Danae[Karczma "Pod Garbatym Koniem"] Początek kłopotów

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Awatar użytkownika
Borgar
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Borgar »

- O ni cholery! Nie mam zamiaru dłużej czekać!
Zapomniał bowiem jak bardzo zniecierpliwioną jest jednostką, a upłynęło już zaledwie ze trzydzieści minut tak na oko od momentu, w którym rozdzielił się od panny Mamarii. A skoro przybycie do gospody zajęło mu ze dwadzieścia pięć minut to bardzo łatwo można było się domyślić, że zwiercony krasnal był niczym wampir wystawiony pod Słońce. Butnym krokiem zszedł na dół, a widząc kolejne rzesze tak zwanych poszukiwaczy przygód, przecisnął się jedynie między nimi do wyjścia i zaczął iść w stronę... miasta. Gdzieś mnie więcej z tej strony co wziął przybiegł. Plan był dobry, ale faktem było, iż poprzednio zrobił dosłownie wielkie kółko dookoła placu więc niczego nie świadomy Nord nie miał bladego pojęcia co go czeka.
Same elfy... będą mu się śniły po nocach, nie wspominając już o niemalże identycznych uszach u prawie każdego przedstawiciela elfiej rasy. Pomieszańce dendrofilów z urwaną namiastką pół człowieka i pół czegoś tam jeszcze i nazywają siebie jeszcze rasą. A pff! Wiele Borgar przeżył w swoim nie tak krótkim żywocie, ale dzisiejszy dzień bił wszystko na łeb na szyję. Po jakimś czasie, bo po kilkunastu minutach zauważył niemałą przepychaninę w stronę placu głównego i trochę dalej.
- Dobra, w którą mańkę to teraz miało niby być?
Zapytał właściwie samego siebie. No, nie licząc okolicznych przechodniów, którzy słuch mieli nad wyraz dobry. Stanął na środku jak kołek i byłby się zawrócił kawałek do tyłu gdyby nie mężczyzna pędzący w jego stronę. Hmm... czy to nie przypadkiem chłoptaś tej nimfy? Tym razem jednak wyglądał na takiego co był wybredny wobec kobiet, a nie uległy jak przedtem. Dystans między nimi drastycznie się zmniejszał, a najpewniej zanim on sięgnie po tarczę to zdąży go ominąć z pięć razy.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

Uciekł. Nie mogła z tym zrobić dosłownie nic. Jakakolwiek próba szukania go, będzie skazana na porażkę - przewaga, którą uzyskał była już przeogromna. Takie połączenie umiejętności magicznych i możliwości fizycznych pozwalało mu na osiągnięcie prawie każdego punktu w mieści, wystarczył prosty czar teleportacji. Oczywiśce, mogła spróbować podążać po jego śladach, ale tylko bogowie wiedzieli, jak mogło się to skończyć. Co więcej, takim krokiem mogła tylko spowodować większą dominację nad sobą; była pewna, że uda się w jakieś miejsce bezpieczne dla niego, co już oznaczało, że nie będzie bezpieczne dla niej.
– Nie, muszę działać bardziej przemyślanie – pomyślała. – Zrobić większy użytek z tego, co natura włożyła mi między uszy, bo inaczej nie skończy się to dla mnie dobrze.
Spróbowała przypomnieć sobie jakiekolwiek przewagi, które mogłaby wykorzystać. Magia? Musiałabym być przygotowana zawsze i wszędzie, tego po prostu nie da się wykonać… Ciało? Już dawno straciłam formę, poza tym nigdy nie miałabym nawet szansy go zabić…
Stała tak, zatopiona w myślach i potrącana przez płynący tłum. Kilkakrotnie ktoś sięgał do tej, czy tamtej kieszeni, próbował przywłaszczyć sobie jej sakiwkę, ale za każdym razem odruchowo odrącała lepkie ręce.
– Ten tłum w ogóle mi nie pomaga – wyciągnęła bezsilny, zrezygnowany wniosek. – Musiałabym wrócić do gospody i…- właśnie kiedy ta myśl rozwijała się w jej głowie, przez umysł przeleciała strzała natchnienia. Miała jeden, gigantyczny atut; ten sam, który ma jej niedoszły informator-z-bożej-łaski: miasto. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak perfekcyjnie wszystko rozplanował - od pułapki, poprzez ucieczkę od łowcy dusz, aż do tego momentu; od samego początku wiedział, że w tym miejscu jej zniknie, czekał tylko na odpowiednią sposobność; kiedy się zdarzyła, dał nura w tłum, zostawiając ją z niczym. Ale ona też bardzo dobrze zna miasto. Nie to. To nie jest jej potrzebne.
Adrion. Jeśli gdzieś ma dojść do konfrontacji z której to ona wychodzi górą, to właśnie tam, w mieście z jej dzieciństwa, mlodości i całego życia. W mieście, w którym chciała zamieszkać i… ustatkować się? Czy aby na pewno?
Potrząsnęła głową; teraz najważniejsze jest pozostanie przy życiu, inne refleksje trzeba będzie prowadzić w bardziej sprzyjających warunkach - nie ma sensu zastanawianie się nad sensem życia w momencie, kiedy można to życie stracić. A jeśli dojdzie do wniosku, że jest bezsensowne, to zawsze może ku temu coś zaradzić. Chociaż była pewna, że tak się nie stanie - po raz pierwszy od długiego czasu czuła ten specyficzny gorąc, wrzątek przelewający się przez żyły, który sprawiał że wręcz chciała zrobić coś, cokolwiek aby tylko dać mu upust. Gdyby nie to, że większość przechodniów była elfami, to najprawdopodobniej chwyciłaby któregoś i zmusiła do dzikiego tańca. Niestety, z elfami nigdy nie wiadomo - czy to kobieta, czy to mężczyzna…
Zaczęła iść, a z każdym krokiem uśmiechała się coraz bardziej - do głowy przychodziły jej nowsze i nowsze koncepcje, jak sobie z tym problemem poradzić. Niedługo sobie z nim porozmawiam.

Idąc tak, nagle zauważyła krasnoluda który stał na środku drogi i patrzał się gdzieś za swoje plecy - dokładnie w tym samym kierunku, w którym szła. To nie był jakiś tam krasnolud, z tłumu krasnoludów, które wyglądają tak samo. To był Borgar.
A przynajmniej tak jej się wydawało - w końcu wszystkie krasnolud wyglądają tak samo…
Zdecydowała się dać tej konkluzji jedną szansę, podchodząc i kładąc mu dłoń na ramieniu.
– No, to co tam tak wypatrujesz, tak jakby ktoś ci uciekł?
Awatar użytkownika
Borgar
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Borgar »

- Ehh... na nic w tym wybitnym uszatym bydle.
Jak tak teraz sobie stanął i sobie pomyślał to chyba nawet nigdy nie widział jakie ta niebieska dama ma uszy. Ach, Mamaia. Już sobie przypomniał jej imię. Poza tym facet wyminął go szybko zanim zdołał zareagować, a to przekreślało jego wielkie szanse, plany i marzenia i w ogóle wszystko poszło w cholerę, bo nawet nie podstawił mu krótkiej nogi. Zanim zdołał cokolwiek wykombinować na ramieniu ktoś położył jego rękę. Nie potrafił tego powiedzieć ze względu na grubość pancerza, a i nie chwyciła dostatecznie mocno, ale dopiero głos zdradził obecność kobiety, a jak babcię kochał, broda stanęła mu jeża. I skoro kasa przebiegła mu pod nosem to co miał niby zrobić? O cholibka! W mordę jeża! No... nosz.... no do kurwy nędzy! Borgar siedział teraz w takim gównie, że nawet jego przychylne wiatry po ciężkim posiłku by go z nich nie wyciągnęły. Przez chwilę stał jak dupa w przeciągu udając, że nie żyje. Niemniej jednak nie zanosiło się na to, ażeby od razu odeszła lub przynajmniej nie bez odpowiedzi na jej pytanie. Spojrzał ukradkiem jakby trzymała mu nóż przy gardle, po czym odwrócił się w jej stronę i patrząc spode łba próbował się zebrać w sobie.
- Pani Mamaia! Lubię panią, ale kurde...
Zamotał się w tym co miał powiedzieć, a to dodatkowo chyba psuło wszystko. Nie chciał znowu żyć o suchym pysku i twardym jak koryto bochenkiem chleba. Miał ponad dwieście lat, a zachowywał się jak dziecko. Że on? Dziecko?! Syn Throra Skaafingara, starego pryka który jednym pieprznięciem zamieniał piczew w dobrą stal... nie, nie, nie. Po jego trupie!
- Madam.
Nie wiedziałby co mu do łba strzeliło gdyby się napił, ale chwycił jej dłoń i ją ucałował. Nawet nie czekał zbytnio na odpowiedź, a rzucił jedynie to co powinien tak naprawdę był zrobić na samym początku.
- Tam pobiegł cherlak zakutwarzony! Zaraz Ci go złapię!
Wskazał kierunek, w którym w mgnieniu oka pobiegł, aczkolwiek w takim tempie... no cóż tu więcej opowiadać. Sunął jak stare sanie po łysym kowadle.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

Skwapliwie czekała na odpowiedź Borgara. Może zobaczył w tłumie elfów swoją krasnoludzią miłość? Nie chciała przerywać jego myślom. Tak samo nie przerywała, kiedy zaczął dość nieskładnie mówić. Jednak zdębiała, kiedy nazwał ją damą i pocałował w rękę - takie zachowania raczej się nie spodziewała. Jeszcze bardziej zaskoczyła ją jego deklaracja, a jej oniemienie przekroczyło wszelakie granice gdy zobaczyła, w jakim tempie egzekwuje swoje słowa.
Minęła dość długa chwila, zanim się pozbierała, ale w momencie, w którym wreszcie się to udało, zaczęła gonić mężczyznę - wiedziała, że to co robi i tak nie ma najmniejszego sensu. Na szczęście, prędkość z którą poruszał się karzeł nie była jakoś szczególnie wielka - musiała nawet przyznać, że z lekkim wysiłkiem truchtem przebyłaby większy dystans, niż udało się to Borgarowi.
Znów, tak jak wcześniej chwyciła go za ramię, na początku słabo, z postanowieniem, że jeśli spróbuje iść dalej zaciśnie swoją dłoń mocniej. Oczywiście, ktoś z taką rezerwą siły jak ona nie miał szans zatrzymania rosłego krasnoluda, który bez problemu mógłby nosić ją na rękach, ale zawsze mogła użyć magii, aby go powstrzymać; dość powiedzieć, że nie wykluczała takiego scenariusza.
– Nigdzie nie idziesz. Słyszysz mnie? On uciekł, nie ma go; nie wiem co musiałbyś zrobić, żeby go znaleźć, ale jestem pewna, że nie zostawiłoby tutaj kamienia na kamieniu. – Przez chwilę zastanawiała się jeszcze co mogłaby dodać, kiedy uświadomiła sobie jak wielki błąd popełniła - to był krasnolud, typowy krasnolud który nienawidził elfów - widok zgliszcz Danae na pewno podłechtałby jego ego, a pewnie jeszcze doszedłby do wniosku, że robi coś słusznego - nie mogła do tego dopuścić. – Rozumiem, że to byłby dla ciebie miły widok, ale nie możesz tego zrobić; mam tutaj jeszcze parę spraw do załatwienia, a poza tym, to uważam, że architektura tutaj jest niczego sobie. To co zrobiłeś… to bardzo, bardzo miłe, doceniam to, ale nie mogę tego przyjąć. Nie wiem o co toczy się gra, ale jestem pewna, że łatwo mógłbyś zginąć, bo czymkolwiek jest to, co ktoś ode mnie chce, to ja jestem mu potrzebna, a nie ty; zabiją cię, jeśli tylko wejdziesz im w drogę. – Przerwała na moment, zastanawiając się, co powiedzieć. Gdy odpowiednie słowa wskoczyły w jej umyśle na miejsce, zaczęła mówić dalej – Sam widziałeś tego faceta, który na mnie napadł. I chwilę zanim rozłożyłam go na łopatki moją magią, on rozłożył mnie na łopatki swoimi ciosami, a nie udałoby mi się to, gdyby nie to, że stało się coś naprawdę zastanawiającego. Nie, teraz, zamiast gonić go i narażać się jeszcze bardziej, wrócimy do karczmy i zjemy coś dobrego, a potem… Nie wiem jeszcze co potem, ale jestem pewna, że nie omieszkam dać ci trochę grosza, bo gdyby nie ty, to tamten zaciągnąłby mnie do jakiejś nory i realizował jakiś plan, który bardzo mnie interesuje, ale raczej nie chciałabym poznawać go w ten sposób i od tej strony. – Przełknęła ślinę - przez wszystko, co się wydarzyło nawet ten słowotok był bardzo wyczerpujący, a ona ledwo stała na nogach. Miała nadzieję, że Borgar przystanie na jej propozycję, bo inaczej będzie zmuszona go zostawić - sama już nie pociągnie dłużej, ciemniało jej przed oczami, a fason i równowagę zachowywała tylko dzięki trzymanej przy stopach wodzie. – To co, panie krasnoludzie, kierunek gospoda?
Awatar użytkownika
Borgar
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Borgar »

Nie poczuł od razu kiedy kobieta usilnie próbowała go zatrzymać. Minęła chwila zanim tak naprawdę potok słów jął napływać do jego pustej głowy, a dopiero determinacja, którą mu zaimponowała sprawiła, iż stanął na równe nogi i jeszcze przez chwilę obserwował kierunek, w którym to mógł udać się uciekinier. Złoto to jeszcze mógł przepuścić między palce, ale przede wszystkim o honor tu chodziło. O honor, który ten cherlak mu zbeształ i miał wielką ochotę przyfasolić mu w łepetynę. Wówczas wtedy, po krótkim przemyśleniu, spojrzał przez ramię, a potem odwrócił się całym ciałem w jej kierunku. Na złą raczej nie wyglądała, ale na szczęśliwą również. W jednym się z nią zgodził. Ileż on by dał, ażeby zobaczyć jak to całe miasto płonie, a wyznawcy drzew pryskają we wszystkie kierunki byleby tylko przeżyć. Czy tylko na północy stąd mógł tak naprawdę bezproblemowo dorobić się grosza bez potrzeby gonienia własnego ogona? I faktycznie... minęłyby wieki zanim dobiegłby do swojej ofiary, a tak właściwie to truchła, bowiem mógłby się doczekać ostatnich chwil swojej starości.
- Dobrze, dobrze. Zrozumiałem za pierwszym razem. Nie musisz się już tak ochoczo bujać na moim ramieniu, aczkolwiek jeśli sprawia Ci to radość to nie krępuj się. Tylko wałkoń przeklęty mi nawiał, a miałem go na wyciągnięcie ręki!
Machnął ręką i był gotowy podążać za nią, jednakże jego tempo zostawiało wiele do życzenia. Zanim udałoby im się tam dotrzeć to zajęłoby im to odrobinę dłużej, a noc najpewniej mogłaby ich już zastać.
- Zapiczyłbym młotem gdybym tylko go uniósł w górę. Wtedy nawet jego prędkie nogi nie zabrałyby go daleko.
W miarę upływu czasu uspokoił się. A skoro mu coś zawdzięczała to chyba i dobrze. O dziwo nie zdzieliła go w łeb za dziwny gest całowania w rękę. Ba! Widocznie czar szczęścia początkującego był rzeczywisty. Co by się stało za drugim razem? Pewnie zasztyletowałaby go za próbę gwałtu lub coś. W jego mniemaniu nawet jak na suchodelca wydawała się być porządną osobą, jeśli nie mającą wielkich problemów.
- Nie ma za co dziękować. Nikomu ostatecznie nie przyłożyłem, a wielka szkoda, naprawdę. Gdybym się udał wcześniej z Tobą to prędzej bym się zsikał drugi raz, aniżeli raczył spierdzielać w podskokach. Ach, słuchaj!
Upewniając się, że go usłyszy w trakcie przechadzki w stronę gospody był przy niej tak blisko, że ręce mogły się lekko ze sobą stykać.
- Problemy to widzę Twój chleb powszedni. A sposób w jaki się to wszystko za Tobą ciągnie... niesamowite. Takiej akcji to ja po prostu nie przeżyłem, a wiele lat mam już na karku, wierz mi.
Nieco się oddalił co by nie podkradać jej sfery prywatnej, a na wszelki wypadek uniósł lekko głos, aby go na pewno dosłyszała.
- Mamaria, tak? Kobieto... masz branie. Jak nie faceci to eksplozje. Jak nie eksplozje to różne dzikie węże, tyłek w ogniu... pełny serwis! Zastanawiam się czy nie szukasz przypadkiem najemnika lub towarzysza do bezpieczniejszej podróży, a wnioskuję wiele podróżujesz po świecie.
Nie wspominając ani słowa o swoich własnych planach pozwolił jej na podzielenie się z nim swoimi przemyśleniami i nie tylko. Co będzie sam gadał i to na dodatek w mieście elfów.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

– Aktualnie? Aktualnie to potrzebuję raczej kogoś wprawionego w torturach, niż najemnika. – Zamyśliła się na chwilę; nie chciała ryzykować niczyim życiem oprócz własnego - może i miała sporo ludzi na sumieniu, ale niewielu zginęło w aż tak bezpośrednio jej sprawie. – Poza tym, muszę szybko wydostać się z tego miasta i jechać do Adrionu - tam najwyraźniej czeka mnie mały sprawdzian moich umiejętności. – Chwilę zastanowiła się, w którą odnogę skrzyżowania skręcić teraz, a potem znów zaczęła iść w kierunku, który wydawał się jej prawidłowy. Potem zaczęła myśleć o organizacji swojego planu.
Dopiero po dłuższym czasie, kiedy byli już tuż-tuż od gospody, zorientowała się, iż przez całą tę drogę była tak zamyślona że kompletnie milczała i nawet nie zwracała uwagi na to, czy krasnolud cokolwiek mówi. Czując się nieco zakłopotana, zdecydowała się odezwać.
– A ty? Jakie ty masz plany? –

Gdy doszli już do gospody, budynek nadal był nieco pustawy - najwyraźniej większość poszukujących ją osób jeszcze nie wróciła. Gospodarz zauważył ją od razu i ruszył w ich stronę. Jego mina nie wyglądała zbyt przyjaźnie - Mamaria nie musiała zgadywać o co mu chodzi, bo było to nazbyt oczywiste. Jedyne co zrobiła, to przytrzymała krasnoluda, którego porywcza natura mogłaby sprowadzić jej na głowę tylko większe kłopoty.
– Ty… Ty wynaturzona kurwo! Jak śmiałaś ryzykować życiem mojej córki, co?! – Doskoczył do niej, najprawdopodobniej ją złapać; na to nie chciała mu już pozwolić, więc odepchnęła go za pomocą magii i przytrzymała w rozsądnej odległości. Był zaskoczony swoją nagłą niezdolnością do poruszania się, więc zaczął jeszcze bardziej na nią kląć. Sytuacja wymykała jej się spod kontroli coraz bardziej, bo mimo, iż karczma była prawie pusta, to nie byli sami, a akurat obecni nie zamierzali udawać, że nic złego się nie dzieje. Chcąc więc uratować swoją skórę, podeszła do mężczyzny i zaczęła mówić, nieco głośniej niż normalnie, tak, aby wszsyscy usłyszeli.
– Posłuchaj mnie, nikomu nic się nie stało – wycedziła powoli. – Masz szczęście, że nie rozpierprzyłam ci całej tej rudery, gdy tylko się na mnie rzuciłeś, wiesz? A teraz spokojnie; puszczę cię, pójdę się spakować i zniknę. Nie sprawię więcej kłopotów, więc i ty nie ściągaj ich na swoją głowę, chyba, że chcesz ją stracić. A Borgarowi przygotujesz porządny posiłek, taki, o jaki cię poprosi. Rozumiesz? – Gospodarz chyba nie miał ochoty odpowiedzieć na jej pytanie, więc żeby nieco go popędzić, chwyciła go za podródek, zmusiła do spojrzenia w swoje oczy i zaczęła powoli tworzyć ścianę wody, która ich otaczała; gdy sięgała ona aż pod jej kolana, zdecydował się odezwać, drżącym głosem.
– Rozumiem.
– Świetnie – powiedziała, uwolniwszy go. – Przygotuj mojego konia i tyle mnie widziałeś. W pokoju znajdziesz zapłatę za wszystko, z sowitą reparacją za to, co się tutaj stało.
Miała nadzieję, że to wystarczy i gdy będzie schodziła po schodzach, jegomoście obserwujący tę sytuację nie będą czekać na nią z wyciągniętymi mieczami. Musiała jeszcze porozmawiać z krasnoludem, więc zwróciła się do niego gdy tylko gospodarz zniknął z pola widzenia.
– Jestem pewna, że dostaniesz jedzenie i będzie bez zarzutu, choćbyś zamówił sadzone, dobrze ścięte jajo smoka. Postaram się jeszcze mu wytłumaczyć, że nie miałeś z tym nic wspólnego, ale i tak na twoim miejscu zmieniłabym raczej miejsce zakwaterowania. A teraz, wybacz - muszę iść.
Chwilę później była już w wynajętym pokoju, który nie był zbytnio uporządkowany. Zapakowała do swojej torby wszystkie materiały zakupione materiały, przygotowane błyskotki i swoje narzędzia, a następnie wyjęła ze swojego mieszka jednego gryfa - wiedziała, że to mnóstwo pieniędzy i powinno wystarczyć, w szczególności, że jego córka wyszła z całej awantury bez uszczerbku. Naskrobała jeszcze krótką notatkę, w której przepraszała za całe zajście oraz takie a nie inne potraktowanie mężczyzny - miała nadzieję, że okaże się on wyrozumiałym człowiekiem.
Nie chcąc ryzykować, postanowiła opuścić gospodę w nieco niecodzienny sposób: przez okno. Najpierw na zewnątrz wyjęła swój bagaż a potem sama się tam wydostała. Mimo stromego zejścia dachu, utrzymywała równowagę i powoli, z torbą w ręku przeszła na drugą stronę budynku. Tam korzystając z lewitacji poleciała na dół - po chwili, nie niepokojąc nikogo była już przed stajnią. Właściciela już tutaj nie było - co raczej nie stanowiło żadnej dziwnostki. Po chwili zobaczyła swoją klacz - wyczyszczoną i osiodłaną, gotową do podróży. Przytroczyła jeszcze sakwę do siodła i wyprowadziła konia na ulicę.
Miała szczęście, że tłum na ulicach nieco się przerzedził i spokojnie mogła jechać konno po ulicach tego cholernego miasta.

Ciąg dalszy przygód Mamarii
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości