendium. Mruczał coś pod nosem, drapał się po brodzie, po czym szukał dalej. W końcu jednak klasnął w dłonie i odwrócił się do pozostałych. Podniósł do góry ręce. Odwrócił głowę do tyłu, by raz jeszcze przeczytać inkantacje i zaczął recytować. W końcu dwie fale ciepłego wiatru uderzyły Ezechiela i Lena. Z tą fizyczną manifestacją czaru dało się wyczuć działanie magii.
- No. I się udało - stwierdził zdyszany mag. Usiadł sobie na krzesełku i mówił dalej. - Dopóki nie będziecie czarować, jesteście nie do rozpoznania.
- Dzięki ci - powiedział Ezechiel i spojrzał na młodzieńca. - Wyruszamy, nie ma czasu do stracenia.
        Gdy starzec miał już przekraczać próg domostwa, Dean wstał i podszedł do nich. Powiódł wzrokiem po obu i dodał.
- Proszę, sprowadźcie ją do domu - wyszeptał, tłumiąc łzy. Czego by nie mówi o Zydrze, dziadek ją kochał. Ezechiel tylko przytaknął i opuścił mieszkanie, następnie zaś kamienicę, a dalej i mury miejskie.

Ciąg dalszy: Ezechiel, Lane
Zablokowany

Wróć do „Demara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości