Stary Dwór ⇒ [W labiryncie pokoi]Dom, który zmienia kształt
- Angela
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
[W labiryncie pokoi]Dom, który zmienia kształt
Angela ocknęła się na zimnej podłodze. Obok niej leżały dwie pozostałe kobiety, z których jedna, jak zauważyła dopiero teraz, była kotołaczką. Czarodziejka ostrożnie usiadła, próbując ogarnąć to, co się stało. Uwięziła je grupa odzianych na czarno postaci. Przeszli przez jakiś portal, a potem... film się urywał. Najwidoczniej podczas podróży straciły przytomność. A może tak to powinno wyglądać? Nie znała się na portalach.
Kiedy poczuła się na siłach, wstała i podeszła do dwóch leżących dziewczyn.
- Hej! - zawołała cicho, niepewna, czy są tu same. - Wstawajcie! Obudźcie się, proszę!
Kiedy poczuła się na siłach, wstała i podeszła do dwóch leżących dziewczyn.
- Hej! - zawołała cicho, niepewna, czy są tu same. - Wstawajcie! Obudźcie się, proszę!
Otworzyła jedno oko, otworzyła drugie oko. Och. Nie wyszło. Odwróciła się na drugi bok, łapiąc się za nadwyrężony nadgarstek i podciągając kolana pod brodę. Ogon zwinął się tuż obok biodra właścicielki, a puchate uszka delikatnie oklapły.
- Och, goń się, to wszystko przez ciebie.
Pociągnęła nosem, gwałtownie odwracając się w jej stronę.
- Wyciągnij nas stąd, dobrze?
Zerknęła na kobietę swoimi dużymi niebieskimi oczami, wypowiadając słowa z taką pewnością, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Ostatecznie ta kobieta była czarownicą, jeśli jest czarownicą para się uprawianiem magii... więc rach-ciach i będą względnie w domu.
Dopiero po chwili zobaczyła drugą osobę okupującą podłogę.
- Huh, a tej to tu wcześniej nie było.
Podparła ręce na biodrach i nieznacznie przenosząc ciężar ciała na lewą nogę, szturchnęła prawą stopą but leżącej kobiety. Niedobrze jest spać w takich okolicznościach, bardzo niedobrze.
- Wstawaj, wstawaj, nie mamy całego dnia. O, ta tu czarownica nas stąd wyciągnie. - Zastrzygła uszami. - Jak nie wstaniesz, to cię zostawimy, konkretnie nie będę cię ciągnąć, a ta czarownica, też na taką co cię udźwignie nie wygląda.
Ogon zawinął niezgrabną pseudo pętelkę, po czym oplątał nadgarstek kotołaczki. Ta już odruchowo przeczesała go palcami, odsyłając po chwili w cholerę.
- Och, goń się, to wszystko przez ciebie.
Pociągnęła nosem, gwałtownie odwracając się w jej stronę.
- Wyciągnij nas stąd, dobrze?
Zerknęła na kobietę swoimi dużymi niebieskimi oczami, wypowiadając słowa z taką pewnością, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Ostatecznie ta kobieta była czarownicą, jeśli jest czarownicą para się uprawianiem magii... więc rach-ciach i będą względnie w domu.
Dopiero po chwili zobaczyła drugą osobę okupującą podłogę.
- Huh, a tej to tu wcześniej nie było.
Podparła ręce na biodrach i nieznacznie przenosząc ciężar ciała na lewą nogę, szturchnęła prawą stopą but leżącej kobiety. Niedobrze jest spać w takich okolicznościach, bardzo niedobrze.
- Wstawaj, wstawaj, nie mamy całego dnia. O, ta tu czarownica nas stąd wyciągnie. - Zastrzygła uszami. - Jak nie wstaniesz, to cię zostawimy, konkretnie nie będę cię ciągnąć, a ta czarownica, też na taką co cię udźwignie nie wygląda.
Ogon zawinął niezgrabną pseudo pętelkę, po czym oplątał nadgarstek kotołaczki. Ta już odruchowo przeczesała go palcami, odsyłając po chwili w cholerę.
Na początku Bóg stworzył puszysty kłębek, który z braku lepszego pomysłu nazwał Kotem. Przyjrzał się Swemu dziełu i pokręcił głową. To nie było dokładnie to, co zamyślił.... Bóg nie był pewien czy ma się śmiać czy płakać. Wiedział oczywiście, że to co właśnie stworzył, trudno zaliczyć do cudów. Ale nie miał już czasu na żadne zmiany – ostateczny termin siedmiu dni był tuż – tuż. No trudno, wzruszył ramionami. Nie wszystko zawsze musi się udać.
Kot nie poświęcając ani chwili uwagi swemu pojawieniu się na ziemi, zwinął się w kłębek i znowu zasnął.
Kot nie poświęcając ani chwili uwagi swemu pojawieniu się na ziemi, zwinął się w kłębek i znowu zasnął.
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
"Ileż można gadać?" Mia obudziła się już wcześniej, ale po prostu wolała się nie ruszać. Wszystko ją bolało, ale bardziej było to spowodowane upadkiem z dość dużej wysokości i zderzeniem, a nie czarem. Powoli się podciągnęła. Kotołaczka się myliła i to bardzo. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że by wydostać się stąd, również będzie musiała się ruszyć.
- Ileż można gadać? - powtórzyła, podciągnęła się jeszcze bardziej i starając się usiąść, uważnie wpatrywała się w kotołaczkę. Oczy rudowłosej przepełniał krwawy kolor gniewu. - Oczywiście. No przecież, skoro każdy czarodziej jest wszechpotężny, nie będziemy musiały się nawet ruszyć. Zapewne dlatego tamtej nocy wszyscy wrogowie uciekali w popłochu... - Mia była coraz bardziej poirytowana, wszystko ją bolało, a ta jeszcze chce sobie poczekać, aż ktoś odwali za nią całą robotę. - Ej, przecież oni nie uciekali - wycedziła z udawanym zdziwieniem. Wzięła głęboki wdech, chcąc opanować gniew. Potem obróciła się do czarodziejki i przyciszyła głos. - A teraz, co robimy?
Oczywistym było, że są obserwowane, a wszystkie ściany wsłuchują się w najdrobniejszy szept. Pewnie wszystko jest zaprawione jakąś magią. Dziewczyna patrzyła na swoje dłonie. Nie chciała obserwować pokoju, bo wbrew wszystkiemu, wydawało jej się to bardzo niebezpieczne.
- Ileż można gadać? - powtórzyła, podciągnęła się jeszcze bardziej i starając się usiąść, uważnie wpatrywała się w kotołaczkę. Oczy rudowłosej przepełniał krwawy kolor gniewu. - Oczywiście. No przecież, skoro każdy czarodziej jest wszechpotężny, nie będziemy musiały się nawet ruszyć. Zapewne dlatego tamtej nocy wszyscy wrogowie uciekali w popłochu... - Mia była coraz bardziej poirytowana, wszystko ją bolało, a ta jeszcze chce sobie poczekać, aż ktoś odwali za nią całą robotę. - Ej, przecież oni nie uciekali - wycedziła z udawanym zdziwieniem. Wzięła głęboki wdech, chcąc opanować gniew. Potem obróciła się do czarodziejki i przyciszyła głos. - A teraz, co robimy?
Oczywistym było, że są obserwowane, a wszystkie ściany wsłuchują się w najdrobniejszy szept. Pewnie wszystko jest zaprawione jakąś magią. Dziewczyna patrzyła na swoje dłonie. Nie chciała obserwować pokoju, bo wbrew wszystkiemu, wydawało jej się to bardzo niebezpieczne.
- Angela
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Dobre pytanie. Co robimy?, rzuciła Angela.
A niby skąd mam wiedzieć?, burknął wyraźnie zirytowany Lucian. Zawsze kiedy są kłopoty, to ja muszę znaleźć rozwiązanie. Weź teraz ty się postaraj, zobacz jakie to proste!
Angela czekała jeszcze chwilę, ale innej odpowiedzi nie było.
- Obraził się - stwierdziła, ze zdziwienia wypowiadając te słowa na głos. Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy. - Eee... Nieważne - mruknęła, zorientowawszy się, że pozostałe kobiety się na nią patrzą.
Przeszła się po pokoju, uważnie wpatrując się w ściany. Faktycznie, czuła na nich zaklęcia, ale wydawały się zbyt skomplikowane, jak na podsłuch. Nie potrafiła ich jednak zidentyfikować. Wróciła do dziewczyn, wciąż bez pomysłów.
- Dobre pytanie - zwróciła się do Mii. - Może zaczniemy od przedstawienia się? Nazywam się Angela. Aha, i jestem czarodziejką, a nie czarownicą.
Znów przeszła się kawałek.
- Przydałoby się jakieś wyjście.
W tym momencie w ścianie pojawiły się drzwi.
A niby skąd mam wiedzieć?, burknął wyraźnie zirytowany Lucian. Zawsze kiedy są kłopoty, to ja muszę znaleźć rozwiązanie. Weź teraz ty się postaraj, zobacz jakie to proste!
Angela czekała jeszcze chwilę, ale innej odpowiedzi nie było.
- Obraził się - stwierdziła, ze zdziwienia wypowiadając te słowa na głos. Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy. - Eee... Nieważne - mruknęła, zorientowawszy się, że pozostałe kobiety się na nią patrzą.
Przeszła się po pokoju, uważnie wpatrując się w ściany. Faktycznie, czuła na nich zaklęcia, ale wydawały się zbyt skomplikowane, jak na podsłuch. Nie potrafiła ich jednak zidentyfikować. Wróciła do dziewczyn, wciąż bez pomysłów.
- Dobre pytanie - zwróciła się do Mii. - Może zaczniemy od przedstawienia się? Nazywam się Angela. Aha, i jestem czarodziejką, a nie czarownicą.
Znów przeszła się kawałek.
- Przydałoby się jakieś wyjście.
W tym momencie w ścianie pojawiły się drzwi.
Dla Red oczywistym było, że jeśli ktoś potrafi czarować, z pewnością potrafi też stąd wyjść, ostatecznie magia nie leżała w jej polu zainteresowań, właściwie magia była bardzo odstręczająca, więc nie widziała powodu, dlaczego ktoś kto się posługuje tym potężnym, okrutnym talentem, nie mógłby ich stąd wyciągnąć.
- Cóż, w porównaniu z tobą ruszam się całkiem sporo.
Zerknęła na wciąż siedzącą na ziemi kobietę. Przestąpiła z nogi na nogę, odwracając się w stronę czarownicy. Cóż, może niekoniecznie bezpieczniejszej, ale zdecydowanie milszej. Ogon zwinnie oplótł udo kotołaczki, zaraz jednak zmieniając pozycję i delikatnie bujając się z prawa na lewą.
- Red.
Wyszczerzyła się radośnie, machając przy okazji odzianą w rękawiczkę łapką.
- Przepraszam, szczerze mówiąc nie widzę różnicy - odparła całkiem szczerze, przekręcając przy tym delikatnie głowę. Zaraz jednak jej spojrzenie poczęło błądzić po ścinach i suficie, jak gdyby starała się znaleźć najmniejszą szczelinę, dzięki której uda im się wydostać. No dobrze. Jej. W gruncie rzeczy to obchodziło ją najbardziej.
- O! - zdziwiła się, gdy na słowa czarodziejki w jednej ze ścian wykwitły najzwyklejsze w świecie drzwi. - Zobacz, panno "to co z tego, że jest czarownicą, nic nam to nie da" - zwróciła się do towarzyszki, której imienia nie dane jej jeszcze było poznać. - Zrobiła drzwi.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha i zastrzygła uszkami. Zaczynało być dobrze... Przynajmniej na razie.
- Cóż, w porównaniu z tobą ruszam się całkiem sporo.
Zerknęła na wciąż siedzącą na ziemi kobietę. Przestąpiła z nogi na nogę, odwracając się w stronę czarownicy. Cóż, może niekoniecznie bezpieczniejszej, ale zdecydowanie milszej. Ogon zwinnie oplótł udo kotołaczki, zaraz jednak zmieniając pozycję i delikatnie bujając się z prawa na lewą.
- Red.
Wyszczerzyła się radośnie, machając przy okazji odzianą w rękawiczkę łapką.
- Przepraszam, szczerze mówiąc nie widzę różnicy - odparła całkiem szczerze, przekręcając przy tym delikatnie głowę. Zaraz jednak jej spojrzenie poczęło błądzić po ścinach i suficie, jak gdyby starała się znaleźć najmniejszą szczelinę, dzięki której uda im się wydostać. No dobrze. Jej. W gruncie rzeczy to obchodziło ją najbardziej.
- O! - zdziwiła się, gdy na słowa czarodziejki w jednej ze ścian wykwitły najzwyklejsze w świecie drzwi. - Zobacz, panno "to co z tego, że jest czarownicą, nic nam to nie da" - zwróciła się do towarzyszki, której imienia nie dane jej jeszcze było poznać. - Zrobiła drzwi.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha i zastrzygła uszkami. Zaczynało być dobrze... Przynajmniej na razie.
Na początku Bóg stworzył puszysty kłębek, który z braku lepszego pomysłu nazwał Kotem. Przyjrzał się Swemu dziełu i pokręcił głową. To nie było dokładnie to, co zamyślił.... Bóg nie był pewien czy ma się śmiać czy płakać. Wiedział oczywiście, że to co właśnie stworzył, trudno zaliczyć do cudów. Ale nie miał już czasu na żadne zmiany – ostateczny termin siedmiu dni był tuż – tuż. No trudno, wzruszył ramionami. Nie wszystko zawsze musi się udać.
Kot nie poświęcając ani chwili uwagi swemu pojawieniu się na ziemi, zwinął się w kłębek i znowu zasnął.
Kot nie poświęcając ani chwili uwagi swemu pojawieniu się na ziemi, zwinął się w kłębek i znowu zasnął.
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Przepraszam, Red, trochę nie jestem w nastroju. W końcu zostałyśmy porwane. - Rudowłosa szczerze się uśmiechnęła. Gdyby się teraz wszystkie pokłóciły, może nigdy nie zdołałyby wyrwać się z tego domu. - Jestem Mia. - Również się podniosła i podeszła do drzwi. Nie znała się na magii, nie wiedziała kto je stworzył. Zwykłe drzwi, nie były odpychające czy zapraszające, ot, drzwi. Gdyby nie pojawiły się tak nagle, ciekawość pewnie nakłoniłaby ją do zajrzenia tam, ale teraz wolała patrzeć na nie z odległości paru kroków. Ktoś kto je tu trzymał, miał bardzo dziwne poczucie gustu i, trzeba przyznać, ciekawą siedzibę. W głowie dziewczyny utworzyło się wiele pytań. "Kto by chciał mieszkać w takim domu?"; "Po co kogoś więzić w takim domu?" oraz wiele innych, z których najgłośniej wołało: "Czemu ja?"
- Przynajmniej wiemy już gdzie iść.
- Przynajmniej wiemy już gdzie iść.
- Angela
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
- Tak - mruknęła, przyglądając się drzwiom nieufnie. - Choć wolałabym więcej możliwości...
To musiała być pułapka. Z drugiej strony, jakie miały wyjście? Zostać tu w tej komnacie i umrzeć z głodu? Niezbyt zachęcająca perspektywa.
- Przykro mi, że nic nie mogę poradzić - zwróciła się do Red, chcąc zażegnać spór. - Po prostu to nie moja działka. Znam się na Kręgu Egzystencji... to znaczy, magii umysłu, emocji i tym podobnych. No i troszkę na iluzjach - dodała, zgodnie z prawdą.
Jej towarzyszki jak na razie nie śpieszyły się do drzwi, więc Angela sama przeszła przez pokój i ostrożnie nacisnęła klamkę. Nic się nie stało, toteż, z równą uwagą, pchnęła drzwi.
Ukazał się długi, baaardzo długi korytarz. Był tak długi, że jego koniec zdawał się ginąć gdzieś za horyzontem. Korytarz miał jakieś trzy metry szerokości, a po obu jego stronach, ustawione w równych, metrowych odstępach, widniały drzwi. Wszystkie były identyczne. I były ich setki.
To musiała być pułapka. Z drugiej strony, jakie miały wyjście? Zostać tu w tej komnacie i umrzeć z głodu? Niezbyt zachęcająca perspektywa.
- Przykro mi, że nic nie mogę poradzić - zwróciła się do Red, chcąc zażegnać spór. - Po prostu to nie moja działka. Znam się na Kręgu Egzystencji... to znaczy, magii umysłu, emocji i tym podobnych. No i troszkę na iluzjach - dodała, zgodnie z prawdą.
Jej towarzyszki jak na razie nie śpieszyły się do drzwi, więc Angela sama przeszła przez pokój i ostrożnie nacisnęła klamkę. Nic się nie stało, toteż, z równą uwagą, pchnęła drzwi.
Ukazał się długi, baaardzo długi korytarz. Był tak długi, że jego koniec zdawał się ginąć gdzieś za horyzontem. Korytarz miał jakieś trzy metry szerokości, a po obu jego stronach, ustawione w równych, metrowych odstępach, widniały drzwi. Wszystkie były identyczne. I były ich setki.
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Drzwi uchyliły się z przeraźliwym skrzypnięciem. Widok, jaki roztaczał się teraz przed trzema kobietami, był okropny. Wszędzie umieszczone były drzwi. Co, jeżeli za którymiś czaiły się jeszcze gorsze sztuczki magiczne? Które drzwi są właściwe? Mia desperacko chciała burzyć ściany, ale dopóki nie znalazłyby się przy ścianie z oknem - to nie miało sensu. Rudowłosa obróciła się tyłem do drzwi i zauważyła, że teraz w każdej ścianie pokoju znajdują się drzwi. Wszystkie takie same, żeby nie dało się rozróżnić jednych od drugich.
Ktoś się teraz musiał wybitnie bawić ich kosztem.
Ktoś się teraz musiał wybitnie bawić ich kosztem.
Dwayne mlasnął, kiedy skończył jeść kanapkę, którą znalazł w pokoju, który mógłby uchodzić za coś w rodzaju kuchni. W każdym razie był tam piec, szafki, stół oraz blat, na którym leżała deseczka do krojenia, nóż i wspomniana wcześniej kanapka.
Najbardziej zastanawiające jednak było to, że nie pamiętał jak się tu znalazł. Generalnie po długich nocach w karczmach nic nie pamiętał, zwłaszcza jak popijał sobie spirytus rozcieńczany wódką, jednak zazwyczaj budził się na drodze, rowie czy przed stajnią w końskim łajnie. Niesmaczne, ale prawdziwe. Jednak w tym przypadku, nie miał pojęcia gdzie jest ani co robił poprzedniej nocy. Wydawało mu się, że szedł do miasta. Nie miał przy sobie nic procentowego do picia, więc upijanie się na umór odpada... Więc co on tu robił? Najwyraźniej po prostu był. Był i szedł spokojnie pomiędzy nieskończonymi pokojami, przechodząc przez pokoje, który niekiedy były dziwaczne i zagracone, a czasem całkiem puste. Raz nawet spotkał chrapiącego staruszka w fotelu przed kominkiem, ale nie chciał mu przeszkadzać, więc poszedł dalej. Całkiem zabawne było też to, że drzwi znikały, to pojawiały się w różnych miejscach. Albo raz otworzone nie chciały się już zamknąć. Bywały też takie, które można było otwierać i zamykać, a za każdym razem pokój po drugiej stronie zmieniał się.
Dwayne dumał pogwizdując cicho pod nosem, idąc przez korytarz. Był spokojny, więc wydawało by się, że zupełnie nie rozumie swojej sytuacji - jeśli nie znajdzie wyjścia to... hmmm... po prostu nigdy stąd nie wyjdzie. Jednakże ten beztroski facet ze zmęczoną twarzą i zmąconym spojrzeniem świetnie wiedział co się dzieje. Gorsze było to, że nie miał ochoty z tym cokolwiek robić. Chciał odkryć tajemnicę tego domu.
W pewnym momencie otworzył drzwi i wszedł na kolejny korytarz. I spokojnie stwierdził, że ktoś tu jeszcze jest. Gwizdanie ucichło.
- Panieneczki też się zgubiły? - zagadnął jakby spotkali się w tłocznym mieście w dzień targowy, a nie w mistycznym, nieznanym, tajemniczym budynku, który może zabójczą pułapką, sadystyczną grą dla znudzonych życiem potężnych czarnoksiężników, którzy lubią w dni powszednie zabić paru podróżników.
Najbardziej zastanawiające jednak było to, że nie pamiętał jak się tu znalazł. Generalnie po długich nocach w karczmach nic nie pamiętał, zwłaszcza jak popijał sobie spirytus rozcieńczany wódką, jednak zazwyczaj budził się na drodze, rowie czy przed stajnią w końskim łajnie. Niesmaczne, ale prawdziwe. Jednak w tym przypadku, nie miał pojęcia gdzie jest ani co robił poprzedniej nocy. Wydawało mu się, że szedł do miasta. Nie miał przy sobie nic procentowego do picia, więc upijanie się na umór odpada... Więc co on tu robił? Najwyraźniej po prostu był. Był i szedł spokojnie pomiędzy nieskończonymi pokojami, przechodząc przez pokoje, który niekiedy były dziwaczne i zagracone, a czasem całkiem puste. Raz nawet spotkał chrapiącego staruszka w fotelu przed kominkiem, ale nie chciał mu przeszkadzać, więc poszedł dalej. Całkiem zabawne było też to, że drzwi znikały, to pojawiały się w różnych miejscach. Albo raz otworzone nie chciały się już zamknąć. Bywały też takie, które można było otwierać i zamykać, a za każdym razem pokój po drugiej stronie zmieniał się.
Dwayne dumał pogwizdując cicho pod nosem, idąc przez korytarz. Był spokojny, więc wydawało by się, że zupełnie nie rozumie swojej sytuacji - jeśli nie znajdzie wyjścia to... hmmm... po prostu nigdy stąd nie wyjdzie. Jednakże ten beztroski facet ze zmęczoną twarzą i zmąconym spojrzeniem świetnie wiedział co się dzieje. Gorsze było to, że nie miał ochoty z tym cokolwiek robić. Chciał odkryć tajemnicę tego domu.
W pewnym momencie otworzył drzwi i wszedł na kolejny korytarz. I spokojnie stwierdził, że ktoś tu jeszcze jest. Gwizdanie ucichło.
- Panieneczki też się zgubiły? - zagadnął jakby spotkali się w tłocznym mieście w dzień targowy, a nie w mistycznym, nieznanym, tajemniczym budynku, który może zabójczą pułapką, sadystyczną grą dla znudzonych życiem potężnych czarnoksiężników, którzy lubią w dni powszednie zabić paru podróżników.
- Angela
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Spojrzała na obcego zdezorientowana, nie wiedząc, czy to wróg, czy przyjaciel. Mężczyzna nie wyglądał jednak groźnie, więc zdecydowała się na ostrożną odpowiedź:
- Tak, zgubiłyśmy się. Wiesz może, jak stąd wyjść? - spytała, wciąż tym samym, neutralnym tonem.
Zerknęła przez ramię na Mię i Red, ciekawa, jak one obie zareagują na niespodziewane pojawienie się nieznajomego. Tamte dwie zdążyły już wyjść na korytarz. Nagle drzwi przez które przeszły zaczęły się zamykać, niczym pchane przeciągiem. A kiedy zamknęły się już, znikły. Angela z niedowierzaniem podeszła do gładkiej ściany. Wisiał teraz na niej nawet obraz. Czarodziejka przyjrzała mu się, po czym zdębiała.
Obraz nie był po prostu obrazem. Był to malunek przedstawiający czarną powierzchnię, na której koślawymi, cienkimi, białymi literami ktoś napisał:
Witamy Szanownych Państwa w Domu, który zmienia kształt. Życzymy miłego... i wiecznego pobytu.
Ha, ha, ha!
- Tak, zgubiłyśmy się. Wiesz może, jak stąd wyjść? - spytała, wciąż tym samym, neutralnym tonem.
Zerknęła przez ramię na Mię i Red, ciekawa, jak one obie zareagują na niespodziewane pojawienie się nieznajomego. Tamte dwie zdążyły już wyjść na korytarz. Nagle drzwi przez które przeszły zaczęły się zamykać, niczym pchane przeciągiem. A kiedy zamknęły się już, znikły. Angela z niedowierzaniem podeszła do gładkiej ściany. Wisiał teraz na niej nawet obraz. Czarodziejka przyjrzała mu się, po czym zdębiała.
Obraz nie był po prostu obrazem. Był to malunek przedstawiający czarną powierzchnię, na której koślawymi, cienkimi, białymi literami ktoś napisał:
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Mia odwracając się zobaczyła, przez zamykające się drzwi, jeszcze inną postać. Jednak nie zdążyła jakkolwiek zareagować. Wrota zamknęły się, a jak je otworzyła, ponownie zobaczyła wielką, pustą salę. W każdym możliwym miejscu były przejścia. Jedne bardzo wysokie, a inne tak małe, że trzeba by kucać, chcąc przez nie przejść. Przy ścianach ciągnęły się spirale schodów prowadzące donikąd. Sala była zbudowana z ciosanych kamieni nie zatrzymujących wilgoci, dlatego palące się to tu, to tam świece dawały bardzo mało światła. Z otworu ziało zimne powietrze. Mia i Red szybko zamknęły drzwiczki. Ruszyły dalej korytarzem, aż postanowiły przejść do kolejnego pokoju. Było w nim pełno roślin w ogromnych donicach. Grube łodygi roślin płożyły się pod stopami więźniarek lub pięły się wysoko w górę, gdzie mogło znajdować się światło. Wszystko upstrzone wielkim, wielobarwnym kwieciem sprawiało piękne wrażenie. Jednak we wszystkim wydawała się kryć jakaś nieprzyjemna tajemnica. Każda roślina wydzielała odmienny zapach.
Kotołaczka i rudowłosa szły otaczane coraz piękniejszymi okazami nieznanych roślin. W końcu żadna nie mogła się powstrzymać. Ręce same garnęły się do chociażby dotknięcia płatków kwiatu. Niestety, gdy tylko to zrobiły, dało się słyszeć daleki odgłos małej eksplozji. Obydwie odwróciły głowy w kierunku dochodzącego odgłosu. Zobaczyły pękające od wewnątrz donice, z których wydobywały się macki korzeni roślinnych, których celem były właśnie one - dwie niepozorne postaci. Rozpoczęła się ucieczka. Na szczęście wcześniej uszły spory kawałek drogi, dlatego pędy pozostawały za ich plecami. Po chwili przed sobą zobaczyły graniczną ścianę i podwójne drzwi. Red dobiegła wcześniej, dopadła pierwszych, a gdy tylko je uchyliła, ze środka buchnęły płomienie, które błyskawicznie zniknęły, gdy kotołaczka zamknęła je w pokoju z którego się wydobywały. Mia zaczęła otwierać drugie skrzydło. Wyjątkowo ciężkie, nienaoliwione, a teraz poczerniałe. Białowłosa mogła osłaniać się nożem, ona jednak nie umiała się posługiwać swoim mieczem. Musiały działać szybko oraz nie dać się rozdzielić. W próg kolejnego pokoju najpierw wsunęła się Mia i dopiero gdy kotołaczka znalazła się obok niej, przestała blokować drzwi. Te zamknęły się z taką prędkością, że dziewczyny zostały wepchnięte do kolejnej sali, a pnącza, którym udało się wedrzeć za nimi, skręcały się teraz na podłodze ochlapując zimną, marmurową posadzkę tonami wypływającego z nich osocza.
Kotołaczka i rudowłosa szły otaczane coraz piękniejszymi okazami nieznanych roślin. W końcu żadna nie mogła się powstrzymać. Ręce same garnęły się do chociażby dotknięcia płatków kwiatu. Niestety, gdy tylko to zrobiły, dało się słyszeć daleki odgłos małej eksplozji. Obydwie odwróciły głowy w kierunku dochodzącego odgłosu. Zobaczyły pękające od wewnątrz donice, z których wydobywały się macki korzeni roślinnych, których celem były właśnie one - dwie niepozorne postaci. Rozpoczęła się ucieczka. Na szczęście wcześniej uszły spory kawałek drogi, dlatego pędy pozostawały za ich plecami. Po chwili przed sobą zobaczyły graniczną ścianę i podwójne drzwi. Red dobiegła wcześniej, dopadła pierwszych, a gdy tylko je uchyliła, ze środka buchnęły płomienie, które błyskawicznie zniknęły, gdy kotołaczka zamknęła je w pokoju z którego się wydobywały. Mia zaczęła otwierać drugie skrzydło. Wyjątkowo ciężkie, nienaoliwione, a teraz poczerniałe. Białowłosa mogła osłaniać się nożem, ona jednak nie umiała się posługiwać swoim mieczem. Musiały działać szybko oraz nie dać się rozdzielić. W próg kolejnego pokoju najpierw wsunęła się Mia i dopiero gdy kotołaczka znalazła się obok niej, przestała blokować drzwi. Te zamknęły się z taką prędkością, że dziewczyny zostały wepchnięte do kolejnej sali, a pnącza, którym udało się wedrzeć za nimi, skręcały się teraz na podłodze ochlapując zimną, marmurową posadzkę tonami wypływającego z nich osocza.
- Angela
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
- A niech to! - Ze złości uderzyła w ścianę. Oczywiście nie dało to żadnego efektu.
- Chodźmy ich poszukać - mruknęła do mężczyzny, postanawiając tymczasowo mu zaufać.
Podeszła do najbliższych drzwi. Otworzyły się z łatwością, ale to, co znajdowało się za nimi, nie wyglądało zachęcająco. Była to pustynia. Piaszczysta. Bez śladu ścian czy jakichkolwiek innych przeszkód, jedynie drzwi, przez które przeszła, unoszące się samotnie w krajobrazie. Uznała, że to nie jest dobry wybór, jednak nim zdążyła wrócić na korytarz, drzwi za nią zatrzasnęły się, a kiedy je otworzyła (o dziwo, udało się) zobaczyła coś zupełnie innego.
- Chodźmy ich poszukać - mruknęła do mężczyzny, postanawiając tymczasowo mu zaufać.
Podeszła do najbliższych drzwi. Otworzyły się z łatwością, ale to, co znajdowało się za nimi, nie wyglądało zachęcająco. Była to pustynia. Piaszczysta. Bez śladu ścian czy jakichkolwiek innych przeszkód, jedynie drzwi, przez które przeszła, unoszące się samotnie w krajobrazie. Uznała, że to nie jest dobry wybór, jednak nim zdążyła wrócić na korytarz, drzwi za nią zatrzasnęły się, a kiedy je otworzyła (o dziwo, udało się) zobaczyła coś zupełnie innego.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości