Oglądasz profil – Wiktor

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Wiktor Galanti
Rasa:
Wampir
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
27 lat
Wygląda na:
21 lat
Profesje:
Mag, Badacz
Majątek:
Ubogi
Sława:
Nieznany

Aura

Ta nadzwyczaj silna aura wzbudza niepewność u agresorów, poczucie bezpieczeństwa u przyjaciół oraz ostrożność wśród tych, którzy zrozumieją, że młodzi ludzie bardzo rzadko posiadają tak potężne aury, szczególnie jeśli są one zarazem lśniące niczym starannie wypolerowany metal. Skoro o metalu mowa, to tę aurę charakteryzuje intensywny srebrny kolor, na którym niemożliwe jest doszukanie się skaz czy niedoskonałości, zamiast tego srebrzystą powierzchnię zdobią i urozmaicają kobaltowe symbole i piktogramy, które doświadczonemu oku od razu skojarzą się z tymi, których uczeni używają w swoich zapiskach. Poświata tej aury prezentuje się nadzwyczaj gustownie, ametystowy blask otacza bowiem aurę z gracją, której spodziewać się można po szytym na miarę stroju. Gdy w końcu zdoła się oderwać wzrok od tej aury, to będzie można zachwycić się jej innymi aspektami, takimi jak choćby odgłosy grzmotów, które to pozostawiają za sobą huk oraz stojące dęba włosy. Niemal nie słychać przez nie delikatnego echa słów, których znaczenia czy pochodzenia nie da się zidentyfikować. Ci, co by mimo wszystko postanowią spróbować, nie będą mieli łatwo, raz na jakiś czas bowiem tajemnicza siła uderza znienacka, próbując zwalić z nóg każdego, kto próbuje zapoznać się z tą aurą, a na dodatek okazjonalnie jest się wprowadzonym w stan umysłu, jakby coś nagle zaczęło mieć sens, mimo tego, iż w rzeczywistości do niczego takiego nie dochodzi. Od tych niekoniecznie przyjemnych zjawisk odrywa ciepło wiosennego dnia, które zamiast przytłoczyć cię wysoką temperaturą niczym letni upał, cierpliwie czeka na tych, którzy zechcą zatracić się w nim i zapomnieć o chłodzie swego dotychczasowego żywota. Do bólu ludzka aura wydziela zapach potu i nic poza tym, zupełnie jakby coś chciało oznajmić, że posiadacz tej aury jest człowiekiem i tylko człowiekiem, a nie czymś innym, jak na przykład przemienionym z człowieka wampirem. Ci, którzy spróbują ją dotknąć, będą mogli doznać twardości godnej litych kryształów oraz giętkości niczym końcówka pióra pisarskiego. Aura ta jest także ostra, po prostu ostra, a i choć wygląda gładko, to taka nie jest, choć powiedzieć, że jest chropowata, to już byłaby przesada. W kwestii doznań smakowych to jest ona gorzka i delikatnie słona, ale zarazem łagodna, nie przytłacza ona intensywnością ani na chwilę. W normalnych warunkach lepi się do podniebienia niczym miód, jednak W obliczu istot magicznych lub blisko miejsc przesyconych magią staje się na po tysiąckroć bardziej lepka, przekraczając to, do czego zdolna jest materia w świecie fizycznym.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Wiktor
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Wiktor

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
3
Rejestracja:
3 lat temu
Ostatnio aktywny:
2 lat temu
Liczba postów:
14
(0.02% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Katima
(Posty: 12 / 85.71% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Katima] Niech to będzie nasz sekret
(Posty: 12 / 85.71% wszystkich postów użytkownika)

Podpis

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:raczej silny, wytrwały, odporny
Zwinność:zręczny, błyskawiczny
Percepcja:dobry wzrok, dobry słuch, czuły węch, wyczulony na magię
Umysł:bystry, błyskotliwy
Prezencja:Ładny, szarak

Umiejętności

Czytanie i pisanieMistrz
Odnajdywanie portali i źródeł magiiEkspert
Wiedza tajemnaEkspert
Czytanie aurZaawansowany
FizykaZaawansowany
Szczególnie pod kątem zjawisk związanych z używaniem magii Mocy.
KartografiaZaawansowany
KreomagowanieOpanowany
Wiedza o światachOpanowany
Walka wręczOpanowany
Jazda konnaOpanowany
AlchemiaOpanowany
UnikiOpanowany
PływaniePodstawowy
Wiedza ogólnaPodstawowy
Targowanie sięPodstawowy
PrzetrwaniePodstawowy
PoliglotyzmPodstawowy
Pradawna mowa
SzyciePodstawowy

Cechy Specjalne

ManowrażilwyZaleta
Wiktor jest bardzo czuły na przepływ energii magicznej – znajduje jej ślady tam, gdzie inni już (albo jeszcze) jej nie dostrzegają. To pomaga mu lepiej wyczuwać aury, operować energią magiczną i tak dalej, i tak dalej.
KotekRasowa
Cecha rasowa. Wiktor przemienia się w kota – chudego dachowca barwy piasku.
Dziecko nocyRasowa
Wszystkie inne cechy rasowe wampirów – wrażliwość na światło słoneczne, czosnek, srebro, a z drugiej strony niewrażliwość na choroby i piękne, zdrowe zęby. A, no i oczywiście głód krwi: to tak oczywiste, że aż nie warto wspominać, prawda?
GeasPiętno
Ufaj, ale sprawdzaj. Zgodnie z tą maksymą Euridice nałożyła na Wiktora geas - magiczne piętno widoczne w postaci tatuażu na piersi, które sprawia, że wampirzyca zawsze wie, gdzie znajduje się jej podwładny.

Magia: Intuicyjna

EnergiiAdept
Dziedzina, która od początku doskonale współgrała z Wiktorem (a może on z nią). Szybko osiągnął w niej bardzo zadowalające efekty i to na jej zgłębianiu się skupił, zamiast uciekać w różnorodność.
MocyCzeladnik
Wiktor mówi, że dziedzina Mocy to dziedzina Energii w bardziej fizycznym ujęciu, dlatego łatwo było mu opanować ją na bardzo przyzwoitym poziomie.
PrzestrzeniUczeń
Wiktor wykorzystuje ją głównie do teleportacji, nauki zaczął pobierać stosunkowo niedawno, pod okiem swojej aktualnej mistrzyni, dlatego nie jest w tym jeszcze bardzo biegły.
UmysłuNowicjusz
Wiktor sam mówi, że z tej dziedziny opanował jedynie świadomość własnego umysłu, np. jest w stanie stwierdzić, gdy ktoś grzebie mu w myślach, o wiele łatwiej jest mu rozmawiać telepatycznie, gdy ktoś nawiąże z nim kontakt i tak dalej. Nie umie jednak wpływać na innych ani stawiać barier we własnym umyśle.

Przedmioty Magiczne

Lupus/AgnusZaczarowany
Pierścień, który Wiktor nosi na małym palcu prawej dłoni – złoty sygnet z głową wilka o zakręconych rogach. Zdaniem Galantiego symbol jest idiotyczny i może zdemaskować to, co w zamierzeniu ma maskować – woń wampira wyczuwalną w aurze. Wilk w owczej skórze.

Charakter

Takim typowym zuchwałym drapieżcą to Wiktor nie jest, choć i tak wyostrzył mu się charakter od momentu przemiany. Z natury jednak zawsze był raczej skryty i nieśmiały, raczej introwertyk niż ekstrawertyk. Zawsze polegał na sobie i tylko najlepszych przyjaciół był w stanie prosić o pomoc, a i to dopiero wtedy, gdy wiedział, że sam nie ma już najmniejszych szans poradzić sobie z problemem. To jednak sprawia, że jest bardzo samodzielny, myśli rzutko i równie zdecydowanie potrafi działać, o ile nie jest to kwestia dowodzenia tłumem – nie ma siły przebicia, nie jest typem przywódcy a raczej podwładnego, ale powierzone mu zadania wykonuje wzorowo. Jest pilny, pracowity i dokładny, lubi mieć plan albo chociaż dobre rozeznanie w sytuacji.
W kontaktach międzyludzkich jest z reguły bardzo uprzejmy, ale nim ośmieli się z kimś zbliżyć trochę to trwa i prędzej inicjatywa powinna wyjść z drugiej strony. Nie należy się jednak wahać, gdy chce się uzyskać od niego pomoc, bo tej udzieli zawsze, oczywiście jeśli będzie w stanie. Ogranicza go trochę wymuszona lojalność względem Euridice oraz to, że bardzo stara się ukrywać swoją przynależność rasową. No co? Rzadko jest to powód do dumy, z reguły generuje tylko kłopoty. A poza tym on wcale nie jest dumny z tego, że stał się wampirem. Pogodził się już z tym faktem, ale nie nabrał tej bezczelnej pewności siebie, która cechuje na przykład jego braci – pozostałych przemienionych przez Euridice. Nie wzbrania się przed piciem ludzkiej krwi i przed polowaniem – wie, że nie musi zabijać i jeśli będzie rozsądny, straty dla ofiary będą niewielkie, może nawet niczego nie zauważy. Na swoje cele wybiera pijaczków, bezdomnych, jakieś męty, bo to łatwa zdobycz, o którą nikt nie będzie się upominał. Rzadziej zdarza mu się pić krew ludzi lepiej ustawionych, a gdy się na to decyduje, próbuje najpierw odurzyć ofiarę, np. upijając ją. Nie chce walki i najlepiej by mu pasowało, jakby ta nic nie pamiętała, choć to nie zawsze możliwe. Sporadycznie zdarzyło mu się znaleźć kogoś, kto z własnej woli chętnie dał mu się pokąsać – z reguły za pieniądze albo w ramach bardzo specyficznego fetyszu. W każdym razie – jakoś sobie radzi i nie ucieka się raczej do picia krwi zwierzęcej. I przede wszystkim woli korzystać z zapasów Euridice – ona zawsze ma w posiadłości kilka butelek krwi, choć skąd ona pochodzi, Wiktor nie ma pojęcia, ale to pozwala mu oszukać sumienie i zaoszczędzić wiele zachodu.
W wolnym czasie Galanti uwielbia czytać – wiersze, powieści, podręczniki, w sumie wszystko. Nadal się szkoli i rozwija swoje umiejętności, poszerza wiedzę i pewnie gdyby mógł, wróciłby do pracy w akademii albo ruszył w podróż, by poznać innych mistrzów interesujących go dziedzin. Lubi porządek i ma duży szacunek do przedmiotów – woli naprawić niż wyrzucić, dba o to, co już ma. Potrafi żyć skromnie, choć ma dostęp do całkiem sporych pieniędzy - majątku Euridice. Czemu jednak miałby z tego korzystać? Nie jest typem imprezowicza, woli spędzać czas w małym gronie najbliższych. Gdy wampirzy bracia wyciągną go do karczmy, woli słuchać grajków i obserwować innych niż tańczyć albo poznawać nowych ludzi. Czasami zasiądzie do jakiejś gry w karty albo pogra w rzutki - to lubi. Nie stosuje używek, bo nigdy nie miał do tego ciągot, a teraz wręcz większość przestała na niego działać. Zresztą nigdy tego nie pochwalał. Jest punktualny, słowny… Ale często kłamie. Z wiadomych przyczyn.

Wygląd

Na pierwszy rzut oka Wiktor sprawia wrażenie, jakby nadal był na ostatni roku akademii albo ledwo co ją ukończył. Młody mężczyzna, już z pewnością nie dziecko, ale jeszcze nie stuprocentowy dorosły. Urodziwy, choć to dostrzega się dopiero po chwili, gdy się mu lepiej przyjrzy. Ma szczupłą budowę ciała z bardzo dyskretnie rysującymi się mięśniami – bardziej jakby miał taką tendencję niż faktycznie ćwiczył i dopiero gdy poluje widać, że faktycznie jest silny. Jest przeciętnego wzrostu – jakieś sześć stóp – ale starzy znajomi z pewnością uznaliby, że urósł, bo chodzi wzorowo wyprostowany, a nie garbi się jak kiedyś. Nawet jego ramiona są teraz bardziej proste, co ładnie podkreśla to jak długą i szczupłą ma szyję. Proporcje między górą tułowia a biodrami są dość równe, przez co jego sylwetkę można opisać raczej jako kieliszek do szampana niż do martini. I tak, nogi ma całkiem długie, z wyraźnymi krzywiznami ud i łydek, bardziej jak u legionisty niż nastolatka. Dłonie zadbane, choć krótkie i szerokie paznokcie zdradzają, że kiedyś je obgryzał. 
Twarz Wiktora nie przykuwa specjalnie wzroku – jak zresztą cały on – ale ma kilka interesujących detali. No bo z jednej strony rysy ma przeciętne – dość gładkie, co go odmładza, a według niektórych nadaje nawet lekkiego zniewieścienia. Ma jednak ładne usta o wyraźnym wykroju i wydatnej górnej wardze z mocnym wcięciem pod nosem, a choć nie ma wyraźnej blizny, ślad po rozcięciu z przeszłości sprawia, że z jednej strony unosi się ona ciutkę wyżej, jakby cały czas się cwaniacko uśmiechał. W kontraście do tych dość łagodnych ust stoją oczy – z wyraźnym akcentem szerokich, ciemnych brwi o ostrych końcach, głęboko osadzone, w ciemnej oprawie czarnych rzęs, o ciepłym brązowo-złotym kolorze temperowanej czekolady. Reszta jednak jest przeciętna – troszeczkę za duży nos, gładkie policzki, niewyróżniający się zarys szczęki i podbródka. Drobne, lekko pociągłe uszy z wyraźnym rysunkiem małżowiny zawsze skryte pod włosami. Włosy zaś mają całkiem ciekawą barwę – tuż przy nasadzie są ciemne, a dalej barwy popielatego blondu. Są dość sztywne i grube, lekko pofalowane, przycięte na długość mniej więcej palca i układają się zdecydowanie tak jak one chcą, a nie tak jak chce Wiktor… Choć jemu to i tak wszystko jedno. Nie przywiązuje wagi do fryzury. Do ubrań zresztą też – nie ma specjalnego gustu i ubiera się bardzo nijako. Wiele osób nadal bierze go za ucznia, bo w jego stylu jest faktycznie coś z tej specyficznej szkolnej formalności. Bardzo proste spodnie, gładka koszula albo tunika, do tego kurtka, marynarka, blezer. Wszystko szare, czarne, białe, brązowe… Z własnej woli rzadko sięga po kolory, a gdy ktoś zobaczy go w błękicie to wiadomo, że ubranie wybrała mu Euridice – uwielbia go w tym kolorze. Jedyną ekstrawagancją w jego wyglądzie jest sygnet na małym palcu prawej dłoni. Wygląda na pierwszy rzut oka jak pamiątka ukończenia jednej z tych prestiżowych uczelni, ale po bliższym przyjrzeniu się widać, że to nie jest symbol żadnej z nich – to pierścień maskujący aurę. Kolejną złudną ozdobą jest tatuaż na jego piersi - jakiś taki magiczny krąg, ni to druidzki, ni to kapłański, z czarnego tuszu, jakby podbiegły krwią. To geas. Wiktor niechętnie go pokazuje, ale i tak niechętnie się rozbiera, więc co za różnica.
Porusza się zawsze tak, jakby miał być dokładnie w tym miejscu i w tym czasie - dość pewnie, ale nie butnie, jakby po prostu był u siebie w domu i nie musiał zwracać na nic uwagi. W obyciu sprawia wrażenie dobrze wychowanego młodzieńca, składa ładne zdania, raczej nie podnosi głosu i też rzadko się śmieje. Gdy się denerwuje musi czymś zająć ręce - bawi się wtedy przypadkowymi przedmiotami, a jeśli nie ma nic takiego, skubie skórki wokół paznokci.

Historia

Wiktor Galanti pochodzi z Rododendronii. Jego rodzina miała tam dom, a ojciec służył w straży broniącej kraju przed potworami z północy, matka zaś nie pracowała - zajmowała się licznym potomstwem, bo oprócz Wiktora mieli oni jeszcze piątkę dzieci, trzy córki i dwóch chłopców. Wiktor był najstarszy. Choć byli wielodzietną rodziną, dobrze im się powodziło i mogli sobie pozwolić na pewne zbytki - na przykład na planowanie przyszłości najstarszego syna w akademii magicznej, gdy okazało się, że ten jak wszyscy w męskiej linii Galantich przejawia pewne talenty. Nie była to co prawda przyszłość typowa dla mieszkańców tego kraju, który z magią miał raczej niewiele wspólnego, a wszyscy jego dziadkowie i pradziadkowie wykorzystywali ten talent raczej jako zwiadowcy, lecz z drugiej strony było to też coś, co doskonale pasowało Wiktorowi, który był przy tym bardzo bystrym dzieckiem… Zdecydowali się więc zaryzykować, z zastrzeżeniem, że podczas wizyt w domu syn nie będzie mógł praktykować swojej sztuki. Tak w każdym razie wymyślili dorośli, a Wiktor - cóż mógł powiedzieć, był tylko dzieckiem i nie wybiegał myślami aż tak daleko. Szkoła na razie ograniczała się dla niego do nauki pisania, czytania, arytmetyki i rozpoznawania liści najpopularniejszych drzew. A ustalenia o jego dalszym wykształceniu toczyły się nad jego głową, choć wbrew pozorom dość szybko przestał być takim całkowicie niewinnym dzieckiem, a stał się dzieckiem dojrzałym - jakżeby inaczej, skoro był najstarszym chłopcem, więc często pomagał matce w opiece nad młodszym rodzeństwem i w dbaniu o dom? Noszenie zakupów, drewna, mycie garów - to proste zadania, które taki dzieciak mógł wykonywać. To poczucie obowiązku w połączeniu z nieśmiałością zaowocowało samodzielnością, która nie do końca miała zdrowe podstawy, gdyż Wiktor nie prosił o pomoc przez to, że był ambitny, ale przez to, że nie chciał być dla nikogo ciężarem. Szczególnie w tym roku tuż przed pójściem do akademii magicznej, gdy nagle stał się kimś na kształt pana domu…
Ojciec Wiktora zginął na służbie - ponoć jak bohater. Jego ciało udało się sprowadzić do miasta, miał więc godny pogrzeb. Pośmiertnie został awansowany, więc rodzina dostała całkiem przyzwoitą rentę, ale to i tak nie było to samo co normalna wypłata i obecność ojca w domu… To było ciężkie kilka miesięcy, podczas których na dodatek przez moment wątpliwe było czy Wiktor faktycznie wyjedzie do akademii… Całe szczęście jednak rodzina z obu stron okazała wsparcie wdowie z wianuszkiem sierot i nawet jeśli nie materialnie, to byli w stanie jej pomóc, a Wiktora wysłano na nauki, napominając go, że musi się bardzo pilnie uczyć, by przynieść dumę matce i nieżyjącemu już ojcu, by się przed Panem nie musiał za niego wstydzić…
Pierwszy rok w szkole był dość dobry dla Wiktora – jeszcze nikt nie pokazywał im na poważnie magii, zajęcia były raczej teoretyczne, a jeśli już przechodzono do praktyki, były to zajęcia wprowadzające, pokazujące szerokie spektrum możliwości poszczególnych dziedzin i technik. Galanti był pilny, a jego notatki były zawsze skrupulatne i schludne, nie miał problemów z zaliczeniem egzaminów na koniec pierwszego roku – nawet udało mu się zdobyć jakieś stypendium, na co od początku ciężko pracował, by łatwiej utrzymać się na studiach i trochę odciążyć rodzinę. Gorszy był jednak drugi – ten, w którym w końcu zaczęli czarować. Wiktor, który z początku był studentem bardzo obiecującym, mocno się opuścił. Choć jego starań nie można było podważać, a z teorii nadal zbierał doskonałe noty, z praktyką wyraźnie sobie nie radził. To rodziło w nim frustrację, lecz nie znajdował dla niej ujścia – przyzwyczajony, by radzić sobie samemu, spędzał bezsensowne godziny na próbach odnalezienia odpowiedniej dla siebie techniki i podciągnięcia się w niej… Ale gdyby nie pomoc Gavina, jego współlokatora, pewnie nigdy by mu się to nie udało. W sumie Wiktor nie był pewny czy starszy kolega był świadomy jego kłopotów, czy dopiero gdy Galanti w akcie desperacji wylał z siebie swoje kłopoty i żale, ten dowiedział się w czym rzecz – liczyło się to, że zaproponował mu pomoc, szczerze i bezinteresownie. Wiktor trochę się wzbraniał – wydawało mu się, że to problem tkwiący w nim i sam musi to rozpracować. W połowie miał rację. Podczas kilku sesji z Gavinem dowiedział się, że jego największy potencjał kryje się w mocach, co nie było zaskakujące zważywszy, że była to najpopularniejsza wśród uczniów technika. Gav jednak dostrzegł główną przyczynę niepowodzeń kolegi – Galanti był zbyt nieśmiały. Podświadomie sabotował własne starania, by w czarach nie eksponować swoich uczuć. Wieczorami, które były bardziej przegadane niż skupione na ćwiczeniach, pomógł mu się otworzyć i choć pierwszy semestr Wiktor zdał na ocenach raczej miernych, w drugim wyszedł już na prostą. Niestety, przez kiepski start nie udało mu się przedłużyć stypendium, ale i tak cieszył się, że się utrzymał. No a Gavin, który do tej pory był dla niego raczej zwykłym kumplem, stał się przyjacielem na wiele najbliższych lat.
Na trzecim roku, po zimowej przerwie międzysemestralnej, Wiktor wrócił z nowiną – jego matka ponownie wychodziła za mąż. Nowym wybrankiem był kolega z oddziału ojca, który po jego śmierci przychodził wesprzeć wdowę z piątką dzieci (Wiktor jakoś się już w tym rozrachunku nie liczył). Galanti wbrew pozorom przyjął dobrze tę nowinę, choć jako jedyny nie zgodził się przyjąć nowego nazwiska – tłumaczył, że jest już zbyt dorosły, by udawać dziecko tamtego… Było to trochę śmieszne zważywszy, że słowa te wypowiadał nastolatek, ale ojczym przyjął tę decyzję w sumie z zadowoleniem. Wbrew pozorom ich stosunki były dobre, bo może ojczym nigdy nie zastąpił Wiktorowi ojca i sprawił, że ten mimo wszystko szybciej odsunął się od rodziny, ale nigdy nie było między nimi zazdrości ani waśni. A był to mężczyzna dobry, który dbał o matkę i rodzeństwo, więc Wiktor nawet nie miał o co drzeć z nim kotów. Na ślubie, który odbył się latem tego samego roku, najstarszy Galanti był nawet drużbą nowego pana rodziny.
Kolejne lata w szkole mijały bez szczególnych przygód, choć wtedy prawie każdy dzień wydawał się ekscytujący. Między lekcjami a nauką Wiktor spędzał całe godziny z Gavinem – od tamtego pamiętnego drugiego roku stali się prawdziwie najlepszymi przyjaciółmi, choć w którymś momencie pojawiły się złośliwe plotki, jakoby Grimshaw miał pokazywać się z Galantim tylko po to, by lepiej wypadać na jego tle. Cóż, była to obserwacja słuszna jeśli chodzi o prym, ale niesłuszna jeśli chodzi o intencje – ci dwaj naprawdę się przyjaźnili, choć starszy chłopak we wszystkim przewyższał młodszego. Znacznie lepiej się uczył, był bardziej urodziwy, zyskiwał sympatię innych uczniów i nauczycieli. Wiktor zaś był nastolatkiem jakich wielu – z problemami z cerą, mutacją, za długimi kończynami, samooceną i przez to też nieśmiałością. Zawsze troszkę w cieniu. Ale nie przeszkadzało mu to – lubili się z Gavinem mimo tej dysproporcji, dzielili się swoimi sekretami, pomagali wzajemnie w nauce. To Wiktor pierwszy dowiedział się o ukochanej przyjaciela i przez cały czas trwania tego związku krył go, gdy udawał się na potajemne schadzki, nawet jeśli nowa wybranka nie do końca przypadła mu do gustu (choć nigdy się nie poznali!). Czasami wspierał przyjaciela w jego zalotach i podpowiadał jak zaimponować ukochanej, czasami zaś ganił go za ten związek, często powtarzając wtedy, że mógł wybrać sobie kogoś ze szkoły albo chociaż miasta, a nie jakąś podejrzaną syrenę. Gavin był jednak zakochany po uszy i słuchał tylko tych rad przyjaciela, które były mu na rękę. Cóż, Wiktor nie zamierzał go odwodzić na siłę.
Zaś życie uczuciowe Galantiego w czasach szkolnych było raczej skromne – bardzo skupiał się na nauce, by podtrzymać stypendium i móc się utrzymać, a osiągnięcie dobrych wyników przychodziło mu znacznie trudniej niż Grimshawowi, wymagało więcej pracy. Poza tym nie był specjalnie popularny wśród dziewczyn. Raz zdarzyła mu się jakaś, która poszła z nim na kilka randek, ale to nie wyszło i szybko umarło śmiercią naturalną – Wiktor znowu skupił się na nauce, a jedyny kontakt z wyższymi uczuciami miał wtedy, gdy Gavin mu się zwierzał, czego on bardzo pilnie słuchał. Był wsparciem dla przyjaciela przez cały czas, nawet wtedy – a może szczególnie wtedy - gdy w dzień Wielkiego Balu na zakończenie roku Gavin przyszedł załamany i oświadczył, że jego ukochana zniknęła. Wtedy nie było ważne, że Wiktor miał iść na ten bal z jakąś partnerką, że był umówiony – przyjaciel był ważniejszy niż jakaś tam dziewczyna. Galanti szybko zorganizował kilka butelek alkoholu i chusteczki, po czym wywlókł Gavina w najdalszy zakątek uczelnianego ogrodu, gdzie nikt nie mógł ich znaleźć ani usłyszeć. Tam przesiedzieli całą noc, pijąc i rozmawiając. Wiktor dał przyjacielowi wylać wszelkie żale, frustracje i rozpacz, wtórował mu, wspierał albo stawiał do pionu, w zależności od potrzeby chwili. Upili się wtedy jak niegodni – Gav był wiotki jak mokra ścierka, gdy Wiktor nad ranem zaczął go holować do sypialni. Gdy w końcu dotarli, a Galanti w końcu posadził przyjaciela na jego łóżku, ten po pijacku go przytulił i zaczął wylewnie dziękować. To w połączeniu z wielką ilością alkoholu pchnęło młodszego maga do pewnego wyznania – tamta syrena go zostawiła, nie była go godna, ale on był przy nim cały czas, on go by nigdy tak nie zostawił, zawsze mogliby na siebie liczyć, on… Ale nim doszedł do meritum, Gavin już zasnął. Więc niech tak zostanie.
Później ich drogi się rozeszły – Gavin opuścił szkołę i zajął się swoim dorosłym życiem, Wiktor zaś jeszcze rok spędził w akademii. Skończył ją z naprawdę dobrym wynikiem – w toku nauki dość szybko ujawniła się jego szczególna wrażliwość na energię magiczną, co pozwoliło mu odpowiednio się ukierunkować, wybrać dziedziny i nauki pokrewne. Gdy skończył szkołę, nie miał większego problemu by znaleźć sobie zajęcie – nawet tak prozaiczne jak tworzenie map źródeł. Zresztą i to może być ciekawe, jeśli nie jest to mapa pod jakąś posiadłość blisko miasta, a taka rysowana na potrzeby badań gdzieś w dziczy albo ruinach… Wiktor pewnie przez ostatnie lata nieraz żałował, że tak pociągały go te trudniejsze zlecenia – gdyby brał proste roboty w cywilizowanych rejonach, może nic by się nie zmieniło. A w każdym razie nie aż tak… drastycznie.
Tamta wyprawa była wyprawą badawczą z uniwersytetu – eksplorowano ruiny zamku i podzamcza położonego w górach Fellarionu. Miejsce było mocno przesycone bardzo niejednorodną magią – szukano przyczyny tego zjawiska. Wiktora zatrudniono w roli magicznego kartografa, jednego z wielu w tej grupie. Praca była wymagająca, bo warunki w górach były już dość surowe, ale poza tym było bezpiecznie – w tej okolicy nie grasowali bandyci ani dzikie bestie, więc obstawa ekspedycji była minimalna. Może to było przyczyną zniknięcia Wiktora… A może po prostu nie dało się tego uniknąć.
Ruiny nie były zamieszkałe, co nie zmienia faktu, że ktoś tam był. Obserwował ich wiele godzin, bawiąc się myślą, że są tak błogo nieświadomi obecności intruza. Pierwszą i zaraz ostatnią osobą, która natknęła się na wroga, był Galanti, który z samego rana, zaraz po śniadaniu, udał się na obrzeża ruin, by podjąć pracę tam, gdzie poprzedniego dnia ją zakończył. Ona zaś już tam na niego czekała - poprzedniego dnia widziała, że z nim będzie miała największe szanse, bo był sam, daleko od reszty i nie wyglądał na groźnego. Nie zamierzała się kryć, ale i tak była zaskoczona, że Wiktor tak szybko ją wyczuł - nie sprawiał wrażenia utalentowanego maga. On zaś poznał jej aurę nim pojawiła się w zasięgu wzroku i od razu poczuł, że ma do czynienia z wampirem. Stanął do walki, by się bronić… Ale na niewiele się to zdało. Choć w walce wybitnie się wykazał i nieumarła miała spory problem, by go sięgnąć, nie był tak silny jak ona i w końcu przegrał z wycieńczenia - jeszcze czołgając się w stronę obozu wyciągnął w jej stronę rękę, z której sypnął się snop energetycznych iskier, po czym cały zwiotczał, oczy uciekły mu w tył czaszki i stracił przytomność z magicznego wyczerpania. A gdy jego współpracownicy dotarli na miejsce, nie znaleźli ani napastnika, ani Wiktora - rozpłynęli się w powietrzu.
Euridice Sellion - tak nazywała się wampirzyca, która porwała Galantiego. Nie planowała tego. Zamierzała tylko zapolować dla rozrywki i posilić się, ale zaimponowała jej determinacja, z jaką walczyła jej ofiara i to, że tak naprawdę był dość silny, choć nie sprawiał takiego wrażenia. Dlatego tak jak wcześniej polowała na niego tylko dla kaprysu, tak później również go sobie przywłaszczyła dla kaprysu. Przywłaszczyła i przemieniła - uznała, że będzie dobrym, przydatnym podwładnym, choć wtedy jeszcze nie wiedziała o jego wrażliwości na magię, widziała w nim tylko maga z dziedziny energii i siły. Im jednak więcej o nim wiedziała tym bardziej zadowolona była z tego, że go sobie wzięła i uważała, że również on nie ma prawa by narzekać, bo dzięki przemianie zyskał siłę, urodę, długowieczność i wiele innych zalet… Wiktor jednak nie podzielał jej zdania, choć z czasem był w stanie zgodzić z wieloma jej argumentami. Tylko problem polegał na tym, że on nie był drapieżnikiem i nie wyobrażał sobie bycia nim. Minęło jednak parę lat, a i to przełamał. Jakoś musiał żyć, bo na zakończenie tego żywota był zbyt wielkim tchórzem. A z czasem sam siebie zdołał przekonać, że to nie jest złe życie. Gdy nie sprzeciwiał się Euridice, ta dobrze go traktowała, choć był bardzo młodym członkiem jej rodziny i nawet gdy dawała mu coś do roboty, stanowił raczej wsparcie niż głównego wykonawcę. Oczywiście nie trzeba tłumaczyć, że misje, które mu zlecała, nie były do końca legalne. Euridice lubiła magiczne bibelot - kolekcjonowała je, handlowała nimi i nie znosiła myśli, że czegoś może nie mieć. Czasami więc przedmiot trzeba było ukraść albo kogoś przekupić… Albo nawet kogoś zabić. A jak osiągnąć to, by młody podwładny w takich sytuacjach nie nawalił? Cóż, najprościej magią. Niewinne zaklęcie namierzające ukryte pod postacią tatuażu, dzięki któremu Euridice zawsze wie gdzie kręci się Wiktor. Nie ucieknie, nie schowa się - ona zawsze go znajdzie, nawet na drugiej stronie Łuski. Z drugiej jednak strony gdy on wpadnie w tarapaty, ona również go odnajdzie i pośpieszy z pomocą. Tak to działa - gdy on jest grzeczny, ona jest miła. I naprawdę opłaca mu się być z nią w dobrych układach - utrzymuje go, uczy, wyciąga z kłopotów. Tylko… To taka trochę złota klatka. Na dodatek to wszystko ma swoją cenę, o której już była mowa.
  • Najnowsze posty napisane przez: Wiktor
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • [Katima] Niech to będzie nasz sekret
            Wiktor kojarzył czym jest śmierciożerka, ale tylko przypadkiem – po prostu nazwa była zabawna, więc zapadła mu w pamięć. Nie był tak dobrym alchemikiem jak jego przyjaciel i skupiał się na zupełnie inny…
    23 Odpowiedzi
    5431 Odsłony
    Ostatni post 2 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • [Katima] Niech to będzie nasz sekret
            Po teleportacji nie było czasu na tłumaczenie się – Galanti ledwie zdążył ostrzec przyjaciela, że nie są sami nim ruszył do walki. Później powie mu gdzie są.         Gdyby był na to czas, Wiktor pewnie …
    23 Odpowiedzi
    5431 Odsłony
    Ostatni post 2 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • [Katima] Niech to będzie nasz sekret
            Tym razem Wiktor się nie krępował i nie baczył na to, czy Gavin za nim nadążał - wiedział już, że nadążał. Zresztą słyszał dźwięk jego obcasów uderzających o bruk, czuł aury. Z przyzwyczajenia co rusz s…
    23 Odpowiedzi
    5431 Odsłony
    Ostatni post 3 lat temu Wyświetl najnowszy post