W tej dzielnicy już nie było śmierdzących chodników i zapijaczonych strażników. W zasadzie większa część Danae wyglądała tak jak owa uliczka, piękna, wypielęgnowana i olśniewająca. Zewsząd otoczona przez rzędy wysokich białych budynków wzniesionych w typowo elfickim stylu. Oczywiście nie brakło również bogatych i zadbanych ogrodów.
Dwójka bohaterów stąpała teraz po białym bruku mijając bogato odzianych mieszkańców przez co Cassadia przypomniała sobie, że jej wygląd pozostawia wiele do życzenia. Postanowiła jednak nie dać poznać po sobie zmieszania i dumnie parła przed siebie ignorując zniesmaczone spojrzenia przechodzących. Jakby na to nie patrzeć, nie przypuszczała, że się tu znajdzie, bo też nie miała w planach zostawać w mieście dłużej niż to konieczne. Niemniej w wyniku okoliczności, których nie mogła przewidzieć chyba musiała jeszcze przemęczyć się tutaj jeszcze jeden dzień.
Nie było na co narzekać, wieczór był przyjemny choć nieco chłodny, ale chyba nie można było sobie wyobrazić lepszego miejsca do jego spędzenia. Cassadia lekko się rozluźniła, może nawet po jej twarzy przebiegł cień uśmiechu.
Poprowadziła swojego towarzysza w stronę imponująco wyglądającej bramy do wielkiego białego domu. Nad wejściem wisiał wspaniale wykaligrafowany napis głoszący "Lazurowa Lilia". Powszechnie było to miejsce miłosnych schadzek, ale czarodziejce chodziło tylko o ciepłe łóżko i możliwość zmycie z siebie całego smrodu z areny.
Dziarsko wpadła do holu gdzie na przeciw wyszedł im elegancko ubrany elf. Zmierzył wzrokiem najpierw Saretha, a potem czarodziejkę. Ukłonił się grzecznie po czym podjął:
- Widzę, że państwo w podróży... - zawahał się. - Ale niestety nie wolno trzymać zwierząt w pokojach...
W odpowiedzi czarodziejka nachyliła się do przodu jednocześnie przyciągając kamerdynera do siebie by szepnąć mu coś na ucho. Całość nie trwała dłużej niż kilka chwil, ale wywarła mocne wrażenie na elfie. Natychmiast się wyprostował po czym rozgorączkowany zaczął obskakiwać kolejne pokoje.
Błyskawicznie znaleziono im trzypokojowe lokum z balkonem i widokiem na okoliczne jezioro. Nie robiono już nawet problemów co do zwierzaka. Ciekawe co też czarodziejka powiedziała elfowi?
Apartament rzeczywiście miał wszystko czego można by sobie zażyczyć. Umeblowanie było co prawda skromne, ale najwyższej jakości, co do samego wystroju to jak dla Cassadii był trochę zbyt romantyczny, ale dało się tutaj wytrzymać. Choć i tak brakowało jej własnej rezydencji oraz pracowni, w której z chęcią by się teraz zaszyła. No trudno...
Zrzuciwszy płaszcz padła na łóżko. Przez moment wyglądała jakby zasnęła, lecz po chwili odezwała się:
- Jeśli masz ochotę to możesz zostać. - zwróciła się do elfa. Karciła samą siebie za to, że to powiedziała, ale coś w tym osobniku zaczynało budzić jej sympatię. Może i miał braki w manierach, ale sprawiał wrażenie szczerego i nieco naiwnego. Przez moment nawet zrobiło jej się głupio, że tak go wcześniej potraktowała.
- Mam nadzieję, że odpowiada ci ten apartament, może i nie jest to najwyższy standard, ale na pewno jest lepsze niż jakaś śmierdząca karczma. Przy okazji... Przydałyby się nam nowe ubrania, za bardzo rzucamy się w oczy, a ja mam już dość zainteresowania moją osobą.
Zaśmiała się. Nie chciała nawet patrzeć w lustro, bo pewnie przestraszyła by się tego czupiradła.
- Tylko trzymaj swojego ptaka z dala ode mnie. - pogroziła mu palcem. - Nie chcę żeby mnie zafajdał.
Danae ⇒ [Bogata dzielnica] "Lazurowa Lilia"
- Cassadia
- Szukający drogi
- Posty: 40
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Pradawna, Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
- Sareth
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Leśny elf
- Profesje:
- Kontakt:
Sareth szedł za kobietą, która pomimo brudu na swoim ciele i ubraniach, dumnie parła to przodu z podniesioną głową. Dwójka szybko dotarła do dzielnicy, która była dla chłopaka niezbyt znajoma. Po ulicach panoszyły się eleganckie i wyniosłe elfy, które z niesmakiem spoglądały na dwoje brudasów. Na szczęście skutecznie odstraszał ich zimny i nieprzyjazny wzrok herosa.
Wnet oczom leśnego elfa ukazał się pokaźnych rozmiarów, biały budynek. Nazwa "Lazurowa Lilia" raczej nic nie mówiła chłopakowi. Nie miał pojęcia dokąd chce go zaprowadzić czarodziejka, ale także nie pytał ją o drogę. Strach przed jej ognistym temperamentem był dużo większy niż ciekawość błękitnookiego. Wnętrze budynku było bardzo przytulne i pałało miłym ciepłem. W holu stał już gustownie ubrany elf, który od razu podszedł do dwójki towarzyszy. Jego powitanie było dość słabe i nie wywarło pozytywnego wrażenia na ciemnowłosym. W dodatku wspomniał o zakazie wprowadzania zwierząt, co trochę zirytowało Saretha. Na szczęście Cassadia wyszła z inicjatywą i po krótkiej rozmowie na osobności, służba nie sprawiała już żadnych problemów. W dodatku w mgnieniu oka zaprowadzono gości do ich pokoju z balkonem i pięknym krajobrazem za oknem. Siła perswazji czerwonowłosej była naprawdę imponująca i mocno zdziwiła herosa, choć tego nie okazywał.
Niebieskooki miał mieszane uczucia. Rozglądając się po pomieszczeniu bez trudu można było zauważyć romantyczny nastrój jaki tam panował. Wprowadzało to elfa w małe zakłopotanie. Nie miał pojęcia co kombinuje jego nowa towarzyszka i czy ten niezwykły wystrój to także jej sprawka, jednakże nie chciał wyciągać pochopnych wniosków. To mogłoby się źle skończyć.
Zmęczona dziewczyna padła na łoże i zdawałoby się, że zasnęła. Po chwili jednak zwróciła się do Saretha z dość ciekawą propozycją. Chłopak spojrzał tylko na sokoła, któremu wyraźnie się tutaj nie podobało. Wolał raczej otwarte przestrzenie, a nie zamknięte, cieplutkie izby. Mimo to heros przystał na pomysł czerwonowłosej. Damie nie powinno się odmawiać, a poza tym, Cassadia była wykończona dzisiejszym dniem, więc przydałaby się jej chwilowa ochrona. Przynajmniej tak tłumaczył sobie to bohater.
-"Z miłą chęcią."
Odpowiedział na ofertę dziewczyny uśmiechając się ciepło, czego nie zwykł dotychczas robić w obecności innych osób. Kolejne słowa i śmiech kobiety rozluźniły atmosferę jaka panowała w pokoju.
-"Widzisz Shiro? Już Cię polubiła."
Zwrócił się z żartobliwie do sokoła, siedzącego mu na ramieniu. Ptak pozostawił to bez komentarza, jednak można było dostrzec, że odrobinę się rozweselił. Wszystko zwiastowało dobry i spokojny wieczór.
Wnet oczom leśnego elfa ukazał się pokaźnych rozmiarów, biały budynek. Nazwa "Lazurowa Lilia" raczej nic nie mówiła chłopakowi. Nie miał pojęcia dokąd chce go zaprowadzić czarodziejka, ale także nie pytał ją o drogę. Strach przed jej ognistym temperamentem był dużo większy niż ciekawość błękitnookiego. Wnętrze budynku było bardzo przytulne i pałało miłym ciepłem. W holu stał już gustownie ubrany elf, który od razu podszedł do dwójki towarzyszy. Jego powitanie było dość słabe i nie wywarło pozytywnego wrażenia na ciemnowłosym. W dodatku wspomniał o zakazie wprowadzania zwierząt, co trochę zirytowało Saretha. Na szczęście Cassadia wyszła z inicjatywą i po krótkiej rozmowie na osobności, służba nie sprawiała już żadnych problemów. W dodatku w mgnieniu oka zaprowadzono gości do ich pokoju z balkonem i pięknym krajobrazem za oknem. Siła perswazji czerwonowłosej była naprawdę imponująca i mocno zdziwiła herosa, choć tego nie okazywał.
Niebieskooki miał mieszane uczucia. Rozglądając się po pomieszczeniu bez trudu można było zauważyć romantyczny nastrój jaki tam panował. Wprowadzało to elfa w małe zakłopotanie. Nie miał pojęcia co kombinuje jego nowa towarzyszka i czy ten niezwykły wystrój to także jej sprawka, jednakże nie chciał wyciągać pochopnych wniosków. To mogłoby się źle skończyć.
Zmęczona dziewczyna padła na łoże i zdawałoby się, że zasnęła. Po chwili jednak zwróciła się do Saretha z dość ciekawą propozycją. Chłopak spojrzał tylko na sokoła, któremu wyraźnie się tutaj nie podobało. Wolał raczej otwarte przestrzenie, a nie zamknięte, cieplutkie izby. Mimo to heros przystał na pomysł czerwonowłosej. Damie nie powinno się odmawiać, a poza tym, Cassadia była wykończona dzisiejszym dniem, więc przydałaby się jej chwilowa ochrona. Przynajmniej tak tłumaczył sobie to bohater.
-"Z miłą chęcią."
Odpowiedział na ofertę dziewczyny uśmiechając się ciepło, czego nie zwykł dotychczas robić w obecności innych osób. Kolejne słowa i śmiech kobiety rozluźniły atmosferę jaka panowała w pokoju.
-"Widzisz Shiro? Już Cię polubiła."
Zwrócił się z żartobliwie do sokoła, siedzącego mu na ramieniu. Ptak pozostawił to bez komentarza, jednak można było dostrzec, że odrobinę się rozweselił. Wszystko zwiastowało dobry i spokojny wieczór.
- Cassadia
- Szukający drogi
- Posty: 40
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Pradawna, Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Czarodziejka wsparła się na łokciach i spod przymrużonych powiek przyglądała się elfowi i jego skrzydlatemu przyjacielowi. Zaiste piękna parka, pomyślała. Niemniej miała nadzieję, że ptak nie zafajda wszystkich mebli w pokoju i nie narobi bałaganu. No cóż, tak czy inaczej to nie jej problem. Sowicie opłacani pracownicy z pewnością byli przygotowani również na taką ewentualność, w końcu chełpili się swoją gotowością do spełniania wszelkich zachcianek swoich gości.
Czarodziejka nie miała jednak wielkich wymogów. Zamówiła jedynie skromną kolację oraz jakieś ubranie gdyż jej obecne do niczego się już nie nadawało.
- Tylko sobie za wiele nie wyobrażaj. – rzuciła nie do końca poważnie widząc zakłopotanie elfa. – Ten pokój jest mój, a ty i twój przyjaciel możecie zająć któryś z pozostałych.
Na chwilę się zamyśliła. Sarethowi może i trochę brakowało ogłady, ale budził sympatię no i był całkiem zdolny… Jeśli można użyć takiego określenia w stosunku do osoby, która uwalnia przestępców z więzienia. Zaśmiała się na samą myśl o tym. Cały ten przyjazd był chyba nienajlepszym pomysłem, no ale skończyło się także nie najgorzej.
Z drugiej strony jak już zapewne zdążył zauważyć jej towarzysz Cassadia była bardzo zmienna w swoich nastrojach. Pewnie jeszcze jakąś godzinę temu zaszlachtowałaby elfa z zimną krwią, a teraz proszę, zaczęła go traktować jak równego sobie.
Gdy służący przyniósł wreszcie kolację Cassadia na chwilę przeprosiła swojego towarzysza i udała się do łaźni w celu drobnego odświeżenia. Co bardzo ciekawe zajęło jej to rekordowo mało czasu.
Od razu poczuła się lepiej. Jej strój również uległ zmianie. Miała na sobie teraz długą purpurową suknię z długimi rękawami i fioletową szarfą luźno przewiązaną w pasie. Nie bardzo przepadała za takim stylem ubioru, ale póki co musi wystarczyć.
- To może mi teraz opowiesz co cię skłoniło do złamania prawa? – zaśmiała się po czym pochwyciła uprzednio otwartą butelkę wina po czym nie przejmując się kieliszkami ułożonymi na stole pociągnęła kilka dużych łyków prosto z butelki.
Czarodziejka nie miała jednak wielkich wymogów. Zamówiła jedynie skromną kolację oraz jakieś ubranie gdyż jej obecne do niczego się już nie nadawało.
- Tylko sobie za wiele nie wyobrażaj. – rzuciła nie do końca poważnie widząc zakłopotanie elfa. – Ten pokój jest mój, a ty i twój przyjaciel możecie zająć któryś z pozostałych.
Na chwilę się zamyśliła. Sarethowi może i trochę brakowało ogłady, ale budził sympatię no i był całkiem zdolny… Jeśli można użyć takiego określenia w stosunku do osoby, która uwalnia przestępców z więzienia. Zaśmiała się na samą myśl o tym. Cały ten przyjazd był chyba nienajlepszym pomysłem, no ale skończyło się także nie najgorzej.
Z drugiej strony jak już zapewne zdążył zauważyć jej towarzysz Cassadia była bardzo zmienna w swoich nastrojach. Pewnie jeszcze jakąś godzinę temu zaszlachtowałaby elfa z zimną krwią, a teraz proszę, zaczęła go traktować jak równego sobie.
Gdy służący przyniósł wreszcie kolację Cassadia na chwilę przeprosiła swojego towarzysza i udała się do łaźni w celu drobnego odświeżenia. Co bardzo ciekawe zajęło jej to rekordowo mało czasu.
Od razu poczuła się lepiej. Jej strój również uległ zmianie. Miała na sobie teraz długą purpurową suknię z długimi rękawami i fioletową szarfą luźno przewiązaną w pasie. Nie bardzo przepadała za takim stylem ubioru, ale póki co musi wystarczyć.
- To może mi teraz opowiesz co cię skłoniło do złamania prawa? – zaśmiała się po czym pochwyciła uprzednio otwartą butelkę wina po czym nie przejmując się kieliszkami ułożonymi na stole pociągnęła kilka dużych łyków prosto z butelki.
- Sareth
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Leśny elf
- Profesje:
- Kontakt:
Czarodziejka leżąc na łóżku przyglądała się parze przyjaciół, co wprawiało ich nieco w zakłopotanie. Sareth starał się ukrywać ten fakt, zachowując swój tradycyjny, beznamiętny wyraz twarzy. Cassadia przedstawiła swoje "warunki" młodemu elfowi, które nie były jakoś specjalnie wymyślne. Raczej Sareth nie miał zamiaru pchać jej się do łóżka, bo to byłoby co najmniej nietaktowne z jego strony. Wreszcie nadeszła służba wraz z kolacją i nowymi ubraniami dla dziewczyny. Zmiana garderoby zajęło jej bardzo niewiele czasu, co u kobiet jest dość rzadkim zjawiskiem. Gdy Cassadia wróciła, zadała bohaterowi pytanie, które heros gdzieś już wcześniej słyszał.
-"Powiedzmy, że sprawiedliwość nie zawsze pokrywa się z prawem. Tak też było w tym przypadku, a przynajmniej taką mam nadzieję."
Odpowiedział Sareth. Shiro zaś, dziobnął go w głowę, i to nie bez przyczyny. Mina chłopaka spoważniała, a jego oczy powędrowały w stronę okna. Po chwili spojrzał znów na czarodziejkę. Sięgnął do kieszeni i podszedł do niej, po czym chwycił ją za rękę. Otworzył jej dłoń i wręczył fioletowy kamień, który zabrał piekielnemu. Odsunął się kilka kroków i obserwował co się wydarzy.
Tak jak miało to miejsce na arenie, kamień zaczął przybierać inny kształt i kolor. Jego barwa zmieniła się na jasno niebieski, lekko zachodzący na zielony kolor; zaś kształtem zaczął przypominać trójkąt, jednakże o mocno wygładzonych krawędziach i rogach. Topaz, to był na pewno topaz...
Elf uśmiechnął się lekko. Bez wątpienia spodobało mu się to zjawisko, choć nie miał zielonego pojęcia na czym ono polega. Kamień był magiczny i nie było co do tego wątpliwości.
-"Tobie bardziej się przyda. Poza tym, wiem że ci się bardzo spodobał."
Powiedział Sareth otwierając okno balkonowe.
-"Niestety na mnie już czas. Chciałbym zostać dłużej, ale los zdecydował inaczej. Radzę Ci nie pokazywać się więcej w tym mieście, dla twojego dobra. Żegnaj."
Po pokoju rozległ się charakterystyczny, sokoli pisk, jakby na znak pożegnania. Po chwili w pokoju została już tylko kobieta.
-"Powiedzmy, że sprawiedliwość nie zawsze pokrywa się z prawem. Tak też było w tym przypadku, a przynajmniej taką mam nadzieję."
Odpowiedział Sareth. Shiro zaś, dziobnął go w głowę, i to nie bez przyczyny. Mina chłopaka spoważniała, a jego oczy powędrowały w stronę okna. Po chwili spojrzał znów na czarodziejkę. Sięgnął do kieszeni i podszedł do niej, po czym chwycił ją za rękę. Otworzył jej dłoń i wręczył fioletowy kamień, który zabrał piekielnemu. Odsunął się kilka kroków i obserwował co się wydarzy.
Tak jak miało to miejsce na arenie, kamień zaczął przybierać inny kształt i kolor. Jego barwa zmieniła się na jasno niebieski, lekko zachodzący na zielony kolor; zaś kształtem zaczął przypominać trójkąt, jednakże o mocno wygładzonych krawędziach i rogach. Topaz, to był na pewno topaz...
Elf uśmiechnął się lekko. Bez wątpienia spodobało mu się to zjawisko, choć nie miał zielonego pojęcia na czym ono polega. Kamień był magiczny i nie było co do tego wątpliwości.
-"Tobie bardziej się przyda. Poza tym, wiem że ci się bardzo spodobał."
Powiedział Sareth otwierając okno balkonowe.
-"Niestety na mnie już czas. Chciałbym zostać dłużej, ale los zdecydował inaczej. Radzę Ci nie pokazywać się więcej w tym mieście, dla twojego dobra. Żegnaj."
Po pokoju rozległ się charakterystyczny, sokoli pisk, jakby na znak pożegnania. Po chwili w pokoju została już tylko kobieta.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości