„Czarne słońce na krwawym podbiciu wypala, spragnione wody, żółte kamienie, które w swej mnogości wypełniają pustkę. Z ziemi ku gwieździe, wyrastają martwe ręce, na których prażą się resztki nieżywego mięsa. Poruszają się wraz z suchym wiatrem, świszcząc melodię spod nóg. Gołe, bezzębne czaszki rozgrzane przez suchy upał, pragną ujrzeć raz jeszcze światłość. Zupełnie martwe są skazane na wieczność, sekunda po sekundzie. Bez cienia zmysłu nie zaspokoją pragnienia ciepła. Wszyscy co leżą na tej ziemi, byli martwi. Jak nie od wieczności, to od początku świata. Wznoszą modły spod płynącego piasku, błagając w swej niemocy o namiastkę życia. Gdybyś usłyszał ich szept, to spotkałby cię los gorszy: od zagłady, od potępienia, od śmierci bliskich na twoich oczach z twojej winy. Żadna moc czy nadludzki zmysł nie jest w stanie przenieść się w niebyt cierpienia. Tylko fatum otwiera bramy w obydwie strony.”
Ta historia dotyczy obcych sobie ludzi, którzy w każdym innym wypadku przeszliby obok siebie, zajęci własnymi sprawami. Przypadek czy los sprawił, iż wybrani z tłumu skrzyżowali swoje ścieżki. Nieświadomie stanęli stopą na cudze przeznaczenie, które zmusiło ich do wielkich poświęceń. Odtąd otaczało ich wszechobecne zło, które zawsze zwycięża.
***
Pierwszą osobą naznaczoną niewidzialnym piętnem była Chira Azar, która skryła głowę, przed późnojesiennym wiatrem, pod futrzaną czapką. Ręce miała złożone tak, by dłonie w jednopalczastych rękawiczkach schroniły się pod pachami. Spuszczony wzrok śledził jej własne kroki, które deptały opadłe liście. Przemierzała drogę bez żywej duszy przy boku. Oddalając się od Maurii, otoczona z lewej i z prawej strony wygiętymi w upiorny sposób drzewami. Nuciła znaną każdemu dziecku melodię, by odciągnąć się od złych myśli. W zagęszczającej się mgle spotkała jednego podejrzanego mężczyznę, którego omijając zakreśliła drzewcem berdysza szeroki łuk na ziemi. Co jakiś czas zatrzymywała się i wysilała zmysły, mając niezdrowe przeczucie o zbliżającym się zagrożeniu.
Nagle z mgły stanęła przed nią postać. Chira krzyknęła ze strachu. Robiąc krok w tył potknęła się o nierówność.
- Odejdź ode mnie ty przeklęty trupie!
- Ciszej, zmarłych obudzisz. – Odpowiedziała postać męskim i wrednym głosem żywego człowieka.
- Lepiej niech leżą. Myślałam, że jesteś zwłokami. – Podniosła się z ziemi.
- Dzięki, ty też nie najlepiej wyglądasz. Gdzie taka ofiara losu jak ty chce dojść?
- Daleko od rozkładającego się trupów! –wskazała ręką kierunek na miasto - Mam dosyć żywych-martwych czy martwych-żywych. Nie pojmuję jak można dać się ożywić. Po śmierci wolę być zamknięta w urnie i pochowana na poświęconej śmierci!
- Masz myśli samobójcze?
- Nie! Nienawidzę tego miejsca i wszystkich jego mieszkańców.
-Szkoda, bo szukam kogoś do Kontraktu Ciała. – powiedział z lekkością.
Na te słowa, poczuła dreszcz obrzydzenia, który wstrząsną całym ciałem. Zaczęła biegnąć, chcąc już być daleko od tego miejsca. Mężczyzna zaczął ją gonić i krzyczeć, że to był tylko żart. Miał jednak małe szanse, by ją dogonić.
Czarna Puszcza ⇒ [Droga z Maurii] Fatum
-
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 5
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek Łowca
- Profesje:
- Kontakt:
Będziemy musieli znaleźć sobie lepsze miejsce do zarobku. Nie dość że ludzie, i inne rasy które tu żyją są strasznie skąpi, to jeszcze te lasy. Normalnie uwielbiam przebywać w takich miejscach ale te miejsce mnie trochę przerażało. Nawet próba zapuszczenia się wśród drzew śladami tego czegoś co miałem ubić skończyłaby się tragicznie. Gdyby nie nóż w pogotowiu ten wilk pewnie zabrałby kawałek siebie. Normalnie powinienem go wyczuć ale ta kraina cała jest dziwna. W niczym nie przypominała Szepczącego Lasu. Ale w końcu nazwa Mroczna Puszcza nie wzięła się znikąd.[/i]
Takie niewesołe myśli zajmowały moją głową kiedy to Brego wolnym krokiem poruszał się po trakcie. Wjazd między te pokręcone drzewa nie wydawał się dobrym pomysłem. -Spokojnie, to tylko pogoda...- poklepałem zwierzaka po szyi, kiedy ten zastrzygł uszami. W końcu co mogłoby mi grozić w takim miejscu? Szybsza jazda po drodze także nie daje dobrych rokowań. Brom pewnie by sobie poradził pomimo mgły, ale jak już wcześniej wspominałem ten teren jest dziwny. Przezornie wyciągnąłem dłonią po łuk i położyłem go przed sobą przytrzymując jedną ręką. Drugą wyciągam strzałę którą nakładam na cięciwę. Taka ostrożność z pewnością wystarczy. Do rytmicznego stukotu Brego dotarły nowe dźwięki. Wybijające z rytmu. Irytujące. Ludzie...
Ciekawe czy czują się tak pewnie by tak hałasować? Jeszcze przyciągną jakieś cholerstwo... A może przed czymś uciekają?... Tak czy siak za chwilę będę mógł zobaczyć co jest powodem tego hałasu.
Płynnym ruchem zsunąłem się z wierzchowca, jednocześnie unosząc łuk do twarz. Koń cofnął się nieco i spróbował stać się jak najmniej widoczny. Co niezbyt mu wychodziło. Dziwne zwierzę... Sam przykucnąłem i pomyślałem że dobrze by było gdyby płaszcz przystosował się kolorem do całej tej szarości. Chyba się udało sądząc po tym że dwa ciemne kształty nijak nie zareagowały na to że sobie tutaj stoję, a kilkanaście kroków dalej wśród drzew stoi sobie koń. Mogłem już zobaczyć obie osoby nieco wyraźniej. Jakaś dziewczyna i goniący ją mężczyzna. Zbyt wiele wątpliwości by posłać strzałę. Zresztą w kogo celować w takiej sytuacji? Tak nie można... Odkładam powoli łuk na swoje miejsce. Jednocześnie Wyciągam nóż. Cichutki gwizd wychodzi z moich ust. Brego powinien zrozumieć o co mi chodzi. W tym samym momencie gdy mężczyzna się ze mną równa jednym susem dopadam do niego i zadaję uderzenie w głowę. Byle tylko stracił przytomność. Jednocześnie spomiędzy drzew wybiega konik blokując dziewczynie możliwość ucieczki. Trzeba poznać zdanie obu stron.
Takie niewesołe myśli zajmowały moją głową kiedy to Brego wolnym krokiem poruszał się po trakcie. Wjazd między te pokręcone drzewa nie wydawał się dobrym pomysłem. -Spokojnie, to tylko pogoda...- poklepałem zwierzaka po szyi, kiedy ten zastrzygł uszami. W końcu co mogłoby mi grozić w takim miejscu? Szybsza jazda po drodze także nie daje dobrych rokowań. Brom pewnie by sobie poradził pomimo mgły, ale jak już wcześniej wspominałem ten teren jest dziwny. Przezornie wyciągnąłem dłonią po łuk i położyłem go przed sobą przytrzymując jedną ręką. Drugą wyciągam strzałę którą nakładam na cięciwę. Taka ostrożność z pewnością wystarczy. Do rytmicznego stukotu Brego dotarły nowe dźwięki. Wybijające z rytmu. Irytujące. Ludzie...
Ciekawe czy czują się tak pewnie by tak hałasować? Jeszcze przyciągną jakieś cholerstwo... A może przed czymś uciekają?... Tak czy siak za chwilę będę mógł zobaczyć co jest powodem tego hałasu.
Płynnym ruchem zsunąłem się z wierzchowca, jednocześnie unosząc łuk do twarz. Koń cofnął się nieco i spróbował stać się jak najmniej widoczny. Co niezbyt mu wychodziło. Dziwne zwierzę... Sam przykucnąłem i pomyślałem że dobrze by było gdyby płaszcz przystosował się kolorem do całej tej szarości. Chyba się udało sądząc po tym że dwa ciemne kształty nijak nie zareagowały na to że sobie tutaj stoję, a kilkanaście kroków dalej wśród drzew stoi sobie koń. Mogłem już zobaczyć obie osoby nieco wyraźniej. Jakaś dziewczyna i goniący ją mężczyzna. Zbyt wiele wątpliwości by posłać strzałę. Zresztą w kogo celować w takiej sytuacji? Tak nie można... Odkładam powoli łuk na swoje miejsce. Jednocześnie Wyciągam nóż. Cichutki gwizd wychodzi z moich ust. Brego powinien zrozumieć o co mi chodzi. W tym samym momencie gdy mężczyzna się ze mną równa jednym susem dopadam do niego i zadaję uderzenie w głowę. Byle tylko stracił przytomność. Jednocześnie spomiędzy drzew wybiega konik blokując dziewczynie możliwość ucieczki. Trzeba poznać zdanie obu stron.
Ostatnio edytowane przez Shiroe 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Inteligentne zwierzę schowało się za bezpiecznym drzewem w bezpiecznej odległości, obserwując bezpiecznie sytuację. Łowczemu zdążyła przejść myśl o dziewczynie… i dobrze dla niego.
Stała sztywno, na lekko ugiętych nogach, wraz ze swoją bronią wymierzoną do ataku. Na policzku dzwoniącej stali odbijał się wykrzywiony las i przestraszona morda konia, któremu raczej berdysz nie przypadł do gustu. Chira zimnym wzrokiem wpatrywała się w łowczego, a konkretnie na prosty jego nos, gdyż obawiała się wampirycznego wzroku. Nie była pewna czy przed nią stoi wampir, czy jego pachołek, chociaż pierwsze drugiemu nie przeczy. Najbardziej się martwiła czy bestie, których ten las jest pełen, zwabi zapach krwi - jego krwi.
- Skąd jesteś?
Spytała w zimny nietypowy sposób, tak jakby miejsce pochodzenia było najistotniejszą informacją na tę chwilę. Nieprzytomny mężczyzna począł nieznośnie chrapać w grymasie, dając znać o swoim śnie.
Stała sztywno, na lekko ugiętych nogach, wraz ze swoją bronią wymierzoną do ataku. Na policzku dzwoniącej stali odbijał się wykrzywiony las i przestraszona morda konia, któremu raczej berdysz nie przypadł do gustu. Chira zimnym wzrokiem wpatrywała się w łowczego, a konkretnie na prosty jego nos, gdyż obawiała się wampirycznego wzroku. Nie była pewna czy przed nią stoi wampir, czy jego pachołek, chociaż pierwsze drugiemu nie przeczy. Najbardziej się martwiła czy bestie, których ten las jest pełen, zwabi zapach krwi - jego krwi.
- Skąd jesteś?
Spytała w zimny nietypowy sposób, tak jakby miejsce pochodzenia było najistotniejszą informacją na tę chwilę. Nieprzytomny mężczyzna począł nieznośnie chrapać w grymasie, dając znać o swoim śnie.
-
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 5
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek Łowca
- Profesje:
- Kontakt:
Ta dziewczyna była jakaś dziwna. Chyba uratowałem jej życie a ona nawet mi nie podziękowała. Nie żebym tego potrzebował. Jestem przyzwyczajony do takiego traktowania. Ale fakt że przez chwilę kierowała tym ostrzem na kiju. Nie wiem jak to się nazywa i póki co nie potrzebuję wiedzieć. Chyba powinna używać tej broni wolniej niż ja sztyletu. Kiedy usłyszałem jej pytanie lekko przechyliłem głowę na bok. Jakbym słyszał takie pytanie pierwszy raz w życiu. Przypomniały mi się te wszystkie lata, może i nie najspokojniejszego, ale mimo wszystko pięknego życia. Zacisnąłem mocniej dłoń na rękojeści. Ile to już lat jeżdżę po świecie, cztery? Nie. Pięć lat i parę dni. Właściwie jakoś powinienem świętować swoje urodziny, pieczeń z królika to nie idealny sposób. Choć, trzeba przyznać, był bardzo smaczny. Wracając do obecnej sytuacji. Co teraz zrobić? Spróbować ją trafić nożem? Dystans nie duży ale nie mam wprawy w takich sztuczkach. Może udałoby mi się Chyba trzeba odpowiedzieć. -Pochodzę z Szepczącego Lasu, a teraz jeśli łaska opuść broń. Nie chcę krwi.- Schowałem nóż i gwizdnąłem na wierzchowca który powinien grzecznie odsunąć się na bezpieczną odległość od nieznajomej. Może to i idiotyczne zachowanie, tak się odsłonić, ale wątpię by miała mnie zabić. W sumie to nie wiem czy dałaby temu radę... Cofnąłem się parę kroków i popatrzyłem badawczo na dziewczynę.
Ostatnio edytowane przez Arayo 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Proszę stosować się do regulaminu pisania postów.
Powód: Proszę stosować się do regulaminu pisania postów.
Dziewczyna zeszła z gardy, następnie wbiła broń jak berło w ziemię. Nie poczuła się urażona w jakikolwiek sposób dlatego, że łowca nie widział w niej zagrożenia, ani też rozczarowana brakiem przemocy. Nigdy nie zależało jej na reputacji wojowniczki i nie zabijała każdego kto się nawinie. - "Człowiek z sielskiego lasu. Myśliwy, który pewnie nie zabił żadnego człowieka. Wygląda na godnego zaufania." - pomyślała. Mając na uwadze jego reakcję na pytanie stwierdziła, iż dawno nie był w domu i lepiej nie pytać z jakiego powodu.
- "Naprawdę" cieszę się ze spotkania z żywą osobą. Jestem Chira, Chira Azar zza Morza Cienia. Porozmawiamy, może, innym... - rozejrzała się dokoła i zmieniła temat - Z chęcią bym już sobie poszła, ale... Nie za bardzo wiem którędy iść. Przez tę upiorną mgłę wszystkie drzewa wyglądają na takie same.
Podeszła do chrapiącego mężczyzny, a nachylając się nad jego twarzą ciężko westchnęła.
- „Niesamowite”. Chciał być zabawny, ale mu nie wyszło. Śni sobie teraz słodko, bo dostał w mordę od myśliwego. Mógłby ciszej chrapać, bo się ziemia trzęsie. Spotkałeś kiedyś wampira?
Przykucnęła obok leżącego i zdjęła rękawiczki, które położyła na ziemi.
-Przestraszył mnie. "Zażartował", że chce moje zwłoki jako kurę domową. A ja, w akcie swej "odwagi" zaczęłam uciekać.
Odchyliła śpiącego głowę i do jego ust wsadziła kciuk. Skrzywiła twarz w niesmaku. Palcem przejechała po dziąśle i górnym łuku zębowym. Po czym wstała i powąchała obśliniony palec jeszcze mocnej wykrzywiając minę.
- Może się nie znam, ale nie słyszałam jeszcze o gorącym wampirze bez kłów, który lubi jeść rybę z czosnkiem.
Była już zmęczona przebywaniem w miejscu, gdzie ziścić się może jej największa fobia. Pewnie dlatego zachowywała się w dziwny, zmienny sposób.
- "Naprawdę" cieszę się ze spotkania z żywą osobą. Jestem Chira, Chira Azar zza Morza Cienia. Porozmawiamy, może, innym... - rozejrzała się dokoła i zmieniła temat - Z chęcią bym już sobie poszła, ale... Nie za bardzo wiem którędy iść. Przez tę upiorną mgłę wszystkie drzewa wyglądają na takie same.
Podeszła do chrapiącego mężczyzny, a nachylając się nad jego twarzą ciężko westchnęła.
- „Niesamowite”. Chciał być zabawny, ale mu nie wyszło. Śni sobie teraz słodko, bo dostał w mordę od myśliwego. Mógłby ciszej chrapać, bo się ziemia trzęsie. Spotkałeś kiedyś wampira?
Przykucnęła obok leżącego i zdjęła rękawiczki, które położyła na ziemi.
-Przestraszył mnie. "Zażartował", że chce moje zwłoki jako kurę domową. A ja, w akcie swej "odwagi" zaczęłam uciekać.
Odchyliła śpiącego głowę i do jego ust wsadziła kciuk. Skrzywiła twarz w niesmaku. Palcem przejechała po dziąśle i górnym łuku zębowym. Po czym wstała i powąchała obśliniony palec jeszcze mocnej wykrzywiając minę.
- Może się nie znam, ale nie słyszałam jeszcze o gorącym wampirze bez kłów, który lubi jeść rybę z czosnkiem.
Była już zmęczona przebywaniem w miejscu, gdzie ziścić się może jej największa fobia. Pewnie dlatego zachowywała się w dziwny, zmienny sposób.
Ostatnio edytowane przez Chira 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Tego roku połacie zieleni na wschodnim brzegu pustyni zupełnie opustoszały. Wszelkie zagajniki, niewielkie pola, czy łączki obrastające tereny pasm otaczających pustynię zostały doszczętnie wysuszone przez słońce. Żyjąca tam zwierzyna albo pomarła, albo migrowała jak najdalej od nieurodzajnych ziem. Tak więc Eden zmuszona była opuścić swój dom, przynajmniej do czasu. Niełatwo było jej wyruszyć w nieznane, całe życie spędziła w tych okolicach i nigdy nie miała styczności z "tą drugą częścią świata". Niekiedy natrafiała na plemiona koczownicze z zachodu, lecz ani razu nie odważyła się nawiązać kontaktu z żadną z ludności. Nabijała się tylko z ich niewiedzy o jej własnym świecie, szydziła z ich naiwności, choć niedługo potem sama wyruszyła w nieznane, wzdłuż Gór Dasso. Oddalała się coraz to bardziej na zachód od pustynnych równin. W niewyobrażalnym dla dziewczyny ze wschodu chłodzie tygodniami przemierzała pola i doliny, w poszukiwaniu nowego domu. Teraz, kiedy dotarła aż tak daleko, na sam kraniec Alarnii, przyszło jej rozpocząć kolejną podróż, nieco inną, niż dotychczas.
Kuliła się z zimna, wtulona w rozgrzaną sierść swego wierzchowca. Zamknęła oczy, gęsta mgła i tak nie pozwalała widzieć na więcej niż metr . Zdała się na zmysł Iko, z resztą sama nie wiedziała gdzie tak naprawdę chce się udać. Była zmęczona tą całą wędrówką. Najchętniej zsunęłaby się z grzbietu swego konia, padła na wilgotną ziemię, zatopiła w mchu i nigdy już nie powstała.
Wtem usłyszała głosy. Wydawało jej się, że słyszy coś jakby rozmowę. Nie mogła być jednak pewna, czy nie jest to znów jakieś przywidzenie. Popędzi w kierunku głosów, ujrzy zarysy ludzkich postaci, po czym te rozpłyną się w powietrzu, bądź padną na ziemię i rozsypią w drobny mak. Z drugiej strony głosy mogły również oznaczać niebezpieczeństwo. Lecz cóż innego mogłaby uczynić, jak nie ruszyć w tamtą stronę? Popędziła delikatnie Iko i lekkim kłusem zagłębiła się w las. Po chwili dotarła na skraj ścieżki i ujrzała dwie ludzkie sylwetki, chylące się nad ziemią. Jej koń zarżał cichutko, Eden zaś sięgnęła po sztylet. Ledwie przebijający się przez mgłę cień jej przygarbionej postaci, dosiadającej potężnego rumaka nawet w najodważniejszych wzbudziłby trwogę, zwłaszcza jeśli przebywało się w okolicy, której symbolem była groza.
Kuliła się z zimna, wtulona w rozgrzaną sierść swego wierzchowca. Zamknęła oczy, gęsta mgła i tak nie pozwalała widzieć na więcej niż metr . Zdała się na zmysł Iko, z resztą sama nie wiedziała gdzie tak naprawdę chce się udać. Była zmęczona tą całą wędrówką. Najchętniej zsunęłaby się z grzbietu swego konia, padła na wilgotną ziemię, zatopiła w mchu i nigdy już nie powstała.
Wtem usłyszała głosy. Wydawało jej się, że słyszy coś jakby rozmowę. Nie mogła być jednak pewna, czy nie jest to znów jakieś przywidzenie. Popędzi w kierunku głosów, ujrzy zarysy ludzkich postaci, po czym te rozpłyną się w powietrzu, bądź padną na ziemię i rozsypią w drobny mak. Z drugiej strony głosy mogły również oznaczać niebezpieczeństwo. Lecz cóż innego mogłaby uczynić, jak nie ruszyć w tamtą stronę? Popędziła delikatnie Iko i lekkim kłusem zagłębiła się w las. Po chwili dotarła na skraj ścieżki i ujrzała dwie ludzkie sylwetki, chylące się nad ziemią. Jej koń zarżał cichutko, Eden zaś sięgnęła po sztylet. Ledwie przebijający się przez mgłę cień jej przygarbionej postaci, dosiadającej potężnego rumaka nawet w najodważniejszych wzbudziłby trwogę, zwłaszcza jeśli przebywało się w okolicy, której symbolem była groza.
-
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 5
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek Łowca
- Profesje:
- Kontakt:
"Chira, przebyła daleką drogę tylko po co?... Może potem spróbuję ją wypytać co tu robi.... Wszystko zaczęło się powoli wyjaśniać, przynajmniej odnośnie obecnej sytuacji. Ta dwójka bawiła się po prostu w to samo co dzieciaki w mijanych wioskach. Jedno gania drugie, czy jakoś tak się bawią... Nie zwracałem na takie głupoty dużej uwagi, bo i po co? Dziecko nie powie mi żebym poszedł zapolować na straszliwą bestię, która najpewniej okaże się jakimś upapranym zwierzakiem. Czyli nie ma żadnego niebezpieczeństwa z ich strony. Przynajmniej na razie." -Rozumiem... Nie spotkałem jeszcze żadnego... Chyba powinniśmy się stąd zabierać.- Shiroe cały czas lustrował spokojnie teren wokół siebie, oparty bokiem o bok Brego. "Może dalej uda się znaleźć jakieś miejsce na obóz." Wyciągnąłem z juków parę liści i część włożyłem do ust, żując. Choć iście już wyschły to i tak po chwili moje gardło zalał słodki smak. Miód z roślin. Smaczne, pozwalające odegnać chłód, czy po prostu zająć czymś usta. Wystawiłem dłoń w kierunku dziewczyny. Młodzieniec starał się wyglądać miło, nawet się uśmiechnął. "Może zechce spróbować. Jeśli nie to najwyżej będę miał więcej dla siebie." Chłopak odwrócił głowę w kierunku nowego dźwięku. " Ktoś jedzie..." Szybkim ruchem wydobył łuk, druga ręka już chwytała strzałę. I już. Cięciwa napięta. "A cel powoli się zbliżał... Jeździec... Trzeba poczekać." Zaczął delikatnie wtapiać się w tło... "Kto wie czy nie trafi się nam jakiś łucznik albo czarodziej?"
Chira zgodziła się ze zdaniem, że trzeba opuścić te miejsce. Przyjęła liście odwzajemniając uśmiech, a nawet podziękowała. Ich smak przypadł jej do gustu.
Gdy tylko, łowca dał ostrzeżenie o zbliżającym się niebezpieczeństwie, Chira wróciła się po broń. Jednak berdysz znikną. Na próżno okrążyła pień drzewa, spojrzała na podłoże, następnie na skąpą koronę. Powoli wróciła się na miejsce, gdzie chwilę temu nachylała się nad śpiącym mężczyzną, nie było ani go, ani myśliwego. Nie była pewna czy wróciła w to samo miejsce, była już zmęczona. Gdyby nie ciągłe pobudzanie strachem, dawno olała by wszystko i zasnęłaby nawet na stojąco. Z plecaka wyciągnęła krótszy trzonek (zmienny od berdyszu), następnie czekała. Po chwili z mgły zaczęły rysować się niespokojne postacie.
Arktyczny powiew przeszył ubrania powodując nieprzyjemny dreszcz, a z ukrytego nieba zaczęły padać płatki śniegu. Zewsząd zaczął dobiegać niespokojny kobiecy śpiew w nieludzkiej mowie. Nagle Eden zwaliło z konia i rzuciło o znaczną odległość na twardą zmrożoną ziemię. Nie minęło mrugnięcie oka jak staną przed nią... Przygarbiona i wychudzona człekokształtna sylwetka o bardzo bladym ciele, okrytym strzępkami ubrań. Upiornie blada twarz i rozdarte karminowe usta pełne mocnych i długich kłów. Wielkie oczy i łysa głowa. Na każdym palcu zamiast paznokcia kościany szpon. Stwór najwyraźniej miał ochotę na dziewczynę w roli kolacji.
Shiroe, choć przyczajony czuł się obserwowany. Też poczuł powiew i słyszał niepokojący śpiew.
Gdy tylko, łowca dał ostrzeżenie o zbliżającym się niebezpieczeństwie, Chira wróciła się po broń. Jednak berdysz znikną. Na próżno okrążyła pień drzewa, spojrzała na podłoże, następnie na skąpą koronę. Powoli wróciła się na miejsce, gdzie chwilę temu nachylała się nad śpiącym mężczyzną, nie było ani go, ani myśliwego. Nie była pewna czy wróciła w to samo miejsce, była już zmęczona. Gdyby nie ciągłe pobudzanie strachem, dawno olała by wszystko i zasnęłaby nawet na stojąco. Z plecaka wyciągnęła krótszy trzonek (zmienny od berdyszu), następnie czekała. Po chwili z mgły zaczęły rysować się niespokojne postacie.
Arktyczny powiew przeszył ubrania powodując nieprzyjemny dreszcz, a z ukrytego nieba zaczęły padać płatki śniegu. Zewsząd zaczął dobiegać niespokojny kobiecy śpiew w nieludzkiej mowie. Nagle Eden zwaliło z konia i rzuciło o znaczną odległość na twardą zmrożoną ziemię. Nie minęło mrugnięcie oka jak staną przed nią... Przygarbiona i wychudzona człekokształtna sylwetka o bardzo bladym ciele, okrytym strzępkami ubrań. Upiornie blada twarz i rozdarte karminowe usta pełne mocnych i długich kłów. Wielkie oczy i łysa głowa. Na każdym palcu zamiast paznokcia kościany szpon. Stwór najwyraźniej miał ochotę na dziewczynę w roli kolacji.
Shiroe, choć przyczajony czuł się obserwowany. Też poczuł powiew i słyszał niepokojący śpiew.
Eden uderzyła twardo o ziemię, wypuszczając z dłoni sztylet. Jej koń przeraził się i spłoszył, raptownie odskakując na bok i okręcając się wokół własnej osi. Wówczas dziewczyna poczuła przeszywający chłód, skuliła się, topiąc w wilgotnym mchu, a ujrzawszy nad sobą przygarbioną, upiorną postać znieruchomiała. Nagle wszelkie dźwięki ucichły, do jej uszu przestało dobiegać rżenie wystraszonego wierzchowca, ustał szum drzew. Jej widzenie stało się niewyraźne, mroczna sylwetka wyglądała teraz tak, jakby za chwilę miała zamienić się w kroplę wody, zaś mgła sprawiała wrażenie dużo gęstszej i bielszej. Na ramieniu poczuła lodowaty dotyk, zdawało jej się, iż za moment zamieni się w lodową bryłę. Wtem ziemia pod nią zadrżała, zdawało się, iż coś niesamowicie ciężkiego upadło gdzieś obok, rozbryzgując dookoła chłodne krople rosy. Dotyk ustąpił, lecz chłód pozostał. Wciąż ogłuszona i nieco oślepiona upadkiem Eden chwiejnie podźwignęła się na nogi. Obok ujrzała zarys wielkiej postaci swego konia, stąpającego nerwowo w miejscu, instynktownie ruszyła w tamtą stronę i wsparła na szyi zwierza, wtulając się w jego ciepłe ciało. Wszystko trwało zaledwie ułamek sekundy, zaś zagrożenie wciąż nie minęło.
Z mgły wyłoniła się kobieta o czarnych włosach, czerwonych oczach i bladej cerze. Stała w letniej białej sukni, boso stąpając po zmrożonej ziemi. Mróz i wicher nie robił na niej wrażenia. Szła wolno stawiając kroki w arystokratycznym chodzie nucąc swą melodię. Chira zawahała się czy ruszyć do ataku czy czekać jednak gdy, uświadomiła sobie że przed nią stoi biała dama, przepowiednia śmierci, natychmiast chciała uciec. Gestem dłoni dama chciała przywołać do siebie dziewczynę, która wolała obrócić się i dać nogi najszybciej jak się da.
***
Stwór miał zamiaru odpuszczać sobie posiłku. Skulił się wystawiając szpony tuż nad głową jak kot chcący złapać kłębek nici. Z jego rozdziawionej mody padł ghulowaty krzyk – „JEŚĆ!”. Wybił się na swoich wydłużonych nogach z ogromną siłą i wbił się w górę jak pchła. Znikną na chwilę gdzieś w mgle nad głową Eden. Po chwili wylądował przed koniem, natychmiast po czym ruszył w jego kierunku, by szponem rozerwać zwierzę.
Nagle zza jednego z drzew wylatuje czar - ognista kula, który swoim kształtem przypomina pocisk pozostawiający za sobą świetlisty ogon. Moc uderza o lewe ramię stworzenia, które natychmiast zajmuje się ogniem i w nieludzkim krzyku zaczyna się wierzgać.
- To lampyrie! – dobiega wredny męski głos – Wampiry którym bliżej do ghula! Obudź się dziewczyno idzie ich więcej!
Za Chirą, która pobiegła akurat w tym kierunku, ciągło się małe stadko tych stworzeń. Dalej było słychać powoli zbliżającą się melodię.
***
Stwór miał zamiaru odpuszczać sobie posiłku. Skulił się wystawiając szpony tuż nad głową jak kot chcący złapać kłębek nici. Z jego rozdziawionej mody padł ghulowaty krzyk – „JEŚĆ!”. Wybił się na swoich wydłużonych nogach z ogromną siłą i wbił się w górę jak pchła. Znikną na chwilę gdzieś w mgle nad głową Eden. Po chwili wylądował przed koniem, natychmiast po czym ruszył w jego kierunku, by szponem rozerwać zwierzę.
Nagle zza jednego z drzew wylatuje czar - ognista kula, który swoim kształtem przypomina pocisk pozostawiający za sobą świetlisty ogon. Moc uderza o lewe ramię stworzenia, które natychmiast zajmuje się ogniem i w nieludzkim krzyku zaczyna się wierzgać.
- To lampyrie! – dobiega wredny męski głos – Wampiry którym bliżej do ghula! Obudź się dziewczyno idzie ich więcej!
Za Chirą, która pobiegła akurat w tym kierunku, ciągło się małe stadko tych stworzeń. Dalej było słychać powoli zbliżającą się melodię.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości